15. Konfontacje wielotematyczne
Piętnasta edycja festiwalu Konfrontacje wiązała się z większymi niż dotychczas oczekiwaniami. Ze względu na długoletnią tradycję i jubileuszowy charakter wymagania widzów miały prawo być wyższe niż dotychczas. Twórców i organizatorów czekał więc komisyjny egzamin, przypieczętowujący lata teatralnej tradycji.
Co ciekawe, tym razem Konfrontacje zrezygnowały ze sztabu wolontariuszy, będących dotychczas jednym ze znaków charakterystycznych tego wydarzenia. Efekt był zaskakująco dobry: mało kto w Lublinie pamięta tak starannie przygotowane wydarzenie, podczas którego wszystko odbywało się na czas i zgodnie z założeniami. Jubileuszowa edycja okazała się sprawnie działającą machiną, gdzie każda z części dobrana jest precyzyjnie.
Coroczna myśl przewodnia, realizowana na przestrzeni lat z różnym skutkiem, tym razem została potraktowana mniej restrykcyjnie. Dzięki temu mogliśmy oglądać w Lublinie szereg spektakli niekoniecznie przystających do nurtu przewodniego. Nawiasem mówiąc, określenie idei festiwalu jako kontynuacji zapoczątkowanych rok wcześniej spotkań z teatrem rosyjskim, równie dobrze można by ochrzcić powrotem do tematyki żydowskiej sprzed dwóch lat. Tegoroczne Konfrontacje mógłby także nosić miano reinterpretującego klasykę, czy rozliczającego się z historią. Obojętnie jednak jaką etykietkę mu nadać, najważniejsze jest to, że każdy z podjętych nurtów poprowadzony był rzetelnie, ze wskazaniem na różne aspekty i uwzględnieniem odmiennych realizacji prezentujących ten sam wątek. Poruszenie każdego z nurtów powoduje tym samym konieczność zaprezentowania różnych spektakli zgłębiających zbliżone tematy.
Jaka Rosja tym razem?
Teatr rosyjski prezentowany na tegorocznych Konfrontacjach to nie tylko oparte na tradycyjnym aktorstwie widowiska, ale i te zwalczający przyzwyczajenia widzów, igrające z formą, czy wręcz obrazoburcze. Dzięki takiemu doborowi spektakli zaistniała realna możliwość skonfrontowania poglądów na temat twórczości naszych sąsiadów z jej rzeczywistym kształtem. Rzecz jasna nie udało się pokazać wszystkich aspektów tego zjawiska, ale na pewno dokonano słusznego wyboru stawiając na przekrój i próbę uwidocznienia heterogeniczności sceny rosyjskiej.
Już na przykładzie samych tylko spektakli Nikołaja Kolady dokonuje się rewizja wyobrażeń na temat teatru w Rosji. Odbywa się to na wielu płaszczyznach, począwszy od śmiałego potraktowania tekstów z kanonu dramatycznego, aż po miksowanie stylistyk i żonglerkę formami. „Hamlet” rozgrywający się w chaosie, na zgliszczach, czy raczej ruinach świata, tam gdzie sztuka nie przynosi niczego poza seksualną podnietą to śmiała polemika z szekspirowskim dramatem. Kolada drwi z klasycznych wyobrażeń o realizowaniu klasyków, idzie w stronę nowatorskich rozwiązań i innowacyjnych odczytań tekstu, a jednocześnie nie wypacza sensu utworu i na plan pierwszy wysuwa pytanie o kondycję człowieka we współczesnym świecie. Umiejscowienie czasowe losów Hamleta nie jest istotne, reżyser świadomie wskazuje na możliwość rozegrania akcji w dowolnym momencie w historii. Podobne zdarzenia mogłyby odbyć się zarówno w epoce wspólnot plemiennych, jak i w odległej przyszłości. Nie to, ale rozterki moralne targające bohaterami są ważne. Z takim podejściem do „Hamleta” Kolada niejednego widza mógł zszokować. Tych, którzy oczekiwali klasyki, miłośników Szekspira, czy teatralnych tradycjonalistów wystawił na ciężką próbę. Kolada przeczytał bowiem Szekspira na nowo i tym odczytaniem postanowił podzielić się z widzem. Szczególnie wyraźnie nowe spojrzenie na dramat widać w kwestii zagospodarowania przestrzeni scenicznej. Nagromadzenie przedmiotów, ciągłe burzenie porządku i odtwarzanie go na nowo, sprawia, ze z chaosu wyłaniają się coraz nowe kształty, które już po chwili zostają zniszczone , by zrobić miejsce kolejnym. Przez to ciągłe rujnowanie i budowanie wystroju, opisanie scenografii jest zadaniem trudnym, niemożliwym wręcz. Mona Lisa, w kilkunastu egzemplarzach, czarna wanna pośrodku sceny, kości, czy piętrzące się stosy kolorowych poduszek i okryć, to tylko niewielka część rekwizytorni „Hamleta”. Kolejna rzecz – przedmioty pełnią różne role zależnie od sceny i tylko uważne śledzenie toku akcji umożliwia odczytanie ich aktualnego znaczenia.
Znaczący jest koniec spektaklu, gdzie główny bohater, występujący już w charakterze zwłok, zostaje potraktowany wodą z prysznica zawieszonego nad sceną. Młodzieńczy zapał i chęć dotarcia do prawdy zostały w ten sposób ostatecznie ostudzone. Scena ta to ponadto próba oczyszczenia świata, obmycia go z nagromadzonego brudu i ohydy. Jednocześnie mamy w tym przypadku do czynienia z dramatyczną zmianą nastroju, który z rozpasanego, dynamicznego zmienia się w refleksyjny. Łagodne wyhamowanie tempa spektaklu daje możliwość zastanowienia się nad sensem opowiedzianej historii i pozwala widzowi na łagodne wyjście z chaotycznej rzeczywistości przedstawionego świata.
„Wiśniowy sad” utwierdził publiczność w przekonaniu, że Kolada jest reżyserem nietypowym, ekscentrycznym, posługującym się własnym, specyficznym językiem teatralnym. Rozmach z jakim buduje sceny, odważne, osobliwe podejście do tekstów, to wyznaczniki jego twórczości. Chaos scenograficzny panujący na scenie sprawia, że widzowie wciągnięci w ten wir nie są w stanie odczytać wszystkich wystrzeliwanych z szybkością karabinu maszynowego odwołań i znaczeń sygnalizowanych w spektaklu. W „Wiśniowym sadzie” kpi Kolada ze stereotypowo postrzeganej rosyjskości. Orężem w walce z krzywdzącym obrazem staje się sam stereotyp, który powiększony do granic absurdu, kumulujący wszystkie krzywdzące wyobrażenia, staje się niemożliwym do przełknięcia zbiorem bzdur i pustych, nie znajdujących oparcia w rzeczywistości wizji. Krzyże, ludowe stroje i kultowe już, znane z dowcipów niedźwiedzie, składają się na ten wynaturzony obraz świata. Zmiana utartego sposobu myślenia, którą podejmuje reżyser, to nie jedyne, co usiłuje osiągnąć przy pomocy Czechowa. Oprócz polemiki z krzywdzącym wyobrażeniem, stara się też pokazać Rosję tkwiącą pomiędzy tradycją, a nowoczesnością, Rosję szukającą własnej tożsamości we współczesnym świecie. Temu służą pomieszania stylistyczne przejawiające się zarówno w kostiumach, jak i rozwiązaniach scenograficznych. Tradycyjne stroje wzbogacone o elementy na wskroś współczesne (cekiny i czaszki na walonkach) to symbolizowanie braku jednorodności w obrazie Rosji. Całość spektaklu, dopełniona ludowymi pieśniami i tańcem, dynamiczna, rozwirowana kontrastuje z sennym, leniwym nastrojem dramatu. Ten element tradycji również zostaje poddany zmianie, która skłania nas do zadania sobie pytania: czy współcześnie bohaterowie „Wiśniowego sadu” mogliby sobie pozwolić na taką ospałość? Czy Czechow naszych czasów wykreowałby zawieszony w półśnie świat?
Zupełnie odmienny obraz rosyjskiego teatru dał spektakl „Życie jest piękne” Centrum Dramatu i Reżyserii w Moskwie i Teatru.doc. Oszczędny w formie, mający za zadanie ukazać proces powstawania spektaklu od prób czytanych, aż do pełnego dzieła, okazał się interesującą pozycją programową repertuarową. Gra z konwencją była jednocześnie grą z widzem i jego przyzwyczajeniami. Historia dwóch braci zakochanych w jednej dziewczynie nie jest rzecz jasna tematem świeżym, ale sposób przeniesienia tych zdarzeń na scenę zaskakuje. Aktorzy ukazują ironiczny stosunek do kreowanych przez siebie postaci, a czytając didaskalia dotyczące działań scenicznych wskazują na fakt, że praca aktora nad tekstem i ostateczne wcielenie się w odgrywaną postać, to proces, który nie zawsze pociąga za sobą konieczność psychologicznego wniknięcia w graną osobę, czy zrozumienia jej motywacji. Powolne tworzenie widowiska teatralnego na scenie, sposoby docierania do kolejnych jego etapów, a przede wszystkim lekkość i humor w mówieniu o kłopotliwym temacie, to główne atuty spektaklu.
Tematy trudne i trudniejsze
Oprócz prób ukazania różnorodności zjawisk teatralnych w Rosji, festiwal zaprezentował też spektakle, skupione wokół dwóch głównych motywów: reinterpretacji klasyki i rozliczeń z historią. Nurt pierwszy to przede wszystkim domena wspomnianego Nikołaja Kolady, który choć sam jest wziętym dramatopisarzem, wystawił w Lublinie jedynie własne interpretacje dzieł mistrzów. Tematyka historyczna, której przejawy w dość pokaźnej grupie spektakli wyraźnie nawiązały dialog z trzynastą edycją festiwalu. „Krawiec z Inverness”, „(A)pollonia” czy „Nasza Klasa” dotykały tematyki stosunków polsko – żydowskiej, będącej dwa lata temu myślą przewodnią Konfrontacji.
„Naszą klasę” z Lublinem łączy wiele, bo już sama historia powstania dramatu ma związek z miastem. Powołane w 2006 roku przez Tadeusza Słobodzianka warsztaty dramaturgiczne w podlubelskim Nasutowie zaowocowały kilkoma sztukami o tematyce żydowskiej. Większość z nich wystawiona była podczas XIII edycji Konfrontacji, uważni widzowie pamiętają również czytanie dramatu „Nasza klasa”. Wystawienie spektaklu w tym roku, to dopełnienie rozpoczętych już wtedy działań. Po zdobyciu przez Tadeusza Słobodzianka nagrody NIKE zainteresowanie samym tekstem – a co za tym idzie i przedstawieniem na nim opartym, znacznie wzrosła, co dało się zauważyć także w Lublinie. Spektakl, choć prezentowany dwukrotnie, mógł się pochwalić kompletem publiczności. Jak widać tematyka żydowska nadal ciekawi, a sukces dramatu to idealny wabik na widzów. Głośna w ostatnich latach historia mordów w Jedwabnem pokazana z perspektywy uczniów jednej klasy, to prosty i jednocześnie skuteczny sposób na unaocznienie procesu budowania antagonizmów. Początkowo żyjący wspólnie, nieświadomi podziałów, z czasem zmieniający się w potwory, gotowe zabić dawnych kolegów w imię ideologii. Próba wskazania na jednostkowe motywy działania, niechęć do generalizowania i ujednolicenia tematu, to wyznaczniki sztuki Słobodzianka. Reżyser dramatu, Ondrej Spišák, pracujący ze Słobodziankiem od lat, w umiejętny sposób wydobył z dzieła jego rdzeń. „Nasza klasa” dotyczy mechanizmu napędowego poruszającego koło nienawiści, które po rozkręceniu nie jest się w stanie samo zatrzymać, a pędzi jedynie zbierając coraz nowe ofiary.
„(A)pollonia” Warlikowskiego, w której w obszar włączone zostały motywy z dramatów Eurypidesa, przemieszane z obrazami wojennymi i powojennymi, nakreśliła istniejący od wieków model bohatera heroicznego, poświęcającego się dla innych. Połączone na zasadzie pokrewieństwa tematycznego wątki splatają się w stanowiącą wyzwanie dla widza opowieść. Spektakl otwierający konfrontacyjny cykl spotkań teatralnych, okazał się bardzo pojemnym dziełem. Nacisk położył Warlikowski na kobiece, stąd też dobór postaci: Ifigenia, Alkestis i Apolonia Machczyńska. Próba wniknięcia w psychikę tych kobiet, zrozumienia ich motywacji przeprowadzona została z należytą starannością, co znalazło odbicie w grze aktorskiej, przejmującej, emocjonalne, przygważdżającej widza i wciągającej go w sam środek zdarzeń. Świat wykreowany przez Warlikowskiego to hermetyczne pudełko, w które zamyka się widza już od pierwszych minut spektaklu. Olbrzymie pokłady emocji, jakie zawiera „(A)pollonia” docierają dzięki temu ze zwiększoną siłą, a piosenki wykonywane na żywo przez Renate Jett brzmią w tej pozornie izolowanej przestrzeni wyjątkowo przejmująco. Zmniejszenie hali Międzynarodowych Targów Lubelskich do takiego rozmiaru, nafaszerowanie go emocjami do tego stopnia, to sukces, który osiągnąć mogą nieliczni, toteż otworzenie festiwalu produkcją Warlikowskiego okazało się być strzałem w dziesiątkę.
Teatr Ósmego Dnia pokusił się o rozważania dotyczące bieżących spraw w kraju, i w występie „Paranoicy i pszczelarze” przedstawił wnioski ze swoich rozważań. Nie ma tu rozdrapywania ran, czy wspominania bolesnych momentów z historii. Poznańska grupa stara się poprzez głos jednostek odpowiedzieć na pytanie jak wygląda współczesny patriotyzm. Z wypowiedzi różnych osób wyłania się obraz społeczeństwa podzielonego granicą, która stoi pomiędzy pokoleniami. Wśród młodych dokonał się przełom, odrzucenie tradycji, starsze pokolenie nadal tkwi w świecie dawnych wartości. „Ósemki” nie oceniają tych postaw, ale starają się wskazać na różnice w myśleniu, dzielące Polskę na konserwatywną i nowoczesną. Wykorzystanie w nim nowoczesnej techniki, plansz multimedialnych i wizualizacji, otwiera duże możliwości w zakresie budowania scenografii. Ruchome obrazy zsynchronizowane z grą aktorską są umiejętnym wykorzystaniem nowych mediów w teatrze. „Paranoicy i pszczelarze” swą tematyką nie odbiegają od wcześniejszych wystawianych przez poznaniaków dzieł. Spektakl jest mocno związany z bieżącymi sprawami kraju i podejmuje aktualną problematykę, dzięki czemu znakomicie realizuje założenia teatru zaangażowanego. Całość nie wnosi jednak niczego nowego do dyskusji i pomimo starań nie jest w stanie wciągnąć widza w dialog o kształcie społeczeństwa.
Z własnego podwórka
Nowością na festiwalu była prezentacja teatrów lubelskich. Zarezerwowanie dwóch dni specjalnie na potrzeby miejscowych twórców dało możliwość pokazania niemalże wszystkich bieżących pozycji programowych z mapy teatralnej miasta. Faktem jest, że niektóre z nich pośród innych spektakli prezentowały się co najmniej skromnie, ale z pewnością dla widzów spoza Lublina była to okazja do nadrobienia zaległości. To właśnie dla nich skierowany był przegląd dokonań naszych twórców. Rzecz jasna konieczność pomieszczenia licznej reprezentacji w dwóch dniach wymusiła selekcję, niemniej jednak spotkanie Leszka Mądzika w programie tuż obok Justyny Jasłowskiej i Kompanii Teatr nie zdarza się zbyt często i chociażby dlatego pomysł zasługuje na pochwałę. Nie jest do końca jasne, czy zabieg ten był próbą skonfrontowania gospodarzy z resztą świata, ale jeśli tak, to zdecydowane zwycięstwo w tym meczu przyznać należy gościom. Porażka na własnym boisku nie jest jednak tak dotkliwa, jeśli wspomnieć na klasę przeciwników.
***
Kino Konfrontacji z ciekawym repertuarem, klub festiwalowy rozbrzmiewający różnorodną muzyką oraz rozmowy z twórcami teatralnymi, dopełniły obrazu Konfrontacji jako dobrze zaprojektowanej imprezy. Festiwal wyznaczył poziom, jaki powinny utrzymywać wydarzenia tego typu. Sprawnie zorganizowany, zachęcający programem i imprezami towarzyszącymi, może stać się wzorem dla wszystkich lubelskich wydarzeń teatralnych. Pozostaje mieć więc nadzieję, że na następny tak dobrze skrojony festiwal nie będziemy musieli czekać do kolejnego jubileuszu…
Katarzyna Plebańczyk
"(A)pollonia" Nowy Teatr fot. Maciej Rukasz
"(A)pollonia" Nowy Teatr fot. Maciej Rukasz
Nasza klasa
"Paranoicy i pszczelarze" Teatr Ósmego Dnia fot. Marta Zgierska
"Paranoicy i pszczelarze" Teatr Ósmego Dnia fot. Marta Zgierska
"Paranoicy i pszczelarze" Teatr Ósmego Dnia fot. Marta Zgierska
"Paranoicy i pszczelarze" Teatr Ósmego Dnia fot. Marta Zgierska
Muzyczne Konfrontacje Nocą - Atanas Valkov
"Życie jest piękne" Centrum Dramatu i Reżyserii w Moskwie i Teatr.doc fot. Marta Zgierska
"Życie jest piękne" Centrum Dramatu i Reżyserii w Moskwie i Teatr.doc fot. Marta Zgierska
"Życie jest piękne" Centrum Dramatu i Reżyserii w Moskwie i Teatr.doc fot. Marta Zgierska