Strona główna/966 ROK. Chrzest Polski. Zastrzyk cywilizacji?

966 ROK. Chrzest Polski. Zastrzyk cywilizacji?

Barbara Odnous: Jak Polska wyglądała w X wieku? Czy to już była Polska?

prof. Andrzej Buko: Trudno powiedzieć, jak Polska wtedy wyglądała, nie stanowiła bowiem zwartego organizmu. Można jedynie przedstawić krajobraz ziem, które dzisiaj do Polski należą. W gruncie rzeczy każdy region był wówczas odrębną całością. Pomorze ciążyło ku krajom bałtyckim i z nimi było związane bardzo ściśle, gospodarczo i kulturowo. Wielkopolska rozwijała się niezależnie, trochę w cieniu sąsiadów. Śląsk ciążył ku Czechom, a wcześniej Państwu Wielkomorawskiemu, tak samo Małopolska, podzielona wpływami między południowych sąsiadów i późniejszą Ruś. No i Mazowsze, mozaika kultur: Prusów, Bałtów, staroruskiej i słowiańskiej.

W 966 roku Mieszko przyjmuje chrzest. Jakie źródła leżą u podstaw tego przełomowego dla nas wydarzenia?

Źródła tkwią głęboko w przemianach geopolitycznych, jakie miały miejsce w X wieku w Europie. Właśnie wtedy powstawały państwa europejskie, które dzisiaj znamy. To jest też czas chrystianizacji niemal wszystkich terytoriów dookoła Polski. Długo przed 966 rokiem chrześcijaństwo było już znane na obszarach postrzymskich, a wcześniej w prowincjach rzymskich. W IX wieku było znane u naszych południowych sąsiadów − misja Cyryla i Metodego w Państwie Wielkomorawskim to połowa IX wieku. Z kolei po stronie wschodniej − co prawda chrześcijaństwo zostało przyjęte później niż u nas, ale przecież księżna Olga (Helena) ­– matka Świętosława, była chrześcijanką już w połowie X wieku. W podobnym czasie co Polska chrystianizowała się Skandynawia, choć próby podejmowano tam znacznie wcześniej, bo już w latach 20. i 30. IX wieku działał na ziemiach obecnej Danii i Szwecji mnich Ansgar[i]. Tak więc w X wieku w Europie żywioł chrześcijański był wszędzie obecny. Powstaje pytanie, czy chrześcijanie byli i na ziemiach polskich przed 966 rokiem? Prawdopodobnie tak, tyle że nie pozostały po nich ślady materialne.

Nasuwa się więc pytanie: nie − dlaczego przyjęliśmy chrzest, tylko − dlaczego dokonało się to tak późno?

No właśnie. Najwcześniej chrześcijaństwo pojawiło się prawdopodobnie w Małopolsce i na Śląsku. Są przesłanki archeologiczne, świadczące o penetracji tych terenów przez chrześcijan z południa w X, a może już w IX wieku. W Żywocie św. Metodego[ii], odnoszącym się do faktów z IX wieku, czytamy, że w „Wiślech” w niezidentyfikowanej miejscowość książę potężny „urągał chrześcijanom i szkody im czynił” i Metody wysyłał do niego posłańców, którzy powiedzieli mu, że dobrze byłoby, żeby się książę ochrzcił, gdyż inaczej zostanie do tego przymuszony siłą. Obecne ziemie południowej Polski znajdowały się wtedy pod dominacją czeską, choć niektórzy powiadają, że wielkomorawską –trudno to zbadać, ponieważ zbyt mało jest źródeł pisanych i świadectw kultury materialnej. Zatem południe zostało wyłączone z procesów państwowotwórczych, dlatego że podlegało w tym czasie innym podmiotom politycznym. Z kolei cała część południowo-wschodnia terytorium dzisiejszej Polski podlegała Rusi. Pomorze, jak już mówiłem, w ogóle nie było zainteresowane procesami politycznymi obejmującymi tereny naszych ziem. Mazowsze rozwijało się niezależnie – przez całe wieki tak było. Śląsk był ściśle związany z tym, co się działo w Czechach i na terenie Rzeszy Niemieckiej. W gruncie rzeczy obszar dzisiejszej Polski były rozfragmentaryzowany na regiony, z których każdy miał inną historię. Brakowało czynnika konsolidacji. Scalenie przyszło z Wielkopolski, z regionu, który wydawał się najuboższy, najmniej znaczący, ale za to dobrze położony, bo centralnie, w cieniu tych, którzy musieli toczyć boje o niezależność i zachowanie tożsamości kulturowej, gdyż graniczyli z cywilizacyjnie wyżej rozwiniętymi strukturami politycznymi. Przełomowy moment nadszedł w X wieku, dzięki splotowi sprzyjających okoliczności i być może dzięki pojawieniu się na scenie politycznej wyjątkowej osobowości, jaką był niewątpliwie Mieszko I.

Co pomogło władcy plemienia Polan zrealizować zamiar utworzenia europejskiego państwa?

Najpewniej zgromadzenie dużych środków finansowych. Tak jak i dzisiaj bez pieniędzy nic by nie zrobił. Jeżeli był hojny i bogaty, miał zapewne wokół siebie dużą grupę doradców i to nie tylko lokalnych, bo ich siła oddziaływania była ograniczona, ale również tych z zewnątrz. Pamiętajmy, że w X wieku przez Wielkopolskę przebiegały szlaki handlowe o znaczeniu międzynarodowym, a to oznacza przemieszczanie się ludzi, w tym elit, czyli potencjalnych doradców, którzy przynosili wieści ze świata. Zatem Mieszko, mając wizję, światłych doradców i środki, mógł swoje zamierzenia zrealizować. Pytanie: skąd miał pieniądze? Tak jak w całej Europie i w basenie Morza Śródziemnego − najbardziej pewnym źródłem ich pozyskiwania byli niewolnicy. W tym czasie na zachodzie Europy dopływ niewolników zmniejszył się. Z oczywistego powodu: duża część kontynentu została schrystianizowana, a chrześcijanie nie powinni niewolić innych chrześcijan. Rezerwuarem siły roboczej pozostawała − i to dosyć długo, bo co najmniej do początku XI wieku − środkowa Europa. Innym źródłem dochodów były dla Mieszka szlaki handlowe. Nie przypadkiem w Wielkopolsce odkryto dużo wczesnych skarbów. To wskazuje na wysoki status materialny regionu w tym czasie. Kiedy więc Mieszko urósł w siłę, miał do wyboru − pozostać poganinem i być atakowanym przez sąsiadów, co widział na przykładzie choćby Prusów, Wieletów i Obodrytów, albo przyłączyć się do wspólnoty chrześcijańskiej, by zyskać nietykalność.

Jak wyglądał sam akt chrztu? Czy wiemy coś pewnego?

Nic pewnego na ten temat nie wiemy. Mimo że liturgia musiała wyglądać wszędzie podobnie, sam przebieg rytuałów przebiegał bardzo różnie. I to nie tylko na ziemiach polskich, ale w całej Europie. Materialne świadectwa chrztu są po pierwsze − bardzo nieliczne, po drugie − bardzo różne, trudno znaleźć identyczne, czy choćby porównywalne. Nawet kiedy mówimy o basenach chrzcielnych i miejscach ich usytuowania w X wieku − to są to tylko przypuszczenia, bo nie wiemy, czy baseny były płytkie, równe czy może to były jakieś cembrowiny, czy też, co wydaje się bardzo prawdopodobne, chrzty odbywały się na otwartych przestrzeniach, przy naturalnych źródłach, jak to było nad Jordanem. Jeżeli mamy w dokumentach wzmiankę o tym, że św. Wojciech ochrzcił w Gdańsku „olbrzymie masy ludzi”, to wydaje się nieprawdopodobne, żeby mogło się to odbyć w kościele, bo skąd by się tam w X wieku wziął kościół? Do dzisiaj zachowały się jedynie pozostałości obiektów sakralnych i urządzeń, które utożsamiamy z funkcją chrztu − trudno na podstawie ich pozostałości wnioskować, jak wyglądał chrzest Mieszka. Na dobrą sprawę kontestowane są dwa odkrycia: baseny chrzcielne na Ostrowie Lednickim i owalna struktura wapienna, utożsamiana z baptysterium, odkryta pod katedrą w Poznaniu. Od lat trwa spór, w którym z tych dwóch miejsc doszło do przełomowego wydarzenia.

Co do daty też nie mamy pewności, 14 kwietnia jest przecież datą umowną…

Tak, to data symboliczna, przyjęta jako najbardziej prawdopodobna. Źródła dotyczące daty chrztu Polski są dopiero z XII wieku. Część badaczy uważa, że późniejsi pisarze mogli tę datę wykoncypować. Ale nie mamy też podstaw źródłowych, aby ją kwestionować. Tak naprawdę data nie ma żadnego znaczenia. To jakby się zastanawiać, którego grudnia urodził się Chrystus i czy nastąpiło to na przełomie er. Tego nigdy nie ustalimy, dlatego data jest wtórna wobec faktu, który został udokumentowany.

Skąd czerpiemy wiedzę o czasach z początków naszej państwowości?

Etap wczesny, z X wieku, jest najmniej zbadany, gdyż po pierwsze − nie było wtedy sieci kościołów, po drugie − nie było kleru, po trzecie − jeśli już budowano świątynie, to drewniane i nie pozostały po nich żadne ślady. Dla archeologów najbardziej wiarygodnym źródłem wiedzy o tej epoce pozostaje obrządek pogrzebowy. Za związaną z chrześcijaństwem przyjmujemy inhumację, czyli składanie ciał zmarłych do grobów, natomiast ciałopalenie utożsamiamy z pogaństwem. Dla archeologii najważniejsze jest więc określenie, w którym momencie pojawiają się na ziemiach polskich cmentarze szkieletowe. Jest to złożony problem, gdyż brakuje danych pozwalających określić początki cmentarzy. Najczęściej przyjmuje się, że najstarsze cmentarze szkieletowe są z przełomu X i XI wieku, ale w moim przekonaniu to duże uproszczenie. Cmentarz powstaje jak miasto, stopniowo. Każde stare miasto ma jakiś rdzeń i potem kolejne strefy rozwoju, aż do dzielnic peryferyjnych, w których buduje się dzisiaj. Podobnie jest z cmentarzami. Podstawową rzeczą jest określenie tych stref najstarszych. Najpewniej są to osie centralne cmentarzy, gdzie często znajdujemy pochówki ludzi wybitnych, których chowano w grobach zwanych komorowymi lub elitarnymi. Od paru lat groby elitarne są przedmiotem datowań za pomocą węgla radioaktywnego C-14 i te daty konsekwentnie wskazują, że są to pochówki dziesiątowieczne. Skoro rdzenie pierwszych cmentarzy szkieletowych są z X wieku, to siłą rzeczy wskazują, że wtedy, w czasach Mieszka, zaczął się w Polsce przełom chrystianizacyjny, a nie w XI wieku, za Bolesława Chrobrego − jak twierdzą niektórzy moi koledzy. Gdybyśmy się zastanowili, kiedy te najstarsze pochówki szkieletowe powinny zacząć się pojawiać… Jeżeli chrzest miał miejsce w 966 roku, to pochówki szkieletowe nie zaczną się od razu, ludzie nie umierali przecież zaraz po ochrzczeniu. Trzeba doliczyć jedną generację, czyli najstarsze cmentarze szkieletowe powinny pochodzić z ostatniej dekady bądź dwóch dekad X wieku i takie datowania metodami radiowęglowymi obecnie uzyskujemy.

Tak więc to w czasach Mieszka doszło do przełomu, ale jak przebiegał ten proces?

Niewątpliwie miał kilka etapów. Oczywiście najpierw doszło do chrystianizacji w ośrodkach centralnych, zatem w Wielkopolsce i regionach objętych bezpośrednio ekspansją piastowską. Proces miał więc charakter fali. Mieszko wysyłał grupę ochrzczonych dowódców (zapewne towarzyszyli im przedstawiciele kleru), którzy chrzcili kolejnych wiernych. Tak było zapewne w Małopolsce, przede wszystkim w Małopolsce Wschodniej, bo Kraków był już wcześniej schrystianizowany przez Czechów. Tak włączono do wspólnoty chrześcijańskiej Ziemię Sandomierską, zapewne Lubelszczyznę, Przemyskie, całą wschodnią część kraju. Na Śląsku nałożyły się dwie fale chrystianizacji − czeska i wielkopolska, o czym świadczą źródła pisane i cmentarze. Zupełnie inną ścieżką podążało Pomorze, które pozostało pogańskie aż do XII wieku, do czasów Krzywoustego, który podbijał je, mimo że już w 1000 roku na Zjeździe Gnieźnieńskim ustanowiono biskupstwo w Kołobrzegu. Pomorzanie zostali podbici i włączeni do christianitas dopiero w XII wieku. I znowu zupełnie inną drogą podążało Mazowsze, które pozostało pogańskie bardzo długo, bo na wschodzie, na pograniczu polsko-ruskim trwało nawet do końca XIII, a z przeżytkami do XVI wieku. Natomiast Prusowie nie przyjęli chrześcijaństwa w ogóle i co się z nimi stało? Zniknęli z mapy Europy, podobnie jak Wieleci i Obodryci, którzy też nie dali się schrystianizować.

Te fale chrystianizacji miały głęboki kontekst polityczny i militarny. Do centralnego ośrodka władzy, którym była Wielkopolska, Mieszko przyłączał kolejne regiony, w których ustanawiał swój zarząd administracyjny państwa, budował ośrodki centralne, no i oczywiście pierwsze świątynie ­− zaplecze dla misyjnego duchowieństwa. Stamtąd akcja chrystianizacyjna sięgała kolejnych ośrodków. Natomiast wieś pozostawała jeszcze długo w dużym stopniu pogańska. Budowę sieci parafialnej na wsi zakończono dopiero w XIII wieku. Zatem trudno oczekiwać, by chrześcijaństwo rozlało się natychmiast po kraju. W przypadku ziem polskich ten złożony proces trwał od 150 do 250 lat, w zależności od regionu. Czasy Mieszka można uznać za początek akcji misyjnej, pierwszy biskup Polski, Jordan, to przecież biskup misyjny. Natomiast za Chrobrego i Mieszka II obserwujemy bardzo silny postęp chrystianizacji.

Pamiętajmy przy tym, że Mieszko przez całe życie walczył przede wszystkim o kształt terytorialny państwa. Budował kraj do momentu, kiedy mógł tę domenę − nazwaną w dokumencie Dagome Iudex „państwem gnieźnieńskim” − przekazać Stolicy Piotrowej, oddać w opiekę papieżowi.

Czemu to na Mazowszu chrystianizacja trwała najdłużej?

Mazowsze nigdy nie było do końca zintegrowane z resztą polskich ziem. W moim przekonaniu pretendowało do tego, żeby utworzyć niezależny organizm parapaństwowy. Byłby to raczej twór nieduży, podobny do dzisiejszych republik bałtyckich: Litwy, Łotwy i Estonii, tyle że Mazowsze było źle położone: w głębi lądu, z jednej strony przylegało do pogańskich Prusów, z drugiej do Rusi, no i do państwa Piastów. Całe wschodnie Mazowsze długo pozostawało pod silnym wpływem kultury staroruskiej i Kościoła wschodniego, stąd obrzędowość pogrzebowa we wczesnym średniowieczu jest tam w dużym stopniu taka, jak na Rusi. Późno było kolonizowane na większą skalę przez naszych władców. Co więcej, pierwszych Piastów interesowały głównie strefy przyległe bezpośrednio do Wisły, to jest pas od Włocławka w dół, który kulturowo przypomina Wielkopolskę. Przez całe średniowiecze Mazowsze miało daleko posuniętą autonomię. Nie można też zapominać, że pierwsze biskupstwo na Mazowszu powstało dopiero w połowie XI wieku. Czemu nie było tu silnych ośrodków władzy państwowej, czyli miast? Jeśli spojrzymy na Mazowsze przez pryzmat obrządku pogrzebowego czy kultury cmentarzy, to region przypomina wieloetniczną dawną Ukrainę. Ukraina jako niezależne państwo nie ma przecież tysiącletniej historii. Historycznie rzecz ujmując, była to część Rusi Kijowskiej, a później, po najazdach tatarskich, terytorium różnych księstw ruskich, niekiedy wzajemnie się zwalczających; wymieńmy też Dzikie Pola − znakomite miejsce schronienia np. dla banitów. Również na średniowiecznym Mazowszu obserwujemy syntezę elementów kultur pruskiej, bałtyckiej, ruskiej i zachodniosłowiańskiej. W pewnym sensie było to też terytorium, gdzie każdy mógł znaleźć miejsce. Nazwałem ten region w moich publikacjach „terytorialną rezerwą państwa polskiego”. Inaczej mówiąc, władcy piastowscy nie pozwalali tu dojrzeć żadnemu tworowi politycznemu, ale też nie inwestowali specjalnie w te ziemie. Dlatego nie mamy tu większych miast, ani wczesnych kościołów.

Potocznie sądzi się, że proces chrystianizacji przebiegał gwałtownie, że nawracano ogniem i mieczem. Czy to prawda?

Raczej nie. Wprawdzie natykamy się w źródłach pisanych na przekazy, że na przykład Chrobry nakazał wybijać zęby tym, którzy nie pościli, tak mogło się zdarzać, ale to nie była norma. Archeologia wskazuje, że Kościół nie ingerował aktywnie, a tym bardziej gwałtowanie w tradycyjne praktyki religijne, określane również jako pogańskie. Raczej starano się dostosować do wcześniejszych obyczajów, chociażby przez lokalizację klasztorów w dawnych miejscach kultu. Weźmy Łysą Górę z jej pogańską historią, potem zbudowano w tym miejscu klasztor Świętego Krzyża. Podobnie było na Ślęży. Była to raczej kohabitacja. Jeszcze Długosz ganił, że chowano zmarłych po lasach i gajach, czyli te dawne praktyki grzebalne długo przetrwały.

Skąd więc to przekonanie o narzucaniu chrześcijaństwa siłą?

Powtarzam, że nie zgadzam się z tym twierdzeniem. Przecież św. Wojciech pojechał do Prusów bezbronny i poniósł tam męczeńską śmierć. Krzywousty próbował chrystianizować siłą Pomorzan i mu się to nie udało. Tymczasem św. Brunon z Kwerfurtu, nawracając Pomorzan w XII wieku, nie miał ze sobą zbrojnych oddziałów. Nie przypominam sobie, żeby gdziekolwiek na Mazowszu nawracano siłą, nie mamy żadnych takich świadectw w Małopolsce czy na Śląsku.

Poza tym, w pierwszej fazie chrystianizacji Kościół był za słaby, żeby siłą nawracać. Później, niektóre enklawy w regionach pogranicznych trwały w pogaństwie przez całe stulecia. Czy przez stulecia ktoś niszczył tam biednych chłopów za ich dawne wierzenia? Ale np. o Krzyżakach można powiedzieć, że nawracali Prusów ogniem i mieczem. To była długotrwała, wyniszczająca, dla ceniących sobie niezależność Prusów, wojna.

Ale taki stereotyp funkcjonuje…

Ten stereotyp ukształtował się chyba w czasach komuny, być może pod wpływem filmów, zwłaszcza radzieckich, na przykład obrazu o Aleksandrze Newskim. Zresztą do dziś mamy w Polsce jakiś uraz do Krzyżaków. Ciekaw jestem reakcji społeczeństwa, gdyby dzisiaj wielki mistrz zakonu krzyżackiego wyraził wolę powrotu do Malborka…

Skąd Mieszko wziął kadry do chrystianizacji?
Z importu. Biskup Jordan był z kręgu kultury romańskiej, ostatnio przyjmuje się, że był Wenecjaninem, św. Wojciech Czechem. Pierwsi misjonarze ściągali kolejnych i formowali na miejscu następców. Tak było w całej Europie. Kiedy władca Wielkich Moraw Rościsław wysłał do cesarza Michała III prośbę o misjonarzy, przyjechali − Cyryl i Metody − z Salonik. A co robią ojcowie misjonarze dzisiaj? To samo. Wysyłają na cały świat księży, którzy na miejscu rekrutują nowe kadry.

Kiedy pojawił się polski kler?

Myślę, że można o tym mówić najwcześniej od XI wieku, kiedy zaczęli się kształcić miejscowi księża i zakonnicy, z tym że o tych najstarszych, z czasów pierwszych klasztorów na ziemiach polskich, niewiele wiemy.

Jak się zmieniają artefakty archeologiczne po 966 roku? Czy to był zastrzyk cywilizacji?

Przede wszystkim widzimy olbrzymi postęp technologiczny oraz powstanie architektury monumentalnej. Najstarsze obiekty kamienne na ziemiach polskich to przede wszystkim świątynie oraz palatia książęce, a od XI wieku również murowane zespoły klasztorne. Klasztory − często lokalizowane w tak zwanych ekumenach pogańskich, czyli miejscach kultu pogańskiego, jak w Sudetach lub Górach Świętokrzyskich − odgrywały rolę misyjną, ale nie tylko. Klasztor to był napęd gospodarczy regionu, który dawał zatrudnienie okolicznym wsiom. Budowa i utrzymanie klasztorów pobudzały postęp technologiczny w budownictwie i stymulowały rozwój rzemiosła. To z kolei pobudziło wczesną urbanizację, której wczesny etap na ziemiach polskich datuje się właśnie na czasy Mieszka. To za jego panowania powstały dziesiątki grodów w Wielkopolsce i innych regionach. Zapotrzebowanie na wysoką technologię skutkowało rozwojem wyspecjalizowanego rzemiosła. Od połowy X wieku obserwujemy przełom technologiczny w różnych dziedzinach wytwórczości rzemieślniczej. Jak się porównuje wyroby z okresu przedpaństwowego i po chrzcie − widać wyraźnie skok cywilizacyjny. Od 2. połowy X wieku pojawia się produkcja dobrze zorganizowana, niemal na masową skalę. Na przykład w garncarstwie z czasów przed chrztem znajdujemy tylko wyroby ręcznie lepione, a po chrzcie − produkowane na szybkoobrotowych kołach garncarskich, w dużych seriach. To samo dotyczy militariów, przedmiotów codziennego użytku i gospodarczych, narzędzi rolniczych, wyposażenia domów, budowy łodzi i statków… W każdej dziedzinie obserwujemy skokowy postęp. Oczywiście jest to związane również z wejściem kraju do kręgu cywilizacji europejskiej i czerpania z jej dorobku. Podobne procesy zachodzą i dzisiaj, wystarczy porównać choćby stan polskich dróg przed naszym wejściem do Unii Europejskiej i obecnie.

Powiedział Pan, że miejsce i data chrztu są tak naprawdę bez znaczenia dla istoty sprawy. Proszę powiedzieć, co jest tą istotą sprawy? Jakie znaczenie dla współczesnych Polaków ma chrzest Mieszka, fakt z X wieku?

Najważniejsze jest to, że dzisiaj możemy rozmawiać w Polsce, w kraju niezależnym, europejskim, i że mamy własną tożsamość narodową i kulturową. Gdyby nie chrzest, być może podzielilibyśmy los Prusów, Serbów, Wieletów i wielu innych ludów, które znikły z mapy świata, albo też − jak Serbowie czy Chorwaci − musielibyśmy osiedlić się z dala od swych pierwotnych siedzib. W X wieku Polska stała się podmiotem europejskiej sceny politycznej, Mieszko z tych, którzy byli bici, stał się tym, który bił razem z cesarzem pogan, a pozycja Polski na arenie międzynarodowej poszybowała w górę. Przystąpiliśmy do wspólnoty państw, które łączyła ta sama religia, co miało kardynalne znaczenie w wielu sprawach, choćby tak ważnych, jak małżeństwa dynastyczne. Przecież Mieszko jako poganin mógłby szukać żony raczej wśród Prusów lub Obodrytów niż u schrystianizowanych Czechów czy Niemców. Krótko mówiąc, w chwili chrztu cała nasza historia odbiła się od rodowo-plemiennego niebytu w kierunku scentralizowanego państwa, które ma prawowitego władcę, administrację i religię. To religia przede wszystkim cementowała wówczas kraj. Kościół rzymski zastąpił bowiem różnorodność pogańskich wierzeń homogenną strukturą, z czasem coraz silniej scalającą regiony w jeden organizm państwowy.

Czy widzi Pan w naszej historii inne wydarzenie o równie wielkim znaczeniu?

W tej skali, o której mówimy, nic nie przychodzi mi do głowy. Chrzest Polski to data najważniejsza, bo to narodziny państwa i właściwie cały czas z tych korzeni czerpiemy. Kształt naszej obecnej państwowości wyznaczył chrzest w 966 roku.

Czerpiemy garściami z dziedzictwa przeszłości, a jaki trwały ślad w kulturze pozostanie po naszych czasach?

W moim przekonaniu pozostanie trwały rdzeń, który wiąże się z początkami chrześcijaństwa i państwa polskiego. Współcześnie takich faktów nie widzę. W długim wymiarze historii liczą się przede wszystkim wydarzenia fundamentalne − jak chrzest Polski.

prof. Andrzej Buko

prof. dr hab. Andrzej Buko – polski archeolog, mediewista o specjalności archeologia wczesnośredniowieczna, profesor zwyczajny na Uniwersytecie Warszawskim, w latach 2007–2015 dyrektor Instytutu Archeologii i Etnologii PAN. Od 2012 członek panelu nauk humanistycznych Europejskiej Rady Nauki w Brukseli.

[i] Święty Oskar (801−865; Ansgar) − zwany Apostołem Północy (Skandynawii), misjonarz benedyktyński, arcybiskup Hamburga i Bremy.

[ii] Żywot św. Metodego (Legenda Panońska) − średniowieczny tekst źródłowy poświęcony działalności misyjnej Cyryla i Metodego.

Współczesny fresk "Chrzest Polski", w pobliżu katedry w Gnieźnie. Fot. Aung [za: Wikipedia]

Współczesny fresk "Chrzest Polski", w pobliżu katedry w Gnieźnie. Fot. Aung [za: Wikipedia]

Ruiny palatium i kaplicy na Ostrowie Lednickim. Czy to tu Mieszko przyjął chrzest? Fot. Magda Flis za: Wikipedia

Ruiny palatium i kaplicy na Ostrowie Lednickim. Czy to tu Mieszko przyjął chrzest? Fot. Magda Flis [za: Wikipedia]

Makieta grodu na Ostrowie Lednickim. Fot. Konarski za: Wikipedia

Makieta grodu na Ostrowie Lednickim. Fot. Konarski [za: Wikipedia]

Epitafium biskupa Jordana w poznańskiej katedrze. Fot. Radomil za: Wikipedia

Epitafium biskupa Jordana w poznańskiej katedrze. Fot. Radomil [za: Wikipedia]