Białorusini świata. Nina Szydłouskaja – wywiad
Międzynarodowe zjednoczenie społeczne Zrzeszenie Białorusinów Świata „Baćkauszczyna” („Ojcowizna”) działa od 1990 roku i jednoczy organizacje białoruskiej diaspory z przeszło 25 państw. W ciągu swego istnienia Zrzeszenie stało się najbujniejszą organizacją ogólnonarodową: raz na 4 lata odbywają się Zjazdy Białorusinów Świata, na których omawiane są problemy diaspory białoruskiej zarówno za granicą, jak i w kraju. To właśnie na wniosek „Baćkauszczyny” rozpoczęto w końcu prace nad ustawą „O Białorusinach za granicą”. Jednym z głównych kierunków działania Zrzeszenia jest narodowe odrodzenie Białorusi, jej języka, kultury, edukacji, historii. Od 2008 roku „Baćkauszczyna” nieprzerwanie koordynuje ogólnonarodową kampanię kulturową „Bądźmy Białorusinami”. O „codzienności” i „świętach” Zrzeszenia opowiada przewodnicząca Rady, Nina Szydłouskaja.
Alena Kopać: Zrzeszenie „Baćkauszczyna” istnieje już przeszło 20 lat. Na waszych oczach odbywały się wszystkie ważne przemiany w życiu Białorusi. W jaki sposób społeczno‑polityczne życie państwa wpływało na działalność organizacji?
Nina Szydłouskaja: Pod koniec lat osiemdziesiątych na fali „odrodzenia” narodowego inteligencja białoruska, w tym z zagranicy, wraz z niektórymi ówczesnymi działaczami, doszła do wniosku, że należy stworzyć organizację, która jednoczyłaby Białorusinów, niezależnie od ich miejsca zamieszkania i reprezentowałaby właśnie ich interesy w Białorusi. W taki sposób w 1990 roku powstało Zrzeszenie Białorusinów Świata „Baćkauszczyna”. A w 1993 roku zwołano Pierwszy Zjazd Białorusinów Świata. Uczestniczyło w nim ponad tysiąc osób, wśród których było wielu tych, którzy nie mogli przyjechać na Białoruś w czasie socjalizmu. Jednak, przebywając poza granicami Białorusi, nie tylko kultywowali białoruskie tradycje, lecz także zakładali w państwach swego zamieszkania ośrodki białoruskie: cerkwie, centra, spółki, które w okresie sowieckim często funkcjonowały jak osobliwe ambasady Białorusi. Takiego uniesienia, takiej atmosfery, jak ta, która panowała podczas Pierwszego Zjazdu, nie było już na żadnym kolejnym. Wszyscy odczuwali doniosłość chwili, odnosiło się wrażenie, że w końcu naród białoruski się jednoczy. Pierwszy Zjazd odbywał się przy wsparciu Ministerstwa Spraw Zagranicznych Białorusi. Nie bez znaczenia było i to, że miał on miejsce w pomieszczeniach Teatru Opery i Baletu. Po 1994 roku, nowa władza obrała inny kierunek rozwoju państwa. Wyzwaniem dla „Baćkauszczyny” stał się Drugi Zjazd, który odbył się dopiero w 1997 roku, kiedy w społeczeństwie Białorusi rozpoczął się polityczny rozłam, który objął wszystkich Białorusinów, niezależnie od ich miejsca zamieszkania. Najważniejsze dla nas było wówczas, by nie pogłębiać tego rozłamu.
Większość państw aktywnie współpracuje ze swoimi krajanami za granicą i owocuje to odpowiednio wysokimi dywidendami. Wsparcie swoich pobratymców w innych państwach – na poziomie informacyjnym i gospodarczym – powraca do nich w formie inwestycji, różnego rodzaju know‑how, pomaga stworzyć wizerunkowe centra w państwach, w których mieszkają przedstawiciele diaspory. Niestety, nowa władza białoruska nie miała wyraźnej linii politycznej w odniesieniu do Białorusinów za granicą: nie opracowywano odpowiedniej bazy prawodawczej, nie podtrzymywano więzi informacyjnych. Tak naprawdę, Białorusini pozostali sami. Państwo wspierało tylko tych, którzy jednoznacznie odpowiadali się za istniejącym porządkiem politycznym. W szerszej perspektywie „Baćkauszczyna” stała się jedyną organizacją, która jednoczyła Białorusinów niezależnie od ich miejsca zamieszkania, statusu socjalnego, wyznania czy poglądów politycznych.
А.K.: Jakie są podstawowe kierunki działalności Zrzeszenia? Co jest dla organizacji priorytetem?
N.Sz.: Po pierwsze bez wątpienia jest to przepływ informacji wewnątrz samej diaspory, w taki sposób, aby na przykład oddział w Irkucku wiedział, co dzieje się w oddziale kanadyjskim. Do tego konieczne jest centrum informacyjne. Pracując z diasporą białoruską, „Baćkauszczyna” zdała sobie sprawę, że Białorusini wyjeżdżając za granicę albo asymilują się w krajach zamieszkania, albo garną się do takich stabilnych strukturalnie organizacji, które mogą im pomóc. Byłoby zupełnie inaczej, gdyby wyjeżdżający człowiek miał świadomość tego, kim jest i skąd pochodzi i szukał więzi właśnie na glebie jedności narodowej. Póki co takim centrum informacyjnym jest strona internetowa „Baćkauszczyny” oraz biuletyn wydawany w wersji elektronicznej i papierowej. Tam zamieszczane są informacje właśnie o tym, co odbywa się w białoruskich ośrodkach za granicą.
Jednym z naszych niewątpliwych osiągnięć jest seria książkowa „Biblioteka Baćkauszczyny”. Dziś nie ma żadnej państwowej instytucji naukowej, która by systematycznie badała osiągnięcia, analizowała stan i perspektywy białoruskiej obecności na świecie. A jest to konieczne. Bo białoruscy działacze i organizacje za granicą uczyniły wiele dobrego. „Biblioteka Baćkauszczyny” była zatem pomyślana przede wszystkim jako sposób na zachowanie tego, co wypracowała diaspora i poszerzenie wiedzy o tym w Białorusi. Stopniowo, dzięki przede wszystkim młodym naukowcom Natalii i Olegowi Hardziejnkom, współpracy z Białoruskim Instytutem Nauki i Sztuki w Nowym Jorku, ukazały się nie tylko pozycje literatury pięknej autorstwa Białorusinów z zagranicy, lecz także naukowo‑publicystyczne opracowania dotyczące diaspory w niektórych państwach. I praca ta wciąż trwa.
Ważnym kierunkiem działalności Zrzeszenia jest organizacja zjazdów, na każdy z których przyjeżdżają przedstawiciele około 20 państw świata. Ostatni, który odbył się w lipcu 2009 roku, stał się według nas znaczący: po długiej przerwie udało nam się rozpocząć dialog między delegatami zjazdu i przedstawicielami organów państwowych. Od Pierwszego Zjazdu, aż do tej pory przedstawicieli państwa na forach tego typu praktycznie nigdy nie było. Znaczące, że tematem Piątego Zjazdu stał się problem świadomości narodowej Białorusinów. I właśnie po Zjeździe problem ten zaczął być dyskutowany na poziomie państwowym. Wcześniej władze w ogóle nie pojmowały tego zjawiska jako problemu narodu białoruskiego. Tyle, jeśli mówić o naszych najważniejszych osiągnięciach, bo wiadomo, że w ciągu 20 lat udało się nam zrealizować wiele projektów o różnym charakterze. Dla przykładu znaczącym wydarzeniem dla całego narodu było odnowienie obrazu Krzyża Eufrozyny Połockiej.
А.K.: Jak już Pani powiedziała, w odniesieniu do Białorusinów za granicą do dziś nie ma konkretnej bazy prawodawczej. „Baćkauszczyna” niejednokrotnie inicjowała projekt ustawy „O Białorusinach za granicą”.
N.Sz.: Proces ten rozpoczęliśmy jeszcze w 2001 roku, po Trzecim Zjeździe: zwracaliśmy się do wszystkich struktur rządowych, w tym do parlamentu, do odpowiednich ministerstw. Był nawet przygotowany projekt, ale ktoś schował go do szuflady. Do 2009 roku państwo niemal o nim zapomniało. W tym roku w końcu podjęto decyzję, by Narodowe Centrum Działalności Ustawodawczej zaczęło przygotowywać projekt ustawy „O Białorusinach za granicą”. Należy podkreślić, że przedstawiciele „Baćkauszczyny” zostali zaproszeni do grupy roboczej. Obawiamy się jednak poważnie, że w związku z ostatnimi wydarzeniami w kraju, projekt ten zejdzie na drugi plan. Bo tak czy owak władze nie rozumieją korzyści płynących ze współpracy z białoruską diasporą. Dostrzegają tylko krótkoterminowe korzyści gospodarcze, nie rozumiejąc tego znacznie większego zysku, który można uzyskać poprzez utrzymywanie kontaktów z Białorusinami z zagranicy. Niestety państwo nie rozumie konieczności wspierania diaspory: otwierania szkół, zakładania centrów, organizowania imprez kulturalnych. Wszystko to jest potrzebne, aby jednoczyć Białorusinów w państwach ich zamieszkania. Odnosi się to problemu asymilacji, o którym już wspominałam. Po raz kolejny relacje te są niezbędne, by stworzyć wizerunkowe centra Republiki Białoruś. Obecnie wiele struktur państwowych jest zaskoczonych istnieniem pozytywnego image’u Białorusi, popularności białoruskich marek za granicą. To właśnie na tej płaszczyźnie wiele korzyści mogliby zapewnić Białorusini z zagranicy. Oczywiście pod warunkiem, że przedtem zaistniałaby wieloletnia współpraca ze spółkami. Prawdopodobnie jeśli teraz ktoś udałby się do jakiejś spółki i zaproponowałby jej promocję na przykład traktora „Białoruś”, to przedstawiciele spółki byliby zdziwieni: proszę wybaczyć, ale niczego nie możemy zrobić. I jest to z ich strony naturalne. Jeśli by jednak cały czas odbywała się współpraca, byłoby zupełnie inaczej. Można by na przykład myśleć o ulgach wizowych dla Białorusinów z zagranicy, jak to zrobili Polacy, wprowadzając Kartę Polaka. Jeśli Białorusini odczuwaliby chęci ze strony swojego państwa, to zapewne chcieliby tu realizować interesy i przyciągać know‑how, inwestorów z różnych państw. Niestety na dzień dzisiejszy Białorusini nadal są dzieleni przez państwo na „swoich” i „cudzych”, tak jak miało to miejsce wiele lat temu, w okresie sowieckim.
А.K.: Z jakimi organizacjami państwowymi, poza Centrum Działalności Ustawodawczej, współpracuje Zrzeszenie?
N.Sz.: Biorąc pod uwagę, że „Baćkauszczyna” jest, zgodnie ze swym statutem, reprezentantem interesów Białorusinów z zagranicy w kraju, komunikujemy się przede wszystkim z Ministerstwem Spraw Zagranicznych i Ministerstwem Kultury. Staramy się także organizować współpracę z Ministerstwem Edukacji. Kiedyś na przykład istniała pewna kwota przeznaczona na studiowanie dzieci Białorusinów mieszkających za granicą w białoruskich uczelniach wyższych. Kwotę tę nawiasem mówiąc wprowadzono z dotacji przedstawicieli Zrzeszenia. Następnie została ona odwołana. Wnioskowaliśmy o przywrócenie jej, ale bezskutecznie. Teraz niestety póki co nie ma mowy o pełnowartościowej współpracy, przede wszystkim dlatego, że powinny to być relacje partnerskie, kiedy podtrzymuje się wzajemne idee, szuka się kompromisów i wspólnie realizuje projekty. Między nami a organizacjami państwowymi występują co najwyżej „stosunki”. Przez niezwykle długi czas byliśmy młoteczkiem, który stukał do różnych drzwi, aby przedstawić problemy istniejące wśród białoruskiej diaspory. W większości przypadków problemy te pozostały nierozwiązane. Ale w dalszym ciągu informujemy, czasem prosimy i rekomendujemy takie bądź inne sposoby ich rozwiązania.
А.K.: Jakie problemy są dziś najbardziej palące dla Białorusinów za granicą i w kraju?
N.Sz.: Najważniejszym problemem, o czym już wspomniałam, jest asymilacja, której główną przyczyną jest niski poziom świadomości narodowej. Szczególnie młodzi ludzie, którzy emigrują z przyczyn ekonomicznych, nie uważają się za Białorusinów, dlatego szybko „nikną” wśród innych narodów. Oczywiście wszystkie procesy, które odbywają się wewnątrz kraju, w takim czy innym stopniu wpływają na to, co dzieje się za granicą. Bez wsparcia państwa niemożliwe jest utworzenie szkół białoruskich. Na przykład na Litwie jest wiele instytucji polskojęzycznych. Dla Białorusinów istnieje tam tylko gimnazjum wileńskie. Podobnie wygląda problem szkolnictwa białoruskiego w innych państwach. W samej Białorusi jest on równie poważny: liczba uczniów szkołach białoruskojęzycznych jest niewielka, bo takie instytucje edukacyjne funkcjonują niemal wyłącznie na wsiach, a w wielkich miastach są jedynie pojedyncze inicjatywy. Oczywiście, tak jak i w innych państwach występują tu także problemy ekonomiczne. Tak czy owak według mnie najważniejsza jest utrata więzi narodowych. I całkowite rozwiązanie tego problemu nie jest możliwe bez zrozumienia ze strony państwa. Stąd biorą się także i inne problemy.
А.K.: Wydaje się jednak, że oficjalna polityka państwa jest ukierunkowana właśnie na wspieranie i rozwój narodowości. Wiele haseł i projektów powstaje w oparciu o ideę samodzielnej Białorusi.
N.Sz.: Problem w tym, że większość urzędników odpowiedzialnych za politykę kulturalną to ludzie z sowiecką mentalnością. Wielu z nich do dziś nie uświadomiło sobie, że Republika Białorusi to całkowicie samodzielne państwo z mocnymi tradycjami i wielowiekową historią. Dla nich „białoruskie” oznacza wyłącznie coś etnograficznego i folklorystycznego. Nie do końca rozumieją, że białoruska kultura istnieje dziś w sposób całkowicie naturalny w europejskim kontekście. Przy takiej polityce rzecz jasna, większość ludzi kontynuuje tworzenie stereotypu, zgodnie z jakim białoruska kultura jest jakimś archaizmem. Państwo zatem deklaruje pewne priorytety, ale wykorzystywane przez nie mechanizmy realizacji są sowieckie, pozbawione rozumienia tego, że kultura jest „produktem”, którym trzeba zainteresować ludzi.
А.K.: Mówiąc o Białorusinach za granicą, jaka jest dziś wspólnota białoruska na świecie?
N.Sz.: Niezwykle trudno jest podać jakieś konkretne dane liczbowe, dlatego, że wielu ludzi, którzy wyjeżdżają z Białorusi, nie komunikuje się z ambasadami, nie włącza się do organizacji, nie zmienia oficjalnego obywatelstwa, chociaż na stałe żyją i pracują w innych państwach. Według różnych informacji poza granicami przebywa w przybliżeniu około jednej trzeciej narodu – 3,5 mln ludzi. Największa koncentracja Białorusinów ma miejsce w Rosji, na Ukrainie, w USA i Kanadzie.
А.K.: Czy są jakieś informacje o falach emigracji? Czy liczba tych, którzy porzucają ojczyznę zwiększa się, czy wręcz przeciwnie – ulega zmniejszeniu?
N.Sz.: Konkretnych danych statystycznych nie ma. Jest jednak kilka wyraźnych trendów. Pierwszy z nich to emigracja ekonomiczna. Była ona zawsze, jest, i zawsze będzie. Młodzi specjaliści nie wiążą własnych perspektyw rozwoju z Białorusią. Obecnie panują tu nienajlepsze warunki do tego, by człowiek mógł godnie zarabiać i odpowiednio rozwijać się w swoim kierunku. Druga fala to emigracja polityczna; jej „aktywność” zwiększa się w pewnych okresach. Jak tylko komplikuje się sytuacja polityczna w państwie, wzmacnia się ucisk przeciwników władzy i fala ta się zwiększa. Najsilniejsza miała miejsce od połowy pierwszej dekady XXI wiek. Następnie, do ostatnich wyborów prezydenckich, osłabła.
А.K.: Jednym z najjaskrawszych projektów „Baćkauszczyny” ostatnich lat, jest bez wątpienia społeczna kampania kulturowa „Bądźmy Białorusinami”. Jaka jest główna idea tej kampanii?
N.Sz.: Zanim kampania ta weszła w życie, inne niepaństwowe organizacje przeprowadzały oczywiście wiele białoruskojęzycznych projektów kulturalnych. Po pierwsze jednak, język białoruski był wówczas bardzo silnie związany z kontekstem białoruskim, co przerażało ludzi. Po drugie imprezy te organizowane były osobno, nie łączyła ich jedna koncepcja i ogólnie były ukierunkowane na osoby białoruskocentryczne. Wskutek tego środowisko białoruskie ulegało marginalizacji i w efekcie pojawiły się w Białorusi dwa państwa: białorusko i rosyjskojęzyczne. Uświadomiwszy sobie, że ten „podział” w żadnym wypadku nie sprzyja jedności narodowej, a wręcz przeciwnie, postanowiliśmy rozpocząć kampanię „Bądźmy Białorusinami”, której podstawowym celem jest popularyzacja współczesnej kultury białoruskiej jako właśnie perspektywicznej kultury na poziomie europejskim. Jest to najważniejszy projekt „Baćkauszczyny” w granicach Białorusi. Od razu zaznaczaliśmy, że dla nas Białorusinem jest każdy mieszkaniec Białorusi – bez względu na jego więzi etniczne. Kultura jest według nas tą jedyną płaszczyzną, która może dziś jednoczyć ludzi. Jesteśmy bardzo podzieleni pod względem poglądów społecznych czy politycznych, żyjemy we własnych grupach. W 2009 roku przeprowadziliśmy ankietę socjologiczną i jej wyniki stały się dla nas silną inspiracją. Po pierwsze od czasu powstania Białorusi, jako niezależnego państwa zmieniło się podejście społeczeństwa do kwestii języka. Jedynie niewielki odsetek ankietowanych określił język białoruski językiem wsi czy opozycji. Dla większości język był naturalnym symbolem narodu lub językiem elity. Stało się to dla „Baćkauszczyny” pewnym wskaźnikiem białoruskocentryczności większości społeczeństwa. W ramach kampanii próbowaliśmy wyciągnąć ze zmarginalizowanej przestrzeni i jednoczyć działaczy białoruskiej kultury, a także organizacje, które pracują w tej sferze. Musimy bowiem uczyć się pracować razem.
А.K.: Jakiego typu projekty realizowane są w ramach Kampanii?
N.Sz.: W ciągu przeszło dwóch i pół roku działalności Kampanii przeprowadzono ponad 1500 imprez, lekcji historii, spotkań literackich, koncertów muzycznych, wycieczek, wystaw. Udało się nam stworzyć pewny image wśród ludzi, uzyskać ich zaufanie, bowiem na samym początku nasza Kampania była odbierana jako projekt komercyjny lub polityczny. Co ważne, udało nam się nawiązać współpracę z przedstawicielami regionalnych organów państwowych. Jest to ważne nie tylko dlatego, że generalnie wszystkie miejsca publiczne stanowią własność państwa. Dobrze rozumiemy, że wiele zależy od podejścia miejscowych urzędników, od ich sposobu pojmowania kultury białoruskiej. W regionach nie mają pojęcia o tym, czym jest współczesna kultura białoruska. Niemal żaden ze współczesnych twórców białoruskojęzycznych do nich nie dociera. To właśnie tam spotykamy się z wielkim zapotrzebowaniem na projekty kulturalne. Witają nas z zainteresowaniem, odkrywają dla siebie nowe aspekty kultury białoruskiej, zapraszają ponownie. Za nasz sukces uważam także i to, że nauczyliśmy się wykorzystywać mechanizmy marketingu rynkowego do promowania idei narodowej: atrakcyjne wizualizacje, informacja przed i pokomunikacyjna, ciekawe kreatywne scenariusze organizacji imprez. Ważnym wskaźnikiem stał się dla nas na przykład fakt, że w tym roku na nasz festiwal reklamy białoruskojęzycznej „Jednak!” zgłosiło się dwa razy więcej reklamodawców niż poprzednio. Jest to znak tego, że ludzie, a szczególnie biznesmeni, zaczynają wierzyć w perspektywy języka białoruskiego, w jego możliwości. Film animowany o historii Białorusi „Bądźmy Białorusinami!”, który był niedawno prezentowany w ramach Kampanii, obejrzało w ciągu połowy miesiąca niemal pół miliona widzów. Uważam, że to również jest sukces.
А.K.: Problem tożsamości narodowej jest wciąż aktualny w Białorusi. Najwyraźniej jednak dziś nie można już ignorować tych zmian globalnych, które mają miejsce na świecie i wpływają na różne kultury. W tym kontekście jaką przyszłość widzi Pani przed białoruskim projektem narodowym? Czy różni się on od idei, którą sformowali białoruscy intelektualiści w latach 80., 90.?
N.Sz.: W szerszej perspektywie nic się nie zmieniło. Mam na myśli koncepcję. Dzisiaj jednak, aby popularyzować projekt narodowy, należy oczywiście wykorzystywać inne metody. Przede wszystkim są to mechanizmy marketingowe, które zostały już dawno wykorzystane w innych państwach: PR, management. Organizacje, które nie będą się uczyć tych mechanizmów, odejdą w zapomnienie, przestaną być zauważane. Będą się kojarzyć właśnie z archaicznością. Mogę z całą pewnością stwierdzić, że białoruska kultura współczesna istnieje i rozwija się we wszystkich sferach życia. Należy poczuwać się do odpowiedzialności za ukazywanie tych zjawisk, z pełną ich wartością, społeczeństwu. My, działacze białoruskojęzyczni, nie mamy prawa się pomylić. Swoją działalnością możemy albo podtrzymać stereotyp „archaiczności”, „martwoty” kultury białoruskiej, albo odwrotnie – możemy go rozbić. Dlatego nie powinniśmy robić wszystkiego po prostu dobrze – musimy robić to doskonale.
Nina Szydłouskaja, Alena Kopać