Crowdsourcing – siła tłumu Czyli jak możemy wspólnie dbać o ochronę dziedzictwa kultury?
Przez internet można dziś zrobić prawie wszystko – studiować, kupić dom, „chodzić” na lekcje japońskiego, a nawet się zakochać. Ale, co może być dla niektórych zaskakujące, pozwala on też włączać się w ochronę zabytków i, szerzej, dziedzictwa kultury. I to nie tylko poprzez zrobienie przelewu na rzecz właściwej fundacji czy muzeum.
Internet, poza dostarczaniem nowych form komunikacji, rozrywki czy usług, daje możliwości rozwoju nowych sposobów zaangażowania obywatelskiego. Jednym z nich jest crowdsourcing (crowd – ang. tłum, source – ang. źródło), po polsku nazywany „działaniem w roju”, lub bardziej wdzięcznie „cyfrowym czynem społecznym” czy „cyfrowymi pracami społecznościowymi”. Termin ten oznacza model współpracy, który przy praktycznie zerowych kosztach, umożliwia zaangażowanie w realizację danego zadania dużej, rozproszonej grupy internautów. W niniejszym artykule bierzemy pod uwagę jedynie crowdsourcing społeczny, czyli stosowany w projektach, które nie są nastawione na zysk. Należy jednak pamiętać o tym, że taki model współpracy jest też popularny w biznesie, przy realizacji projektów komercyjnych.
Jak to działa? Aby dane przedsięwzięcie można było zrealizować w modelu crowdsourcingowym, należy spełnić kilka warunków. W pierwszej kolejności zadanie lub problem trzeba podzielić na wiele mniejszych części. Pracę zleca się nie konkretnym osobom, ale publicznie ogłasza w sieci, aby każdy miał możliwość dołączenia. Nawet zadania o charakterze pozornie eksperckim, mogą wykonywać osoby nie będące profesjonalistami w danej dziedzinie. W tego typu projektach zwykle opiera się na rozproszonej, lokalnej wiedzy, do której eksperci często nie mają dostępu. Ponadto w cyfrowym czynie społecznym nie chodzi o to, żeby zaoszczędzić pieniądze, zlecając pracę innym. Kluczowa jest tu kwestia budowania zaangażowania, zachęcania ludzi do udziału w działaniach zgodnych z ich zainteresowaniami lub odpowiadających ich potrzebie włączenia się we wspólną pracę. Dzięki temu „cegiełki” dokładane przez każdego uczestnika, mogą razem dać efekt, którego nie dałoby się osiągnąć grupie ekspertów czy instytucji, nawet przy dużym nakładzie środków. Dlatego ważne jest, żeby uczestnicy z jednej strony widzieli efekty swojej pracy, a z drugiej mieli poczucie, że pracują dla wspólnego dobra i sami też będą mogli skorzystać z rezultatów. Swobodny dostęp do zgromadzonej wiedzy może zapewnić umieszczenie efektów projektu na otwartych licencjach (np. licencjach Creative Commons).
Tyle teorii. A jak crowdsourcing działa w praktyce? Chyba największym i najbardziej popularnym projektem tego typu jest Wikipedia. Dzięki zaangażowaniu milionów użytkowników możliwe jest ciągłe rozbudowywanie, uzupełnianie, aktualizowanie i redagowanie tej największej internetowej encyklopedii. Nietypowość przedsięwzięcia opiera się na tym, że nie będzie ono nigdy skończone – cały czas pojawiają się nowe zjawiska czy wydarzenia, warte odnotowania. Tworzenie i redagowanie haseł wymaga często pewnej wiedzy eksperckiej, ale dodawaniem nowych zdjęć czy poprawianiem literówek w już istniejących artykułach może się zająć właściwie każdy. Projektem o równie szerokim zasięgu, jest Open Street Map, czyli mapa tworzona całkowicie społecznościowo przez użytkowników. W jej ulepszanie można zaangażować się nie tylko poprzez uzupełnianie brakujących ulic, ale także np. oznaczając, gdzie znajdują się szpitale, kawiarnie czy stacje benzynowe.
Jak cyfrowy czyn społeczny może przydać się w ochronie dziedzictwa kultury? Projekty crowdsourcingowe w obszarze kultury polegają przeważnie na:
- opracowywaniu zeskanowanych materiałów, np. dokumentów archiwalnych (tworzenie transkrypcji lub sprawdzanie i poprawianie plików tekstowych);
- dodawaniu i uzupełnianiu opisów dotyczących określonych obiektów (np. zabytków);
- uzupełnianiu zbiorów (np. dodawanie zdjęć, tagowanie);
- tworzeniu nowych projektów w oparciu o zebrane zasoby (np. „wystawy” online).
Jako przykładem inicjatywy polegającej na transkrypcji zdigitalizowanych materiałów można podać projekt Transcribe Bentham prowadzony przez University College London. Polega on na społecznościowym przepisywaniu rękopisów żyjącego na przełomie XVIII i XIX wieku angielskiego prawnika i filozofa Jeremiego Benthama. W ten sposób do tej pory tej pory udało się opracować prawie 40% zasobu.
źródło: http://blogs.ucl.ac.uk/transcribe-bentham/
Na bardzo ciekawy pomysł wykorzystania „siły tłumu” wpadła też Nowojorska Biblioteka Publiczna. Map Rectifier Project polega na dopasowywaniu historycznych map znajdujących się w zasobach biblioteki do szczegółowych map współczesnych. Dzięki temu można zobaczyć, na ile dobrze dawni kartografowie radzili sobie na przykład z odwzorowaniem kształtu kontynentów.
źródło: http://maps.nypl.org/warper/maps/7586#Preview_Rectified_Map_tab
Natomiast holenderski Institute for Sound and Vision poprosił internautów o pomoc w tworzeniu narodowego archiwum dźwięków (Geluid van Nederland) (http://www.geluidvannederland.nl/#). W pierwszym kroku udostępniono online ok. 2 tysięcy nagrań z zasobów instytutu dokumentujących dźwięki nagrywane od lat 50. do 90. XX wieku (m.in. odgłosy wydawane przez konne tramwaje czy nagrane podczas słynnego łyżwiarskiego Wyścigu Jedenastu Miast). Następnie poproszono internautów o uzupełnianie zasobu aktualnymi nagraniami, dzięki czemu zbiór powiększył się o ok. 10%.
Z kolei brytyjsko-amerykański projekt steve, który wystartował już w 2005 roku, polega na społecznościowym opisywaniu kolekcji muzealnych przy użyciu tagów. Okazało się bowiem, że sposoby opisywania udostępnianych online zbiorów przygotowywane przez muzealników czy historyków sztuki często nie do końca odpowiadają potrzebom użytkowników. Tworzony społecznie system opisu jest bardziej intuicyjny i ułatwia odwiedzającym wirtualne zbiory przeszukiwanie ich zawartości.
A jak wygląda wykorzystanie crowdsourcingu do ochrony dziedzictwa kultury w Polsce? Chyba największym jak do tej pory projektem tego typu (oraz najbliższym sercu autorki tekstu) są Otwarte Zabytki. Inicjatywa polega na tworzeniu obywatelskiego katalogu zabytków, w oparciu o rejestr udostępniony przez Narodowy Instytut Dziedzictwa. Początkowo projekt miał polegać jedynie na społecznościowym zweryfikowaniu danych udostępnionych przez NID (nazwy, adresu, daty powstania obiektu). Podczas ich sprawdzania (lato 2012) okazało się jednak, że użytkownicy chcieliby dzielić się także innymi informacjami dotyczącymi zabytków. Dlatego obecnie każdy obiekt znajdujący się w serwisie ma swój własny profil: można wprowadzać jego opisy, zdjęcia, tagi, ciekawostki, a także alarmować o złym stanie. Serwis pozwala też na dodawanie kolejnych zabytków, nawet jeśli nie są objęte ochroną konserwatorską. Wystarczy, że użytkownicy uznają je za wartościowe i podadzą krótkie uzasadnienie.
Jak pokazują sukcesy zarówno Otwartych Zabytków, jak i innych projektów prowadzonych w modelu „cyfrowego czynu społecznego”, kluczowe dla powodzenia tego typów inicjatyw są następujące czynniki:
- stworzenie prostego, zrozumiałego dla użytkowników narzędzia;
- przejrzyste informowanie o tym, które zadania w projekcie można uznać za zakończone lub „wystarczająco dobrze zrealizowane”, a które wymagają jeszcze zaangażowania;
- stworzenie przejrzystego, skutecznego systemu weryfikacji danych;
- zainteresowanie szerokiego grona odbiorców, z którego z czasem wyłoni się grupa szczególnie aktywnych użytkowników.
Bardzo duże znaczenie ma podkreślanie faktu, że wysiłek podejmowany jest razem, dla wspólnego dobra i że zgromadzona wiedza oraz zasoby nie zostaną przez nikogo zawłaszczone, będą służyć wszystkim zainteresowanym. Zbudowane w ten sposób zaufanie przyczynia się zarówno do zwiększania zaangażowania, jak i jakości osiąganych rezultatów. W projektach crowdsourcingowych ważne są bowiem oba te czynniki – udział i efekt.