Ćwiczenia z bezinteresownej pomocy
W ostatni marcowy weekend 2015 roku w Galerii Ў w Mińsku Agata Will z Magdą Zylik, obie z Warsztatów Kultury w Lublinie, pomagały białoruskim działaczom kulturalnym wypracować metody działania z wolontariuszami. Na Białorusi są chętni do bezinteresownej pomocy oraz aktywnie działające organizacje, brakuje natomiast profesjonalnych narzędzi pracy z ludźmi oraz miejsc, w których taką wiedzę można zdobyć.
Jak doszło do współpracy z Galerią Ў?
Po raz pierwszy spotkałam się ze środowiskiem białoruskich działaczy kulturalnych w ramach projektu Connected by the border, który ma na celu zbudowanie sieci współpracy w sferze kultury. To program realizowany przez Warsztaty Kultury oraz Fundację Trans Kultura, czyli polsko-ukraińską organizację działającą na rzecz współpracy kulturalnej. Odbyliśmy cykl wizyt studyjnych w krajach partnerstwa wschodniego, między innymi na Białorusi, Ukrainie, w Mołdawii oraz w państwach Kaukazu, czyli w Gruzji, w Azerbejdżanie i Armenii, żeby się przekonać, jak funkcjonuje tam sektor kultury, zwłaszcza niezależnej. Interesowało nas, co ludzie robią, jakie mają możliwości, które obszary kultury są zagospodarowane, a które jeszcze niezdobyte. W ten sposób trafiłam do Galerii Ў. To jeden z nielicznych ośrodków kultury niezależnej w Mińsku. Taka wysepka, enklawa swobody artystycznej. W 2013 roku właścicielki galerii zaprosiły Warsztaty Kultury i Fundację Trans Kultura do siebie. Opowiedzieliśmy o lubelskich doświadczeniach, między innymi o prowadzonych od kilku lat dwóch edukacyjnych projektach − Wolontariusz Kultury i Inkubator Kultury. I właśnie te programy spotkały się ze szczególnym zainteresowaniem, gdyż wolontariat na Białorusi, owszem, istnieje, ale jest bardzo słabo zorganizowany. Problemem jest ogarnięcie tak zwanych zasobów lokalnych. Chodzi o ludzi, którzy są na miejscu, mają wolny czas i chcieliby go komuś poświęcić, przychodzą więc do różnych instytucji i mówią: chcemy wam pomóc, chcemy coś robić, powiedzcie tylko co − no i wtedy pojawia się problem, bo działacze nie wiedzą, jak tymi ludźmi fachowo zarządzać, jak ich motywować, jak zatrzymać na dłużej? I nie mają gdzie takiej wiedzy zdobyć. Najbardziej brakuje im profesjonalnych narządzi pracy z ludźmi.
Jak sobie radzą?
Nie mają odpowiednich przedmiotów na uniwersytetach ani wsparcia ze strony władz na żadnym szczeblu, więc są zdani na siebie. Uczą się metodą prób i błędów, dlatego muszą wypracować zasady dzielenia się wiedzą i doświadczeniami oraz system kontaktów. I to się dzieje. Poczucie grupy i działanie razem jest bardzo żywe na Białorusi. Białoruscy działacze kulturalni mają świetne relacje, a także szerokie kontakty zarówno na miejscu, jak i poza krajem. I świetnie wykorzystują wszystkie szanse. Są bardzo przedsiębiorczy. Zmusza ich do tego rzeczywistość. Chętnie korzystają z kursów i studiów za granicą, w tym z europejskiego wolontariatu, który jest okazją również do poznania nowoczesnych metod pracy w kulturze.
Jaka jest sytuacja wolontariatu na Białorusi?
Jeśli chodzi o wolontariat w kulturze to jest potencjał i są ludzie chętni do współpracy, szczególnie przy wolontariacie krótkotrwałym i międzynarodowym. Są też organizacje chętne przyjąć wolontariuszy, tylko bardzo często nie wiedzą, jak się nimi zająć. Istnieją także nieliczne organizacje powstały na bazie działalności wolontaryjnej, które mają duże doświadczenie w pracy z wolontariuszami, ale nigdy nie myślały nad opracowaniem systemu zarządzania wolontariuszami lub szkoleniem wolontariuszy na większą skalę.
Wolontariat zazwyczaj tworzy się w sektorze niezależnym, który boryka się z problemami finansowymi, organizacyjnymi i lokalowymi. Państwo niechętnie wspiera sektor kultury niezależnej, a pozyskiwanie funduszy z zewnątrz jest w zasadzie nielegalne. Wolontariat jest przez władze źle postrzegany. Można się spotkać nawet z zarzutem szpiegostwa, bo czy to nie podejrzane, że ktoś chce pracować za darmo.
Czym się różni wolontariat w Polsce i na Białorusi?
U nas działalność wolontariuszy i pracujących z nimi organizacji jest uregulowana przez ustawę O działalności pożytku publicznego i o wolontariacie. Dokument jasno określa prawa i obowiązki obu stron. Mamy wypracowany system komunikacji między administracją rządową, samorządową i trzecim sektorem. Mamy więc ustawodawstwo, organizacje pozarządowe zajmujące się wolontariatem, fundusze z różnych źródeł oraz przychylne nastawienie władz. Mamy też bardzo dobry poziom zarządzania organizacjami kultury i świetną edukację w tym zakresie.
Na Białorusi tego nie mają. W sektorze kultury niezależnej panuje pełna samowolka. Różni nas jeszcze jedno. W Polsce mamy w kulturze dużo możliwości i ludzie bywają zblazowani. Często młodzież pomaga tylko dlatego, żeby punkty na uczelnię zdobyć. Natomiast na Białorusi w sferze kultury niezależnej i wolontariacie ludzie działają z autentycznej potrzeby. Swoją aktywność traktują czasem jak misję. Wiedzą, że rozwijanie wolontariatu nie tylko polepsza sektor kultury, ale jest też budowaniem społeczeństwa obywatelskiego, budowaniem demokracji oddolnie.
To przypomina ruchy społeczne w latach 80. w Polsce.
U nich taka przebudowa społeczna wciąż trwa, przy czym sytuacja jest bardzo niestabilna. Nigdy nie wiadomo, co przyniesie kolejny dzień, czy władza da trochę swobody, czy zaciśnie pas. Niektórych to mobilizuje do działania, innych zniechęca
Co było celem warsztatów?
Chciałyśmy pokazać, jak można pracować z wolontariuszami zarówno na krótki dystans, przy konkretnych wydarzeniach i festiwalach, jak i długoterminowo, czyli poprzez związanie z miejscem, do którego ludzie będą chętnie przychodzić przez długi czas. Chciałyśmy też podpowiedzieć, jak organizować wolontariat międzynarodowy: jak organizować pracę wolontariuszom spoza Białorusi, jak ich wprowadzać w lokalne środowisko i wdrażać w codzienną działalność organizacji. Wolontariusze europejscy już na Białorusi są − między innymi dzięki grantom z programu Erasmus Plus lub projektom Komisji Europejskiej. Lokalne organizacje pozarządowe chętnie ich przyjmują, ponieważ to dla nich dodatkowy pracownik, który pomaga w organizowaniu życia kulturalnego, a jednocześnie udział w programie Erasmus Plus pozwala zdobyć fundusze na takiego pracownika.
Zdradzisz szczegóły?
Najpierw uczestnicy analizowali w grupach, w jakich warunkach pracują: jakie mają zasoby, czym mogą się podzielić, czego im brakuje we współpracy z wolontariuszami. Wypunktowali, czym dysponują: siedzibami, organizacjami, ludźmi, kontaktami lokalnymi i międzynarodowymi, doświadczeniami, znajomymi w mediach i biznesie, niewielkim funduszami. W przypadku funduszy światełkiem w tunelu jest dla nich europejski wolontariat i wsparcie zagranicznych instytutów kultury działających na Białorusi, na przykład niemieckiego lub polskiego. Potem wypisali, czego im brakuje. Są to: narzędzia komunikacji, metodologia pracy w grupie − żeby zachęcić ludzi do przyjścia, a jak już przyjdą, żeby zostali na dłużej, czas − są tak skoncentrowani na działalności, że nie mają czasu zajmować wolontariuszami oraz możliwości rozwoju kompetencji kadry. Wreszcie analizowali środowisko lokalne oraz jego potrzeby. I na końcu sprecyzowali, czego dokładnie oczekują od wolontariuszy.
Prowadzisz podobne warsztaty w Polsce. Czy zauważyłaś różnice w sposobie pracy uczestników w Polsce
i na Białorusi?
Różnice były widoczne już po pierwszych prostych zajęciach. W pewnym ćwiczeniu każdy z uczestników dostał 10 karteczek różnego koloru. Zadaniem było zebrać 10 karteczek jednego koloru − obojętnie jakiego, byleby tego samego. Nie narzucałyśmy żadnych reguł. Metody osiągnięcia wyniku były dowolne, a w zasięgu ręki stało pudełko wypełnione karteczkami w potrzebnych kolorach.
W Mińsku po wyjaśnieniu zasad ćwiczenia wszyscy uczestnicy od razu rozłożyli karteczki na stołach, po czym zostawili je i poszli szukać właściwych kartek na innych stołach. Dosłownie po chwili ktoś wpadł na to, że można przecież dobrać sobie karteczki z pudełka i inni zrobili tak samo. Charakterystyczne, że grupa w ogóle nie rozmawiała ze sobą podczas tego ćwiczenia, nie negocjowała. Wszystko odbyło się w milczeniu.
To proste zadanie ujawnia schematy myślenia. Członkowie grupy mają za zadanie skompletować karteczki, ale nawet nie zaczynają rozmawiać ze sobą. Zostawiają karteczki − w domyśle zasoby − i od razu idą poszukać pomocy poza grupą. Z jednej strony ufają sobie, przecież każdy zostawił karteczki na stole, ale nie liczą na siebie. Kiedy trzeba zacząć działać, w pierwszym odruchu nie zaczynają rozmawiać, lecz rozglądają się. Myślą według schematu − musimy szukać możliwości poza grupą. Mają pomysły, ale są przekonani, że żeby je zrealizować, najlepiej poszukać partnerów na zewnątrz, poza Mińskiem, a nawet Białorusią. Takie są ich doświadczenia.
Jak wygląda to samo ćwiczenie w Polsce?
Zupełnie inaczej. Po pierwsze Polacy trzymają wszystkie karteczki w ręku, przy sobie. Nikt ich nie rozkłada na stole, nikt się nimi na początku nie wymienia, choć od razu zaczynają się negocjacje. I najważniejsze − nikomu nie przychodzi do głowy, że można po prostu sięgnąć po karteczki w pudełku na stole. Wyjątkowo ktoś na to wpadnie, zwykle pod koniec ćwiczenia. To pokazuje różnice w sposobie myślenia. My trzymamy „zasoby” w ręku, przy sobie. Jesteśmy nieufni. Rozmawiamy, negocjujemy, rozumiemy, że żeby coś osiągnąć, trzeba współpracować, ale czasem nie potrafimy dostrzec najprostszego rozwiązania, bo jesteśmy spętani ograniczeniami, które sami sobie narzucamy. Uczestnicy warsztatów w Mińsku wypadli w tym ćwiczeniu jako bardziej kreatywni od przeciętnej polskiej grupy.
Wnioski z warsztatów…
Grupa stworzyła świetny program dla wolontariuszy kultury, który można zastosować jako narzędzie zarządzania ludźmi również w instytucjach innego typu niż kulturalne. Ten projekt może zachwycić niejednego menadżera i oni od razu dostrzegli w tym szansę nawet biznesową. Członkowie warsztatów pomyśleli o wolontariuszach szerzej niż robimy to w Polsce. Oni widzą w wolontariuszach przyszłych pracowników sektora kultury lub organizacji pozarządowych. Chcą w ten sposób wypracować kadrę dla sektora kultury.
Warsztaty w Galerii Ў w Mińsku odbyły się 26−30 marca 2015 roku. Rozmowę z Agatą Will przeprowadziła Barbara Odnous.
W ostatni marcowy weekend 2015 roku w Galerii Ў w Mińsku. Fot. Viktoria Shcherbakova-Kharitonova