Strona główna/Czy Białorusin to też Europejczyk? Wolha Szparaha – wywiad

Czy Białorusin to też Europejczyk? Wolha Szparaha – wywiad

 Centrum Badań Europejskich to białoruska niezależna organizacja, utworzona w 2010 roku w oparciu o gazetę internetową „Nowaja Europa”. Centrum skupia białoruskich badaczy i ekspertów, popierających europejski wybór Białorusi. Idea Centrum polega na tym, żeby skupić się na problematyce europejskiej i zajmować projektami, w których z jednej strony byłby badany wymiar europejski białoruskiego społeczeństwa oraz przesłanki do zeuropeizowania Białorusi. Z drugiej zaś strony, dzięki takim badaniom w sferze polityki, gospodarki, edukacji, historii i kultury będą przybliżane procesy, zachodzące w Europie. O działalności Centrum, sytuacji polityczno­‑kulturalnej w Białorusi oraz o problemach społeczeństwa obywatelskiego opowiada Wolha Szparaha, doktor nauk filozoficznych, ekspert Centrum Badań Europejskich, docent Europejskiego Uniwersytetu Humanistycznego (EHU), redaktor gazety internetowej „Nowaja Europa”.

Taciana Arcimowicz: Pani Wolha, kluczową ideą Centrum Badań Europejskich jest „idea europejska”. Jak Pani ją interpretuje?

Wolha Szparaha: Idea europejska to właściwie jeden z najbardziej omawianych problemów w przestrzeni europejskiej. Przed wstąpieniem nowych krajów do Unii Europejskiej ideę europejską rozumiano inaczej i w dużym stopniu związywano z przekształceniami demokratycznymi. Kiedy do UE przystąpiły nowe kraje z Europy Środkowej i Wschodniej, to idea ta została uzupełniona o bardziej skomplikowane interpretacje, zawierające w sobie wartości i cechy komunistycznej i radzieckiej przeszłości, oddzielną historię każdego kraju, w której jest więcej sprzeczności etnicznych, politycznych i kulturalnych. Solidaryzuję się z badaczami, rozpatrującymi Europę przede wszystkim z perspektywy kwestii, odwołujących się z jednej strony do podstawowych wartości politycznych, wolności, praw człowieka, zaś z drugiej strony przewidujących, że w każdym oddzielnym kraju z jego unikalną przeszłością i kulturą te wartości odbierane są inaczej.

Obecnie kluczową rolę dla całej przestrzeni europejskiej odgrywa problem tożsamości. Powstaje pytanie, czy można osiągnąć wspólną tożsamość europejską? Czy można mówić o wspólnocie wartości w przestrzeni europejskiej? Ważnym tematem jest kultura pamięci, dlatego że w każdym regionie Europy jest swoja trudna historia, którą trzeba jakoś zintegrować z całą Europą, jednocześnie nie ignorując tych faktów, sprzeczności i trudności, które są w każdym regionie. Dla Białorusi w tym sensie idea europejska to punkt orientacyjny, pokazujący, że wszystko może wyglądać inaczej. Ważną rolę odgrywa tutaj dialog, dlatego że najlepszym sposobem ocenienia tego, co robisz, jest pozwolenie na ocenę twoich działań przez innych. Uważam, że inni Europejczycy mogą pomóc Białorusinom w ocenie własnej teraźniejszości i przeszłości. W naszej historii są sprzeczności między przeszłością radziecką i europejską, różnice między systemem edukacji, gospodarką i światem kultury. Uzgodnienie tych przeróżnych wartości jest właśnie drogą ku Europie. Nasze Centrum stawia sobie za zadanie promowanie idei europejskiej w sposób akademicki, co ma sprzyjać rozpoczęciu w Białorusi szeregu badań europejskich.

T.A.: Kim są eksperci Centrum?

W.Sz.: Jest to grupa, na bazie której swego czasu tworzyliśmy magazyn „Nowaja Europa”: redaktor naczelny, filozof Alaksandr Adamianc, historyk Alaksiej Brataczkin, politolog Paweł Usau, politolog i analityk Andrej Fiodarau. Kiedy przygotowywaliśmy naszą pierwszą monografię „Puti jewropieizacii Biełarusi. Mieżdu politikoj i konstruirowanijem identicznosti” („Drogi europeizacji Białorusi. Między polityką a kształtowaniem tożsamości”), zwróciliśmy się o pomoc do Wydziału Nauk Politycznych Europejskiego Uniwersytetu Humanistycznego, którego wykładowcą jest europeista Anatoli Kruhłaszou. Polecił nam absolwentów tego wydziału: Alaksandra Ułaskina i Julię Kockuju. W rezultacie brali udział w naszym badaniu. Właściwie jednym z zadań Centrum jest integracja tych młodych badaczy, którzy otrzymali wykształcenie w europeistyczne poza granicami Białorusi.

T.A.: Wymieniona przez Panią monografia „Drogi europeizacji Białorusi. Między polityką a kształtowaniem tożsamości” to pierwszy efekt działalności Centrum?

W.Sz.: Nie do końca. Na samym początku wydaliśmy „Głossarij tierminow JS i Wostocznogo Partniorstwa” („Glosariusz terminów UE i Partnerstwa Wschodniego”), którego przedtem nie było ani w języku rosyjskim, ani w białoruskim. Oprócz tłumaczenia istniejących tekstów z języka angielskiego nasi eksperci napisali dodatkowe teksty, dotyczące sytuacji w Białorusi, rozwoju stosunków białorusko­‑europejskich na przestrzeni dwudziestu lat, programu Partnerstwa Wschodnioeuropejskiego, jak również teksty o szeregu specyficznych w naszym kontekście pojęć. Po roku pojawiła się monografia „Drogi europeizacji Białorusi”. Można powiedzieć, że powstanie Centrum nie byłoby możliwe bez wieloletnich dyskusji i okrągłych stołów, które przeprowadza „Nowaja Europa” i z którymi można zapoznać się na naszej stronie internetowej.

T.A.: Według Pani na ile Państwa badania teoretyczne mogą wnieść rzeczywisty wkład w modernizację Białorusi i w zmianę istniejącej sytuacji?

W.Sz.: W naszym badaniu „Drogi europeizacji Białorusi”, opierając się na tekście niemieckiego badacza Stefana Garszteckiego, wyodrębniliśmy dwa pojęcia – europeizację „od góry” i europeizację „od dołu”. Europeizacja „od góry”, która jest również nazywana europeizacją polityczną, zakłada przede wszystkim dopasowanie ustawodawstwa kraju do ustawodawstwa UE, po czym odbywają się zmiany instytucjonalne. Jednak żeby doszło do takich zmian w prawie, potrzebna jest wola rządu. W Białorusi na razie nie widzimy warunków do takiej europeizacji. Dlatego w naszej książce postawiliśmy na europeizację „od dołu”. Idea polega na tym, żeby pokazać, jakie możliwe w naszych warunkach działania mogą sprzyjać takiej właśnie europeizacji. W sferze akademickiej czy kulturalnej same sposoby kształtowania wspólnoty, wybór tematów i metodologii oznacza wybór i obronę tych lub innych wartości. Na przykład wartości decydujących o autonomii i powszechności przestrzeni europejskiej lub też na odwrót – obcych Europie wartości zamknięcia i paternalizmu.

T.A.: Czy Centrum kontaktuje się z instytucjami państwowymi?

W.Sz.: Nasze książki wysyłane są do wszystkich bibliotek, a na „Glosariusz terminów UE” Biblioteka Narodowa Białorusi złożyła nawet oddzielne zamówienie. Na razie na tym nasza współpraca się kończy.

T.A.: Centrum powstawało na bazie gazety internetowej „Nowaja Europa”. Czym jest ta platforma, kim są jej autorzy i jakie zadania sobie stawia?

W.Sz.: „Nowaja Europa” powstała w 2006 roku i oczywiście wydarzenia wyborów prezydenckich w Białorusi odegrały w tym swoją rolę. Jednak właściwie gazeta miała własną genezę powstania. Wcześniej nasza grupa tworzyła niewielką stronę internetową wspólnoty intelektualnej Białorusi Belintellectuals. Jej idea polegała na tym, żeby nauczyć się przekazywać szerszemu audytorium wiedzę i umiejętności, które ma niezależne białoruskie środowisko społeczno­‑humanistyczne. Idea „Nowej Europy” polega na tym, żeby zajmować się dziennikarstwem ambitnym, pisać na tematy, związane z problemami białoruskiego społeczeństwa, kultury, polityki, przestrzeni publicznej, poruszać problemy różnych grup społecznych czy kwestie równości płci. Z jednej strony jest dla nas ważne, żeby się zwracać do białoruskiego społeczeństwa i kultury z różnych stron, które otwierają się dzięki współczesnym badaniom socjologiczno­‑humanistycznym, a z drugiej zaś, by rekonstruować to, co było kiedyś, szczególnie w ciągu ostatnich 20 lat. Odnosimy się też do przeszłości sowieckiej, dlatego że w Białorusi zarówno na poziomie badań akademickich, jak i w publicystyce, brakuje analizy najbliższej przeszłości. Wszystko jakby zaczyna się od nowa, nikt nie pamięta, co zdarzyło się 5–10 lat temu. Bardzo ważne jest, by o tym nie zapominać. To kształtowanie kultury pamięci, bez której niemożliwa jest tożsamość europejska.

T.A.: Cechą szczególną „Nowej Europy” w porównaniu z innymi niezależnymi mediami jest różnorodność opinii na stronach magazynu oraz subiektywność, która w efekcie tworzy pełną obiektywność.

W.Sz.: Mówiłam już, że dla naszej grupy podstawą jest pojęcie dialogu. Dlatego też właśnie obiektywność rozumiemy jako dialog różnych opinii. Jednak na naszej stronie nie publikowalibyśmy na przykład ideologów państwowych, dlatego że na poziomie oficjalnej Białorusi nie ma równości i wzajemności, to znaczy, wiemy, że media państwowe nie przedstawią obiektywnie stanowiska niezależnego eksperta lub humanisty. Dlatego też na dzień dzisiejszy obecność takich osób na niezależnej platformie jest niemożliwa, gdyż narusza parytet. Jednak wszystkich innych zapraszamy do uczestnictwa w naszym projekcie. Chociaż redakcja może się nawet nie zgadzać z opinią jakiegoś autora, to nasze zadanie polega na tym, żeby poprzez różnorodność stanowisk pokazać, że Białoruś również jest różnorodna. Nawet ta „niezależna” Białoruś, której istota polega, jak się wydaje, tylko na tym, że występuje przeciwko Łukaszence. My tak samo, jak inne platformy, mamy cel, by nie tylko krytykować, lecz także informować o pozytywnych projektach, że jest inna Białoruś, inne wartości, inne wyobrażenie o teraźniejszości i przeszłości. Naszym celem jest wyartykułowanie tej różnorodnej Białorusi, niezideologizowanej przez państwo.

T.A.: Jest Pani również wykładowcą Europejskiego Uniwersytetu Humanistycznego. Jakie są według Pani podstawowe różnice między systemami edukacji w EHU a uczelniami białoruskimi?

W.Sz.: Po pierwsze różnica dotyczy moim zdaniem nie treści, a formy. Od momentu powstania dla EHU było ważne zachwianie typowego dla sowieckiego systemu edukacyjnego stosunku między wykładowcą i studentem, przypominającego podwładnego i szefa. W EHU te stosunki są na płaszczyźnie poziomej, wykładowca i student są uczestnikami tego samego procesu. Wykładowca wciąga w swoje badania studenta i stara się z nim je omawiać, jak równy z równym. Oczywiście wykładowca ma więcej wiedzy i doświadczenia, więc przede wszystkim dzieli się nimi ze studentem. Jednak jego głównym zadaniem jest nauczenie studenta „uczenia się”. Po drugie, co dotyczy treści nauczania, nie ma u nas jednej ideologii, której podporządkowany byłby nasz system nauczania. Każdy wykładowca wybiera tę lub inną szkołę badań. Reprezentuje ją, broni jej, porównuje z innymi i właśnie tego samego uczy studentów. Dlatego też pod koniec nauki student ma pojęcie o różnorodności podejść i jego zadaniem jest wybór jakiegoś podejścia lub zsyntetyzowanie go w swoich badaniach.

T.A.: Jak się Pani wydaje, dlaczego mimo widocznej aktualności wielu programów nauczania EHU, białoruski system edukacyjny jest zamknięty na takie doświadczenie?

W.Sz.: Zmiana stosunku między wykładowcą i studentem w tym kierunku, w którym zaszła w EHU, oznacza właściwie demokratyzację. Studenci, którzy czują się, jak równy z równym z wykładowcą, oczywiście będą walczyć o swoje prawa. Idealnie by było, gdyby to jeszcze nauczyło ich postawy obywatelskiej. Jednak dla zideologizowanego systemu edukacji jest to wyzwanie. Jeśli mówimy o treści, to najważniejszym elementem wszystkich kierunków i metodologii EHU jest krytycyzm, bez którego wiedza jest niemożliwa. Natomiast w białoruskim systemie wiedzy społeczno­‑humanistycznej do dzisiaj istnieją pojęcia słusznej filozofii, słusznej ideologii, słusznego systemu gospodarczego, których nie wolno krytykować i którym nie wolno wymyśleć zamiennika. Dopóki mamy do czynienia z taką sytuacją, nie ma mowy o żadnej otwartości. Ważne jest też, że od krytycyzmu podejść dochodzimy do krytyki rzeczywistości. I to już oczywiście zupełnie się nie opłaca białoruskiemu systemowi edukacyjnemu. Tak jak w czasach sowieckich system edukacyjny obsługuje państwowy aparat władzy przygotowuje specjalistów, którzy nie są konkurencyjni poza granicami Białorusi. Mają słabe wyobrażenie o innych możliwych modelach ustroju społecznego, politycznego czy kulturalnego i dlatego nie mogą znaleźć wspólnego języka ze swoimi kolegami z innych krajów. W ten sposób reżim zapewnia sobie stabilność – dzięki otrzymanej wiedzy, której nie mogą wykorzystać poza granicami Białorusi, humaniści są skazani na odtwarzanie tego systemu. Warto jednak zaznaczyć, że dzięki globalizacji system białoruski już nie jest taki zamknięty. Część młodzieży, a także wykładowców, która widzi problem zamknięcia, dzięki Internetowi sama kształtuje wyobrażenie o tym, że są również inne modele ustroju społeczno­‑politycznego i kulturalnego. Później zaś już samodzielnie je poznają.

T.A.: W swojej książce „Probużdienije politiczeskoj żyzni: esse o filosofii publicznosti” („Rozbudzenie życia politycznego: Eseje o filozofii publiczności”) wyodrębniła Pani dwa kluczowe momenty, dzięki którym pojawiła się u Pani aktywna pozycja obywatelska: 2004 rok – zamknięcie EHU w Mińsku oraz wybory prezydenckie w 2006 roku. Jednak dla tych, którzy stali u źródeł białoruskiego odrodzenia lat 90. właśnie po tych datach epoka „wielkiej nadziei” została zastąpiona epoką „wielkiego rozczarowania”.

W.Sz.: Pewnie ci, którzy okazali się „rozczarowani”, do tej pory wspominają, jak masowe były protesty i mobilizacja w latach 90. Oczywiście chcą, aby takie zmiany zachodziły również teraz. Jednak często nie widzą przesłanek do transformacji współczesnej Białorusi. Ja widzę tę sytuację z perspektywy mojego pokolenia. Dla mnie jako badacza wyzwaniem stało się zamknięcie Europejskiego Uniwersytetu Humanistycznego w Mińsku w 2004 roku. Powstało pytanie, czy mogę zajmować się czymś jeszcze oprócz działalności akademickiej. Czy my, nauczyciele akademiccy, możemy być również dziennikarzami i zajmować się działalnością społeczną? Poszukiwania odpowiedzi na te pytania w następnych latach tylko mnie wzbogaciło. W Białorusi wszędzie znajdowałam puste nisze.

T.A.: Pani idea, idea europejska, publiczność, którą Pani „prowokuje” w białoruskiej przestrzeni, wchodzi wyraźnie w konflikt z tym projektem narodowym, który był tworzony w latach 90. Czy czuje Pani konflikt tych idei?

W.Sz.: Zorientowanie na dialog było kluczowe dla wszystkich naszych projektów, rozpoczynając od Belintellectuals, którego idea polegała właśnie na tym, aby jak najszerzej zaprezentować tych wszystkich, których można nazwać białoruskimi intelektualistami. To i Aleś Ancipienka, który tworzył Kolegium Białoruskie, i Walancin Akudowicz, i Ihar Babkou i wielu, wielu innych. Z drugiej zaś strony, są różnice między tym, co robimy my i co robiły inne pokolenia. Mimo wszystko wydaje mi się, że ludzie, z którymi pracuję, są bardziej ukierunkowani na możliwość zastosowania wiedzy i badań społeczno­‑humanistycznych do konstruowania innej demokratycznej i europejskiej Białorusi. Dla nas ani idea europejska, ani narodowa nie są świętymi krowami. Idea europejska to pewien punkt orientacyjny, ale odnosimy się do niej krytycznie. Nasze zadanie polega na tym, aby razem z innymi Europejczykami włączyć się w proces omawiania idei europejskiej i aby dzięki takiej dyskusji tworzyć Białoruś. Zwracanie się do społeczeństwa, odwołanie się do pamięci i tożsamości jest bez tego niemożliwe.

Т.А.: Pani pozycjonuje siebie przede wszystkim jako filozofa „politycznego”. Jednak mimo to jest Pani ekspertem i uczestnikiem życia kulturalnego w Białorusi. Z czym związane jest Pani zainteresowanie właśnie tą dziedziną?

W.Sz.: Według mnie, właśnie w sferze kultury można obecnie zauważyć pewne przeobrażenia, które są niemożliwe na przykład w sferze politycznej. W kulturze łatwiej omawia się pewne znaczące kwestie, omijając politykę. Z drugiej zaś strony, jest to również uczestnictwo w życiu politycznym tylko w inny sposób. Wydaje mi się, że kultura jest dziedziną „przejściową”. Na przykład galerie to już wejście do przestrzeni publicznej, która w odróżnieniu od politycznej jest bardziej zrozumiała i przyciąga większą liczbę osób. Dlatego wydaje mi się, że znaczenie i możliwości kultury są w naszej sytuacji mocno niedocenione.

T.A.: Jak oceniłaby Pani sytuację w białoruskiej kulturze?

W.Sz.: Według mnie nieoficjalna kultura białoruska powoli przestaje być tradycyjnie narodową i staje się bardziej globalną, jednocześnie zachowując kontekst lokalny. W latach 90. w kulturze niezależnej najważniejsze projekty były przede wszystkim związane z tradycyjną kulturą białoruską. Dzisiaj są aktualizowane i badane kwestie, funkcjonujące w okresie sowieckim, okresie pieriestrojki i okresie postsowieckim, w których zauważamy przesłanki do powstania „innej” Białorusi. Ważne stają się zupełnie różne treści. Na przykład, jeśli weźmiemy sferę artystyczną, to powstają nie tylko nowe nazwy, lecz także nowe kierunki. Powstaje różnorodność, z której właśnie składa się kultura białoruska.

T.A.: Mówi Pani o nieoficjalnej kulturze niezależnej, która jest rzeczywiście wrażliwa na nowe tendencje i krytykę. Ale w kulturze oficjalnej.

W.Sz.: Następuje degradacja.

T.A.: Tak, rozumiemy, że tak czy inaczej zależymy od kultury oficjalnej, od ustawodawstwa w tej sferze, od edukacji. Czy można jakoś zatrzymać tę degradację, czy trzeba czekać, kiedy sama do końca wyczerpie swoje możliwości?

W.Sz.: Nie trzeba czekać, trzeba działać. Doświadczenie pokazuje, że współpraca z państwem jest ciężka. Państwo bardzo często wykorzystuje przedstawicieli niezależnej kultury do swoich interesów, nie dając niczego w zamian. Jednak działać trzeba – próbować rozszerzać swój wpływ poprzez nowe media i otwarte granice z innymi państwami. Bardzo ważne jest, żeby Europejczycy w tej sferze popierali Białoruś, na przykład wydając bezpłatne wizy działaczom kultury niezależnej lub w ogóle znosząc wizy dla Białorusinów. Sprzyjałoby to wymianie kulturalnej, bez której żadna kultura nie może się rozwijać.

T.A.: Jak Pani widzi najbliższy realny efekt Państwa działalności?

W.Sz.: Wydaje mi się, że od rozwoju nowych, niezależnych inicjatyw, gazet, centrów zależy również przyszłość Białorusi. Właśnie te projekty dają impuls naszej przyszłości. W przełomowych momentach historycznych właśnie ludzie ze sfer niezależnych stają się ekspertami dla instytucji państwowych. Dlatego też należy wszystkimi siłami gromadzić nową wiedzę, nowe podejścia i chociażby na razie na poziomie badań tworzyć nową wizję Białorusi, wyobrażenia o jej transformacji, o tym, jak widzimy tę „inną” Białoruś. Jeszcze raz chciałbym zaznaczyć wagę powiązania badań z przestrzenią publiczną. Powinniśmy się nauczyć nie tylko przeprowadzania badań, lecz także przekazywania ich wyników, właśnie w taki sposób wpływając na przedstawicieli różnych grup. W tym również na tych, którzy w przyszłości będą podejmować decyzje, związane z losem naszego kraju.

Wolha Szparaha, Taciana Arcimowicz

Wolha Szparaha

Wolha Szparaha