DWUGŁOS. Sahryń i Pawliwka w perspektywie ukraińskiej
DWUGŁOS. Sahryń i Pawliwka w perspektywie ukraińskiej
Switłana Osławska
Przed przyłączeniem do ZSRS wieś nazywała się Poryck, a jedną z jej ulic nazywano Pawliwka. Mieszkali w niej Ukraińcy, Polacy i Żydzi, każdy miał swój dom modlitwy, była cerkiew, kościół, synagoga. Druga wojna światowa to kres miejscowej społeczności żydowskiej oraz krwawy konflikt polsko-ukraiński. Dzisiaj po dawnej synagodze nie pozostało śladu, sytuacja z katolickim kościołem jest niewiele lepsza. W części znajdował się na terytorium dzisiejszej świątyni ewangelickiej. Kiedy przychodzą gorące dni i trawa szybciej żółknie, na starych fundamentach można zobaczyć jego kontury.
W Polsce Pawliwka-Poryck kojarzy się z „krwawą niedzielą”: 11 lipca 1943 roku w kościele zamordowano kilkudziesięciu polskich mieszkańców miasteczka.
O Pawliwce usłyszeliśmy w 2003 roku, kiedy Leonid Kuczma i Aleksandr Kwaśniewski odsłonili pomnik pojednania. Na granitowej tablicy napisano: „Pamięć, żałoba, jedność”.
W położonym na wschodzie województwa lubelskiego Sahryniu do wybuchu drugiej wojny światowej mieszkało wielu prawosławnych Ukraińców. Pozostał po tych czasach stary cmentarz prawosławny i świątynia zamieniona na katolicki kościół.
W Sahryniu 10 marca 1944 roku polskie oddziały zamordowały kilkuset Ukraińców. Śmierć ponieśli także Ukraińcy szukający w Sahryniu schronienia, a pochodzący z kilku sąsiednich wsi. W 2008 roku odsłonięto pomnik upamiętniający te wydarzenia. Latem 2018 roku do Sahrynia przyjechał prezydent Ukrainy. Ale szerszy rozgłos tej wizycie nadał wojewoda lubelski Przymysław Czarnek, który doszukał się w wygłoszonych podczas uroczystości słowach Grzegorza Kuprianowicza, prezesa Towarzystwa Ukraińskiego, przejawu pogardy wobec narodu i państwa polskiego i złożył zawiadomienie do prokuratury. W listopadzie prokuratura uznała, że nie ma powodu, by wszczynać postępowanie. Ale retoryka wojewody w ciągu tych miesięcy – jak zauważył Kuprianowicz, podczas naszej rozmowy w październiku – nie sprzyjała budowaniu pozytywnych nastrojów wśród ukraińskiej mniejszości w Lublinie.
W Pawliwce pomnik zamordowanych polskich sąsiadów stoi na uboczu, zaraz przy drodze wyjazdowej – miejsce wydaje się odpowiednie, aby delegacja urzędników mogła złożyć kwiaty i szybko odjechać bez odwiedzania miasteczka.
Pomnik upamiętniający ukraińskich mieszkańców Sahrynia znajduje się na cmentarzu; nie chyba nie jest zrozumiany przez Polaków, dostrzega się w nim rodzaj manipulacji.
Sahryń: „Przyszedł czas, żeby wszystko zapomnieć”
Przyjechałam do Sahrynia, by porozmawiać o sprawach dzielących i łączących obydwa narody, poszukać osób chcących podjąć temat z Ukrainką, posłuchać żywej historii, nie tej z podręczników. Choć Ukraina i obraz Ukraińców nie budzi tutaj pozytywnych skojarzeń – miejscowi są jednak gotowi pomóc prawdziwej Ukraince. W dawnej części Sahrynia, gdzie jest kościół, cmentarz i szkoła nie znajduję rozmówców, spotykam przeważnie ludzi młodych albo tych, co „nie politykują”. Doradzają żeby udać się na kolonię, gdzie dawniej dominowały z rzadka rozsiane chutory – to jakieś nieco ponad kilometr stąd. Propozycję pożyczenia roweru przyjęłam z radością – poczułam się lepiej z tym kredytem zaufania. Za radą udałam się na poszukiwania domu Tadeusza Gzika.
Pan Tadeusz ma 79 lat, zaprasza i już na wstępie rozmowy rozkłada na stole stare mapy i ostrzem noża wskazuje miejsca dawnego Sahrynia. Tu był dwór, tam pojedyncze chutory. Mówi, że mieszka w Sahryniu Ukrainka, która wyszła za Polaka. Czy chciałby pojechać na Ukrainę? Raczej nie, a Ukraińcom nie ufa, chociaż miło mu było porozmawiać ze mną „jak z człowiekiem”.
Mieszkańców Sahrynia irytują tegoroczne lipcowe uroczystości, przyjazd tak dużej delegacji z Ukrainy na czele z prezydentem Petro Poroszenką, stworzył utrudnienia w ruchu. „Drogi zablokowane, nikt nas nie uprzedził.” Ukraińcy przyjechali do Sahrynia wtedy, kiedy prezydent Polski Andrzej Duda oddawał hołd ofiarom tragedii wołyńskiej w Łucku i Ołyce.
80-letni Jan Kużepa jest oburzony, że Ukraińcy założyli koszule w czerwono-czarne wyszywanki, wyczuwa w tym prowokację. Podobny niepokój budzi słyszane na cmentarzu hasło „Chwała Ukrainie”. Chociaż przeglądając zdjęcia z uroczystości, widzę jedynie osoby w białych haftowanych koszulach.
Pan Kużepa, podobnie jak wielu innych mieszkańców, dostrzega manipulację w tym, że na tablicach nie widnieją sahryńskie nazwiska. W marcu 1944 roku, co już ustalili historycy, oprócz ludności miejscowej, w Sahryniu znalazło się wielu Ukraińców z pobliskich miejscowości, szukających bezpieczniejszego schronienia.
Dyrektor szkoły w Sahryniu, Ryszard Pobłocki mówi: „Przyszedł czas, żeby wszystko zapomnieć. Nasza trudna historia nie powinna rodzić gniewu, ani nie powinniśmy się licytować na liczby zamordowanych.”
Ukraińcy przyjeżdżając na uroczystości, nie potrafili wyjaśnić mieszkańcom, dlaczego pomnik w tym miejscu jest ważny dla wszystkich zarówno dla Ukraińców, jak i Polaków.
Pawliwka: jak pamiętają przeszłość
– Babcia mawiała, że święta sąsiadów trzeba szanować i dlatego w święto Bożego Ciała nie pracujemy – wspomina Olena Husar, urzędniczka z Pawliwki. Nie zapomniano tutaj całkiem o wielokulturowej przeszłości. Może przez te dwa sąsiadujące ze sobą cmentarze, katolicki i prawosławny. Oparta o parkan patrzę na „stronę katolicką”, przebiegam wzrokiem aleje, zniszczone nagrobki, pochylone krzyże. Ale i tak – w świetle późniejszych informacji o planowanej tutaj przez władze sowieckie fabryce recyklingu – to, że cmentarz w ogóle się zachował, jest czymś pozytywnym.
Nina Petrenko, kiedyś pełniąca obowiązki wójta Pawliwki, uważa, że tak bliskie umiejscowienie cmentarzy świadczy o szacunku i wzajemnych dobrych relacjach.
Cmentarzem opiekują się nie tylko polskie delegacje, ale także mieszkańcy Pawliwki. Lubow Neustrijewska, tutaj spoczywa rodzina jej męża – jedna z takich osób. Jej niezwykłe nazwisko – zmienione przez nieuważnego sowieckiego urzędnika polskie nazwisko Niestryjewska. Cezary Niestryjewski, jej krewny, prawie każdego roku przyjeżdża z Gdańska. Na katolickim cmentarzu została pochowana rodzina jej męża, i dlatego Lubow porządkuje cmentarz i sadzi kwiaty.
W Pawliwce historia została oswojona, ludzie uważają, że to Sowieci lub Niemcy są odpowiedzialni za zamordowanie Polaków w tutejszym kościele. Poprawne relacje obu grup zaburzył ktoś z zewnątrz. „Ludzie żyli w przyjaźni, do tej pory przyjeżdżają na groby, poszukują osób, których znali. To wszystko zrobiło państwo” – mówi pani Neustrijewska.
82-letni Wasyl Pywarczuk także oskarża władze sowieckie: „Komuniści zburzyli kościół… Nie mieli z czego robić obór i chlewów, potrzebowali cegieł, to rozebrali pałac i zbudowali rejonowy komitet partii.”
Do Polaków mieszkańcy Pawliwki nie czują niechęci. „Przyjadą, położą kwiaty, zapalą znicze” – mówi pastor cerkwi ewangelickiej, Rostysław Bojczuk. Na terytorium tej cerkwi częściowo znajdują się fundamenty kościoła.
Mieszkańcy Sahrynia i Pawliwki maja wspólne zdanie na temat pomników: są potrzebne, ale powinny być impulsem do kolejnych rozmów, ważnym przystankiem w drodze do porozumienia, ale na pewno nie końcowym. Istotne jest, co zbudujemy między ludźmi.
Switłana Osławska
Przetłumaczył z języka ukraińskiego Serhij Hładyszuk, opracowanie językowe Krzysztof Bąk
Switłana Osławska – ukraińska dziennikarka, absolwentka Narodowego Uniwersytetu „Akademia Kijowsko-Mohylańska”, prowadzi stronę oslavska.wordpress.com, współpracuje m.in. z Open Democracy Foundation.