EDUKACJA. Przychodzi nacjonalista do klasy
EDUKACJA. Przychodzi nacjonalista do klasy
Bartłomiej Miernik
Piszę te słowa w przededniu 134 pokazu przedstawienia pt. Kolorowa, czyli biało-czerwona. Jedziemy do Bytomia, gdzie w (o ironio wygaszanym) wyjątkowym gimnazjum (działają tutaj Klasy Aktywności Twórczej) z oddziałami integracyjnymi mamy po raz siódmy i ósmy w tym roku szkolnym pokazać nasz spektakl. Jesteśmy zapraszani przez tę placówkę dosyć często (w naszej pracy to wyjątkowa sytuacja). Wynika to najczęściej ze świadomości nauczycieli, z ich obeznania we nowoczesnych działaniach edukacyjnych.
Na pierwszej godzinie lekcyjnej do klasy wchodzi aktor grający młodego polskiego nacjonalistę, Huberta. Napisany przez Piotra Przybyłę tekst sztuki jest świetną kompilacją zachowań socjotechnicznych, populistycznych obietnic i demagogicznych sloganów.
Hubert zachęca uczniów, by zagłosowali na niego w zbliżających się wyborach samorządowych na przewodniczącego szkoły. Jego arsenał manipulacyjnych chwytów jest różnorodny: schlebia, dzieli się jedzeniem, wskazuje wspólnego wroga, obiecuje wspólny wyjazd do USA, bierze na współczucie opowiadając o matce, która go opuściła, daje wycinek konstytucji, wszystko z uśmiechem na ustach, z gestami otwierającymi. Koniec pokazu zamyka przeprowadzone na karteczkach anonimowe głosowanie, po czym aktor wychodzi. Druga godzina lekcyjna to rozmowa, której celem jest pokazanie metod z zakresu socjotechniki: przeprowadzony zostaje rozbiór spektaklu na poszczególne sceny, które poddajemy interpretacji. Chociaż naturalnym środowiskiem pokazywania Kolorowej jest szkoła, gramy także często w teatrach, domach kultury, na festiwalach teatralnych i przeglądach filmowych. Spektakle prezentujemy zarówno w dużych miastach jak i w zapomnianych szkółkach wiejskich. Nie wymagają skomplikowanej produkcji i logistyki, aby móc je zagrać, więc jeździmy z nim wszędzie, gdzie nas zaproszą.
Na 133 pokazane spektakle, w ponad 90. Hubert został wybrany na przewodniczącego szkoły. Obejrzałem niemal wszystkie prezentacje Kolorowej z tylnej ławki, obserwując jej przebieg, przygotowuję następującą po prezentacji lekcję.
„Nie wyjeżdżajcie z kraju!”
Wydawać by się mogło, że nacjonalizm, ksenofobia, szowinizm, antysemityzm to hasła bardziej chłonne na wschodzie naszego kraju, gdzie ruchy nacjonalistyczne i konserwatywne mają ponoć ogromne, wzrastające poparcie według sondaży[1]. Tymczasem nasz Hubert wygrywa na północy i na południu kraju, na wschodzie i zachodzie. Zauważyłem jednak inną linię podziału. Niezwykle ciekawe spotkania odnotowaliśmy w technikach. Trudno tam złapać młodzież na łatwe chwyty manipulacyjne, ponieważ trafiamy najczęściej na świadomych, dojrzałych uczniów, którzy wiedzą czego chcą w życiu, mają zarysowaną dalszą ścieżkę swojej kariery. Jest zauważalna różnica między 17-latkiem z technikum hotelarskiego a 17-latkiem ze średniego liceum ogólnokształcącego. Bardzo często Hubert przegrywa w technikach; uczniowie słysząc:„nie wyjeżdżajcie z kraju, bo prawdziwy patriota zostaje tu”, reagują śmiechem. Praktyki w zagranicznych hotelach i restauracjach, wakacyjne wyjazdy do pracy sezonowej sprawiają, że uczniowie doskonale wiedzą, ile zarabia kelner na Korsyce, a ile w Kołobrzegu. Większość uczniów techników, przyszłych wykwalifikowanych pracowników, deklaruje opuszczenie kraju i komunikuje to podczas przedstawienia otwartym tekstem. Zarzut oskarżający Huberta (spektakl odbywał się w technikum hotelarskim na Pomorzu) o brak patriotyzmu, kontrargumentowali przykładem Roberta Lewandowskiego, który zarabiając miliony euro w Monachium, wedle logiki Huberta, patriotą również nie jest. W technikach zresztą uczniowie najczęściej odnajdują nieścisłości w niespójnym wystąpienia Huberta i zbijają argumentację: mówiąc „niech to wszystko będzie polskie”, trzyma w ręku koreański telefon, a ubrany jest w chińskie trampki. Nie posiadając wiedzy o gospodarce, chce odizolować polski rynek. Nie rozumie procesów ekonomicznych, próbując usunąć Ukraińców z kraju; nie podaje żadnych statystyk, a na pytanie o fundusze na wycieczkę do Stanów, odpowiada: „zwiększymy opłaty na komitet rodzicielski”, na co klasa reaguje śmiechem. Oczywiście trafiamy też na uczniów będących już w strukturach ONR-u czy Młodzieży Wszechpolskiej, Ruchu Narodowego.
„To nie jest żaden nacjonalizm”
– mówi Hubert, „to patriotyzm”. Młodzi ludzie najczęściej nie dostrzegają różnicy między tymi pojęciami i traktują je synonimicznie. Musimy podczas warsztatu sięgać do słownika, pokazując, że nawet słowo patriotyzm ma w sobie rdzeń łacińskiego patria – ojczyzna. W jednym z miasteczek Lubelszczyzny przeprowadziłem długa rozmowę z licealistą, działającym już w strukturach Ruchu Narodowego, jeżdżącym na marsze niepodległości. Tłumaczyłem, że nie można być nacjonalistą i antysemitą, bowiem założyciel ONR-u Jan Mosdorf pomagał Żydom w Auschwitz, wielu polskich nacjonalistów było mordowanych przez hitlerowców, losy Kossak-Szczuckiej pokazują, że nacjonalizm i antysemityzm nie idą w parze. Cytowałem Jana Pawła II z książki Pamięć i tożsamość, opowiadałem o tym, że Roman Dmowski założył Ligę Polską w… Szwajcarii, etc. Uczeń w pewnym momencie uciął naszą rozmowę, twierdząc, że fakty dla niego się nie liczą.
Nocujemy często w bursach szkolnych. W jednym z miasteczek województwa świętokrzyskiego w pokoju bursy wisiały antyuchodźcze plakaty sygnowane przez ONR. W bursie mieszkają młodzi chłopcy, a na ich poglądy wpływ wywierają: katecheta i wuefista. Po rozmowie z jednym z uczniów ustaliłem, że nauczyciel katechezy bardzo ostro wypowiada się na lekcjach o muzułmanach, o czarnym proteście z pogardą, mówi że gejów potraktowałby gazem. Następnego dnia uczeń ostrzegł przed nami katechetę, który wtargnął do klasy podczas warsztatu z wielkim krzyżem, zaczepnie przepytując mnie z cytatów z Koranu. Odpowiedziałem, że w tym momencie lekcja dotyczy spektaklu i że chętnie z nim porozmawiam po zajęciach. Nie przystał na moją propozycję, młodzież go wyklaskała, wyszedł czym prędzej. W innym miejscu z kolei nauczyciel języka angielskiego, też nacjonalista, kręcił filmiki antyuchodźcze ze swoimi wychowankami z klasy trzeciej. Młodzi doskonale wiedzieli, że mówiąc o dorosłym, który może nimi manipulować, miałem na myśli ich wychowawcę. Zdarzają się czarne owce w gronie pedagogicznym, niechętne naszym wizytom. Takie, owszem, też spotykamy, jednak to nie one, rzecz jasna, nas do szkół zapraszają.
„Znacie jakieś kawały o Żydach?”
Uczniowie nie zdają sobie najczęściej sprawy, że konkretne zachowanie jest związane z wykluczeniem, uchodzi za przejaw antysemityzmu. Przepełniony złością Hubert pod koniec spektaklu mówi: „tu jest Polska, Izrael jest tam gdzie jest Izrael, a Francja tam, gdzie Francja i to nie jest żadna ksenofobia, tylko geografia”. Szybko się jednak reflektuje i z uśmiechem pyta: „znacie jakieś kawały o Żydach?” W tym momencie najczęściej następuje konsternacja. Niektórzy sprzeciwiaja się, uważając , że to jest czarny humor , a lekcja i szkoła nie jest najlepszym miejscem na ten typ poczucia humoru. Hubert wówczas zachęca, mówiąc, że bierze to „na klatę”. Zdarzają się uczniowie, którzy właśnie w tym momencie wychodzą z sali, głośno przerywają, mówiąc że nie życzą sobie takich dowcipów. Najczęściej jednak tak zwane dowcipy o Żydach, słyszymy. Najdłużej scena ta trwała siedem minut, usłyszeliśmy ponad dwadzieścia antysemickich dowcipów. Uczniowie najczęściej nie zdają sobie sprawy z tego, że roześmiani opowiadają dowcipy o śmierci, o holocauście. „Dlaczego zginął Hitler?” zaczepnie pyta Hubert? „Bo dostał rachunek za gaz” – odpowiada bystra uczennica. Salwa śmiechu. Podczas warsztatu opowiadamy o sztetlach, o miasteczkach żydowskich, o współistnieniu przez setki lat obu narodów. Krótki kurs wiedzy o kulturze żydowskiej. O tym, ilu obywateli Polski było narodowości żydowskiej. I skąd wzięły się oraz co znaczą czasowniki „wyjudzić”, „wyżydzić”, „ocyganić” i „oszwabić”.
„Co do naszego kraju wnieśli Syryjczycy?”
Zagraliśmy w listopadzie zeszłego roku w, oddalonym o około 5 km od Muzeum w Majdanku, publicznym gimnazjum. Jest taki fragment w spektaklu, gdy Hubert pyta „Co do naszego kraju wnieśli Syryjczycy?”. Najczęściej padały odpowiedzi: gwałty, terroryzm, bomby, kebaby. Hubert zdecydowanie wygrał w II klasie, komplet uczniów zagłosował na niego, kandydat wygrał. Ustawiamy krzesełka w kręgu, rozsuwamy stoliki pod okna, aranżujemy przestrzeń do rozmowy. Pytam co takiego podobało się uczniom w tym, co mówił Hubert, a co się nie podobało, budziło sprzeciw. Zgłasza się czternastoletnia Oliwka, mówiąc „Ja zgadzam się ze wszystkim, co powiedział Hubert, bardzo mi się podobało”, dopytuję co konkretnie „No, ja uważam, że należy palić uchodźców”, a z jakiego powodu palić?, jestem ciekaw. „Dlatego, że to brudasy” odpowiada pewna siebie rezolutna dziewczynka.
Młodzi ludzie kalkują, przenoszą, powtarzają poglądy rodziców, szczególnie w wieku gimnazjalnym. Własny, wyrazisty i niezależny ogląd procesów społecznych pojawia się najczęściej dopiero w szkole średniej, chociaż i tu mógłbym wskazać wyjątki, ze wspomnianą bytomską szkołą na czele. Dziś w polskich domach, przy okazji uroczystości rodzinnych, gdy już wybrzmi „Ore ore” i „Sokoły” rozmawia się nieraz w mocnych słowach o uchodźcach, o innych, o tych, których już nie ma w naszym kraju. Zaskakujące, że niemal zawsze, gdy opowiadam o wielokulturowości, współistnieniu wielu narodów i religii w naszym kraju mam wrażenie jakby uczniowie słyszeli te rewelacje po raz pierwszy. Podobnie jest, gdy opowiadam o Żydach sprowadzonych do Krakowa przez Kazimierza Wielkiego, o sztetlach, synagogach, o muzułmanach obecnych w naszym kraju od dawna. Może my, dorośli, powinniśmy się zastanowić, skąd te białe plamy? Dlaczego w programie nauczania historii została ujęta Mezopotamia i Dolina Eufratu, a brakuje rudymentarnej wiedzy o starszych braciach w wierze zamieszkujących nasze ziemie, o kupcach z Armenii budujących w Zamościu przepiękne, stojące do dziś kolorowe kamienice, o Bohonikach i Kruszynianach i stojącym tam meczecie. Dzisiaj dla młodych uczniów, „obcy” to już często „wróg”.
„Niech spieprza tam, skąd przyszła”
– proponuje Hubert, wyrzucając Ukrainkę z Polski. Młodzież kiwa głowami z aprobatą. A na sali siedzi cichutka, mała dziewczynka z Ukrainy. Polskie gimnazjum na Wschodzie, województwo lubelskie. Nikt się za nią nie ujmie, nikt nie zareaguje, nikt się nie sprzeciwi. Gramy w innym dużym mieście, podobna Ukrainka znów sama, bez wsparcia rechoczących kolegów. Po przerwie całą rozmowę ogniskuję wokół bycia grupą, zespołem, wspierania ofiary w sytuacji wykluczenia, szybkiego reagowania. A jeszcze wcześniej graliśmy w maleńkiej szkole przy samej granicy z Ukrainą – tam koleżanki zareagowały, mocno odparły propozycję Huberta eksodusu Ukraińców. Potem jeszcze cztery uczennice wstały w poznańskim technikum i na tych słowach chciały go siłą usunąć z sali. W takich sytuacjach nauczyciele są bardzo z uczniów dumni.
„Zmienimy ten system”
Jestem przekonany, że reakcje młodzieży na hasła wykluczające czy na socjotechniczne chwyty zależą w dużym stopniu od nauczyciela. Jeśli po przedstawieniu uczniowie żywiołowo dopytują nas i nauczyciela, świadczy to o otwartej postawie, jaką nauczyciel wypracował u uczniów. Hubert w takich klasach przegrywa. Pozostawiamy po naszym spektaklu pedagogom szkolnym, wychowawcom, psychologom fragment konkretnej wiedzy o uczniach. Nauczyciele często piszą do nas, że rozmowy o Kolorowej trwały następnego dnia dłużej, na kolejnych godzinach wychowawczych, a Hubert pojawiał się w wypracowaniach o manipulacji wiele miesięcy później. Nauczycielka Oliwki napisała, że po warsztatach wyszli całą klasą do obozu na Majdanku, obejrzeli film Dzieci Ireny Sendlerowej później dyskutowano wokół tych problemów. Spotykamy takich świadomych nauczycieli, którzy nie zostawiają tego co obejrzeli, ale starają się wyciągać wnioski. Spotykamy też pedagogów nieco zbyt pewnych siebie, dla których nasz spektakl jest jak ice bucket wylany na głowę. Graliśmy w tym roku w prestiżowym liceum w klasie z maturą międzynarodową. Przyszła elita dużego miasta na sali, uczniowie bardzo pewni siebie, inteligentnie odpowiadają na zaczepki Huberta, bawią się z nim, a momentami drwią z jego postulatów. Zauważyłem jednak, że tylko część klasy przyjmowała krytyczną postawę, a część milcząco słuchała. Koniec spektaklu, aktor wyszedł, ustawiamy koło z krzeseł, po minucie otrzymuję od niego SMS: 10 za, 8 przeciw. Wygrał. Na sali szok, niedowierzanie
„Zagłosujcie na mnie”
Kiedy zaczynałem próby, znajomi kiwali głowami z niedowierzaniem. PiS właśnie doszedł do władzy, nacjonaliści od Kukiza zasiedli w sejmowych ławach, zagościli w programach publicystycznych. Zaczęły do głosu dochodzić narracje antyuchodźcze, coraz częściej zauważałem spotykany do dzisiaj zresztą brak reakcji władz na pobicie obcokrajowca. Mówiono, że z tym spektaklem nigdzie nie wyjedziemy, nikt nas nie zaprosi, a szkoły szczególnie. Chciałbym na koniec jasno podkreślić: gdyby nie postawa wielu samorządowców, gdyby nie determinacja dyrektorów i światłych nauczycieli, nie gralibyśmy Kolorowej. Składam im gorące podziękowania. Dzięki nim praca dla uczniów ma jeszcze sens.
Barłomiej Miernik
Bartłomiej Miernik − reżyser, dziennikarz, pedagog teatru. Jego spektakle adresowane najczęściej do młodzieży prezentowane były w głównych teatrach i instytucjach życia kulturalnego. Redaktor naczelny Lubelskiej Gazety Teatralnej „Proscenium”.
[1] http://www.rp.pl/Spoleczenstwo/160509796-Sondaz-W-Polsce-nasila-sie-nacjonalizm.html