Strona główna/FELIETON (KINO). Do piękna

FELIETON (KINO). Do piękna

Ołeh Jaskiw
przeł. Anna Jawdosiuk-Małek

Do piękna (Till det som är vackert, reż. Lisa Langseth, Szwecja, 2010)
Nagrody: najlepszy scenariusz i najlepsza aktorka Szwedzkiej Nagrody Filmowej „Złoty żuk”

Wiatr coraz wolniej roznosi letnie ciepło, wionąc na kamienne budynki i zakłopotanych przechodniów, którzy wolniej i wolniej kroczą rozgrzanymi ulicami. Coraz jaśniej. Coraz ciszej. Pragnienie spokoju sączy się przez ubranie i spowalnia ciało… Nie śpiesz się, chwytaj momenty piękna, one są tuż obok, rozlane w dźwiękach, formach i słowach.
Właśnie w takim czasie i takiej ciszy łatwiej nam usłyszeć dźwięki piękna. To może być wspomnienie, prawie zatarte w pamięci lub marzenie, o którym wolimy milczeć. To może być liryczny nastrój, który znajdujemy w muzyce lub poezji. To może też być dominująca forma, która zarysowuje się w rzeźbie lub architekturze.

Film szwedzkiej reżyserki Lisy Langseth właśnie tak się nazywa – Do piękna. Jest przeto o sile sztuki. O znaczeniu tej przesłonionej banałami i częstymi powtórzeniami tezy zaczynamy zapominać. Zapominać, że sztuka nie jest tylko źródłem przyjemności. Sztuka zbawia, odradza, daje natchnienie.

Film opowiada o różnych aspektach piękna, ale przede wszystkim o tym, że sztuka wywiera aktywny wpływ na los człowieka. Fabuła zasadza się na historii dziewczyny z trudną rodzinną przeszłością. Bohaterka zupełnie niespodziewanie dla samej siebie odkrywa świat muzyki klasycznej po tym, jak na koncercie słucha Mozarta. Od tego momentu jej świat wewnętrzny zmienia się. Piękno wyciąga ją z socjalnego dna; protagonistka odradza się dzięki pragnieniu miłości i chęci społecznej przydatności. Pociąg do piękna staje się początkiem jej namiętności do utalentowanego dyrygenta i zauroczenia nową pracą. Przed nami głęboki psychologiczno-intymny dramat, w którym cudowna muzyka (a usłyszymy nie tylko Mozarta, ale też Beethovena, Bacha, Masne i szwedzkich kompozytorów jazzowych) stwarza wspaniałe estetyczne tło filmu.

Często widzimy oczy bohaterów, możemy dojrzeć kontrapunkt emocji w wyrazach ich twarzy, niewerbalnych gestach, a nawet statycznym zamieraniu ich ciał. Ten magnetyzujący swym tempem, rytmem oraz dźwiękiem film od razu znosi dystans między autorem a widzem, i większa część czasu ekranowego poświęcona jest wielkim planom bohaterów. Dzięki czemu tylko zyskujemy, a w oblicze Alicii Vikander, odtwórczyni głównej roli, można wpatrywać się godzinami, z pewnością znacznie dłużej niż trwa ten ogólnie rzecz biorąc krótki film.

Dla niezwykle urodziwej młodej aktorki, podobnie jak i dla reżyserki Lisy Langseth, film stał się debiutem. Pierwszej z nich przypadła skomplikowana rola, która wymagała przekazania szerokiego spektrum trudnych intymnych emocji, do tego kręconych z bliska. Vikander wspaniale poradziła sobie z rolą i po premierze filmu ta do niedawna utalentowana zresztą tancerka baletowa, która od dzieciństwa marzyła o drodze aktorskiej, stała się międzynarodowej sławy aktorką i od tego momentu prawie co roku cieszy nas ciekawymi rolami. Lisa Langseth jeszcze nie raz będzie zapraszać Vikander do swych nowych filmów, a ostatnim czasem ich twórczy tandem zdobył nową jakość po tym, jak Alicia Vikander (być może dzięki wsparciu męża, znanego aktora Michaela Fassbendera) otworzyła niezależną kompanię producencką i zaprosiła właśnie Langseth do swego nowego filmu Euphoria na stanowisko reżysera.

Trzeba pamiętać, że Do piękna to nie jedynie „kobiece kino”, ale również efekt północnego temperamentu. Skandynawowie zostali obdarzeni osobliwą śmiałością w portretowaniu ludzkich namiętności. Tam, gdzie kino amerykańskie lub nawet kontynentalne godzi się na melodramat ze zwykłymi artystami i fabularnymi kompromisami, Skandynawowie kroczą po linii prawdy, niekiedy nawet świadomie dramatyzując ją. Ich kino otrzymało w spadku literacką tradycję egzystencjalną Kierkegaarda, Hamsuna oraz Lagerkvista i dlatego też w swych najpiękniejszych przykładach zawsze obrazuje człowieka w sytuacji skrajnych napięć emocjonalnych. Dzięki temu dobre skandynawskie obrazy często zadają „nokautujący cios” emocjom widzów (i tę tradycję zapoczątkowaną jeszcze przez Carla Theodora Dreyera, kontynuowaną przez Bergmana, Triera, Andersona, podtrzymuje również młodsza generacja reżyserów).

Ten film jeśli nie zwali z nóg, to z pewnością was wzburzy. Ponieważ przemawia do emocji, do wyboru emocjonalnego, do emocjonalnych uczynków. Film prawie jak poezja lub zresztą jak muzyka daje swobodę interpretacji i inspiruje do marzeń. Ale przypomina o najważniejszym: przeobrażająca siła sztuki jest tożsama z siłą miłości, zdolną do pokonania śmierci. I wówczas pragnienie (czy nawet żądzę) piękna uświadomimy sobie jako codzienną potrzebę, nie mniejszą niż pożywienie, czy sen.

Przyjrzyjmy się bliżej tłumaczeniom tytułu filmu.  Po szwedzku obraz nazywa się dokładnie Do piękna. Po angielsku tytuł został przełożony jako Czystość. Po ukraińsku zaproponowano Podniesienie. Zadziwiające jest, że wszystkie nazwy pasują i dopełniają się wzajemnie. Przecież po obejrzeniu dzieła możecie wybrać tytuł, który pasuje najbardziej do waszego doświadczenia i przeżytego życia.
I z pewnością wybierzecie, bo ten film nie pozostawia obojętnym…

Ołeh Jaskiw

Kultura Enter 2024/02
nr 109

Wenus z lustrem, autorstwa Diego Velázquez - Key facts. The National Gallery, London. Retrieved on 25 June 2013., Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=984326