Strona główna/FELIETON. Śledzie, zaprojektowane przez Zbigniewa Liberę

FELIETON. Śledzie, zaprojektowane przez Zbigniewa Liberę

Dichtung und Wahrheit

Zacznę poważnie, a potem będzie jeszcze śmieszniej. W połowie kwietnia ogłoszono nominowanych do nagrody Wisławy Szymborskiej. Dowiedziałem się o tym z portalu fakt.pl, na którym znalazłem tekst zatytułowany „Szwagier Dudy nominowany do prestiżowej nagrody. Za co?”. Można się było z niego dowiedzieć różnych rzeczy, na przykład tego, że „prezesem Fundacji Wisławy Szymborskiej, przyznającej nagrodę, jest Michał Rusinek − sekretarz poetki i współpracownik »Gazety Wyborczej«”, „znany z udziału w spocie wyborczym Platformy Obywatelskiej i członkostwa w honorowym komitecie poparcia Bronisława Komorowskiej [sic! czyżby autor chciał dać do zrozumienia, że poprzedni prezydent nie miał jaj?] podczas dwóch ostatnich wyborów”. Można się też dowiedzieć, że „kapituła Nagrody im. Wisławy Szymborskiej wybrała pięciu nominowanych spośród 211 autorów, którzy nadesłali swoje prace”. Gdyby ktoś myślał, że pozna nazwiska pozostałych czterech nominowanych, jest w błędzie. Taka to od jakiegoś czasu maniera, że w informacjach o nominacjach na stronach Biura Literackiego znaleźć można tylko autorów tego wydawnictwa, w wiadomościach sportowych można usłyszeć lub przeczytać, że Polak zdobył brązowy medal, ale kto złoty i srebrny, to już nieważne. Tak samo jak nieistotne jest, że raczej Szwagier Dudy swoich prac na ten konkurs nie nadsyłał, bo regulamin konkursu, opublikowany w sieci, stanowi, że mógłby ewentualnie to zrobić w czwartej kolejności: „Podmiotami upoważnionymi do zgłaszania książek do konkursu są: a) wydawnictwa, b) osoby reprezentujące instytucje kultury oraz media o literackim charakterze, c) członkowie Kapituły, d) inne osoby (podmioty)”. Parę dni później w „Gazecie Wyborczej” ukazał się tekst zatytułowany „Julian Kornhauser, ojciec Agaty Dudy, z wrocławską nagrodą Silesius 2016″.

W ciągu paru dni życie poetyckie kraju zaczęło się, tak czy owak, kręcić wokół nominalnie pierwszej osoby w państwie. Można wnosić, że gdyby nie koneksje rodzinne Jakuba Kornhausera, fakt.pl nie napisałby o jego nominacji. Prawdę powiedziawszy, współczuję obu Panom, synowi i ojcu. Jak mawiał Julian Stryjkowski: winszuję, lecz nie zazdraszczam.

Dobra zmiana dotarła do Wrocławia. Osiemdziesięciodwuletniego Jacka Łukasiewicza, o którym mało kto wiedział, że jest profesorem, natomiast wszyscy mający do czynienia z literaturą znali jako krytyka literackiego i poetę, zastąpił na stanowisku przewodniczącego jury nagrody Silesius młody i dynamiczny Andrzej Zawada (ur.1948), o którym powszechnie wiadomo, że jest profesorem doktorem habilitowanym, a nielicznym wiadomo, że uprawia krytykę poetycką, wiersze zaś, jeśli w ogóle pisze, to do szuflady. Tego, że Dyrektor Instytutu Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej, Kierownik Zakładu Dziennikarstwa na Uniwersytecie Wrocławskim, pierwszy dyrektor Wrocławskiego Domu Literatury da radę, można się było spodziewać już po pierwszym posiedzeniu jury, na którym przyjęto zmiany w regulaminie nagrody, usuwając przepis dyskryminujący w kategorii nagrody za całokształt poetów, którzy w poprzednim roku nie wydali nowej książki poetyckiej. Może się przecież zdarzyć, że poeta jak najbardziej zasługujący na nagrodę za całokształt w poprzednim roku akurat nie wyda książki. Jak słusznie zauważył Jarosław Broda, zięć Kornela Morawieckiego, szwagier Mateusza Morawieckiego i dyrektor Wydziału Kultury Urzędu Miejskiego we Wrocławiu: „Nie wszyscy wybitni poeci wydają książki co roku”. Okres ten rozszerzono do trzech lat. Oczywiście, może się i tak zdarzyć, że poeta jak najbardziej zasługujący na nagrodę za całokształt również w okresie poprzednich trzech latach nie wyda książki, ba, do pomyślenia jest nawet sytuacja, że zasługujący na nagrodę za całokształt poeta w swoim dorobku nie ma żadnej książki, bo nie wydawanie książek było mu w głowie, ale pisanie genialnych wierszy. Mimo to na radykalne – słowo ostateczne mogłoby się kojarzyć fatalnie – rozwiązanie tej kwestii trzeba będzie poczekać.

Na miejsce Jacka Łukasiewicza − w skład jury wszedł Karol Maliszewski, w świetnej intelektualnej formie, tryskający energią i entuzjazmem jak za swoich najlepszych młodzieńczych lat. „Dawno nie czytałem tak olśniewającego debiutu, jak tom Piotra Przybyły – uważa Karol Maliszewski, juror Silesiusa. – Został wykonany jakiś ważny krok w młodej poezji, którego jeszcze nie potrafię nazwać. Pojawił się duży talent i nazywa się Przybyła”. Karol urzeka też skromnością, powtórzmy: „został wykonany jakiś ważny krok w młodej poezji, którego jeszcze nie potrafię nazwać”.

Kryteria oceny tomików, którymi kierowali się jurorzy, nominując kandydatów do nagród, w świetle ich – jurorów – wypowiedzi wydają się bardzo logiczne i czytelne. Oto Justyna Sobolewska o innym debiutancie: „Olbrzymim zaskoczeniem, od samej okładki, na której widnieją śledzie zaprojektowane przez Zbigniewa Liberę, jest tom Mateusza Andały. Humor, przewrotność są w tej poezji niesłychanie świeże” (piękna aliteracja śledzie – świeże). „Joanna Mueller zajmuje się kobiecością, macierzyństwem, istnieniem i nieistnieniem, odzyskiwaniem istnienia między rolami, jakie odgrywa jako matka, kobieta, poetka. Świetnie ten tom ilustruje okładka – dom z wieloma pokojami” – mówi Justyna Sobolewska. À propos laureata za całokształt − Justyna Sobolewska uważa, że: „Julian Kornhauser był nieobecny przez lata, nie był wydawany. Ta zapomniana poezja wróciła, mamy jej renesans”. Droga Justyno, bardzo możliwe, że to dziennikarz (rka, o znaczącym nazwisku Piekarska?) przekręcił trochę twoje słowa, ale cóż to znaczy: „nie był wydawany”? Jakieś ciemne siły uniemożliwiały mu publikację książek? Wina Tuska? Może wszystkich zacytowano w tym tekście niedokładnie, bo czy to możliwe, żeby wszyscy jak jedna żona wypowiadali takie odkrywcze zdania, jak: „To przemyślana całość, w której autor w sposób metaforyczny przedstawia dzisiejszą rzeczywistość w formie bardzo atrakcyjnej” (przewodniczący jury o tomie Jarniewicza); „Pasewicz i Bartczak eksplorują wątek relacji między słowem a istnieniem biologicznym. Zastanawiają się, gdzie bije źródło mowy poetyckiej” (Grzegorz Jankowicz); „Ta poezja jest ironiczna, półdrwiąca, ale mimo oschłości ukrywa na dnie ból. Pozostaje w nas po lekturze liryczny, ciemny osad” (Karol Maliszewski, tym razem o tomiku Barbary Klickiej); „Aldona Kopkiewicz podarowała nam poetycką medytację na temat przemijania, bez wstępu, bez ostrzeżeń, o czym to będzie. »Sierpień« to czas, gdy silnie operuje słońce, ale jednocześnie zbliża się koniec. To poezja elegijna, opowiadająca o śmierci ojca. To próba poszukiwania i odzyskania języka, by mówić nim o rzeczach naprawdę ważnych” (prof. Tadeusz Sławek) i jeszcze raz Karol Maliszewski: „To bardzo ładny i zabawny tomik. Widać w nim, że po latach powracają niektóre metody poetyckie, jak wykorzystywanie cytatów z gazet czy telewizji, ale jest to zrobione w nowy i pełen humoru sposób” (o tomiku Pawła Marcinkiewicza Majtki w górę, majtki w dół). „Tom Marty Podgórnik jest znakomitym tomem znanej poetki. Ostatnio może niedocenianej, bo właśnie za dobrze znanej. Przyzwyczailiśmy się, że pisze jak chłopak, a tu łapie do siebie dystans, zaskakuje maestrią, nie gra prostą autentycznością, nie boi się zagrać kobiecością”. Czy może wracać coś, co nigdy nie odeszło? Czy Piotr Śliwiński czytał inne niż ja czytałem książki Marty Podgórnik? Gdybym był zainteresowany nominacją do Silesiusa (nie jestem, bom dawno już po debiucie, a nagrodę za książkę roku można dostać tylko raz), wiedziałbym już jak pisać: jeśli przedstawiać coś, to w formie bardzo atrakcyjnej, zastanawiać się, gdzie biją źródła poetyckiej mowy, starać się, mimo oschłości wierszy, ukryć na ich dnie ból, pamiętać, że sierpień jest czasem, gdy silnie operuje słońce i ofiarowywać czytelnikowi medytację bez wstępu, bez ostrzeżenia, o czym ta medytacja będzie. I zadbać o ten ciemny osad, bo czytelnikom poezji właśnie o to chodzi, żeby się lirycznie zamulić. I pomyśleć o świeżych śledziach na okładkę. I pamiętać, że zafascynowanie śmiertelnością jest ważnym głosem w młodej polskiej poezji, co Tadeusz Sławek uważa za znak traktowania życia na poważnie.

Żeby poważnie skończyć, napiszę, że lepsze dobre wybory i kiepskie uzasadnienia niż odwrotnie.

Bohdan Zadura

Bohdan Zadura. Fot. Igor Stachniv

Bohdan Zadura. Fot. Igor Stachniv