Strona główna/FOTOREPORTAŻ. Kazachstański łagier

FOTOREPORTAŻ. Kazachstański łagier

Andrij Jurkiewicz

Gdy po raz pierwszy trafiłem do Kazachstanu, prawdę mówiąc, niewiele wiedziałem o tym kraju. Wiedziałem, że to duże państwo, sześciokrotnie większe od Ukrainy, ale pod względem liczby ludności dużo mniejsze, bo żyje w nim niecałe dwadzieścia milionów osób. Wiedziałem, że dzięki surowcom i warunkom naturalnym Kazachowie posiadają wszystko, aby stać się bogatym narodem, ale bogaci nie są. Pod ziemią mają ropę z gazem i złoto ze srebrem, a sama ziemia daje tyle zboża, że można je eksportować na cały świat. Jest to kraj, w którym podobnie jak u nas, na Ukrainie, ludzie są albo bardzo zamożni, albo bardzo biedni. Jechałem do Kazachstanu, żeby pracować z młodzieżą, prowadziłem warsztaty teatralne dla młodzieży pochodzenia ukraińskiego, rosyjskiego, polskiego i, oczywiście, dla młodych Kazachów. Pracowałem przeważnie z potomkami zesłańców, którzy trafili do tego kraju wbrew własnej woli. Potomkami represjonowanych, wywiezionych do Kazachstanu jako wrogowie narodu sowieckiego; kogoś wysłali do Kazachstanu przed II wojną światową, a kogo innego w latach pięćdziesiątych itd. Niektórym zabroniono wracać do domu nawet po odbyciu kary więzienia.

Musieli tu zostać, założyć rodziny i zamieszkać na zawsze. Chociaż zdarzali się też tacy, którzy przyjeżdżali tu po wojnie z własnej woli: regulowali rzeki, zakładali kołchozy i budowali całe miasta w stepie. Wtedy jeszcze młodzi i pełni sił, teraz starzy i najczęściej rozczarowani. Ich świat już nie istnieje, komunizm upadł, a wraz z nim marzenia i wszystko, w co wówczas wierzyli. Pozostał tylko wódz z tamtych czasów – Nursułtan Nazarbajew – pierwszy prezydent Kazachstanu. On tu rządzi, nawet gdy już nie jest prezydentem. To on jest „Elbasy”, czyli ojcem nacji. Przyjezdny rozumie to od razu, przecież ląduje na lotnisku im. Nursułtana Nazarbajewa w stolicy Kazachstanu, która od niedawna nazywa się Nur-Sułtan, wcześniej nosiła nazwy: Celinograd czy Astana. W ciągu dwudziestu lat nazwa miasta zmieniała się trzykrotnie. Z miejsca uświadamiasz sobie, kto jest tu najważniejszy, gdy jedziesz ulicami pięknego Nur-Sułtana i mijasz pomnik Nazarbajewa, uniwersytet Nazarbajewa i olbrzymie plakaty ze złotymi myślami, cytowanymi nie za kim innym jak za Nazarbajewem. Kazachstan to kraina kontrastów, zresztą ma to nawet odzwierciedlenie w geografii: część kraju jest położona w Europie, a część w Azji.

Gdy skończyłem swoje warsztaty, inspirowane twórczością Brunona Schulza oraz Tadeusza Kantora, za nami zaś był już wspólny, udany występ przed lokalną publicznością, podeszła do mnie dziewczyna z grupy i powiedziała: „Musi pan koniecznie pojechać do Karagandy i zobaczyć Karłag. Jeżeli istnieje teatr śmierci w realnym życiu, to właśnie tam można go znaleźć”.

Zapytałem organizatorów, czy mogą mnie podwieźć do łagru. Okazało się, że nie będzie z tym problemu. Zgodzili się ze mną pojechać o. Andrij, ksiądz Ukraińskiej Greckokatolickiej Cerkwi w Kazachstanie, i Aina – młoda malarka dobrze znająca te okolice.

Od stolicy do Karagandy jest 300 km porządnej, przeważnie betonowej drogi. Asfalt nie jest tu praktyczny, ponieważ topi się latem od słońca. Droga jest płatna, jedzie się szybko, dookoła step, rzadko gdzieś daleko na horyzoncie pojawia się mała wioska. Wszędzie ogromne odległości.  Wystarczająco dużo miejsca do odbycia kary. Stąd nie uciekniesz, nie ma dokąd uciekać, nie ma nawet drzewa, by się schować – myślałem w drodze do Karłagu.

Wreszcie dotarliśmy do miejscowości Dolinka, jednego z punktów w systemie kazachskich łagrów, jakie wchodziły w skład GUŁAG-u (system obozów pracy przymusowej, w Kazachstanie ich historia zaczęła się w 1930 r. i trwała aż do 1959 r.). Kiedyś tutejsze rozległe tereny były pełne baraków. Objętość obozu można porównać z rozmiarem współczesnej Francji.

Dotarłem do budynku dawnego dowództwa Karłagu, gdzie mieści się aktualnie muzeum poświęcone więźniom i ofiarom.

Dolinka leży niedaleko Karagandy. Tutaj zwożono setki tysięcy ludzi różnych narodowości i wyznań, w każdym wieku, z wykształceniem lub bez. Dlaczego stali się niewolnikami? Za co? Nikogo to nie obchodziło. W Związku Radzieckim w tych czasach panowało przekonanie: „Jak jest człowiek, to znajdzie się na niego paragraf”. Ciężko pracowali, potem umierali, nie zostawiając po sobie nawet śladu w stepie bez granic, na końcu świata.

W 1959 r. skończyła się historia Karłagu. Wielu skazańców zostało w Karagandzie lub w innych pobliskich wioskach, ale zostali też przedstawiciele NKWD. Z tym że teraz jedni dla drugich przestali być groźni. Po latach starannie zatarto ślady o przeszłości enkawudzistów.

Teraz już nic nie świadczy o wielkiej tragedii tysięcy ludzi wywiezionych przymusowo do tej części świata. Pozostały tylko manekiny w głównym dowództwie jako scenografia…

Miała rację młoda Kazaszka, jeżeli teatr śmierci istnieje w rzeczywistości, to w Dolince w pobliżu Karagandy w Kazachstanie rozgrywa się jedna z jego scen, obstawiona smutnymi dekoracjami.

Andrij Jurkiewicz (Drohobycz)

Andrij Jurkewycz – reżyser i aktor Studenckiego Teatru ALTER w Drohobyczu przy Uniwersytecie im. Iwana Franki w Drohobyczu, działacz samorządowy i pozarządowy, redaktor radiowy, artysta, stypendysta Gaude Polonia.

Kultura Enter
2021/01 nr 99

Stoję przed budynkiem dawnego dowództwa Karłagu, teraz mieści się tu muzeum poświęcone więźniom i ofiarom. [Fotografie Andrij Jurkiewicz]

Po lewej stronie siedziby dowództwa stoją dwa pomniki: Feliksa Dzierżyńskiego i..,

... i Lenina, w tle herb Związku Radzieckiego.

Szyld na ścianie muzeum głosi, że to muzeum ofiar represji politycznych, ale nie wskazuje jakiego państwa była to polityka.

Przy wejściu spotykamy się z dużym portretem Stalina.

Jest to nowe muzeum, ale znajdują się tu też autentyczne przedmioty, należące do strażników więziennych i...

... i osobiste rzeczy więźniów.

Udokumentowane zostały przypadki, gdy kobietom, które trafiały do Karłagu w ciąży, jakiś czas po porodzie odbierano dzieci. Wychowano je w tradycji sowieckiej, wykorzystywano do tego celu nawet odpowiednie zabawki. Pierwsze słowo, jakie poznawało tu dziecko to nazwisko wodzą – Stalin. W łagrach funkcjonowały też szkoły.

Dzieci „wrogów narodu” uczyły się kochać radziecką ojczyznę oraz towarzysza Stalina, nie zaś uznawać swoich rodziców.

Ekspozycja muzeum zajmuje dwa piętra i piwnicę, większość pomieszczeń stylizowana jest na pakamery i kazamaty, w których siedzą manekiny więźniów oraz enkawódzistów.

Manekiny robią wrażenie, łączy się tragedia z tragikomedią...

... z jednej strony, siedzi więzień w celi, a z drugiej – kukła enkawódzisty chowa się za sceną, żeby podsłuchać próbę artystów łagru.

Życie więźniów prezentowane za pomocą manekinów ukazuje się przed widzami w bardziej realistycznej odsłonie po wejściu do pokoju nazwanego przez naszego przewodnika fotosalonem.

Często to tu robiono więźniom ostatnie zdjęcie.

Znajdziemy na wystawie również manekiny katów oraz narzędzia, którymi NKWD torturowało i mordowało ludzi.

„Gdy trafiłeś tu, do piwnic dowództwa, było prawie pewne, że już stąd nie wyjdziesz”, opowiadał nasz przewodnik, wskazując na kajdanki przybite do sufitu.

Udało mi się zrobić kilka zdjęć dokumentów eksponowanych na korytarzach muzeum.

Gabinet naczelnika obozu: meble, obrazy i manekin.

Ojciec mężczyzny ze zdjęcia (po lewej) był jednym z osadzonych w Karłagu, teraz z rodziną przyjechał zwiedzić to miejsce. Zapytałem, czy mogę mu zrobić zdjęcie? Odpowiedział, że tak, ale w towarzystwie manekina. Później przyznał, że bardzo mu zależało, by tu przyjechać i upewnić się, zobaczyć na własne oczy, że Karłag już nie istnieje, że teraz to są już tylko lalki.

Wśród więźniów Karłagu znajdowali się przedstawiciele wielu narodowości. Polaków było 75 tys.

Udało mi się zrobić kilka zdjęć dokumentów eksponowanych na korytarzach muzeum. Są to archiwalia więzów Karłagu. Wśród zebranych archiwaliów można zobaczyć akta Iwana Karpinskiego, Ukraińca urodzonego w Polsce w 1934 roku. Był pracownikiem lwowskiej fabryki mebli, skazano go na 25 lat łagru, nie wiemy za co.

Codzienność w Karłagu.

Typowe łóżko dla więźniów...

... towarzyszy niedoli.

A na końcu tych korytarzy...

... znajduje się ostatnia sala w muzeum poświęcona jest nie ofiarom, lecz postaci prezydenta Nursułtana Nazarbajewa: fotografie, filmy, przymówienia. Na jednym zdjęciu Elbasy stoi z duchownymi wszystkich wyznań. W tym pokoju nasz przewodnik bardzo się starał, mówił głośniej, wyraźniej, opowiadał, jaki prezydent jest dobry i sprawiedliwy, że całe muzeum to jego zasługa.