Trzy losy Donbasu. Między wojną, wygnaniem i okupacją
Historia regionalnej wspólnoty Donbasu podzieliła się na historie tych, którzy pozostali na miejscu i tych, którzy wyjechali. Znajdujące się pod kontrolą Kijowa rejony stały się wschodnią forpocztą Ukrainy, a strefa okupacji − terenem rosyjskiej agresji. Ponad milion przesiedleńców próbuje uporządkować swoje życie na wygnaniu. Mimo międzynarodowej pomocy dla Ukrainy, przyszłość podzielonego Donbasu wygląda mrocznie, a teraźniejszość przesiąknięta jest trudnościami i niepokojami.
Ukraiński Donbas
Pod kontrolą Ukrainy znajduje się dwie trzecie terytorium Donbasu. To około 35 tysięcy kilometrów kwadratowych zamieszkałych przez blisko trzy miliony ludzi. Liczne miasta – na przykład Słowiańsk – ucierpiały od działań wojennych, kiedy siły ATO [1. Ukraińskie siły Operacji Antyterrorystycznej.] odpierały ataki separatystów. Miejscowy przemysł − podstawa ekonomii regionu − przeżywa kryzys. Do najważniejszych problemów należą: bezrobocie, dezorganizacja służb państwowych i zniszczenia infrastruktury.
Ale na odbudowę regionu brakuje pieniędzy. Według niepewnych danych same wojenne zniszczenia szacuje się na 1 mld dolarów. Także i porządek dnia codziennego jest całkiem inny. Ukraiński Donbas − to dziś frontir [2. Frontir (ros. фронтир, ang. frontier) − „granica”, „rubież”) –w historii Stanów Zjednoczonych terminem tym określano terytoria „oswojonego” Dzikiego Zachodu [przyp. tłum.], strefa buforowa, która weźmie na siebie cios w przypadku natarcia separatystów. Dlatego środki finansowe przeznaczane są przede wszystkim na obronę, a życie codzienne regionu podporządkowane jest wojennym celom.
Donbas podzielony jest obecnie na wojenno-cywilne rejony administracyjne, a na stanowiska gubernatorów mianowani zostali generałowie armii i ministerstwa spraw wewnętrznych. W przyfrontowych rejonach obowiązują rygory stanu wojennego, a na całym obszarze, razem ze strefą okupacji − bezwzględny system przepustek. Napływ przesiedleńców i obecność żołnierzy wzmacniają poczucie obszaru przyfrontowego. Miejscowa ludność boi się zarówno bliskiej linii walk, jak i trudów codziennego życia.
W czasie zimowego natarcia rosyjska artyleria prawie w całości zburzyła miasto Debalcewe. Następny może być Artiomowsk (ok. 80 tys. mieszkańców) albo blisko półmilionowy Mariupol, którego dzielnice mieszkalne już były ostrzeliwane przez separatystów. Dlatego przyszłość regionu pozostaje mglista. Donbas żyje dniem dzisiejszym i niespokojnym oczekiwaniem na to, co przyniesie jutro.
Niełatwo jest dostosować się mieszkańcom Donbasu do nowej politycznej rzeczywistości. Z jednej strony wybuch patriotyzmu, z drugiej sympatia dla separatystów, niezadowolenie z poczynań władz w Kijowie ale i rozczarowanie starą elitą polityczną − opinie są skrajnie sprzeczne. Jedni wychodzą na proukraińskie wiece i obalają pomniki Lenina, inni czekają na wejście separatystów, a jeszcze inni chcą pokoju za wszelką cenę, nieważne pod jaką flagą.
Okupowany Donbas
Pod kontrolą separatystów znajduje się jedna trzecia terytorium Donbasu i połowa dużych miast regionu, włączając Donieck i Ługańsk. Trudo obliczyć, ilu Ukraińców mieszka w strefie okupacyjnej. Według różnych szacunków może chodzić o dwa miliony ukraińskich obywateli. Już prawie rok znajdują się w niewoli separatystów. Przypadła im rola zakładników w wojenno-propagandowej kampanii Kremla.
Sytuacja mieszkańców spornych „republik” jest naprawdę tragiczna. Jeszcze jesienią ukraiński rząd odciął okupowane rejony od budżetu państwowego, a polityka gospodarcza separatystów sprowadza się do zorganizowanego rozgrabiania regionu. Dlatego ci, którzy latem przeżyli okrutne artyleryjskie ostrzały, zimą zderzyli się z problemem głodu. Praca za skąpą rację żywnościową stała się czymś normalnym w „republikach”.
Ratunkiem jest korupcja, dzięki której wielu mieszkańców strefy przyfrontowej dostaje socjalne zapomogi na ukraińskim terytorium. Zaopatrzenie okupowanych rejonów w żywność i leki także w większości zależy od przemytu. Rosyjskie „konwoje humanitarne” okazały się jedynie pokazówką. Wyjazd ze strefy okupacji jest nieprawdopodobnie skomplikowany z powodu systemu przepustek, krytykowanych przez obrońców praw człowieka i wolontariuszy.
Na dodatek mieszkańcy „republik” pozbawieni są podstawowych praw obywatelskich. W zeszłym roku nie mogli wziąć udziału w wyborach parlamentarnych i prezydenckich, które odbywały się na zachód od strefy walk, nie mają też żadnego wpływu na działania władz okupacyjnych. W „republikach” nie działa prawo. Ludzi niewygodnych, niezadowolonych, głośno protestujących − separatyści nazywają dywersantami albo celowniczymi [3. Ros. Наводчик – mianem „celowniczych”, „naprowadzających” określa się sprzymierzeńców armii ukraińskiej, którzy na terenie kontrolowanym przez separatystów pomagają żołnierzom ukraińskim zlokalizować i zniszczyć cele separatystów.]. Porywania, tortury, zabójstwa, rekwirowanie mienia – to codzienność w „republikach”.
Co gorsza, separatyści zmuszają miejscową ludność do wzięcia udziału w wojnie. Rzecz idzie o tak zwaną mobilizację do sił zbrojnych DNR i ŁNR [4. Chodzi o powszechną mobilizację przeprowadzoną w lutym i marcu 2015 w samozwańczych republikach w Donbasie − donieckiej (ros. Донецкая Народная Республикa) i ługańskiej (ros. Луганская Народная Республика).], przeprowadzoną metodą zastraszania i szantażu. Urzędnicy, nauczyciele, lekarze, którzy z różnych przyczyn pozostali w okupowanych miastach, zmuszeni są do wykonywania poleceń separatystów, stając się w ten sposób mimowolnymi poplecznikami reżimu.
Donbas przesiedleńczy
Według danych ONZ na początku wojny swoje domy porzuciło koło 1,8 mln mieszkańców Donbasu, z czego ponad milion wyjechało w inne regiony Ukrainy, głównie do sąsiednich wschodnich obwodów, a około pół miliona − do Rosji. Exodus z Donbasu zaczął się w czerwcu 2014 roku, po pierwszych starciach zbrojnych w Ługańsku. Niestety ani ukraińskie państwo, ani społeczeństwo nie były gotowe na masowy napływ przesiedleńców.
Zmierzając do sedna, państwo przerzuciło problem migrantów na władze lokalne i ludzi dobrej woli. Czasowy zasiłek od rządu w wysokości 20 dolarów na głowę to raczej symboliczny gest solidarności niż rzeczywista pomoc. Dlatego większość przesiedleńców zmuszona jest do samodzielnego poszukiwania środków do życia i wynajmowania mieszkań na własny koszt. Sytuację komplikuje kryzys ekonomiczny.
Tymczasem rząd wprowadził dla przesiedleńców restrykcyjne zasady rejestracji. Dzisiaj są oni zmuszeni do przechodzenia przez takie same procedury, przez które przechodzą przestępcy po wyjściu z więzienia. Nie ma rządowych programów pomocy dla przesiedleńców. Dlatego względna cisza na froncie i trudności życia na wygnaniu skłaniają niektóre osoby do powrotu na okupowane terytoria.
Oprócz tego uchodźcy z Donbasu nierzadko zderzają się z uprzedzeniem i dyskryminacją w miejscu nowego osiedlenia. W odróżnieniu do krymskich Tatarów, przesiedleńców z Donbasu nierzadko traktuje się jak zdrajców i separatystów. Mało chwalebną rolę odegrały w tym środki masowego przekazu, rozpowszechniające niepotwierdzone informacje, a także niektóre osoby publiczne, wykorzystujące radykalną retorykę do spopularyzowania swojego wizerunku.
Jeszcze gorzej potoczyły się losy przesiedleńców w Rosji. Wielu z nich przewieziono w odległe regiony kraju − na Syberię, Kaukaz. Specyfika rosyjskiego prawodawstwa migracyjnego zrobiła z nich zakładników biurokracji, a szczodre obietnice władz miały mało wspólnego z rzeczywistością. Niektórzy przesiedleńcy żyją dziś w nędzy, bez realnych perspektyw szybkiego wyjścia z sytuacji.
Wnioski i perspektywy
Donbas utracił wspólnotę historycznego losu. Do niedawna to w Donbasie skupiona była jedna czwarta ukraińskiego przemysłu, ale teraz siła gospodarcza regionu została dosłownie wysadzona w powietrze. Po upadku reżimu Janukowycza miejscowa elita polityczna straciła zdolność wpływania na politykę i życie całej Ukrainy. Od kiedy Donbas utracił nawet administracyjną jedność, o politycznej samodzielności nie może być mowy.
Przyszłość regionu w całości zależy od czynników zewnętrznych. Dopóki kryzys na wschodzie nie zostanie zażegnany, ukraińska część Donbasu otoczona będzie strefą buforową, z wszystkimi wynikającymi z tego konsekwencjami. Najlepsze na co może liczyć region − to przywrócenie standardów życia sprzed konfliktu. Ale nieustanne przesuwanie się linii frontu i ciężki kryzys ekonomiczny odsuwają ten moment coraz dalej.
Perspektywy dla okupowanych terytoriów wydają się bardzo mroczne. Państwowa niesamodzielność „republik” jest oczywista. Obłożona sankcjami Rosja ucina nawet finansowanie NRM [5. Naddniestrzańska Republika Mołdawska (ros. Приднестровская Молдавская Республика).]. W najlepszym wypadku okupowane terytoria staną się czymś w rodzaju strefy Gazy, w najgorszym podzielą los Republiki Serbskiej Krajiny w Chorwacji. A być może zostaną wciąż buntującym się Ulsterem.
W każdym razie mieszkańcy Donbasu nie mają teraz żadnego wpływu na swoją sytuację, choć właśnie teraz ważą się ich losy, ponieważ każdy miesiąc okupacji rujnuje potencjał regionu. Z Ługańska już wywieziono wszystkie większe przedsiębiorstwa – jako złom metalowy. Straty kapitału ludzkiego są niezmierzone. Donbas opuściły elity intelektualne i zawodowe, przedsiębiorcy i aktywiści obywatelscy.
Przesiedleńcom pozostaje jedynie zaadaptować się do nowych wspólnot, zintegrować z nowymi sąsiadami i zorganizować życie od nowa. Poza granicami Donbasu nie funkcjonują oni jako wspólnota i nie mogą być podmiotem życia publicznego. Jeżeli konflikt w Donbasie rozciągnie się na lata, w najlepszym wypadku czeka ich pomyślna asymilacja, w najgorszym − utrata statusu społecznego i zubożenie.
Donbas przed obecną wojną był silnym podmiotem politycznego i gospodarczego życia Ukrainy. Separatystyczny bunt, w imię odzyskania niepodległości i państwowości, skończył się katastrofą. Historia Donbasu jako historia wspólna dla regionalnej społeczności − urwała się gwałtownie. Przyszłość jest na tyle mglista, że nawet skromny optymizm wydaje się przesadzony.
Maksym Wichrow
Z języka rosyjskiego tłumaczył Paweł Laufer.
Kurahowe, grudzień 2014. Fot. VO Svoboda [za: Wikipedia]
Prorosyjski wiec w Doniecku, 8 marca 2014. Fot. Andrew Butko [za: Wikipedia]
Proukraiński wiec w Doniecku, 17 kwietnia 2014. Fot. Yakudza [za: Wikipedia]
Na wschodzie Ukrainy, 22 lipca 2014. Fot. NEWS UTR [za: Wikipedia]
Łysyczańsk, 28 lipca 2014. Fot. Pryshutova Victoria [za: Wikipedia]
Szachtarsk, 3 sierpnia 2014. Fot. icorpus [za: Wikipedia]
W kolejce po wodę, Donieck, 22 sierpnia 2014. Fot. Andrew Butko [za: wikipedia]
W schronie, Yasynuwata, wrzesień 2014. Fot. DenTVinform Official Stream [za: Wikipedia]
W schronie, Yasynuwata, wrzesień 2014. Fot. DenTVinform Official Stream [za: Wikipedia]
Terminal w Ługańsku, wrzesień 2014. Fot. newsanna
After... Wieża kontroli lotów na lotnisku w Doniecku, 24 grudnia 2014. Fot. Prawda DPR [za: Wikipedia]
Before... Lotnisko w Doniecku przed ostrzałem. Fot. Michael1238 [za: Wikipedia]
Dziadek Mróz z wizytą w schronie, Donieck, styczeń 2015. Fot. Prawda DPR [za: Wikipedia]
Pogrzeb bohatera z ochotniczego ukraińskiego batalionu "Zbrucz", 6 lutego 2015. Fot. Mykola Wasylechko [za: Wikipedia]
Misja OBWE w Donbasie, 4 marca 2015. Fot. OBWE [za: Wikipedia]