Strona główna/HISTORIA (LUBELSZCZYZNA). Zagłada Żydów ze Sławatycz

HISTORIA (LUBELSZCZYZNA). Zagłada Żydów ze Sławatycz

Zagłada Żydów ze Sławatycz w 1942 roku 
Karol Skibiński

Historia Żydów w Sławatyczach w czasie drugiej wojny światowej wciąż czeka na opis monograficzny. W rozproszonych dostępnych publikacjach odnaleźć możemy wiele niejasności jak choćby błędne datowania, nadinterpretacje poszczególnych faktów czy też nieprawdziwe dane liczbowe. Najwięcej krótkich, zwięzłych i encyklopedycznych informacji, wraz z bibliografią, zawiera publikacja Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie Encyclopedia of Camps and Ghettos, 1933-1975, vol. II: Ghettos in German – Occupied Estern Europe1. Nie znajdziemy jednak tak szczegółowych danych, jakie postaram się pokazać w tym artykule. Przygotowując opracowanie, korzystałem z relacji świadków, dokumentów archiwalnych wytworzonych w czasie okupacji przez organizacje żydowskie oraz publikacje drukowane dotyczące zagłady Żydów.

Policja niemiecka

Stosowanie różnych metod terroru, eksterminacja ludności czy masowe zbrodnie ludobójstwa to w głównej mierze działalność całego aparatu niemieckiej policji na terenach okupowanych. Stanowiła podstawową formację władzy wykonawczej realizującą plan zbrodniczej polityki nazistów w Generalnym Gubernatorstwie. Organizację tworzył pion policji bezpieczeństwa i służby bezpieczeństwa Sicherheitsdienst (SD), Geheime Staatspolizei (Gestapo) i Kriminalpolizei (Kripo) oraz policji porządkowej Ordnungspolizei (Orpo). „W skład policji porządkowej (Orpo) wchodziły: policja ochronna (Schutzpolizei), żandarmeria (Gendarmerie) oraz policja niemiecka, którą stanowiła policja polska (tzw. policja granatowa) i policja ukraińska. Wszystkie wymienione rodzaje policji porządkowej występowały w mundurach, stąd też nazywano ją niekiedy policją mundurową2. […] Oddzielny organizacyjnie pion policji porządkowej stanowiły odziały policji i żandarmerii (plutony, kompanie, bataliony, pułki) określane często jako „Truppenpolizei”. Podlegały one bezpośrednio komendantowi Orpo i zlecano im wykonywanie najważniejszych zadań pacyfikacyjnych i ochronnych”3. W Sławatyczach funkcjonował terenowy posterunek policji granatowej (komendantem był J. Cichoradzki), a w Hannie policji ukraińskiej (komendantem był Ukrainiec o nazwisku Jurkiw). Podlegały one z jednej strony swoim komendantom powiatowym oraz najbliższym posterunkom żandarmerii. Posterunkowi żandarmerii w Wisznicach, który rozpoczął służbę pod koniec czerwca 1940 r., podporządkowanych zostało kilka gmin, w tym Sławatycze. „Posterunek liczył ośmiu – dziesięciu żandarmów, w grudniu 1941 r. przejściowo było ich dwudziestu. Rekrutowali się przeważnie z dawnych kolonistów niemieckich zamieszkujących pas nadbużański. Posługiwali się językiem polskim i rosyjskim, doskonale znali teren oraz polskie realia. […] Komendantem był Buchholz, a zastępcą Schultz. […] Szczególnym okrucieństwem zapisał się żandarm o nazwisku Pudel, który sam mówił, iż „nie może zjeść śniadania, jeżeli nie zabije Żyda. Żandarmem był także Johan Gieryng ze wsi Nejbrow (Mościce Górne), zza Buga nieopodal Sławatycz (w Wisznicach od 1942 r.)”4. Żandarmeria wisznicka uczestniczyła we wszystkich akcjach policyjnych, egzekucjach, ekspedycjach karnych czy wysiedleniach w Sławatyczach i w Wisznicach. Sprawowała także specjalny dozór nad sławatyckim gettem. Liczne kontrole osobiste, przeszukania mieszkań, nakładane kontrybucje, przemoc fizyczna, pojedyncze rozstrzeliwania były codziennością tej formacji. Każde pojawienie się funkcjonariuszy oznaczać mogło najgorszy obrót zdarzeń. Żydzi, szczególnie młodzi, jak tylko mogli, starali się unikać spotkań z żandarmerią.

Żydzi z Wiednia w getcie sławatyckim

L.T. Żurek wspomina: „Zaczęto zwozić Żydów z okolicznych miejscowości [pod koniec stycznia 1942 r.], pewnego razu przywieziono samochodem Żydów z Austrii, można było poznać, że to nie nasi, za żywi, elegancko ubrani. […] Jedzie Żyd austriacki, bo ostatnio przywieźli Niemcy kilka samochodów Żydów austriackich”5. Prawdopodobnie transport ten przybył w maju, ponieważ „30 kwietnia do Włodawy deportowano z Wiednia ok. 1000 Żydów”6. W publikacjach brak jest wzmianki o takim transporcie do Sławatycz. Jedynie relacje kilku mieszkańców Sławatycz sygnalizowały ten fakt. Od wiosny 1942 r. w powiecie bialskim stworzono szereg obozów pracy przymusowej dla Żydów. Podobnie było w okolicach Włodawy. Wiadomo, że jakaś „grupa wysiedleńców wiedeńskich wyjechała od nas [z getta włodawskiego] 22 maja i przebywa niedaleko od nas”7. Nie wiemy, czy pismo włodawskiej Delegatury ŻSS dotyczyło także ludzi wywiezionych do Sławatycz. Domniemywać należy, że duże zapotrzebowanie na siłę roboczą nowo utworzonych obozach pracy w powiecie bialskim skutkowało podjęciem takiej decyzji na wyższym szczeblu administracji niemieckiej. Opierając się na dostępnych informacjach ostrożnie oszacowałem liczbę mieszkańców getta wiosną 1942 r. na maksymalnie 1450 osób8. W liczbie tej nie uwzględniłem przybyłej grupy wiedeńskiej. Natomiast M. Grynberg pisze, że w maju tego roku „żyło jeszcze w Sławatyczach 1502 Żydów”9. Dane oparł na dokumencie archiwalnym, prawdopodobnie wytworzonym przez Żydowski Komitet Powiatowy w Białej Podlaskiej. Dzisiaj wydaje się, że liczba 1502 jest bardziej miarodajna i należy jej używać w opisach. Różnica (około 52 osoby) jest dowodem pośrednim na deportację grupy wiedeńskich Żydów do Sławatycz. Szacowana przez autora liczba Żydów z wiedeńskiego transportu wynosiła 50-100 osób.

Akcja likwidacyjna

Prawdopodobnie pod koniec czerwca 1942 r. siłami policji została przeprowadzona w getcie sławatyckim jednodniowa akcja likwidacyjna. Egzekucje wykonywano na wybranej wąskiej ulicy w Rynku oraz w innych częściach getta, na gruntach rolnych, od strony zachodniej Sławatycz.
Jan Mironowicz, mieszkaniec Sławatycz i świadek tamtych wydarzeń, w trakcie przesłuchania zeznawał przed sędzią z Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Lublinie: „W maju 1942 r. w Sławatyczach zostałem wyznaczony przez sołtysa, aby wraz z innymi kopał dół na cmentarzu żydowskim. Pamiętam dokładnie, że Władysław Pawłowski i Gryciuk Antoni przywozili furmankami pozabijanych ludzi. Ja wraz z innymi układałem tych ludzi”10. Natomiast świadek Władysław Pawłowski zeznał wówczas przed tą Komisją: „w maju 1942 r. w Sławatyczach wyciągali [policja niemiecka] Żydów z piwnic, mieszkań i spędzili w jednym miejscu Rynku. Następnie partiami w liczbie 10-12 wprowadzali do wąskiej uliczki i widziałem, jak 3 esesmanów strzelało do tych Żydów. Ja woziłem furmanką pomordowanych Żydów na cmentarz żydowski, gdzie układano ich w wykopanych rowach. Ze 6 razy woziłem pomordowanych. Na wóz mi narzucali 8-12 ludzi. Oprócz mnie wozili inni sąsiedzi Żydów, ale poumierali. Zwozili oni Żydów postrzelonych na polu i w życie”11.

Dłuższy opis tej akcji przedstawił L.T. Żurek: „Gdzieś latem 42 r. w nocy budzi nas silne stukanie do okna i rozmowy po niemiecku, jak zwykle ja otwieram drzwi, wchodzi sołtys Szalecki [Kazimierz] i kilku oficerów niemieckich. Niemcy każą opuścić pokój gdzie spały siostry i szybko wynosić się. My wszyscy domownicy siedzimy w kupce jak kuropatwy i czekamy co to może być. Ojciec znał język niemiecki, ale nie tak biegle, ale mógł się z powodzeniem porozumieć z Niemcami. Słyszał w kuchni przez drzwi jak Niemcy mówią, że należy obstawić ulice od pola wojskiem, żeby się nie porozłaziły te »wszy«, należy wykopać dół na kierkucie itd. Przychodzi do nas ojciec do pokoju i mówi, że chyba będą rozstrzeliwać Żydów, choć słabo słychać, bo dość cicho rozmawiali. Do rana już nie spaliśmy, gdzieś koło godz. 5-tej przybiega podsołtys Bazyli Gruszkowski i mówi do ojca: »Kum zaprzęgaj konia i wyjeżdżaj na Rynek«. Ojciec mówi, że »wczoraj tylko przyjechałem z furmanką«. Gruszkowski mówi »nic nie mów, chyba to już koniec świata«. Pytam czy brać kielnię, czy robić siedzenia, mówi: »rób jak chcesz«. Szybko zaprzęgamy konia, biorę prowiant, obrok koniowi i wyjeżdżam na Rynek. Na Rynku sądny dzień, widzę leży kilku Żydów zabitych znajomych, gromadka siedzi na ziemi, pilnuje ich kilku Niemców, co raz do tej kupki Niemcy przyprowadzają nowych, po całym getcie biegają SS, Szultspolizej, Ukraińcy, strzelają i pędzą Żydów w taką uliczkę, jak kiedyś nazywali suty, dwa domy stojące w odległości 4 m od siebie. Wylot z tych sut Niemcy przegrodzili drutem i tam wpędzali Żydów. Kazali szybko biec. Kogo tam wpędzali zaraz Niemiec pociągnął z automatu i następnych wpędzali. My furmani cały czas stoimy, drżymy ze strachu i patrzymy na tę masakrę. Widzę taki obrazek, krawiec Fidelman szył mundury pogranicznikom, jak się zorientował co się święci, wziął mundur i płaszcz niemiecki uszyty na rękę i odnosił na Komendanturę [budynek szkoły podstawowej]. Myślał, że może się uratuje. Widzę, jak zatrzymuje go SS-man i coś z nim rozmawia, woła żołnierza i odbiera mundur od Fidelmana i daje żołnierzowi i coś mówi, następnie kopie butem nieszczęśnika, strzela 2 razy w głowę, Fidelman pada, widziałem jeszcze, jak nieborak grzebał nogami w agonii. Następnie widziałem jeszcze taki obrazek. Jedzie Żyd austriacki, bo ostatnio przywieźli Niemcy kilka samochodów Żydów austriackich, chyba doktor, bo z taką torbą lekarską, z opaską z czerwonego krzyża na ręku. SS-man zatrzymuje, rozmawia chwilę a potem każe iść w suty. Żyd wchodząc zorientował się, że to koniec, zaczął biec przed siebie, był dość gruby, ale biegł szybko. Niemiec strzelił z pistoletu, On biegnie, Niemiec strzela jeszcze raz, biegnie po tych trupach. Niemiec strzela z automatu, Żyd przeskoczył ogrodzenie, wyleciał aż na Folwarki tam, gdzie obecnie magazyn z nawozami. Niemcy zauważyli, że coś się święci, skoczyło kilku Niemców z karabinami i zabili o krok od łanów żyta, tak mało brakowało. Przychodzi do nas Niemiec SS-man i każe podjeżdżać pod te suty. Podjeżdża chyba Kamiński Józef. Żydzi zaczynają po prostu wrzucać trupy na wóz, podjeżdżam i ja i widzę co się święci, zdejmuję z wozu kielnię i siedzenia, zostawiam pod ścianą. Żydzi wkładają i na mój wóz, widzę zabitych, tak mniej więcej 50 osób, krew zastygła na ziemi takimi warstwami, widzę jak ci biedni Żydzi człapią w tej krwi i kładą na mój wóz swoich współbraci. Po załadowaniu kilku furmanek Niemcy czy Ukraińcy konwojują nas na „kierkut” (cmentarz żydowski). Przejeżdżamy koło zabitego Fidelmana, Niemiec kazał się zatrzymać, stanąłem, Niemiec woła dwóch Żydów, którzy siedzieli na Rynku i byli pilnowani przez Niemców, każe włożyć ciało na mój wóz, kilku Żydów bierze go za ręce i nogi i kładą na wóz i jedziemy dalej. Palce zabitego Fidelmana akurat popadły w szprychy i podczas jazdy tak trajkotały po tych szprychach. Starałem się trochę podtrzymywać tę rękę, by te palce nie ocierały o koło, zauważył to Niemiec, kopnął mnie w tyłek i kazał iść do konia, powiedział, że ja jestem »kuczer« to mnie nie obchodzi. Zajeżdżamy na kierkut, widok okropny, ogromny dół, w tym dole nasi ludzie układają trupy szczelnie jeden koło drugiego, przypominam, że układał między innymi Missakowski Jan. Koło dołu leży kupa trupów, okazuje się, że już inni ludzie zwozili je z różnych stron. (…) Po rozładowaniu trupów sołtys Szalecki mówi mi »twój dobry koń, ty masz na Rynku kielnię i siedzenie, jedz szybko wkładaj to na wóz, pojedziesz gdzieś z Niemcami«. Z Rynku pojechałem z dwoma Niemcami na krzyżówkę Wisznice – Biała [Podlaska]. Niemcy wysiedli, było tam już kilku innych, coś się naradzali. Chwilę postałem i Niemiec kazał mi jechać »zu hause«. Opłotkami zaraz byłem w domu.”12.

Tadeusz Gryciuk – wtedy młody chłopak mieszkający w Sławatyczach – tak zapamiętał ten tragiczny dzień: „Był to koniec czerwca. Zboża były wykłosione, dojrzałe. Rano obudziły nas strzały. Z ciekawości, jak zwykle wybiegłem na ogród. Nie dalej, bo mama kategorycznie zabroniła oddalać się z podwórka. Strzały było słychać nadal. Nie wytrzymałem. Pobiegłem za stodołę. Stała na skraju zabudowań, przy drodze idącej do obecnego kółka rolniczego [obecnie ulica Wisznicka]. W tamtych czasach było to gołe pole i wąska dróżka. Nagle zauważyłem Niemca – idącego w kierunku Rynku – tą drogą. Błyskawicznie skryłem się w maliny, rosnące przy ogrodzeniu. Patrzę struchlały. Z naprzeciwka idzie zgarbiona staruszka z kubeczkiem w ręku. Niosła przed sobą troszkę mleka. Może dla dzieci skrytych w życie. Tego nie wiem do dzisiaj. Faktem jest, że niedaleko tego miejsca później znaleziono ciała zastrzelonych Żydów. Z przerażenia całkowicie zdębiałem. Na ostrzeżenie było już za późno. Niemiec bez namysłu skierował karabin do staruszki i strzelił. Staruszkę natychmiast złamało w pół ciała. Padła nie wydając najmniejszego głosu. Ten widok brązowej sukienki, kubeczek z rozlewającym się mlekiem widzę do dzisiaj. […] Po tym zdarzeniu uciekłem do domu. Przesiedziałem w dreszczach do chwili, aż powiadomiono, że z pola jedzie tata. Jechał pomalutku, jak karawan pogrzebowy. Tata był biały, jak ściana, ledwo wlókł nogami. Cały wóz drabiniasty trupów, tylko kończyny wystawały zza drabin. Widok nie do opisania. Wszędzie sączyła się jeszcze krew. Cichym głosem tylko poprosił o wodę i pomału pojechał Folwarkami na kierkut. Na pożegnanie polecił, abym bezwzględnie siedział w domu i pilnie pilnował brata. Po tym »transporcie« nic nie jadł, ani mówił przez dwa dni”13.

Tragiczne w skutkach wydarzenie miało miejsce kiedy w całym Generalnym Gubernatorstwie trwała Akcja Reinhardt, czyli realizacja tzw. ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej. Wobec tej diaspory stosowano już różnorodne metody eksterminacji. Wiadomo było wówczas niemieckim siłom policyjnym, że sławatyckim Żydom pozostało kilka miesięcy ludzkiej egzystencji. Z powyższych relacji i wspomnień możemy wyodrębnić kilka właściwości całej akcji:
– akcja zaplanowana – wyznaczeni przez sołtysa Polacy wykopali na kirkucie dół grzebalny i przyjechali rano furmankami na rynek, wzmocniono ilościowo niemieckie siły policyjne, które przeszukiwały i otoczyły getto, miejscem zgromadzenia Żydów był rynek;
– odwetowa – wszystko wskazuje, że Żydzi nie wykonali w terminie nałożonego przez Niemców polecenia czy kontrybucji, przeprowadzona przez ekspedycję karną policji;
– jednodniowa – żaden ze świadków nie wspominał o kilku dniach. Nie można wykluczyć, że dzień lub dwa wcześniej nastąpiły wydarzenia, które były bezpośrednią jej przyczyną;
– pokazowa – brutalność wobec bezbronnej ludności miało usankcjonować i przekonać Żydów do wypełniania woli i rozkazów niemieckich oraz pełnego posłuszeństwa. Uświadomiła im o nadchodzącej zagładzie.

Relacje nie wspominają o przyczynie, motywach podjęcia decyzji i wykonania egzekucji na części ludności. Została ona przerwana z powodu „nowych” okoliczności mimo zgromadzenia już na rynku Żydów. Warto zwrócić uwagę, że niedoszłe ofiary niezwłocznie na rozkaz Niemców układały ciała na chłopskich wozach. Ratunkiem była próba opłacenia przez Judenrat Niemców, wtedy oprawcy łagodzili skalę represji lub odstępowali od ich stosowania. Prawdopodobnie było tak w tym przypadku.

Szukając przyczyn wykonania tej akcji, warto sięgnąć do dalszej części wspomnień L.T. Żurka: „Gdzieś wczesnym latem przyjechali gestapowcy z Białej, zwołali żydowski Judenrat [Rada Żydowska], odpowiednik naszej gminy czy Rady Starszych, kazali sobie zebrać złota i pieniędzy od gminy. Kazali wyznaczyć kilkudziesięciu Żydów, gdzieś na roboty. Żydzi zaczęli się kryć, gestapo zastrzeliło kilku a reszta Żydów rozpierzchła po polach. Niemcy widząc, że nic nie wskórają, złapali starego Żyda »Fułkę«, napisali apel z podpisem »Fułki«, że wszyscy Żydzi mają się zgłosić [powrócić] do swoich domów, że nic im nie grozi. W ciągu kilku dni Żydzi zaczęli ściągać, początkowo nieśmiało, ale jednak wrócili wszyscy”.14 Nieufność i paniczny strach ludzi przed wywózką spowodował ich ucieczkę z getta. Spokój w nim został wynagrodzony Niemcom sowitą daniną ze strony Judenratu. Na następną taką niesubordynację Żydów nie mogli sobie pozwolić, tym bardziej, że w roku 1942 istniało duże zapotrzebowanie na siłę roboczą do obozów pracy czy doraźnych robót. Judenrat musiał przygotować spisy tych osób, a siły policyjne wyegzekwować ich wyjście z getta i doprowadzić na miejsca pracy. Takie łapanki do różnych robót przeprowadzano w sławatyckim getcie15. Jeden pobór mężczyzn do pobliskiego obozu pracy miał tutaj miejsce 3-4 maja 1942 r.16 Opisane przez L.T. Żurka zdarzenie prawdopodobnie miało miejsce w okresie maj-czerwiec. W innym fragmencie jego wspomnień znajduje się opis: „Latem w 1942 przyjechało gestapo z Białej Podlaskiej sobie trochę pochlać, nałożyli na Żydów kontrybucję, którą musieli złożyć w przeciągu kilku godzin, zresztą tych kontrybucji było jeszcze bardzo dużo. Tymczasem gestapo rozlazło się po Rynku szukać wrażeń, zaczęli robić rewizje u Żydów, bić, w ogóle chcieli sobie trochę »pobrykać«”.17 Niemieccy „panowie życia i śmierci” oprócz mordowania i przemocy fizycznej nagminnie nakładali kontrybucje we wszystkich gettach. Opłaty miały określoną wysokość i czas przekazania jej. Motel Rabinowicz z trwogą opisał to, co działo się we włodawskim getcie – „Wszyscy zaczęli wątpić, czy przeżyją wojnę. Judenrat bez przerwy wyrywa biżuterię i ostatnie grosze, aby zadowolić Niemców. Wymagania Niemców stały się coraz trudniejsze do wykonania, lecz Judenrat nie ustawał – ostatnią biżuterię, schowaną na czarną godzinę, Judenrat wyciągał, aby zaspokoić nienasycone apetyty ludożerców, z myślą wygrania na czasie i może choć garstka Żydów doczeka się końca wojny.”18

Liczne kontrybucje nakładane na sławatyckich Żydów były stałą praktyką niemieckiej policji i sposobem na wzbogacenie się. Już w 1942 r. zubożenie materialne bogatszych Żydów było dość znaczne, a większość uzależniona była od pomocy innych. Brak wypłaty kontrybucji skutkowało represjami włącznie z egzekucją wybranych osób. Zatrzymywano grupy Żydów jako zakładników i zwalniano później po wypłaceniu kontrybucji. Prawdopodobnie powodem przeprowadzenia akcji likwidacyjnej w 1942 r. stało się niezrealizowanie w terminie nałożonej kontrybucji lub niezadowalający efekt rekrutacji ludzi do pracy poza gettem na zlecenie administracji lub wojska.

M. Grynberg akcję likwidacyjną określił jako „akcję mordowania przez trzy dni”, datując ją na koniec czerwca 1942 r. Wówczas żandarmeria z Wisznic miała przeprowadzić wysiedlenie z getta do Międzyrzeca Podlaskiego i wydała polecenie Judenratowi, aby Żydzi zgromadzili się następnego dnia. „Większość usłuchała wezwania i stawiła się na Rynku. Natomiast ci, którzy czuli się na siłach, uciekli w pole. Przypuszczalnie uciekinierzy zamierzali udać się dalej do lasów parczewskich, gdzie możliwość ukrycia się była większa. Jednak to im się nie udało, gdyż teren został szybko obstawiony przez żandarmów oraz policję ukraińską i granatową. Przez trzy dni trwała akcja mordowania, zarówno Żydów pozostałych w miasteczku, jak i tych, którzy ukrywali się w polu, po czym nagle przerwano, jakoby w obawie przed zniszczeniem zboża. Zwłoki pomordowanych zwozili na cmentarz żydowski wyznaczeni przez sołtysa mieszkańcy Sławatycz, m.in. Antoni Hryciuk [ Gryciuk], Alfons Parczewski, Władysław Pawłowski i inni. Ofiary pochowane zostały w uprzednio przygotowanym masowym grobie”.19 Stwierdza ponadto, że po akcji pozostało żywych 1000 osób, a według zeznań świadków zamordowano wówczas od 600 do 1000 Żydów20. Taką wersję zdarzeń cytuje Encyclopedia of Camps21. Nietrudno zauważyć, że powyższy opis jest w dużej części niezgodny z prawdą: pod koniec czerwca nie było w zamiarach Niemców wysiedlenia z getta, w tym okresie Międzyrzec Podlaski nie był miejscem koncentracji Żydów z powiatu bialskiego (został nim pod koniec września), akcja nie trwała 3 dni i nie zamordowano tak dużej ilości osób. Na podstawie wiedzy autora o liczbie sławatyckich Żydów w miesiącach maj-sierpień 1942 r. oraz wydarzeniach, które w nich nastąpiły – oszacować można, że liczba zastrzelonych Żydów w akcji likwidacyjnej wynosi około 100-180 osób22. Problem stanowi datowanie przeprowadzonej akcji. Przedstawione relacje świadków identyfikują ją w miesiącach: maj, czerwiec lub koniec czerwca 1942 r. Na podstawie tych świadectw najbardziej prawdopodobny jest koniec czerwca 1942 roku.23

10 czerwca 1942 r. – pierwsze wysiedlenie z getta

„Ludobójczy plan masowej zagłady ludności żydowskiej w obozach śmierci zaczął realizować okupant hitlerowski w Generalnej Guberni w marcu 1942 r., w tym czasie zakończył budowę obozu śmierci w Bełżcu i rozpoczęto budowę analogicznego obozu w Sobiborze” – pisze T. Berenstein24. Pod koniec lipca tego roku rozpoczęła się masowa eksterminacja w obozie w Treblince. Akcja Reinhardt w powiecie bialskim rozpoczęła się 10 czerwca i dotyczyła kilku gett. Nie wiemy, jaki przebieg miała w sławatyckim getcie, ale wspomnienia Mosze Fajgenbauma – Żyda z getta w Białej Podlaskiej – pozwalają przybliżyć nastroje, rozterki i przygotowania do wysiedlenia. „W sobotę 6 czerwca dociera wiadomość, która spada na nas jak grom z jasnego nieba, że Żydzi muszą opuścić Białą Podlaską. Jedna wiadomość goni drugą, miasto wrze i panika jest już wielka, ale jeszcze nie można dowiedzieć się niczego konkretnego. Nieco później pojawiają się pierwsze meldunki. Około 10 rano przyszli do Judenratu referenci Lipkow i Debus, przedstawiciele władz okupacyjnych, którzy poinformowali, że zgodnie z zarządzeniem władz, w środę 10 czerwca 6000 Żydów, tzn. wszyscy, którzy dotychczas nie zostali zatrudnieni przez biuro pracy, muszą stawić się na dworcu, skąd zostaną odtransportowani. Zarządzenie to obiegło również wszystkie inne miasteczka okręgu Białej Podlaskiej. We wtorek Judenrat obwieścił to wszystko na ulicach miasta i wyznaczył punkt zbiorczy dla wysiedleńców na podwórzu bożnicy. (…) Nadeszła noc wtorkowa, ostatnia noc wysiedlonych w ich rodzinnym mieście. Trudno przekazać co tej nocy działo się w żydowskich domach. Jeszcze przed zapadnięciem nocy wielu żegnało się z przyjaciółmi i znajomymi. W mieście panowała dławiąca atmosfera i każde serce zżerała rozpacz. Rodzice musieli żegnać się z dziećmi, a dzieci, które były niezdolne do pracy, musiały rozstać się z rodzicami. Tragiczne chwile w rodzinach. Rodzice radzą dzieciom, dzieci udzielają rad rodzicom. Nikt nie ma odwagi powiedzieć, zostań, gdyż za każdym zarządzeniem władz kryje się jedno – śmierć. W środę 10 czerwca, około godz. 5 rano, na miejscu zbiórki jest już 700 dusz. W odświętnych ubraniach, z paczkami różnej wielkości. Ze wszystkich stron płyną ludzie. Żydowska służba porządkowa, która specjalnie z tej okazji została powiększona do 50 osób, chodzi od domu do domu przypominając o obowiązku stawienia się na placu. Około godz. 2 po obiedzie, kiedy na placu jest już pełno Żydów, tłum zostaje odprowadzony do pociągu przez służbę porządkową i pojedynczych żandarmów. Słabsi zostają dowiezieni do pociągu ciężarówkami. Na dworcu muszą spędzeni ludzie jeszcze czekać do następnego dnia, do nadejścia pociągu, który ich zabierze. Judenrat kilkakrotnie dowozi chleb i kawę. W czwartek rano przyjeżdża pociąg towarowy i około 11 rano ludzie są pozamykani w wagonach. Pociąg rusza w drogę”25.

Żydowski Komitet Opiekuńczy Powiatowy w Białej Podlaskiej pismem z dnia 11 czerwca 1942 r. poinformował Prezydium Żydowskiej Samopomocy Społecznej w Krakowie, że „w dniu dzisiejszym wyjechał koleją transport wysiedlonych w ilości ponad 3000 osób – wszyscy z Białej Podlaskiej. Przewidziane dalsze wysyłki”26. Informacja ta nie zawiera wzmianki o miejscu docelowym tego transportu. Relacje więźniów ocalonych z Sobiboru potwierdzają przybycie jego do tego obozu zagłady. Marek Bem przytacza dwie relacje na ten temat: H. Cukiermana („W lipcu [czerwcu] 1942 r. przybył transport z Żydami z Białej Podlaskiej. Transport miał ponad 20 wagonów”27) i S. Lereera („Latem 1942 r. przybył do obozu transport z Białej Podlaskiej. Żydzi przywieźli ze sobą list od Starosty podlaskiego, by się tym transportem dobrze obchodzić. Gestapowcy w Sobiborze dobrze poznali się na »kawale« Starosty”28). Według ustaleń Roberta Kuwałka „był to jedyny transport z Białej Podlaskiej do Sobiboru, wysłany w czerwcu”29 i w następnych miesiącach z powiatu bialskiego więcej transportów nie było30.

Sądzić należy, że scenariusz wydarzeń na kilka dni przed 10 czerwca w getcie sławatyckim był podobny, Judenrat w Sławatyczach otrzymał zarządzenie Niemców o częściowym wysiedleniu ludności, przeprowadził selekcję, przygotował listę i wywiesił stosowne obwieszczenie. Wyznaczono rynek jako punkt zbiórki. Nakaz wzbudził w gettcie przerażenie, nierzadko reagowano paniką. Tuż przed wyjazdem pojawiła się atmosfera rozpaczy, smutku i pożegnań. Do wysiedlenia zakwalifikowano chorych, starsze osoby, sieroty, wdowy i dzieci, czyli osoby nieprzydatne i nieużyteczne dla potrzeb wojennej gospodarki. Wszyscy zarejestrowani i zatrudnieni przez sławatycki Arbeitsamt [punkt wsparcia urzędu pracy] nie byli brani pod uwagę. Na polecenie Niemców do przewozu osób zabezpieczono wozy konne i wyznaczono miejscowych Polaków. 10 czerwca 1942 r. grupa około 200 Żydów31 została załadowana na furmanki i pod eskortą wyjechała w kierunku Wisznic. Było to pierwsze, częściowe i mniejsze liczbowo, wysiedlenie ze Sławatycz, z ostatecznym zamiarem odtransportowania do obozu zagłady. Dlaczego wysiedlenie objęło getto w Sławatyczach oraz taką, a nie inną liczbę ludzi? Odpowiedzi należy poszukać w jego specyfice: przeludnione getta oraz znaczna odległość od stacji kolejowej w Białej Podlaskiej. W warunkach ówczesnych wiadomo było, że wysiedlenie musi być dwu–trzy etapowe, z noclegami i zaangażowaniem sił policyjnych do eskorty. Wysiedlenie zmniejszyło ilość Żydów w sławatyckim getcie. M. Romanowicz zanotował: „10 czerwca do Wisznic przywieźli Żydów z Opola [z folwarku w Podedwórzu w gminie Opole] i Sławatycz. Zagnali ich do baraków i żandarmeria ich pilnuje”, a 12 czerwca: „Rano 80 furmanek wiozło Żydów do Białej Podlaskiej, wszystkich, których w ostatnich dniach przywieźli do Wisznic. Jechali przeważnie starzy i dzieci. Pilnowała ich żandarmeria”32. Krótkie zapisy potwierdzają przewóz wysiedlonych, ich strukturę wieku oraz połączenie dwóch grup i wyjazd w kierunku Białej Podlaskiej 12 czerwca, tj. po dwóch noclegach w Wisznicach. W dalszej części trasy została dołączona grupa Żydów z getta w Rossoszu. W sumie zbiorowość ta liczyła 650 osób: „200 Żydów z Rossosza, 250 z Opola–Podedwórze i 200 ze Sławatycz. Deportowano głównie kobiety, osoby starsze, dzieci i »nieużytecznych Żydów«”33 Tego samego dnia, po przebyciu ok. 20 km grupa została zatrzymana i skierowana do getta w Łomazach. 13 czerwca Delegatura ŻSS w Łomazach wysłała do Prezydium ŻSS w Krakowie telegram o następującej treści: „Wysłać natychmiast pomocy dla przesiedleńców: Sławatycze, Opole i Rossosza”34. Według T. Berensteina: „Możliwe, że liczono na niezwłoczne odtransportowanie jej z Łomaz do Sobiboru. Nie wykonano tego, gdyż w związku z przewożeniem wojska i sprzętu wojennego na front wschodni, władze zarządziły w czerwcu zamknięcie wszelkiego innego ruchu kolejowego”35. Jednak niektóre źródła pisane podają, że „Żydzi ze Sławatycz w liczbie 1000 osób zostali w czerwcu 1942 r. deportowani do Sobiboru”36. W świetle powyższych faktów historycznych taką hipotezę należy odrzucić jako nieprawdziwą. Natomiast ŻKOP w Białej Podlaskiej dzień później, tj. 14 czerwca, informował pisemnie Prezydium ŻSS w Krakowie: „W ślad za listem naszym z dnia 11 czerwca śpieszymy donieść, że dalsze wysiedlenie z Białej Podlaskiej i powiatu zostało wstrzymane”37. Nie określono w nim powodów zaniechania, prawdopodobnie nie znano ich.
Jakie były dalsze losy tej 650 osobowej grupy Żydów skierowanej do getta w Łomazach? Tatiana Berenstein w artykule o zagładzie ludności żydowskiej w dystrykcie lubelskim, opublikowanym w 1957 r., przytacza tylko wiadomość Delegatury w Łomazach z 13 czerwca. Przyjęła narrację, że cała zbiorowość z 3 gett pozostała już w Łomazach i „17 lub 19 sierpnia rozstrzelano wszystkich”38, łącznie z Żydami z tej miejscowości. W wyniku egzekucji getto w Łomazach przestało istnieć. Jest ona powielana i przytaczana przez innych autorów. . W Encyclopedia of Camps and Ghettos znajduje się następujący zapis: „17 lub 18 sierpnia 1942, członkowie 101 Policyjnego Batalionu Rezerwowego zastrzelili wszystkich 2187 żydowskich mieszkańców Łomaz, włącznie z tymi wydalonymi ze Sławatycz”39.

Archiwalne trzy korespondencje – pisma ŻKOP w Białej Podlaskiej z Prezydium ŻSS w Krakowie pozwalają dzisiaj na weryfikację wiedzy, co do sierpniowych wydarzeń w Łomazach. W pierwszym piśmie z dnia 30 czerwca 1942 r. ŻKOP napisał do Prezydium ZSS w Krakowie: „Prosimy uprzejmie o podanie nam do jakich jeszcze miejscowości w naszym powiecie zostały wysłane pieniądze. Ponieważ Żydzi z Opola zostali przesiedleni do Łomaz prosimy uprzejmie o przekazanie kwoty przeznaczonej dla Opola – Podedwórza, którą jeśli ją Panowie wysłali niewątpliwie na adres WPanów zostanie zwrócona, do Białej”.40 W drugim dokumencie z dnia 7 lipca 1942 r. Prezydium ŻSS w Krakowie do ŻKOP w Białej Podlaskiej odpisało: „Potwierdzamy odbiór pism WPanów z dn. 30 ub.m. Nr 265/42 i 269/42 i komunikujemy, że w ubiegłym tygodniu podaliśmy WPanom wykaz miejscowości, do których zostały wysłane subwencje wedle ostatniego planu podziału. Co się tyczy pomocy dla przesiedleńców z Opola, komunikujemy, że dla tej miejscowości nie wyznaczyliśmy żadnej subwencji, ponieważ nie mieliśmy dotąd wiadomości o przesiedleniu z Opola. Prosimy przeto o podanie nam, jaka liczba przesiedleńców przybyła do Łomaz oraz jaka do Podedwórza i czy w tych miejscowościach rozwijana jest jakakolwiek działalność opiekuńcza. Również prosimy o podanie nam ewentualnego wniosku WPanów w sprawie wysokości udzielić się mającej pomocy.”41 W odpowiedzi ŻKOP w Białej Podlaskiej pismem do Prezydium z dnia 17 lipca 1942 r. napisał: „W odpowiedzi na pismo WPanów z dn. 7 bm. Nr. 9240/42 – St./ez komunikujemy, że Żydzi z Podedwórza – Opola [nazwa podwójna jednej miejscowości, błędne określenie] zostali przesiedleni do Łomaz, gdzie dotychczas w ilości ok. 250 osób przebywają. Prosimy subwencje przeznaczona dla Łomaz o sumę, którąby WPanowie ewentualnie przekazali naszej nieistniejącej już obecnie Delegaturze w Podedwórzu – Opolu, powiększyć. Delegatura w Łomazach rozwija normalną działalność, zakres której uległ w związku z przybyciem do Łomaz wysiedlonych rozszerzeniu”42.

Na początku lipca 1942 r. Prezydium w Krakowie otrzymało informację o przesiedleniu Żydów tylko z Podedwórza do Łomaz i jednocześnie poprosiło o podanie „jaka liczba przesiedleńców przybyła” do tej miejscowości. Kolejne pismo, z drugiej połowy lipca, z Białej Podlaskiej ponownie ostatecznie potwierdza, że Żydzi tylko z Podedwórza, gm. Opole zostali przesiedleni do Łomaz.
Brak jest w nich wzmianki o wysiedlonych ze Sławatycz i Rossosza, ponieważ musieli jeszcze w czerwcu opuścić Łomazy. Według moich ustaleń zostali przewiezieni do getta w Białej Podlaskiej, które częściowo zostało opróżnione. To najbliższe od Łomaz miasto ze stacją kolejową. Wszystko wskazuje, że bezpośrednio z Białej Podlaskiej zostali wywiezieni do obozu zagłady w Treblince. W świetle powyższych dokumentów należałoby zweryfikować dotychczasowe ustalenia historyków, które mówią o masowej egzekucji Żydów ze Sławatycz i Rossosza przeprowadzonej w sierpniu 1942 r. w okolicach Łomaz.

26 września 1942 r. – drugie i ostateczne wysiedlenie z getta

Na miesiąc przed wysiedleniem ze sławatyckiego getta przebywało w nim 1154 Żydów, w tym 480 przesiedlonych. Informacja pochodzi z pisma ŻKOP w Białej Podlaskiej do Doradcy Gubernatora Dystryktu Lubelskiego z dnia 29 sierpnia 1942 r. (nr 326/42 – III).43 Wszyscy objęci zostali we wrześniu wysiedleniem ze Sławatycz. Jak reagowali Żydzi w 1942 r. coraz częściej pojawiające się opowieści o masowych egzekucjach, wysiedleniach czy nazwach miejscowości Sobibór, Bełżec oraz Treblinka? Marek Bem tak opisuje ich świadomość: „Żydom w jakiś sposób udawało się »oswoić« z informacjami o pierwszych masakrach na wschodzie, o egzekucjach i o masowych mordach ludności żydowskiej, dokonywanych przez wkraczające wojska niemieckie. Znacznie trudniej przychodziło im pogodzenie się z wieściami o likwidacji gett Generalnego Gubernatorstwa i pierwszymi doniesieniami o obozach zagłady. Od początku roku docierały do gett informacje o obozach zagłady i o likwidacji całych skupisk żydowskich. Wydaje się, że w połowie roku te informacje były na tyle powszechne, pewne i jasne, że wielu Żydów mogło przewidywać, jaki los przygotowali im Niemcy. Część Żydów wiedziała albo mogła już przypuszczać, co ich czeka. Wydaje się jednak, że bardzo wielu nie miało tej świadomości. Były getta, w których Żydzi byli pewni, że czeka ich śmierć. Były takie miejsca, gdzie wiedzieli to tylko niektórzy, a wielu mogło mieć złe przeczucia. Najpewniej były również takie miasteczka, w których nic nie wiedziano o celu transportów. Tak zapewne działo się w pierwszych likwidowanych gettach. Mogło tak być również w małych miejscowościach »na końcu świata«, do czasu akcji niemalże zapomnianych przez okupanta. Żydzi reagowali różnie w zależności od świadomości zagłady”44.

Świadomość położenia i nieodległej tragicznej przyszłości mobilizowała niektóre rodziny do prób ratowania życia. Chłopi z tej miejscowości w ramach szarwarków [obowiązkowe, bezpłatne prace lub usługi] dość często transportowali różne towary do i z Białej Podlaskiej, Chotyłowa oraz innych miejscowości. Przywozili też ze sobą rozmaite wiadomości, z którymi dzielili się na miejscu. Szczególną refleksję wzbudziło wysiedlenie z 10 czerwca 1942 r. Większość Żydów pogodziła się z losem, a niektórzy, mając na uwadze młodzież i dzieci, podejmowali próby ratowania się. W porze nocnej chodzili po okolicy, do znajomych z prośbą o ukrycie i przechowanie. „Do domu na Koloni [Nowosiółki] przychodzili nie tylko Niemcy, ale i polscy partyzanci czy Żydzi ze Sławatycz, proszący o schronienie dla dzieci” – wspomina O. Sawczuk45. „Żydzi przewidywali swój koniec więc swoje cenniejsze rzeczy pochowali u niektórych gospodarzy” – pisał L.T. Żurek.46 Kilkunastu z nich dopiero pod przysięgą w kościele i przed ks. J. Samulakiem oraz żandarmerią wyjawili prawdę. Zwrócili wszystko żandarmom. Inni postanowili ukryć się w specjalnie wykonanych skrytkach w budynkach mieszkalnych lub zbiec do lasu.

Ostatni etap eksterminacji w powiecie bialskim rozpoczęła się 26 września 1942 r. Tego dnia ukazało się ogłoszenie Starosty powiatowego w Białej Podlaskiej, w którym czytamy: „Nakazuje wysiedlenia wszystkich Żydów z powiatu bialskiego w dniu 28 września do Międzyrzeca, z wyjątkiem przebywających w obozach zamkniętych. Grozi surowymi karami osobom ukrywającym Żydów lub ukrywającym miejsca ich pobytu. Wyznaczono karę śmierci za plądrowanie własności żydowskiej”47. Decyzja ta objęła wszystkich sławatyckich Żydów i określiła miasto Międzyrzec jako miejsce koncentracji, i oznaczała, w niedalekim czasie, podróż wagonem bydlęcym do obozu zagłady. Tego samego dnia „Starosta Kuhl informował polskiego burmistrza [Białej Podlaskiej] Aleksandra Walewskiego, że tego dnia Żydzi będą wysiedleni do Międzyrzeca w »zwartych grupach«, a mieszkańcy okolicznych miejscowości mają się tam udać w ciągu trzech dni. Nie dotyczyło to osób przebywających w obozach [pracy]. Po tym terminie każdy Żyd spotkany na terenie powiatu miał zostać »surowo ukarany«. Plądrowanie własności żydowskiej miało być karane śmiercią. Zabezpieczać je mięli policjanci granatowi i ukraińscy oraz wójtowie”48. Prewencyjnie ogłoszono sankcje karne w stosunku do wszystkich obywateli, którzy naruszą powyższe zakazy.

26 września 1942 r. niemieckie siły policyjne przystąpiły do wysiedleń getta w Sławatyczach, Białej Podlaskiej i w innych miejscowości powiatu. Jakże odmienny miały one przebieg. Zachowanie policjantów, opisuje w swoich wspomnieniach Mosze Fajgenbaum: „(…) około godz. 10 wieczorem obstawili getto [w Białej Podlaskiej]. Świtem zaczęto wyganiać ludzi z mieszkań i pędzić ich na plac, na tzw. świński rynek. Do domów, których nie otwierają zbyt szybko, po wyłamaniu drzwi wpadają gestapowcy, jak dzikie zwierzęta i biją napotkanych ludzi. Kto ma ochotę, puszcza w ruch karabin i padają ofiary, niezależnie od tego, czy są to dzieci, czy kobiety, czy mężczyźni. Chorzy, którzy leżą w łóżkach i nie mogą pójść na punkt zbiorczy, są zabijani na miejscu. (…) Spośród pobitych i przerażonych Żydów, siedzących na placu, co chwilę wybierają innego, który nie znajduje łaski w oczach inkwizytorów. Odprowadzają go na stronę, a za chwilę daje się słyszeć strzał i widzi się, jak człowiek pada. Żydowska krew płynie w żydowskich mieszkaniach, na ulicach i na placu. Gdzie rzucić okiem, leży żydowski trup. (…) Praca zabijania i zastraszania wrze. Odnosi się wrażenie, że koniec wojny w Niemczech zależy właśnie od tej rzezi na placu, gdzie siedzą bezbronni mężczyźni z kobietami i dziećmi. (…) Ludzie, którzy siedzą na placu, są zmuszani do oddawania pieniędzy i biżuterii, a tych którzy nie oddadzą, straszy się karą śmierci. Większość Żydów, spodziewając się, że zostaną wysłani do Treblinki, nie wzięła żadnych paczek, bo po cóż jeszcze obciążać się paczkami w ostatnich godzinach życia. Tymczasem zostają załadowani na fury i wysłani do Międzyrzeca Podlaskiego, gdzie jeden będzie się męczył dłużej, inny krócej, zanim przyjdzie jego kolejka do Treblinki lub zanim zostaną pogrzebani na miejscowym cmentarzu. Ciągną fury załadowane pobitymi, wystraszonymi Żydami. Zabici na ulicach i trupy wyrzucane z mieszkań przez okna są zbierane przez chłopów na fury i odwożone na cmentarz, gdzie po kilku dniach leżenia zostają pogrzebane przez chłopskich robotników z rady miejskiej. […] Nazajutrz, w niedzielę, drugiego dnia Sukot zostają zaproszeni do getta wszyscy reichs- i folksdojcze, którzy wędrują po getcie, szukając schowanych Żydów, a przy okazji rabują żydowskie mieszkania. […] Wozy pełne Żydów ciągną się również szosami z Brześcia nad Bugiem i z Łomży. To jadą Żydzi z wsi i prowincjonalnych miasteczek okręgu Białej: ze Sławatycz, Kodnia, Piszczaca, Chotyłowa, Terespola, Wisznic i Rossosza”49.

Przytaczam ponownie wspomnienia M. Fajgenbauma o wysiedleniu, tym razem wrześniowym z bialskiego getta, aby zobrazować przebieg i metody przeprowadzania akcji. Policja niemiecka przyjęła następujący tryb postępowania: otoczenie getta w celu uniemożliwienia ucieczek o świcie; zastraszając i bijąc, wymuszono strach przed jakąkolwiek próbą oporu; bardzo chorzy i niedołężni byli zabijani na miejscu; Niemcy dokonywali wtargnięcia do mieszkań i wypędzania mieszkańców; zbiórka na wyznaczonym placu; rewizje przed wyjazdem; publiczne egzekucje pojedynczych osób na ulicach, placu itp.; załadunek na środki transportu (chłopskie furmanki); sformowanie kolumny i wymarsz. O przebiegu wysiedlenia ze Sławatycz nie mamy podobnej relacji, tylko kilka krótkich informacji. L. T. Żurek: „Za oknem był już inny świat, patrzyłem z rodziną przez okna, jak Niemcy wyprowadzają biedną Surę z domu, ona strasznie w tym czasie chorowała na artretyzm, w ogóle nie chodziła o swoich siłach. Teraz idzie opierając się o taboret wolniutko. Niemcy widząc, że nie będzie można jej doprowadzić na Rynek, zaprowadzili ją do sąsiedniego mieszkania i było słychać trzy strzały, tam znalazła śmierć. Niemcy spenetrowali całe getto, pozostałych Żydów niedołężnych załadowali na wozy, a tych którzy mogli chodzić pędzili środkiem szosy do Wisznic. Żydzi szli szóstkami środkiem szosy, Niemcy się zabawiali strzelali w sam środek z karabinu, wówczas powstało zamieszanie w szeregach, Niemcy posyłali kilka serii po kolumnie na szosie zostało kilka trupów. […] Niemcy rozkleili ogłoszenia [Starosty]. Jeżeli zostanie znaleziony Żyd u jakiegoś Polaka to grozi kara śmierci”50. L. Sławiński potwierdził pojedyncze egzekucje w chwili wysiedlania: „W niedługim czasie [po wydarzeniach z czerwca] Żydów starych, niemowlęta wybito w domach, a zdolnych do podróży wypędzono w stronę Wisznic”51. Natomiast w relacji M. Grynberga przeczytamy: „Pod koniec września 1942 roku hitlerowcy sprowadzili z okolicznych wiosek na Rynek sławatycki około 100 furmanek. Żandarmi niemieccy wraz z policją ukraińską i granatową chodzili po mieszkaniach w tzw. getcie i nakazywali mieszkańcom natychmiast zgłosić się z ręcznym bagażem na Rynku. Kobietom i dzieciom hitlerowcy kazali wsiąść na furmanki, natomiast mężczyźni musieli zdjąć buty i ułożyć je na wozach, a następnie ustawić się czwórkami za pojazdami. Cały pochód otoczony został uzbrojonymi żandarmami i policją. […] Ci którzy wtedy dotarli do Wisznic, wkrótce zostali odtransportowani do getta w Międzyrzecu Podlaskim”52. Dwie inne relacje potwierdzają przypadki zabijania Żydów w trakcie przemarszu do Wisznic. Według Jana Chomiczewskiego: „Jak żandarmi prowadzili Żydów do Wisznic i po drodze strzelali, kto usiłował uciec i kto nie mógł iść. Byłem wyznaczony, aby furmanką wozić trupy. Około 10 Żydów było zabitych na szosie. Zwłoki odwożono na na kierkut [w Sławatyczach]”53. K. Pruniewicz zeznał: „Wiadomo mi, że przy likwidacji Żydów w Sławatyczach pędzili ich szosą i po drodze zastrzelili około 40, których widziałem zwłoki na furmankach”54.
Niektórzy Żydzi, chcąc ratować życie, ukrywali się w przygotowanych wcześniej wnękach, skrytkach lub w piwnicach domów. Policja niemiecka bez trudu odnajdywała ich kryjówki i zabijała wszystkich na miejscu. O takim przypadku w Sławatyczach wspomniał S. Osypowicz: „Po zlikwidowaniu getta jedna z rodzin żydowskich schowała się pod podłogę jednego z domów. Policja ukraińska odnalazła tych Żydów i kazała im wyjść z ukrycia. Komendant posterunku ukraińskiego nazwiskiem Jurkiw zastrzelił 3 tych Żydów”55. Nieliczni tylko decydowali się na ucieczkę z getta lub ukrycie się w zabudowaniach u znajomych Polaków. Tak uczynił syn kamasznika, znajomy i kolega L.T. Żurka, który, po otrzymaniu drobnej pomocy materialnej, udał się w kierunku lasu56. W ówczesnych warunkach uciekinierzy najczęściej byli wyłapywani przez żandarmerię, co kończyło się śmiercią na miejscu zatrzymania. Niektórym udało się dołączyć do leśnych grup zbiegłych jeńców sowieckich czy żydowskich. Według M. Grynberga: „tak ocaleli w lesie młodzi ze Sławatycz: Rywcze Wołk, Abraham Zylbersztejn, Szlomo Sztrymer i Sew Domaczewski.”57
Istnieją podobieństwa w sposobie postępowania policji w trakcie wysiedlenia Żydów ze sławatyckiego getta i w Białej Podlaskiej. Często rozstrzeliwano na miejscu niezdolnych do transportu oraz osoby opóźniające marsz, bito i poniżano bezbronnych.
26 września po południu kolumna wysiedleńców ze Sławatycz dotarła do Wisznic. Z dziennika M. Romanowicza: „Znowu słyszeliśmy częste strzały karabinowe, które zbliżały się coraz bardziej do Wisznic. Wkrótce jechały furmanki, które wiozły Żydów ze Sławatycz. Furmanek było około 100. Za nimi szli i jechali rowerami żandarmi. Za furmankami szła gromada Żydów. Na końcu jechały samochody i szli żandarmi z podwiniętymi rękawami i karabinami gotowymi do strzału. Na końcu tej gromady Żydów szli najsłabsi i kiedy już nie mieli siły iść dalej, byli zabijani. Na noc zatrzymali się w barakach nad szosą, gdzie mieli odpocząć i przenocować. Żandarmi zażądali we wsi dla siebie kolacji. Landkomisarz z Wisznic [kierownik tzw. komisariatu wiejskiego, czyli ekspozytury starostwa] wydał rozkaz, aby do pomocy polskiej i ukraińskiej policji w nocy przyszła wiejska straż pożarna”58. Z tej miejscowości odtransportowani zostali do Międzyrzeca Podlaskiego a później wagonem bydlęcym do Treblinki.
Po wyjeździe Żydów ze Sławatycz pozostawione w mieszkaniach, na podwórkach ofiary zostały na polecenie sołtysa zwiezione przez miejscowych mieszkańców na kierkut i pogrzebane. Zarządzenie Starosty zabraniało plądrowania mieszkań pożydowskich i przywłaszczanie znajdującego się tam mienia. Zebrano je i zwieziono do wyznaczonych miejsc. Na podstawie zarządzeń Landkomisarza w poszczególnych miejscowościach, w których były getta, odbywały się licytacje wybranego mienia. W Wisznicach takie aukcje odbyły się 3 października59, a 3 września w Łomazach, gdzie „po zwiezieniu towarów na plac przed gminą w godz. popołudniowych przeprowadzono licytację. Ceny ustalał sam wójt – licytował bardzo wysoko. Trochę lepszych mebli wzięto do biura Zarządu gminnego, sporo rzeczy wywieziono do Białej. Przedmioty bardziej wartościowe, jak: zegary, maszyny do szycia, materiały tekstylne przywłaszczył sobie Landkomisarz”60. Prawdopodobnie taką formę sprzedaży przeprowadzono także w Sławatyczach. „Mienie pożydowskie złożono do magazynu. Bardziej wartościowe wywieziono furmankami na stację kolejową do Chotyłowa”61. Rabunek przez Niemców żydowskiego mienia ruchomego było jednym z założeń Akcji Reinhardt.
Pozostały puste domy, a w pamięci mieszkańców Żydzi: sąsiedzi, kramarze, szynkarze, czapnicy, kuśnierze, murarze, malarze, handlarze, domokrążcy. Długo jeszcze przywoływane były te tragiczne chwile, kiedy na własne oczy widziano śmierć niewinnych ludzi, mieszkańców Sławatycz.

Koniec mojego miasteczka – tak to już koniec Dos Sztetła

Latem 1945 r. Michał Grynberg postanowił odwiedzić Sławatycze, po 6 latach nieobecności. Oto krótki opis jego wrażeń: „Po dwóch dniach podróży [z Warszawy] – pociągiem, furmanką, a trochę pieszo – dotarłem do miasteczka. Sławatycze, moje rodzinne miasteczko. Tu rosłem, pracowałem, cierpiałem. Tu też przeżywałem pierwsze radości i początki rozmyślania nad ludzkim losem. I oto po wielu latach jestem znowu tutaj. Ale to już nie jest to niegdyś tętniące życiem miasteczko. Wszystkie domy okalające okrągły rynek spalone. Kiedyś na tym rynku kipiało. Dzieci bawiły się, a w warsztatach rzemieślniczych słychać było turkot maszyn krawieckich i stuk szewskich młotków. Do tego jeszcze głupi Dawidek roznoszący wodę do zamożniejszych domów głośno wyśpiewywał, a repertuar miał dość bogaty. A teraz, pod koniec czerwca 1945 r., stoję na środku rynku sam, żywej duszy nie widać. Koniec mojego miasteczka, tak jak koniec setek innych żydowskich miasteczek w Polsce i ich mieszkańców. Rozglądałem się, szukałem furmanki, którą tu przyjechałem, żeby szybko stąd odjechać, ale już jej nie było”62. Latem 1942 r., pod niemieckim przymusem, furmanki sąsiadów i znajomych odwiozły sławatyckich Żydów w kierunku Wisznic. Razem z nimi zniknęło także Dos Sztetł….

 

Karol Skibiński

1 K. Skibiński, Eksterminacja ludności żydowskiej w Sławatyczach w latach 1940–1942 na podstawie dokumentów Okręgowej Komisji Badań Zbrodni Hitlerowskiej w Lublinie, „Nadbużańskie Sławatycze” 2015, R. XVI, s. 73–90. Opublikowany został także w: „Zeszyty Muzealne” 2016, t. 17, s. 53-62.
2 K. Skibiński, Pomoc socjalna Żydom w Sławatyczach w latach 1940–1942, „Nadbużańskie Sławatycze” 2019, R. XX.
3 L.T. Żurek, Sławatycze 1939–1944 (wspomnienia), „Nadbużańskie Sławatycze” 2018, R. XIX,s.10–39.
4 Encyclopedia of Camps and Ghettos, 1933–1975, vol. II: Ghettos in German – Occupied Estern Europe, wyd. The United States Holocaust Memorial Museum, Indianapolis 2012.
5 W. Tuszyński, Policyjny i wojskowy aparat okupacyjny na Lubelszczyźnie, „Zeszyty Majdanka”, rok 1969, t. III, s. 23
6 Tamże, s. 26.
7 T. Doroszuk, Gmina Wisznice w latach okupacji hitlerowskiej 1939–1944. Studia z dziejów, Lublin-Wisznice 2019, s. 49–50.
8 L. T. Żurek, dz. cyt., s. 25, 27.
9 Archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego [ dalej: AŻIH], Korespondencja Prezydium ŻSS z Delegaturą ŻSS we Włodawie 2 III 1942 – 23 X 1942, sygn. 211/1113, „Telegram do Prezydium ŻSS w Krakowie od Delegatury ŻSS we Włodawie z dnia 30.04.1942”, k. 32.
10 AŻIH, sygn. 211/1113, „Pismo Delegatury ŻSS we Włodawie do Prezydium ŻSS w Krakowie z dnia 2 sierpnia 1942 r.”, k. 67. Zostali skierowani do obozów pracy przymusowej.
11 K. Skibiński, Eksterminacja ludności…, s. 81.
12 M. Grynberg, Sławatycze, domu mój…, Warszawa 2000, s. 38.
13 K. Skibiński, Eksterminacja ludności…, s. 76.
14 Tamże, s. 75–76.
15 L.T. Żurek, dz. cyt., s. 27–28.
16 T. Gryciuk, „Wspomnienia z moich dziecięcych lat – okresu okupacji w Sławatyczach z II wojny światowej”, rękopis dostępny w Gminnej Bibliotece Publicznej w Sławatyczach, s. 33–34.
17 L. T. Żurek, dz. cyt., s. 25.
18 Zob. więcej: K. Skibiński, Pomoc socjalna Żydom w Sławatyczach w latach 1940–1942, „Nadbużańskie Sławatycze” 2019, R. XX.
19 Encyclopedia of Camps and Ghettos, 1933–1975, vol. II: Ghettos in German – Occupied Estern Europe, Getto Sławatycze, Indianapolis 2012, s. 711.
20 L. T. Żurek, dz. cyt., s. 24.
21 M. Rabinowicz (Włodawa), Relacja, [w:] Życie i zagłada Żydów polskich 1939–1945. Relacje świadków, red. M. Grynberg, M. Kotowska, Warszawa 2003, s. 132.
22 M. Grynberg, dz. cyt., s. 38–39.
23 Tamże, s. 39.
24 Encyclopedia of Camps and Ghettos, 1933 – 1975, vol. II: Ghettos in German – Occupied Estern Europe, Getto Sławatycze, Indianapolis 2012, s. 712.
25 W publikacji: J. Flisiński, H. Mierzwiński, Biała Podlaska w latach 1939–1944, Biała Podlaska 2012, na s. 185 podano informacje dotyczące sławatyckich Żydów: „Grudzień 1940. Hitlerowcy rozstrzelali 56 Żydów. 1943 r. Żandarmi w dwu egzekucjach rozstrzelali 183 Żydów”. Zawierają one błędne daty. Pierwsza egzekucja miała miejsce w lutym 1940 r. W 1943 r. natomiast nie było już Żydów w Sławatyczach. Nie znane są autorowi okoliczności 2 egzekucji, z liczbą 187 ofiar. Prawdopodobnie dotyczą wydarzeń z czerwca 1942 r.
26 Autor w swoim artykule o eksterminacji ludności żydowskiej przyjął, że akcja ta miała miejsce w maju. Oparł się wówczas na relacjach 2 świadków [w:] K. Skibiński, Eksterminacja ludności żydowskiej w Sławatyczach w latach 1940–1942 na podstawie dokumentów Okręgowej Komisji Badań Zbrodni Hitlerowskiej w Lublinie, „Nadbużańskie Sławatycze” 2015, R. XVI, s.75–76. Obecnie po analizie dodatkowych relacji przyjmuję, że miała ona miejsce w czerwcu. Relacje złożone do Komisji OKZBH czy M. Grynbergowi miały miejsce w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego wieku, są więc co do czasu jej przeprowadzenia rozbieżne.
27 T. Berenstein, Martyrologia, opór i zagłada ludności żydowskiej w Dystrykcie lubelskim, „Biuletyn ŻIH” 1957, nr 21, s. 32.
28 M. J. Fajgenbaum (Biała Podlaska, Relacja, [w:] Życie i zagłada Żydów polskich 1939 – 1945. „Relacje świadków, red. M. Grynberg, M. Kotowska, Warszawa 2003, s. 62–63.
29 AŻIH, Korespondencja Prezydium ŻSS z Powiatowym Komitetem ŻSS w Białej Podlaskiej, sygn. 211/209, „Pismo ŻKOP w Białej Podl. do Prezydium ŻSS w Krakowie z dnia 11 czerwca 1942 r., nr 254/42”, k. 17.
30 M. Bem, Sobibór. Niemiecki ośrodek zagłady 1942–1943, Włodawa–Sobibór 2011, s. 497.
31 Tamże, s. 499.
32 R. Kuwałek, Nowe ustalenia dotyczące liczby ofiar niemieckiego obozu zagłady w Sobiborze, [w:] „Zeszyty Majdanka” 2014, t. XXVI, s. 36.
33 Tamże, tabela, s. 38.
34 Encyclopedia of Camps and Ghettos, 1933–1975, vol. II: Ghettos in German – Occupied Estern Europe, Getto Łomazy, Indianapolis 2012, s. 671.
35 M. Romanowicz, Dziennik z II wojny światowej 1939–1945, Suwałki 2012, s. 116–117.
36 Encyclopedia of Camps and Ghettos, 1933–1975, vol. II: Ghettos in German – Occupied Estern Europe, Getto Łomazy, Indianapolis 2012, s. 671.
37 AŻIH, Korespondencja Prezydium ŻSS w Krakowie z Delegaturą ŻSS w Łomazach, sygn. 211/665, „Telegram Delegatury ŻSS w Łomazach do Prezydium ŻSS w Krakowie z dnia 13 sierpnia 1942 r.”, k. 52.
38 T. Berenstein, dz. cyt., s. 40–41.
39 J. Kiełboń, Migracje ludności w dystrykcie lubelskim w latach 1939–1944, Lublin 1995, s. 172, Tabela nr 40: Deportacje Żydów z dystryktu lubelskiego do Sobiboru w latach 1942–1943.
40 AŻIH, Korespondencja Prezydium ŻSS z Powiatowym Komitetem ŻSS w Białej Podlaskiej, sygn. 211/209, „Pismo ŻKOP w Białej Podl. do Prezydium ŻSS w Krakowie z dnia 14 czerwca 1942 r. nr 255/42”, k.18.
41 T. Berenstein, dz. cyt., s. 58, wpis w tabeli dot. miejscowości Łomazy. W artykule brak informacji o przemieszczeniu się tej grupy do innej miejscowości, po 13 czerwca 1942 r. Tak samo przyjął J. Doroszuk, Zagłada obywateli polskich pochodzenia żydowskiego, [w:] Zbrodnie hitlerowskie w regionie bialskopodlaskim 1939–1944, red. J. Doroszuk, Cz. Remesz, R. Sielski, J. Sroka, s. 135, tabela nr 3, wpis dot. miejscowości Łomazy.
42 Encyclopedia of Camps and Ghettos, 1933–1975, vol. II: Ghettos in German – Occupied Estern Europe, Getto Sławatycze, Indianapolis 2012, s. 712.
43 AŻIH, Korespondencja Prezydium ŻSS z Powiatowym Komitetem ŻSS w Białej Podlaskiej, sygn. 211/209, „Pismo ŻKOP w Białej Podl. do Prezydium ŻSS w Krakowie z dnia 30 czerwca 1942 r. nr 265/42-III”, k. 34.
44 AŻIH, Korespondencja Prezydium ŻSS z Powiatowym Komitetem ŻSS w Białej Podlaskiej, sygn. 211/209, „Pismo Prezydium ŻSS w Krakowie do ŻKOP w Białej Podl. z dnia 7 lipca 1942 r. nr 9240/42 – III St./ez/”, k. 37.
45 AŻIH, Korespondencja Prezydium ŻSS z Powiatowym Komitetem ŻSS w Białej Podlaskiej, sygn. 211/209, „Pismo ŻKOP w Białej Podl. do Prezydium ŻSS w Krakowie z dnia 17 lipca 1942 r. nr 290/42 – III”, k. 45.
46 K. Skibiński, Eksterminacja ludności…, s. 81, 90 (skan dokumentu).
47 M. Bem, dz, cyt., s. 289–290.
48 Relacja O. Sawczuk z d. Melaniuk, ur. w Nowosiółkach. Wspomnienia O. Sawczuk przygotowała K. Sawczuk: Wszystkich nas wywozili, [w:] „Dwie godziny”. Wspomnienia mieszkańców Chełmszczyzny i Południowego Podlasia o Akcji „Wisła”, Bractwo Młodzieży Prawosławnej Diecezji Lubelsko – Chełmskiej, Fundacja Dialog Narodów, Lublin – Biała Podlaska 2013, s. 61
49 L.T. Żurek, dz. cyt., s. 31.
50 W. Więch–Tchórzewska, Ogłoszenia władz okupacyjnych miasta i powiatu Biała Podlaska w latach II wojny światowej, [w:] „Rocznik bialskopodlaski” 1994, t. II, s. 154.
51 D. Libionka, Zagłada Żydów w Generalnym Gubernatorstwie, Lublin 2017, s. 174.
52 M. J. Fajgenbaum (Biała Podlaska), Relacja, dz. cyt., s. 66–67.
53 L. T. Żurek, dz. cyt., s. 29–30.
54 L. Sławiński, „Sławatycze na tle dziejów. Wspomnienia” (maszynopis, kserokopia w zbiorach autora), s. 136.
55 M. Grynberg, dz. cyt., s. 40–41. Były mieszkaniec Sławatycz, Jan Jarmoszewicz, stwierdził, że „kolumna furmanek liczyła około 50 wozów. Na nich siedziały dzieci, kobiety i starcy oraz podręczne mienie. W trakcie wędrówki, ci którzy odstawali byli zabijani, a zwłoki układano na wozy”. Relacja z kwietnia 2005 r. w zbiorach autora.
56 K. Skibiński, Eksterminacja ludności…, dz. cyt., s.75
57 Tamże.
58 Tamże, dz. cyt., s. 79.
59 L. T. Żurek, dz. cyt., s. 30.
60 M. Grynberg, dz. cyt., s. 111.
61 M. Romanowicz, dz. cyt., s. 129–130.
62 Tamże, s. 130.
63 R. Szudejko, Monografia gminy Łomazy, Łomazy–Biała Podlaska 2018, s. 243, przyp. 728.
64 J. Chomiczewski – relacja z 2007 r. w zbiorach autora.
65M. Grynberg, dz. cyt., s. 64–65.

Kultura Enter 2021/2022
nr 101

Ilustracja Artura Blusiewicza pt. "Szlak", 2021.