HISTORIA SPORU. Miejsce (wielu) pamięci. Spory wokół byłego obozu Auschwitz-Birkenau
HISTORIA SPORU. Miejsce (wielu) pamięci. Spory wokół byłego obozu Auschwitz-Birkenau
Magdalena Kawa
Od wielu lat jesteśmy świadkami ścierania się dwóch symbolik „Auschwitz”: jako miejsca zagłady Żydów oraz męczeństwa i martyrologii Polaków[1]. Symbolika i znaczenie byłego obozu Auschwitz-Birkenau zmieniała się wielokrotnie na przestrzeni czasu. Jednym z głównych problemów powojennej narracji o Holokauście było przemilczanie lub nieakcentowanie faktu, że największą grupę ofiar obozu stanowili Żydzi. Wynikało to z wielu czynników. Poniżej przytaczam niektóre, z mojego punktu widzenia najbardziej istotne – w dyskusji na temat byłego obozu.
Pierwszym z nich był fakt, że główne źródło wiedzy o obozie stanowili ocaleni więźniowie[2], a do tej grupy w większości należeli Polacy, których relacje posłużyły do udokumentowania zbrodni dokonywanej przez nazistów na osobach przywożonych do obozów. W skład założonego w 1952 roku Międzynarodowego Komitetu Oświęcimskiego, stawiającego sobie za cel przekazywanie informacji o tym, co wydarzyło się w obozie Auschwitz-Birkenau, wchodzili byli więźniowie obozu. To oni też stali się inicjatorami utworzenia Muzeum.
Więźniowie byli także pracownikami i przewodnikami. To oni oprowadzali odwiedzających po terenie Auschwitz. Z tego względu wszelkie relacje czy wspomnienia związane z życiem w obozie przekazywane były przez polskich więźniów. Tym samym utrwalało się przekonanie o martyrologii Polaków. Powszechnie mówiono, że „nie ma w Polsce rodziny, której by najbliżsi nie zginęli w jego [KL Auschwitz] piekielnej czeluści”[3]. Żydowskie losy więźniów obozu nie były powszechnie znane, ponieważ publikacje żydowskie ukazywały się w małym nakładzie. Często napisane były w języku jidysz, dlatego materiały opracowywane przez Centralną Żydowską Komisję Historyczną nie docierały do szerokiego grona odbiorców. I wreszcie, ocaleni Żydzi byli mniejszością w kraju, do tego obarczeni traumą po Zagładzie, co uniemożliwiało konstruowanie żydowskiej pamięci wokół Auschwitz. Wśród wielu ocalałych we wczesnych latach powojennych przeważało milczenie.
Zdaniem badacza Holokaustu, Berela Langa to milczenie spowodowane było także realnością Zagłady. Ocalałym trudno było mówić o czymś tak nieodległym, kiedy nie przepracowali tego wszystkiego, co ich spotkało i nie opłakali swoich zmarłych, którzy nie doczekali wyzwolenia z obozu, ginąc w komorach gazowych. W opinii Langa nie sposób było myśleć wtedy o przyszłości. Żydom nie udało się przekształcić w refleksję tego wszystkiego, co nosili w sobie po wojnie, może dlatego narrację o byłym obozie Auschwitz przejęli Polacy, których losy w obozie różniły się od losu Żydów[4]. Mogło być to także powiązane z faktem, że w Polsce, inaczej niż na Zachodzie Europy czy w Stanach Zjednoczonych, II wojnę światową uznawano za jedną z największych zbrodni przeciwko narodowi polskiemu, a nie żydowskiemu.
Co ciekawe, „przemilczanie” charakteryzowało nie tylko ocalałych z Holokaustu, ale i Niemców, uważanych za sprawców Zagłady. Pisze o tym m.in. Jörn Rüsen. „Przemilczanie i eksterytorializacja” to – jego zdaniem – pierwsza z faz dyskursu w powojennych Niemczech. Holokaust, tak samo jak i narodowy socjalizm, stał się wydarzeniem historycznym. Po wojnie zaistniała konieczność ukształtowania zbiorowej tożsamości Niemców w opozycji do tych dwóch wydarzeń. Zaś dla narodu niemieckiego wydarzenia te oznaczały całkowitą klęskę skutkującą radykalnym zerwaniem ciągłości i koniecznością natychmiastowego odcięcia się od przeszłości. Niemożliwe wydało się dalsze czerpanie z kulturowych zasobów nacjonalizmu. Skutkiem tego była sytuacja, iż narodowy socjalizm i Holokaust zaczęto rozważać w kategoriach inności, wydarzeń, które nie kwalifikowały się do niemieckiej historii. Przegrana II wojna światowa, nędza materialna i wina przypisana przez zwycięzców sprawiły, że prawie niemożliwe stało się włączenie tych wydarzeń do pamięci narodowej. Kryzys tożsamości w Niemczech udało się przezwyciężyć w momencie, kiedy Holokaust usunięto z debaty publicznej. Rüsen nazywa to zjawisko „zbiorowym przemilczaniem” i jednocześnie podkreśla, że było to po części historią narodzin nowej zachodnioniemieckiej demokracji. Włączenie części elity nazistowskiego systemu do nowo powstałych struktur Republiki Federalnej Niemiec sprawiło, że w społeczeństwie zaczęła funkcjonować niewypowiedziana zgoda na to, aby zbrodnie dokonane przez reżim nazistowski traktować jako fakt. Nikt nie zaprzeczał jego istnieniu, ale usunięcie tematu na margines debaty publicznej skutkowało przemilczeniem[5].
Kończąc omawiany wątek, należy jeszcze wspomnieć, że także odsłonięcie Międzynarodowego Pomnika Ofiar Faszyzmu, które miało miejsce 16 kwietnia 1967 roku, sprzyjało pomijaniu Żydów jako ofiar obozu, a upamiętniało Polaków. W szczególności odnosiło się to do więźniów politycznych. Zdaniem Marka Kuci należało odczytywać to w następujący sposób:
Szczególny charakter posiadał centralny motyw Pomnika: kwadratowa płyta z czarnego marmuru, dzieląca się na cztery części tworzące zarys krzyża z trójkątem więźniarskim w środku. Motyw ten wskazywał na męczeństwo i śmierć zarejestrowanych więźniów KL Auschwitz, szczególnie więźniów politycznych. […], jednocześnie wyłączając liczniejszą grupę ofiar nigdy niezarejestrowanych jako więźniowie; grupę, którą stanowili prawie wyłącznie Żydzi[6].
Drugim powodem pomijania lub nieakcentowania faktu, że największą grupą ofiar obozu byli Żydzi, to próba ukazania obozu jako miejsca walki i heroizmu członków ruchu oporu powstałego w czasie II wojny światowej w Auschwitz. Były obóz i powstałe w nim muzeum miały być nie tyle miejscem martyrologii narodu polskiego, co symbolem walki i oporu Polaków przeciwko niemieckiemu okupantowi. W literaturze przedmiotu pojawiają się informacje, że to właśnie Auschwitz był jedynym z hitlerowskich obozów, gdzie funkcjonował silny ruch oporu[7]. Jego członkami byli głównie polscy więźniowie. To postrzeganie także było w dużym stopniu zasługą byłych więźniów, członków wspomnianego ruchu, których celem było ukazanie takiego właśnie obrazu. W prasie pojawiały się artykuły zdecydowanie krytykujące epatowanie „cierpiętnictwem w obozie” i nawołujące do przedstawiania byłego obozu jako symbolu siły, walki i bohaterstwa[8].
Kolejny powód mający świadczyć o tym, że narracja o byłym obozie pozostawała w większości narracją polską ściśle wiązał się z systemem politycznym panującym w PRL i zależnością kraju od Związku Radzieckiego. To właśnie za pośrednictwem Nadzwyczajnej Radzieckiej Komisji Państwowej do Badania Zbrodni Niemiecko-Faszystowskich Agresorów i radzieckich środków masowego przekazu manipulowano narodowo-rasowym składem ofiar byłego obozu. Pomijano, a czasem i tuszowano fakt, że największą grupą ofiar byli Żydzi. Powszechnie powtarzanym komunikatem była informacja, że w Auschwitz-Birkenau ginęli przedstawiciele wielu narodowości, a najliczniejszą grupą byli Polacy. Komunikat wymienionej wyżej Komisji opublikowany 8 maja 1945 roku w organie prasowym Armii Czerwonej „KrasnajaZwiezda” podawał, że ofiarami obozu byli obywatele takich państw, jak: ZSRR, Polska, Francja, Jugosławia, Czechosłowacja, Węgry, Bułgaria, Holandia. Belgia i innych[9]. Pomijano fakt, że przedstawiciele tych wszystkich państw byli pochodzenia żydowskiego. A przecież zgodnie z rasistowską ideologią nazizmu i rasistowskiego prawa funkcjonującego w III Rzeszy Żyda definiowały kryteria biologiczne. Według nich Żydem była każda osoba, która pochodzi od przynajmniej trojga dziadków[10], których uznaje się pełnymi Żydami według rasy. Na zagładę skazani byli zatem Żydzi zdefiniowani przez nazistów biologicznie. W ten sposób żydowskie ofiary obozu pochodziły z wielu krajów[11]. W początkowej narracji o Auschwitz całkowicie ten fakt pomijano. Wydarzeniami, które skutkowały zmianą przekazu były wojna izraelsko-arabska i marzec ’68. Jednym z elementów walki z „syjonistami” było publiczne informowanie o tym, że Żydzi, tak jak i Polacy, padli ofiarą hitlerowskiego terroru, ale jednocześnie starano się „zdejudyzować” historię obozu. Podjęto próby niedopuszczenia do tego, by przedstawiciele byłych żydowskich więźniów obozu z Izraela wzięli udział w uroczystości otwarcia żydowskiego pawilonu.
Dodatkowo, pomimo istniejących dowodów i badań, przez wiele lat nie chciano podważyć i zweryfikować liczby ofiar obozu, ustalonej po wojnie na cztery miliony i wciąż podawanej do publicznej wiadomości. W 1966 roku Wielka Encyklopedia Powszechna PWN w wydanym VIII tomie podała informacje całkowicie inne od oficjalnie obowiązującego w Polsce ujęcia kwestii tożsamości ofiar obozów koncentracyjnych, w tym także obozów w Oświęcimiu i Brzezince. Według redaktorów encyklopedii większość ofiar Auschwitz oraz innych obozów stanowili Żydzi[12]. Takie stanowisko spotkało się z ostrym sprzeciwem i krytyką ze strony władz polskich w 1968 roku. To sprawiło, że powrócono do kwalifikowania ofiar obozu ze względu na kryterium obywatelstwa. W ten sposób Polacy nadal byli uważani za największą grupę ofiar. Nie upowszechniano informacji, że wiele z nich to osoby żydowskiego pochodzenia mieszkające przed i w czasie wojny na terytorium Polski. W wydanej w 1968 roku Wkładce do tomu XI Wielkiej Encyklopedii Powszechnej nacisk położony został na „męczeństwo i straty narodu polskiego”. Przy haśle „obozy hitlerowskie” pojawił się następujący zapis:
W 1939–1945 w o.h. przebywali: Polacy, obywatele ZSRR, Francuzi, Holendrzy, Belgowie, Czesi, Jugosłowianie, Norwegowie, Duńczycy, Grecy, komuniści i antyfaszyści niem. i in. oraz obywatele pochodzenia żyd. z okupowanych przez III Rzeszę państw europejskich[13].
Dużo większy nacisk położono na sprawców niż na ofiary (poza Polakami), co stanowiło czwarty powód sytuacji, że Żydów nie przedstawiano w oficjalnym obrazie muzeum jako największej grupy ofiar obozu. Jednocześnie winą za zbrodnie obozowe obarczano cały naród niemiecki, co było zgodne z linią polityczną ówczesnych polskich władz, w dużym stopniu zależnych od Związku Radzieckiego. Początkowo muzeum miało być swoistym ostrzeżeniem przeciwko Niemcom. Niedługo po wojnie w polskiej prasie można było przeczytać takie m.in. słowa:
Oświęcim to świadectwo, do jakiego zwyrodnienia i zdziczenia zdolny jest Niemiec – nie tylko hitlerowiec! Niemców bowiem nie opanował szał i obłęd, ale zimne wyrachowanie. Dążyli do wyniszczenia „zbędnych” im narodów [14].
Powołane muzeum miało stanowić „memento”, które ukazywać będzie „cel, możliwości, mentalność i morale Niemców”[15]. W dniu otwarcia muzeum premier Józef Cyrankiewicz powiedział m.in.: „[…] Utworzone Muzeum będzie nie tylko przestrogą i wiecznym dokumentem wyzwolonego bestialstwa niemieckiego […]”[16] czy „Pamiętajmy, że Oświęcim jest najpotężniejszym ze wszystkich dokumentem bestialstwa i imperializmu niemieckiego […]”[17]. Krótko po otwarciu muzeum, w toczącej się dyskusji na temat tego, jak powinno ono wyglądać i co symbolizować, pojawiało się wiele głosów potwierdzających powyższy cytat. KL Auschwitz, uznany za jeden z przejawów i jednocześnie następstw długotrwałej polityki niemieckiej w odniesieniu do Polaków i narodów słowiańskich, miał być dowodem na zaborczą politykę niemiecką i jednocześnie miejscem, które będzie jednoczyć polski naród wobec problemu niemieckiego[18].
Postulowano także, by muzeum było miejscem, gdzie kładzie się nacisk nie tylko na przedstawienie samego obozu, ale i na pokazanie przyczyn jego założenia. Proponowano skupić się na historii Trzeciej Rzeszy, aparacie władzy i panującej ideologii oraz prowadzonej polityce podbojów. Obóz miał być jednym z narzędzi do realizacji tej polityki. Miał przestrzegać przed grożącym ze strony Niemiec niebezpieczeństwem. Dodatkowym argumentem przemawiającym za podkreśleniem roli sprawców, a nie ofiar, było przesłanie:
Rozpamiętywanie minionych cierpień nie powinno i nie może przesłaniać zagadnień, które […] będziemy musieli rozwiązać. A muzeum oświęcimskie może być w tej pracy ogromną pomocą. Winno ono narzucać zwiedzającym nie patos cierpienia i ogrom zbrodni, ale naukę o nie wygasającym nigdy imperializmie niemieckim, jego zamierzeniach i metodach […][19].
Były obóz jako symbol okrucieństwa narodu niemieckiego zaistniał już w 1945 roku, kiedy to operatorzy filmowi Armii Czerwonej nagrywali jego wyzwolenie na potrzeby propagandowe. W filmie tym pokazano wygłodzonych więźniów, którym udało się doczekać wyzwolenia, a także zwłoki ofiar. W komentarzu nie wspominano o ich narodowości czy religii, a jedynie o krajach pochodzenia. Dodatkowo władze radzieckie, uznając faszyzm za okrutną fazę „monopolistycznego kapitalizmu”, zdefiniowały Auschwitz jako niezbity dowód na moralny upadek kapitalizmu[20]. Należy też zaznaczyć, że w 1949 roku sytuacja uległa zmianie w związku z powstaniem Niemieckiej Republiki Demokratycznej, ściśle podporządkowanej polityce Moskwy, skutkiem czego było zaprzestanie eksponowania zagrożenia ze strony Niemców.
Piątym czynnikiem, który spowodował przemilczanie faktu, że największą grupę ofiar obozu stanowili Żydzi, była uniwersalizacja wszystkich ofiar. Widoczne było to zwłaszcza w początkowej fazie istnienia muzeum. Funkcjonujące tam wystawy ogólne ujmowały ofiary KL Auschwitz w takich kategoriach, jak „ludzie”, „masa”, „miliony”. Świadczyć o tym mogły hasła: „Masowa zagłada”, „Zagłada milionów”, „Było ich 4 miliony”, „Hitlerowcy wymordowali około 4 miliony ludzi natychmiast po przywiezieniu ich do Oświęcimia. Ponad 400 000 ponumerowali i skazali na powolną zagładę”. Takie działanie w konsekwencji stało się początkiem mówienia o ofiarach w trybie bezosobowym, co przejawiało się nie tylko w materiałach pisanych[21], ale i rekwizytach. Prezentowana na wystawie urna z prochami czy model komory gazowej i krematorium pozbawione były informacji o tym, kim były ofiary[22].
Ostatnią determinantą oficjalnej narracji pomniejszającej martyrologię Żydów w obozie, była specyficzna sytuacja polskiego społeczeństwa obciążonego traumą wojenną oraz narzuconą mu radziecką władzą polityczną, której nadrzędnym celem była gwałtowna i całościowa dekompozycja poprzedniego ustroju. W takich warunkach Polacy bardzo szybko zaakceptowali powojenny skład narodowościowy kraju i nie poddawali głębszej analizie wydarzeń, które doprowadziły do tej sytuacji. Spowodowane było to po części wielowiekowym stereotypem Żyda jako wyznawcy obcej religii, zabójcy Chrystusa i zagrożenia bytu ekonomicznego. Antyjudaizm i antysemityzm były silnie zakorzenione w polskim społeczeństwie po zakończeniu wojny[23]. Dodatkowo zdawano sobie sprawę z tego, że niektórzy Polacy byli pomocnikami nazistów, donosili na Żydów, byli biernymi świadkami eksterminacji narodu żydowskiego. Po wojnie wielu z nich zostało beneficjentami żydowskiego majątku. Powojenne zmiany demograficzne spowodowały, że mieszkańcy wsi położonych wokół sztetlizajęli przez lata zamieszkałe przez Żydów dzielnice wokół rynków[24]. Milczeniu o Zagładzie sprzyjał również fakt, że po 1945 roku komunistyczne środowiska żydowskie były obecne w instytucjach aparatu bezpieczeństwa PRL[25]. Takie podejście miało duży wpływ na postrzeganie byłego obozu w Auschwitz i przemilczanie faktu, że to właśnie Żydzi byli jego najliczniejszymi ofiarami.
Polska i żydowska symbolika
Wymienione powyżej czynniki sprawiły, że przez wiele lat po wojnie obóz Auschwitz-Birkenau nie funkcjonował w Polsce jako symbol zagłady Żydów. Był bardziej kojarzony z miejscem martyrologii narodu polskiego. Pomimo że Auschwitz próbowano przypisać wiele sensów, to obecnie w dyskursie społecznym były obóz w Auschwitz i utworzone tam po wojnie muzeum posiada dwa silne, często kolidujące ze sobą znaczenia – jest miejscem męczeństwa narodu polskiego i zagłady Żydów. W Polsce wielu zwolenników ma pierwsze określenie. Z kolei na świecie (a szczególnie w Europie Zachodniej i Ameryce Północnej) Auschwitz kojarzy się głównie z miejscem eksterminacji narodu żydowskiego. W literaturze polskiej coraz powszechniejsze są stwierdzenia, że „symboliczna zawartość Auschwitz jako metafory zagłady jest bezdyskusyjna”[26].
Piotr Forecki zwraca uwagę na fakt, że żadnego innego byłego obozu w Polsce nie traktowano jak symbolu zagłady Żydów. Podaje on następujące argumenty przemawiające za powyższym stwierdzeniem. KL Auschwitz był największym nazistowskim obozem. Dodatkowo to w tym miejscu zamordowano największą liczbę osób pochodzenia żydowskiego. Trzeci argument mówi o tym, że mordowani w obozie Żydzi pochodzili ze wszystkich krajów okupowanych przez nazistowskie Niemcy. Czwarty powód, zdaniem Foreckiego, to użycie przemyślanej technologii zabijania zmierzającej do eksterminacji Żydów, do jej celów stworzono takie urządzenia jak krematoria czy komory gazowe (choć te funkcjonowały też i w innych obozach). Po piąte wszystko to działo się za sprawą rozbudowanego aparatu biurokratycznego. Zdaniem Foreckiego te czynniki są wystarczające do wyjaśnienia, dlaczego właśnie Auschwitz, a nie żaden inny obóz stał się symbolem zagłady Żydów. Dodatkowo można jeszcze wyróżnić szósty powód, którym jest czas funkcjonowania obozu. Obóz w Auschwitz był obozem działającym najdłużej w porównaniu z innymi[27].
Należy także zauważyć, że różne rozumienie symboliki Auschwitz może być wynikiem mieszania kilku pojęć. W literaturze w odniesieniu do Auschwitz pojawiają się trzy określenia: „obóz zagłady Auschwitz”, „miejsce Auschwitz” i „pojęcie Auschwitz”. Zdaniem Michała Horoszewicza symbolikę pojęcia „miejsce Auschwitz” tworzą dwa niezbieżne ze sobą symbole. Dla Żydów i świata zachodniego – niezależnie od wyznania – będzie to symbol Zagłady, a dla Polaków to symbol martyrologii narodu polskiego. Wydarzenia wokół Auschwitz pokazały, że konflikt symboli prowadzić może do wielu sporów, a silne przekonanie każdej ze stron (w tym przypadku polskiej i żydowskiej) utrudnia ich rozwiązanie[28].
Pojęcie „Auschwitz” można również rozumieć dwojako. Po pierwsze Auschwitz jest powszechnie przyjętym odpowiednikiem Zagłady pojmowanej jako „abstrakcyjna projekcja nieodgadnionego sensu bosko-egzystencjalnego sześciomilionowej zagłady, założonej totalnie w ramach ustalonej przynależności religijno-etnicznej”[29]. Natomiast drugie odczytywanie „pojęcia Auschwitz” usytuowane w zachodniochrześcijańskiej płaszczyźnie refleksyjnej (filozoficznej, teologicznej, kulturowej i politologicznej) proponuje rozumieć Auschwitz jako cezurę wewnątrz-chrześcijańską czy katastrofę euroświata[30]. Przeciwnicy[31] tezy opowiadającej się za tym, że Auschwitz powinien być symbolem Zagłady proponują uznać Birkenau za symbol Holokaustu. Auschwitz, ich zdaniem, powinien pozostać symbolem męczeństwa i martyrologii Polaków. Jednak Stanisław Krajewski odrzuca taką propozycję, argumentując to w następujący sposób: „Nazwa «Auschwitz» odnosi się do całości, a ostrość konfliktów wynika z innego rozumienia symboliki zawartej w nazwie. Na to nie pomoże cytowanie żadnych faktów”[32]. Sam fakt konfliktów i sporów wokół symboliki i znaczenia Auschwitz można po części połączyć ze zjawiskiem określanym jako „zniekształcenie Holokaustu”[33]. Autorzy dopuszczeni do narracji o obozie, w wielu przypadkach przemawiając w oparciu o swoje własne doświadczenia, zniekształcali swoje opowieści na różnych poziomach: osobistym, socjologicznym czy refleksyjnym. Pamięć zbiorowa grupy większościowej, czyli w tym przypadku Polaków, na wiele lat zdominowała myślenie o byłym obozie w wyżej określony sposób.
Dziś nie trudno nie zgodzić się z faktem, że obóz Auschwitz-Birkenau, traktowany jako jedno miejsce, posiada także uniwersalne znaczenie (czy też znaczenia) rozpoznawalne na świecie. Samo słowo „Auschwitz” na przestrzeni lat oderwane zostało od swojego pierwotnego desygnatu, czyli usytuowanego w konkretnym miejscu obozu KL Auschwitz I czy KL Auschwitz II. Zaczęło funkcjonować jako symboliczna i pojemna metafora, często używana w oderwaniu od samego obozu czy Holokaustu w czasie II wojny światowej. Metafora ta może być rozumiana jako symbol okrucieństwa, zła, cierpienia, zbrodni czy barbarzyństwa, jakiego może dopuścić się człowiek. Powszechne użycie nazwy „Auschwitz” sprawia, że jest to symbol bliski i czytelny dla osób, które nigdy tego miejsca nie odwiedziły i nie łączą go z nim żadne więzi spowodowane stratą bliskiej osoby w obozie ani nie posiadają prawie żadnej, poza szczątkową, wiedzy historycznej o tym miejscu.
Symbol „Auschwitz” może być także traktowany jako granica/linia/punkt zwrotny, oddzielający jeden porządek od drugiego, świat istniejący od nieistniejącego. To wreszcie Auschwitz symbolizuje także inne ludobójstwa, które miały miejsce w powojennym świecie[34]. Zdzisław Mach tłumaczy, że symbol Auschwitz, to:
nie tylko Holocaust i nie tylko samo potworne i tragiczne wydarzenie historyczne. To także reprezentacja zjawiska szerszego, które znalazło swoje reprezentacje w obozach sowieckich, w wielu masowych morderstwach na tle etnicznym, a także obecnie w czystkach etnicznych i ludobójstwie w byłej Jugosławii[35].
Jednak takie przedstawianie Auschwitz może prowadzić do zakwalifikowania zagłady Żydów w czasie II wojny światowej jako jednego z wielu ludobójstw bądź czystek będących wynikiem konfliktów na tle etnicznym czy narodowościowym. Z taką sytuacją nie chcą się zgodzić zwolennicy postrzegania Holokaustu jako wydarzenia wyjątkowego.
Sprawa krzyża „papieskiego”
Krzyż „papieski” stanowił jedną z najbardziej spornych kwestii w odniesieniu do Auschwitz. Był częścią ołtarza, przy którym papież Jan Paweł II odprawił mszę świętą w czasie wizyty na terenie byłego obozu Birkenau w czerwcu 1979 roku. Obecność papieża na terenie byłego obozu i odprawiana msza miała być nowym etapem w stosunku Kościoła do pamięci o Holokauście. Papież powiedział wtedy m.in.:
Zatrzymam się wraz z wami, drodzy uczestnicy tego spotkania, na chwilę przy tablicy z napisem w języku hebrajskim. Napis ten wywołuje wspomnienie narodu, którego synów i córki przeznaczono na całkowitą eksterminację. Naród ten początek swój bierze od Abrahama, który jest ojcem wiary naszej, jak się wyraził Paweł z Tarsu. Ten oto naród, który otrzymał od Boga Jahwe przykazanie „Nie zabijaj”, w szczególnej mierze doświadczył na sobie zabijania. Wobec tej tablicy nie wolno nikomu przejść obojętnie[36].
Słowa wypowiedziane przez Jana Pawła II przyczyniły się do większego zainteresowania judaizmem w Kościele, a także do rozpoczęcia dialogu pomiędzy Żydami a Polakami w Polsce i za granicą. Z drugiej strony kontekst, w jakim wygłoszone zostały te słowa pokazał, jak wiele problemów stoi na drodze do polsko-żydowskiego porozumienia. Zacytowany wcześniej tekst został wypowiedziany po słowach poświęconych ojcu Maksymilianowi Kolbe, który zdaniem papieża zwyciężył „poprzez wiarę i miłość”. Takie określenie, zdaniem Michaela Steinlaufa, miało dowodzić, że Auschwitz może być ujmowany w „katolickim kontekście”[37].
Krzyż ustawiony został na żwirowisku obok budynku „starego teatru”, gdzie mieścił się zakon sióstr karmelitanek. Był on wyrazem poparcia dla sióstr podczas toczącego się konfliktu o miejsce klasztoru. Obecność krzyża zrodziła nowy spór pomiędzy środowiskiem katolickim i żydowskim. Krzyż pozostał przed budynkiem „teatru starego” nawet po wyprowadzeniu się sióstr do nowo wybudowanego klasztoru.
Zaostrzenie konfliktu o krzyż nastąpiło w lutym 1998 roku, kiedy Krzysztof Śliwiński, pełnomocnik polskiego ministra spraw zagranicznych ds. kontaktów z diasporą żydowską, w wywiadach dla francuskiego pisma „La Croix” oraz warszawskiego „Życia” zapowiedział, że w związku z zaistniałą sytuacją i protestami środowisk żydowskich krzyż „papieski” zostanie usunięty ze żwirowiska, a w jego miejsce postawiony zostanie pomnik zawierający symbol krzyża[38]. Słowa Śliwińskiego zapoczątkowały lawinę protestów ze strony mieszkańców Oświęcimia. Obrońcy krzyża manifestowali także przed Sejmem. Prymas Józef Glemp w kazaniu wygłoszonym 22 marca 1998 roku powiedział: „w Oświęcimiu krzyż stoi, będzie stał i nie może być przedmiotem przetargów”[39]. Wcześniej, w grudniu 1997 roku, Joanna Wnuk-Nazarowa, kierująca Ministerstwem Kultury i Sztuki i Miles Lerman przewodniczący Amerykańskiej Rady Pamięci Holokaustu podpisali porozumienie o usunięciu wszystkich symboli religijnych z terenu obozu. Była to pierwsza umowa takiego typu podpisana przez polskie władze[40].
Kazimierz Świtoń, dawny działacz opozycyjny, ogłosił się „obrońcą krzyża” i w dzień Bożego Ciała 14 czerwca 1998 roku postanowił zamieszkać na żwirowisku. Nawoływał też do stawiania mniejszych krzyży wokół krzyża „papieskiego”. Zdaniem profesora Andrzeja Korbońskiego akcja ta miała swoje podłoże w źle zinterpretowanym apelu Jana Pawła II, który w czasie swojej pielgrzymki do Polski w czerwcu 1997 roku powiedział „brońcie krzyża”. Zdaniem Korbońskiego obrońcy krzyża:
całkowicie zlekceważyli apele hierarchii kościelnej, między innymi ostre upomnienie biskupa Pieronka. Zignorowali też inicjatywy rządu polskiego i organizacji żydowskich, próbujących rozwiązać narastający konflikt[41].
Przez kilka tygodni na żwirowisku pojawiło się około stu pięćdziesięciu krzyży postawionych w obronie krzyża „papieskiego”. Radio Maryja i „Nasz Dziennik” nawoływały do obrony krzyża i stawiania kolejnych, co skutkowało utworzeniem społecznego ruchu obrony krzyża. Ze strony władz państwowych nie podjęto żadnych działań, a ze strony członków hierarchii kościelnej pojawiały się sprzeczne informacje. Rząd Izraela, amerykańscy kongresmeni i organizacje żydowskie ostro potępiły stawianie krzyży[42].
Ważnym punktem konfliktu było oświadczenie Rady Stałej Episkopatu Polski wydane 26 sierpnia 1998 roku, w którym napisano, że krzyż „papieski” powinien zostać na żwirowisku, a inne krzyże powinny zostać stamtąd usunięte. W oświadczeniu Rady znalazły się takie zapisy, jak:
Wyrażamy przekonanie, że [krzyż stojący od kilkunastu lat na Żwirowisku] pozostanie na swoim miejscu. […] Oświadczamy, że akcja stawiania krzyży na Żwirowisku została podjęta bez zgody właściwego biskupa diecezjalnego, a nawet wbrew jego woli. […] Samowolne stawianie krzyży na Żwirowisku nosi znamiona prowokacji i jest niezgodne z powagą należną temu szczególnemu miejscu[43].
Pomimo apelu wciąż pojawiały się nowe krzyże. Było to między innymi wynikiem tego, że władze państwowe nie miały instrumentów prawnych do zakazania podobnych działań. W maju 1999 roku uchwalono Ustawę o ochronie byłych hitlerowskich obozów zagłady[44], po jej wejściu w życie i wydaniu przepisów wykonawczych Kazimierz Świtoń został zatrzymany, a ponad 300 krzyży, z wyjątkiem „papieskiego” przeniesiono ze żwirowiska na teren klasztoru oo. Franciszkanów w Harmężach niedaleko Oświęcimia.
Spór wokół krzyża. Problem symboliki a debata publiczna
Powyżej opisywałam przyczyny powojennej narracji o Auschwitz jako symbolu martyrologii Polaków. Sytuacja zmieniła się po upadku żelaznej kurtyny, kiedy w Polsce zaczęła być możliwa wolna debata na takie tematy, jak: Zagłada i dyskurs o Auschwitz, które były już nie tyle jednokierunkowe, co dwukierunkowe. Dopuszczono do niego jedynie Żydów, często zapominając o innych ofiarach obozu[45]. Można pokusić się o stwierdzenie, że spory i debaty wokół Auschwitz do dziś toczą się w obrębie dwóch obozów: polskiego i żydowskiego, czy katolickiego i judaistycznego. Najlepiej pokazuje to dyskusja wokół krzyża „papieskiego” i „klasztoru karmelitanek”. Te dwa przypadki obrazują także, jak trudna w Polsce jest rozmowa o Holokauście. Niejednokrotnie dyskusja ta przenosi się do czasów przedwojennych i stosunków polsko-żydowskich, antysemityzmu i postawy katolickiego kleru wobec społeczności żydowskiej. Dokładnie tak wyglądała dyskusja wokół wyżej wspomnianych dwóch wydarzeń.
Dla wielu grup Auschwitz symbolizuje coś odmiennego. Pokazują to badania Jonathana Webbera, do których odwołuje się Marek Kucia. Żydzi postrzegają Auschwitz jako główny i jedyny symbol Holokaustu, zaś Polacy hitlerowskiej okupacji Polski. Romowie uważają Auschwitz za miejsce ludobójstwa ich narodu dokonanego przez nazistów, adla Rosjan i narodów byłego Związku Radzieckiego symbolizuje Wielką Wojnę Ojczyźnianą, cierpienie i śmierć radzieckich obywateli oraz zwycięstwo rozumiane jako wyzwolenie obozu przez Armię Radziecką. Dodatkowo obóz jest także symbolem męczeństwa takich grup mniejszościowych, jak homoseksualiści czy świadkowie Jehowy. Natomiast dla współczesnej historii Niemiec jest on znakiem przestrogi dla przyszłych pokoleń[46].
James E. Young jasno stwierdza, że Oświęcim to część „narodowego krajobrazu cierpienia, jedna ze współrzędnych, za pomocą których tak Polacy, jak i Żydzi ujmują obecne życie w świetle zapamiętanej przeszłości”[47]. Jest on także zdania, że sytuacja jaka zaistniała w Auschwitz po wojnie wynikała z tego, że w momencie kiedy w Polsce zabrakło Żydów, to też znikła pamięć o nich. Dlatego Polacy przejęli „władzę” nad tożsamością byłego obozu i ich działania w pewien sposób mogły doprowadzić do zapomnienia czy zatarcia się faktu, że w tym miejscu ginęli też Żydzi. Young stwierdza, że:
Polacy nie wymienili żydowskiej pamięci Holokaustu na własną rozmyślnie, lecz po prostu w kraju opuszczonym przez Żydów pomniki nie miały wiele więcej do roboty jak kultywować pamięć polską[48].
Jednak w odbiorze społecznym nie ulega wątpliwości fakt, że wysiłkiem takich ciał jak powstała w 1990 roku Międzynarodowa Rada Muzeum jest wytworzenie takiej międzynarodowej symboliki Auschwitz, która nie będzie pomijała żadnej z grup narodowościowych, etnicznych czy mniejszościowych, które były ofiarami nazistowskiego systemu w czasie II wojny światowej. Za Sławomirem Kapralskim można przyjąć, że Auschwitz traktowany jest jako „chronotop tożsamości narodowych: jako symboliczna reprezentacja wydarzenia, które określa tradycję i tożsamość poszczególnych grup”[49]. Używając pojęcia „chronotop”, Kapralski odwołuje się do takich badaczy jak Michaił Bachtin oraz John Gillis. Bachtin definiuje chronotop jako „istotne wzajemne powiązanie stosunków czasowych i przestrzennych przyswojonych artystycznie w literaturze”[50], a Gillis jako „sposób koncentracji czasu w przestrzeni”[51]. Kapralski formułuje zaś takie określenie omawianego zagadnienia:
Sposób koncentracji czasu w przestrzeni istotnym dla każdej narracji tożsamości, umiejscawiającym w przestrzeni (realnej lecz wypełnionej symbolami) wydarzenie, które odgrywa główną rolę w oficjalnych przedstawieniach historii grupowej[52].
Ponieważ chronotypy są miejscami, gdzie odgrywają się rytuały pamięci określonej grupy, nie powinien dziwić fakt, że teren Auschwitz jako chronotyp tożsamości różnych grup staje się terytorium konfliktu nie tylko symbolicznego, ale i praktycznego. W tym miejscu różne grupy podejmują działania mające na celu podtrzymać swoją pamięć i zaznaczyć swoją tożsamość, która w przypadku Żydów i Polaków w pewnym stopniu się ze sobą kłóci, co pokazał konflikt o klasztor karmelitanek czy krzyż[53].
Niewątpliwe jest także to, że Auschwitz stał się światowym symbolem obozów koncentracyjnych i obozów zagłady, dowodem świadczącym o tym może być choćby liczba osób przybywających do miejsc, w których kiedyś mieściły się obozy. Dużo mniejsza liczba zagranicznych odwiedzających dociera do byłych obozów w Bełżcu, Treblince czy Sobiborze[54]. Z kolei ksiądz Stanisław Musiał uważa, że stawianie na równi polskiego i żydowskiego męczeństwa w Auschwitz jest niedorzeczne, bowiem jego zdaniem: „Uchwycenie różnicy pomiędzy śmiercią Polaka a śmiercią Żyda w czasie wojny jest pierwszym krokiem do zrozumienia Holokaustu”[55]. Pojawiającą się pokusę stawiania tych śmierci na równi jednoznacznie odrzuca poprzez odwołanie się do filozofii zabijania Polaków i Żydów stosowanych przez Hitlera. To Żydzi byli skazani jako cały naród na całkowitą zagładę[56].
Obecność krzyża przeszkodą we wzajemnym zrozumieniu
Uogólniając, uczestników dyskusji wywołanej obecnością krzyża „papieskiego” na żwirowisku można podzielić na dwie grupy. Pierwsi zaliczani są do opcji „polskiej” bądź „katolickiej”, z kolei drudzy reprezentują „środowiska żydowskie”. Emocjonalny stosunek do poruszanej kwestii, brak chęci zrozumienia drugiej strony, subiektywizm stron, sprawiły, że spór nie został do końca rozwiązany. Dobrym przykładem na ukazanie przebiegu tej debaty jest tekst Dawida Warszawskiego[57] opublikowany 1998 roku w „Gazecie Wyborczej”[58]. Warszawski pisze, że krzyż jest symbolem chrześcijańskiej Europy, a to właśnie chrześcijańska Europa przygotowała grunt pod Holokaust. Niemcy to jedynie wykonawcy dzieła całego europejskiego kontynentu przy pomocy Francuzów, Polaków, Litwinów, Chorwatów, Węgrów i Włochów[59], a ponieważ to chrześcijańska Europa wydała Żydów Niemcom, „ten krzyż w Auschwitz to w naszych oczach znak prześladowców, nie ofiar. Wzniesienie go na cmentarzu żydowskich ofiar chrześcijańskiej Europy nas znieważa”[60]. Dawid Warszawski dalej pisze, iż stwierdzenie, że krzyż na żwirowisku jest znieważeniem dla Żydów należy traktować bardzo dosłownie, bowiem:
chrześcijanie mają tyle samo szans, by przekonać Żydów, iż krzyż jest w istocie symbolem miłości, co – mutatis mutandis – Żydzi, by przekonać Palestyńczyków, że gwiazda Dawida jest znakiem bezbronnych i prześladowanych[61].
W toczącym się sporze o krzyż konieczne jest, zdaniem Dawida Warszawskiego, zrozumienie przez Żydów dwóch niełatwych rzeczy. Pierwsza z nich to wiara w to, że krzyż nie został postawiony na żwirowisku przeciwko Żydom, a druga to nabranie przekonania, że stoi on dla ważnych chrześcijańskich racji. Autor puentuje to słowami: „Ten krzyż nas znieważa – ale nie po to został wzniesiony albo w Auschwitz – miejscu śmierci nie jednego Żyda, lecz miliona – krzyży jednak być nie powinno”[62].
[…]Inaczej patrzy na to sam Smoczyński, który uważa, że w wyniku sporu o krzyż tworzy się świecki kult Zagłady, zgodnie z którym Holokaust znajduje się w wymiarze metafizycznym, poza porządkiem historii. To, co wydarzyło się w obozach w czasie II wojny światowej, nie da się tym samym z niczym porównać, wobec czego wydarzenia te stają się zerowymi w historii. Wytworzona w ten sposób świecka religia bólu i nienawiści nie daje wytłumaczenia, jak z tą tragedią sobie poradzić, co w konsekwencji prowadzi do oskarżania o nią całego świata, wobec czego „słusznie wyznawcy religii Holocaustu żądają dla siebie znaku rozpaczy i nicości – komina krematorium”[63].
W sprawie krzyży na terenie byłego obozu udało się wypracować jeden precedens. Chodzi o celę śmierci Maksymiliana Kolbego, w której jest jego kaplica i gdzie wiszą chrześcijańskie krzyże. Zdaniem wspominanego Warszawskiego w tym miejscu nikogo one nie znieważają, jednak tam przychodzą jedynie ci, którzy chcą je tam widzieć[64].
Z kolei Ireneusz Krzemiński w sporze wokół krzyża widział jedno rozwiązanie. Proponował podzielić byłe obozy na żydowskie Birkenau i polsko-międzynarodową część „starego” Auschwitz. W ten sposób krzyż, tak ważny dla katolików, nie byłby obecny na terenach „żydowskich”. Jednocześnie Krzemiński zaznaczał:
Rozwiązanie to jednak o tyle budzi mój smutek, bo okazuje się, że podziały między ludźmi – nawet gdy stali się ofiarami najstraszniejszej zbrodni – wciąż pozostają tak silne. Niestety, nie widać początku ogólnoludzkiej wspólnoty na miejscu nazistowskiej zbrodni[65].
Warto w tym miejscu przywołać Adama Bartoszka, który podkreśla, że jedynie odwołanie do uniwersalnego znaczenia Auschwitz jest sytuacją bezpieczną. Takie rozwiązanie chroni przed zawłaszczeniem symboliki tego miejsca przez jakąkolwiek grupę etniczną, narodowościową czy religijną. Bartoszek stawia pytanie: „Czy same słowa: polskie – żydowskie – cygańskie – ofiary Oświęcimia nie zawierają ładunku narodowościowej nienawiści?” Odpowiada na nie twierdząco i jednocześnie podaje rozwiązanie tej sytuacji, odwołując się do uniwersalnej symboliki Auschwitz. Podkreślanie ogólnoludzkiego wymiaru zbrodni, jaka się tam dokonała i odwołanie się do literatury czy relacji byłych więźniów mogą być symbolicznymi formami obrony przed groźbą nadejścia następnych Auschwitz, Treblinek, ale i Srebrenic, Kołym, Katyniów czy Ruand[66].
Bartoszek wskazuje na trzy główne sposoby, za pomocą których organizowane jest poczucie etnicznej krzywdy. Są to sposoby polityczne, ekonomiczne i moralizatorskie. Politycy mają tendencję do zawłaszczania pamięci o ofiarach, a organizowane przez siebie ceremonie ku ich czci wypełnione są ideologią służącą umocnieniu ich władzy. Sposób ekonomiczny można rozumieć jako działania biznesowe podkreślające zbiorowy ból czy dramat ofiar. Jednak uczucia te zamieniają się w żądanie finansowego zadośćuczynienia dla ocalałych, ich rodzin czy różnego rodzaju spadkobierców. Ostatni sposób to odwołanie się do moralności zbiorowej. Pamięć o ofiarach, w odwołaniu do moralności, ma za zadanie przeciwdziałać niebezpieczeństwu, jakim jest etnocentryczne zespalanie się plemion i narodów[67].
Wśród uczestników przywoływanej dyskusji był także Israel Gutman, uczestnik powstania w getcie warszawskim, więzień trzech obozów koncentracyjnych, w tym obozu Auschwitz-Birkenau, członek Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej. […] Choć Gutman przyznaje, że stanowisko niektórych środowisk żydowskich też nie jest mu bliskie. Wyraził to w następujących słowach:
Tragedia Zagłady była tak straszna, że Żydzi nie potrafią zrozumieć, iż wprawdzie istnieje pewne stopniowanie, ale Polacy, również jako „podludzie”, cierpieli i płacili życiem. O co właściwie chodzi w tym konflikcie? Wielu Żydów nie miałoby nic przeciwko temu, żeby na Żwirowisku stał krzyż. Są też Żydzi, którzy mówią – i muszę przyznać, że mają do tego pełne prawo – Widzisz tragedia Żydów miała miejsce w chrześcijańskiej Europie; to prawda, że nazizm był antychrześcijański, a nie można twierdzić, że chrześcijaństwo wprawdzie przyjęło nastawienie antyjudaistyczne, lecz nie było antysemickie. To nonsens. Nazizm miał wpływ na kierunki polityczne i ideologiczne, które wykorzystywały antysemityzm. Nie sposób oddzielić nazizmu od antysemityzmu. Antysemityzm zaś ma swoje korzenie także w stosunku chrześcijan do Żydów[68].
[…]Bartoszek zaznacza, że żydowskie ofiary Oświęcimia to także polskie ofiary Auschwitz. Zrozumienie tej kwestii mogłoby być rozwiązaniem sporu o dwie różne pamięci obecnego muzeum Auschwitz-Birkenau. Aby tak się stało, niezbędne jest przyjęcie kategorii włączających i odrzucenie rozłączających w odniesieniu do polskiej, i żydowskiej wspólnoty kulturowej. Takie myślenie może być skutkiem utrwalania kategoryzacji ofiar definiowanej wyłącznie rasowo. Zredukowanie tożsamości wielonarodowościowych doprowadziło do tego, że w świadomości ludzkiej nie funkcjonuje przeświadczenie, iż większość żydowskich ofiar obozu mogła posiadać obywatelstwo polskie i być także ofiarą. Dlatego musi nastąpić ponowne zdefiniowanie wspólnoty kulturowo-historycznej, która określa wielokulturową tożsamość ofiar. W konsekwencji niewłączanie polskich Żydów w polski dyskurs o Zagładzie i ich wyłączenie z polskiej kultury skutkuje sporami, których rozwiązanie jest bardzo trudne[69]. Doskonale pokazuje to toczący się w debacie publicznej spór o krzyż. […]
Magdalena Kawa
Fragment monografii opublikowanej pt. Narracje o Holokauście. Dyskurs naukowy a debata publiczna w Polsce, wyd. Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa w Chełmie, Chełm 2017.
Magdalena Kawa – absolwentka politologii oraz turystyki i rekreacji, doktor nauk humanistycznych. W 2013 roku obroniła doktorat na Wydziale Politologii UMCS w Lublinie. Pracuje jako wykładowczyni akademicka. W Stowarzyszeniu dla Ziemi zajmuje się edukacją międzykulturową i integracją uchodźców i uchodźczyń. Współtworzy Fundację Instytut Kultury Cyfrowej. Autorka projektu Mapa (nie)pamięci zrealizowanego w ramach stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Bloki w obozie zagłady Auschwitz-Birkenau. Fot. Tomasz Bienias. Źródło: pl.wikipedia.org, licencja CC BY 3.0.