Jak ukazać problemy sztuki XX wieku? Otwarcie ms2 w Łodzi
W dniach 20-22.11.08 Łódź na kilka dni stała się artystyczną stolicą Polski za sprawą takich wydarzeń, jak: otwarcie nowego gmachu Muzeum Sztuki w Manufakturze, wernisaż wystawy Katarzyna Kobro i Ligia Clark oraz imprez im towarzyszących: koncerty, panele (na bardzo wysokim poziomie), performances.
Linearyzm czy kres historii?
Z Gmachu Głównego Muzeum, który był fabrykanckim pałacem Izraela Poznańskiego zlokalizowanym przy ul. Więckowskiego 36 przeniesiono do siedziby ms2 najważniejszą część kolekcji, która składa się z kilku części historycznych. Najistotniejsza z nich to oczywiście kolekcja grupy a.r. Prezentowane są wszystkie prace z unikalnego zbioru, które nie zostały zrabowane przez np. hitlerowców: Jeana Arpa, Fernanda Legera, Karola Hillera, Witkacego, Theo Doesburga, Kurta Schwittersa i wielu innych. I to jest chyba najważniejsza część pokazu w hali dawnej tkalni gigantycznego kompleksu Manufaktura, gdzie w obecnym budynku muzeum na 3000 m2 zaprezentowano kilkaset dzieł z przewagą malarstwa i rzeźby a dodatkowe 600 m2 przeznaczono na wystawy czasowe. Na parterze, przed kolekcją grupy „a.r.”, w reprezentacyjnym miejscu wita nas film grupy Azorro na temat niemożności uprawiania sztuki oraz późna praca Edwarda Krasińskiego z lat 90.- z konceptualną ideą mieszkania Henryka Stażewskiego, podzielonego słynną już „niebieską linią”. Trzeba dodać, że modna dziś grupa Azorro powtarza schematy, a nawet stosuje strategię absurdu grupy Łódź Kaliska, widoczną chociażby w takich ich filmach Marka Janiaka i Andrzeja Kwietniewskiego, jak: Robić sztukę i To do Art z początku lat 80. XX, czy Every Dog has his Day – Adama Rzepeckiego i Grzegorza Zygiera, który moim zdaniem jest zdecydowanie ciekawszy od wideo Azorro. Ale, co istotne, prac Łodzi Kaliskiej nie zobaczymy na wystawie, choć jest ich sporo w kolekcji i można by je pokazać w kontekście np. Zbigniewa Libery, który jest jej wychowankiem!
Zasadniczy pomysł prezentowania sztuki XX i początku XXI wieku polega na rezygnacji z układu chronologicznego (linearyzmu) na rzecz stworzenia najważniejszych pojęć, które opisały i ukazały ją w innym systemem. Jakie są to pojęcia i czy w ogóle można stworzyć taką siatkę pojęć? Wymieńmy je wszystkie: 1) ciało, uraz, proteza, 2) konstrukcja, utopia, polityczność, 3) oko, obraz, rzeczywistość, 4) obiekt, fetysz, fantazmat. Nie trzeba udowadniać, że są to zestawienia zarówno wybiórcze, jak i arbitralne, w których na przykład nie znajdziemy najważniejszych problemów filozoficzno-artystycznych XX wieku, jakim są: dehumanizacja, kryzys religii, „śmierć człowieka”. Do kategorii 4) zaliczono prace religijne z serii Genesis Andrzeja Pawłowskiego, co, moim zdaniem, jest dużym błędem, gdyż interpretowanie realizacji religijnej jako fetyszu czy fantazmatu jest nadużyciem. Ale oczywiście można znaleźć jeszcze inne kategorie, które mogą podkreślać specyfikę innych mediów, jak: fotografii i filmu, np. „fotogenia”, czy różne typy montażu filmowego.
Niestety ułomnością wystawy jest mała ilość fotografii i filmu, zwłaszcza z okresu po II wojnie światowej. A to przez lata wyróżniało Muzeum Sztuki. Z unikalnej kolekcji fotografii, jaką posiada muzeum, nie pokazano ani prac czeskich, ani amerykańskich (Eva Rubinstein, Barbara Kasten), ani wielu polskich, chociażby Zofii Rydet, Jerzego Lewczyńskiego czy Zbigniewa Dłubaka. Nieobecność tego ostatniego jest zastanawiająca, gdyż w muzeum odbyło się kilka jego wystaw i to stosunkowo niedawno.
Myślę, że po eksperymencie z tworzeniem kategorii opisowych, bez chronologii, czas będzie powrócić do siły historii, gdyż nie ma jej kresu. Historii, którą można pokazać jeszcze za pomocą kierunków w sztuce w kontekście wydarzeń polityczno-społecznych albo grupując prace pod względem techniki ich wykonania, jak w MoMa w Nowym Jorku.
Kolekcja ms2 prezentując wybitne prace jest na tyle silna, że w każdym porządku wystawienniczym obroni się. Z różnych wypowiedzi oceniających nowy układ tylko Mirosław Bałka na łamach „Rzeczypospolitej” zgłosił zastrzeżenia do tego typu prezentacji. Inni, jak Magdalena Abakanowicz czy Roman Opałka byli zadowoleni, gdyż mają własne aranżacje czy wręcz sale. W przypadku tego ostatniego artysty nasuwa się pytanie, dlaczego nie pokazano oprócz słynnych obrazów liczonych także fotografii, gdyż właśnie w taki sposób w Muzeum Sztuki zawsze prezentowano Jego realizacje? Czy tego właśnie chciał artysta na nowej ekspozycji?
Jakie jest miejsce fotografii i filmu?
Gdyby zastanowić się, jakie problemy i postaci zostały zaakcentowane, to z pewnością cała twórczość Władysława Strzemińskiego, co jest udanym zabiegiem. Ale zbyt skromnie wyeksponowano fotograficzną twórczość Witkacego (dwa zdjęcia), który należy w tym zakresie do najważniejszych twórców już nie tylko w Polsce, czy Europie, ale na świecie! Nie pokazano w kontekście Jego prac realizacji Bruno Schulza. Mało jest fotografii Kazimierza Podsadeckiego w porównaniu z Aleksandrem Krzywobłockim (trzy z czterech to reprodukcje autorskie) czy z Januszem M. Brzeskim. A to właśnie fotokolaże Podsadeckiego reprodukowane są w światowych historiach fotografii. Zabrakło miejsca dla czeskiego surrealizmu i niemieckiego konstruktywizmu Antona Stankowskiego.
Dlaczego nie pokazano wczesnego filmu Libery Obrzędy intymne (1984),który zakupiony został jeszcze za czasów dyrektora Stanisławskiego, czy rysunków Libery z tego czasu? Czyżby bano się skandalu? Patrząc na kolekcję zastanawiające jest, że nie ma w niej prac kontrowersyjnych, które także kupowano do kolekcji, co oczywiście można zrozumieć, ale jednak zubaża ten pokaz.
Myślę, że równie interesująca mogłaby być ekspozycja wskazująca, jak fotografia i film z roli ubogich krewnych zawłaszczały widzenie malarskie, rozwinięte następnie w postulaty obiektywności i rozszerzania wizji, by po II wojnie światowej przejąć główne stery sztuki wizualnej. Ekspozycja w Łodzi stworzona została przez siatkę pojęć, ale egzemplifikacją jest najczęściej obraz malarski, który od końca wieku XX wieku znika z przestrzeni artystycznej na korzyść wideo czy fotografii. Dlatego z tego powodu bardziej odpowiada mi prezentacja polskiej sztuki w Muzeum Narodowym w Krakowie, gdzie film eksperymentalny i fotografia zostały mocniej podkreślone. Bardzo dobrze prezentowała się także kolekcja stała CSW w Warszawie z malarstwem lat 80., sztuką krytyczną lat 90. czy. pracami Pawła Kwieka i Smoczyńskiego oraz nowe nabytki z lat 90. – Denis Oppenheim, Barbara Kruger, Jenny Holzer, Josepha Kossutha i inni. Ale obecnie nie ma w Warszawie prezentacji wymienionej kolekcji, podobnie jak zniknęła ona z Muzeum Narodowego w Warszawie, gdzie jeszcze w latach 90. była eksponowana.
Oczywiście nie można pokazać wszystkich. To, co przedstawiono godne jest najwyższego uznania, gdyż mamy salkę Josepha Beuysa czy Konstrukcji w procesie – unikalnej wystawy podsumowującej sztukę neoawangardową lat 70., jaką Ryszard Waśko zorganizował w 1981 roku pod egidą Solidarności. W sali tej zabrakło jednak fotografii i wideo, mimo, że takie prace eksponowała Konstrukcja w procesie, także w następnych edycjach.
Gdyby zastanowić się na tym, co pokazano, to oprócz rozwoju malarstwa zaakcentowano znaczenie konceptualizmu i dematerializacji przedmiotu (Edward Krasiński, Tadeusz Kantor, Jarosław Kozłowski). Zabrakło miejsca dla fotografii Andrzeja Lachowicza, Zdzisława Jurkiewicza, a w sali Warsztatu Formy Filmowej (1970-1977) dla Andrzeja Różyckiego i Antoniego Mikołajczyka, mimo, że muzeum posiada duży zbiór ich prac, zabrakło także miejsca dla Zygmunta Rytki, który swoją twórczość rozwinął w indywidualny nurt biologizmu. Uważam, że jest to jeden z większych błędów tej ekspozycji, gdyż w mojej opinii właśnie zdjęcia czy instalacje tych twórców były najważniejsze w zakresie fotomedializmu. I na tym etapie ekspozycję zakończono. Dlatego niewiele dowiemy się o sztuce stanu wojennego (poza rysunkami Edwarda Dwurnika), w tym o takich problemach, jak „Kultura Zrzuty” czy outsiderzy awangardy przeciwstawiający się oficjalnemu nurtowi spod znaku galerii Foksal, jak: Andrzej Partum, Jacek Kryszkowski, Łódź Kaliska. A wystarczyłoby np. w salce poświęconej polityczności sztuki obok filmu Józefa Robakowskiego Pamięci Leonida Breżniewa pokazać np. film Zygmunta RytkiRetransmisja (1979-83), czy jakiś film Łodzi Kaliskiej lub Wspólnoty Leeeżeć (Uwolnić Mandelę), które nie są wcale gorszymi realizacjami z kolekcji muzeum.
Niewiele zobaczymy z zakresu sztuki feministycznej. Oprócz klasycznej już pracy Natalii LL Sztuka konsumpcyjna (1972) i fotomontażu Ewy Partum nie poruszono bardzo ważnego problemu recepcji polskiego feminizmu w latach 90. i obecnie. Może należało przedstawić go poprzez filmy Natalii LL czy Jej późniejsze realizacje, których jest dużo w łódzkiej kolekcji. Zaprezentowano tylko jedną realizację Zofii Kulik i najwyższy już czas na zakupy prac tej artystki, należącej już do czołowych artystów świata dzięki udziałowi na Documenta w Kassel i w latach 90. na Biennale Weneckim. Można by także pokazać jakąś młodszą feministkę, gdyż film KastratKatarzyny Kozyry (wg mnie przereklamowanej) nie spełnia tego postulatu. Od lat 90. do chwili obecnej powstały bardzo dobre realizacje z zakresu sztuki postfeministycznej np. w twórczości Anny Baumgart, Magdaleny Samborskiej czy performance Ewy Świdzińskiej.
Nasuwają się przynajmniej dwa pytania o dobór performerów na otwarciu muzeum w Łodzi. Występowali: Artur Malewski, Julita Wójcik i Robert Rumas. W zasadzie nie są to nawet performerzy, którzy znali by zasady tej twórczości. Może należało zaprosić raczej Zbigniewa Warpechowskiego, Teresę Murak lub wybitnego już Arti Grabowskiego? Tym razem dano szansę młodym oraz po raz kolejny Rumasowi. Zobaczymy czy ją wykorzystają?
Zabrakło również prac fotograficznych z zakresu dokumentu fotograficznego, będącego bardzo ważnym składnikiem sztuki najnowszej (Bogdan Konopka, który miał kilka lat temu miał monograficzną wystawę w Centrum Pompidou, czy Andrzej J. Lech), inscenizacji Grzegorza Przyborka oraz wspomnianego już Mikołaja Smoczyńskiego. Największym brakiem jest jednak nieobecność Jerzego Lewczyńskiego – bardzo ważnego twórcy w zakresie „archeologii fotografii”. Wspomnę, że na międzynarodowym Miesiącu Fotografii w Berlinie trwa właśnie Jego indywidualna wystawa – wystawa, która rozpoczęła swe tournee w 2004 właśnie w Muzeum Sztuki w Łodzi.
Wystawa Kobro / Clark
Była to dla mnie najsłabsza część wielkiego otwarcia ms2, ponieważ ciekawsze i ważniejsze byłoby zestawienia wielkiej polskiej artystki np. z Malewiczem czy Rodczenką albo z takim twórcą, jak Georges Vantongerloo z grupy de Stijl – chyba najbliższym jej ideowo. Po co zestawiać fragment twórczości Kobro z konkretystyczną twórczością bliższą Maxa Billa? Oczywiście można, gdyż w najnowszym muzealnictwie zestawia się wszystko ze wszystkim. Ekspozycja, w przeciwieństwie do kolekcji stałej, nie była też w interesujący sposób zaaranżowana. Poza tym niczego nowego nie dowiedziałem się o twórczości Kobro, a w polskim kontekście to powinno być jednak celem. Była to raczej spekulacja intelektualna – jak mogłaby się rozwijać twórczość Kobro? Mogłaby w zupełnie innym kierunku, np. w socrealizm.
Zmienność kolekcji?
Wspominam kolekcję z czasów Ryszarda Stanisławskiego z lat 80. XX wieku i np. takie nazwiska jak: Andrzej Strumiłło, Stefan Gierowski czy ważni dla Łodzi Jerzy Nowosielski, Jerzy Krawczyk, Stanisław Fijałkowski. Nie ma ich prac w ms2, szczególnie widać to w przypadku tego ostatniego, ale rozczarowuje także brak obrazów Krawczyka i Nowosielskiego. Fijałkowski okazał się bowiem najwybitniejszym kontynuatorem myśli Strzemińskiego. Nie można tego określić inaczej jak błąd w sztuce muzealniczej, jeśli założymy, że podlega ona jakimś kryteriom.
Pamiętam prace z czasów kolejnego dyrektora Jaromira Jedlińskiego z pierwszej połowy lat 90., kiedy lansowano m.in. Marka Chlandę, Andrzeja Szewczyka i Gruppę – zabrakło również ich realizacji. Wspominam kolejne przemiany, m.in. z czasów Mirosława Borusiewicza od końca lat 90. do 2006 roku, gdy pokazywano obrazy m.in. Dariusza Korola (sic!) czy lokalnego malarza – Wojciecha Ledera. To również nieobecni, podobnie jak Magdalena Moskwa tworząca jedyny rodzaj sublimacji śmierci w malarskim kostiumie. Dobrze, że zaprezentowano chociaż prace Anny Orlikowskiej, jednej z najważniejszych postaci najmłodszego pokolenia w zakresie wideo i fotografii. Można dodać, że ranga twórczości Moskwy i Orlikowskiej cały czas rośnie, co widać także w zakresie rozwoju formalnego.
Zaakcentowano postawy: Strzemińskiego (jak najbardziej słusznie i celowo), Krasińskiego, Magdaleny Abakanowicz, Mirosława Bałki, Wojciecha Fangora, Józefa Robakowskiego, Ryszarda Winiarskiego, Tadeusza Kantora, Zbigniewa Libery, który wyrasta na najważniejszego polskiego twórcę od lat 80. XX wieku do chwili obecnej!!! Wrócił do ekspozycji artysta wciąż niedoceniany, bo nie ekspansywny w swych poczynaniach – Edward Łazikowski – rzeźbiarz i teoretyk sztuki, może najważniejszy ze współczesnych?
A pomyłki? Zawsze mogą się zdarzyć. Dla mnie największą jest pokazanie dwóch zdjęć socrealistycznych lub bliskich tej postawie (z zamienionymi podpisami – Przy kolektorze i Na pogłębiarce) Jerzego Strumińskiego, które dyrektor Jarosław Suchan w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” określił jako awangardowe. Pomyłką jest dla mnie np. pokazanie pracy grupy Koło Klipsa, ale być może chciano przedstawić przede wszystkim aktywność Leszka Knaflewskiego, który w latach 80. XX w. był członkiem tej grupy.
Wybitna kolekcja w Polsce – ms2
Ci, którzy pierwszy raz zobaczą kolekcję będą oszołomieni i Manufakturą i ms2, co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Ale jeśli ktoś zna poprzednią kolekcję będzie miał zastrzeżenia (Krawczyk, Fijałkowski!). Jeśli ktoś zna zbiory muzeum i to, co mogłoby być pokazane w innym porządku, być może poczuje się rozczarowany. Ale każda kolekcja może być kontrowersyjna. Jednak największą bolączką jest ich mała ilość, bowiem w Polsce można je policzyć na placach jednej ręki. Źle to świadczy o polityce kulturalnej państwa polskiego. I dlatego też warto a nawet trzeba przyjechać do Łodzi, mimo, że w swoistym labiryncie stworzonych z wybitnych dzieł, z pewnością widzowie się pogubią! A o to właśnie chodzi w muzealnej praktyce spod znaku postmodernizmu. Ale wiemy już dziś, że nie ma kresu historii, jak to zapowiadał jeszcze niedawno Francis Fukuyama.
Kultura Enter
2008/12 nr 05
Muzeum Sztuki w Łodzi. Fragment pracy Mirosława Bałki z wykorzystaniem alfabetu W. Strzemińskiego na fasadzie od ul. Ogrodowej (XI 2008). Fot. K. Jurecki
Fragment ekspozycji Muzeum Sztuki w Łodzi. Na pierwszym planie rzeźby Aleksandra Rodczenki i Mieczysława Szczuki, dalej (od lewej) prace Jerzego Strumińskiego, Mieczysława Bermana i Mieczysława Szczuki. Fot. K. Jurecki
Prace Zbigniewa Libery z serii 'Pozytywy', 2004. Fot. K. Jurecki