Jako Polka chcę uczyć dzieci w polskiej szkole
Rejon wileński, jest jednym z dwóch rejonów na Litwie, którymi samodzielnie rządzi Akcja Wyborcza Polaków na Litwie (AWPL). Dzięki swojemu położeniu geograficznemu, w pobliżu stolicy kraju, tu najbardziej widoczne są problemy mniejszości polskiej na Litwie takie, jak dwujęzyczne nazwy ulic i miejscowości czy oświata w języku ojczystym. O przybliżenie wymienionych problemów polskiemu czytelnikowi poprosiliśmy Renatę Cytacką, prawnika i sekretarza Rady Samorządu Rejonu Wileńskiego.
Problemy z oświatą
Zgodnie z litewskim prawem klasa w szkole podstawowej powinna liczyć nie mniej niż 10 uczniów, zaś klasa w szkole średniej nie mniej niż 15. W Wilnie, gdzie szkoły są przepełnione, z realizacją tych wymogów nie ma problemu, w rejonach wiejskich, gdzie na skutek ujemnego przyrostu naturalnego, niedużej liczby mieszkańców oraz podwójnego szkolnictwa, spełnienie tych warunków często jest niemożliwe. Niespełnienie wymogów oznacza więc likwidację lub reorganizacje takiej szkoły.
— Kompletowanie klas jest jednym z naszych podstawowych problemów. Od kilku lat z tego powodu dwa razy do roku nasz samorząd pojawia się w sądzie. Dwa razy do roku musimy zatwierdzić stan klas w szkołach samorządowych i podejmując decyzję nie spełniamy kilku wymogów formalnych. W naszym rejonie obecny jest system potrójnego nauczania: po polsku, litewsku i rosyjsku, dlatego w niektórych miejscowościach jest niewystarczająca ilość dzieci. Poza tym w rejonach wileńskim i solecznickim, jako jedynych na Litwie, mamy dwa rodzaje szkół: samorządowe i powiatowe[1]. Obecnie, po likwidacji powiatów, szkoły powiatowe nie zostały przekazane samorządowi, a podporządkowane Ministerstwu Oświaty. Dlatego trudno jest w pełni dostosować się do przepisów. Poza tym sytuacja demograficzna jest bardzo zmienna. W tym roku klasa jest niekompletna, a w następnym będziemy mieli komplet. Więc nie opłaca się likwidować lub łączyć kilku placówek — wyjaśniła „Kulturze Enter” Renata Cytacka.
Problem z kompletacją klas nie dotyczy zresztą tylko rejonu wileńskiego.
— Z tym pytaniem zwróciliśmy się do innych samorządów na Litwie. Okazało się, że na Litwie nie narusza zapisu o kompletacji klas tylko jeden rejon. Wszyscy pozostali łamią przepisy w większym lub mniejszym stopniu. My na pewno nie jesteśmy największymi „przestępcami”, jesteśmy gdzieś pośrodku. Przy tym w innych samorządach zazwyczaj są tylko klasy litewskie i wszystkie szkoły należą do samorządu. A władze z tego powodu czepiają się tylko nas — dodaje Renata Cytacka.
W niedużym miasteczku albo na wsi szkoła jest centrum życia kulturalnego i społecznego lokalnych mieszkańców. Szkoła to także placówka dająca pracę kilkudziesięciu osobom. Szkoły na terenach wiejskich odgrywają nie tylko rolę oświatową, ale również kulturalną i integracyjną.
– Gdy dziecko uczy się w tej samej miejscowości, gdzie mieszka, to rodzicowi pocztą pantoflową zawsze doniosą czy jego dziecko stoi gdzieś pod sklepem, czy poszło do szkoły. Natomiast, kiedy odwozimy dziecko do innej miejscowości cierpią na tym jego kontakty z rówieśnikami. Po lekcjach dziecko od razu jest zabierane do autokaru, bo musimy zapewnić mu powrót do domu, i nie może pójść do szkoły muzycznej czy sportowej. Cierpi na tym jego wychowanie socjalne — uważa Renata Cytacka.
Obecnie Ministerstwo Oświaty i Nauki przygotowuje projekt ustawy, według którego część przedmiotów w szkołach dla mniejszości narodowych będzie wykładana w języku państwowym. Zostanie też wprowadzony jednolity egzamin maturalny z języka państwowego, dotychczas uczniowie szkół dla mniejszości narodowych, ze względu na rozbieżności w programach, mieli łatwiejszy egzamin. Głównym argumentem władz litewskich jest to, że mniejszości narodowe (w tym również Polacy) słabo znają język państwowy i dlatego z trudem się integrują z pozostałym społeczeństwem.
— Aby wytrącić ten argument stronie litewskiej, podajemy przykłady, że na ogólnokrajowych olimpiadach z języka państwowego pierwsze miejsca zajmują uczniowie właśnie polskich szkół. Na studia proporcjonalnie dostaje się więcej absolwentów z samorządowych szkół polskich, niż z tzw. szkół powiatowych — odpowiada na zarzuty Renata Cytacka.
Sceptyczna jest także wobec wprowadzenia jednolitego egzaminu maturalnego.
— Bo od klas początkowych istnieje zróżnicowany program nauczania języka państwowego. Jeśli się chce ujednolicić egzaminy maturalne, należałoby najpierw wprowadzić jednakowy program od pierwszej klasy. Jednak wówczas przestaje być potrzebna szkoła mniejszościowa. Wtedy oddaję swoje dzieci do litewskiej szkoły i basta. Po co dziecko ma iść do polskiej szkoły, jeśli nauczanie w takiej szkole jest po litewsku? Faktycznie teraz język polski chcą sprowadzić do roli jakiegoś fakultetu. Ja, jako Polka, chcę uczyć dzieci w polskiej szkole. Z drugiej strony szacunek do języka państwowego oczywiście musi być —tłumaczy stanowisko rejonu Renata Cytacka.
Bój o podwójne nazwy
Następny problem, z którym boryka się rejon wileński to dwujęzyczne nazwy w miejscowościach zamieszkałych w większości przez Polaków. W kilku miejscowościach zostały umieszczone dwujęzyczne napisy ulic, przeciwko czemu ostro zaprotestował rząd.
— Ta sprawa ciągnie się od 1999 r. Obecnie przegraliśmy na Litwie procesy we wszystkich instancjach i w tych miejscowościach, których dotyczył wyrok sądowy, sytuacja została uregulowana. Rząd uważa jednak, iż nakaz dotyczy nazw ulic w całym rejonie, bowiem mieszkańcy, po tak niepomyślnych decyzjach sądu, zaczęli umieszczać samowolnie napisy w języku polskim. Na razie tylko grożono dyrektorce administracji samorządowej grzywnami za niewykonywanie decyzji sądowej. Jak dalej będzie? – zobaczymy. Teraz jednak mamy taką sytuację, że ludzie sami zawieszają tablice z nazwami ulic po polsku. I co ma robić dyrektorka administracji samorządowej – podawać własnych mieszkańców do sądu? Dla mnie jest to absurd, bo to wola mieszkańców. Na Litwie obowiązuje Ramowa Konwencja Praw Mniejszości Narodowych, która głosi, że w miejscowościach zamieszkałych przez mniejszość narodową mogą być umieszczane dodatkowe nazwy w ich języku — wyjaśnia Renata Cytacka.
Jej zdaniem wpływ na obecną sytuację ma również niezdrowy klimat w kraju.
– W Ejszyszkach, skąd pochodzę, zawsze były też nazwy w języku polskim. I mamy paradoksalną sytuację władza sowiecka pozwalała na dwujęzyczne napisy, a demokratyczna nie. Duży wpływ mają także dziennikarze, którzy piszą, że Polacy żądają nazw ulic po polsku. Ludzie na Żmudzi, którzy są daleko od naszych problemów, sądzą, że chcemy, aby nazwy były tylko po polsku. Kiedy zaczynasz im tłumaczyć, że chodzi o polski napis obok litewskiego większość nie ma nic przeciw — tłumaczy Renata Cytacka.
Renata Cytacka, zanotował Antoni Radczenko
.
[1] Wileńszczyzna jest ewenementem na skalę kraju, ponieważ w rejonach wileńskim i solecznickim istnieją nie tylko szkoły samorządowe, ale i szkoły państwowe – oczywiście są to szkoły z litewskim językiem nauczania.