Strona główna/Kultura przestrzeni wobec presji rynku

Kultura przestrzeni wobec presji rynku

Czasy socjalizmu przyzwyczaiły nas, że kultura manifestuje się w przestrzeniach zamkniętych. Do dziś, wbrew pozorom, niewiele się zmieniło. Wydarzenia typu open air stały się powszechne, jednak to, co przestrzeń publiczna tworzy jako trwałą strukturę społeczną wciąż jest domeną władzy. Stał się nią rynek.

Przestrzeń publiczna – czyli, uogólniając, wszystko to, co znajduje się na zewnątrz naszych prywatnych mieszkań – pełni rolę medium społecznej komunikacji, pomagając w tworzeniu wspólnej tożsamości mieszkańców. Manifestują się w niej wartości ważne dla życia pojedynczych osób i ciągłości ich trwania jako grupy. Właśnie wtedy, gdy polskie społeczeństwo odzyskało wolność wpływania na swoją przestrzeń publiczną, stała się ona również areną agresywnej gry rynkowej, która urosła do roli głównego czynnika kształtowania tejże.

Dziś można powiedzieć, że polskie społeczeństwo wzbogaciło się i wyedukowało na tyle, aby zacząć traktować przestrzeń publiczną jako wartość wymagającą specjalnej troski. Zaczyna się powolna rekonkwista przestrzeni publicznej polegająca na uwalnianiu jej spod wpływu rynku. Komercja „surfuje” na falach popytu, starając się spieniężać przestrzeń tak, jak aktualnie klienci chcą za nią płacić, podczas, gdy sfera społeczno-publiczna próbuje kształtować przestrzeń wedle kanonów piękna, porządku i zrównoważonego rozwoju. Siły te można porównać do dwóch gatunków, które rywalizują ze sobą o ograniczone zasoby naszego środowiska życia, a wręcz naszej uwagi, jeżeli obserwować rozrost reklam, które zasłaniają krajobraz.

Aktualny wynik tej rywalizacji oceniam na 3:1 dla rynku. Łatwo zrozumieć, dlaczego tak się dzieje, jeżeli zdamy sobie sprawę, że byty rynkowe działają w świecie pieniądza, który jest wartością o wiele szybciej weryfikowalną niż wartości, w jakich funkcjonują byty publiczne. Zanim minie jedna kadencja prezydenta miasta czy radnych, może powstać i upaść kilka firm handlujących przestrzenią. Dyrektor wydziału urzędu miejskiego z reguły nie uczy się, bo nikt mu za to nie zapłaci. Dyrektor firmy musi się uczyć, bo od tego zależy jego być albo nie być.

Wynik tej rywalizacji mógłby być inny, gdyby konstruktorzy przemian po 1989 roku potrafili uwzględnić w nich fakt, że demokracja bez edukacji często zamienia się w demol-krację. Używanie zbiorowej wolności do osiągania zbiorowych korzyści jest sztuką, w które Polacy – z racji swojej historii – mają niewielkie doświadczenie. Uznano, że wszystko wyreguluje „niewidzialna ręka rynku”. Okazało się jednak, że jest ona nie tylko niewidzialna, ale i niewidoma.

Dziś wydaje się, iż sfera społeczno-publiczna jest na tyle dojrzała, a napięcie między nią a sferą komercyjna na tyle silne, aby zacząć głośno mówić, co widzimy i zacząć nareszcie przewodzić tej niewidomej ręce rynku wedle tego, co chcemy w przestrzeni publicznej zobaczyć.

Przestrzeń publiczna jako ośrodek „nowej solidarności”

Zajmuje się tym w Polsce kilkadziesiąt organizacji i środowisk działających zarówno w skali kraju jak i dzielnicy, wśród zwykłych mieszkańców, urzędników, nauczycieli czy pracowników naukowych. Na przykład:
1. Marcin Hyła z sieci Miasta dla Rowerów stara się w Sejmie o zmianę przepisów o ruchu drogowym, aby możliwe było budowanie infrastruktury rowerowej takiej, jak w innych krajach Unii.
2. Sekunduje mu kilkadziesiąt osób, które w swoich miastach boksuje się z urzędnikami, próbując wpoić im abecadło partycypacji społecznej.
3. Międzynarodowe internetowe forum dyskusyjne SkyScrapersCity Forum stało się najlepszym źródłem informacji o lokalnym planowaniu przestrzennym i rozsadnikiem miejscowych stowarzyszeń zwanych Forami Rozwoju.
4. Stowarzyszenie MiastoMojeAwNim.pl zdiagnozowało i rozwiązało (za darmo) problem rozpasanego rynku reklamy zewnętrznej i teraz czeka jedynie na poważne potraktowanie przez władzę ustawodawczą.
5. Małopolski Instytut Kultury wydaje „pismo o dobrej przestrzeni” pt. „Autoportret”, którego tytuł można potraktować jako sugestywną metaforę przestrzeni publicznej. Oprócz tego MIK doskonali know-how społecznego kształtowania przestrzeni poprzez prowadzenie debat z dorosłymi i warsztatów z dziećmi.
6. Stowarzyszenie SISKOM opracowało tańszą i przyjazną dolinie Rospudy wersję obwodnicy Suwałk.
7. Forum Rewitalizacji próbuje zmienić ustawodawstwo w taki sposób, aby programy rewitalizacyjne przestały być li tylko zalącznikiem do wniosków o pieniądze z UE.
8. Coraz aktywniej działają organizacje zawodowe takie jak TUP czy SARP nadrabiając wieloletnie zaległości.

Wszystkie te inicjatywy – i wiele innych – łączy jeden wspólny mianownik: kultura przestrzeni. Mówiąc krótko, jest to szeroko pojęta kultura, która manifestuje się w przestrzeni. Za mało miejsca, aby rozwinąć ten temat. Dość powiedzieć, że każdy może ją określać, jak chce; każda definicja kultury przestrzeni jest dobra, jeżeli zachęca do samokształcenia i współdziałania z innymi.

Kilka lat temu lubelski Ośrodek „Brama Grodzka – Teatr NN” rozpoczął cykl działań pn. Forum Kultury Przestrzeni, a w tym roku powołano w Lublinie pierwszego w Polsce urzędnika ds. kultury przestrzeni (w Wydziale Kultury). Jednocześnie na SGGW profesor Jeremi Królikowski rozpoczął starania o uczynienie z kultury przestrzeni odrębnej dyscypliny wiedzy naukowej. Prowadzi zajęcia, organizuje konferencje oraz podyplomowe studium kultury przestrzeni. Dzięki takim działaniom staje się ona wartością samą w sobie, autonomicznym bytem, który może służyć jako drogowskaz i sztandar wielu różnorodnym działaniom.

Jeżeli chcemy świadomie kształtować przestrzeń publiczną, powinien zainteresować nas fakt, że oto na naszych oczach wyłania się nowa wartość, wokół której można zbudować na nowo zapomnianą i nieco skompromitowaną społeczną solidarność. Nic dziwnego, że po odzyskaniu wolności ten ruch upadł. Solidarność potrzebuje bowiem wartości, wobec której ludzie mogą być solidarni. Kiedyś był nim opór wobec wspólnego wroga. Kiedy ten zniknął, społeczeństwo było jeszcze zbyt młode i niedojrzałe, aby dojrzeć jakieś nowe wspólne wartości. Dziś taką wartością może się stać właśnie kultura przestrzeni.

Wydaje się ona wręcz stworzona do tego celu:
1. Daje pole do popisu zarówno samotnym wojownikom, ludziom czynu, jak i tym, którzy wolą dyskutować i czuć się członkami grupy
2. Dotyka ona każdego poprzez nasze partykularne potrzeby, które każdy z nas ma wobec swojego otoczenia.
3. Daje wiedzę o potrzebach innych ludzi i pozwala mieszkańcom na lepsze rozumienie samych siebie.
4. Można ją równoprawnie współtworzyć, pisząc ustawy, a także zbierając razem z dziećmi śmiecie na osiedlowym placu zabaw.
4. Jednoczy tak różnorodne tematy jak: architekturę, urbanistykę, architekturę krajobrazu, rewitalizację społeczną, sztukę publiczną, działania kulturalne, krajobraz akustyczny, dziedzictwo pamięci, transport zrównoważony, ekologię, przemysł czasu wolnego itd.
Kultura przestrzeni tworzy solidarność nowego typu na miarę XXI wieku: bez struktur organizacyjnych, bez grup uprzywilejowanych, ponadzawodową i międzypokoleniową.

Nie są to wyłącznie fantastyczne wizje czy mrzonki. Za dwa tygodnie odbędzie się w Lublinie drugi zjazd wspomnianych wyżej inicjatyw pn. „Wspólna Przestrzeń” (pierwszy odbył się w maju tego roku w Łodzi). Główne cele zjazdu to:
1. Promocja wyznawanych przez nas wartości
2. Gromadzenie wiedzy i edukacja
3. Udzielanie wzajemnego wsparcia
4. Inspiracja i wymiana dobrych praktyk
5. Stworzenie silnego środowiska opiniotwórczego

Kiedy mówimy o solidarności i przemianach, od razu przypomina się nam skok Lecha Wałęsy przez płot i przez analogię nasuwa się pytanie: kto będzie tym „nowym Wałęsą” i gdzie jest ten płot? Taka analogia rzeczywiście istnieje, ale – ponieważ mówimy o NOWEJ solidarności – wszystko będzie tak samo, ale odwrotnie.

Rolę Wałęsy muszą spełnić decydenci, ludzie władzy, którzy przeskoczą mur dzielący ich od mieszkańców, od społeczeństwa obywatelskiego. Muszą go przeskoczyć w odwrotną stronę niż Wałęsa – na zewnątrz – i nie po to, aby władzę zdobyć, lecz aby ją oddać.

Przestrzeń publiczna jako interfejs społeczeństwa obywatelskiego

Współczesny świat podsuwa nam konsumpcję jako główne źródła zadowolenia. Jeśli jest nam smutno – idziemy odreagować do galerii handlowej. Aby stać się społeczeństwem obywatelskim wcale nie musimy uciekać się do wielkich idei i pozbywać tego odruchu. Wystarczy, że zmienimy produkt – stańmy się konsumentami dobrej przestrzeni. Właściwe zagospodarowanie środowiska naszego życia decyduje o dobrym samopoczuciu w o wiele większym stopniu, niż przyzwyczailiśmy się o tym myśleć.

Komercyjni sprzedawcy od dawna wiedzą, że najlepszymi ekspertami od jakości produktów są konsumenci. Korzystanie z ich porad jest stałym elementem rozwoju nowoczesnej firmy. A jeżeli szukać ekspertów od jakości przestrzeni – to są nimi sami mieszkańcy. Oni mają największa wiedzę o swoich potrzebach. Może warto zacząć pytać ich o zdanie?

W krajach Zachodu nazywa się to partycypacją społeczną i jest stosowane od dekad. W Polsce coraz częściej poziom wiedzy, obywatelskiej świadomości i zaangażowania w sprawy publiczne tzw. zwykłych mieszkańców jest wielokrotnie wyższy niż u osób, którym się płaci, aby tę wiedzę, świadomość i zaangażowanie stosowali w praktyce. O tym, jak zaawansowani w kulturę przestrzeni są dziś obywatele świadczą powyższe przykłady takie jak Miasta dla Rowerów, MiastoMojeAwNim, MIK czy SISKOM. Powstaje nieprzyjemna sytuacja, ponieważ to jednak decydenci mają władzę i to im trzeba udowadniać, że 2+2=4.

Jeżeli czegoś dziś w Polsce najbardziej brakuje to „interfejsu”, który społecznie generowanym wizjom zapewniłby wdrażanie przez decydentów. Ten interfejs zawiera trzy elementy:
1. edukacja
2. komunikacja
3. prawo.
W zależności od powiązań przyczynowo-skutkowych można je ustawiać w różnej kolejności.

Bez odpowiedniego prawa narzuconego z góry na nic zda się lokalna walka z reklamami czy tłumaczenie urzędnikom, że nawierzchnia kostkowa nie jest dla rowerów. Bez poważnego podejścia do informacji publicznej, ludzie nie będą poważnie traktowali swojej roli w planowaniu przestrzennym. Jeżeli o inwestycjach miejskich dowiadują się z gazet, stają się grupą wykluczoną. Bez edukacji przestrzennej konsultacje społeczne nie przyniosą efektów, bo mieszkańcy nie wiedzą, czego mogą oczekiwać od jakości swojego otoczenia. Prawo, komunikacja i edukacja są ze sobą ściśle powiązane i współzależne. Nie wiadomo, co zmienić najpierw. Na pewno przydałoby się zmienić mentalność ludzi władzy. Może najpierw musi powstać ruch społeczny „Wspólna Przestrzeń”, który zdefiniuje sobą ten problem na skalę ogólnopolską.

A może ta presja rynku sama w sobie nie jest taka zła? Spróbujmy tylko zredefiniować w wyobraźni pojęcie rynku. Odrobina utopii nam nie zaszkodzi. Dlaczego nie traktować samorządów czy ministerstw jak firm, a wyborców jak klientów, które te firmy powinny obsługiwać z równą atencją, jak to się dzieje w sferze komercyjnej? Stańmy się wymagającymi klientami gospodarki przestrzennej.

Niech zapanuje powszechny rozpasany konsumpcjonizm kultury przestrzeni. Niech ludzie płodzą dzieci z samego zachwytu nad placami zabaw, które dla nich zbudowano. Niech emerytami zawładnie kult ciała, które będą rzeźbić publicznie. Niech panowie zadłużają się na nowe modele rowerów miejskich. Niech na osiedlowych placach panie grają w bule na pieniądze. Niech blokersi zakłócają ciszę nocną rozmowami o sztuce publicznej. Niech dzieci giną w zieleni miejskich parków. Niech piesi palą gumy podeszew na bezkresnych deptakach. Niech ludzie uciekają do miast.

Niniejszy tekst jest rozwinięciem wypowiedzi autora w dyskusji panelowej podczas IV Kongresie Obywatelskim, który odbędzie się 17 października 2009 r. w gmachu Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie (Al. Niepodległości 162) w godz. 11.00-17.00, pod hasłem „Razem wobec przyszłości”. Założenia i program: http://tnn.pl/k_717_m_3.html

Panel ten nosi tytuł KULTURA PRZESTRZENI WOBEC PRESJI RYNKU i będzie poświęcony poświęcona następującym zagadnieniom:

– jaka relacja między przestrzenią publiczną a kulturą?
– jak rozwiązać problem zawłaszczania przestrzeni publicznej przez reklamy?
– po co nam wrażliwość kulturowa dotycząca przestrzeni publicznej i jak ją
kształtować?

Moderator: Witold Radwański, Prezes Zarządu Krokus Private Equity
Paneliści:
– Marcin Skrzypek – Brama Grodzka- Lublin
– Elżbieta Dymna, Prezes Stowarzyszenia MiastoMojeAwNim.pl
– Joanna Orlik, Dyrektor, Małopolski Instytut Kultury
Komentarz: Reprezentant redakcji „Gazety Wyborczej”
Dyskusja z udziałem sali
Odniesienie do dyskusji: Ryszard Grobelny, Prezydent Miasta Poznania

Marcin Skrzypek

Kultura Enter
2009/10 nr 15