LITERATURA DZIECIĘCA. Opowieść o chłopcu z autyzmem
Podczas Festiwalu Ukraina w centrum Lublina odbyło się spotkanie z ukraińskim pisarzem Markiem Livinem. Na spotkaniu omawiano jego najnowszą książka Riki i drogi, której fragment publikujemy poniżej.
Przedruk za oryginałem: Riki ta dorohy / Mark Livin ; peredmova A. Bashtovoho; khud. Ye. Velychev. – Vydavnytstvo Vivat, Kharkiv, 2017. Dla Kultury Enter z języka ukraińskiego na polski tłumaczyła Olga Weryha.
OD AUTORA
„Z jednej strony, jest to bardzo prosty tekst – o chłopcu, który ucieka do lasu, ponieważ martwi się, że zostanie ukarany za wyrządzenie krzywdy w domu. Tam spotyka przyjaciela, który ratuje go przed nudą i strachem dzięki swoim opowieściom i żartom (elokwencji).
Z drugiej strony – jest to złożony tekst, ponieważ za wyrządzoną przez chłopca krzywdą chowa się długą i dość dramatyczną historia relacji między dzieckiem a rodzicami, między dzieckiem a otaczającym światem, między obojgiem rodziców a obserwującą to wszystko ze strony babcią. Główny bohater jest osobą z autyzmem, która może istnieć tylko zgodnie z własnymi zasadami, do których inni muszą się przyzwyczaić. W książce nie została wskazana diagnoza, ponieważ niektóre rodzaje zaburzeń ze spektrum autyzmu na Ukrainie są bardzo często niezdiagnozowane, a te dzieci żyją wśród nas niczym wszystkie inne.
Ale z zachowania i wrażeń Matwija jest to zrozumiałe.
Książka jest w dużej mierze biograficzna, musiałem wrócić do trudnych momentów w mojej relacji z matką i wybaczyć jej i sobie wiele trudnych rzeczy. Ta książka jest dedykowana jej » – Mark Livin.
Rysunek z książki „Riki i drogi” / Artysta Yevhen Velichev
Mark Livin
Riki i drogi (fragment w tłum. Olgi Weryhy)
Mimo wszystko nie poznawałem mojej mamy, mimo że miała starzejące się palce i robiła wiele rzeczy bardzo rutynowo, na przykład prawidłowo zakładała ubrania: najpierw rękawy były złożone do siebie, potem złożone na pół, a potem znowu na pół. Ale wciąż nie mogłem zrozumieć, dlaczego miała chustę na głowie, tak jak nie mogłem zrozumieć, dlaczego ona nie umarła. Nikt ze mną o tym nie rozmawiał, a ja nie wiedziałam, jak właściwie o to zapytać i czy w ogóle warto o to pytać. I pomyślałem, że jeśli zapytam, mogę poznać coś okropnego, jakąś prawdę, której nie powinienem znać. Poza tym moja mama chodziła do szkoły, co napawało mnie wielkim przerażeniem, ponieważ tam wszyscy również wiedzieli o jej śmierci, a potem okazało się, że tak naprawdę żyje, a to mogło skutkować niepotrzebnymi dla mnie kłopotami. Oznacza to, że inne dzieci mogłyby z łatwością nazwać mnie kłamcą. Pieprzonym kłamcą, jak powiedzieli, mogłem być kimkolwiek, nawet Downem, ale nie kłamcą, ponieważ to niesprawiedliwe, ponieważ nie umiem kłamać i nigdy tego nie robiłem. A jeszcze moja mama mogła dowiedzieć się, że nie odrabiam lekcji, a zamiast tego po prostu przepisuję do zeszytów fragmenty książek.
Ale nikt nie obraził mnie tamtego dnia i wszyscy traktowali mnie bardzo uprzejmie. Mieliśmy lekcję literatury i musieliśmy napisać wypracowanie na temat powieści Jerome’a Salingera „Buszujący w zbożu”. Oczywiście nie napisałem tego, ponieważ przez cały wieczór myślałem, że mam atak serca, przez to, że moje serce biło bardzo szybko, prawie 80 uderzeń na minutę. Wszyscy oddali zeszyty, a ja po prostu napisałem: „Przepraszam”.
A kiedy nauczycielka zabierała zeszyt z moich rąk i zobaczyła, co tam jest napisane, uśmiechnęła się do mnie. Wszyscy nauczyciele byli bardzo mili dla mnie tego dnia. Nie tylko tego dnia, ale przez wiele kolejnych dni – częściej wybaczali mi, gdy coś zapomniałem lub czegoś nie zrobiłem. A w domu była mama i było to bardzo niezwykłe. Nie była tak surowa, jak moja babcia i pozwoliła mi dotykać różnych rzeczy, a ja postanowiłem skorzystać z okazji i obmacałem prawie wszystkie przedmioty w domu. Potem napisałem swoje reguły na kartce papieru i przekazałem je swojej mamie, aby nie była zdezorientowana i wiedziała, czego się po mnie spodziewać. Poprosiłem ją, aby przeczytała i zrobiła wszystko tak, jak tu jest napisane, ponieważ wtedy będę czuł się lepiej.
Po tym ona poszła do kuchni i podgrzała dla mnie jedzenie, bo była 15:00, co oznaczało, że miałem zjeść. Mama przyniosła talerz do pokoju i zobaczyłem, że ona osobno położyła paluszki, osobno sałatkę i śmietanę.
– Tak urosłeś… – powiedziała.
– 2 lata, 9 dni i 15 godzin – powiedziałem.
– Teraz będę żyła z tobą szybciej, aby nadrobić wszystkie zaległości – powiedziała mama.
– Nie można żyć szybciej – powiedziałem.
– Można – powiedziała mama – można dawać więcej, kochać bardziej, a wtedy życie pójdzie szybciej.
Nie kłóciłem się z nią, ponieważ to nie miało sensu, przecież o takich sprawach można mówić bez końca, a ja musiałem obejrzeć dwa odcinki „Alfa”, dopiero po tym czytać. Mama wzięła mój talerz i zaniosła go do kuchni. Po prostu włożyła go do zlewu, a potem podeszła i zapytała się, czy może mnie jeszcze raz przytulić. Spojrzała na mnie i powiedziała, że to tylko minuta. Nic nie powiedziałem.
Rysunek z książki „Riki i drogi” / Artysta Yevhen Velichev
Wtedy mama mnie przytuliła, a ja zacząłem liczyć na głos:
– 1.
I poczułem, jak mocno bije jej serce.
I pomyślałem, czy nie może jej się przytrafić zawał serca?
– 2.
I poczułem intensywny zapach jej perfumów.
– 3.
I czułem, jaka ona jest szczupła i zmęczona.
– 4.
I poczułam, jak sapie nosem mi do ucha.
I poczułem od tego ciepło i łaskotki.
Potem rozmawialiśmy o niczym, czyli o sprawach codziennych, o tym, czy mi smakowało , czy jestem zainteresowany oglądaniem serialu, czy podoba mi się książka, którą czytam. Kiedy wyciągnąłem zeszyt i podręcznik aby przepisać kolejny fragment tekstu, moja mama usiadła obok mnie i poczułem się zdezorientowany, ponieważ zwykle robiłem to sam, a potem oddawałem zeszyt mojej babci.
Ale wiedziałem, że moja mama była już w szkole i prawdopodobnie wie, że to nie jest tak naprawdę praca domowa, tylko możliwość odmóżdżenia się, możliwość z podziwem obserwować, jak spod długopisu litera za literą powstaje wiedza, którą potem mógłbym wykorzystać w życiu codziennym.
I moją ulubioną książką była geografia, ponieważ dawała prostą wiedzę, którą widziałem każdego dnia, taką jak jeziora, drzewa, ziemia i wszystko na niej, i pod nią i nad nią, i to było dla mnie kolejną okazją do poznania świata. Zapisałem taki fragment, a właściwie to narysowałem go, ponieważ czasami było to nawet przyjemniejsze:
Rysunek z książki „Riki i drogi” / Mark Livin
I wtedy zobaczyłem, że popełniłem błąd w słowie „wiedza”, jednak postanowiłem nie poprawiać go i nawet z tego powodu nie smutny, ponieważ w tym rysunku było coś większego od błędu. Było tam odwzorowane pojmowanie w jaki sposób jest ułożony świat dookoła mnie. I w jaki sposób zachodzą niektóre wielkie procesy, takie jak zmiana klimatu lub ruch płyt litosfery – podaję to dla przykładu – że nie da się tego zauważyć nawet za pomocą supernowoczesnych technologii i że należy zbierać o tym informację, dowiadując się powoli coś nowego i zapisując to w dokumentach, po czym układając na podstawie tej wiedzy mapy oraz wykresy i podobne rzeczy, które bardzo pomagają innym ludziom, takim, jak ja, powiedzmy.
I wydaje mi się to bardzo podobne do tego, jak my żyjemy, ponieważ od razu nawet nie zauważysz jakie jest twoje życie. Przecież my żyjemy niby powoli, lecz naprawdę bardzo szybko i stale zbieramy wiedzę i doświadczenie – czy tego chcemy czy nie. Tyle, że nie wszyscy później układają mapy, i nie wszyscy rozumieją, że są oni już całkiem inni, nie tacy, jak przedtem. Rozumiesz, że zmieniłeś się pewnie wyłącznie w lustrze, o ile urosły ci wąsy czy broda albo pojawiła się siwizna lub zmarszczki, lecz są to zmiany zewnętrzne, które nie są na prawdę tak ważne. Jednak są to znowu sprawy, o których można gadać długo, a ja ponownie zboczyłem z tematu.
A wówczas mama się zapytała, czy nie chcę jej opowiedzieć, co to wszystko znaczy. I powiedziałem, że to jest moje zadania domowe. I znaczy ono, że już czas na czytanie książki i jedzenie jabłka. I wtedy mama przyniosła mi jabłko, a ja wyciągnąłem książkę i czytałem dokładnie tyle, ile było napisane na kartce mamy.
Wieczorem, kiedy babcia wreszcie wróciła z ogródka i wszyscy siedzieliśmy przy stole, mama powiedziała że już się odzwyczaiła od takiego trybu życia, odzwyczaiła się od mojego grafiku i moich porządków. A wtedy wypowiedziała te same słowa, które niezliczoną ilość razy wypowiadali babcia i tata. Ona powiedziała, że wszystko będzie dobrze.
* * *
Zrozumiałem, co miała na myśli mama, mówiąc że ma zamiar żyć szybciej. Ja to dosłownie odczułem w sekundach naszej z nią minuty, która najpierw szła do przodu, ale potem zaczęła bardzo szybko pracować w kierunku zwrotnym. Mama marniała w oczach, niczym piasek lejący się w klepsydrze zegara słonecznego, którego również widziałem w podręczniku do geografii, inaczej nigdy w życiu nie wykorzystałbym takiego porównania.
Mama zechciała zrobić ze mną zdjęcie, ponieważ wszystkie zdjęcia, które przechowywała u siebie babcia, były stare i mam na nich była jeszcze dzieckiem, a inne zdjęcia pozostały w naszym poprzednim budynku i nie mogliśmy ich stamtąd wydostać. Ale nawet gdybyśmy mogli, to bez względu na to były one już stare, ponieważ przez okres kiedy mama była martwa, urosłem o 2 lata i 8 dni i zmieniłem się nieco z wyglądu, i mama również się zmieniła. Miało to pomóc mi w zapamiętywaniu jej, na wypadek gdybyśmy znowu nie widzieliśmy się przez długi czas. Babcia wzięła od sąsiadów aparat, zaś mnie poprosiła założyć białą koszulę.
Nie wiedziałem czy warto zapinać górny guzik… Poszedłem do dużego pokoju i zobaczyłem to, co mnie bardzo przestraszyło: mam siedziała przy małym lustrze, a jej głowa była łysa, czyli w ogóle nie było na niej włosów i ona właśnie zamierzała zawiązać chustę na głowie. Ona, na pewno, nie spodziewała się, że wejdę: miałem jeszcze przez piętnaście minut przepisywać z podręcznika do zeszytu. Lecz ja skończyłem wcześniej. I tak się przestraszyłem, że nawet krzyknąłem. A mama powiedziała, że od dawna chce ze mną o tym porozmawiać, że teraz jest chora i tak działa lek. A potem znowu powiedziała te przeklęte słowa, ona powiedziała:
– Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. […]
Mark Livin
Przełożyła Olha Weryha
Mark Livin — współczesny pisarz ukraiński, dziennikarz. Były dyrektor ds. marketingu telewizji Hromadske.ua. Wydawca internet-magazynów “The Village Ukraine” oraz „Inspider”. Uczęstnik konferencji TED-x. Laureat konkursów literackich „Smołoskyp” i „Koronacja słowa”. Autor powieści Życie oraz inna chemia oraz książek dla dzieci Babie lato i Riki i drogi. Ostatnia książka opowiada o czternastoletnim chłopaku, który ma zdiagnozowany zespół Aspergera (całościowe zaburzenie rozwoju, mieszczące się w spektrum autyzmu). Główny bohater ucieka do lasu razem ze swoim psem, żeby znaleźć siebie. W 2019 roku książka weszła do międzynarodowego katalogu szwajcarskiej organizacji “International Board on Books for Young People” jako jedna z najlepszych powieści o dzieciach z inwalidztwem.
Olha Weryha — pedagog, logopeda, doktorantka KUL zajmująca się problematyką osób z niepełnosprawnością intelektualną; koordynatorka jednej ze Wspólnot „Wiara i Światło” gromadząca osoby z niepełnosprawnością i ich rodziny.
Kultura Enter
2019/04 nr 90–91