Strona główna/LUBLINIANA. Podziemne druki społeczności ukraińskiej w okresie solidarnościowym

LUBLINIANA. Podziemne druki społeczności ukraińskiej w okresie solidarnościowym

Podziemne druki
Fragment książki Historia wspólnoty greckokatolickiej w Lublinie
Volodymyr Dyshlevuk

Duże znaczenie dla grekokatolików Lublina w latach 80. XX w. miało włączenie się studenckiej młodzieży pochodzenia ukraińskiego (w większości przyjezdnej z innych regionów Polski) do podziemnej działalności wydawniczej. Już w 1981 r. w Lublinie zaczęto wydawać czasopismo „Łastiwky Ukrajiny” (z j. ukr. Jaskółki Ukrainy). Redaktorami periodyku byli Bogdan Prach, Marek Sośnicki i Marek Syrnyk, należący do grona kleryków i studentów grekokatolików. Pismo było planowane jako miesięcznik i miało przybliżać czytelnikom zagadnienia ukraińskiej historii, kultury i literatury. Jedną z cech wyróżniających „Łastiwky Ukrajiny” była wykonana z papieru fotograficznego strona tytułowa z grafiką Andrzeja Stepana. Ukazały się trzy lub cztery numery tego czasopisma [1]. W pierwszym numerze periodyku w słowie od redakcji uzasadniano potrzebę powstania pisma tym, że związana z UTSK gazeta „Nasze Słowo” „z wiadomych powodów” nie o wszystkim może pisać [2].

Jednak niewątpliwie największe znaczenie miało środowisko skupione wokół czasopisma „Swiczado”. Początkowo studiująca na KUL-u młodzież greckokatolicka, na czele z Bogdanem Trojanowskim, szerzyła wśród wiernych czasopismo „Wisti z Rymu” (z j. ukr. Wieści z Rzymu) [3] – informacyjny biuletyn Ukraińskiego Biura Prasowego, publikowany w Rzymie z przerwami do marca 1990 r. [4]. Po pierwszych doświadczeniach z rozpowszechnianiem czasopisma „Wisti z Rymu” środowisko młodzieży greckokatolickiej zorganizowało własną działalność wydawniczą. Nakładem powyżej tysiąca egzemplarzy wychodziło czasopismo „Swiczado”. Pierwszy numer ukazał się w listopadzie 1987 r., ogółem ukazało się 8 numerów czasopisma [5]. Samo słowo „swiczado” w języku ukraińskim ma dwa znaczenia: 1) lustro i 2) podwieszany świecznik; w słowniku języka ukraińskiego jest określane jako przestarzałe i poetyckie [6]. Bogdan Trojanowski stwierdza:

Jest to nazwa, której na język polski nie można przetłumaczyć, ponieważ w tym jednym słowie jest i świecznik, i zwierciadło – lustro. Symbolicznie to oznaczało, że jest to światło odbite. Chcielibyśmy przedstawiać światło, które jest odbite, światło zawsze jest symbolem czegoś takiego – samego Boga, większych wartości religijnych. I taka symbolika nam bardzo się podobała [7].

Od strony technicznej na pierwszych etapach środowisku „Swiczada” pomagały polskie wydawnictwa drugiego obiegu. Bogdan Trojanowski wspomina:

Pierwsze wydanie było zrobione na zwyczajnej maszynce drukarskiej. Mamy jeszcze makiety tych naszych tekstów, potem robiliśmy na aparacie kserograficznym, zmniejszaliśmy je i potem powielaliśmy. Były podziemne polskie organizacje, które drukowały różne teksty, których oficjalna cenzura nie bardzo pozwalała [drukować], a oni te rzeczy robili. Znając nas, pomagali nam w druku [8].

Lubelska inicjatywa została zauważona w Rzymie. W 1988 r. greckokatolicka kuria przekazała wydawnictwu komputer i kserokopiarkę [9]. Bogdan Trojanowski wspomina:

W czasie jednej podróży do Rzymu sekretarz zwierzchnika naszego Kościoła, ks. Iwan Daćko, powiedział, że chcą podarować nam pierwszy komputer i pierwszy aparat kserograficzny. Przyczyną było między innymi to, że nasz znajomy ksiądz był w Rzymie i on powiedział, że my się zajmujemy działalnością wydawniczą, oni chcieli ją podtrzymać. Wtedy ojcowie studyci jechali do Polski swoim samochodem i zgodzili się nam to przewieźć. Jak myśmy to przewieźli przez granicę, to można to tylko chyba wyjaśnić, że to był cud. Oficjalnie przewieźć taką technologię przez granicę było niemożliwe. Czesi, którzy nam to znaleźli, powiedzieli, że nam Polacy tego nigdy nie przepuszczą, ale oni to zapieczętowali. Dla nich było ważne, żebyśmy to wywieźli z Czechosłowacji. Natomiast polscy celnicy nie zobaczyli [tego]. Oni popatrzyli, co tam jest, ale nie zaglądali do środka, przepuścili nas. Pamiętam tylko, że jeden ksiądz siedział w tym [naszym samochodzie] i bardzo emocjonalnie modlił się na różańcu. Sobie tak potem tłumaczyliśmy, że to dzięki niemu udało się to przewieźć. W każdym razie ta technika dotarła do Lublina i myśmy wtedy zaczęli już następne czasopisma wydawać na komputerze. To już było lepiej zorganizowane, sama forma też lepiej była podana. I łatwiej było też to powielać, oczywiście. Wykorzystywaliśmy aparat kserograficzny, a trochę też dalej korzystaliśmy z pomocy podziemnych wydawnictw. Potem miałem okazję znowu jechać na Ukrainę, znowu do Rzymu, i w międzyczasie też rozmawialiśmy w Rzymie na temat tego, żeby oprócz czasopisma zacząć wydawać jakieś broszury, książki. Otrzymaliśmy też pomoc od naszego zwierzchnika, abpa Myrosława Iwana Lubacziwskiego, również od ówczesnego ihumena ojców studytów [Lubomyra] Huzara, który potem na Ukrainie został patriarchą [10].

Pierwsze numery czasopisma „Swiczado” wydawano w podziemiu, jednak z czasem wskutek liberalizacji systemu władzy w Polsce udało się oficjalnie zarejestrować wydawnictwo pod taką samą nazwą. W lubelskim okresie działalności wydawnictwa opublikowano 15 tytułów broszur i książek o ogólnym nakładzie 80 tysięcy egzemplarzy. Tematyka tych wydań dotyczyła kwestii liturgicznych, historii Cerkwi, postaci metropolity Szeptyckiego, wydawano również teksty autorstwa metropolity [11], np. w 1989 r. nakładem 5000 egzemplarzy wydano jego książeczkę Як будувати рідну хату? [12]. Duża część nakładów na różne sposoby była przewożona na Ukrainę i rozprowadzana tam przez mnichów studytów [13]. Bogdan Trojanowski wspomina przewożenie literatury religijnej na wtedy jeszcze radziecką Ukrainę:

I myśmy wtedy zaczęli po kolei, ktoś jeden, ktoś drugi jedzie na Ukrainę do Lwowa. Ojciec Sebastian [Dmytruch] gdzieś tam zabierał, przyjeżdżaliśmy do niego do domu w Brzuchowicach, taka jest miejscowość koło Lwowa. I tak po trochu woziliśmy [literaturę religijną]. Myśmy więcej, myślę, wozili, studenci, niż sami mnisi. Ot, studenci brali po trochu i w różny sposób te książki wozili. Potem już gdzieś tak na początku [19]90 roku można było właściwie [swobodnie przewozić literaturę]. Myśmy nawet ciężarówkę wynajęli [do przewozu] modlitewników, można było już przewieźć, wtedy nie było większego problemu.
Najgorsze [przy przekroczeniu granicy] to oczywiście tłumy, ścisk, bardzo to było nieprzyjemne, ale to były różne etapy. Był taki moment, kiedy myśmy pierwszy raz jechali, to nam wszystko zabrali. Prawie wszystko, zostawili nam tylko po jednym egzemplarzu, niby dla siebie. A myśmy wzięli tam Pisma Świętego trochę więcej, modlitewników, to nam to zabrali. Poradzili nam ojcowie, że jak biorą, to żeby zwrócić uwagę, żeby nie spisali dokumentu. Dlaczego? Bo jak nie napiszą dokumentu, to oni to wezmą, gdzieś tam sprzedadzą, ale trafi na Ukrainę, a jak dokument będzie, to będą musieli zniszczyć. I na początku oni to nam zabrali, ale myśmy nie bardzo tym się przejmowali – mieliśmy nadzieję, że to trafi w końcu do ludzi. A potem to już było znacznie łatwiej. Nawet oficjalnie mówiliśmy, że to dla wierzących, że to jest materiał religijny, i nie było już większych problemów [14].

Po uzyskaniu niepodległości przez Ukrainę wydawnictwo przeniosło się do Lwowa, gdzie po rocznej przerwie od II połowy 1992 r. zaczęło pracować jako dział wydawniczy klasztoru unickiego zgromadzenia studytów [15]. Bogdan Trojanowski tak wspomina ten czas:

W końcu się okazało, że wydawać w Polsce i przewozić na Ukrainę jest bez sensu. [Na Ukrainie] była rzeczywiście pustynia, tutaj niczego nie było – literatury było bardzo mało. I wtedy myśmy się zdecydowali na to, żeby część pracowników Swiczada [przewieźć] na Ukrainę. Tam pracowników nie było wielu, w ciągu pierwszych dwóch-trzech lat było pięć-siedem osób. Trzy osoby z tej polskiej grupy przyjechały na Ukrainę i do tej chwili tutaj pracują. Bezpośredni przyjazd na Ukrainę to druga połowa [19]90 r. Myśmy mieli rok przerwy, bo nie bardzo widzieliśmy, w jaki sposób przenieść tę działalność, jak to organizować, i w końcu w [19]92 r. myśmy odnowili działalność Swiczada. Wydawnictwo [funkcjonowało] przy klasztorze ojców studytów [we Lwowie]. I do tej pory przy tym klasztorze wydawnictwo działa [16].

Jeszcze w lubelskim okresie działalności Swiczada z możliwości technicznych związanego z nim środowiska mogli korzystać inni, niekoniecznie grekokatolicy. Przykładem takiej współpracy może być podlaski biuletyn informacyjny „Krąg”, adresowany głównie do prawosławnych mieszkańców Podlasia. „Krąg” wychodził w Lublinie od 1989 r. [17]. Jego redaktor Grzegorz Kuprianowicz wspomina:

Problemem był dostęp do sprzętu i tutaj pojawiła się ta możliwość – prywatne kontakty z Bogdanem Trojanowskim, ze środowiskiem skupionym wokół niego, możliwość współpracy w ramach tych kontaktów. On zgodził się na to, żeby skorzystać z tego sprzętu, którym dysponował [18].

Bogdan Trojanowski tak mówi o tej współpracy:

Myśmy przeważnie byli bardzo otwarci na pomoc tym, którzy chcieli coś robić – czy drukować, czy wydawać [19].
Ksiądz Bogdan Pańczak, wicerektor Metropolitalnego Seminarium Duchownego w Lublinie, prefekt alumnów greckokatolickich w seminarium, w ten sposób mówi o wydawnictwie Swiczado:

To jest jeden z większych darów, które nasza wspólnota w Polsce przekazała Kościołowi na Ukrainie, bo ostatecznie korzenia Swiczada są tutaj, w Lublinie. To są te osoby, które w seminarium rozpoczynały drogę do zaangażowanej służby w Kościele, w Lublinie już poza seminarium kładły fundamenty pod działalność [wydawniczą], a we Lwowie to się pięknie rozwinęło. Coś istotnego i niepowtarzalnego w skali naszej Cerkwi, Kościoła, jeśli chodzi o wymiar globalny. Bo raczej nie ma czegoś takiego, co by z takim sukcesem przeniesiono, czego zarodki zrodziły się gdzieś poza Ukrainą i na Ukrainie tak ładnie rozkwitły [20].

Volodymyr Dyshlevuk

[1] J. Syrnyk, Ukraiński ruch młodzieżowy w Polsce w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku, „Pamięć i Sprawiedliwość” 10, 2011, nr 1(17), s. 204.[2] О. Янчук, Становище української громади в Польщі (1980–1990), Дисертація на здобуття наукового ступеня кандидата історичних наук, Ostróg 2015, s. 99, https://docs.google.com/viewer?url=http%3A%2F%2Fshron1.chtyvo.org.ua%2FYanchuk_Olena%2FStanovysche_ukrainskoi_hromady_v_Polschi_1980-1990.pdf, [dostęp: 22.05.2018].[3] О. Гнатюк, Братство св. Володимира в Польщі, „Зустрічі” 1990, nr 5–6, s. 54–57.[4] М. Тимошик, „Вісті з Риму” як специфічний тип видання: організаційно-технічні характеристики часопису, „Збірник праць Науково-дослідного центру періодики” 2014, nr 4(22), s. 113–152.[5] О. Гнатюк, dz. cyt., s. 54–57.[6] Словник української мови: в 11 томах, t. 9, Kijów 1978, s. 97.[7] Relacja Bogdana Trojanowskiego, nagrana przez V. Dyshlevuka 4.08.2017 roku we Lwowie.[8] Tamże.[9] Я. Музиченко, Погрітися від „Свічада”, „Україна молода”, 12 stycznia 2008, https://www.umoloda.kiev.ua/number/1081/188/38708/ [dostęp: 19,05.2019] [10] Relacja Bogdana Trojanowskiego, nagrana przez V. Dyshlevuka 4.08.2017 roku we Lwowie.[11] Н. Зубко, Видавництва української греко-католицької церкви в контексті розвитку релігійного книговидання, „Поліграфія і видавнича справа” 2004, nr 41, s. 181–182.[12] О. Гнатюк, dz. cyt., s. 54–57.[13] Н. Зубко, art. cyt., s. 182.[14] Relacja Bogdana Trojanowskiego, nagrana przez V. Dyshlevuka 4.08.2017 roku we Lwowie.[15] Н. Зубко, art. cyt., s. 182.[16] Relacja Bogdana Trojanowskiego, nagrana przez V. Dyshlevuka 4.08.2017 roku we Lwowie.[17] J. Syrnyk, art. cyt., s. 206.[18] Relacja Grzegorza Kuprianowicza, nagrana przez V. Dyshlevuka 11.05.2017 roku w Lublinie.[19] Relacja Bogdana Trojanowskiego, nagrana przez V. Dyshlevuka 4.08.2017 roku we Lwowie.[20] Relacja ks. Bogdana Pańczaka, nagrana przez V. Dyshlevuka 21.02.2017 roku w Lublinie.

Volodymyr Dyshlevuk – pracownik Ośrodka „Brama Grodzka – Teatr NN”, regionalista, edukator, przewodnik po żydowskim Lublinie, autor pierwszej monografii poświęconej społeczności grekokatolickiej w Lublinie.

 

Kultura Enter
2019/04 nr 90–91

Lublin - widok na cerkiew Przemienienia Pańskiego, która od 1635 r. przechodziła z rąk do rąk: raz unitów (grekokatolików), raz dyzunitów, również dawny dom zakonny OO.Bazylianów . Źródło: http://przypadkipocztowkowe.blogspot.com/

Lublin - widok na cerkiew Przemienienia Pańskiego, która od 1635 r. przechodziła z rąk do rąk: raz unitów (grekokatolików), raz dyzunitów, również dawny dom zakonny OO.Bazylianów . Źródło: http://przypadkipocztowkowe.blogspot.com/