Maped. Sztuka ulicy
Mimo coraz wyższych kar artyści ulicy tworzą w przestrzeni miejskiej z coraz większą determinacją. Ich celem jest przywrócenie miasta człowiekowi. Rebelianci starają się wyrwać sztukę z symbolicznego „białego sześcianu” galerii. Idąc ulicą, ludzie spodziewają się natknąć na reklamę, kosz na śmieci lub ścianę, więc są zaskoczeni, kiedy natykają się na dzieła sztuki.
Sztuka ulicy i street art (wyrażeń tych używam naprzemiennie, ponieważ są tożsame) to hasła oznaczające sztukę przedstawianą i tworzoną w publicznej przestrzeni miejskiej. Ten pojemny termin zawiera w sobie działania teatralne, sztuki wizualne takie jak plakat i mural oraz instalacje i rzeźbę. Moim zdaniem można również dopisać do tej listy dzieła architektury, a także innowacyjne pomysły zagospodarowywania przestrzeni miejskiej.
W tekście tym mam zamiar opisać historię sztuki ulicy, proces twórczy jej towarzyszący a także relacje między artystami a odbiorcami. Jest to temat na tyle obszerny, że z powodzeniem można by poświęcić mu książkę.
Historia sztuki ulicy
Street art swoje początki bierze z działań artystycznych w Stanach Zjednoczonych a także Europy Zachodniej lat siedemdziesiątych. Obecny kształt sztuka ulicy zawdzięcza sztuce popularnej (Pop-Art), graffiti wczesnych lat siedemdziesiątych a według Bogny Kietlińskiej1 także teatrowi guerilla. Artyści ulicy zaczerpnęli z Pop-Artu bardzo specyficzny stosunek do kultury masowej i powtarzalności (szablon, wlepka). Według Bogny Kietlińskiej artyści realizując cele teatru guerilla wyszli ze sztuką na ulice, umieszczając ją w przestrzeni i życiu codziennym. Z kontestacyjnego teatru street art zaczerpnął formułę, według której życie jest sztuką, a sztuka jest życiem. Jest to uniwersalny język porozumiewania się dla artystów ulicy, żyjących i tworzących w określonej przestrzeni.
Sztuka popularna w przeciwieństwie do sztuki wysokiej, dociera do znacznie większego grona odbiorców. Tak też dzieje się ze sztuką ulicy, która umieszczona w tkance miejskiej ma bezpośredni kontakt z przypadkowymi obserwatorami. Każdy jest tutaj traktowany jak krytyk sztuki i ma prawo nie zgadzać się z jej treścią czy umiejscowieniem. Dopóki sam nie chwyci za odpowiednie narzędzia, będzie w stosunku do niej bierny, ponieważ, żeby móc ją krytykować, musi posługiwać się tym samym językiem artystycznym.
Ostatnim nie mniej nawiązującym do dialogu zjawiskiem, z którym można połączyć aktualną formę street artu, jest graffiti uznawane za jeden z podstawowych filarów kultury hip-hopu. Działania graffiti pod domeną hip-hopową to głównie writing (w tym przypadku pisanie po murach), który rozpoczął w 1970 roku kurier Demitrius działający pod nickiem „TAKI 183”. Z hip-hopem łączeni są też zdecydowanie nie hip-hopowi artyści o światowej sławie: Keith Haring i Jean-Michel Basquiat.
Ten ostatni umieszczał w swojej twórczości symbole pochodzące ze swoich pasji i ulicznego trybu życia. Był zafascynowany jazzem, magią i mass mediami. Duża rozbieżność podejmowanych przez niego tematów wynikała z chęci określenia swojej pozycji w chaotycznym świecie. Kariera Basquiata wytyczyła nową, funkcjonującą do dzisiaj drogę dla współczesnych artystów ulicy – od wandala do oficjalnie uznanego artysty. Kiedy w roku 1983 zauważył go Andy Warhol, twórca Pop-Artu, od razu stało się jasne dokąd zmierza kultura popularna. Graffiti znalazło w wysublimowanych gustach artystów poparcie, czego efektem była seria wystaw zorganizowanych przez duet Basquiat-Warhol.
Boom na graffiti rozpoczął się w Stanach Zjednoczonych po spopularyzowaniu farb w sprayu. Gigantyczna chęć do pozostawienia po sobie śladu, spowodowała u masy mieszkańców gett chęć wstąpienia w szeregi writerów. Próby wyrażenia siebie pomimo zepchnięcia na margines społeczny powodowała, że wszystko w przestrzeni miejskiej było oznaczane i podpisywane przez posiadaczy farb. Do subkultury graffiti (szybko ochrzczonej mianem undergroundowej) należeli głównie młodzi mieszkańcy gett. Z czasem zaczęły powstawać grupy writerów nazywane wtedy “gangami graffiti”, które oznaczały swoje terytoria przy pomocy tagów (podpisy na murach). Atak na cudze terytorium nie ograniczał się niestety do podpisywania się w nim. Ta forma pojedynków zmieniła się nieznacznie przez ostatnie 30 lat, na szczęście wyłączono z niej uliczne strzelaniny.
Pod koniec lat siedemdziesiątych twórczość grafficiarzy w San Francisco została doceniona na wystawie Aesthetics of Graffiti (Estetyka graffiti) uznawanej za jedną z pierwszych dużych wystaw poświęconych sztuce graffiti. Taki rozwój wydarzeń spowodował u ludzi chęć tworzenia dzieł bez względu na ich status społeczny, materialny czy wykształcenie. Prace amerykańskich grafficiarzy były manifestacją ich własnego ja, były tworzone pod wpływem impulsu a nie zaplanowanym, oderwanym od artysty aktem tworzenia czy opisywania formy.
Artystą mógł być każdy i wszędzie, przez co prace technicznie pozostawiały sporo do życzenia. Jest to argument, który stawia się przeciwko graffiti. Należy pamiętać o tym, że ówczesne farby nie były produkowane jako narzędzia dla grafficiarzy. Współczesne spraye wyrażają potrzeby artystów ulicy, są dostępne w bardzo dużej gamie kolorystycznej i o różnych parametrach ciśnienia, gęstości czy szybkości schnięcia. Narzędzia dla grafficiarzy rozwinęły się analogicznie do potrzeb artystów, są więc zdecydowanie bardziej precyzyjne i pozwalają na efekty, o których prekursorzy tego ruchu mogli tylko marzyć.
Ewolucja graffiti jest bardzo ważnym fragmentem historii street artu określanego także terminem „post-graffiti”, który jest potoczną nazwą dla współczesnego graffiti arystycznego. W sztuce ulicy wykorzystuje się dorobek wczesnego graffiti, te same narzędzia i przestrzeń. Polscy artyści w latach dziewięćdziesiątych przyswoili sobie już przerobiony, gotowy materiał z Zachodniej Europy i Stanów Zjednoczonych, co na początku spowodowało brak stylu, który byłby połączony z Polskimi realiami. Gotowy produkt „graffiti” na szczęście nie uniknął zmian. Artyści nawiązują do kultury ludowej, polityki a nawet do polskiej szkoły plakatu i skutecznie wchodzą w dialog z artystami innych krajów europejskich.
Mimo tak bogatej historii sztuka ulicy jest lekceważona, błędnie traktowana jako jeden z gorszych przejawów kultury masowej i efekt działań wandali z marginesu.
Odpowiedź na rzeczywistość
Miejska przestrzeń publiczna jest eksploatowana do granic możliwości przez coraz większe baraki handlowe i reklamy absurdalnie tandetnych towarów. Faktycznie w reklamach outdoorowych, coraz częściej używa się tych samych mediów co w sztuce ulicy, jednak ograniczeń w tym względzie nie ma. Stąd billboardy rozmieszczane przy ulicach bez zastanowienia, w skupiskach zasłaniających całe elewacje budynków, parki, miejsca pamięci narodowej czy kultury. Nikt w agencjach reklamowych chyba nie bierze pod uwagę tego, że natłok reklam jakiego jesteśmy świadkami zupełnie zaburza ich odbiór, a nawet prowadzi do efektów odwrotnych niż zamierzone. Reklamy naruszają estetykę miejską bardziej niż działania artystów ulicy które nie odznaczają się taką agresją w przekazie.
To czy idąc do pracy Jan Kowalski zatrzyma się i zastanowi nad reklamą jest oczywiste, bo działa tu podświadomość. Street art nie wymaga niczego od przechodnia. Estetyczna sztuka na ulicy o ile nie jest naładowana treścią, ma na celu zaprezentowanie umiejętności artysty i wzbogacenie otoczenia. Jeżeli pan Kowalski nie interesuje się estetyką miejską, zapewne nie wzruszy go najnowsze dzieło grafficiarza X. Jeżeli jednak X postanowi dodać do swojego dzieła treść (bo na przykład walczy o wolność w Tybecie jak Dariusz Paczkowski z grupy 3fala) zyska ono nową wartość co może zatrzymać na chwilę pana Kowalskiego i dać mu do myślenia. Niestety zdecydowanie najczęściej znajdujemy na ulicach tagi (podpisy) lub graffiti wykonane bardzo niestarannie, z mocno ograniczoną ilością barw. Nie rozumiem dlaczego niektórzy samozwańczy „artyści” uprawiają czysty wandalizm nazywając go sztuką. Narzędzia jak już wspomniałem pozwalają na osiągnięcie nadzwyczajnych efektów.
Samo graffiti dzieli się na dwa nurty z których jeden wyrósł z kultury hip-hopowej, a drugi ze street artu. Trzeba pamiętać to rozróżnienie i obydwa gatunki traktować inaczej. Graffiti powiązane z kulturą hip-hopu najczęściej przedstawia napisy lub finezyjne tagi a także „charaktery” (ang: character – postać).
Współczesne graffiti powiązane z nurtem sztuki ulicy ma więcej wspólnego z malarstwem artystycznym i coraz częściej jest tworzone legalnie. Do obydwu gatunków wykorzystuje się farby w sprayu, przez co oba gatunki często są mylone. Post-graffiti cechuje większa swoboda formy, dzieło nie zamyka się w krawędzi litery, jest łączone z plakatem lub szablonem i coraz częściej prezentowane są w formie instalacji. Obydwa gatunki przenoszone w przestrzeń miejską są tworzone szybciej przez wzgląd na ich nielegalny charakter. Z powodu prawnych ograniczeń dzieła tworzone są pod presją i często odbiegają od pierwotnych zamierzeń artystów.
Tymczasowe działania artystów w wielu krajach nie są akceptowane przez społeczeństwo i władze. W Polsce prawo argumentuje to art. 63a Kodeksu Wykroczeń który brzmi:
„Kto umieszcza w miejscu publicznym do tego nie przeznaczonym ogłoszenie, plakat, afisz, apel, ulotkę, napis, rysunek albo wystawia je na widok publiczny w innym miejscu bez zgody zarządzającego tym miejscem, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny. W razie popełnienia wykroczenia można orzec przepadek rzeczy stanowiących przedmiot wykroczenia oraz nawiązkę w wysokości do 1500 złotych lub obowiązek przywrócenia do stanu poprzedniego.”
Mimo coraz wyższych kar artyści ulicy tworzą w przestrzeni miejskiej z coraz większą determinacją. Ich celem jest przywrócenie miasta człowiekowi. Rebelianci sprzeciwiający się zastanemu prawu tworzą prace bliższe „użytkownikom” miast, starając się wyrwać sztukę z symbolicznego białego sześcianu (instytucje o roli galeryjnej) i umieścić ją tam gdzie ich zdaniem jest jej miejsce. Sztuka wychodzi na ulice, zaskakując dojrzałością formy i treści. Najbardziej zaskakujące dla obserwatorów jest jej umiejscowienie. Idąc ulicą, ludzie spodziewają się natknąć na reklamę, kosz na śmieci lub ścianę, więc są zaskoczeni, kiedy zamiast tego natykają się na dzieła sztuki.
Nie mam zamiaru definiować pojęcia sztuka bo oczywista jest jego subiektywność, mimo to można pozwolić sobie na przytoczenie sformułowania „sztuka jest tym, co rusza człowieka”. Poza bezwzględnymi prawami fizyki przypisujemy sobie również podleganie gustowi, emocjom i poruszeniom duszy. Jeżeli którekolwiek z tych „zmysłów” reaguje na bodźce zewnętrzne, znaczy to że zostaliśmy poruszeni. Wynika z tego, że wszyscy mamy predyspozycje do bycia artystami lub krytykami.
W przestrzeni miejskiej odznaczającej się przez lata neutralnością nagle pojawiają się znaki zostawiane przez artystów ulicy. Plakaty, graffiti, szablonu, wlepki czy rzeźby pozostawione przez twórców komentują przestrzeń, społeczeństwo, a także siebie wzajemnie. Nie jest to już wandalizm czy „sikanie po murach” dla zaznaczenia swojej obecności. Artyści starają się nawiązać kontakt z potencjalnym odbiorcą, wskazując mu interesujące miejsca (artysta Above), ironizując na temat otoczenia (Banksy) czy w najprostszy sposób ożywiając przestrzeń (polski artysta Trust).
Między artystami ulicy zachodzi także dialog czego efektem są spotkania nazywane jamami. Artyści spotykają się w przestrzeni miejskiej i wspólnie tworzą dzieła o narzuconej z góry tematyce lub przy wykorzystaniu tylko niektórych technik. Częściej jednak jamy organizowane są ze zgodą na zaprezentowanie własnej koncepcji każdego z artystów, tak że dzieła łączą się jedynie podłożem na którym są umieszczane. Efekty takich spotkań można znaleźć w wielu miastach.
Mury będące pozostałością po jamach zaczynają żyć własnym życiem. Ich dynamika jest porównywana do dynamiki miasta w którym non stop coś się zmienia. Artyści dodają nowe elementy, malują zupełnie nowe prace lub organizują przy zalegalizowanych ścianach kolejne spotkania. Taka kolorowa przyszłość czeka wiele ze ścian jamowych. Efektem takich działań jest powstanie Hall of Fame czyli ścian na których na przestrzeni lat tworzyli uznani w środowisku street artowym artyści. Często pozostałości ich prac prześwitują spomiędzy grubej warstwy farby kolejnych twórców, którzy przyszli skorzystać z rzadkiej możliwości tworzenia na legalnej ścianie.
Street art to subkultura łącząca ludzi z pasją do działań w przestrzeni publicznej, chcących zaznaczyć swoją obecność przez kustomizację otoczenia. Jednym z przejawów subkulturowego połączenia między artystami jest fakt że street art uwieczniany jest na zdjęciach umieszczanych w internecie. Artyści dzielą się w ten sposób swoimi pracami, śledzą wzajemnie blogi i komentują najnowsze prace. Dzięki temu tymczasowe dzieła dostają nowe, wirtualne życie, a zainteresowani mogą zobaczyć prace innych twórców, bez potrzeby odbywania podróży do odległych miast.
Duża część artystów ulicy studiuje na kierunkach artystycznych, socjologicznych czy związanych z architekturą, co daje im dodatkową kartę przetargową w walce o uznanie, że sztuka ulicy nie jest tworzona przez bezmyślnych wandali. Niestety artystów ulicy wrzuca się do jednego worka z wandalami wypisującymi na murach miast agresywne i rasistowskie „dzieła” o wątpliwej wartości artystycznej. Głównym powodem takiej powierzchownej kategoryzacji jest to, że wszyscy oni korzystają z tej samej przestrzeni i wykorzystują podobne narzędzia. Wartość wesołej twórczości „Zenka co nie lubi policji” jest zupełnie inny niż bardzo dobre technicznie i dojrzałe prace uznanych artystów ulicy, co dostrzegają także kuratorzy coraz większych galerii sztuki współczesnej.
Zeszłoroczna wystawa w Tate Modern w Londynie gdzie można było oglądać prace artystów o przybranych imionach nic nie mówiących przeciętnemu śmiertelnikowi jest jednym z przykładów. Jednak Blu, Os Gêmeos czy Sixeart to nicki (przybrane imiona) które u wielu pośród artystów ulicy wywołują westchnienie zachwytu.
Najbardziej znanym artystą ulicy naszych czasów jest bez wątpienia niesforny Banksy, bezwzględnie ukrywający swoją tożsamość angielski artysta ulicy. W ciągu zaledwie kilku lat zatrząsł całym światem pokazując miasto jako nowe medium artystyczne, w którym króluje street art. Zjawisko to zostało ochrzczone jako „Banksy effect”. Artysta (lub ich grupa) głównie przy pomocy farb w sprayu w fantastyczny sposób komentuje politykę, skostniały światek galeryjny i społeczeństwo. Ceny jego prac sięgają setek tysięcy funtów robiąc z niego jednego z najbardziej pożądanych artystów. Paradoksalnie sam Banksy żartując na temat pieniędzy, handlu sztuką i jej rzeczywistą wartością, stworzył rynek zbytu dla sztuki ulicy.
Jest to w chwili obecnej jedna z najdynamiczniej rozwijających się form sztuki, a dzieła coraz większej ilości artystów sprzedają się wraz z murami na których zostały namalowane. Wszystko to nie narusza anonimowości artystów ulicy i pozwala im na dalsze działania w przestrzeni miejskiej.
Mam nadzieję że moja ulubiona, młoda forma sztuki zachowa swój status, a ulice zapełnią się coraz lepszymi pracami docenianych artystów. Oczywiście wszystko utrzymane w zgodzie z prawem.
Jestem jednym z twórców młodego pokolenia artystów ulicy, miasto w którym żyję traktuję jak swoją przestrzeń twórczą, a nie jak poligon dla wandalistycznych zachcianek. Nie ma drugiej rzeczy która inspirowała by mnie tak bardzo, jak miłość do przestrzeni w której mogę działać. Znajduję w niej różnorodność, energię, piękno i dynamikę, której próżno by szukać w atelier artystycznym. Dla jednych ulice ograniczają się do drogi z punktu A do punktu B, mi ta droga daje możliwość wyrażenia, a nawet odnalezienia siebie. Chciałbym mieć możliwość tworzenia legalnie lub przynajmniej za aprobatą społeczną, a nie pod presją. Zawsze zaniepokojonym wzrokiem rozglądam się w poszukiwaniu człowieka, który w trakcie procesu kreacji może zakończyć moją drogę krzycząc „Wandal!”.
Tomasz Kozłowski
Polecane strony:
Kultura Enter
2009/04 nr 09
Artysta SAMO (Basquiat) malujący graffiti w Nowym Yorku
Ozdobiona techniką szablonu torba. Seria 'Klasyczne piękno' autorstwa Mapeda
Praca 'THIS MEANS LOVE' artysty Peter Fuss umieszczona na billboardzie w Gdyni
Hip hop graffiti. Przykład prac pozostałych po pierwszej fali graffiti w Polsce. Gliwice
Graffiti z serii 'Wolność dla Tybetu', namalowana przez grupę 3fala w Dreźnie
Combo (zbiór) wlepek. Zdjęcie zrobione w 2008 roku na spotkaniu DIFUSOR - International Stencil Meeting
Szablon Dżem 3 to jeden z największych jamów w Polsce poświęconych technice szablonu
Malowanie na Wyścigach w Warszawie, jednej z największych ścian Hall of Fame w Polsce
Elewacja galerii Tate w Londynie w trakcie trwania wystawy 'Street Art'
09mo192