Strona główna/Marzenie o nowej sztuce

Marzenie o nowej sztuce

Marta Ryczkowska: Twoja działalność animacyjna i kuratorska rozpoczęła się od Galerii Kont.

Zbigniew Sobczuk: Zaczynałem w Koncie jako artysta i całą wiedzę w zakresie prezentowania sztuki zdobywałem w działaniu. Z Agnieszką Korsak w 1992 roku postanowiliśmy odzyskać utracone dla sztuki miejsce – Kont. W 1991 roku Kont zamknął pewien okres swojej działalności wystawą przygotowaną przez Waldemara TatarczukaDariusza Fodczuka „Pożegnanie z Galerią Kont”, którzy kontynuowali działalność wcześniej prowadzoną przez Dariusza Gryczona, rozpoczętą po Stanie Wojennym w Polsce – te lata zaważyły na wizerunku Konta, obserwowałem to jako widz od 1989 roku. Po przejęciu Konta nie kontynuowaliśmy wprost sposobu działania poprzedników, to znaczy nie byliśmy dalej pracownią, raczej na powrót galerią, która była w jakiś sposób otwarta, nie działała na zasadach programowych. Zachowaliśmy spontaniczne podejście do tworzenia programu, nie zakładając ram stylistycznych. Wiedzieliśmy również, że w tamtych dynamicznie zmieniających się czasach, myślenie o zabezpieczeniu zaplecza organizacyjnego było bardzo ważne. O ile w końcu lat 80. możliwe było funkcjonowanie Konta jako miejsca-pracowni to w latach 90. wszystko się gruntownie zmieniło, trzeba było jakoś określić się, mieć jakąś bazę, stąd też pomysł na umieszczenie Galerii Kont w strukturze administracyjnej Akademickiego Centrum Kultury UMCS. Kont stał się otwartą galerią-pracownią, zaczął realizować nie tylko program wystawienniczy, ale i festiwalowy, wydawał małe publikacje. Od 1993 roku musiałem sam zmagać się z kierowaniem galerią, jedyną osobą, z jaką współpracowałem bardziej bezpośrednio był Wojciech Bobrowicz m.in. przy realizacji „Lubelskich Prezentacji Sztuki Video” i „Videokoncie” – były to jedne z pierwszych tego typu wydarzeń w Polsce.

Kont był swoistym laboratorium dla młodych artystów, można było wymyślać i od razu testować, uczyć się, dojrzewać, wzrastać do pełnionych funkcji i ról, możliwość mylenia się była wpisana a priori w nasze działania. Pracowałem z ludźmi bardziej doświadczonymi ode mnie, ale także z ludźmi, którzy stawiali pierwsze kroki. Realizowany program współtworzyłem z kolegami z Lublina m.in. z Jarosławem Koziarą, Dariuszem Korolem, Maciejem Sęczawą, współpracowałem, też w Polsce m.in. z Łukaszem Guzkiem, Grzegorzem Borkowskim, Sławomirem Sobczakiem oraz z ludźmi tworzącymi miejsca „przyjazne sztuce”, skupione później w ruchu „Żywa Galeria” m.in. z Galerią Wschodnią, Galerią Entropia, z Galerią Nad Wisłą, Galerią GI i z kilkoma innymi.

M.R.: Jakie przyjąłeś priorytety tworząc program galerii Kont? Co było wówczas dla ciebie najważniejsze?

Z.S.: Myślę, że okres mojej działalności w Koncie można podzielić na pół. Wydarzeniem, które należy uznać za moment zwrotny, był Międzynarodowy Festiwal Sztuki Performance i Nowych Mediów „Art Kontakt” (2000). Wydaje mi się, że przed „Art Kontaktem” zupełnie inne było moje nastawienie, myślałem w skali 1:1, zawsze chciałem pracować bezpośrednio z artystą. Taki sposób pracy nie jest możliwy poza pracownią-laboratorium, te relacje zmieniają się przy dużych festiwalach takich jak właśnie „Artkontakt”, czy też „Kontperformance i „Videokont” – wcześniejszych wydarzeniach, które z czasem urosły do rangi festiwalu. Wówczas nie miałem już możliwości tak intensywnej współpracy z artystami, ale zawsze uczestniczyłem w procesie powstawania projektu od początku do końca. Od 2007 roku zacząłem realizować większe wydarzenia, jednak trochę inaczej patrzyłem na dobór artystów czy też ustalanie programu. Po 2000 roku zmienił się mój sposób pracy o tyle, że stałem się bardziej kuratorem, zacząłem odchodzić od etosu pracy artystycznej na rzecz pracy organizatorskiej i kuratorskiej. Ważnym czynnikiem w tym procesie była rezygnacja z tworzenia własnej sztuki, postanowiłem wybrać, chociaż nie było to łatwe, właściwie odłączyłem sobie jeden z silników. Jednak z perspektywy czasu sądzę, że zrobiłem dobrze, współkreowanie jest mi po prostu bliższe.

M.R.: Ważnym elementem tego programu były festiwale nowych mediów.

Z.S.: Pod tym względem udało się nam wprowadzić Lublin do grona miast, które rozpoczynały eksplorację nowych mediów. Brakowało wtedy informacji ze świata o nowych zjawiskach. Nikt też w Lublinie nie podnosił tego, jako czegoś ważnego – ani BWA, ani Galeria Biała, choć oczywiście tzw. „nowe media” sporadycznie się tam pojawiały. Wspomniane ośrodki przyglądały się tym zjawiskom, ale nie podejmowały się upowszechniania i prezentowania nowych mediów, które wówczas reprezentowane były głównie przez sztukę wideo. Mieliśmy już wtedy przekonanie, że są to sprawy bardzo ważne, dlatego „Videokont” był poświęcony tylko i wyłącznie tym nowym zjawiskom. Biorąc pod uwagę, jaką rolę odgrywa obecnie nowa technologia i nowe media w tworzeniu wystaw, już wtedy myśleliśmy o teraźniejszości z wychyleniem ku przyszłości. Rzeczą drugorzędną było to, kto jakich używał narzędzi. W ten sposób antycypowaliśmy pewne zjawiska, które upowszechniły się dopiero po 2000 roku. Marzyłem wówczas – i właściwie nic się nie zmieniło do tej pory – o stworzeniu ośrodka zajmującego się sztuką związaną z rozwojem nowych technologii i cyberkulturą. Była na to szansa, co najmniej dwa razy – raz na początku lat 90., kiedy pojawiła się w Lublinie oddolna potrzeba tworzenia takiej sztuki, manifestowana głównie w Koncie i Piwnicy (dla porównania WRO startowało dwa lata wcześniej), drugi raz było to możliwe na początku XXI wieku, za sprawą „Art Kontaktu”, który też wygenerował tego typu nadzieje. Ani w jednym ani drugim przypadku nie dało się wykorzystać tych szans z powodu braku zainteresowania ze strony instytucji i braku zaangażowania miasta.

M.R.: W jaki sposób funkcjonował festiwal „Kontperformance”?

Z.S.: „Kontperformance” powstał, jak większość „kontowych” inicjatyw, z potrzeby spotkania się artystów w jednym miejscu i o określonym czasie. Pierwsza edycja poświęcona była w znacznej mierze środowisku lubelskiemu i przyjęta została bardzo entuzjastycznie. Kolejne edycje, rozwijane i poszerzane, doprowadziły do stworzenia „festiwalu”, chociaż to raczej sprawa nazwy niż rzeczywistości. „Kontperformance” do końca był wyjątkowym i niszowym spotkaniem performerów, bez pretensji i uzurpacji. Kilka razy gościł w ramach imprezy studenckiej „Kozienalia”. Umieszczenie „Kontperformance” w ramach wydarzenia w gruncie rzeczy kulturalno-rekreacyjnego miało swój cel i sens, oczywiście do pewnego momentu, kiedy to zauważyłem, że drogi kultury studenckiej i sztuki tworzonej przez studentów zaczynają biec w zupełnie innych kierunkach. Teraz byłoby nie do pomyślenia, by tego typu niszowe działania artystyczne mogły mieć miejsce w przestrzeniach zdominowanych przez konsumpcję.

M.R.: Jednym z najciekawszych wydarzeń, jednocześnie najbardziej osadzonym w lokalnym kontekście, była organizowana przez ciebie i Magdę Linkowską w 2008 roku seria wystaw i sesja teoretyczna Wobec Formy Otwartej Oskara Hansena.

Z.S.: Wobec Formy Otwartej (WFO) zrealizowałem po 17 latach pracy w Galerii Kont, we współpracy z Lubelskim Towarzystwem Zachęty Sztuk Pięknych, Centrum Kultury w Lublinie, Muzeum na Majdanku i kilkoma innymi instytucjami. Można by zadać pytanie, dlaczego dopiero w 2008 roku podjąłem ideę, o którą ocierałem się od początku? Widocznie tyle czasu potrzebowałem, aby znaleźć formułę na opowiedzenie o tym, czym Kont jest przesiąknięty – hansenowską ideą Formy Otwartej (FO). Kilka ton sufitu, które wisiało mi nad głową zrobiło swoje, od tego się nie ucieknie[1]. Organizując sesję w ramach sympozjum nie ustrzegłem się pytań, wręcz oskarżeń, m.in. odnośnie zapraszania do udziału w WFO uczniów Hansena. Zaprosiłem tylko Sveina Hatloya i Grzegorza Kowalskiego, gdyż oni stworzyli wyraźne miejsca edukacji związanej z Formą Otwartą, a to dla mnie wobec FO było bardzo ważne. Chciałem podkreślić również wkład Lublina w hansenowskie dziedzictwo i zbadać, w jaki sposób idea FO promieniowała i nadal promieniuje w sztuce, zwłaszcza jak odbierają ją młodzi artyści, tym bardziej, że większość opracowań poświęconych Hansenowi dotyczy wpływu jego idei na architekturę i urbanistykę. Ogromne znaczenie miały dla mnie również rozmowy z Magdą, która pomogła mi konceptualizować to zagadnienie. Wydaje mi się, że Wobec Formy Otwartej było wydarzeniem dość unikatowym, właściwie pierwszą po śmierci Hansena próbą odniesienia się do jego idei z perspektywy artystycznej, osadzonej w ramach teorii sztuki i architektury. W 2010 roku została wydana książka „Wobec Formy Otwartej Oskara Hansena. „Idea – utopia – reinterpretacja”, zbiór tekstów pokonferencyjnych, uzupełniony o dodatkowe wątki i nawiązania, pod redakcją Marcina Lachowskiego, Magdy Linkowskiej i moją.

M.R.: W jaki sposób rozpoczęła się twoja współpraca z Lubelskim Towarzystwem Zachęty Sztuk Pięknych?

Z.S.: To wszystko działo się bardzo płynnie – może opiszę to na przykładzie: realizując wystawę „Puls fotografii” w Warsztatach Kultury pracowałem w Galerii Kont, a w Lubelskim Towarzystwie Zachęty Sztuk Pięknych byłem skarbnikiem. Część wydarzeń w Warsztatach Kultury realizowałem pracując w Galerii Kont, jak np cykle edukacyjne, które rozpocząłem w Koncie w 2002 roku. Pracowałem w kilku miejscach, co wynikało z ciekawości świata i potrzeby działania ponad partykularnym interesem, choćby w lubelskiej Zachęcie, gdzie nie chodzi o pełnione funkcje, ale o to, co każdy z nas jest w stanie wnieść do realizowanych projektów. Lubelska Zachęta ewoluowała od czasów jej powstania w 2005 roku, obecnie funkcjonuje jako stowarzyszenie oparte na współpracy, w którym mieszają się autonomiczne głosy. Osoby znajdujące się w Zarządzie i w Komisji Rewizyjnej to osoby związane ze sztuką, teoretycy i praktycy, a także osoby, które wspierają Towarzystwo nie będąc formalnie w jego strukturach. Pojawiają się także młodzi ludzie, którzy pomagają w inny sposób, ale również mają wpływ na działalność tej organizacji, zgłaszają swoje pomysły. W ten sposób powstał tygiel idei i możliwości, który bardzo cenię. Funkcję rozstrzygającą ma Zarząd Towarzystwa, jako prezes staram się nadzorować prace, ale nie jestem jednak dogmatykiem. Co charakterystyczne dla Zachęty, jako grupa robimy dużo więcej, niż każdy z nas mógłby zrobić z osobna, zarówno, jeśli mowa o kwestiach programowych jak i finansowych – niby truistyczne, ale jakże piękne. Pewne rzeczy są realizowane wbrew zdrowemu rozsądkowi i wbrew ograniczeniom Zachęty, jako NGO, ale udają się. Sam fakt posiadania kolekcji przez nie-instytucję tworzy dość skomplikowaną sytuację i generuje szereg problemów. Mimo to z powodzeniem Zachęta rozwija się, prowadząc od roku działalność programową w Galerii Lipowa 13, będącą kontynuacją pracy rozpoczętej w 2008 roku w Galerii Rybna 4, którą niestety z powodu braku finansów musieliśmy zamknąć.

M.R.: Pojawił się pomysł, aby wybierać z kolekcji jej elementy i konfrontować z tym, co się obecnie dzieje w sztuce.

Z.S.: Planów wobec kolekcji było bardzo wiele. Kolekcja w całości czy w takich „konfrontacjach” nigdy nie była pokazywana w Lublinie. Była za to zaprezentowana we Lwowie na wystawie „Siła Sztuki” w Lwowskim Pałacu Sztuki w 2010 roku. Najobszerniejsza prezentacja kolekcji w Lublinie miała miejsce w ramach organizowanej przeze mnie w Warsztatach Kultury wystawie „Limes sztuki”. Tu jednak położyłem akcent na problem, a nie na ścieżki kolekcji i jej aktualny kształt. Ale myślę, że najbardziej wartościowym obecnie byłoby pokazanie naszej kolekcji według tych kluczy przez kuratora z zewnątrz. Czasami, dla pełniejszego efektu, „wietrzenie” zbiorów należy połączyć z wietrzeniem miejsc, myślę tu o naszym towarzystwie, ale tak samo powinno dziać się w muzeach i innych tego typu miejscach.

M.R.: Opowiedz o współpracy z Warsztatami Kultury.

Z.S.: Moim pierwszym wkładem w tworzenie i budowanie Warsztatów Kultury była organizacja ogólnopolskiego konkursu na identyfikację wizualną Warsztatów, zaraz po powołaniu tej instytucji do życia, w 2009 roku. Kolejnym etapem, jeszcze tego samego roku, była organizacja ABCDESIGN, które współtworzyłem z Moniką Pacewicz. Były to warsztaty i wykłady poświęcone designowi w odniesieniu do przestrzeni Warsztatów Kultury, dążące do stworzenia podwalin pod powstanie nowej, przyjaznej instytucji kultury, wychodząc z założenia, że design może być narzędziem do rozwiązywania problemów. Zaprosiłem wówczas m.in. Sveina Hatloya, Władysława Plutę, Michała Pawlika, Pawła Mikosza i Michała Kracika, którzy prowadzili cztery grupy warsztatowe. Ich zadaniem było zbadać różne obszary funkcjonowania instytucji i wypracować metody pomocne w tworzeniu miejsca otwartego i przyjaznego kulturze i ludziom. Warto podkreślić, że ABCDESIGN to projekt Lubelskiego Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych dedykowany Warsztatom Kultury. Tak właśnie wtedy rozumiałem i nadal rozumiem współpracę pomiędzy podmiotami i ich pracę na rzecz idei.

Po ABCDESIGN w Warsztatach Kultury odbyła się m.in. wystawa „Puls fotografii”, której kuratorem był Piotr Majewski, a ja wcieliłem się w nową rolę – aranżera wystawy. Co ciekawe, planując układ przestrzenny tej wystawy pierwszy raz obcowałem z zupełnie inną skalą niż w miejscach, w których dotychczas pracowałem np. w Koncie czy lubelskiej Zachęcie, to było dla mnie ogromne wyzwanie. Paulina Zarębska zorganizowała wówczas bardzo ciekawy program edukacyjny dla dzieci i młodzieży, który spotkał się z ogromnym zainteresowaniem. Chyba pierwszy raz dotarło do mnie tak dobitnie, jak ważna jest edukacja najmłodszych i jak ciekawie można ją realizować. Doświadczenie i przemyślenia w tym zakresie wykorzystywałem później, m.in. przy adaptacji w Warsztatach Kultury Interaktywnego Placu Zabaw z WRO we Wrocławiu, który w ciągu pięciu tygodni odwiedziło około 8 tysięcy dzieci z całej Lubelszczyzny.

Praca w Warsztatach Kultury to dla mnie ogromny poligon doświadczeń, gdzie aby wykonać jakikolwiek gest muszę włożyć dziesięć razy więcej energii, czasu i pieniędzy, niż powiedzmy w „normalnej” galerii. Przekłada się to na różne idee i ich wcielenia, jak m.in. wystawa „Limes sztuki”, „Humanbomber” Roberta Kuśmirowskiego, czy też ostatnia wystawa „Mikołaj Smoczyński. Retrospektywnie – W stronę przestrzeni”, którą współtworzę w sprawdzonym teamie; kuratorem jest Marcin Lachowski, co-aranżerem Michał Fronk, a program edukacyjny przygotowała Paulina Zarębska, w organizacji wspierają nas nieocenione Ania Gładysz i Marta Suproniuk.

M.R.: Wróćmy do Lwowa i do współpracy ze Wschodem, która jest jednym z filarów programu Warsztatów Kultury.

Z.S.: Moja niedługa, bo dopiero dwuletnia, praca „na wschodzie” skupia się na współpracy ze Lwowem i obecnie z Łuckiem. Owszem, osoby z którymi współpracuję przy realizacji projektów wschodnich, nawiązują kontakty m.in. na Kaukazie, Białorusi i w Mołdawii, ale na razie nie przekłada się to na konkretne wspólne wydarzenia artystyczne. Długo dojrzewałem do obrania tego kierunku, aż pojawiła się nieodparta potrzeba opowiedzenia wielu myśli. Pojechałem do Lwowa w słynnym transporcie L kwadrat. Byłem tam pierwszy raz i od razu poczułem się jak w domu. A jak przyjeżdżasz do domu – chcesz się czymś podzielić, oddać coś swojego. Tam, w rozmowach z Vlodko Kaufmannem, Rafałem Kozińskim i Marysią Artemiuk powstał projekt pokazania lubelskiej kolekcji sztuki współczesnej w Lwowskim Pałacu Sztuki. Do dzisiaj nie do końca rozumiem, dlaczego tak gorliwie wszyscy nam to odradzali. Projekt udało się zrealizować. Po wielu trudnościach wystawę otwarliśmy latem 2010 roku pod nazwą „Siła Sztuki”. Okazało się, że 3,5 tys. metrów kwadratowych pałacu było powierzchnią w sam raz na właściwe wyeksponowanie prac z lubelskiej kolekcji. Istotnym efektem wystawy, poza prezentacyjnym, były narracje tworzone pomiędzy kolejnymi częściami wystawy, blokami tematycznymi, czy wręcz kolejnymi kondygnacjami budynku. Całość odwoływała się do problemu granicy, ale rozumianej wielopoziomowo – tu wielki wkład miał Marcin Lachowski, który czuwał nad kształtem wystawy. Wystawa „Siła sztuki” miała służyć wymianie myśli, sprowokować do wzajemnej refleksji. Jej przedłużeniem była sesja naukowa poświęcona tworzeniu kolekcji sztuki współczesnej w Polsce i na Ukrainie, w której brali udział m.in. reprezentanci innych polskich, regionalnych kolekcji sztuki współczesnej, powstałych w ramach programu „Znaki Czasu” oraz teoretycy ukraińscy, zajmujący się problematyką kolekcjonowania sztuki współczesnej na Ukrainie. Konferencja została zorganizowana kilkanaście dni później w ramach lwowskiego Tygodnia Sztuki Aktualnej, towarzyszyła jej prezentacja wybranych polskich, regionalnych kolekcji oraz przekrojowa wystawa ukraińskiej sztuki współczesnej. Równolegle do wydarzeń we Lwowie powstała wystawa w Warsztatach Kultury pt. „Ukraiński Zriz”, której kuratorem był Vlodko Kaufmanna, a zorganizowana przez Rafała Koźińskiego i Marysię Artemiuk, co dopełniło i dookreśliło cały projekt. Wystawa „Siła Sztuki” była pierwszą przekrojową i reprezentatywną prezentacją polskiej sztuki współczesnej na Ukrainie, natomiast „Ukraiński Zriz” pierwszą problemową wystawą ukraińskiej sztuki współczesnej w Polsce, w której Vlodko Kaufmann podjął się próby opisania tożsamości sztuki ukraińskiej, obciążonej historycznymi i aktualnymi wpływami.

Zbigniew Sobczuk – kurator sztuki, koordynator, designer, artysta i pedagog.


.

[1] Budynek, w którym mieści się Galeria Kont i pobliskie osiedle Słowackiego zostało zaprojektowane przez Oskara i Zofię Hansenów w oparciu o idee Formy Otwartej i Linearny System Ciągły.

Dariusz Fodczuk, „Prywatna Mitologia”, Galeria Kont. Fot. Z. Sobczuk

Tomasz Matuszak, „Wystawa której nie było, Galeria Kont. Fot. Z. Sobczuk

Tomasz Partyka, „Horror Vacui”, Galeria Kont. Fot. Z. Sobczuk