MEDIA SPOŁECZNOŚCIOWE. Koniec prywatności
Koniec prywatności
Anna Viljanen
Nie ma cię na Facebooku? Nie istniejesz. Nie masz konta na Instagramie, Twitterze, Snapchacie? Omija cię większość zabawy. Obecnie internauci chętniej powierzają prywatne informacje międzynarodowym korporacjom – zarówno podpisując bez czytania kolejne regulaminy, jak i postując w każdej chwili swojego życia. Czy strzeżemy swojej prywatności? Jaką cenę płacimy za wygody cyfrowego świata? Jak social media wpływają na naszą przyszłość?
Bój o prywatność idzie w miliony
Trudno powiedzieć jak duża część użytkowników portali społecznościowych zadaje sobie te pytania. Ciężko wyobrazić sobie życie bez wygody, jaką dostarczają. Chociażby jak wyglądałoby studiowanie bez dostępu do Internetu, za pomocą którego najłatwiej zdobyć nowe informacje. To właśnie informacje wydają się walutą obowiązującą w sieci. Nie chodzi tylko o programy szpiegujące urządzenie użytkownika, które z powodzeniem stosują (wcale się z tym nie kryjąc) gigantyczne aplikacje takie jak Messenger, Instagram, czy Gmail, ale też o dane, które internauci sami czynią dostępnymi, dla każdego, kto zechce po nie sięgnąć.
Według raportu[1] dotyczącego stanu Internetu, mobile’a oraz mediów społecznościowych na świecie, opracowanego przez portal WeAreSocial, Polska ma 25,7 mln aktywnych użytkowników Internetu, natomiast 67% populacji ma do niego dostęp. Najwięcej czasu, bo średnio prawie 4,5 godziny dziennie, korzystamy z niego na komputerze lub tablecie – to prawie o połowę dłużej niż czas poświęcany przez przeciętnego Polaka na oglądanie telewizji. W sierpniu 2014 roku liczba użytkowników mediów społecznościowych przekroczyła 2 mld[2] i stale rośnie.Obecnie jest już prawie 3,5 mld. Ile informacji zostało umieszczonych w sieci? Ile wykorzystanych i w jakich celach? Tego nie dowiemy się nigdy.
– Halo, pizzeria? Dzień dobry, chciałbym…
– Czy zamawia pan to co zwykle?
– To co zwykle? A pan mnie zna?
– Zgodnie z pańskim ID dzwoniącego, ostatnie 12 razy zamawiał pan pizzę serową z dodatkową porcją peperoni i szynki.
– Taką zamawiam!
– Czy mogę panu zasugerować tym razem zamiast sera ricottę z rukolą i suszonymi pomidorami?
– Co? Nie, ja nie lubię warzyw!
– Ale ma pan podwyższony cholesterol.
– Skąd o tym wiecie?!
– Z pańskiej karty pacjenta w klinice. Mamy wyniki pańskich badań z ostatnich 7 lat.
– No dobrze… ale ja nie chcę pizzy z warzywami – już biorę leki na cholesterol.
– Cóż, nie brał pan ostatnio ich regularnie. 4 miesiące temu zamówił pan opakowanie 30 tabletek w aptece internetowej.
– Kupiłem więcej w innej aptece!
– Nie ma tej płatności na pańskiej karcie kredytowej.
– Zapłaciłem gotówką!
– Ale nie wypłacił pan wystarczającej sumy z bankomatu według wyciągu z pańskiego konta.
– Nie trzymam wszystkich zarobionych pieniędzy w banku.
– Nie widać tego na pańskim ostatnim zeznaniu podatkowym, chyba, że jest to przychód, który zataił pan przed urzędem skarbowym.
– Dosyć tego! Mam powyżej uszu! Wynoszę się w Bieszczady, albo nie, wyjadę na wyspę – bez internetu, gdzie nie ma sieci komórkowych, i gdzie nie będziecie mogli mnie szpiegować!
– Rozumiem. Będzie pan musiał odnowić paszport, bo skończył swoją ważność miesiąc temu.
Ta anegdota krąży w internecie od wielu miesięcy i trzeba przyznać, że przedstawiona w nim sytuacja nie brzmi już tak nieprawdopodobnie jak kilka lat temu.
Literatura bije na alarm
Niezapomniany piewca socjologicznego science-fiction, Janusz A. Zajdel, od którego nazwę wzięła jedna z najbardziej prestiżowych polskich nagród literackich w dziedzinie fantastyki, w swoich dziełach kreślił przed czytelnikiem niejedno oblicze przyszłości. Dotyczyły one nie tylko planet, nowych światów, czy kolejnych wymiarów, lecz także społeczeństwa. To właśnie nasze dzieci, wnuki i prawnuki będą decydować o tym, jak będzie wyglądał świat. Wizje Zajdla są nie tylko odkrywcze, ale też spójne i nadal aktualne. Wie o tym każdy, kto miał czytał choćby Paradyzję[3]. Następcą Zajdla stał się Rafał Kosik, który dostosowuje fantastykę socjologiczną do naszych czasów. Autor zwrócił uwagę na wpływ technologii na życie człowieka. Jego najnowsza książka Różaniec[4], która swoją premierę miała na tegorocznym lubelskim Festiwalu Fantastyki Polcon, znakomicie wpisuje się w ten nurt. Pełne zautomatyzowanie, nieuchwytna i nieustawiczna kontrola, ogromna baza danych na temat każdego mieszkańca, niejasne zatrzymania, niepewność. Brzmi jak koszmar? To Warszawa przyszłości, dalekiej i bliskiej zarazem. W rozmowie z Adamem Podlewskim[5] autor trafnie stwierdził, że „za wygodę płacimy prywatnością, często nie rozumiejąc jak głęboko wpuszczamy technologię do naszego życia”. Czy wobec powszechnej nieświadomości w walce o „swój kawałek internetu” jesteśmy skazani na niepowodzenie?
Co na to psychologia?
Tysiące portali i blogów zasypują nas artykułami na temat problemu wpływu najnowszych technologii, a w szczególności internetu, na ludzi. Jest to jednak na razie kwestia tak świeża, że nawet u osławionych amerykańskich naukowców na próżno szukać pewnych badań – tak naprawdę obecna sytuacja rozwinęła się na przestrzeni ostatnich kilku-kilkunastu lat, a miną kolejne zanim ów wpływ jasno dostrzeżemy.
Pojawiają się jednak pierwsze badania, nawet na rodzimym gruncie, które, niestety, potwierdzają obawy sceptyków. Najgorzej wygląda kwestia dzieci i młodzieży – najdelikatniejszej, a jednocześnie najbardziej zaangażowanej grupy docelowej. Psycholog Aleksandra Podgórska[6] w swoim referacie o wpływie komputera i Internetu na rozwój dzieci i młodzieży wyróżnia pięć sfer rozwoju, które od owego wpływu cierpią: fizyczny (wady postawy i pogorszenie się wzroku), psychiczny (zaburzenia emocjonalne, interpersonalne, uzależnienie od gier komputerowych, od komputera i od internetu), moralny (niekontrolowany dostęp do demoralizujących, niebezpiecznych treści), społeczny (ograniczenie kontaktów rówieśniczych, anonimowość wyzwalająca zachowania nieetyczne i brak hamulców) oraz intelektualny (szok informacyjny, informacje niedostosowane do wieku i możliwości percepcyjnych dziecka). W następnej części artykułu autorka podaje jasne wskazówki dla opiekunów i wychowawców, by ów wpływ uczynić jak najmniej szkodliwym. Z kolei z raportu z badań CBOS[7] przeprowadzonych w 2013 roku zatytułowanego „Młodzież a internet” można wyczytać, że niektóre nastolatki spędzają w ten sposób już teraz nawet osiem czy dziewięć godzin dziennie. Jak będzie w przyszłości?
Nieco inaczej wygląda sytuacja dorosłych – prawdopodobnie ukształtowana osobowość ma tutaj ogromne znaczenie. Profesor z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego[8], Agata Błachnio, opisuje zarówno negatywny, jak i pozytywny wpływ internetu na dobrostan psychiczny i kontakty społeczne użytkowników. Według badań Katz i Aspdena osoby korzystające z sieci, w przeciwieństwie do niekorzystających, miały więcej przyjaciół i kontaktów społecznych zarówno internetowych, jak i pozainternetowych. Wirtualny świat w tych badaniach okazał się narzędziem, które pozwala rozszerzać i pogłębiać przyjaźnie, a nie wpływa na izolowanie się od społeczeństwa. Natomiast Wellman i współpracownicy wykazali, że może ułatwiać kontakty „twarzą w twarz” i pełnić – jak nazwali to badacze – funkcję katalizatora spotkań społecznych. Autorzy podkreślają, że nie chodzi o jednoznaczne wykluczenie negatywnych oddziaływań, lecz o ujęcie tematu z dwóch stron.
Co ciekawe, w tym samym artykule czytamy o tezie, że internauci nie są świadomi tego, by internet w jakikolwiek sposób wpływał na ich życie, albo też nie chcą się do tego przyznać. Czyżby badacze dotarli do przyczyn lekkości, z jaką użytkownicy szafują zarówno swoim czasem, jak i informacjami na swój temat?
Rozsądek podpowie złoty środek
Jedyną bronią jest po prostu zdrowy rozsądek. Trzeźwa, krytyczna ocena sytuacji. Pizzeria z anegdoty wcale nie musiała łamać tajemnicy lekarskiej, użytkownik sam mógł zaledwie parę dni temu żalić się na swoim „wallu” na temat choroby. Prawdopodobna wersja, nieprawdaż? Technologia może być dobra lub zła. Wszystko zależy od tego, jak jej używamy. Świadomość wzrasta coraz bardziej. Świadczy o tym chociażby wzbudzający niepokój serial Black Mirror, który wdarł się na listy najpopularniejszych serii ostatnich miesięcy. Już sam zwiastun nie oszczędza widza. Sytuację trafnie skomentontował Adam Chitwood z filmu Collider: „przynajmniej dobrze się bawimy podczas gdy świat zmierza ku piekłu na ziemi”.[9] W tej produkcji nie chodzi o to, by przestraszyć widza, poczuć dreszczyk emocji, jak w podrzędnym horrorze, lecz o to, żeby wybić go ze schematu, skłonić do samodzielnego myślenia
Internet przeniósł nasze życie w zupełnie inny wymiar, ale przyczynił się także do czegoś, czego na razie sobie nie uświadamiamy. Zwrócił na to uwagę profesor Bogdan Wojciszke ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej: „(…) sposobem na przeżywanie relacji jest mieć przyjaciół rzeczywistych. Internetowe znajomości to raczej sposób autoprezentacji”[10]. Czy o sztuczne relacje warto walczyć? Nie dajmy się ponieść złudnemu ukojeniu niebieskiego ekranu, ceńmy swoje realne życie i swoją prywatność. Nie oddawajmy jej za darmo.
Anna Viljanen
Anna Viljanen − studentka psychologii na KUL. Dziennikarka, felietonistka, recenzentka, blogerka. Lubelanka z urodzenia i z przekonania. Publikowała między innymi w „Finland Today”, „Pen Show Magazine”, „Sofie”, „Label Magazine” czy lubelskim „Gościu Niedzielnym”. Prowadzi bloga inkoholiczka.wordpress.com pełnego literackich i okołokulturalnych dywagacji. Viljanen to pseudonim, który ma korzenie w fascynacji językiem i kulturą Finlandii. Pasjonatka piór wiecznych i kaligrafii.
[1]http://wearesocial.com/uk/special-reports/digital-in-2016 (dostęp:
[2]https://wearesocial.com/uk/blog/2014/08/global-social-media-users-pass-2-billion (dostęp:
[3] J. A. Zajdel, Paradyzja, Wydawnictwo Super Nowa, 2004.
[4]R. Kosik, Różaniec, Wydawnictwo Powergraph, 2017.
[5]Fantastyczny Dwumiesięcznik „FANTOM”, Nr 4 listopad-grudzień 2017, s. 60.
[6]http://sp3.pila.pl/pliki/publikacje/Wplyw_komputera_i_Internetu_na_rozwoj_dzieci_i_mlodziezy.pdf (dostęp:
[7]http://www.uzaleznieniabehawioralne.pl/raporty-z-badan/mlodziez-a-internet-raport-z-badan-cbos/
[8]http://www.spoleczna.psychologia.pl/pliki/2007_3/blachnio_2007_3.pdf