„Nasza Niwa” – między carem a dyktatorem?
Katarzyna Kotyńska: czym jest w dzisiejszej Białorusi „Nasza Niwa”?
Natalka Babina: „Nasza Niwa” to najstarsza białoruska gazeta. W listopadzie tego roku minie 105 lat od jej powstania. To prawdziwa legenda białoruskiej prasy, a obecnie jedna z nielicznych gazet niezależnych, które jeszcze na Białorusi przetrwały, przy czym jest ona wydawana bardzo profesjonalnie i dynamicznie się rozwija. Władza nieustannie wtykała „Naszej Niwie” mniejsze i większe kije w szprychy, ale udawało się je nad podziw skutecznie neutralizować. Dzięki swojej obiektywności, odwadze i jednoznacznemu stanowisku, cieszy się dużym autorytetem i poparciem czytelników. Na przykład, gdy po grudniowych protestach przeciwko sfałszowaniu wyborów prezydenckich, KGB skonfiskowało komputery „Naszej Niwy”, redakcja zwróciła się do czytelników z prośbą o pożyczenie sprzętu – i w ciągu dwóch dni czytelnicy zaoferowali ponad 140 jednostek! Nawet rosyjski car nie odważył się zamknąć „Naszej Niwy” – a dziś zamyka ją Łukaszenka!
Jaka jest w tej chwili sytuacja gazety? Czy wersja papierowa ukazuje się?
Obecnie istnieje wersja papierowa, której nakład wynosi 7200 egzemplarzy i rozchodzi się niemal co do sztuki (nakład na pewno mógłby wzrosnąć, ale „Sojuzdruk” [dystrybutor, państwowy monopolista – przyp. K. K.] uparcie odmawia przyjmowania większej liczby egzemplarzy. Gazeta ma również wersję internetową. Dane monitoringu wskazują, że jest ona najczęściej odwiedzaną spośród białoruskojęzycznych stron niezależnych: obecnie notuje co miesiąc od 70 do 110 tysięcy unikalnych użytkowników. Warto zauważyć, że to kilkakrotnie więcej, niż w przypadku internetowych wersji gazet państwowych.
Czy poza „Naszą Niwą” istnieją na Białorusi inne gazety białoruskojęzyczne, jak sobie radzą?
Tak, istnieją. Przede wszystkim trzeba wymienić „Narodną wolę”, mającą najwyższy nakład spośród gazet niezależnych (około 30 tysięcy egzemplarzy); teraz władza chce ją zamknąć – razem z „Naszą Niwą”. Istnieją także regionalne pisma białoruskojęzyczne. Spośród państwowych gazet centralnych po białorusku wychodzi tylko „Zwiazda”, jej nakład wynosi około 40 tysięcy. Co nietypowe, jest to nakład realny – czytelnicy prenumerują ją nie pod przymusem, jak niektóre inne, rosyjskojęzyczne gazety państwowe, ale właśnie dlatego, że chcą czytać w języku ojczystym.
Jakie są skutki nieustannego tkwienia gazety na granicy świata oficjalnego i nieoficjalnego, kiedy bywa tak, że wydawać ją wolno, ale rozpowszechniać przez państwowy – jedyny istniejący – system kolportażu już nie?
Takie ograniczenia zmuszają do rozwoju, podnoszenia kwalifikacji dziennikarzy, szukania nowych możliwości. Na przykład, gdy w latach 2005-2008 „Nasza Niwa” została całkowicie wypchnięta z oficjalnej dystrybucji, redakcja zorganizowała własny system prenumeraty i kolportażu: wolontariusze – wielu wolontariuszy – dostarczali gazetę do prenumeratorów (pieszo, samochodami, rowerami, a nawet konno) i przez trzy lata wszyscy otrzymywali ją na czas, niezależnie od pogody i warunków. Nawet po powrocie „Naszej Niwy” do oficjalnej sieci nasz niezależny system nie przestał działać i funkcjonuje do dziś. Na razie udawało się więc skutecznie omijać wszystkie te ograniczenia: władza zostawała z pustymi rękami, a gazeta dynamicznie i skutecznie się rozwijała. Najwyraźniej doprowadziło to władzę do szału, zapadła decyzja o konieczności zamknięcia „Naszej Niwy”, a także „Narodnej Woli”, poprzez odebranie zezwoleń. Według naszego prawa oznacza to, że gazet tych nie wolno drukować i rozpowszechniać, a nielegalny druk i dystrybucja grożą więzieniem.
Do czego w epoce Internetu potrzebne jest „Naszej Niwie” wydanie papierowe?
Chociaż rola strony internetowej nieustannie rośnie, wydawanie papierowej gazety też jest bardzo ważne. Po pierwsze, wciąż jeszcze wielu jej odbiorców nie ma niestety dostępu do Internetu. Po drugie, nawet czytelnicy wersji internetowej często wolą gazetę papierową – to kwestia tradycji albo nawyków. I oczywiście wydawanie właśnie papierowej wersji jest ważne również dla samej redakcji, jako wyraźny znak obecności w społeczeństwie.
Czy tożsamość białoruska, tak wyraźnie promowana przez gazetę, jest dziś atrakcyjna?
Tak, bardzo. I nieustannie rośnie. Wydaje mi się, że to także jest jedna z przyczyn zamknięcia gazety. Władza wyraźnie stara się zniwelować wszystko, co narodowe – na korzyść rusyfikacji.
Co, Pani zdaniem, wpływa na samoidentyfikację? Jak to się dzieje, że osoba wychowana w innojęzycznym środowisku w jakimś momencie wybiera własną drogę i zostaje białoruskim poetą, pisarzem, dziennikarzem (a przykłady można by tu mnożyć)?
Wydaje mi się, że w przypadku każdego człowieka głos krwi odzywa się w inny sposób. Takich ludzi przybywa. Znam białoruskich operatorów koparek, białoruskie sprzedawczynie, lekarzy, inżynierów. Przyczynia się do tego wielu ludzi, wiele czynników – i „Nasza Niwa” także. Jednym z takich konkretnych działań gazety było wydanie dobrych białoruskich książek w obszernej serii „Księgarnia Naszej Niwy”, obejmującej literaturę piękną, popularnonaukową, historyczną. Zresztą w tej właśnie serii ukazała się moja powieść „Miasto ryb”, która w zeszłym roku została wydana również w Polsce. Chcę podkreślić, że pamięć tego, jak została ona przyjęta przez polskich czytelników, stanowi dla mnie wielkie wsparcie w ciągu tych trudnych miesięcy.
Co będzie po 11 maja z „Naszą Niwą”? Czy redakcja ma już „plan B”?
Tak, oczywiście. Nie mamy jednak złudzeń – gazeta zostanie zamknięta. W dzisiejszej sytuacji całkowitego nihilizmu prawnego nie ma żadnej nadziei na sprawiedliwą rozprawę sądową. Redakcja prowadzi intensywne rozmowy z prawnikami i specjalistami, i szuka najlepszego rozwiązania tej ogromnie skomplikowanej sytuacji, w jakiej znalazła się gazeta. Na pewno znajdzie się jakieś wyjście, wbrew nadziejom tych, którzy gazetę zamykają. Mądrze powiedział redaktor naczelny „Narodnej woli”, Josif Siaredzicz: „Jeśli gazeta jest społeczeństwu potrzebna, to będzie się ukazywać niezależnie od wszystkiego”. Jestem pewna, że „Nasza Niwa” jest potrzebna. Nieważne, jak ciężkie czasy nas czekają. Wiemy, że nasza sprawa jest słuszna, więc zwyciężymy.
Natalka Babina, Katarzyna Kotyńska
„Nasza Niwa” – kalendarium
1906 rok. W Wilnie powstaje pierwsza białoruskojęzyczna gazeta – „Nasza Niwa”. Skupia wokół siebie przyszłych klasyków literatury białoruskiej, przyczynia się do krystalizacji i rozwoju języka literackiego.
1915 rok. Ograniczenia nałożone przez carską cenzurę oraz rozwój wydarzeń I wojny światowej, doprowadzają do zawieszenia działalności gazety.
Październik 1920 rok. Wilno, próba reaktywacji pisma. W grudniu 1920 roku druk „Naszej Niwy” zostaje zakazany przez polską cenzurę wojskową.
1991 rok. Reaktywowana w Wilnie jako tygodnik. Od 1996 roku wydawana w Mińsku.
1997 rok równolegle z wydaniem papierowym „Nasza Niwa” rozwija własny portal internetowy www.nn.by .
Kwiecień 2011 rok. Ministerstwo Informacji składa do Najwyższego Sądu Gospodarczego pozew z żądaniem zamknięcia gazety. Pierwsze posiedzenie sądu planowane jest na 11 maja 2011.