Nawet Żydzi mają swoją ziemię obiecaną, a Cyganie nie…
Kto odpowie na pytanie dlaczego Romowie wędrowali? Oni sami niekiedy odpowiadają – „Szukaliśmy ziemi mlekiem i miodem płynącej”. Wydaje się, że po wielu trudach i bojach, w końcu namiastkę tej Ziemi uzyskali. Jaką funkcję spełni i czym będzie dla przyszłych pokoleń Romów, które na tej ziemi się wykształcą, zdobędą doświadczenie i pewność w realizacji swoich planów w europejskim społeczeństwie? Prezentujemy rozmowę z Adelą Głowacką o ambitnym pomyśle stworzenia ośrodka edukacyjno – kulturalnego dla Romów, pierwszego w Polsce i jednego z pierwszych w Europie. (ac)
Agnieszka Caban: Europejskie Centrum Edukacji i Kultury Romów jest ogromnym przedsięwzięciem, tworzonym praktycznie od podstaw. Istnieją już plany zagospodarowania przestrzeni przy ulicy Kozienieckiej w Radomiu, gdzie powstanie budynek Centrum. Został włożony ogromny wysiłek w uzyskanie działki, która była miejscem, gdzie przez wiele lat zamieszkiwali Romowie, a która właściwie należała do państwa. Co przemawiało za tym, żeby tyle tytanicznych działań przekuć w czyn?
Adela Głowacka: To miejsce, które przez tyle lat, przez prawie pół wieku było domem dla wielu pokoleń rodzin cygańskich. Tu się rodzili i umierali. Wielu osiedlonych tu ówczesnych Cyganów w czasach PRL pracowało w miejscowych zakładach pracy, ich dzieci chodziły do tutejszych szkół. Stosunki międzysąsiedzkie były tutaj bardzo dobre. Miło się wraca do wspomnień, do wieczorów przy ognisku, śpiewu i tańców. Pamiętam to wszystko bardzo dobrze. Na tej ziemi żyli nasi ojcowie, to jest cała historia trwania w jednym miejscu. Dlaczego miał powstać tu kolejny supermarket, czy stacja benzynowa? Warto więc było podjąć trud, aby działka została przekazana na rzecz naszego Stowarzyszenia, które chce podjąć ogromne wyzwanie i przy pomocy funduszy unijnych wybudować Europejskie Centrum Kultury i Edukacji Romów.
Czym będzie to Centrum?
Miejscem, do którego przyjdzie każdy Rom, bez obawy, śmiało i bez wstydu. Będzie to miejsce, gdzie dokona się integracja ze społecznościami innych kultur. Chcemy przełamywać stereotypy. Nasze dzieci mają wiele talentów, które są niezauważone i zaprzepaszczone. Tu będą miały możliwość korzystania z nauki tradycyjnych tańców i śpiewu. Bardzo ważna jest edukacja, która dla nas będzie celem priorytetowym. Istotne jest zachowanie tożsamości i kultury romskiej, nauka języka romskiego, który jest „zachwaszczony” obcymi słowami. Również nauka kuchni romskiej, której młode pokolenie nie pamięta. A ponadto zachowanie tradycji szacunku dla starszyzny.
Wiadomo, że planowane Centrum to jedno z pierwszych tak dużych romskich inicjatyw, jakie kiedykolwiek powstały w Polsce i w Europie. Jaki zamierzony cel przyświeca obecności Centrum na terenie Radomia, zarówno wśród społeczności romskiej, jak i polskiej?
Mamy XXI wiek, a nigdy jeszcze Romowie nie mieli takiej instytucji, która służyłaby tej społeczności i byłaby prowadzona przez wykwalifikowaną i wyedukowaną kadrę, wywodzącą się z Romów. Stowarzyszenie może się pochwalić grupą dobrze wykształconych, młodych kobiet, które podoła temu ogromnemu wyzwaniu. Będzie to wielka sprawa dla społeczności romskiej, która zdobędzie umiejętności, wykształcenie, zawody potrzebne do przystosowania się do społeczeństwa, przy zachowaniu własnej tożsamości. Natomiast społeczność polska będzie miała możliwość poznania tego nieznanego i tajemniczego dla niej Roma. Będziemy korzystać jak najlepiej potrafimy ze współpracy.
Jak będzie wyglądało Centrum?
CKiER będzie przystosowane do różnorodnych funkcji. Znajdą się w nim: sala widowiskowa z zapleczem scenicznym, sale dydaktyczne, pokoje gościnne, punkt informacyjny i galeria wystawowa, stołówka, zespół sportowy. Ideą przewodnią w tworzeniu formy architektonicznej budynku jest nawiązanie do tradycji cygańskich – taborów, namiotów.
W Polsce działa sporo romskich stowarzyszeń, właściwie są one jednymi z niewielu podmiotów, jakie udzielają się na rzecz Romów w naszym kraju. Radomskie Stowarzyszenie Romów „Romano Waśt” – Pomocna Dłoń, z którym współpracuje Pani nad tym ogromnym przedsięwzięciem, jest dość prężną organizacją. W jakich rejonach realizujecie swoje pomysły? Z jakimi projektami macie do czynienia?
Stowarzyszenie realizuje przede wszystkim projekty społeczne i kulturalne. Prawnie zawiązało się w 2005 roku, choć już wcześniej angażowaliśmy się bezpośrednio w pomoc radomskich Romom. Jest to pomoc zarówno dla całej społeczności, niektórymi problemami zajmujemy się indywidualnie, w zależności od potrzeb Romów na terenie naszego miasta. Z ramienia stowarzyszenia działają również asystenci romscy, którzy zajmują się edukacją naszych dzieci. Współpracujemy z wieloma instytucjami rządowymi i pozarządowymi w Radomiu i na terenie całej Polski. Do tej pory realizowaliśmy szereg działań sfinansowanych m.in. przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji: Zieloną Szkołę dla dzieci romskich, kursy języka angielskiego i kursy komputerowe, doszkalania zawodowe. Wydajemy bajki w naszym ojczystym języku, organizujemy spotkania, które mają na celu przybliżenie naszej kultury polskiemu społeczeństwu. W poprzednim roku zorganizowaliśmy również festiwal kultury i muzyki romskiej, a w tym roku przygotowujemy obchody „Międzynarodowego Dnia Romów”. W czysto społeczną pomoc angażujemy się współpracując z lokalnymi instytucjami takimi jak Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej, wiele naszych przedsięwzięć wspiera Urząd Miejski i Urząd Marszałkowski.
Jak można krótko scharakteryzować środowisko radomskich Romów? Jak ocenia Pani sytuację społeczną Romów w Polsce?
W Radomiu mieszka dość liczna grupa Romów, szacowana na około 500 osób. Radomscy Romowie nie są bogaci, tak jak powszechnie ludzie sądzą, wyciągając wnioski na przykład z wyglądu kobiet romskich, choćby po noszonych przez nie kolczykach, dużych i złotych. Romowie lubią „błyskotki”, nigdy nie mieli swojej ziemi, domów, nie planowali przyszłości, żyli dniem dzisiejszym. Przez wieki mieszkali w lasach. Całe ich bogactwo to była ta biżuteria, którą nosiły kobiety. Jak wiemy już małym dziewczynkom babcie przekłuwały uszy. Wracając do środowiska radomskich Romów – jest ono hermetyczne, zamknięte, nie ma wielkiej potrzeby edukacji. Dzięki asystentom romskim sytuacja ta ulega poprawie. Potrzebne jest jednak wsparcie. Także i postrzeganie Romów ulega poprawie. Jest to niewątpliwie zasługa licznych organizacji romskich, które działają na rzecz swoich braci, a także współpracują z władzami lokalnymi, ze społeczeństwem. Mimo wszystko nadal funkcjonują stereotypy „Cyganów”. Romowie przez to stają się nieufni. Wiadomo, że nie mają wykształcenia, nie mają kwalifikacji do podjęcia pracy. Dyskryminacja na rynku pracy jest ogromna. Romowie nie radzą sobie w dobie agresywnej rywalizacji . Handlu praktycznie nie ma, bo i społeczeństwo bardzo zubożało, i tak dalej…
Sądzę, że podjęcie przez Panią tak ogromnego wyzwania łączyło się z wieloma trudnościami na poziomie mentalnym. Jaki był na początku a jaki jest dziś stosunek władz Radomia oraz innych lokalnych środowisk do planów powstania Centrum? Kto szczególnie był przychylny i wspierał ten niepospolity, ale ważny pomysł?
Tak, o tę ziemię tak nam bliską zabiegałamprzez kilka lat. Została sprzedana Stowarzyszeniu z 99% bonifikatą. Na swojej drodze spotykałam rożnych ludzi. Oczywiście byli tacy, którzy podejrzewali mnie i moich współpracowników o inne zamiary… Było to bardzo przykre, zawsze byłam typem społecznika i nadal wierzę, że takie podejście i bezinteresowne zaangażowanie doprowadzi do powstania tego niezwykle potrzebnego miejsca. W trakcie swoich starań spotkałam i spotykam ludzi, którzy uważają, że warto, aby powstała taka placówka zbudowana przez Romów dla Romów i przez nich prowadzona. Warto tutaj ich wymienić. Muszę wspomnieć Panią Jolantę Korpettę–Zych, radną miasta Radom, która bardzo mnie wspierała w początkowej fazie działań, służyła dobrą radą. Nieocenioną pomoc okazał i nadal służy pomocą poseł Krzysztof Sońta. Pięknie zachował się Prezydent Radomia Andrzej Kosztowniak, jego pomoc okazała się ogromnie przydatna, i jesteśmy za nią bardzo wdzięczni. Ogromne wsparcie mamy również od Piotra Szprendałowicza, członka zarządu Urzędu Marszałkowskiego Mazowsza, bardzo przychylny jest nam także Marszałek Adam Struzik. Nie sposób nie wspomnieć tu o firmie PROJBUT Krzysztofa Staronia z Kielc, która weszła z nami we współpartnerstwo, dzięki czemu we wniosku o dotację unijną mogliśmy wykazać wkład własny.
Niezwykle ważne jest to, że Centrum jest inicjatywą tworzoną od początku przez samych Romów, oczywiście na pewnym etapie z pomocą środowisk z zewnątrz. Jak wiadomo rzadko powstają inicjatywy wywodzące się bezpośrednio ze środowiska romskiego. Co właściwie jest powodem takiej sytuacji i dlaczego akurat Pani i osobom z Panią związanym udaje realizować takie działania?
Romowie działają w swoich organizacjach coraz prężniej. Robią wiele dobrego. Potrzeba dużo czasu, aby zmienić świadomość Romów, żeby zrozumieli, że w tych czasach najważniejsza jest edukacja. Właśnie brak tej edukacji nie pozwala Romom podejmować takich inicjatyw. Wiadomo, że jest potrzebny cały sztab fachowców, potrzebne jest silne zaplecze. Dlaczego właśnie ja? Może dlatego, że właśnie tu w tym miejscu jest ta ziemia, przez tyle pokoleń Romów zamieszkiwana, to tak jak „ Nasza Mała Ojczyzna”. Czy mogliśmy zaprzepaścić taki Dar? Złożyliśmy wniosek do Regionalnego Programu Operacyjnego o dotację na budowę. Jesteśmy po jego ocenie formalnej, czekamy na dalsze oceny. Mamy ogromną nadzieję i ufność w opatrzność boską, że będzie nad naszymi sprawami czuwała. Pyta Pani, dlaczego udaje się nam realizować te działania? Dzięki dużemu zaangażowaniu Zarządu naszego Stowarzyszenia. Z taką grupą i z takimi liderami, przy pomocy dobrych i życzliwych ludzi mamy nadzieję, że powstanie Centrum Kultury i Edukacji Romów. Zapraszamy również wszystkich chętnych do pomocy przy tym projekcie.
Na dodatkową uwagę zasługuje fakt, że jest Pani kobietą, Romką. W typowo patriarchalnej kulturze do rzadkości należą tak znaczne działania podejmowane przez kobiety. Jak godzi Pani te elementy swojej kultury, które rolę kobiety ograniczają do typowo kobiecych zajęć?
Miałam to szczęście, że moi rodzice mieli potrzebę edukowania dzieci. Ja z tej możliwości korzystałam. Byłam harcerką, pomagałam ludziom starszym i biednym, wtedy nie mówiło się o takich osobach „wolontariusz”, tylko „niewidzialna ręka”. Rodzice moi wszczepili nam niesienie pomocy słabszym. Dali mi bardzo dobry przykład. Nie byliśmy bogaci, ale zawsze mama pomagała biedniejszym rodzinom romskim i nie tylko. Ja zawsze byłam indywidualistką, miałam swoje zdanie, które nie bałam się ujawnić. Może takie cechy charakteru pomogły podjąć to wyzwanie… Oczywiście w tym momencie wiele rzeczy jest łatwiejszych do przeforsowania. Romowie stali się bardziej liberalni. Dostrzegają ogrom dobra, jaki może przynieść takie Centrum. To byłby naprawdę duży krok do przodu.
Radomianie znają Panią nie tylko jako osobę która działa na rzecz własnej kultury, ale również jako tą, która angażuje się Pani w ochronę radomskiego kirkutu. Proszę opowiedzieć, jak rozpoczęła się Pani przygoda z kulturą żydowską. Czy widzi Panie jakieś analogie pomiędzy Romami a Żydami, których kultura od kilkuset lat związana jest z ziemiami Polski?
Oczywiście, podobieństwo jest duże. Przez wieki Żydzi tak jak Romowie nie posiadali ziemi, byli źle postrzegani, zostali przeznaczeni do całkowitej zagłady tak jak Romowie, podczas wojny musieli się mocno ukrywać bo ich wygląd tak jak i Romów ich zdradzał. Żydzi i Romowie mają bogatą i niepowtarzalną kulturę . Zachowują swoją tożsamość i odrębność. Jedno nas różni – Żydzi byli i są wykształceni. Od dziecka byłam zafascynowana kulturą żydowską. Tak się złożyło, że mieszkam niedaleko kirkutu. Byłam świadkiem niszczenia tego miejsca. Po latach zostały podjęte działania, żeby zachować to miejsce wiecznego spoczynku. Już jako osoba dorosła zaangażowałam się w ochronę radomskiego kirkutu. Cieszy mnie gdy mogę otworzyć po raz kolejny jego bramę dla wycieczek z Izraela, Stanów Zjednoczonych czy z dalekiej Australii. Piękne jest zachowanie tych młodych ludzi, często widzę łzy w ich oczach. Nigdy nie zapomnę Pani, która przyjechała z Australii. Spełniła życzenie ojca, który urodził się w Radomiu i na tym cmentarzu pochowani są jego bliscy. Wielkie było jej przeżywanie modlitwy, którą odczytała. Mnie i wszystkim obecnym popłynęły z oczu łzy. Trzeba dbać o miejsca, które są bliskie i ważne dla innych kultur.
Ile pozostało jeszcze do zrealizowania, co chciałaby Pani dodatkowo wywalczyć dla Romów w Radomiu?
To dopiero początek. Przed nami ogrom działania. Oczywiście mamy nadzieję, że dostaniemy dofinansowanie na budowę Centrum. Liczymy na wsparcie inteligencji romskiej. Mamy nadzieję, że uzyskamy merytoryczną pomoc ludzi, którzy pracują na rzecz Romów w Parlamencie Europejskim. Przecież naszymi działaniami powinni zainteresować się liderzy światowej romskiej elity intelektualnej. Przez naszą determinację w działaniu zyskaliśmy dobry wizerunek, co przekłada się na pomoc władz lokalnych dla radomskich Romów. Mamy nadzieję że zyskamy nowych przyjaciół tego projektu. Na koniec chciałabym zacytować ks. J.Tischnera, jego niezwykłą sentencję, która przyświeca naszym działaniom: „Nawet Żydzi mają swoją ziemię obiecaną, a Cyganie nie: gdziekolwiek byli, nie byli u siebie. Ten lud nie ma historii, swojej pamięci historycznej. Jego prawem jest obyczaj ojców. Podstawową więzią, więź rodowa. I taki lud żyje między nami przez wieki. Czy to nie graniczy z cudem?”.
Dziękuję za rozmowę!
Adela Głowacka, Agnieszka Caban
Kultura Enter
2009/03 nr 08
Wędrowna rodzina romska. Lata 50., XX wieku
Rodzina Głowackich. W środku Adela Głowacka
Rodzina romska na historycznej działce, przy ulicy Kozienieckiej
Pielgrzymka romska z Radomia do Rywałdu
Projekt 'Centrum Kultury i Edukacji Romów w Radomiu'
Projekt 'Centrum Kultury i Edukacji Romów w Radomiu'. Wizualizacja
Projekt 'Centrum Kultury i Edukacji Romów w Radomiu'. Wizualizacja patio
Wycieczka z Izraela odwiedzająca radomski kirkut. Przygotowanie do modlitwy w Ohelu. fot. Agnieszka Caban
Lapidarium na radomskim kirkucie. fot. Agnieszka Caban
Macewa z radomskiego kirkutu. fot. Agnieszka Caban
Kirkut radomski. fot. Agnieszka Caban