Niewiarygodne przygody teorii gender na Ukrainie
Współczesna zachodnia społeczność feministyczno-genderowa nie jest zapewne homogeniczna: część popiera fundamentalizm biologiczny, inni konsekwentnie analizują różne antyesencjalistyczne wizje problematyki płci w granicach poststrukturalizmu, teorii queer i innych. Jednak ogólna logika procesu pozostaje niezmienna. Jakie zjawiska zaszły natomiast w ukraińskich gender studies w zakresie pojęć zasad i preferencji metodologicznych?
Elitarna marginalizacja – ukraińskie gender studies, jako fenomen postradziecki
Od początku lat 90 XX wieku teoria gender wkracza w przestrzeń postradziecką dzięki badaczkom i aktywistkom, które miały możliwość lektury obcojęzycznych tekstów i mogły je tłumaczyć lub przekazywać ich treść. Przykładem takiej postaci na Ukrainie była Sołomija Pawłyczko (1958-1999), a zbiór jej tekstów oraz wywiadów „Feminizm” (wydany w 2002 roku, jednak poszczególne artykułu były drukowane wcześniej) jest wzorcem takiego działania: faktem jest, że po raz pierwszy w języku ukraińskim poruszono problemy praw kobiet przez pryzmat liberalnej teorii feministycznej.
Biorąc pod uwagę brak aktywności ruchu feministycznego na Ukrainie na początku uzyskania niepodległości, badania genderowe w naszym rejonie kształtowały się jako elitarystyczno-marginalna dziedzina wiedzy międzydyscyplinarnej, gdzie elitarność opierała się na swobodnej komunikacji w językach obcych oraz posiadaniu pewnego statusu akademickiego. Stwarzało to możliwość opracowywania tekstów z teorii gender w bibliotekach zachodnich uniwersytetów. Nowonarodzone gender studies były także marginalne w kontekście postradzieckich uniwersytetów, które, będąc aparatem władzy (czy to w sposób bezpośredni, czy jako „wiedza-władza” jak mówił Foucault) przejawiły zdecydowany sprzeciw wobec nowej teorii krytycznej w celu samozabezpieczenia się jako struktury społecznej. Ciekawym jest, że w samym środowisku osób zajmujących się gender studies istnieje świadomość własnej marginalizacji, jednak jest ona z reguły wyjaśniana „niewystarczającym poziomem wykształcenia lub niedojrzałością” społeczeństwa (a w szczególności środowiska akademickiego) do teorii gender oraz odpowiednich polityk. Dyskursy władzy w uniwersytetach stają się widoczne jedynie poprzez krytyczną ocenę społeczno-konstrukcjonistyczną, jednak w ówczesnych badaniach genderowych rzadko wykorzystywano tę metodologię.
Powstała specyficzna sytuacja (w odróżnieniu od tej na zachodzie w latach 70 XX wieku), w której kształtował się oraz rósł w siłę tak zwany feminizm akademicki ukryty pod neutralno-konwencjonalną nazwą „badania gender”, na który istniał „popyt” w zachodnich środowiskach akademickich, a który pozostał obcy i niedostępny dla postradzieckiego środowiska akademickiego, i który nie posiadał przy tym istotnego zapotrzebowania społecznego, objawiającego się poprzez niską aktywność obywatelską.
W tym czasie na Zachodzie rozpoczął się wzrost nastrojów antyfeministycznych (tak zwany backlash – kontruderzenie), powiązany z faktem, że główne cele feminizmu liberalnego zostały osiągnięte i nastąpił teraz okres „ciszy” aktywizmu feministycznego. Nowa generacja feministek postrzegała już jako oczywiste te możliwości dla kobiet, o które walczyły ich babcie oraz matki (prawo do pracy, prawo do edukacji itp.), i skupiła się na nieco innych wartościach.
Jednak sytuacja postradziecka była szczególnie odmienna z racji tego, że u nas w ogóle nie funkcjonował tradycyjny ruch feministyczny. Na tym tle zmiana warunków ekonomiczno-politycznych i, odpowiednio, genderowych modeli i kontraktów, wywoływała u większości kobiet zaostrzone odrzucenie feminizmu, który był albo kojarzony z radzieckim projektem gender („feminizm jest wtedy, kiedy kobiety w pomarańczowych kamizelkach ochronnych kładą tory albo asfalt”), albo jak niezrozumiały luksus lub zachcianki w kontekście codziennego ciężkiego przetrwania finansowego w czasach „pierestrojki”.
W tych okolicznościach elitarystyczno-marginalne badania genderowe znajdowały się jak gdyby w paralelnej realności w stosunku do codziennego życia pospolitych obywatelek, będąc zbyt teoretyczne i niedostatecznie powiązane z wszelkiego rodzaju problemami różnych grup ukraińskich kobiet. Dlatego, mimo licznych projektów edukacyjnych w postaci „wyjścia do ludu”, ukraińskie gender studies były niemalże niewidoczne dla świadomości masowej aż do początku państwowej polityki gender na początku XXI wieku.
Uwikłani w „genderowy kłopot” z metodologią
Nowostworzone genderowe centra badawcze na Ukrainie znalazły się w niełatwej sytuacji teoretyczno-metodologicznej. Na przełomie XX i XXI wieku w Rosji zaczęły pojawiać się (w języku rosyjskim) tłumaczenia kluczowych tekstów z zakresu teorii gender, jednak nawet w dużych miastach ukraińskich niemożliwy był ich zakup: książki te były sprzedawane w dwóch-trzech księgarniach Moskwy i Sankt-Petersburga i tam trzeba było po nie jeździć. Tłumaczeń ukraińskich było bardzo mało, a poza tym odbywały się z nimi różne „dziwne historie”.
Kilka książek posiadających wartość teoretyczną (w tym także z zakresu teorii queer) zostało wydanych przez wydawnictwo „Achill” w ramach serii „Feminizm i gender”, jednak w bardzo złym przekładzie, który w znaczący sposób obniża wartość tych publikacji. W wydawnictwie Sołomii Pawłyczko „Osnovy” zostały wydrukowane „Druga płeć” Simone de Beauvoir oraz „Polityka seksualna” Kate Millet: „klasyka feministyczna” lat 50 oraz 70 XX wieku. Wydawane były także bardziej współczesne metodologiczne teksty, jednak z jakiejś przyczyny w wyjątkowo niewielkich nakładach (właśnie tak stało się z książkami „Uwikłani w płeć” Judith Butler oraz „Seksualna/tekstualna polityka” Toril Moi).
Jako badaczka spostrzegam, że także dziś wydawnictwa często wybierają do tłumaczeń bardzo „dziwne” książki, które w swoich krajach są mało znane i nie wywierają znacznego wpływu, a ich treści są przestarzałe lub niekonsekwentne pod względem metodologicznym. Jednak nawet taką książkę ciężko jest później przeczytać (a niekiedy jest to nawet niemożliwe) ze względu na całkowicie niski poziom tłumaczenia. Zrozumiałym jest, że do przekładu nowej oraz skomplikowanej do zrozumienia teorii gender potrzebni są „podwójni” fachowcy, jednak z jakieś przyczyny wydawnictwa nie zadają sobie kłopotu, którym jest znalezienie tłumaczy z wysokimi kwalifikacjami. Tak więc, jeśli wyniki ukraińskiej genderowej działalności wydawniczej mogły znacząco wpływać na zasady teoretyczne gender studies to oferowały przeważnie wczesne (prezentujące fundamentalizm biologiczny) wersie teorii gender, a nie współczesne wizje społeczno-konstrukcjonistyczne.
Można powiedzieć, że ukraińskojęzyczna luka teoretyczna w zakresie problematyki gender została wypełniona przez kilka wydań o wysokim nakładzie. Po pierwsze jest to zbiór Sołomii Pawłyczko „Feminizm”, który, mimo swojej popularności i ogólnej dostępności, wydawał się nieco spóźniony zarówno ze względu na wymiar czasowy jak i teoretyczny. W swoich rozważaniach o współczesnym feminizmie zachodnim Pawłyczko narzekała na „różnorodność” oraz „zróżnicowanie” teorii oraz ruchów, na „brak jedynych tożsamości, zarówno płciowych jak i genderowych”, głosząc tym samym raczej esencjalistyczne, a nie konstrukcjonistyczne postrzeganie problematyki gender.
„Antologia filozofii feministycznej” tego samego wydawnictwa „Osnovy” była, w mojej ocenie, obszernym (800 stron!), ale zupełnie samotnym strzałem, który nie dotarł do swojej potencjalnej publiczności. Mimo tego, że oryginał amerykański był wydany całkiem niedawno (1999), w sensie metodologicznym książka ta jest w dość znacznym stopniu pozbawiona systematyki i raczej esencjalistyczna, ponieważ stara się ogarnąć możliwie najszersze koło „okołogenderowych” tematów, przyjmując orientację wskazującą „na kobiety”. Podobnie, „Antologia filozofii feministycznej” nie zadowoliła ani społeczności filozoficznej (gdyż zaproponowała teksty opisowe o nieodpowiedniej tematyce, zbyt egzotyczne dla filozofii postradzieckiej), ani feministek uniwersyteckich (w wyniku archaicznej metodologii i nadmiernego rozrzucenia tematów i aspektów).
Wreszcie, istnieje jeszcze jedno wydanie, pozbawione problemów z dostępnością i dlatego bardzo szeroko rozpowszechnione w uniwersytetach ukraińskich: „Podstawy teorii gender”. Ta wydana w 2004 roku książka jest słusznie uważana za pierwszy podręcznik ukraiński z teorii gender. Ponownie, duży nakład oraz bezpłatny dostęp przyczyniły się do tego, że książka ta trafiła do wszystkich ukraińskich uniwersytetów, bibliotek i ośrodków badawczych. Jednak recenzje fachowców oraz opinie ponownie wskazują na zasadnicze wady metodologiczne tej książki. Przypatrzmy się im uważnie: pozwoli to zrozumieć, w jaki sposób tworzą się preferencje metodologiczne w ukraińskich gender studies.
Na początku, aż ciśnie się na usta cytat z podręcznika do biologii z I klasy szkoły średniej o tym, że „ontogeneza jest krótkim powtórzeniem filogenezy”. Obserwując siebie oraz innych ludzi, którzy interesują się badaniami genderowymi zwróciłam uwagę, że wszystko ma swój początek w zaprzeczeniu (albo przynajmniej podważeniu) determinizmu biologicznemu. Na samym początku w swoim myśleniu wkraczamy jakby w biologiczno-fundamentalistyczny etap rozwoju teorii gender, kiedy płeć pojmowana jest jeszcze z esencjalistycznego, a gender z konstrukcjonistycznego punktu widzenia („teoria wieszaka na płaszcze”).
Jednak stanowisko to jest dosyć chwiejne, ponieważ przychodzi tu balansować pomiędzy dwoma wektorami metodologicznymi, które zorientowane są w innych kierunkach – esencjalizmu i jego przeciwieństwa. Poza tym, powstaje potrzeba określania swojej pozycji zgodnie ze wspomnianym wcześniej pojęciem władzy. Dlatego też przyjmując postawę biologicznego fundamentalizmu konieczne jest zrobienie kroku w którąś stronę, aby móc ustać.
Niektóre badaczki oraz badacze poruszają się w kierunku antyesencjalizmu (konstrukcjonizm społeczny, teoria queer itp.), przyjmując, że kategoria władzy jest wszechobecna i kluczowa. Niektórzy świadomie wybierają esencjalizm, nawet jeśli dalej nazywają to „teorią genderową”: naturalnym jest, że siłę przyciągania esencjalizmu zwiększa kilku tysiącletnia historia filozofii i nauki.
Jednak część społeczności zajmującej się gender nie odzwierciedla w wystarczającym stopniu swoich podstaw teoretycznych i zdarza się wtedy, że badaczka czy badacz deklarują poparcie dla jednej metodologii (konstrukcjonistycznej), ale w dyskursie wykorzystują inną (zazwyczaj esencjalistyczną) lub nazywają metodologię abstrakcyjnie-amorficzną „podejście genderowe”, nie podając szczegółów lub uzasadnień, jaką w zasadzie teorię gender wykorzystali. Takie właśnie zjawisko miało miejsce w przypadku podręcznika „Podstawy teorii gender” i jest to typowe dla ukraińskich gender studies w ogóle. Jak zostało pokazane wyżej, właśnie taki stan rzeczy jest w każdy możliwy sposób wspierany przez preferencje metodologiczne ukraińskiej „genderowej” działalności wydawniczej – jednak razem z innym potężnym czynnikiem, który nosi nazwę „gender mainstreaming”.
Gender w świadomości masowej: państwowa polityka gender oraz jej założenia teoretyczne
Od 2000 roku, kiedy to w życie weszła ustawa „O zabezpieczeniu równych praw oraz szans kobiet i mężczyzn” swoją działalność rozpoczyna Ukraińska Państwowa Polityka Gender (dalej w tekście UPPG). Mimo swojego praktycznego zakorzenienia oraz wyrażonego charakteru polityczno-administracyjnego, UPPG stała się również istotnym czynnikiem w transformacji badań genderowych (a następnie teorii gender) na Ukrainie. Od teraz państwo bezpośrednio deklaruje swoje zainteresowanie tematyką gender studies i na róże sposoby stymuluje ich rozwój (ilość kursów naukowych, publikacji, katedr itp.).
Z teoretyczno-metodologicznego punktu widzenia polityka gender państwa ukraińskiego w pełni naśladuje model europejski rozwiązania problemu nierówności płciowej w społeczeństwie. W odróżnieniu od USA, gdzie zabezpieczenie równych praw i możliwości bez względu na płeć bazuje przeważnie na zespole środków afirmatywnych (albo działań pozytywnych, zgodnie z terminologią obowiązującą w ustawodawstwie ukraińskim) w stosunku do dziewcząt i kobiet, ONZ i Unia Europejska wykształciły swoje strategie działania. W języku angielskim noszą one nazwę gender mainstreaming, co niezwykle trudno jest dosłownie przetłumaczyć, dlatego też zazwyczaj w większości oficjalnych dokumentów używa się przybliżonego tłumaczenia, które brzmi „Kompleksowe podejście do problemu równości kobiet i mężczyzn”. Biorąc pod uwagę „trudności w tłumaczeniu” w ukraińsko oraz rosyjskojęzycznych dyskursach genderowych często używa się terminu angielskiego – gender mainstreaming – i ja również przyłączam się do tej praktyki.
Od 1998 roku, kiedy Rada Europy oficjalnie utrwaliła ideę gender mainstreaming, odgrywa ona zasadniczą rolę w opracowywaniu prawa państwowego oraz programów z zakresu polityki gender we wszystkich krajach UE. Przyjęty dokument podkreśla, że mainstreaming w pewnej mierze jest nową strategią osiągnięcia równości płciowej, której celem jest „wprowadzenie aspektów powiązanych z równością pomiędzy kobietami i mężczyznami we wszystkich sferach oraz na wszystkich poziomach działalności politycznej”.
Jednak bardziej skrupulatny punkt widzenia ujawnia: koncepcja gender mainstreaming jest częścią europejskiej, neoliberalnej strategii modernizacji polityki administracji, której zadaniem jest zwiększenie efektywności działalności firm w wyniku bardziej przemyślanego wykorzystywania potencjału pracowniczego obu płci. Podmiotami polityki gender stają się w tym momencie „kobiety i mężczyźni”, przy czym pod pojęciem „kobieta” rozumie się tutaj (nowy) podmiot stosunków pracowniczych, którego potencjał ekonomiczny może być wykorzystany w bardziej efektywny sposób.
Tak więc, gender mainstreaming opiera się na kluczowym motto „Gender jest pożyteczne!” (prawdziwe zdanie, powtarzane wielokrotnie przez jednego z wysoko postawionych urzędników ukraińskich): powstaje oraz rozpowszechniana jest teoria oraz praktyka „płciowej kontroli” przedsiębiorstw, a w kolumnach gazet jaskrawe nagłówki zapewniają, że gdyby kobiety były w bardziej efektywny sposób wykorzystywane na stanowiskach kierowniczych instytucji, światowy kryzys gospodarczy nie miałby miejsca. I odwrotnie, bez śladu znikają jakiekolwiek argumenty w zakresie dyskursu sprawiedliwości społecznej czy dyskryminacji ze względu na płeć: pozostaje „pożyteczność”, która ukrywa prawdziwy cel, którym jest „zysk”. Pod względem metodologicznym gender mainstreaming opiera się na esencjonalistycznym wyodrębnieniu i wzmocnionemu przeciwstawieniu kobiet i mężczyzn, podczas gdy odmienności pomiędzy innymi grupami społecznymi są tak naprawdę ignorowane. Dlatego właśnie koncepcja i polityka gender mainstreaming spotykają się dziś ze zwiększoną krytyką ze strony społeczności feministycznej (Ołena Hankivska, Carol Bakkie, Joan Evelyn, Ołena Prychodko i inne).
Dlaczego za podstawę UPPG przyjęto właśnie koncepcję gender mainstreamingu? Z jednej strony, tak naprawdę nie było innego wyboru: UE wywiera bardzo silny, autorytarny wpływ na swoich najbliższych sąsiadów, wśród których jest Ukraina, a ze strony feministek ukraińskich do dzisiaj prawie nie było słychać krytyki odnośnie gender mainstreamingu. Z drugiej strony, całość brzmi dla urzędników dużo bardziej neutralnie (a więc łatwiej do zaakceptowania) niż feminizm czy pozytywna dyskryminacja kobiet. I z trzeciej – neoliberalna polityka efektywnego wykorzystania zasobów ludzkich odpowiada młodemu kapitalizmowi ukraińskiemu.
Jednak ważnym jest też, że coraz bardziej potężnie rządząca polityka neopatriarchatu nie dostrzegała dla siebie zagrożeń w esencjonalistycznym w swojej istocie gender mainstreaming, ponieważ ideologia neopatriarchalna także ma swoje podstawy w esencjalizmie: podstawowe kategorie pozostają „wrodzone” i nienaruszalne oraz nabywają znaczenia „wiecznych wartości”.
Idea gender mainstreamingu rozprzestrzenia się na Ukrainie od początku XXI wieku za pomocą implementacji na różne sposoby (wydawane są podręczniki i skrypty naukowe, wsparcie otrzymują odpowiednie projekty badawcze a także akademickie gender studies itp.), a potężnym środkiem przekazu jest dla niej działalność struktur ONZ i organizacji międzynarodowych, które z gender mainstreamingu uczyniły swoją wszechobecną strategię. Innym czynnikiem jest właśnie UPPG, realizowana przez urzędy zajmujące się kwestiami rodziny oraz młodzieży w różnym wieku (przypominam, że w latach 2006-2010 Ministerstwo ds. Rodziny, Młodzieży i Sportu było odpowiedzialne za politykę gender). Nieoczekiwanie „spuszczona z góry” stała się ona dodatkowym, kiepsko opłacanym ciężarem dla niższej warstwy urzędników państwowych i dlatego ich praca ograniczała się przeważnie do „przywłaszczania” sobie różnego rodzaju aktywności obywatelskiej, głównie w wersji esencjalistycznej: jak na przykład przeprowadzenie konkursu „Wiejska Kobieta Roku” lub ogólnie rzecz biorąc konkursów piękności.
Wśród urzędników państwowych sprzeciw idei równości płciowej odbywał się zarówno w sposób otwarty („Żyjemy zgodnie z Biblią, a tam wszystko na temat kobiet i mężczyzn zostało powiedziane raz i na zawsze!” – głosi i demonstracyjne trzaska za sobą drzwiami urzędnik na szczeblu regionalnym), jak i w formie cichego sabotażu (tak naprawdę nic nie robiąc, ale tworząc „prawidłowe raporty” czy odstawiając „pokazówkę”). Pamiętam jednego z naczelników zajmujących się polityką gender, stosunkowo młodego człowieka, który nauczył się sprawie i sensownie wygłaszać przemówienia „na temat gender”, jednak całym swoim zachowaniem przejawiał skrajną mizoginię oraz postawę macho. „Mój gender jest zawsze ze mną” – ironicznie powtarzał od czasu do czasu publicznie, wykonując przy tym wyraźne ruchy dłonią w okolicach swojej pachwiny.
Przykład ten jest w mojej ocenie pokazowo-metaforyczny: będąc zadaniem i obowiązkiem organów państwo-administracyjnych, gender (w rozumieniu polityka gender) nabył znaczenia fallicznego symbolu bezpośredniej władzy, obok szeregu innych, już istniejących bereł.
Mainstreaming ukraińskich badań genderowych: cechy i wskaźniki
W ciągu ostatnich kilku lat ukraińskie gender studies, ukierunkowując się na współpracę z instytucjami państwowymi, zaczęły znacząco zmieniać swój wizerunek i status. Coraz więcej preferencji otrzymują te badania, które konsekwentnie odtwarzają ideę gender mainstreamingu. Nie ma prawie miejsca na różnorodność metodologiczną, która miała być podstawą do dyskusji teoretycznych oraz rozwoju: gender mainstreaming typu ukraińskiego głosi, że społeczeństwo składa się z dwóch homogenicznych grup (kobiet i mężczyzn), i obydwie te grupy są dyskryminowane, w wyniku czego „niewykorzystane” w stu procentach na rynku pracy. Wszystkie inne „niewygodne pytania” (na przykład dotyczące przemocy seksualnej, praw kobiet imigrantek, praw związanych z seksualnością i reprodukcją, prostytucji, pornografii itp.) odsuwane są przez mainstreaing na drugi plan, a niekiedy w ogóle niezauważalne.
Innym mechanizmem „mainstreamingu” ukraińskich gender studies jest specyficzna zawartość ich bibliotek: na półkach książkowych znajdują się przeważnie bezpłatnie rozprowadzane wydania na kształt „Podstaw teorii gender”, materiały przywożone z różnego rodzaju konferencji oraz wszelkiego rodzaju podręczniki metodologiczne, wydawane przez organizacje międzynarodowe lub ukraińskie organizacje pozarządowe. Wśród neofitek badań z zakresu gender wydania te wpływają na odpowiednie pojmowanie problematyki: jednostronna wizja gender mainstreamingu odtwarza samą siebie. Wizje alternatywne są w zasadzie niemożliwe, ponieważ książki dotyczące społeczno-konstrukcjonistycznej teorii gender nie istnieją prawie w przekładzie na język ukraiński, a te, które są wydane w języku angielskim lub w przekładzie rosyjskim są trudnodostępne, szczególnie pod względem finansowym; jednak jest to także problem preferencji metodologicznych kierownictwa ośrodków zajmujących się gender.
Jednym z istotnych skutków przeniesienia problematyki gender na Ukrainie na „tory mainstreamingu” stało się jej następujące potraktowanie (także w społeczności badaczek): nie warto zbytnio nagłaśniać problemu dyskryminacji kobiet. Istnieją dziedziny życia społecznego, w których kobiety są postawione na nierównej pozycji: rynek pracy, polityka, nieopłacane prace domowe i przemoc domowa; jednak istnieją też inne sfery, w których dyskryminowani byli mężczyźni: ograniczony dostęp do opieki nad dziećmi po rozwodzie, okresowa służba w armii itp. Wszystkim jest źle, wszyscy są nieszczęśliwi, społeczeństwo jest niesprawiedliwe w stosunku do wszystkich… po co więc nam tutaj te kobiety?
Takie podejście nie tylko w pełni neutralizuje potencjał feministyczny teorii gender w jej wcieleniu politycznym, ale też niezauważalnie, a jednak uporczywie przekierowuje uwagę opinii publicznej na tak zwane „problemy mężczyzn”. Na przykład, statystyczną informację typu „w 95 % przypadków po rozwodzie rodziców dzieci pozostają z matką” w granicach mainstreamingowego rozumienia polityki gender traktuje się jak dowód bezwarunkowej dyskryminacji mężczyzn w ich prawie do ojcostwa. Jednej rzadko bierze się przy tym pod uwagę, że kobieta, która po rozwodzie zostaje z dziećmi, odczuwa przeważnie poważne pogorszenie swojej sytuacji finansowej: pieniędzy jest mniej, a nieopłacanej pracy domowej, która zabiera siłę i czas, zostaje więcej. Inna statystyka ukraińska dowodzi: najbiedniejszymi oraz najbardziej wrażliwymi grupami społecznymi zdolnej do pracy ludności Ukrainy są matki, które samotnie (bez partnera) utrzymują niepełnoletnie dzieci. Jednak siły dyskursywne w genderowanym społeczeństwie głoszą hasła „radości macierzyństwa” i „nieszczęśliwego ojca”. Przy czym, świadomość masowa nie jest skłonna do myślenia krytycznego, a więc powtarza obficie produkowaną przez mass media moralną panikę o pozbawionych praw i uciskanych ojcach.
Inną „białą plamą” UPPG jest kwestia rozumienia władzy: w metodologii gender mainstreamingu zauważalna staje się jedynie prosta władza płciowa w postaci przemocy czy przymusu. Dlatego też lwia część wysiłków jest ukierunkowana na walkę z przemocą domową z jej wizualnymi symbolami – siniakami i krwawymi ranami (nie chodzi tu co prawda o utworzenie ośrodków dla cierpiących w jej wyniku kobiet). Innych (dyskursywnych) form władzy przejawiających się w legitymowanych formach patriarchalnych „szanowania kobiet” jako sojuszniczek, asystentek i piękności, już nie dostrzegają, a następnie nie odzwierciedlają ani urzędnicy, obciążeni obowiązkiem prowadzenie polityki gender, ani nawet niewielka część genderowej społeczności badawczej.
Mówiąc o procesie wprowadzania teorii gender do programów nauczania w uniwersytetach, nabiera on na Ukrainie nieco makabrycznych kształtów. Z jednej strony, jest ich druzgocąco mało: przeprowadzone badanie socjologiczne wśród studentów w Charkowie (2009) pokazało, że 66% ankietowanych ani razu nie spotkało się z tematyką gender podczas nauki w uniwersytecie. Pośród 34% ankietowanych, którzy w jakiś sposób byli zaznajomieni z samym terminem, tylko 10% zaznaczyło, że był to osobny specjalny kurs lub kursy naukowe. Prosta arytmetyka pokazuje: mówiąc o tak zwanych „kursach genderowych”, czyli dyscyplinach naukowych, które są w pełni zakorzenione w tematyce gender, ich odbiorcami jest w przybliżeniu 3% wszystkich studentów w dużym mieście (w tym wypadku Charkowie).
Tak więc, na mówienie o lawinowym wzroście ilości „kursów genderowych” w ukraińskich uniwersytetach jest trochę za wcześnie. A odnośnie niewielu faktycznie wprowadzonych warto zapytać: na jakiej metodologii opierane są ich programy: konstrukcjonistycznej czy esencjalistycznej (mainstremingowej)?
Nawet wśród tych kursów, które brały udział w Ogólnokrajowym Ukraińskim Konkursie Programów Dydaktycznych z Zakresu Tematyki Gender i jako wzorcowe zostały wybrane do publikacji (patrz „Zbiór programów dydaktycznych z zakresu problemu rozwoju gender”, Kijów 2004) znajdują się wyraźnie esencjalistyczne moduły albo nawet całe programy. Mam niezłomne podejrzenie, że inne programy nauczania, stworzone dla „użytku wewnętrznego” i nieprzedstawione szerokiej publiczności (a umieszczenie sylabusów na stronach internetowych katedr w ukraińskich uniwersytetach z jakieś przyczyny nie jest praktykowane, w odróżnieniu od praktyk na zachodnich uniwersytetach) mogą mieć jeszcze głębsze odchylenie w stronę esencjalizmu.
Przytoczę jeszcze jeden przykład. W ramach UPPG urzędy na szczeblu obwodowym ds. rodziny i młodzieży okresowo gromadzą informację na temat „wprowadzania” tematyki gender na uniwersytetach. Miałam możliwość zapoznania się z raportem uniwersytetów charkowskich za rok akademicki 2008/2009, gdzie do wykazu wprowadzonych programów nauczania z zakresu tematyki gender należały, na przykład, kursy czy moduły z nadzwyczajnie wymownymi nazwami: „Zdrowie duchowe (monitoring zdrowia)”: „Podstawy seksuologii i patologii seksualnej”; „Rozwiązywanie konfliktów (różnice płciowe)”; „Język chiński: funkcje wykorzystania grafemu „kobieta” i „mężczyzna, człowiek” [sic!] (w kursie hieroglifów)” a nawet „Latynoamerykański taniec towarzyski i metodyka jego nauczania”!
Czyli, nawet jeśli pojęcie gender wchodzi do jednego czy innego programu nauczania, jego praktyka metodologiczna (a więc wpływ ideologiczny) może być absolutnie dowolny: od radykalnie-feministycznego do esencjalistyczno-patriarchalnego. Niestety, mam przeczucie, że właśnie w stronę drugiego z nazwanych biegunów dryfują dziś zarówno ukraińska edukacja w zakresie gender, jak i ściśle powiązane z nią ukraińskie gender studies.
Warto zaznaczyć, że sytuacja ukraińska nie jest nadzwyczajna: w pewnym sensie we wszystkich krajach postradzieckich odbywa się mniej więcej jedno i to samo. Zgodnie z trafną wypowiedzią Siergieja Uszakina, instytucjonalizacja postradzieckich badań genderowych ma charakter samobójczy, a ich wpływ społeczny nieuchronnie zbliża się do zera. Elena Gapova upatruje przyczyny takiego stanu rzeczy w specyficznych, postradzieckich procesach tworzenia się klas, kiedy „gender” stał się jednym z tych instrumentów, za pomocą których ukrywano istotę przeprowadzenia procesu nowego podziału gospodarczego oraz rządowego. Alexander Pershai nazwał to zjawisko „kolonizacją na opak”, kiedy to termin zachodni z ogromnym potencjałem krytycznym „kolonizuje się” w wyniku kontekstu postradzieckiego i w rezultacie staje się konwencjonalno-neutralnym sposobem usprawiedliwiana i legitymizacji obecnego społecznego statusu quo.
Ekspertki zachodnie oceniają wpływ gender mainstreamingu na gender studies w Europie w nieco słabszych kategoriach, lecz także negatywnie – zarówno w wymiarze metodologicznym, jak i instytucjonalnym. Jednak one spotkały się z ideą mainstreamingu posiadając już jakieś dwa dziesięciolecia doświadczenia feminizmu uniwersyteckiego. Natomiast na Ukrainie gender mainstreaming stał się właśnie jedynym możliwym kontekstem metodologicznym dla instytucjonalizacji gender studies, ale też ceną tego, że z „gender” została tylko otoczka, „pusta definicja” – termin odpowiedni dla całego tego artykuły.
A tym czasem w dużych i małych miastach Ukrainy otwierane są coraz to nowe katedry i centra badań genderowych. Ich autoprezentacja jest niekiedy bardzo wymowna: na przykład, w Przykarpackim Uniwersytecie Narodowym imienia Wasyla Stefanyka Centrum Badań Genderowych nosi nazwę „Współdziałanie”, a na jego logotypie znajduje się wizerunek kobiety i mężczyzny, którzy stojąc naprzeciwko siebie dotykają się nawzajem. Dyskursywna informacja „czym jest gender” w tym centrum jest odczytywana jednoznacznie – to współdziałanie kobiety i mężczyzny w heteroseksualnym, intymnym partnerstwie. Komentarze są zbędne.
Wspólnota naukowo-genderowa i inne wspólnoty: „choroba prawicy”?
W opisanej wyżej sytuacji swego rodzaju stymulowania gender studies gwałtownie powiększa się wspólnota badaczek i badaczy, którzy „zajmują się gender”. (Dziwne, według mnie, samookreślenie: analogiczne do „zajmować się sportem”?”) Wzrost ilościowy, edukacja na różnym poziomie i przynależność do różnych generacji nieuchronnie prowadzi do pewnego rozwarstwienia, ale też otwartych rozłamów wewnątrz społeczności naukowej zajmującej się gender (z tym, że w odróżnieniu od Sołomii Pawłyczko ja nie uważam takiej sytuacji za mało efektywną).
O ile na początku lat 90 XX wieku gender studies wymagały znajomości języków obcych (przynajmniej angielskiego) oraz wyjazdów na uniwersytety zachodnie, to dziś przestało to być tak istotne. Cała masa ukraińskojęzycznych i rosyjskojęzycznych wydań (o których odchyleniu teoretycznym już wspomniałam), rodzime szkoły i konferencje, kursy z zakresu gender dla magisterskich i licencjackich programów nauczania produkują nowe pokolenie badaczek i badaczy, chłonących „ukraińską teorię gender”, czyli ideologię gender mainstreamingu, której potencjał krytyczny, jeszcze raz powtórzmy, zbliża się do zera. Ukraińskie gender studies stopniowo wychodzą z cienia i przeobrażają się w mniej lub bardziej szanowaną dziedzinę establishmentu akademickiego.
Jednak to nie konflikt pokoleniowy (starsi-młodsi) tworzy dziś linię podziału w ukraińskiej wspólnocie genderowej. Sprawdzianem jest właśnie pozycja metodologiczna, która w obecnych warunkach zamienia się w pozycję polityczną. Źródłem problemu jest to, że esencjalizm jest zasadniczą podstawą jakiejkolwiek retoryki konserwatywno-prawicowej, jakiejkolwiek ksenofobii. I kiedy badania genderowe są oparte na metodologii esencjalistycznej (znów, nie wiadomo czy świadomy rezultat opierania się na biologicznym fundamentalizmie), zaczynają one odtwarzać i wzmacniać ideologię neopatriarchatu. Czyli rewolucyjna na początku teoria zamienia się w swoje przeciwieństwo.
W celu argumentacji tej myśli sięgnę do niedawnej historii ukraińskich badań genderowych. Można wymienić przynajmniej dwa tematy, które „rozdarły” środowisko genderowe, nie tylko dzieląc je na dwa obozy, a po prostu rzucając je w skrajną opozycję: jest to ocena kobiecego ruchu „Femen” oraz reakcja na oskarżenia o „ propagandę genderowo-gejowską”.
Pojawienie się ruchu „Femen” i jego stosunek do feminizmu wywołały burzliwą dyskusję właśnie we wspólnocie genderowej: niektóre z badaczek przyjęły postawę odizolowania się od „Femenu” i niezgody na uznanie ich działań za samodzielne, a protesty – feministyczne. Pozycja ta opiera się na wyobrażeniach o tym, że istnieje „prawdziwy” feminizm w postaci „prawdziwej” teorii oraz „prawidłowego” aktywizmu: esencjalistyczność i autorytarność takich poglądów oraz niemożność alternatywnej oceny są oczywiście.
Inny przykład ma związek ze wzrostem liczby oskarżeń polityki gender o „propagandę homoseksualizmu oraz niedojrzałej sprawiedliwości” (hasła te wrzucono do jednego worka) ze strony różnych kościołów i konserwatywnie nastawionych warstw społeczeństwa. Roszczenia te są spodziewane i zrozumiałe: faktycznie, teoria gender oraz prawnie wprowadzana przez rząd polityka gender jest emancypacyjna i radykalna, a logiczny związek pomiędzy prawami kobiet i prawami dzieci jest oczywisty nie tylko dla prawoznawstwa. Zrozumiałym jest, że wspólnoty konserwatywne bronią swoich wartości jak mogą, nie brzydząc się przy tym odwróceniem pojęć czy lekceważącą logiką.
Jednak charakterystyczna staje się odpowiednia reakcja części ukraińskiej wspólnoty genderowej: zaczyna ona usprawiedliwiać się, że to nie jest żadna propaganda i że „gender” nie ma żadnego związku z tematem seksualności, a już szczególnie z tematem homoseksualności! Czyż nie jest oczywiste, że wygłaszanie takich tez jest możliwe jedynie ze strony stanowisk esencjalistycznych, broniących heteronormatywności, jako jedynego naturalnego i prawdziwego sposobu seksualności?
Społeczno-konstrukcjonistyczne stanowisko metodologiczne znajduje się dziś w mniejszości (a tak naprawdę na marginesie) nie tylko w teorii gender, ale wszystkich dziedzinach społeczno-humanistycznych. Jest ono niewygodne i niebezpieczne, bo poddaje w wątpliwość i dekonstruuje jakąkolwiek „wieczną” kategorię (na przykład kobieta albo nauka) czy wartość (na przykład rodzina lub naród). Dlatego w „pozagenderowym” środowisku naukowym także cały czas przeważa paradygmat esencjalistyczny: pomaga on bez problemów zwiększać kapitał społeczny w środowisku akademickim, konwencjonalnie (czyli z sukcesem) wpisywać się w obecną hierarchię porządku społecznego, nie wywołując żadnego szczególnego ryzyka i zagrożeń rewolucyjnych.
A więc, co dalej?
Można zadać pytanie: czy opisane procesy rozwoju teorii gender w ukraińskich gender studies wpłynęły na szerszy ogół – intelektualistów publicznych, środowiska badawczo-naukowe, koła polityczne i prawnicze, media… i po prostu na „pospolitych” obywateli? I jeśli tak – to w jaki sposób i z jakim rezultatem?
Na pytanie to odpowiem następująco: mimo tego, że słowo „gender” jest coraz bardziej rozpoznawalne i w coraz mniejszym stopniu mylone ze słowem „tender”, ogólna „atmosfera genderowa” w społeczeństwie nie uległa zasadniczej poprawie. Powiem więcej: o ile dwadzieścia lat temu można było liczyć na progres i genderową liberalizację środowiska akademickiego oraz ogólnie rzecz biorąc świadomości społecznej, to dziś wszystko wygląda inaczej.
Dziś cała gama dyskursów ksenofobicznych jest obficie reprezentowana w ukraińskich mediach (jak dowiodły badania Wołodymyra Kulyka), a dyskursy seksizmu i mizoginii oraz homofobii nie śpiewają w tym „chórze” jedynie partii solowych. Oficjalne wypowiedzi najwyższego szczebla polityków ukraińskich nie rezygnują z anegdot „o blondynkach”, a intelektualiści publiczni prowadzą takie same rozmowy, choć ukrywają je pod retoryką „szacunku do kobiet”: władza oparta na idei Foucaulta, nabiera szczególnie wyszukanych form właśnie w dyskursie „szanowania”. Obrońcy prawicy upierają się, że nie istnieje taki problem jak prawa kobiet, a powinniśmy mówić o problemie praw człowieka. Natomiast Narodowa Akademia Nauk Ukrainy razem z duchowieństwem rozpoczyna „oparty na wiedzy naukowej” atak na prawa reprodukcyjne kobiet, inicjując wprowadzenie całkowitego zakazu aborcji.
Powstała sytuacja, w której postradzieckie badania genderowe póki co nie zmieniły jeszcze świata patriarchalnego, a bardziej się pod nim „ugięły”, przybierając konwencjonalny kształt gender mainstreamingu. Nie mogły one przeciwstawić się wzmacnianiu ideologii konserwatywno-prawicowej, ponieważ nie posiadały ku temu podstaw ideologicznych i nie ujawniły się inne siły społeczne zdolne do takich przeciwdziałań.
Tym czasem istnieją jeszcze niewielkie grupy badaczek i aktywistek, które należą do „nowych lewych” i starają się bronić konstrukcjonistycznych wizji gender oraz odpowiadających im radykalnych ideologii. „Wynajdują” one i propagują antyseksistowski język, a 8 marca wychodzą na ulicę głosząc feministyczne hasła. Uważają, że na Ukrainie zdecydowanie brakuje dziś feminizmu, ugruntowanego na metodologii konstrukcjonistycznej, dlatego w swoich badaniach i działalności aktywistycznej nazywają siebie radykalnymi feministkami (a niekiedy nawet separatystkami).
Są to w mojej ocenie rzeczy całkiem istotne. Czasy postradzieckie na Ukrainie naznaczone są głębokim strachem przed feminizmem nie tylko ze strony instytucji patriarchalnych (łącznie ze środowiskiem akademickim) czy świadomości masowej, ale także społeczeństwa obywatelskiego: spośród ponad tysiąca zarejestrowanych ukraińskich obywatelskich organizacji kobiecych, jako „feministyczne” określa siebie jedynie nie więcej niż pięć. Powstaje nawet taki czysto ukraiński wynalazek jak „ruch gender” (wyszukiwarki internetowe świadczą o wyraźnej „ukraińskości” tego terminu) na określenie takiego typu aktywności i badań, które wpisane są w gender mainstreaming.
Dlatego nazywanie dziś swojej działalności feministyczną (zamiast genderową) jest wyborem politycznym. Judith Butler w trafny sposób porównała kiedyś pojęcie gender z elastyczną formą do pieczywa, zdolną do jakichkolwiek (potrzebnych) transformacji (które właśnie zachodzą u nas), dlatego politycznym jest także odizolowanie się, na ile jest to możliwe, od retoryki genderowej, ściśle powiązanej z gender mainstramingiem i związaną z nim metodologią. Część badaczek uważa za konieczne zamianę retorycznej formy „kobiety-mężczyźni” na kategorię „zróżnicowania genderowego” lub upatruje perspektywy teoretyczne teorii gender w przejściu do używania nierzeczownikowych form tego pojęcia (genderowany, genderowanie): można w ten sposób częściowo zneutralizować „mainstreamingowe” znaczenie gender, uwydatniając tym samym jego proceduralność. Wtedy podmiot polityki gender stanie się dużo bardziej wyraźny, ponieważ związek genderowania i władzy jest uwypuklony i oczywisty.
Niewiarygodne przygody teorii gender na Ukrainie osiągnęły stadium, w którym krytyczno-rewolucyjny potencjał pojęcia „gender” został prawie wyczerpany. Nastają właściwie czasy nowej retoryki i nowych teorii dla myśli krytycznej: być może jest to wreszcie czas dla feminizmu?
Olga Płachotnik
Krytyka, nr 9-10 2011
Tłumaczenie z języka ukraińskiego: Mateusz Zalewski