Strona główna/WSPOMNIENIE. O Jerzym Bartmińskim w przelocie

WSPOMNIENIE. O Jerzym Bartmińskim w przelocie

Jadwiga Mizińska 

Sąsiadowaliśmy przez wiele lat na jednym osiedlu LSM. W tygodniu spotykaliśmy się na tym samym przystanku „dziewiątki”, aby potem dotrzeć do budynku Humanistyki UMCS. Jerzy miał swój gabinet na pierwszym piętrze „polonistycznym”, ja zaś na „filozoficznym” parterze.  Mieliśmy więc mnóstwo okazji do sąsiedzkich rozmów. Któregoś dnia, w trakcie mijania się na schodach zatrzymaliśmy się na chwilkę. Dołączył do nas kolega Zbyszek Muszyński. Mimowolnie zatamowaliśmy ruch; był to okres, gdy studenci tłumnie zalegali po korytarzach, załatwiając swoje sprawy i ponosząc miły gwar. Ocknęliśmy się wśród tego rozgwaru, by ustąpić innym miejsca. Żegnając się z nami, Jurek z uśmiechem skwitował: „najciekawsze rozmowy odbywają się w przelocie”.

W dniu pogrzebu, w kościele pod wezwaniem św. Józefa na naszym osiedlu LSM, mogłam uczestniczyć w tych uroczystościach wyłącznie „zdalnie”. To nowe, pandemiczne pojęcie, ukute z konieczności zachowania dystansu wobec zarażonych koronawirusem, zawierało w sobie swoisty paradoks. Oto, aby zachować bliskość z ludźmi, należało się od nich oddalić na bezpieczną odległość…

Pogrzeb Profesora Jerzego Bartmińskiego sprawił, iż ten paradoks został szczęśliwie rozwiązany. Trumnę otaczała gromada kapłanów, na czele z księdzem profesorem Tadeuszem Styczniem, celebrującymi żałobną mszę, po czym wystąpiło około dziesięciu mówców, wygłaszających pożegnania i wspomnienia (m in. brat Jerzego, Jan Bartmiński, Rektor UMCS prof. Radosław Dobrowolski, prof. Jerzy Święch, dr Józef Kaczor z ramienia Solidarności). Odczytano ogromna ilość listów kondolencyjnych z wielu naukowych ośrodków w Polsce, Rosji, Ukrainy, Białorusi, a nawet z Australii.

Wysłuchując tych ustnych i przeczytanych tekstów, można się było zorientować w olbrzymiej skali dokonań Jerzego Bartmińskiego. Nie tylko jego naukowego dorobku (około 700 pozycji), lecz także ogromnego wpływu na studentów, wychowanków, pracowników akademickich – etnolingwistów z całej Polski i z zagranicy. Sam syn Jerzego, Jacek sam wyraził zadziwienie „formatem Ojca” jako światowym autorytetem i nazwał to „świadectwem pracy przy zbawianiu Polski”.

Bez wątpienia powstaną jeszcze liczne opracowania biografii naukowej, jak również jego bezinteresownego wkładu w cudzy dorobek. Póki to nie nastąpi, chciałabym podnieść tylko jeden wątek; mianowicie – szkół naukowych. Jako pierwszy solidarnościowy prorektor UMCS (rektorem był wówczas prof. Eugeniusz Gąsior, prorektorami zaś prof. Kazimierz Goebel oraz prof. Jan Rayss) zaproponował swemu przyjacielowi prof. Stefanowi Symotiukowi założenie akademickiego czasopisma. Rychło ono powstało pt. „Wiadomości Uniwersyteckie”. Pod redakcją prof. Symtotiuka z miejsca nabrało rozmachu i wigoru. Oprócz kroniki i różnych bieżących materiałów zamieszczano tam również naukowe dyskusje i polemiki. Z okazji jubileuszu trzydziestu lat istnienia Wiadomości Uniwersyteckich redakcja w osobie red. Ewy Kawałko- Marczuk, zwróciła się z prośbą o specjalny tekst: Początki „Wiadomości Uniwersyteckich” we wspomnieniach prof. Jerzego Bartmińskiego (nr 7/ 278 2022). Oto jego końcowy akapit:

„Stefan oddał mi jeszcze jedna przysługę. Od pewnego czasu jestem postrzegany – głównie z racji zredagowanych już 30 tomów rocznika „Etnolingwistyki” – jako lider lubelskiej etnolingwistyki, pojawiło się też określenie „lubelska szkoła etnolingwistyki”. Zacząłem się z tego cieszyć, ale byłem ciekawy, jak rzecz widzą znawcy życia naukowego, filozofowie. Poprosiłem więc Stefana Symotiuka, żeby powiedział, co kryje się pod pojęciem „szkoła naukowa”, jakie warunki trzeba spełni, żeby mówi o szkole naukowej. Stefan chętnie podjął temat i zaprosił do dyskusji przyjaciół; prof. Jadwigę Mizińską, prof. Pawła Bytniewskiego i prof. Zbysława Muszyńskiego, odbyli świetną debatę na temat szkół naukowych, mówili o tym, jaka korzyści, ale też jakie stwarzają pułapki dla młodych badaczy. Pytanie , czy można mówić o lubelskiej szkole etnolingwistycznej pozostało nierozstrzygnięte, ale pozostały mi w pamięć zgłoszone przestrogi. Bardzo zyskałem na tej współpracy ze Stefanem. Ale cała dyskusja zamiast do <WU> trafiła do Forum Akademickiego (2014)”.

Podczas wysłuchiwania pożegnanych mów, wyliczania zasług Profesora Jerzego Bartmińskiego, w tym Jego „szkoły etnolingwistycznej”, przypomniały mi się przytoczone wątpliwości. Rzeczywiście, Jej twórca był uczulony na różne „pułapki”. Zwłaszcza na tę w jaką mogą wpadać bezkrytyczni uczniowie i zwolennicy. Sama nazwa „szkoły naukowej” sugeruje bezwolną wierność. Przestrzegał o tym już sam Artystoteles: „Amicus Plato, amicus Socrates, sed magis amica Veritas” – kocham Platona, kocham Sokratesa ale najbardziej kocham Prawdę”. Wcześniej Sokrates wygłosił swoje przesławne credo „Wiem, że niczego nie wiem”– czyli „wiem na pewno, że niczego nie wiem na pewno”. Figura Mistrza jest dość dwuznaczna. Polega na autokrytycyzmie i na autoironii. Różnica miedzy Nauczycielem a Mistrzem tkwi w tym, iż pierwszy przekazuje innym swoją wiedzę jako pewną, zaś drugi uprawia mądrość. Zaś mądrości nie da się po prostu „nauczyć”, trzeba jej indywidualnie doświadczać w procesie intelektualnego cierpienia.

W moich oczach Profesor Bartmiński wcielał w sobie obie te role; był zarówno Nauczycielem, jak i Mistrzem. Jednak przy założeniu, że Mistrz  s t w a r z a   s i ę   s a m. Stąd niepowtarzalność Jego Osoby, podziw oraz miłość, jaki budziła u niezliczonych wielbicieli, do których i ja należę. Cieszę się, że dane mi było Jego Sąsiedztwo na ziemi i w zaświatach.

13 lutego 2022
Jadwiga Mizińska

Kultura Enter
2022

Jerzy Bartmiński, archiwum Radia Lublin.