OMÓWIENIE. Obraz – zagadka czy tajemnica?
Jadwiga Mizińska
Wokół i obok książki Dobrosława Bagińskiego Obraz. Zagadka wzrokowa. Gramatyka języka wizualnego
*
Czym jest Obraz? Aby sobie to uprzytomnić, zwróćmy się do rodziny wyrazów. Jej „rodzicem” oczywiście jest sam Obraz, lecz otoczony „krewnymi”. Na przykład: wy- obraźnia, wy- obrażenie, o- obrażenie… Te słowa krążą nad samym obrazem niby ptaki.
Dobrosław Bagiński, autor niezwykłej książki Obraz. Zagadka wzrokowa, kieruje nas ku szczególnym jego aspektom, zwłaszcza ku „komunikowaniu się obrazami”.
Zanim rozpoczęłam jej lekturę, najpierw natknęłam się na ostrzeżenie w dziesiątym rozdziale O tym, czego nie ma w tej książce. To wyraz eleganckiej lojalności, a jednocześnie ważna informacja dla czytelnika. Nierzadko recenzenci, podsumowując swoje opinie, używają formuły „brakuje mi…”. Mam wtedy ochotę wykrzyknąć : to dopisz pan sobie sam! Istotą naukowej dysertacji jest autorska t e z a. Czyli oświadczenie, o czym j a s a m pragnę napisać; jakie przyjmuje założenie, którego pragnę bronić, licząc na dialog z innymi dyskutantami, inspirowany zachętą do współmyślenia. W przeciwnym wypadku, dysertacja zamienia się na „wypracowanie na zadany temat”, obarczone jak największą liczbą przypisów, popisem erudycji.
Moja znajoma, filozof nauki, zirytowana takim zwyczajem złośliwie policzyła ilość przepisów do recenzowanej przez siebie pracy habilitacyjnej: w olbrzymiej bibliografii brakuje przypisów tylko do spójników…. Tymczasem według Michaiła Bachtina, ideałem uczonego powinna być postawa „bez alibi” – mówienie od siebie. Andrzej Nowicki, oryginalny filozof, chętnie tworzący językowe „nowotwory” nazwał to otsiebiną. Czyżby musiała przeważać czużyna?
Poszukując głównej idei Dobrosława Bagińskiego, mamy ją podaną wprost na srebrnej tacy. Wyraża się ona w kategoriach „świadomego widzenia” oraz „myślenia obrazami”. Zauważmy, iż dwa te określenia, mają w podtekście świadomość, zatem przeczą prostemu odbiciu czy lustrzanemu odzwierciedleniu. Arystoteles definiował prawdę jako dokładne przystawanie myśli do rzeczy, czyli między nimi adekwatność. Odbicie rzeczy w myśli, i jej odzwierciedlenie ma gwarantować obu stronom absolutną wierność. Przy całym szacunku dla autorytetu Stagiryty, trzeba rozważyć konsekwencje zachowania mitycznej postaci Narcyza. Urodziwy młodzieniec tak się zachwycił własnym obliczem odbitym w stawie, że zapomniał o jedzeniu i piciu. Umarł z głodu. Warto wyciągnąć z tej niesamowitej i dosłownie śmiertelnej przygody morał; ujrzany w zwierciadle o b r a z samego siebie – pociąga za sobą m a r t w o t ę! Zastanawiając się nad współczesnym fenomenem celebryty, upatruje w nim kolegę Narcyza. W dążeniu do doskonałości swego imażu, gotów jest poświęcić zdrowie, czy nawet życie – jak to się stało z Michaelem Jacksonem. Rzec by można, iż w pogoni za fantomem „pięknego obrazu”, uśmiercił własne ciało, a może wprost zatracił duszę…
Stąd wniosek, i zarazem przestroga, żeby nie pomylić różnych poziomów, aspektów, oraz różnych sensów kategorii obrazowania. Autystyczny Narcyz zignorował komunikacją z innymi. Bezkrytycznie zaufał samu widzeniu. Zapatrzył się w siebie, a zlekceważył Drugiego. Zasłużył na miano protoplasty narcyzmu.
**
Według autora Zagadki wzrokowej, widzenie, ujmowanie w słowa (werbalizacja) oraz myślenie – to trzy zdolności specyficznie ludzkie. Powinny one ze sobą współpracować, nawzajem się uzupełniać. Tak jak to się dzieje z rozpoznawaniem poszczególnych rzeczy oraz pojedynczych twarzy. Podczas ich poznawania następuje komunikowanie naszych emocjonalnych stanów i zauważanie ich u innych. Mówi o tym słynny esej Emmanuela Levinasa „Twarz Innego”, z którego wynika radykalny zakaz zabijania człowieka. Gdy się spotykamy z Innym (pisanym wielką literą), gdy z bliska zaglądamy w jego źrenice, widzimy w nich… odbicie samego siebie. Andrzej Szczeklik, krakowski profesor medycyny, a zarazem filozof, napisał wspaniałą książkę pt. Kore. Scharakteryzował w niej fenomen „laleczki”, tkwiącej w źrenicach oczu. Stojąc oko w oko z Innym, zaglądamy sobie nawzajem w głąb. W swoiste „oczy duszy”. W momencie, gdy się one spotkają, następuje tajemniczy wgląd. Nieco zapomniane powiedzenie brzmi: „Strzeż czegoś jak źrenicy oka”. Bowiem tam ukrywa się prawdziwy skarb!
W Zagadce wzrokowej napotkałam pewną uwagę, która dla mnie osobiście jest niezwykle ważna, bo pozwala zrozumieć pewien mój własny defekt:
Zdolność do wykrywania ludzkich twarzy w polu naszego widzenia określa termin p e r e i d o l i a. Są jednak nieliczni ludzie, którzy mają uszkodzony ten mechanizm i ci nie są w stanie rozpoznać twarzy nawet najbliższych im osób. Ten defekt mózgu nosi nazwę
p r o z o g n i z ja. Dla nas najważniejsze jest, że taki mechanizm istnieje i jest już dobrze opisany. ( s. 67)
W takcie moich przeżyć związanych z udarem, a następnie z zapaleniem wsierdzia dwukrotnie doświadczyłam takiej pereidoli oraz prozognizji. Nie byłam w stanie odróżnić twarzy moich najbliższych. Albo ich nie poznawałam, albo – myliłam. W pewnym sensie „traciłam ich twarze”. Niesamowite uczucie ich braku!
Jak sadzę, może to również dotyczyć osób cierpiących na chorobę Alhzeimera. Ich otoczenie boi się takich objawów, ma je za dziwaczne, śmieszne, groteskowe. W istocie kryje się za nimi coś bardzo dramatycznego i zagadkowego. To nie tylko zakłócona, lub „przesunięta” pamięć. Być może pacjenci domów opieki, wiedzą coś całkiem innego, niż ich wystraszona i zbolała rodzina. Moja własna Matka, cierpiąca na to schorzenie, na pytanie: „kim ja jestem? czy pamiętasz moje imię”, z figlarnym uśmieszkiem odrzekła: „– Córko, ty – to Ty”!
Tak wiec obraz ludzkiej twarzy, nie wyczerpuje się w samym widoku, rysach czy gestach. Może rozpoznajemy nie tylko cielesna powłokę, ale i nasze wnętrze, krótko mówiąc – duszę? Wewnętrznego człowieka!
Innym, godnym refleksji przykładem jest Całun Turyński. Wizerunek twarzy zamęczonego na krzyżu Chrystusa. Nierozstrzygniętą – może w ogóle nie rozwiązywalną – tajemnicą pozostaje jego status; czy jest to jego obraz, czy też specyficzny „oryginał”?
Pojęcie nieodwołalnie Obrazu pozostaje wieloznaczne. Obejmuje nie tylko jego zewnętrzny widok, ale również wyobrażenie, czyli swoisty naddatek nad samym obrazem. Element od- twarzania jest sprzężony jest z wy- twarzaniem, jak też z do- twarzaniem. Dopełnianiem niedopowiedzianej postaci.
Nic dziwnego, iż obrazowa komunikacja z innym, narażona jest na tak wiele nieporozumień. Doskonałych tego przykładów, wnikliwie zanalizowanych przez profesora Bagińskiego, dostarcza teoria Gestalt: Zasada ogarniania jednym rzutem oka całości postaci. W koncepcji gesztaltystów, odbiorca narzuca własną jej wersję, odmiennymi z wersjami innych osób. Każdy człowiek, na swój własny sposób uzupełnia i dopełnia sugerowany kształt. Stąd tyle sporów i kłótni, a niekiedy nawet – wojen. Zamiast odmiennych oglądów, zderzamy się z odmiennymi światooglądami, nasyconymi intensywnymi emocjami.
Obecnie mamy do czynienia ze starciem dwóch sprzecznych, czy wręcz wrogich, światoobrazów: „ruskiego miru” z zachodnią cywilizacją. Zauważmy, iż Putinowski ideał (utopia?) odwołuje się do dwuznacznego wyrazu mir, oznaczający zarazem „świat” i „pokój”. W tej zbitce wartości nie można ich pooddzielać, nie mówiąc o rozłączeniu i dokładnej ich analizie. Pojęcie oglądu miesza się z pojęciem poglądu. Pierwsze eksponuje aspekt wizualny, drugi – aksjologiczny. A wszak widzenie nie jest tożsame z osiągnięciem wiedzy. Widzieć, czyli naocznie oglądać, to nie to samo, co wiedzieć. To drugie pojęcie odwołuje się do wiedzy – zgromadzonej przez innych informacji uporządkowanej, sprawdzonej przez badaczy i uczonych wedle zasad obiektywności, spójności oraz logiki. W tak zwanym światopoglądzie, moment apriorycznego wartościowania poprzedza neutralny widok rzeczy. Bezkrytyczna ufność do własnego światopoglądu zwykle zderza się z cudzym, wywołując światopoglądową i ideologiczna walkę. Jedna jej strona „hejtuje” drugą. W takiej sytuacji wrogość nie pozwala na negocjacje ani na konsensus. Społeczeństwo rozpada się wiec na wrogie „plemiona” z intencją wzajemnego pokonania albo wręcz zniszczenia. Tak się kończy spektakl „krajobrazu po bitwie”.
Dzieło Dobrosława Bagińskiego, z całą mocą akcentuje konieczność odróżniania miedzy „co widzę” i „jak widzę”. Rzec by można, że autor nawiązuje do Kanta, który odkrył , iż człowiek w swym umyśle posiada niewidzialną „czapkę niewidkę”, porządkującą odbiór rzeczywistości. Narzucającą mu sieć czasu i przestrzeni. Autor Obrazu dokonuje ich uszczegółowienia i skonkretyzowania. Podczas gdy Kant odkrył „kartograficzna siatkę”, uniwersalna i identyczną dla każdego, Bagiński ponadto uwzględnia m e d i u m – pośrednika.
***
Podtytuł książki „Gramatyka języka wizualnego” nasuwa podpowiedź, jak sobie z tym poradzić z tymi problemami. Kluczem do szyfru, jest tu zestawienie dwu modeli: kultury obrazkowej oraz kultury werbalnej. Kultury Obrazu i Kultury Słowa. – dodać by jeszcze można: Kultury Widzenia i Słuchania. Ażeby uniknąć miedzy nimi rozziewu, autor wprowadza kategorię Komunikatu. A dokładniej „widzenia słowami” lub „inteligencji wizualnej”. Wyróżnia i omawia trzy poziomy gramatyki wizualnej: kod, język, medium. W powyższym ujęciu uderza obecność
p r o c e s u a l n o ś c i. Zamiast dualizmu czy binarności, dominuje motyw przechodniości i przenikania się tej „wielkiej trójki”.
Medium – przekształcenie myśli w zdarzenia, w akty komunikacji. I tak mediami są: mowa, gestykulacja, rysunek, tekst, film itd. Zdarzenie medialne staje się dostępne dla odbiorcy z poziomu kodu, którym przekształca on dane zmysłowe w informacje; które następnie język może przekształcić w wyrażenie; które medium przekształci w zdarzenie. Tak komunikat zatacza kolejne koła. Ta sama czysta kartka papieru może stanie się medium, gdy włożymy ja do koperty i wyślemy ja do papieża. Jego sekretarz najpierw pomyśli: kod (pustka, prostokąt, a może żart?) i wrzuci list do kosza. Medium okazało się zawodne. A może jednak list przekaże swemu zwierzchnikowi. Dla człowieka w bieli ta karta może być ważna, ale na metaforyczny poziomie języka wizualnego. ( s. 365)
Zacytowany fragment, oprócz wykładu gramatyki wizualnej, daje czytelnikowi okazję do posmakowania znakomitego stylu, giętkości i urody języka, a zwłaszcza dowcipu i poczucia humoru. Chociaż książka udaje typowy podręcznik referujący wiedzę o wizualnej komunikacji, w istocie stanowi nie tylko erudycyjne, lecz i nowatorskie ujęcie olbrzymiego materiału. Jego teoretyczna, werbalna część, jest doskonale zintegrowana z częścią wizualną. Odbiorca tej publikacji musi ją nie tylko przeczytać, ale i wnikliwie obejrzeć. Bowiem to nie są zwykle „ilustracje”, lecz nieustające prowokacje do ich zrozumienia. Nie obywa się przy tym bez przedniej zabawy.
Jedna z wielu zalet książki jest udział całego „sztabu” studentów i współpracowników – min. Jarosława Janowskiego, którzy dostarczali materiału ilustracyjnego. Rzadki to zwyczaj, taka pedagogiczna „kolektywność”.
Całość dzieła Dobrosława Bagińskiego – z niesłychanie wysmakowaną okładką – można potraktować jako swoistą i k o n ę k s i ą ż k i. Główny tytuł „OBRAZ” – sam również stanowi o b r a z, tyle, że złożony z „wyciętych z liter”.
Z wielka niecierpliwością czekam na kolejne dwa tomu zapowiedzianego tryptyku. Spodziewam się tam znaleźć nie tylko rozwiązanie „zagadki wizualności”, lecz również wyjaśnienia T a j e m n i c y O b r a z u. Zapowiada się fascynująca przygoda, pełna licznych zaskoczeń, zwrotów akcji, pełnych literackiego wdzięku.
Jak doniosły media, ostatnio doszło do skandalu polegającego na oblaniu pomidorowym sosem Słoneczników van Gogha. Wprawdzie nie doszło do uszkodzenia tego arcydzieła, ale samo to wydarzenie, celowa prowokacja, każe się porządnie zastanowić, czym właściwie jest Obraz. Czy jest on po prostu „rzeczą”, pozwalającą się wycenić w dolarach, czy też samoistna wartością? Bez- cennym dziełem genialnego artysty. Nawet gdy by – co nie daj Boże – spłonął, to i tak by na zawsze istniał w międzyludzkiej komunikacji wizualnej, nawet „zaocznej”. Nie tylko „rękopisy nie płoną”!
Profesor Jadwiga Mizińska
Kultura Enter
Nr 1 (105) 2023