OMÓWIENIA. Na tropie straconego Sokratesa
Maciej Wodziński, Sokrates – filozof życia, filozof śmierci, wyd. słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2022.
Przemysław Głuchowski
Śmierć nie kończy definitywnie naszej egzystencji. Wyrywa jedynie aspekt naszego istnienia. Ujmuje naszej całości pokaźny kawałek, ale coś po nas jeszcze pozostawia. Po śmierci istniejemy w pamięci innych a zza grobu możemy nawet wywierać na nich mniejszy lub większy wpływ. Wybrani zostawiają po sobie jakiś artefakt, coś, co staje się przedłużeniem ich istnienia albo nawet je zastępuje. Dla filozofów tym artefaktem niewątpliwie jest ich myśl, utrwalana na przestrzeni wieków w postać nieśmiertelnej idei. Historia filozofii wyraźnie nam to pokazuje. I choć myśl ta może zostać utwierdzona w piśmie, w traktacie filozoficznym, w poemacie, to przekazywana może być także ustami zwolenników danego filozofa. Najważniejsze, że dana egzystencja w pewien sposób trwa dalej, wymyka się ona bezwzględnej nicości. Nie inaczej jest w przypadku bohatera książki Macieja Wodzińskiego. Chociaż Sokrates został stracony, w rozumieniu dosłownym – skazany na śmierć, a także wydawałoby się stracony w odmętach przeszłości, to rozsiane prawie dwa i pół tysiąca lat temu ziarna jego działalności dają plony współcześnie. Jednak nie każdy grunt na nią jest podatny. Myśl sokratejska przedzierała się przez setki umysłów, przeskakiwała z jednego na drugi, jak epigońska pchła, niekiedy w większym stopniu odkrywczo, aby w końcu trafić i wpłynąć na umysł Wodzińskiego. On natomiast symbolicznie przywraca Sokratesa do życia, jednocześnie strzepuje kurz z pojęcia dialogu oraz broni sensu filozofii w ogóle.
Sokrates – filozof życia, filozof śmierci jest pozycją obowiązkową dla niezaspokojonych intelektualnie podróżników po antycznej filozofii. Autor książki tropi pozostawione w historii ślady jednego z najwybitniejszych i najbardziej tajemniczych filozofów w dziejach, który jest postacią bezsprzecznie zagadkową. Wiedza o tym ateńczyku budowana jest z niepełnej palety puzzli i, w rzeczy samej, nie można o nim powiedzieć nic pewnego. Wszystko kręci się wokół interpretacji. Znamienne jest to, że posokratejskie systemy filozoficzne wznoszone były na podwalinach myśli postaci, która być może nigdy nie istniała. Na gruncie filozofii nie prowadzi to jednak do takich niebezpieczeństw jak w przypadku religii, ponieważ pierwszy paradygmat bada nieustannie przekonania i poddaje je krytycznej analizie, odrzucając dogmatyczne widzenie świata. Wodziński rekonstruując obraz Sokratesa, powołuje się na źródła pozostawione przez Platona, Arystotelesa, Ksenofonta i Arystofanesa, czyli dwóch filozofów, historyka i żołnierza oraz komediopisarza, będących w jakieś mierze w zażyłości z greckim mistrzem w prowadzeniu dialogów. Autor książki nie przypisuje jednoznacznie któremuś z powyższych prawa do skończonej i prawdziwej wizji Sokratesa, a raczej umiejętnie lawiruje pomiędzy nimi, ukazując myśliciela jako człowieka i filozofa nieoczywistego, będącego jak sam pisze (…) po części mędrcem, po części błaznem, mistagogiem, postacią iście tragiczną, wielkim ironistą, prawdziwym wychowawcą, sofistą, retorycznym blefiarzem, chutliwym satyrem i logosowym chuliganem krążącym pomiędzy życiem i śmiercią. Jak widzimy kompleksowość Sokratesa jest wysoka, mimo to Wodzińskiemu udało się uchwycić go w ramach interpretacyjnych ukazujących go jako filozofa życia, ze stanowiskiem, które życie bierze za podstawowe pojęcie metafizyczne oraz traktujące takie cechy człowieka jak spontaniczność, wolność, czucie, siły witalne za pozytywne. Autor swoją interpretację konfrontuje z odczytaniem Sokratesa przez Nietzschego, skrajnego przedstawiciela filozofii życia, mającego Sokratesa za piewcę racjonalizmu. Polemika z Nietzschem na temat Sokratesa nie dyskwalifikuje żadnej interpretacji. Wodziński nie idzie na retoryczne noże z autorem Zaratustry, a prezentuje racje, które paradoksalnie także w wyobrażeniu Nietzschego łączą Sokratesa z filozofią życia. Zresztą już od pierwszej strony książki wybrzmiewa, że dotarcie do istoty, odróżnienie Sokratesa historycznego od wyobrażonego, jest wręcz niemożliwe. Każdy może mieć jedynie o filozofie interpretacje równie doniosłą, jak każda inna. Taka dowolność interpretacji pozwala autorowi na zatrzymanie się w bezpiecznej przystani wyobraźni, domysłu, retorycznej gry, niekoniecznie mającej coś wspólnego z faktami.
Lektura książki Wodzińskiego przypomni czytelnikowi o pojęciu dialogu w jego lamusowym znaczeniu, pełnym powagi, ale jakże różnym od powszechnego i strywializowanego ograniczenia do rozmowy co najmniej dwóch osób. W rzeczywistości dawne rozumienie dialogu odwołuje się do greckiego dialegomai, dialektyki, sokratejskiej metody poszukiwania wiedzy i prawdy, polegającej na zadawaniu pytań interlokutorowi, wspólnym z nim ustaleniu definicji, wykazaniu sprzeczności w rozumowaniu i odrzuceniu wiedzy niepewnej, ale niekoniecznie dającej satysfakcjonującą odpowiedź na podjęty przez rozmówców temat. To metoda uniwersalna, potrzebna nam wszystkim, abyśmy mogli bronić się przed wszechobecną w mediach post-prawdą. Mistrzów dialektyki jednak we współczesnej debacie publicznej nie uświadczymy, a to dlatego, że miejsce sztuki rozmawiania, dialegomai techne, zajęła jej paskudna odrośl erystyka, bardziej efektywna, a na pewno efektowna, nastawiona konfrontacyjnie, odwołująca się prawie nigdy do sedna sztuka prowadzenia sporów. Ludzie w większości przypadków ze sobą nie rozmawiają, tylko prowadzą oralne spory, mówiąc inaczej kłócą się. Miejscem dialektyki, dialogiczności jest literatura, której elementy Wodziński wykorzystuje w pełni. Autor prowadzi nas metodą sokratyczną do odrzucenia tego, co niepewne o greckim filozofie, ale także zachęca nas do przekraczania naszych ograniczeń i do umiłowania zasady wiem, że nic nie wiem, która stosowana pozwala nam krytycznie i z dystansem odnosić się do rzeczywistości i nas samych.
Całe szczęście Sokrates nie został ostatecznie stracony. Może dzięki galimatiasowi, który przypadkowo, a może świadomie, wokół siebie wytworzył, zachęcając tym do tropienia swoich śladów również dziś, ale także dzięki miłośnikom filozofii poszukującym i dyskutującym, i ożywiającym dawno zmarłych filozofów dzięki literaturze. Będąc na tropie Sokratesa, to tak naprawdę gonić nieosiągalne. Wydaje się to bezsensowne. Ale co jeśli celem nie jest osiągnięcie celu? Paradoks? Dla Wodzińskiego – wcześniej dla Sokratesa – istotny jest proces, droga ku czemuś, a nie jej ukończenie i związany z tym nimb.
Sokrates – filozof życia, filozof śmierci jest książką odpowiadającą na pytanie: po co nam dziś filozofia? Służy nam ona do wyrobienia krytycznego spojrzenia na zakłamaną przez media rzeczywistość, dzięki przypomnieniu m.in. takich metod jej demaskowania jak dialektyka. Mimo że o Sokratesie od autora nie dowiadujemy się niczego pewnego, to jego interpretacja pozwala nam spojrzeć na starożytnego myśliciela w nowy sposób. Każdy po lekturze będzie mógł ocenić czy bliżej tej rekonstrukcji Sokratesa do prawdy, czy retorycznego zakłamania.
Przemysław Głuchowski
Kultura Enter
2023/02 nr 106
Malowidło ścienne przedstawiające Sokratesa, I-V wiek n.e. Muzeum w Efezie, Turcja; wikimedia.org.