Strona główna/OMÓWIENIA (BIAŁORUŚ). Hetronimia wobec reżimu

OMÓWIENIA (BIAŁORUŚ). Hetronimia wobec reżimu

Kamil Brewiński
Kim Chun Ho alias Siarhiej Pryłucki, Patriotyzm dla opornych, z języka białoruskiego przełożył Bohdan Zadura, Warsztaty Kultury, Lublin 2020, s. 224.

I. Żyje we mnie maleńki dyktator

Pessoa, Pessoa, Fernando Pessoa. Kto nie zmierzył się z twórczością oraz legendą lizbońskiego demiurga niezależnych bytów literackich, powinien z uśmiechem rozgrzanego psylocybiną nastolatka wyszukać w sieci i natychmiast zamówić chociażby Poezje zebrane Alberta Caeiro, Ricardo Reisa, Álvaro de Camposa czy Księgę Niepokoju spisaną przez pomocnika księgowego Bernardo Soaresa.

Tych, którzy chociaż przez moment mieli przyjemność koegzystować z potężnym projektem poetyckim ekscentrycznego Portugalczyka, z pewnością zainteresuje przełożony z języka białoruskiego przez Bohdana Zadurę i wydany przez lubelskie Warsztaty Kultury w 2020 r. „Patriotyzm dla opornych” autorstwa Kim Chun Ho alias Siarhiej Pryłucki.

Książka będąca obszernym wyborem wierszy młodego (ur. w 1989 r.?), północnokoreańskiego poety, swoją białoruską premierę miała w roku 2016. Jak można dowiedzieć się z zamieszczonej we wstępie notki biograficznej pt. „Północnokoreański Rimbaud” – Kim Chun Ho to samozwańczy dewastator tonącej w tradycjonalistycznym szambie liryki północnokoreańskiej oraz buntownik bezpardonowo torpedujący „stęchły kisiel pseudopatriotyzmu i serwilizm wobec władzy”. Ten zbawca martwych, północnokoreańskich poetyk niczym Banksy jest artystą – widmem, o którym nie wiemy właściwie nic, oprócz tego, że obecnie przebywa na emigracji w Paryżu (co również nie jest pewne), bowiem w 2011 r. władze KRLD skazały go na karę śmierci za pisanie ostrych i ironicznych wierszy, skierowanych wprost w bijące serce reżimu.

Pryłucki tak jak ponad sto lat wcześniej Pessoa, powołuje do życia twórcę, preparując jego biografię (szczątkową, co uzasadnia jednak polityczny kontekst w jakim Białorusin osadził swój koncept) i przede wszystkim reprezentatywny dorobek literacki, liczący prawie 80 utworów, wybranych z 4 tomów oraz nieopublikowanego rękopisu. Kim Chun Ho posiada więc rozpoznawalny styl poetycki (o czym jeszcze napomknę w II części szkicu) oraz – prawdopodobnie – wącha właśnie kwiatki od spodu, gdyż jak wynika z fragmentu jego listu do czytelników z 2014 r. – nie udźwignął ciężaru trwania wśród nieprzyzwoitych ludzi „wolnego świata”.

Ta wymagająca sporego wysiłku mistyfikacja, według której Pryłucki jest zaledwie tłumaczem wierszy Chun Ho na język białoruski, zostaje natychmiast przez jej autora zdemaskowana. Pryłuckiemu w żadnym wypadku nie zależy na tym, żebyśmy uwierzyli w istnienie Chun Ho. Białorusin z premedytacją wykorzystuje do celów politycznych heteronimię, stworzoną i wprowadzoną do literackiego słownika przez Pessoę.

W słynnym liście z 1935 r. do Adolfa Casaisa Monteiro, Pessoa stwierdza, że niezwykła menażeria autorów, których na przestrzeni dziesiątek lat wykreował, którymi żył i pisał ma swoje źródło w „głębokim piętnie histerii” oraz neurastenii. Sugeruje, że od dziecka wykazywał skłonności do udawania, tworzenia fikcji oraz depersonalizacji, a dzięki medium zwanego poezją – znalazł dla nich odpowiednie ujście. Wskazuje również metody pisarskie, których użył dla każdego za swoich wirtualnych golemów. I tak np. liryka Caeiro była owocem czystej, ekstatycznej inspiracji rzeczywistością, Reisa – skłonności do abstrakcjonizmu, Camposa – spontaniczności. Każdy z heteronimów Pessoi miał ponadto ściśle określoną psychikę: skłonności, upodobania, humory, a co za tym idzie – unikatową dykcję. Tych wytworów podkręconej niczym procesor psychiki było więcej, Portugalczyk posiadał bowiem niespożyte siły twórcze oraz przy całym, być może pozorowanym, szaleństwie – precyzyjne pióro, dystans do każdej z wymyślonych postaci oraz talent, pozwalający mu wpuścić nieco ożywczego światła w opanowany przez Pounda i Eliota – modernizm.

Niezależnie od tego, na ile możemy ufać słowom Lizbończyka, pewne jest, że jego twórczość była ówcześnie całkowicie odrębną, nowatorską formą życiopisania, opartą na fikcji oraz psychologizmie. Dlatego z perspektywy dzisiejszego twórcy, powtórzenie tak rozłożystego i skrajnego gestu byłoby niemalże samobójstwem. Szczególnie teraz, kiedy od poety wymaga się dawania tzw. świadectwa, autentyzmu, odpowiedzialności za rzeczywistość, koncepcja zaproponowana przez Pryłuckiego może wydać się dziwaczna, niepotrzebna i przepompowana formalnie.

Może, gdyby nie ciężki, jak wagon towarowy, kontekst polityczny stojący za „Patriotyzmem dla opornych”. Oto poeta białoruski (myślę, że nie muszę dodawać więcej) kreuje poetę północnokoreańskiego, który uprawia lirykę antyreżimową. W takim układzie pomysł bezpośredniego sięgnięcia po praktycznie niewykorzystywanego współcześnie Pessoę, okazuje się intrygującym i świeżym zabiegiem, więcej – jest jedną z najmocniejszych zalet artystycznych „Patriotyzmu”.

Odnoszę wrażenie, że gdyby młody polski poeta pokusił się o tego typu czasochłonną „sztuczkę”, bez odpowiednio mocnego i uzasadnionego kontekstu politycznego – jego wysiłek powędrowałby hen, hen w ciemny las. Jak już wspomniałem – obecnie preferuje się tzw. autentyzm wypowiedzi lirycznej (z którym próbował, wielokrotnie, konfrontować się chociażby Andrzej Sosnowski), a zmaganie się z męczącym nadmiarem informacji, tropienie i piętnowanie m.in. wszelkich fake’ów jest jednym z głównych kół zamachowych literatury. Zresztą na gruncie polskim nigdy nie było i nie będzie pojemnej przestrzeni dla twórców ekscentrycznych. Jesteśmy w dużej mierze dziećmi Różewicza (który gardził raczej wszelkimi awangardami i eksperymentami), Wojaczka, „Nowej Fali” oraz rozbudzonych po 1989 roku tzw. dykcji osobistych, w percepcji których samostanowienie osoby autora ogrywa istotną rolę.

II. Mama mówiła – nie mieszaj się w politykę

Na tyle okładki „Patriotyzmu dla opornych” możemy przeczytać, że „Siarhiej Pryłucki wciela się w północnokoreańskiego poetę na zasadzie performance’u”. Oczywiście tak znaczne uproszczenie na potrzeby blurba jest jak najbardziej uzasadnione. Jednak niesie również niebezpieczeństwo żartobliwej i powierzchownej lektury książki – sprytny dowcip niedoświadczonego poety, zabawa tradycją, bezrefleksyjne czerpanie z wielkich mistrzów, hucpa na potrzeby chwili, szukanie własnego głosu, szczeniacka ucieczka przed rzeczywistością etc.

Tymczasem Siarhiej Pryłucki może pochwalić się już sporym i docenionym dorobkiem poetyckim, prozatorskim oraz translatorskim, więc „Patriotyzm” nie jest bynajmniej jego debiutem książkowym. Dlatego nie nazwałbym wcielenia się w Chun Ho – performance’m a świadomym wykorzystaniem nieco już skamieniałej i niemodnej postawy twórczej w celach politycznych, sięgnięciem po z pozoru karkołomną formułę, żeby zwrócić uwagę na kwestie wielkiej wagi. Jakim poetą jest więc Kim Chun Ho i o jakich problemach stara się nam powiedzieć?

Kreując dykcję Chun Ho, Pryłucki postawił przede wszystkim na klarowność komunikatu. Wbrew tytułowi otwierającego książkę szkicu „Północnokoreański Rimbaud”, nie otrzymujemy odjechanych, wizjonerskich czy specjalnie kontrowersyjnych wierszy. Muszę przyznać, że spodziewałem się właśnie takich, a otrzymałem utwory solidne, pozbawione fajerwerków formalnych, dążące ku konkretowi i najczęściej – przejrzystych puent.

To chyba w porządku, zważywszy, że opisują one codzienne, z pozoru normalne życie ludzi, którzy muszą radzić sobie w totalitarnym, przemocowym państwie. Wybór tego typu dykcji świadczy o rozsądku Pryłuckiego, zważywszy że wchodząc w buty innego poety, mógł zrobić absolutnie wszystko, co bywa bardzo ekscytujące, ale i niebezpieczne.

Wiersze zawarte w „Patriotyzmie” ułożone są chronologicznie. Na jego początku natrafiamy więc na „Wczesne obrażenia niezgodne z życiem”, czyli teksty napisane przez Chun Ho w okresie szkolnym, gdzie czytamy m.in.:

w tym domu mieszka duch –
mówi kumpel, który wierzy w duchy
a ja nawet w przyszłość nie wierzę
(…)

[„Przezwyciężając strach”]

oraz:
(…)
szumcie zastawki serc szumcie
kręćcie kręćcie pedałami uczennice
tam za mgłą niczego nie widać

[„Lato”]

Nonszalancka prostota wypowiedzi oraz skrajny pesymizm nastoletniego Azjaty będą pojawiać się na przestrzeni większości jego młodzieńczych wierszy. Poeta będzie także, z typową dla siebie ironią oraz wisielczym humorem, wyśmiewał etos pracy oraz wszelkie postawy patriotyczne (tom „Ministerstwo organów wewnętrznych”), budując spójny obraz jednostki, próbującej wyzwolić się spod wszechobecnego jarzma totalitarnego państwa.

Kolejne, przypuszczam, celowo ocierające się o banał liryki Chun Ho, pogłębiają tylko niewesołą refleksję podmiotu: „widziałem je tylko na zdjęciach// nawet tam – marnej jakości” [„Szczęście”], wzmacniając ją typowym i przygnębiającym pejzażem miejskim: „za oknem przepływa fabryka/ dresiarz obok dzwoni do mamy// nie wiem jak ma na imię/ ale wiem jakie kwiatki lubi” [„Ćwiczenia”].

I tak przez kolejne wersy, strofy, wiersze. Czasami pojawi się erotyk, kpiący z tzw. uczuć wyższych: „jak pięknie!// po prawej zachód słońca/ po lewej twoja pupa” [„W przededniu długiej nocy”], czy: „czuję/ że jesteś gdzie obok// i twój jebnięty pies/ który szczeka za drzwiami/ tak samo słyszy” [„Bliskość”].

Na przestrzeni książki Chun Ho zwraca uwagę na najpoważniejsze problemy społeczeństwa północnokoreańskiego: ubóstwo, głód, alkoholizm, wszechobecną korupcję. Kpi z elit władzy i samego dyktatora, konstatując gorzko:

Na czterech zasadach termodynamiki,
Trzech wielorybach,
Dwóch ramionach przywódcy
I jednej prawdzie
Trzyma się nasz kraj.

[„Dyscyplina”]

Co kluczowe, z tomu na tom Azjata rozwija swój słownik oraz refleksję nad losem zniewolonego społeczeństwa i „straconego pokolenia”. Już w tytułowym patriotyzmie dla opornych natrafiamy na niezłe kawałki, gdzie poeta północnokoreański zaczyna mówić więcej, dynamiczniej i ciekawiej, odchodząc od irytującej frazesowości na rzecz trafnych analogii potęgujących degrengoladę dyktatury. Następujące po sobie „Krajoznawstwo porównawcze”, „Domaciczna spirala historii” oraz „Świąteczna defilada” zdecydowanie napędzają tę książkę. Oczywiście Chun Ho nie rezygnuje z prześmiewczego, nieco absurdalnego i dekadenckiego tonu, jednak pogłębiona jakoś serwowanego humoru i ironii, a także zdecydowanie wyższa kultura literacka, pozwalają czytelnikowi na złapanie niezbędnego oddechu.

Dalej jest już równo, mocno, pesymistycznie. Wiersze z tomów „Zieleń się mogiło” i „Żyły i modzele” oferują wiele lirycznego mięsa. Fakt, momentami, szczególnie krótkie formy Koreańczyka z północy nie zrywają kaszkietów z czaszek, jednak zawsze prezentują w miarę solidny poziom: „wsadzili nas do kuli/ puścili nam więzienie w głowę// ale my, pacjenci psychiatrycznej przyszłości/ dalej wierzymy w naszą jasną przychodnię [„Optymizm”].

Oczywiście tworzenie odrębnej dykcji dla zmyślonego przez siebie autora, każe postawić wiele pytań o artystyczną jakość takich wierszy (co, przypuszczam, mogło być lub było tematem rozpraw doktorskich). Mimochodem musimy zastanowić się, czy tego typu zabieg nie skutkuje obniżeniem potencjału twórczego kreatora (w przypadku Pessoi tak nie było). W tym kontekście liryki Pryłuckiego bez problemu bronią się, gdyż z założenia są ostrą satyrą polityczną, a gatunek ten nie potrzebuje wyrazistych sublimacji, surrealnych szarż, formalnego nowatorstwa, tym bardziej, że Kim Chun Ho, tak jak jest to napisane w otwierającym „Patriotyzm” szkicu, rzeczywiście poczynił ogromne postępy literackie w ciągu trzech lat:

w tym miejscu nikt nie żyje
tutaj tylko się rodzą
czasem rano
przebiegnie jakiś sportowiec
ale on – z innej dzielnicy
w tym miejscu nie ma sensu
przechodzić na przeciwną stronę
na inny język
ani trzymać się swego
dzisiaj przyszedłem tutaj
zamierzałem wspomnieć zmarłych
ale nawet ich tutaj nie ma
czyli jak to mówią – oderwali się od korzeni
czasem zajdę na podwórze wejdę do mieszkania
a tam – wszystko jak dawniej
tylko spod starej farby
coraz mocniej przebija napis
w języku okupanta

[„Patriotyzm dla opornych”]

Trzeba przyznać, że ponurym prorokiem swojego narodu okazał się Siarhiej Pryłucki. Prorokiem, którego przepowiednie spełnił się. Przypomnę, że premiera „Patriotyzmu” miała miejsce w roku 2016. Dopiero w ważnym dla Białorusi – 2020, tłumaczenie na język polski Bohdana Zadury ujrzało światło dzienne.

Pamiętamy, że sfałszowane wyniki białoruskich wyborów prezydenckich, doprowadziły do gigantycznych protestów, które niosły ogromne nadzieje na realne, tak wyczekiwane zmiany w kraju. Niestety pod koniec 2020 r. masowe demonstracje zostały praktycznie wygaszone. Totalitarny reżim Łukaszenki zamordował setki i uwięził dziesiątki tysięcy ludzi, grzebiąc brutalnie na kolejne lata przyszłość narodu białoruskiego. Obecnie, czyli jesienią 2021 r. ten „człowiek taki ciepły” (za: Stanisławem Karczewskim) odwrócił uwagę światowej opinii publicznej od realnych problemów swojego kraju, powodując dramatyczną sytuację migracyjną na granicy Białorusi z Unią Europejską.

Po lekturze „Patriotyzmu dla opornych” w kontekście fiaska „białoruskiej rewolucji” mogę z całą odpowiedzialnością nazwać Pryłuciego do bólu fenomenalnym obserwatorem rzeczywistości. Skrajny pesymizm Kima Chun Ho okazał się uzasadniony, a sam Kim stał się na moment postacią prawdziwszą od Pryłuckiego. Poza młodzieńczymi wierszami Azjaty, które ze względu na koncept odważnego projektu poetyckiego – muszą być kiepskie, znajdziemy w „Patriotyzmie” wiele dobitnych, gorzkich i po prostu dobrych wierszy.

Kamil Brewiński

Kultura Enter 2021/2022
nr 101

Serhij Pryłucki, fot. Maria Volkova