OMÓWIENIA. W cieniu Redaktora
W cieniu Redaktora. Kobieta z wiarą pierwszych chrześcijan
Wiesława Turżańska
(Zofia Hertz. Życie na miarę „Kultury” Kamili Łabno-Hajduk, wyd. Kolegium Europy Wschodniej, 2023)
Na próżno szukać Zofii Hertz w Kronice kobiet, choć znajdujemy tam dwa i pół tysiąca notek o ważnych przedstawicielkach płci pięknej. Z niewiadomych przyczyn zespół redakcyjny uznał współtwórczynię paryskiej „Kultury” za niewartą odnotowania, pomimo że publikacja ukazała się w suwerennej Polsce, w roku 1995. A był to czas, kiedy miesięcznik można było kupić w wybranych księgarniach, w mediach pojawiały się wywiady i filmy dokumentalne o jego twórcach i współpracownikach. Zaś politycy w publicznych wystąpieniach przywoływali idee Jerzego Giedroycia, częstokroć zapewniając, że wychowali się na „Kulturze”.
Ze zrozumiałych względów w różnych przekazach postacią pierwszoplanową był Książę z Maison Laffitte, który doczekał się także kilku biografii, a Sejm RP oddał mu hołd, uchwalając rok 2006 Rokiem Jerzego Giedroycia. Warto przypomnieć, iż on sam wielokrotnie podkreślał, że bez Zofii Hertz nie byłoby „Kultury”. Oczywiście z nią także przeprowadzano liczne wywiady, np. w 1994 r. ukazała się ze wstępem Czesława Miłosza Była raz „Kultura”… Rozmowy z Zofią Hertz Izy Chruślińskiej. Jednakże na biografię tej niezwykłej kobiety musieliśmy czekać długo, aż do dwudziestej rocznicy jej śmierci, czyli do 2023 roku, kiedy to opublikowana została Zofia Hertz. Życie na miarę „Kultury” Kamili Łabno-Hajduk. Teraz z okładki książki patrzy na nas jej bohaterka sportretowana przez Józefa Czapskiego.
Autorka ma w swoim dorobku liczne publikacje, m.in. w „Archiwum Emigracji. Studia – Szkice – Dokumenty”, „Czasie Literatury”, „Kontekstach. Polska Sztuka Ludowa”. Zofia Hertz. Życie na miarę „Kultury” stanowi jej debiut książkowy i zarazem rozprawę doktorską, co przekłada na styl, lecz nie przytłacza on czytelnika naukowością, natomiast nie znajdujemy taniej psychologizacji czy fabularyzowania. W przypadku niepełnych źródeł czy sprzecznych informacji Łabno-Hajduk zachowuje dystans, skłaniając czytelnika do rozstrzygnięcia. Dodajmy, że biografia została niezwykle solidnie udokumentowana, nie tylko kwerendą archiwalną i biblioteczną w Polsce i za granicą, ale też audycjami radiowymi czy wspomnieniami osób, które miały szczęście bywać w Maison Laffitte. Trudno też doliczyć się przywołanych w książce setek listów. Z tego przebogatego materiału źródłowego wyłania się portret Strażniczki „Kultury” od dzieciństwa do późnej starości, kiedy mówiła: Chodzić nie mogę, czytać nie mogę, co ja mogę robić? Na szczęście jeszcze myślę (s.319). I śmierci na posterunku.
Określenie posterunek nie jest gołosłowne, gdyż finalna część końcowego rozdziału – Ostanie dwie dekady paryskiej Kultury (1980–2003) dotyczy obowiązków, jakie wzięła na siebie Zofia Hertz po śmierci Redaktora w 2000 r. Pozostając, pomimo podeszłego wieku i poważnych problemów ze zdrowiem, kontynuatorką jego idei. Toteż nie bez powodu Kamila Łabno-Hajduk w rozmowie z Dorotą Gacek w Radiowej „Dwójce” w dniu 31 stycznia 2023 r. zacytowała ostatni list Zygmunta Hertza do żony: Ty masz wiarę pierwszych chrześcijan. Należy wspomnieć, iż Zygmunt Hertz nie podzielał wiary w posłannictwo słowa, mającego doprowadzić do odzyskania suwerenności przez Polskę. A przytoczone fragmenty listów do Czesława Miłosza wskazują na narastającą frustrację i rozgoryczenie. Ironia losu sprawiła, iż zmarł w 1979 r., nie doczekawszy transformacji ustrojowej. Zaś biografka podkreśla, że pozostał na emigracji, z miłości do żony, która wybrała współpracę z Jerzym Giedroyciem.
Zgodnie z konwencją gatunkową biografia ma kompozycję chronologiczną, choć narracja zawiera rozbudowane dygresje, pełniące funkcję kontekstu kulturowo-politycznego. Niektóre z nich wydają się zbyt szczegółowe, aczkolwiek uzupełniają wiedzę czytelnika w różnych kwestiach. Np. wiele miejsce poświęcono relacjom polsko-żydowskim w II RP i narastającemu antysemityzmowi. Jednakże nie znajdujmy informacji, by dotknął on rodzinę Neudingów czy Hertzów. Co więcej, dowiadujemy się, że Zofia podczas pierwszego roku na Uniwersytecie Warszawskim została przyjęta do Koła Prawników, aczkolwiek statut wykluczał studentów wyznania mojżeszowego lub tych, którzy to wyznanie porzucili (s.39) Nie ma także wzmianki, by ze względu na pochodzenie była gorzej traktowana w kancelarii notarialnej Apolinarego Karnawalskiego w Łodzi. Wręcz przeciwnie, szybko doceniono jej pracowitość, rzetelność i kreatywność, a za namową Karnawalskiego jako pierwsza kobieta w Polsce zdała egzamin na notariusza. Natomiast wnikliwie autorka analizuje przyczyny tabuizowania przez Zofię Hertz pochodzenia, przypominając, że tak samo robił Gustaw Herling-Grudziński, w odróżnieniu od Zygmunta Hertza, podkreślającego swe korzenie.
Książka stanowi interesującą próbę odpowiedzi na pytanie, dlaczego po zakończeniu wojny Zofia Hertz z domu Neuding postanowiła związać swój los z powstającym Instytutem Literackim i jego twórcą, Jerzym Giedroyciem, którym bez wątpienia była zafascynowana. Co więcej, stała się jedyną, oprócz Juliusza Mieroszewskiego, osobą, którą obdarzył całkowitym zaufaniem. Wydaje się, że źródeł przyszłych decyzji autorka dopatruje się w trudnym dzieciństwie bohaterki, zmuszonej jako nastolatka, po śmierci matki, do samodzielnego życia. Co więcej, ojciec zostawił rodzinę, kiedy miała cztery lata i kontaktował się z córką sporadycznie, w niewielkim stopniu wspierając ją finansowo. Mój stosunek do ojca był bardzo zimny. Ja go praktycznie nie znałam (s. 36). Jednakże, po wojnie Zofia Hertz, pracując w Instytucie Literackim, wspierała materialnie pozostałych w Polsce, Ludwika Neudinga i macochę, która stawiała różnorodne wymagania.
Z tekstu wynika, iż trudne doświadczenia uczyniły z niej kobietę o ogromnym harcie ducha, odpowiedzialną, samodzielną, lubiącą wyzwania, odznaczającą się dużym poczuciem humoru. A te cechy oraz zdobyte umiejętności mogły skłonić Giedroycia do zaproponowania wspólnej pracy po wojnie. Możemy też przyjąć, że oczarowały również Zygmunta Hertza, wywodzącego się z zasłużonej i bogatej rodziny, zatrudnionego jako przedstawiciel belgijskiej firmy Solvay. Oczywiście, nie bez znaczenia była też uroda Zofii, świadczą o niej liczne fotografie, zamieszczone w publikacji. Jednak, jak czytamy, beztroskie chwile małżeństwa trwały zaledwie kilka miesięcy, przerwane wybuchem wojny.
Na podstawie wspomnień Zofii Hertz została opisana wojenna rozłąka małżonków, dramatyczne próby odnalezienia Zygmunta przez żonę na terenach zajętych przez Sowietów, aresztowanie Hertzów przez NKWD we Lwowie w 1940 r. i ich zesłanie jako bieżeńców na roboty do posiołka w Maryjskiej Republice Autonomicznej. Tam spędzili szesnaście upiornych miesięcy, do podpisania paktu Sikorski–Majski, a następnie dotarli do armii gen. Andersa. Biografka podkreśla, iż podczas zsyłki Zofia, wykazywała się ogromną siłą woli: odpierała obawy męża: nie ma mowy, abyśmy zginęli {…} musimy przeżyć. W przeciwnym wypadku powinniśmy natychmiast powiesić się na najbliższym kołku. Po co się tak straszliwie męczyć przed śmiercią (s. 88).
Mimowolnie jednak w trakcie lektury pojawia się myśl, że mieli odrobinę szczęścia; Zygmunt uciekł z pociągu, który wiózł oficerów do Katynia. Aresztowanie uniemożliwiło im planowane przekroczenie granicy, gdyby się to udało, trudno powiedzieć jak potoczyłby się ich losy, przecież większość bliskich zginęła podczas Holocaustu. Zaś praca przy wyrębie lasu była ponad siły, lecz mimo wszystko warunki na zsyłce były lżejsze od tych w łagrach, które przypadły w udziale Gustawowi Herlingowi-Grudzińskiemu. Co więcej, w odróżnieniu od setek Polaków udało im się dotrzeć do armii Andersa, przed jej ewakuacją do Iraku w 1942 r. Trudno też nie zauważyć, że poznanie Józefa Czapskiego i Jerzego Giedroycia otworzyło przed Zofią perspektywę ciekawego życia. Już pracując podczas wojny w Biurze Kultury, Prasy i Propagandy miała możliwość poznania ciekawych ludzi, w tym także elity intelektualnej. A o tym, kto współpracował z Instytutem Literackim, wie przecież większość Polaków.
Prawie trzy czwarte publikacji obejmuje czasy związane z powstaniem i działalnością Instytutu Literackiego. Także w oparciu o liczne materiały źródłowe Łabno-Hajduk dość szczegółowo opisuje działalność propagandowo-kulturalną w armii, a tym przypadku rola Zofii Hertz była nieoceniona. Podkreślona została również jej praca w redakcjach trzech najwyżej ocenionych pism wojskowych, ukazujących się na Bliskim i Środkowym Wschodzie w latach 1941–1943. Dowiadujemy się, jak przebiegała współpraca z Czapskim, a potem z Giedroyciem. Zarazem przywołane dokumentu pokazują dwuznaczny obraz stosunków międzyludzkich w armii; intrygi, zawiść, donosy, cenzura. Czytamy, że z powodu żartobliwej kartki do męża, Zofię chciano wyrzucić z wojska, Konsekwencje za wydrukowanie w „Orle Białym” artykułu Bielatowicza Libia a Cassino ponieśli nie tylko obaj panowie, ale też Zofia, którą skierowano do Ankony, do nudnej pracy w Biurze Oszczędności Żołnierzy i odebrano stopień public relations oficer.
W książce znajdujemy fragment listu Giedroycia z dnia 6 maja 1945 r.: Na tapecie Pani sprawa. (…) Rozmawialiśmy wczoraj z generałem. Osoba Pani nie wzbudza już zastrzeżeń specjalnych i myślę, że przywiozę już oficjalne wezwanie (s.116). Treść listu wiąże się z planami Redaktora, autorka przypomina, że jeszcze przed zakończeniem wojny myślał o powołaniu emigracyjnego wydawnictwa. Co więcej, w odróżnieniu nie tylko od Andersa, nie wierzył w rychły wybuch trzeciej wojny światowej, zmieniającej porządek polityczny w Europie. Opisane w książce problemy związane z początkami Instytutu Literackiego w Rzymie, następnie w Maison-Laffitte; najpierw przy avenue Corneille, a na koniec przy avenue de Poissy, przypominają powieść pełną przygód. Oczywiście, za nimi kryją się chwile niepokoju, zwątpienia i, przede wszystkim, tytaniczna praca trójki osób. Henryk Giedroyć dołączył w roku 1952, lecz mieszkał w innym miejscu. Natomiast Józef Czapski z czasem coraz bardziej zajmował się malarstwem, nie znajdujemy informacji, że jego siostra Maria, brała jakikolwiek udział w pracach zespołu.
Publikacja stanowi barwną opowieść o losach bohaterki w kręgu osób związanych z Instytutem Literackim, a Łabno-Hajduk ukazuje ją w różnych rolach, jakie tam pełniła. Czytelnikowi trudno sobie wyobrazić, iż była jednocześnie administratorką, księgową, redaktorką, korektorką, odpowiadała za kontakty z drukarnią, prowadziła korespondencję i zajmowała się domem, w którym gościło niekiedy nawet kilkanaście osób. Jednakże nie znajdujemy jej nazwiska w stopce redakcyjnej, mimo że są tam wymienieni zagraniczni korespondenci, jak Gustaw Herling-Grudziński, Wacław Iwaniuk i najbliższy Redaktorowi, Juliusz Mieroszewski. Autorka nadmienia, iż to właśnie on był twórcą popularyzowanej przez „Kulturę, idei ULB, zakładającej uznanie po wojnie wschodniej granicy Polski i odrzucenie wobec Ukrainy, Litwy i Białorusi resentymentów terytorialnych.
Oczywiście, poznajemy też Zofię jako żonę, choć życie prywatne Hertzów przenikało się z pracą w Instytucie. Toteż w konsekwencji, o ile ona była cieniem Redaktora, to Zygmunt był jej cieniem. A ze zrozumiałych względów staje się on także ważnym bohaterem publikacji. Czytamy iż, starał się wygospodarować trochę prywatności, świadczą o tym rokroczne, miesięczne wyjazdy do krajów śródziemnomorskich, kiedy pozwalali sobie na trochę luksusu. Jednakże nawet wtedy Zofia pozostawała w ciągłym kontakcie z Giedroyciem. Musiała też łagodzić narastające między mężem a Redaktorem napięcia, choć, jak czytamy, stawała zawsze po stronie tego drugiego.
Jakie były jej poglądy polityczne? Biografka akcentuje, że organicznie nie znosiła komunizmu. Możemy przyjąć, że w pełni identyfikowała się z Giedroyciem. A napisany przez Herlinga wstęp do Ksiąg narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego Mickiewicza był manifestem programowym instytutu Literackiego: autor zwracał uwagę na zatrważającą aktualność „Ksiąg”, odrzucał romantyczne iluzje Mickiewicza i wzywał do przezwyciężenia, prowadzącego do zguby, dziedzictwa polskiego mesjanizmu (s.150). Łabno-Hajduk nie pozostawia wątpliwości, że Zofia Hertz na co dzień żyła Polską, przypominając, że przez prawie trzy dekady redagowała rubrykę Humor krajowy. W końcowych partiach publikacji cytuje jej słowa: Tęskniła? Jesteśmy przecież wciąż w Polsce, gdzie byśmy nie byli (s.320).
Jednakże ani ona, ani Jerzy Giedroyć nie odwiedzili ojczyzny po 1989 r. Autorka wyjaśnia to ich rozczarowaniem, a na podstawie korespondencji odkrywa stosunek Zofii do sytuacji po przemianie politycznej: szkodliwe wydawało jej się utrzymywanie starej nomenklatury. Zwracała uwagę na brak kultury politycznej wśród polskich elit. (…) Równie pesymistycznie patrzyła na polskie społeczeństwo – interesowne, pogrążone w marazmie i ogólnie zniechęcone. Winą za ten stan rzeczy obarczała rządzących: „tak samo jak przedtem, mają ludzi w pogardzie, a w obszarze zarządzania środkami publicznymi działali nietransparentnie (s.295).
Cóż, śledząc, opisane z pasją, losy Zofii Hertz, czytelnik może zastanowić się, co powiedziałaby współtwórczyni paryskiej „Kultury” na wydarzenia dziejące się w Polsce w ciągu ostatnich lat?
Kamila Łabno-Hajduk: Zofia Hertz. Życie na miarę „Kultury”. Wydawnictwo Kolegium Europy Wschodniej, Warszawa-Wojnowice-Paryż 2023, ss.360
Kultura Enter 2024/02
nr 109