OMÓWIENIE. Żyd z Lublina
Andrzej Samborski
„A Jid fun Lublin/Żyd z Lublina” – tak w jednym z wierszy przedstawił się Jankew Glatsztejn. I właśnie w Lublinie odbyła się premiera pierwszego polskiego wyboru jego poezji „Dobranoc, świecie”. Wydarzenie było częścią Festiwalu Wschód Kultury – Inne Brzmienia w lipcu tego roku. Promocja wyboru wierszy Glatsztejna miała miejsce na patio pubu „Bałagan” przy ulicy Grodzkiej 5a, w nowo otwartej, klimatycznej przestrzeni Lublina, w samym sercu lubelskiego Starego Miasta.
Podczas premiery z tłumaczkami z jidysz Bellą Szwarcman-Czarnotą i Moniką Adamczyk-Garbowską rozmawiała Monika Szabłowska-Zaremba. Organizatorzy „oddali” też głos samemu autorowi, bo dzięki archiwalnym nagraniom publiczność mogła usłyszeć poetę oraz jego interpretację własnych utworów, niezwykle trudnych w przekładzie wierszy, np. „Turrrkaweczki/Tirtl-tojbn”.
Wybór poprzedził wstęp pióra profesor Moniki Adamczyk-Garbowskiej, zatytułowany „Powrót poety”, mówiący o tym, jak w ciągu ostatnich lat autor stopniowo przywracany jest do zbiorowej pamięci Lublinian, ale też wstęp stanowi przekrojowy przegląd twórczości pisarza bardziej rozpoznawalnego za oceanem aniżeli w Polsce. Przy zbiegu alej Unii Lubelskiej i Tysiąclecia, gdzie prawdopodobnie stał dom, w którym urodził się, umieszczono kilka lat temu upamiętniającą tablicę z inskrypcją. Zaś elegię Glatsztejna „Lublinie, moje święte miasto” wpleciono w mural upamiętniający dawną dzielnicę żydowską, usytuowany na ścianie wzdłuż brzegu rzeki Czechówki. O ile pamięć o twórcy symbolicznie zafunkcjonowała w przestrzeni miejskiej, dopiero dziś polski czytelnik może zapoznać się z poetycki stylem.
Profesor Adamczyk-Garbowska dowiedziała się o istnieniu tego poety przed laty w trakcie studiów nad Izaakiem Baszewisem Singerem. Natrafiła wówczas na krytyczny artykuł Jankewa Glatsztejna zatytułowany „The Fame of Isaac Bashevis Singer/Sława Isaaca Bashevisa Singera”. Wyrażał on bynajmniej nie odosobniony głos jidyszowych krytyków, że dzieła noblisty stanowią „niesmaczną mieszankę przesądów i kiczowatego mistycyzmu” i że są „pisane pod kątem nieżydowskiego czytelnika”, bo żydowski czytelnik uzna je za „odrażające i powierzchowne”.
Natomiast Bella Szwarman-Czarnota, która przełożyła specjalnie dla tego wydania nowe liryki, zauważa w posłowiu, że poezja Jankewa Glatsztejna – dopiero po jego śmierci trafiła do szerszego grona czytelników nieznających jidysz. Między innymi dzięki tłumaczeniu na język angielski przez Cynthię Ozick. Przy okazji przypomina, że „Mówimy i piszemy o poezji jidyszowej – niegdyś używało się wyłącznie terminu <<żydowska/żydowski>>; używa się go i dziś, lecz w ograniczonym zakresie”.
Tytułowy wiersz Glatsztejna „A gute nacht, welt/Dobranoc, świecie” stanowił osobisty manifest, deklarację Jankewa Glatsztejna, iż postanowił odrzucić kulturę europejską, ogłosić „powrót do getta”, do żydowskości. Wiersz ten swego czasu spotkał się z wielkim odzewem w prasie żydowskiej, prowokując dziesiątki komentarzy i artykułów. Oto mocny utwór napisany na rok przed wybuchem II wojny światowej, w przekładzie badaczki Adamczyk-Garbowskiej:
Dobranoc, szeroki świecie.
Wielki, cuchnący świecie.
Nie ty, lecz ja zatrzaskuję bramę.
W długim chałacie,
z płomienną żółtą łatą,
dumnym krokiem,
na własny rozkaz
wracam do getta.
Zetrzyj, podepcz wszystkie obce ślady.
Tarzam się teraz w brudzie
i chwalę, chwalę, chwalę,
garbate żydowskie życie.
Rzucam klątwę, świecie, na twe nieczyste kultury.
Chociaż wszystko już spustoszone,
okrywam się twoim pyłem,
smutne żydowskie życie.
Świński Szwabie, nienawistny Lachu,
złodziejski Amaleku, zachłanny i nienażarty kraju.
Niezdarna demokracjo, z twoim zimnymi
kompresami sympatii.
Dobranoc, elektryczny arogancki świecie.
Wracam do mojej nafty, do cienia łojowej świecy,
wiecznej jesieni, drobniutkich gwiazd,
do moich krętych uliczek, przygarbionej latarni,
porwanych kart świętych ksiąg
ślęczenia nad Gemarą,
zawiłych kwestii, iwre-tajcz
do Prawa, do głębi myśli, do powinności, do sprawiedliwości,
maszeruję radośnie, świecie, do łagodnego światła getta.
Dobranoc. Daję ci, świecie, w darze
wszystkich moich wybawców.
Zabierz Jezusomarksów, udław się ich odwagą.
Zdechnij nad kroplą naszej przechrzczonej krwi.
I mam nadzieję, że choć on zwleka z przyjściem,
dzień za dniem moje oczekiwanie narasta.
Będą jeszcze szumieć zielone liście
na naszym zwiędłym drzewie.
Nie potrzebuję pociechy.
Wracam do moich czterech kątów,
od pogańskiej muzyki Wagnera do nucenia nigunów.
Całuję cię, splątane żydowskie życie.
Płacze we mnie radość z powrotu.
Jankew (Jakub) Glatsztejn urodził się w 1896 roku w Lublinie. W 1914 roku wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie w Nowym Jorku tworzył modernistyczną grupę poetycką In Zich. Był cenionym i rozpoznawalnym żydowskim pisarzem tworzącym w języku jidysz, przez co w Polsce praktycznie nieznanym.
Książka ukazała się w serii „Zakotwiczone”, przed którą jej inicjatorka, Aleksandra Zińczuk postawiła cel, aby: „Poszukiwać głębi pojęć, mierzyć się z wyzwaniami współczesności i przyszłości bez pomijania źródeł, podglebia, z którego wyrosła, [aby] zakotwiczyła się choćby pojedynczym nerwem czasu, miejsca lub systemu wartości”. Zakorzenienie – lubelskość – twórczości Jankewa Glatsztejna nie budzi wątpliwości.
W wydanym przez Warsztaty Kultury w Lublinie wyborze poezji pojawiły się zarówno wątki rodzime, lubelskie, jak i codzienność nowojorska, refleksje nad tradycją oraz lamentacje nad ofiarami Zagłady.
Zachęcam, aby sięgnąć po tę wysmakowaną edytorsko książkę.
Andrzej Samborski
Fotografie: Dorota Mościbrodzka
Kultura Enter
sierpień 2022
ZAKOTWICZONE - nowa seria Wydawnictwa Warsztaty Kultury w Lublinie. Okładkę zaprojektowała Małgorzata Rybicka. Layout serii i wnętrze zaprojektowane we współpracy redaktora serii ze studiem Format.
Tłumaczka Bella Szwarcman-Czarnota. Fotografie: Dorota Mościbrodzka
Profesor Monika Adamczyk-Garbowska
Andrzej Samborski podczas spotkania.
Prowadząca spotkanie, dr hab. Monika Szabłowska-Zaremba