Strona główna/POMOC UKRAINIE. Teraz potrzeba wsparcia systemowego

POMOC UKRAINIE. Teraz potrzeba wsparcia systemowego

Z Agatą Dziubińską-Gawlik rozmawia Anna Viljanen

Europejski Dom Spotkań – Fundacja Nowy Staw od 25 lat działa na rzecz wolności i solidarności między narodami. W szczególności zawsze wspierała demokratyczne przemiany w Białorusi i Ukrainie, a także promuje Lublin i Lubelszczyznę jako miejsce spotkań dla różnych kultur. Z jej prezeską – Agatą Dziubińską-Gawlik rozmawiamy o rozmaitych inicjatywach organizowanych obecnie na rzecz uchodźców z Ukrainy.

Anna Viljanen: Dwudziestego czwartego lutego wszystko się zmieniło – obudziliśmy się w nowym świecie i błyskawicznie musieliśmy się do niego dostosować, by jak najszybciej i najskuteczniej pomóc naszym wschodnim sąsiadom, którzy znaleźli się w potrzasku. Jak inwazja Rosji na Ukrainę i związana z nią fala uchodźców i uchodźczyń wpłynęła na działania organizowane przez Fundację Nowy Staw?

Agata Dziubińska-Gawlik: Nowa sytuacja diametralnie przeformułowała nasze cele. Zrezygnowaliśmy z 80 proc. komercyjnych, czy po części projektowych inicjatyw, które do tej pory stanowiły clou naszych działań, na rzecz dostosowania naszego ośrodka, Domu w Nasutowie. Trzeba było dostosować się do nowych potrzeb. Dysponujemy sześćdziesięcioma miejscami noclegowymi, jakie przeznaczyliśmy dla potrzebujących Ukrainek i Ukraińców.

Ile obecnie osób przebywa w ośrodku?

Ze względu na niestabilną sytuację liczba naszych rezydentów cały czas się zmienia. Dom w Nasutowie jest czasami tylko przystankiem w dalszej drodze, ale można powiedzieć, że stale pozostaje ok. 50 osób. Jeśli zaś chodzi o inicjatywy – w pierwszej kolejności jest to oczywiście zadbanie o podstawowe potrzeby, czyli zapewnienie noclegu i wyżywienia. Niestety nie każdy nasz pokój dysponuje aneksem kuchennym, bo posiadamy raczej stricte noclegowe wyposażenie. Poza tym naszym mieszkańcom niczego nie brakuje.

Jak nowi mieszkańcy u was funkcjonują i jakie inicjatywy są dla nich organizowane?

Zbieramy ich na posiłki w jednym miejscu, co jest także okazją do spotkania. Nie ograniczamy się jednak tylko do bazy, rozszerzamy ją także o liczne działania animacyjne – naukę żonglerki czy zajęcia plastyczne itp. Przykładowo ostatnio zorganizowaliśmy warsztaty wokalne połączone z koncertem młodej śpiewaczki z Kraśnika, Kingi Wołoszyn. W najbliższy weekend natomiast planujemy ognisko i śpiewanie przy gitarze. Staramy się jak najlepiej zagospodarować im ten wolny czas. Planując, wykorzystujemy wszystko to, co robiliśmy wcześniej – nasze umiejętności (realizacja działań aktywizujących młodzież i dorosłych, czy realizacja projektów skierowanych do migrantów i uchodźców). Do takich rozwijanych inicjatyw należy chociażby wspieranie grup młodzieżowych i dorosłych z Ukrainy czy Litwy w nauce języka polskiego. Do tej pory odbywała się, tylko co prawda na znacznie mniejszą skalę. Po prostu wykorzystujemy wszystkie nasze zgromadzone doświadczenia i kontakty. W ten sposób już od maja rusza najbliższy kurs językowy oraz zorganizowane wsparcie psychologiczne.

Widać, że patrzycie na sytuację nie tylko doraźnie, lecz także bardziej długofalowo. Nastawiając się na przyszłość i włączanie Ukraińców i Ukrainek w nasze społeczności już na stałe.

Jak najbardziej, nie wiadomo ile potrwa wojna, a trzeba przecież jakoś żyć i funkcjonować na co dzień. Już dwójka uczniów z naszej placówki poszła do polskich szkół. Reszta uczy się zdalnie, także dzieciaki w wieku szkolnym mają najbliższą przyszłość w miarę zapewnioną i czas zorganizowany. Natomiast jeśli chodzi o dorosłych – jutro odbędzie się spotkanie z panią dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy, która przedstawi im możliwości podjęcia zatrudnienia w Lublinie i okolicach, więc ta zawodowa część życia uchodźców także jest do zagospodarowana.

I jakie jest ich nastawienie do organizowanych przez fundację inicjatyw? Czy są wobec nich pozytywni, czy raczej ostrożni i pełni obaw?

Zdecydowanie pozytywny, zwłaszcza do działań animacyjnych kierowanych do dzieci i młodzieży, wypełniających im wolny czas, dających nieco więcej przestrzeni i czasu rodzicom. Szczególnie jest to ważne w kontekście pewnych prawnych formalności związanych z pobytem w naszym kraju, które muszą oni dopełnić. A o czym często się w powszechnym dyskursie zapomina. Załatwiliśmy to w ten sposób, że do naszych gości przyjeżdżają wolontariusze. W rozmowie przedstawiają im aktualną sytuację prawną i konkretne związane z nią przywileje i obowiązki. Tak naprawdę na każdą aktywność jest z ich strony pełna otwartość i zaangażowanie. Powiem więcej, oni sami często wychodzą z własną inicjatywą, obecnie praktycznie sami zajmują się sprzątaniem ośrodka, ogrodu i jego okolic, szukają sobie konkretnych zajęć.

Jako społeczność zdaliśmy już egzamin z zaangażowania tuż po rozpoczęciu wojny, teraz wszyscy pracujemy nad tym, by zdać także ten z wytrwałości w działaniach pomocowych. Jak jest z tym wśród lokalnej społeczności zgromadzonej wokół Fundacji i Domu w Nasutowie?

Mogę z całą pewnością odpowiedzieć, że wszystkie nasze potrzeby zostały spełnione z nawiązką. W naszej nasutowskiej mikroperspektywie to wsparcie społeczności lokalnej jest bardzo duże, nie tylko prywatnych osób, ale także instytucji, szkoły i kościoła. Wszyscy niemalże cały czas dopytują w czym pomóc, czego potrzeba najbardziej. Zdarzyło się nawet, że otrzymaliśmy tyle darów rzeczowych naraz, że musieliśmy podzielić się z kilkoma innymi pomocowymi organizacjami. To pokazuje, jakiego ogromu pomocy i wsparcia doświadczamy, jesteśmy tym bardzo podbudowani. Wiadomo, że nie zawsze jesteśmy w stanie zapewnić płatność za wykonywaną u nas pracę przy uchodźcach, jednak ludzie często nie chcą nawet o pieniądzach słyszeć. Widać, że robią to z własnej chęci.

To wspaniałe gesty! Czyli w tej chwili w pomoc zaangażowanych jest znacznie więcej ludzi niż sami pracownicy Domu?

Oczywiście, nieustannie poszerzamy nasz krąg przyjaciół fundacji wspierających nasze działania, zwłaszcza, że profil tych potrzeb wciąż się zmienia. Nie zapominajmy także o biurze w Lublinie, które także prężnie działa, choć w nieco innych rejonach. Potrafi zapewnić Domowi wsparcie. Na przykład jedna z naszych pracowniczek została oddelegowana do Nasutowa jako tłumaczka, bo mówi w języku ukraińskim, co teraz jest na wagę złota. Jest teraz naszym łącznikiem między tymi dwoma kadrami. To niezwykle cenne, bo nawet jeśli konkretna osoba z Ukrainy rozumie mniej więcej język polski, co się często zdarza, nie może omawiać całkiem swobodnie bardziej skomplikowanych spraw, np. związanych z sytuacją medyczną czy prawną. W sytuacjach formalnych potrzeba do pomocy kogoś, kto biegle mówi w obu językach.

Jakie więc w obecnej sytuacji, już dwa miesiące od rozpoczęcia wojny, widzi pani najbardziej palące potrzeby? Co obecnie jest najważniejsze w mądrym pomaganiu?

W tym momencie najbardziej istotne jest wsparcie systemowe. Funkcjonujemy z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc. Obecnie mamy zapewnione wsparcie do około połowy czerwca, a co dalej – nie wiadomo. Nikt nie wie, jak sytuacja będzie wyglądała. Poza tym ta potrzeba aktywizacji zawodowej, o której wspomniałam wcześniej, jest zdecydowanie na pierwszym miejscu. Tutaj mamy jednak jeden główny problem – w naszym ośrodku przebywają głównie matki z dziećmi, często bardzo małymi, ciężko więc tutaj mówić o regularnej aktywności zawodowej i zarabianiu pieniędzy, dopóki nie będzie z kim ich zostawić. Tak naprawdę, koniec końców, wszystko rozbija się o perspektywę finansowania – na początek płaciliśmy za wszystko ze środków fundacji, później udało nam się pozyskać dotację, ale to są naprawdę bardzo wysokie koszty utrzymania.

W takim razie życzymy jak najszybszego spełnienia tych potrzeb. Dziękujemy za rozmowę i życzymy wytrwałości we wspólnym wspieraniu osób potrzebujących.

19 kwietnia 2022

Kultura Enter
26 kwietnia 2022

Fotografie dzięki uprzejmości Fundacji Nowy Staw.