Strona główna/Przeginania w kierunku możliwości

Przeginania w kierunku możliwości

Kiedy ustanawialiśmy założenia Galerii Białej, podkreślaliśmy, że będziemy pokazywać sztukę młodych i do dziś nic się nie zmieniło. Myślę czasem, że nieporozumieniem jest to, że funkcjonujemy już 26 lat i do tej pory nie pojawili się młodzi, którzy wywieźliby nas na taczkach.

O młodej lubelskiej sztuce z Anną Nawrot i Janem Gryką, kuratorami Galerii Białej, rozmawia Marta Ryczkowska

Od 1985 roku niezależna, autorska Galeria Biała, prowadzona przez Annę NawrotJana Grykę, stanowi wylęgarnię młodej lubelskiej sztuki. Tu prezentowani są debiutanci, studenci Wydziału Artystycznego UMCS (WA UMCS), którzy często wracają do Białej po pierwszych sukcesach, dzięki czemu można śledzić rozwój ich artystycznej drogi.

Artyści Anna Nawrot i Jan Gryka przez wiele lat sumiennie pracowali, aby stworzyć w Lublinie środowisko artystyczne, roztaczali opiekę nad młodymi twórcami, zapewniając im atmosferę i warunki do tworzenia. Istotne w tym kontekście są kolejne projekty galerii nastawione na promocję młodej sztuki. Młode Forum Sztuki (MFS), powołane w 1996 roku to inicjatywa Galerii Białej, której celem było stworzenie warunków rozwoju młodych artystów. Galeria zorganizowała warsztaty, które umożliwiały studentom zdobywanie wiedzy na poziomie teoretycznym, krytycznym i plastycznym i były rodzajem impulsu do dalszych, bardziej samodzielnych działań. Młodzi twórcy zaczęli sukcesywnie pokazywać swoje realizacje, – nie tylko w przestrzeniach Galerii Białej – wychodząc poza tradycyjnie rozumiane pracownie. Eksperymenty z medium i przestrzenią uzupełniały lukę w programie dydaktycznym lubelskiej uczelni i jednocześnie stanowiły dla studentów krok w stronę świata sztuki. W ramach Młodego Forum Sztuki zainicjowano: festiwal „Intermedialne Wypadki Artystyczne”, „Pozaginania rysunkowe”, „Pozawydziałowe przeginania w kierunku możliwości otwarcia oczu na otoczenie, światło, naturę i medytacje sztuki” (1999) – był to wspólny projekt MFS i Gościnnej Pracowni Malarstwa Leona Tarasewicza. Doświadczenia wyniesione z MFS spowodowały, że wielu artystów biorących w nim udział rozpoczęło samodzielne poszukiwania w obszarze sztuk wizualnych i zaistniało na scenie ogólnopolskiej. Artyści związani z MFS m.in.: Magda Bicz, Eliza Galey, Viola Głowacka, Paulina Kara, Katarzyna Kozyra, Katarzyna Lis, Elena Mazurkiewicz, Robert Kuśmirowski, Michał Stachyra, Kamil Stańczak, Mariusz Tarkawian kontynuowali swoje działania poza lokalnym środowiskiem. Niektórzy z nich do dziś z powodzeniem funkcjonują na polskiej scenie artystycznej. W 2007 roku Galeria Biała zorganizowała wystawę i sesję na temat niekonwencjonalnych metod kształcenia artystycznego „Transgresja wyobraźni”. Wzięli w niej udział wykładowcy z różnych ośrodków uniwersyteckich w całej Polsce. Niezwykle zróżnicowana wystawa była podsumowaniem 10. lat Młodego Forum Sztuki. Artyści wywodzący się z MFS i z Galerii Białej brali udział m.in. w „Sympozjach Młodych” w Orońsku (Dariusz Fodczuk, Andrzej Ćwikła, Leszek Hetman, Dariusz Kociński), w „Supermarkecie Sztuki” (Katarzyna Kozyra, Katarzyna Lis, Robert Kuśmirowski, Eliza Galey, Paulina Kara), w „novart.pl” (Robert Kuśmirowski, Eliza Galey, Alicja Łukasiak, Dariusz Kociński), w „Malarstwie Polskim XXI wieku” (Michał Stachyra, Kamil Stańczak).

Marta Ryczkowska: Galeria Biała od początków istnienia kładła nacisk na rozwój młodej sztuki, promowała ją na licznych przeglądach i prezentacjach. Jak wyglądały początki waszej działalności i jak ją oceniacie z dzisiejszej perspektywy?

Anna Nawrot: Kiedy galeria powstawała w 1985 roku, działała prężnie lubelska Galeria BWA[1], kierowana przez Andrzeja Mroczka. Sformułowałam w tamtym czasie założenia galerii, zaznaczając, że ma to być miejsce dla młodych artystów, bo my sami byliśmy młodzi. Z czasem my stawaliśmy się coraz starsi, a artyści coraz młodsi. Młoda energia i poszukiwanie tożsamości lubelskich artystów były podstawą istnienia galerii. Do dziś udaje nam się utrzymać łączność z młodymi artystami przez MFS, które oficjalnie zaczęło działać w 1996 roku. Myślę czasem, że nieporozumieniem jest to, że funkcjonujemy już 26 lat i do tej pory nie pojawili się młodzi, którzy wywieźliby nas na taczkach.

Jan Gryka: Według nas obecnie w Lublinie mogłoby powstać kilka nowych galerii – niezależnych, wymyślonych przez kogoś zupełnie od podstaw, w tym jedna powinna być młoda, niezależna i komercyjna (takie galerie powstają jedna po drugiej w Warszawie). Mamy teraz taką sytuację, że naszych artystów, takich jak Kuśmirowski, Tarkawian, „obsługują” galerie warszawskie. Mimo, że zasady tworzenia galerii i mechanizmy promocji artystów są czytelnie, nowe galerie nie powstają. Pojawia się pytanie dlaczego? Trzeba szukać sposobu, trzeba być aktywnym, a w Lublinie ten proces jest dość mozolny.

M.R.: Galeria Biała w ostatnich dekadach radziła sobie wyśmienicie, bez względu na politykę kulturalną. Artyści, z którymi współpracujecie, są rozpoznawani i kojarzeni z Białą.

A.N.: Posiadamy ofertę wystawienniczą, opierającą się na twórcach, stanowiących reprezentację artystyczną galerii. Możemy udostępnić ją w każdej chwili (ostatnie przykłady: wystawa w galerii „Dzyga” we Lwowie w 2010 r., czy w tym roku w Bielskiej Galerii BWA).

Założeniem galerii było budowanie środowiska, również poprzez debiuty artystyczne, które byłyby alternatywą wobec przyjeżdżających do Lublina artystów z Polski i zagranicy. Warto przypomnieć, że w 1988 roku, odbywała się u nas jedna wystawa w tygodniu, czyli ponad 20 wystaw młodych z Lublina w ciągu roku. Dziś ani my, ani oni już nie są młodzi, ale to poszukiwanie młodych-zdolnych towarzyszy nam stale. Ewidentny sukces tych młodych ujawnia się wtedy, kiedy wracają do Białej z własnym dorobkiem zapisanym w sztuce europejskiej.

Z okazji 10-lecia Młodego Forum Sztuki zorganizowaliśmy jubileuszową wystawę i sesję pod tytułem „Transgresja wyobraźni”. Niestety, wielu z artystów wzmiankowanych w katalogu, mimo, że mieli niegdyś bardzo ciekawe propozycje, zniknęło z obiegu. Fakt, że pojawili się w Białej nie jest jeszcze gwarancją sukcesu.

J.G.: Tu ujawnia się problem Lublina, który nie stworzył żadnego systemu sprzyjającego temu, aby młodzi artyści chcieli się tu rozwijać. Nadzieje wygenerował artystyczny squat Roberta Kuśmirowskiego. „Towot Squat” był swego rodzaju atelier i galerią młodych twórców, która mieściła się w części Warsztatów Kultury, i było to miejsce o dużym potencjale. W pewnym momencie pracowało tam 20 osób. Brakuje w mieście także programów stypendialnych i rezydencyjnych.

M.R.: MFS miało duże znaczenie dla artystów, stawiających pierwsze kroki poza uczelnią artystyczną. Jak ten program ewoluował?

J.G.: Punktem wyjścia było powołanie czegoś w rodzaju forum sztuki poza schematem akademicko-uniwersyteckim. MFS to eksperyment, który zmierza do tego, żeby w procesie konstruowania i realizowania własnych projektów studenci mogli określić czy sprecyzować własny język wizualny. Powstało wiele niezwykłych realizacji, a także przeglądów w galerii i w przestrzeni miasta. Obecnie, z racji miejsca, w którym mieści się MFS, pojawia się więcej prezentacji indywidualnych.

A.N.: Ważne jest, aby próbować różnicować profil galerii. Idea pokazywania młodych artystów wynika z takiej właśnie intencji. Kiedy ustanawialiśmy założenia Galerii Białej, podkreślaliśmy, że będziemy pokazywać sztukę młodych i do dziś nic się nie zmieniło. Galerie, które powstają, muszą mieć wyraźnie wyartykułować inne strategie penetracji obszaru artystycznego, bo tylko wtedy, poprzez uwypuklanie różnic, możliwa będzie konfrontacja oraz starcie się różnych wartości i postaw artystycznych.

M.R.: Jak się zaczęła współpraca z jednym z najważniejszych artystów ze stajni Białej – Robertem Kuśmirowskim?

A.N.: Robert zrobił w ramach MFS projekt wagonu i poczekalni. Zależało mu, aby wypożyczyć autentyczne obiekty z Muzeum Kolejnictwa Wąskotorowego w Karczmiskach. Wystawa wzbudziła ogromne emocje, widzowie myśleli, że to prawdziwy wagon, zastanawiali się, jak tu wjechał. To było bardzo atrakcyjne i szokujące.

J.G.: Pamiętam jak poznałem Roberta przed jego egzaminami na studia. Pokazał mi rysunki, które warsztatowo były dość marne. Zdał na zaoczne studia, nie mając niemal żadnego przygotowania, ale już po roku przeniósł się na studia dzienne. Na drugim roku, zrobił na wydziale wspólny projekt wraz z Elizą Galey w ramach Intermedialnych Wypadków Artystycznych (festiwal dla studentów, organizowany przez Jana Grykę). Kiedy przyniósł swoje rysunki na przegląd, nie wiedziałem co z nim zrobić. Rysunki były na bardzo wysokim poziomie w sensie akademickim. Szukaliśmy alternatywy, w którą stronę można by to skierować. Stanęło na tym, że zrobi legitymację studencką powiększoną 100 razy. Na szczęście tego nie zrobił, a na zaliczenie przyniósł dokumenty – idealne kopie. Rysunki zostały pokazane na wystawie „Pozaginania rysunkowe”. Robert bardzo szybko się rozwijał, po serii mikrokopii, już na czwartym roku studiów pojawił się pomysł skopiowania wagonu w skali 1:1.

M.R.: Czy zdarzyła się taka sytuacja przy prezentacji artysty, w której od razu czuliście, że tkwi w nim ogromny potencjał?

A.N.: Nie jesteśmy całkowicie pewni tego, co się wydarzy. Ale Jan ma ogromną intuicję jeśli chodzi o wybór artystów.

J.G.: Wiadomo, że więcej jest chybień niż trafień. Świetnie, że mamy takich artystów jak Kuśmirowski i Tarkawian. Tarkawian pojawił się przy wystawie „Nova Biała” jako wolontariusz, był wówczas studentem pierwszego roku Wydziału Artystycznego UMCS.

A.N.: Wszystko psuł. W końcu zaczął rysować i to w taki sposób, że jego rysunki, jako „Rysunki podejrzane” z komentarzami weszły do wystawy i do katalogu.

J.G.: Jako rysownik jest swego rodzaju fenomenem. Kiedyś w podobny sposób rysował Leon Tarasewicz. Mariusz Tarkawian to bardzo zdyscyplinowany artysta, który nie jest w stanie wytrzymać chwili bez rysowania. W rysunkach Tarkawiana jest coś pierwotnego, czego nie można się nauczyć, można to tylko konceptualizować. Potem Tarkawian pojawiał się przy okazji wystaw w Białej, jako niezwykły dokumentalista. Wysłaliśmy nawet jego szkice do Galerii Program po spotkaniu z okazji ArtCube. Później miał wystawę w Centrum Sztuki Współczesnej „Zamek Ujazdowski” w Warszawie. Wtedy Galeria Program przypomniała sobie, że ma rysunki Tarkawiana i zaproponowała mu umowę, już komercyjną. Ten schemat jest identyczny w każdym przypadku. Wszystkie ośrodki poza Warszawą nie mają siły przekonywania, przejście przez instytucje warszawskie jest inicjacją do świata sztuki, tak to niestety działa, do tej pory.

A.N.: Nawet tacy artyści jak Kuśmirowski nie od początku spotkali się z aplauzem świata sztuki. Kiedy kuratorzy wystawy „novart.pl” jeździli po Polsce i zbierali artystów do prezentacji przeglądowej, Kuśmirowski wcale ich nie zainteresował. Pojawił się na tej wystawie dzięki decyzji generalnej kuratorki – Hanki Wróblewskiej.

J.G.: Ważnym było też to, że Robert uczestniczył w wymianie studenckiej w Rennes we Francji. W Warszawie pojawiła się fama, że Kuśmirowski pojechał na stypendium artystyczne do Francji i niemal natychmiast zareagowała Fundacja Galerii Foksal (FGF). Kuśmirowski, już pod opieką FGF, odbył rowerową podróż na wystawę zbiorową „Kulturelle Territorien 04 / Introducing Sites 02”, w której brał udział, samą podróż rowerową czyniąc projektem artystycznym[2] i rozdzwoniły się telefony z całej Polski, od Białegostoku po Zieloną Górę.

M.R.: Kto jest waszym ostatnim odkryciem?

J.G.: Nasz ostatni niezwykły przypadek to Konrad Maciejewicz, który tworzy kolaże z gazet z lat 70. i 80. W ramach MFS miał wystawę wiosną. Do tej pory zakwalifikował się na Triennale Młodych w Orońsku i na Bielską Jesień. Pojawiły się następne propozycje wystaw indywidualnych, już z Warszawy. Robert Kuśmirowski zaproponował mu udział w „No Budget Show 3”. Maciejewicz skończył grafikę w 2004 roku na Wydziale Artystycznym UMCS. W międzyczasie przeniósł się do Warszawy, gdzie pracował jako grafik komputerowy. Tworzy mroczne kolaże dość traumatyczne w wymowie, niepokojąco surrealistyczne i – co ciekawe – w czasach kiedy wszyscy używają Photoshopa on bawi się w wycinaki ze starych gazet. Jego przypadek jest dość unikalny. Zwykle jest tak, że ktoś się uaktywnia na studiach, robi wystawy i powoli zaczyna funkcjonować w obiegu sztuki. A tutaj jest kompletnie odwrotnie.

Kolejna artystka, Paulina Sadowska, absolwentka WA UMCS sprzed trzech lat, w tym roku została zakwalifikowana do konkursu Gepperta we Wrocławiu i do Triennale Młodych w Orońsku.

M.R.: Często było tak, że artyści którzy się u was pojawiali bardzo szybko wybijali się już zupełnie niezależnie?

J.G.: Nie wszyscy. Trzeba pokazać bardzo wielu i więcej jest przy tym płaczu niż sukcesów. Z moich doświadczeń wynika, że zdecydowana większość zdolnych ludzi nie zajmuje się sztuką.

M.R.: Czy zapraszacie do galerii również młodych artystów spoza Lublina?

A.N.: W przyszłym roku chcemy zrobić dwa projekty zewnętrzne z udziałem młodych artystów. Zapraszamy artystów z innych ośrodków, którzy przyjeżdżają dlatego, że wiedzą, iż w Białej jest ciekawe środowisko młodych artystów.

M.R.: Jak młoda lubelska sztuka wchodzi w interakcje na szerszym polu, z innymi ośrodkami w Polsce?

A.N.: Bardzo wartościowym programem, jeśli chodzi o sztukę młodych, była współpraca z Leonem Tarasewiczem. Postanowiliśmy skonfrontować 5 studentów z Gościnnej Pracowni Malarstwa ASP w Warszawie, w której pracował Tarasewicz oraz 5 studentów z Młodego Forum Sztuki przy Galerii Białej. Owocem tego spotkania były ciekawe, różnorodne wystawy. Tytuł cyklu: „Pozawydziałowe przeginania w kierunku możliwości otwarcia oczu na otoczenie, światło, naturę i medytacje sztuki” to zabawna historia. Chcieliśmy uniknąć banalnej nazwy w stylu „Debiuty” czy „Młoda sztuka”. Tytuł powstał w oparciu o list dziekana WA UMCS, który zakazywał Janowi Gryce organizowania wystaw w wydziale. Był kompilacją użytych w nim sformułowań, które uznaliśmy za bardzo „plastyczne” w przekazie.

M.R.: To, co wydaje mi się bardzo ciekawym i cennym, zwłaszcza dla artystów, którzy z wami współpracują to fakt, że nieustannie pielęgnujecie wzajemne relacje, roztaczacie nad nimi opiekę, pokazujecie ich na wystawach zbiorowych w całej Polsce. Może dlatego kuźnia Białej jest tak aktywna i tak stabilna. Czy możecie opowiedzieć o ostatniej przeglądowej prezentacji „Biała nad Białą”?

A.N.: W połowie stycznia tego roku dostaliśmy od Agaty Smalcerz propozycję zrobienia wystawy w bielskiej galerii BWA, która miała rozpocząć się w lutym. Przestrzeń tej galerii jest olbrzymia i podzielona na dwa piętra. Wystawa doszła do skutku, zapełniliśmy całą przestrzeń sztuką artystów głównie z Lublina, z którymi stale współpracujemy. Pokazaliśmy tam rzeźby Krzysztofa Sołowieja, wydruki malowideł Zenka, który jest dla nas absolutnym hitem, mural Tomka Bielaka, który zasłynął z czarno-białych wlepek. Pojawiły się także realizacje Kamila Stańczaka, Cezarego Klimaszewskiego, Elizy Galey, Ireny Nawrot. Fenomenem był Mariusz Tarkawian, który wykonał na 8-metrowej ścianie rysunkowy przegląd 20. lat polskiej sztuki. Wydrukowaliśmy przewodnik po wystawie z wszystkimi pracami, które się tam znalazły. Zaaranżowaliśmy również klatkę schodową i kawiarnię. Dwa tygodnie później pojechaliśmy do Szwecji na Targi Sztuki, które w założeniu miały dotyczyć sztuki niezależnej i galerii prowadzonych przez artystów (dlatego we wcześniejszych edycjach pojawiła się „Wschodnia”, „Lokal 30”, „Instytut Wyspa”). Pojechała z nami Danuta Kuciak z nowym cyklem fotograficznym „Happy Birthday” oraz Mariusz Tarkawian, który przerysował prace ze wszystkich boksów. Ta jego wystawa tydzień później pokazywana była w Warszawie w ramach rysunkowej wystawy zbiorowej, organizowanej przez Stacha Szabłowskiego w Akademii Sztuk Pięknych.

M.R.: Jakie są wymierne skutki waszej działalności promującej młodych lubelskich artystów?

A.N.: od 15 lat Lublin przestał być pomijany w Polsce w kontekście młodych artystów. Lubelscy artyści biorą udział we wszystkich prezentacjach ogólnopolskich. Jan w tym roku był ekspertem w trzech konkursach: Gepperta we Wrocławiu, Triennale Młodych w Orońsku i Bielskiej Jesieni w Bielsku Białej. Realizowaliśmy cykle: „Spotkania w Białej” w 1988 roku, prezentacje pracowni Dobrosława Bagińskiego w latach 80. i w 90. Zrealizowaliśmy roczny cykl wystaw młodych – „Biała klasa”, wystawę „Postacademia” w Centrum Sztuki w Kijowie i szereg innych wystaw i prezentacji w Polsce. Te fakty wpływają na to, że sztuka tworzona w Lublinie jest widoczna. Ważne jest to, aby wystawy pokazywane w lubelskich galeriach i muzeach tworzyły komplementarną całość, w jakiś sposób się uzupełniały, nie funkcjonowały na zasadzie sieciowej, nie bazowały na wymianie dzieł sztuki, ale kreowały własną tożsamość.

M.R.: „Galeria to miejsce, ludzie, atmosfera i czyjaś determinacja, czyjś upór” jak napisał kiedyś Grzegorz Dziamski o Białej. Cechą charakterystyczną jest to, że gdziekolwiek mieści się Biała – czy w budynku byłego klasztoru, czy w budynku na Narutowicza – emanuje szczególną energią, wytwarza specyficzną, niemal domową atmosferę.

J.G.: Aby oswoić przestrzeń, w której znajduje się obecnie galeria, zainicjowaliśmy projekt „Podwórko sztuki”, które powstało, aby to miejsce nasycić artystycznie. Pojawiają się w nim różne formy: teksty Jadwigi Sawickiej na różowym banerze wzdłuż balkonów, graffiti w bramie prowadzącej na podwórko, skaczące postaci namalowane na murze przez Michała Stachyrę, mural grupy Twożywo, baner z historią Białej, karuzela Jarosława Koziary, obiekty Kamila Stańczaka i inne. Zanim rozpoczęliśmy realizację „Podwórka sztuki”, próbowaliśmy już wcześniej w różnorodny sposób kreować zewnętrzne projekty w przestrzeni miasta. Szukamy ciągle czegoś, co może być powodem, aby przyjść do galerii na dłużej.

Anna Nawrot – absolwentka Instytutu Wychowania Artystycznego UMCS w Lublinie. Dyplom z malarstwa w Pracowni prof. M. Stelmasika obroniła w 1983 roku. Od 1985 roku prowadzi Galerię Białą w Lublinie.

Jan Gryka – urodził się w 1959 roku. Absolwent Instytutu Wychowania Artystycznego UMCS w Lublinie. Od 1983 roku pracuje na macierzystym Wydziale Artystycznym, prowadząc zajęcia z malarstwa i rysunku. Od 1985 roku wspólnie z Anną Nawrot współtworzy program Galerii Białej w Lublinie.


.

[1] Biuro Wystaw Artystycznych

[2] „Na swoją wystawę „Wymarsz rowerowy”  w ramach wystawy zbiorowej w Galerie für Zeitgenössische Kunst w Lipsku w 2003 roku, Kuśmirowski dotarł na wykonanym w latach dwudziestych rowerze, przebrany w strój z epoki, swą podróż rozpoczynając w oddalonym o 1200 kilometrów Paryżu, w następnym roku odbył pieszą wędrówkę z Łodzi do Paryża.”, cyt. za K. Sienkiewicz „Robert Kuśmirowski” , http://www.culture.pl/web/guest/baza-sztuki-pelna-tresc/-/eo_event_asset_publisher/eAN5/content/robert-kusmirowski

Jan Gryka, z wystawy „Biała nad Białą”, Bielska Galeria BWA, Bielsko-Biała, 2011. Arch. Galerii Białej

Jan Gryka, „Historia drobin – czas utracony, czas odzyskany...”, z wystawy „Remont Generalny”, Galeria Biała, Lublin 2008. Arch. Galerii Białej