ROZMOWA. Złożona tożsamość romska
Michaił Osłon jest językoznawcą, jego zainteresowania badawcze obejmują głównie język cygański (romski), choć także języki słowiańskie, bałtyckie i inne. Urodził się w Tule, w Rosji. Od dziecka mieszkał w Kanadzie, gdzie studiował, następnie obronił w Moskwie dysertację doktorską pod kierunkiem profesora W.A. Dybo. Pracował w Instytucie Słowianoznawstwa Rosyjskiej Akademii Nauk. Do niedawna mieszkał we Lwowie, obecnie pracuje w Instytucie Języka Polskiego PAN. Rozmowa o romskich dialektach, życiu rosyjskich i ukraińskich Romów w taborach oraz prywatnych historiach rodzinnych badacza z drohobyckimi korzeniami.
Zacznijmy od Twoich korzeni. Czy któryś z Twoich przodków był etnicznym Romem (Cyganem)?
Nie, nie mam romskich korzeni. Urodziłem się w rodzinie rosyjsko-żydowskiej. Choć w Tule, w moim rodzinnym mieście, Cyganów mieszkało bardzo dużo. W dzieciństwie spotykałem ich na każdym kroku, nic o nich nie wiedząc, ale na wszelki wypadek odrobinę się ich bałem (tak samo jak wszyscy). Był to świat równoległy. Później, już w czasach młodości, kilkakrotnie, nie tylko w Tule, zagadywali do mnie, Cyganie bądź Cyganki, biorąc mnie za swego, co bardzo mi schlebiało. Niestety za każdym razem musiałem ich rozczarować.
Twoja prababcia pochodziła z Drohobycza? Jakie relacje łączą Cię z tym miastem obecnie?
Moja prababka była Żydówką, urodziła się w 1900 roku we wsi Opaka pod Borysławiem, a potem mieszkała w Drohobyczu, tutaj ukończyła gimnazjum i wyszła za mąż. W końcu przeprowadziła się do Czerniowiec, w których na świat przyszła moja babcia. Kiedy zaczęła się wojna, rodzina musiała opuścić te ziemie. Od tamtych czasów z Drohobyczem, a tym bardziej z Opaką, w której wymordowano wszystkich Żydów, prababcię nie łączyło już wiele. Pierwszy raz odwiedziłem Drohobycz dopiero kilka lat temu, a w tym roku wybrałem się także do Opaki. Jednak z tymi miejscami wiążą mnie rodzinne wspomnienia i nie ma już z kim porozmawiać, żeby poznać więcej szczegółów w tej historii.
Porozmawiajmy więc o słowach „Rom” i „Cygan”. Jakie one mają dla Ciebie znaczenie? I dlaczego, mimo wszystko, mówiąc po rosyjsku bądź ukraińsku częściej używasz określenia „Cygan” ?
To, wydawałoby się z pozoru proste pytanie , tak naprawdę jest zaskakująco trudne. Warto zacząć od kwestii historycznych. Biorąc pod uwagę pochodzenie, to Romowie są wychodźcami z Półwyspu Indyjskiego. Ich język (z wielką ilością dialektów) należy do grupy indoaryjskiej języków indoeuropejskich. Oprócz Romów (Cyganów) językami indoaryjskimi mówią mieszkańcy współczesnych Indii, Pakistanu i Bangladeszu. Etnoendonim, czyli słowo używane do nazywania samych siebie, Cyganów to řom [rom, rrom] (z charakterystyczną spółgłoską na początku tego wyrazu), przy czym etymologia tego słowa dość długo pozostawała niejasna, chociaż po latach okazała się być zagadką całkiem prostą do rozwiązania. Chodzi o to, że język cygański jest blisko spokrewniony z dwoma innymi językami występującymi poza Półwyspem Indyjskim – a dokładnie z językiem domari (głównie w Palestynie, wymierający, endonim dom) i lomavren (w Armenii, prawie wymarły, endonim lom). Tak więc, etnoendonimy tych trzech narodów: řom, dom, lom oczywiście wyewoluowały z jednego i tego samego średnioindyjskiego słowa ḍomba (z retrofleksyjną spółgłoską na początku), które we współczesnych językach Indii brzmi jak ḍōm – choć zwykle nie jest ono etnoendonimem, a nazwą używaną w różnych regionach współczesnych Indii na określenie pewnych grup o niewysokim statusie społecznym, trudniących się specyficznymi zajęciami, głównie muzyką i kowalstwem. Ale to słowo (ḍōm) jest etnonimem u Doomów – napływowego narodu zamieszkującego północ Pakistanu, których język domaki (wymierający) jest pod względem słownictwa bardzo bliski romskiemu. Wszystkie cztery wymienione języki powstały w środkowych Indiach. Większość europejskich Cyganów używa nazwy własnej řom, chociaż istnieją pewne odrębne grupy, jak na przykład niemieccy Sinti, których przedstawiciele czasami nawet twierdzą, że nie są Romami, chociaż ewidentnie nimi są.
Przejdźmy teraz do egzonimów, a więc określeń Cyganów używanych w językach niecygańskich. Kiedy przodkowie Cyganów dotarli – przez Iran i Armenię, o czym wiemy jedynie z danych językowych (zapożyczeń z języka ormiańskiego) – do Bizancjum (zapewne w XI-XII w.) znaleźli się w środowisku greckojęzycznym, gdzie zaczęto nazywać ich „Egipcjanami” (prawdopodobnie sami się też do tego przyczynili, gdyż prawdopodobnie podawali się za egipskich pielgrzymów. Dało to takie współczesne egzonimy jak: nowogreckie Γύφτος [ˈjiftos], hiszpańskie gitano [xiˈtano], angielskie Gypsy [ˈdʒɪpsi], itp. Drugi europejski egzonim – mający jeszcze bardziej niejasną etymologię – być może pochodzi (choć to tylko jedna z hipotez) od niejasnego greckiego słowa Ἀθίγγανος [aˈθiŋɡanos] – którym pierwotnie nazywano członków pewnej chrześcijańskiej „heretyckiej” sekty, która wprawdzie z Romami nie miała nic wspólnego, ale samo słowo jakoś do nich przylgnęło i tak powstało słowo Cygan i podobnie brzmiące określenia w językach słowiańskich, zingaro [’dziŋgaro] w języku włoskim, a także Zigeuner [tsiˈgɔɪ̯nɐ] w niemieckim.
W ostatnich dziesięcioleciach te egzonimy Cyganów w wielu państwach stopniowo znikają z oficjalnego obiegu jako niepoprawne politycznie na rzecz endonimu (a tak naprawdę eufemizmu) Rom, rrom. Geneza tego procesu, mogłoby się wydawać, jest dość oczywista i zrozumiała, jednak pewne wątpliwości pozostają.
Po pierwsze w warunkach totalnej dyskryminacji z powodu pochodzenia etnicznego, w tym przypadku tzw. antycyganizmu, jakiekolwiek określenie przedmiotu dyskryminacji w ustach jej podmiotu – jest już samo przez się potencjalnie dyskryminujące. Na przykład początkowo całkiem neutralne słowo Żyd już w XVIII wieku przez niektórych rosyjskich Żydów było uważane za obraźliwe, a w XX wieku stało się ewidentnym (i bardzo sprytnym!) językowym przejawem antysemityzmu. Co prawda stopniowe zastępowanie tego słowa eufemizmem Jewrej doprowadziło tylko do tego, że z czasem i jego zaczęto używać w kontekście obraźliwym (wiem to z własnego doświadczenia), tak więc zaistniała potrzeba znalezienia nowego eufemizmu (w radzieckiej biurokracji: ros. lica jewriejskoj nacionalnosti ‘osoby narodowości jewrejskiej’). Innymi słowy, nie jest to kwestia konotacji czy podtekstów, które rzekomo tkwią w samym wyrazie, tylko sytuacji społecznej, którą – jak wielu ludziom się wydaje – można zmienić poprzez innowacje leksykalne. Nie zawsze jednak tak się dzieje: podkreślę, że po wojnie niemieckie słowo Jude nie wypadło z obiegu językowego i obecnie jest neutralne. Co więcej, w tym celu niekiedy nawet trzeba „zmienić przeszłość”; we współczesnych tekstach o ludobójstwie Romów historycy niekiedy piszą, że naziści używali „mowy nienawiści”, a dokładnie to słowa Zigeuner, chociaż żadnego innego słowa o tym znaczeniu wtedy nie było!
Po drugie, o ile mi wiadomo, dla romskiej inteligencji kwestia egzonimu sprowadza się do do bycia nazywanym tak, jak „sami chcemy”, a nie tak, jak „nam narzucono”., To znaczy do zastąpienia egzonimu endonimem, tym bardziej, że egzonim ten obrósł pewną „neomitologią” (chociażby istnieje wątpliwa teoria mówiąca o tym, że greckie słowo Ἀθίγγανος oznaczało „niedotykalnych”, co wywołuje skojarzenia z najniższymi indyjskimi kastami). Taka logika jest zrozumiała, tak więc można próbować sobie wyobrazić, że Niemcy zaczynają domagać się od Słowian, by zabronili używania słowa Niemiec (bo pochodzi ono od słowa niemy). Choć różnica jest zasadnicza: Niemcom jest obojętne, jak ich nazywają „cudzoziemcy w swoich niezrozumiałych językach”, a dla Romów, szczególnie tych wykształconych, często to język otoczenia jest jednak bardziej ojczystym językiem, niż romski. Cokolwiek by nie powiedzieć, to zaprzeczanie życzeniu i prawu Cyganów do nazywania siebie Romami nie miałoby żadnego sensu. Ale czy Cyganie są jednomyślni w tych językowych preferencjach? Trzeba podkreślić, że sytuacja w różnych krajach nie jest taka sama.
W Rosji tego problemu nie ma, bo słowo Cygan nie jest uważane za obraźliwe, jest używane w oficjalnych nazwach cygańskich instytucji, używane jest też przez wykształconych Cyganów. Ukraina jest na etapie przejściowym: w ciągu ostatnich dziesięciu, piętnastu lat przedstawiciele organizacji przyznających granty, romscy aktywiści (choć nie wszyscy!) i niektórzy dziennikarze zazwyczaj unikają słowa Cygan, choć większość „prostych” Romów w rozmowie z nie Romami używa prawie wyłącznie słowa Cygan i często nawet nie wie o istnieniu problemu. Istotnym czynnikiem wydaje się być tutaj wpływ języka angielskiego (tam od dawna dominuje Rom, ale słowo Gypsy nie zawsze ma obraźliwy podtekst). We Francji paradoksalnie razem z „międzynarodowym” Rom najbardziej neutralnym egzonimem jest o dziwo słowo Tsigane (slawizm, przy czym niekiedy to słowo ma tam szersze znaczenie niż słowo Rom).
Po trzecie, we wszystkich państwach są Romowie, którzy słowa Rom nie uznają. Czasem wynika to z „wewnętrznego cygańskiego separatyzmu”, na przykład wspominani już tu niemieccy Sinti – ale przede wszystkim chodzi o brak zgody na to, że całkiem ładnemu, mającemu jeszcze nie tak dawno mnóstwo pozytywnych konotacji, słowu Cygan „na siłę” doklejono bardzo negatywne zabarwienie, zapożyczone (nie wiadomo po co?) od wrogów cygańskiego narodu. Wątpię więc, czy kijowski „Cygański Teatr Romans” należałoby przemianować na „Romski Teatr Romans”? Brzmiałoby to bardzo karykaturalnie. I oznaczałoby, że wcześniej ten cygański (!) teatr miał obraźliwą dla Cyganów nazwę, co byłoby przecież absurdem, wspominałem już o „zmienianiu przeszłości”.
Osobiście podchodzę z sentymentem do słowa Cygan. W dzieciństwie dorastałem w środowisku mówiącym moim ojczystym językiem i łączyłem z tym tajemniczym słowem wszystko to, co ciekawe, barwne i pociągające, czyli właśnie to, co ono oznaczało i nigdy nie widziałem w nim nic złego. A teraz mnie, człowiekowi już dorosłemu, wmawia się, że przez całe swoje dotychczasowe życie używałem rasistowskiego słowa. Czy to ma oznaczać, że jestem rasistą?! Dlatego też, zgodnie z duchem czasu, obecnie używane przeze mnie słownictwo jest uzależnione od języka, w którym piszę, choć także od gatunku. Ale nie tylko, bo jeśli piszę artykuł w języku ukraińskim o jakiejś grupie ukraińskich Romów, to nim go opublikuję, pytam członków tej społeczności, jakiego egzonimu powinienem użyć. Choć o wiele łatwiej jest pisać artykuł po prostu w języku cygańskim i mieć nadzieję, że uda się go gdzieś opublikować, bo wtedy takiego problemu nie ma , ponieważ jest tylko słowo řom. A tak w ogóle to wątpliwości, dyskusje, niezadowolenie i brak pewności, jaki egzonim (a często też i endonim) należałoby wybrać, nie są tu czymś szczególnym, gdyż z taką sytuacją spotykamy się wszędzie, na przykład w przypadku wielu grup etnicznych w Indiach.
Urodziłeś się w Rosji, przez pewien okres swojego życia mieszkałeś w Kanadzie i w Ukrainie, a teraz mieszkasz w Polsce. Czujesz, że masz w sobie kilka różnych tożsamości? Czy możesz wskazać jakąś jedną?
Nie mam takiego problemu. Jeśli w ogóle mam jakąś „narodową samoświadomość” to odnosi się ona wyłącznie do języka, a mam tylko jeden język ojczysty – rosyjski. I jeszcze może trochę do tych miejsc, w których spędziłem dzieciństwo. Jeśli chodzi o język, którym posługuję się w swojej pracy naukowej, uważam, że wszyscy uczeni powinni przede wszystkim posługiwać się swoimi ojczystymi językami – teraz to faktycznie zakazane pod hasłami naśladowania tzw. „światowej nauki”), dlatego piszę przeważnie po rosyjsku, ale mam też publikacje w innych językach, nawet w romskim. Tak więc nie tyle utożsamiam się z jakąkolwiek grupą, co mam dystans do trendu jakim jest posługiwanie się „jedynym słusznym”, tzn. dominującym językiem, obecnie angielskim, początkowo w działalności naukowej, a później na co dzień.
Jaki był początek twoich lingwistycznych zainteresowań i później podjętych badań nad ustną tradycją cygańskiej kultury?
Przypadek. Kiedyś samodzielnie starałem nauczyć się dialektu Ruska Roma (rosyjskich Cyganów) z podręcznika znanego rosyjskiego cyganologa Wiktora Szapowała, ale ta pierwsza próba się nie powiodła. Potem wpadł mi w ręce słownik dialektu Kełderaszy (Kotlarzy), którzy są jedną z grup rumuńskich, autorstwa braci Demeterów. Wtedy nawet nie wiedziałem, gdzie ta grupa zamieszkuje, ale niespodziewanie dowiedziałem się, że ich największy „tabor” (osiadłe zwarte skupisko) jest w mojej rodzinnej Tule! Powiedział mi o tym w 2011 Kiriłł Kożanow, z którym pracowałem w tym samym oddziale Instytutu Słowianoznawstawa. On już wtedy zajmował się językiem cygańskim i prawdopodobnie był jedynym na całym postradzieckim obszarze uczonym, posługującym się dialektem Kełderaszy, którego nauczył się u nich w taborach. Właśnie do takiego taboru pod Tułą wtedy zabrał mnie i moją żonę – plastyczkę i fotografkę Olenę Kowacz. I tak się zaczęło.
Kotlarscy Romowie to etniczna grupa narodu romskiego, której w swoich badaniach poświęcasz najwięcej uwagi. Opowiedz trochę więcej o tej wspólnocie, tradycjach, życiu codziennym. Ich rozmieszczeniu geograficznym.
Kełderasze lub Kalderasze, albo Kotlarze – to jedna z najliczniejszych etnicznych grup Romów, wywodząca się z rumuńskojęzycznych ziem, na których to uformowała się wołoska grupa dialektów języka cygańskiego. W Rumunii (Wołoszczyźnie) panowała dość specyficzna forma niewolnictwa – niewolnikami byli tam przeważnie Cyganie, choć bywali oni także i wolnymi ludźmi. Pewne grupy wołoskich Cyganów wyemigrowały do innych państw jeszcze w XVII wieku (przykładowo Serwowie i Włachowie mieszkają w Ukrainie od XVII w.), ale masowa migracja z Rumunii, która głównie wiązała się, choć nie tylko, ze zniesieniem tam poddaństwa, rozpoczęła się w latach sześćdziesiątych XIX wieku, i w wyniku tego procesu wołoscy Cyganie zamieszkują obecnie wszystkie kontynenty. Najbardziej znane „północnowołoskie” grupy etniczne to Kełderasze i Lowarzy. A Kełderasze, jak żadna inna grupa, po dziś dzień zachowali niezwykle archaiczny sposób życia:, (zamieszkiwanie w zwartych skupiskach, instytucja cygańskiego sądu, bardzo charakterystyczna struktura społeczna, charakterystyczne ukształtowanie przestrzeni mieszkalnej, duchowe i materialne tradycje, bogaty folklor. Tradycyjnymi zawodami były: u kobiet wróżbiarstwo, a u mężczyzn kowalstwo i pobielanie cyną – samo słowo Kełderasz (căldăraș, căldărar) w języku rumuńskim znaczy „cynowacz wiader”, a słowiański przekład kotlarz stał się u rosyjskich/ukraińskich Kełderaszy jednym z ich endonimów. Wielka szkoda, że obecnie Kotlarze kowalstwem się już prawie nie zajmują (znam tylko jednego kowala), choć jeszcze kilka dziesięcioleci temu trudnili się cynowaniem na skalę przemysłową, a ich spółdzielnie otrzymywały zlecenia od fabryk z całego ZSRR. Niestety teraz na te usługi nie ma popytu, tak więc obecnie mężczyźni trudnią się przeważnie budowlanką.
Gwary dialektu kełderaskiego charakteryzują się bogatym słownictwem i dużą „siłą witalną”. Spowodowane jest to tym, że większość Kotlarzy (przynajmniej w Rosji i Ukrainie) nie jest dwujęzyczna, a językiem otoczenia posługuje się znacznie gorzej niż ojczystym. Do czasu zakazania na terytorium ZSRR wędrownego trybu życia w 1956 roku Kotlarze wędrowali taborami, choć koni wtedy od dawna już nie mieli i podróżowali przeważnie koleją w towarowych wagonach. Gdy zmuszono ich do osiedlenia się, to zamieszkali głównie w zwartych skupiskach w pobliżu wielkich miast na terenie wszystkich radzieckich republik. W ramach jednej wąskiej etnicznej podgrupy, na przykład Kotlarzy-Moldovaja, których gwarą się zajmowałem) praktycznie obowiązuje pełna ponadterytorialna wspólnota językowa i społeczna, występują bardzo silne związki rodzinne i bardzo wysoka mobilność, to znaczy ciągłe przemieszczanie się pomiędzy „taborami” (obecnie osiedlonymi).
Razem z żoną, artystką-plastykiem i fotografką Oleną Kowacz przez pewien czas odwiedzaliście cygański tabor w Rosji. Z tych doświadczeń powstał potem ciekawy projekt fotograficzny Oleny. Czego się nauczyłeś od przedstawicieli tej grupy? Jakie relacje macie z tymi ludźmi?
Przeprowadziliśmy się z Moskwy do Tuły, by móc regularnie odwiedzać tabory Kełderaszy-Moldovaja w 2012 roku. Moldovaja – to nazwa własna największej grupy Kełderaszy na terytorium byłego ZSRR. Jednak etymologia tej nazwy nie jest jasna. Tak naprawdę Kełerdasze-Moldovaja pochodzą nie z Mołdowy, a w większości prawdopodobnie z Banatu (zachodnia Rumunia; a tak na marginesie to tam jest miasto Moldova). A właśnie pod Tułą znajdują się dwa wielkie kełderaskie tabory. Uczyłem się języka, nagrywałem pieśni i bajki, zacząłem pracować nad gramatyką, a Olena zajmowała się fotografowaniem taboru, także jego codziennego życia i samych mieszkańców tego egzotycznego dla nas wtedy i odrębnego świata.
Później wielokrotnie jeździliśmy do rosyjskich, a później także ukraińskich taborów Kełderaszy, gdzie zawsze przyjmowano nas przyjaźnie i z radością, jak nigdzie indziej – ta tradycyjna cygańska gościnność, szczerość, uroczyste przyjęcie prawdopodobnie częściowo wynika z ich bałkańskiej przeszłości. Od około XI wieku Cyganie w zwartych skupiskach zamieszkiwali Bałkany, początkowo w otoczeniu greckim, a później w południowosłowiańskim, aż do XV kiedy to rozpoczęły się ich masowe przesiedlenia.
Największe wrażenie podczas pobytu w kełderaskich taborach wywarła na mnie panująca tam atmosfera – z jednej strony wszechobecnej otwartości, zainteresowania i spontaniczności, z drugiej zaś bezpieczeństwa i poczucia pewności, nie tylko w stosunku do gości, ale i w samej organizacji życia, chronionego przez agresją i złem zewnętrznego świata, do którego tak naprawdę potem nie chce się wracać.
Niekiedy jednak zewnętrzny świat wdziera się w te kruche zaciszne miejsca – w mundurach rosyjskiego OMON-u, który rozpoczyna pogromy, i buldożerów, które burzą domy. Po takich wydarzeniach życie w taborze staje się inne, , ale Cyganie przywykli do tego przez tysiąc lat swojego pobytu w Europie. Umiejętność przeżycia w takich warunkach hartuje ducha – to jest szczególna narodowa cecha charakteru Cyganów. A najbardziej cudownym dla mnie faktem dotyczącym Cyganów jest sam fakt ich istnienia, nie wspominając o języku.
Jeśli chodzi zaś o moje kontakty z Kełderaszami, to czas najbardziej intensywnych spotkań z nimi już mam niestety za sobą. , Moje badania nad dialektem zaowocowały wydaniem książki. Z czasem przeprowadziliśmy się z Ukrainy do Polski, wybuchła epidemia, tempo życia zwolniło. Ale, oczywiście, jak przyjeżdżam, na przykład do Odessy, to koniecznie muszę odwiedzić znajomych w taborze.
Twoja książka „Język Kotlarzy-Moldovaja. Gramatyka dialektu kełderaskiego języka cygańskiego w środowisku rosyjskojęzycznym” to wielka i gruntowna praca badawcza dotycząca języka i dialektu kotlarskich Cyganów. Jak przyjęto ją w Rosji i Ukrainie?
Książka powstała w wyniku moich siedmioletnich badań w terenie. Na chwilę obecną to najpełniejsze i najbardziej szczegółowe opracowanie w skali światowej dotyczące któregokolwiek z cygańskich dialektów (a dokładniej jednej gwary), dlatego też niezależnie od jej zalet i wad wydanie tej publikacji obiektywnie jest ważnym wydarzeniem w świecie cygańskiego językoznawstwa. Mówiąc o jej recepcji, trzeba pamiętać, że w Rosji i Ukrainie ma ona bardzo mały krąg potencjalnych czytelników. Nieliczni interesują się językiem cygańskim, a sama książka jest czysto naukowa i wymaga od czytelnika pewnego przygotowania w dziedzinie językoznawstwa. Zauważam jednak, że zainteresowanie jest o wiele mniejsze niż się tego spodziewałem – minęło już trzy lata od jej wydania i nie ukazała się jak dotąd żadna recenzja na jej temat (chociaż niekiedy w zachodnich pracach pojawiają się odwołania do niej). Warto zajrzeć do książki (Moskwa, JaSK, 2018, 952 str.; pełny tekst)
Jeszcze zapytam o Twój warsztat, jak zbierałeś materiały do publikacji?
Wszystko, co się w niej znalazło, powstało w wyniku rozmów z ludźmi mówiącymi tym dialektem, zarówno codziennych jak i ukierunkowanych (ankiety, nagrania folklorystyczne). Część materiałów uzyskałem od Kiriłła Kożanowa (redaktora książki), który miał istotny wpływ na powstanie tego dzieła.
Jaka była recepcja Twojej książki wśród Romów?
Podarowałem książkę tym kilku osobom, którym zawdzięczam pomoc podczas pracy nad nią. Przez siedem lat aktywnie ze mną współpracowały, za co wyrażam wdzięczność we wstępie do książki. Również efekt tej współpracy, czyli książka, spotkał się z życzliwym przyjęciem ze strony tych osób.
Czy w kolejnym projekcie będziesz kontynuował badania nad społecznością Romów?
Wraz z Kiriłłem Kożanowem układamy słownik etymologiczny języka cygańskiego. Kilka dni temu poinformowaliśmy o tym świat nauki na konferencji w Pradze oraz wrzuciliśmy jego fragment do sieci (rromanes.org/pub/ЭСЦЯ.pdf). To jest pierwszy kompletny, naukowy słownik etymologiczny tego języka wraz ze wszystkimi znanymi dialektami. Po za tymi pracami, redaguję cygańsko-rosyjski słownik dialektu Włachów (dotychczas jeszcze niezbadanego) – ukraińskiego językoznawcy i cygańskiego poety Janusza Panczenki, jego pozarządowa organizacja oficjalnie nazywa się „Stowarzyszenie Cyganów Kresów Południowych «Romano Than»”). I jeszcze opracowuję stronę internetową z materiałami audio i wideo poświęconymi cygańskim gwarom Ukrainy (rromanes.org).
Rozmawiała: Marianna Maksymowa (pseud. Eva Rajska)
Przełożył z j. ukraińskiego Marek S. Zadura
Kultura Enter 2021/2022
nr 101