SZTUKA. Frida Kahlo – „Friede”, czyli pokój
Od 28 września w Poznaniu można oglądać wystawę poświęconą twórczości Fridy Kahlo i Diega Rivery. Ekspozycja zorganizowana przez Centrum Kultury Zamek potrwa do 21 stycznia 2018 roku. Na kanwie tej wystawy warto przypomnieć sylwetkę tej ekscentrycznej, meksykańskiej artystki, której twórczość przeżywa obecnie prawdziwy renesans. Świadczy o tym również produkcja filmowa z 2002 roku Frida z główną i znakomitą rolą Salmy Hayek oraz Alfreda Moliny, który wcielił się w postać Diego Rivery. Twórczość Fridy zyskała na Zachodzie grono wielbicieli, jednak w Polsce pozostaje mniej znana.
Na kanwie wzmożonego zainteresowania twórczością Fridy ukazało się dotychczas kilka pozycji, wśród których na uwagę zasługuje najnowsza książka Frida Kahlo prywatnie Suzanne Barbezat. Jest to pozycja o tyle ważna, że wprowadza czytelnika w prywatny świat artystki, w jego ściśle materialną otoczkę. Barbezat analizuje miejsca i konkretne, związane z artystką artefakty. Pod lupę bierze fotografie rodzinne, przeróżne zdjęcia archiwalne, kolekcjonowane przedmioty, które w niej samej zostawiły artystyczny ślad. Książka jest niezbędnym przewodnikiem dla miłośników sztuki, których artystka urzekła swoim życiem, odbitym w magicznych obrazach.
Gdy spoglądam na jej obrazy uderza ten sam jednostajny, smutny i cichy uśmiech oraz pełne cierpienia, a zarazem wyzywające i niepokojące oczy. W swoim dorobku Frida Kahlo pozostawiła 143 obrazy, z czego 55 to autoportrety. Są one niemal dokładnym zapisem etapów jej życia oraz czułym barometrem wewnętrznych nastrojów malarki. Są również emanacją jej ukrytych pragnień, niespełnień, a także z trudem maskowanych kompleksów, wynikających z defektów jej ciała, które były następstwem poważnego wypadku. Twórczość malarki z trudem zyskała uznanie w konserwatywnej Europie. Obrazy nie były zbyt innowacyjne, ale przyciągały swoją egzotyką. Artystka łączyła wiele elementów rodzimej meksykańskiej kultury i religii z surrealistycznymi akcentami. Dzięki temu powstał przedziwny kolaż symboliki. Niemal całe jej życie toczyło się wokół szpitalnego łóżka i palety malarskiej. Nie znaczy to jednak, że Frida była pogodzona ze swoim cierpieniem – buntowała się i próbowała uciec przed bólem. W jej życiu pojawiały się ,,róże”, momenty szczęścia przesycone zmysłowością. Jednak zawsze toczył ją ukryty robak zgryzoty. Już podczas chrztu Fridy, ksiądz odmówił sakramentu ze względu na niemieckie i pogańskie imię (paradoksalnie oznaczające ,,pokój”), które wybrał ojciec. Zastosowano więc wybieg – ochrzczono ją jako Magdalenę Carmen Fridę. Później dla wszystkich pozostanie zawsze Fridą.
W życiu artystki wyraźny ślad zostawiły konkretne osoby i wydarzenia, które wpłynęły na postrzeganie siebie oraz otoczenia. Z pewnością pierwszym i najważniejszym mężczyzną był dla Fridy jej ojciec Guillermo. Z pochodzenia Niemiec i zdolny fotograf. Młoda Kahlo całe swoje życie była z ojcem bardzo blisko związana, – była jego ukochaną i niesforną Fridą. Dorastała wśród fotografii ojcowskiego atelier, co oczywiście nie mogło być dla jej artystycznej wyobraźni bez znaczenia. Pierwsze estetyczne porywy przyszłej malarki wiązały się z wrażliwością na piękno fotografii, a zwłaszcza portretu. Prawdopodobnie stąd wzięło się jej zainteresowanie tym gatunkiem malarskim. Z matką nie stworzyła tak silnej więzi. Częste kłótnie z tą żarliwą katoliczką znaczyły monotonne dni średniozamożnej meksykańskiej rodziny.
Przyczyną konfliktu mogły być poglądy młodej Kahlo, zauroczonej postępową i radykalną rewolucją meksykańską. Matka nie akceptowała jej wyrazistych sympatii politycznych, natomiast dla Fridy fascynacja ideami komunizmu będzie na długo źródłem inspiracji. Jak głęboka była to fascynacja, może świadczyć fakt, że malarka przesunęła datę swoich urodzin z roku 1907 na 1910, który przypadał na czas tych burzliwych wydarzeń. Chciała być łączona i sama utożsamiała się z tą ideologią.
Kreśląc portret psychologiczny Kahlo, trzeba wspomnieć o dualizmie jej charakteru, który w pewnym sensie ułatwiał podejmowanie bardzo odważnych i niebezpiecznych wyzwań. Z jednej strony wrażliwa i kochliwa, młoda dziewczyna, z drugiej zaś wojownicza Amazonka z wrodzoną przekorą i talentem, zawsze przewodząca w grupie. Gotowa podołać niemal każdemu wyzwaniu, aby udowodnić sobie oraz innym, że jest silna i bezkompromisowa. Niemniej często za fasadą nieugiętej Amazonki kryła się inna Frida – delikatna, zmysłowa i spragniona uczuć. Tę jej drugą twarz niełatwo można było zobaczyć. Tylko wybrańcy byli dopuszczeni do sekretu. Jej pierwsza młodzieńcza miłość Alejandro Gomez Arias, któremu zawierzyła i który później ją zawiódł, po tym jak Frida po wypadku stała się kobietą okaleczoną i niezdolną fizycznie do macierzyństwa.
Nie mogła być w pełni szczęśliwa. Już u początków swojej drogi została napiętnowana przez los. Z bólem musiała oswajać się we wczesnej młodości, ponieważ w wieku 6 lat zachorowała na polio. Cierpiała nie tylko fizycznie, nawiedzały ją często stany depresyjne. Choroba dla tej młodej i pełnej nadziei dziewczynki była trudnym doświadczeniem i wyzwaniem. Chciała przecież być piękną, podobać się, zgrabnie chodzić i z werwą tańczyć, a tymczasem choroba zmusiła ją do korygowania defektu nóg (jedna była znacznie chudsza od drugiej), nosząc długie spódnice. Inteligentna Frida potrafiła z tej niedogodności zrobić atut dla siebie. Barwne stroje, wzorowane na oryginalnej indiańskiej modzie, stały się jej znakiem rozpoznawczym. Dodawały też artystce posmaku oryginalności i przekory. Frida zawsze i wszędzie była inna, wyróżniała się wyglądem i zachowaniem. Gorący indiański temperament wciąż podtrzymywał we wrzeniu jej emocje i nastroje.
17 września 1925 roku będzie dla Fridy dniem równie ważnym, jak data jej narodzin. Młoda dziewczyna nie mogła przypuszczać, wsiadając do autobusu zmierzającego do Mexico City, że za niespełna godzinę ulegnie bardzo poważnemu wypadkowi. Będzie miała złamany kręgosłup, obojczyk, żebra i miednicę, zwichnięte ramię, jedenaście złamań prawej nogi i zwichnięcie prawej stopy. Najtragiczniejszym dla niej było jednak, że już nie mogła zostać matką. Podczas wypadku metalowy pręt poręczy autobusu przebił podbrzusze i macicę. Frida trzy razy zachodziła w ciążę i nigdy nie udało się jej donosić dziecka. Była to najboleśniejszy jej życia. 17 września stał się datą przełomową, graniczną w pełnym tego słowa znaczeniu. Tego dnia urodziła się nowa Frida, malarka pełna sprzeczności, tragiczna i zmysłowa, żywiołowa i okaleczona kobieta.
Przemiana była długa i bolesna. Kahlo uwięziona na trzy długie miesiące w sztywnym gipsowym ,,sarkofagu”, wzmocnionym prętami w odlewie, dojrzewała duchowo. Hart ducha i wytrwałość sprawiły, że mogła w końcu fizycznie stanąć na nogach. Malarka osiągnęła swój cel – chodziła. Wciąż powracające problemy zdrowotne i silne bóle zmusiły ją do poddania się w ciągu życia 35 operacjom, głównie na złamanych kończynach i kręgosłupie.
Drugim ważnym mężczyzną w jej życiu – zaraz po ojcu – był Diego Rivera. Jako, że była silną osobowością, dzięki temu w orbicie jej prywatnego życia mógł pojawić się równie niezależny Diego. Alians dwóch tak niepospolitych charakterów oczywiście zaznaczył się wieloma zgrzytami w codziennym życiu.
Malarz, socjalista i komunista, miłośnik Marksa, zauroczył artystkę dosyć wcześnie. Miała możliwość widzieć artystę podczas pracy nad muralem w ministerstwie. Rivera, prawdziwy bon vivant, ,,podlany” pikantnym meksykańskim sosem, wiecznie otoczony rojem wielbicielek i kochanek, stał się dla Fridy prawdziwym wyzwaniem. Już wtedy ta młoda dziewczyna wiedziała, że go zdobędzie, i że zostanie kiedyś ojcem jej dziecka. Przepowiednia i upór spełniły się tylko połowicznie. Rivera w 1929 roku poślubił Fridę. Związek był burzliwy i przerywany, znaczony częstymi separacjami. Nie było im dane żyć w pokoju. Byli zbyt do siebie podobni. Oboje o charakterach gwałtownych, porywczych i niezależnych. Zazdrość, pretensjami o prawa do własnego życia, własnych kochanek i kochanków. Pozorna, cicha zgoda na taki układ stwarzała równie pozorny spokój. Czarę goryczy przelał tajemniczy związek Rivery z siostrą Fridy, Cristiną. Doprowadziło to do rozwodu w 1939 roku, ale nie był to koniec wspólnej wędrówki. W 1940 roku zawarli ponowne małżeństwo. Spory jednak narastały i dochodziło do coraz częstszych okresów separacji. Mieszkali osobno, ale zawsze w niedalekiej odległości. Jak się okazało, ta nienawistna miłość, alians piekielnych charakterów trwał do śmierci Fridy. Zmarła pierwsza, zostawiając Riverę, który ponoć wtedy dopiero odczuł, jak wielki skarb utracił.
Odkryła malarstwo w czasie swojej długotrwałej choroby. Było dla niej wybawieniem od monotonii unieruchomienia w łóżku. Najczęściej tworzyła autoportrety, czyli malowała – jak twierdziła – obiekt, który najlepiej zna. Portrety z tego okresu oddają wiele emocji i prawdy o jej własnym życiu i bolesnej codzienności. Zwracają uwagę wyraźnie zaznaczone oczy, pełne głębi, tajemnicy i smutku. Ale to nie wszystko. Frida była przedstawicielką meksykańskiej, żywiołowej kultury, przesyconej zabawą i tańcem. Nie zapominajmy, że to stamtąd pochodzi szokujące dla nas, ambiwalentne przedstawienie Santa Muerte – świętej śmierci i ten rys odnajdziemy w malarstwie Kahlo. Patrząc na jej obrazy odnajdujemy coś, co w naszej kulturze nazywano z kolei aliansem Erosa i Tanatosa. U Fridy nie przybiera forma gwałtownego charakteru, ale skrywa się pod postacią motylich barw, białych falban i trupiej, żółtawej cery przedstawianych osób, czasem nawet bezpośrednio w postaci czaszek i piszczeli. Dramatyzm symboliki czerpie obficie z kultury ludowej, w której wyrosła. Rodzime meksykańskie elementy i symbole połączone z czystym surrealizmem, składają się na dosyć oryginalną wizję osobniczego cierpienia, bólu jednostki, skazanego na fakt przemijania.
W malarstwie Fridy zwraca uwagę również częste przywoływanie elementów ludzkiej anatomii – przedstawianie serca, tętnic, kręgosłupa, wzmocnionego ordynarnym i złowrogim stelażem. To wszystko obserwujemy na ,,żywym organizmie” – sama artystka jest tu własnym modelem. Obrazy, na pierwszy rzut oka, mogą robić makabryczne wrażenie. Ukazane postacie zdają się być żywymi i realnymi przedmiotami wiwisekcji. Ze względu na siłę wyrazu można je chyba zestawić jedynie do obrazu Rembrandta przedstawiającego słynną lekcję anatomii doktora Tulpa. Analogie mogą nasuwać się dosyć wyraźne. Kluczem w ich zrozumieniu może być jednak świadomość, że Kahlo była naznaczona bólem, do śmierci nosiła stygmaty cierpienia, które chciała na swoich płótnach ukazać w całej realnej grozie, zachowując jednak wpisaną w ból tajemnicę.
Frida nie była monolitem, miała wiele twarzy. Jedną z nich jest biseksualizm. W ciągu swojego długiego życia nawiązała wiele intymnych związków, między innymi z Josephiną Baker i Lwem Trockim. Udało jej się stworzyć nowy model kobiety, wyemancypowanej, o niezależnej tożsamości. Zawsze po drodze było jej z ludem, gardziła burżuazyjną poprawnością, łamała społeczne konwenanse. Nie mieściła się w żadnych ramach politycznej poprawności, obojętne – lewicowej czy prawicowej. Trudno Fridę zamknąć w jakichś kategoriach opisu, właśnie przekroczenie i wyjście poza ograniczenia było dla niej inspirujące. Prace Fridy postrzegano jako surrealistyczne i zdarzało się, że obrazy jej pojawiały się na wspólnych z surrealistami wystawach, sama autorka jednak odcinała się od tego nurtu. Najważniejszy był sam obraz, czyli istota i jądro życia, przekaz tajemnicy, cierpienia, ale i niezłomności. Dlatego Frida stała się symbolem emancypacji kobiet. W pełni sobie na ten tytuł zasłużyła, jak i na głęboki szacunek za wytrwałość i konsekwencję.
Zasłużony laur uznania dla artystki przyszedł z Francji. W 1939 roku, w Paryżu, odbyła się wystawa jej prac. Zaproszenie na przyjazd wystosował sam André Breton. Ukoronowaniem było nabycie przez Luwr jednej z jej prac. Dla całego narodu było to wielkie wydarzenie, bowiem praca Fridy była pierwszym dziełem meksykańskim, które znalazło się w muzeum o takiej renomie.
Śmierć przyszła 13 lipca 1954 roku. Frida Kahlo jednak pozostawiła tajemnicę: nie wiadomo, czy śmierć nastąpiła z przyczyn naturalnych, czy też była sprowokowana z premedytacją przez malarkę. Być może doszło do niej z przedawkowania leków, świadomego lub nie. Niemal do końca los trzymał ją w żelaznym uścisku bólu. W ostatnich latach przed śmiercią chorowała, co jeszcze bardziej osłabiło jej organizm. Kolejnym problemem była gangrena, która wdała się w prawą nogę. Kończynę do kolana amputowano. Frida umarła tak, jak żyła – odważnie, co wyraziła w ostatnich swoich słowach: ,,Ufam, że odejdę bez żalu i że już tu więcej nie wrócę – Frida”.
dr Rafał Niezgoda
Rafał Niezgoda – doktor nauk humanistycznych w dziedzinie literaturoznawstwa. Zajmuje się gatunkiem portretu literackiego oraz eseistyką historyczną i literacką XX wieku. Badacz zjawisk kulturowych i obyczajowych w obrębie epoki francuskiego Oświecenia. Interesuje się zwłaszcza literaturą libertyńską i wolteriańską. Pasjonat języka Racine’a i Moliera.
Frida Kahlo, Autoportret na granicy Meksyku i USA (1932).
Frida Kahlo pozuje Nicolasowi Murayowi w tradycyjnym mekykańskim stroju wypożyczonym z kanadyjskim Muzeum Tekstyliów. Źródło: www.panamericanworld.com.
Frida Kahlo w obiektywie Nickolasa Muraya, Nowy Jork, 1946. Źródło:www.oldpicsarchive.com.