Trzeci sektor w Białorusi – tradycje i perspektywy
Dzisiaj w Białorusi każda polityka zjednoczenia się poza kontrolą władzy, jak również przejaw samodzielności w myśleniu i zachowaniu, tak lub inaczej trafia w sferę polityki, zgody lub niezgody z kursem politycznym prezydenta i struktur rządowych.
Białoruskie organizacje społeczne lub pozarządowe lub, jak się je często nazywa, trzeci sektor, mają swoją długą historię. Kółka kulturalne i inteligenckie, inicjatywy edukacyjne, organizacje samopomocy powstały na terytorium Białorusi jeszcze w XIX wieku. Inicjatywy obywatelskie rozwijały się też na ziemiach białoruskich II Rzeczypospolitej, a nawet w komunistycznej Białoruskiej Socjalistycznej Republice Sowieckiej (BSRS).
Od źródeł
Tendencja, która dzisiaj ściśle określa trzeci sektor w Białorusi, ukształtowała się jeszcze w epoce sowieckiej. Istniały dwa zasadniczo różniące się prądy, które pretendowały do reprezentowania ruchu społecznego. Jeden kierunek składał się z organizacji propaństwowych lub bezpośrednio stworzonych przez państwo, których zadaniem było kontrolowanie ideologii, moralności, stylu życia, edukacji i wychowania możliwie jak największej liczby obywateli. Takimi strukturami były praktycznie wszystkie „organizacje społeczne” w ZSRR i BSRS, które miały oficjalne pozwolenie na działalność, czyli kluby sportowe, związki zawodowe, zrzeszenia pisarzy, artystów, filatelistów i miłośników książek, dziecięce organizacje „apolityczne” – pionierzy i oktiabriata, a nawet kółka taneczne i chóry.
Innym kierunkiem była fala inicjatyw nieformalnych (ludzie zbierali się razem, żeby otwarcie, bez „ideologii” omawiać kwestie sztuki i filozofii, wymieniać się amatorskimi tłumaczeniami zachodniej fantastyki, słuchać Beatlesów itd.), która w ostatniej dekadzie przed pieriestrojką objęła cały Związek Sowiecki. Kiełki społeczeństwa obywatelskiego coraz bardziej przebijały się przez totalitarny asfalt. Poradzić sobie z tym spontanicznym ruchem nie mogła ani partia, ani KGB. Zaczynał się rozpad społeczeństwa sowieckiego i całego systemu obozu komunistycznego.
W Białorusi jeszcze pod koniec lat 60. zaczęły powstawać nieformalne kółka artystów, literatów czy pracowników naukowych, którzy starali się walczyć o kulturalne odrodzenie narodu. W latach 80. właśnie białoruskie inicjatywy kulturalne przekształciły się w pierwsze prawdziwe organizacje tzw. „nieformałów” – tak wtedy w instrukcjach partyjnych i prasie sowieckiej nazywano nowe, niezależne od komunistycznego kierownictwa, ruchy społeczne.
Partia komunistyczna i komsomoł rozpaczliwie starały się je kontrolować, czasem proponując „pomoc” i tworząc pseudoformalne struktury. Było już jednak za późno. Dążenie do wolności, inicjatywa obywatelska narodu już same sobie wyznaczały drogę. Na bazie kulturalnych i młodzieżowych organizacji nieformalnych na jesieni 1988 roku zaczął tworzyć się Białoruski Front Narodowy, organizacja, która za cel postawiła sobie nie tylko odrodzenie kulturalne, lecz także wolność polityczną Białorusi.
Na przełomie lat 80. i 90. struktury społeczeństwa obywatelskiego, ruchy i organizacje społeczne zaczęły tysiącami powstawać w kraju, który w 1991 roku stał się niezależny. Prawie wszystko było organizowane bez żadnej pomocy z zewnątrz, ze środków i dzięki inicjatywie obywateli, którzy jakby obudzili się z totalitarnej śpiączki. Większość z tych organizacji istniała niedługo, ale na ich bazie zaczęły kształtować się struktury, które poważnie myślały o swoich celach i zadaniach oraz o przyszłym rozwoju. Zaczęły się kontakty z organizacjami partnerskimi i wspierającymi finansowo. Jako jedna z pierwszych wyciągnęła pomocną dłoń Fundacja Sorosa. Przykładem dla Białorusinów był najbliższy sąsiad – Polska, gdzie przemiany polityczne i społeczne zaszły o wiele dalej niż w Białorusi.
W tym okresie, do 1995 roku w postsowieckiej Białorusi ukształtowała się sytuacja, która diametralnie różniła się od poprzedniej. Teraz wręcz kwitły niezależne od państwa organizacje społeczne. Cieszyły się one poparciem opinii publicznej, prasy, zaczęły też znajdować źródła pomocy finansowej. Wiele z dawnych państwowych NGO albo kończyło swą działalność, albo na garnuszku państwa ledwo wiązało koniec z końcem. Niektóre z nich miały pożyteczne dla społeczeństwa zadania, takie jak na przykład Stowarzyszenie Ochrony Pomników, i stopniowo stawały się one bardziej społecznymi, prawdziwymi NGO.
Okres ten zakończył się po wybraniu na prezydenta Białorusi Alaksandra Łukaszenki. Kiedy w 1994 roku ten dyrektor sowchozu doszedł do władzy, zaczął budować system pionowego kierowania krajem, bez żadnej kontroli społecznej. Rozpocząwszy wojnę z wolnością, Łukaszenka w 1996 roku zaatakował również trzeci sektor. Z kraju została usunięta Fundacja Sorosa, a później też inne organizacje sponsorskie. Przyjęty został surowy dekret o ponownej rejestracji organizacji społecznych, partii i związków zawodowych. Podstawą do ponownej rejestracji i zarejestrowania stała się w pierwszej kolejności lojalność w stosunku do władzy. W efekcie ogromna część organizacji straciła rejestrację. Później została wprowadzona odpowiedzialność karna za „działalność niezarejestrowaną”. Działalność w NGO stawała się coraz bardziej niebezpieczna.
Łukaszenka przywrócił sowiecką zasadę budowania sektora społecznego. Zaczął wspierać lub tworzyć sztuczne, prorządowe struktury „społeczne”. W ten sposób wskrzeszano przeróżne zrzeszenia weteranów wojny i pracy, odtworzone zostały organizacje młodzieżowe i dziecięce. Najbardziej jaskrawym przykładem stał się BRSM (Białoruski Republikański Związek Młodzieży), stworzona z pieniędzy podatników „przodująca drużyna”, wychowana w duchu serwilizmu i fałszywego patriotyzmu.
W połowie lat 90. kontynuując tendencje sowieckie, wykształciła się zasada, według której podzieliły się białoruskie NGO – jedni identyfikowali siebie jako organizacje demokratyczne, dla innych to określenie było albo niezrozumiałym albo niemożliwym do przyjęcia. Powstałe w 1997 roku największe zrzeszenie białoruskiego trzeciego sektora, w skład którego do roku 1999 wchodziło około 700 organizacji, bez wahania nazwało się Zjednoczeniem Pozarządowych Demokratycznych Organizacji Białorusi.
Wojna reżimu Łukaszenki ze społeczeństwem obywatelskim trwa już ponad 15 lat. Przed rokiem 1999 w Białorusi było około 2500 zarejestrowanych organizacji. Po ponownej rejestracji jest ich dwa razy mniej. Dzisiaj rejestracja jest sitem, przez które w większości przechodzą ci, którzy są uznani za przydatnych dyktaturze. W ciągu tych lat setki aktywistów NGO było prześladowanych sądowo, setki biur zostało splądrowanych. Praca w na wpół konspiracyjnych warunkach stała się normalna dla tych aktywistów ruchu obywatelskiego, którzy pozycjonują się jako demokratyczni.
Próbując balansować pomiędzy rosyjską pomocą i finansową współpracą z Zachodem, Łukaszenka w latach 2008–2010 starał się pokazać społeczności międzynarodowej spektakl pod nazwą „liberalizacja”. W czym się to przejawiało?
Na poziomie władzy więcej było rozmów o demokracji i prawach obywateli. Rzadziej aresztowano aktywistów, zarejestrowano kilka organizacji o profilu demokratycznym, zaproszono ekspertów z trzeciego sektora do „rad społecznych”, skupionych przy dyktaturze. Europa mogła pobawić się w dialog z reżimem przy uczestnictwie NGO w Partnerstwie Wschodnim.
Po wyborach prezydenckich w grudniu 2010 roku „liberalizacja” się skończyła. Znów zaczęły się przeszukania i aresztowania. Zakończyła się liberalna retoryka.
Dzień dzisiejszy
Trzeci sektor jest częścią społeczeństwa, w którym istnieje. Współczesne białoruskie społeczeństwo jest bardzo oddalone od zasad normalnego społeczeństwa obywatelskiego. Jak w większości krajów, które wchodziły wcześniej w skład ZSRR, demonstruje ono brak zorganizowanego zaangażowania obywateli, nie ma ustalonych tradycji liberalnych, jest niski poziom zaufania społecznego i współpracy społecznej. Znaczna część ludności zachowała jeszcze stare tradycje sowieckiego życia w społeczeństwie, które zostało zakonserwowane przez reżim Łukaszenki, i jest zorientowana na państwowy i korporacyjny patronat. Ludzie wierzą nie w pomoc sobie nawzajem, a w indywidualne formy wyartykułowania swoich interesów prywatnych. Za czasów ZSRR zostały zniszczone tradycyjne formy komunikacji społecznej. Jest to jedna z przyczyn tego, że dzisiaj również dążenie do obywatelskiego samoorganizowania się i solidarności jest bardzo słabe. Zrozumienie tego, że gdy się zjednoczą, ludzie mogą sami bronić swoich praw i interesów i zmienić warunki życia, zachodzi wolno.
Ci, którzy przychodzą do trzeciego sektora, to swego rodzaju elita białoruskiego społeczeństwa. W większości są to ludzie, którzy pojęli konieczność społecznej solidarności, perspektywy zjednoczenia, które pozwolą im wyartykułować swoje potrzeby i bronić swoich praw. Mają dość wysoki poziom wykształcenia, według danych socjologów około 80% ma wyższe wykształcenie. Z reguły są czuli w stosunku do takich wartości, jak wolność, prawa człowieka, niezależność, a także posiadają wysoki poziom motywacji do działalności społecznej. Wielu z nich, właśnie NGO, daje możliwość znalezienia myślących tak jak oni i samorealizowania się. W ten sposób, w Białorusi trzeci sektor jednoczy ludzi zorientowanych na przemiany społeczne i polityczne, gotowych pracować w tym kierunku i mających ku temu odpowiednie cechy: wysoki poziom wykształcenia, ambicje, umiejętności komunikacyjne, wiedzę, które są niewykorzystane w strukturach państwowych.
Wszystko, co zostało powiedziane, nie odnosi się do państwowego trzeciego sektora, który działa na zasadach struktur biurokratycznych. W nim wychowywana jest nowa kadra ludzi Łukaszenki lub tam też znajdują swoje miejsce emerytowani kierownicy. Tak jak i całe białoruskie społeczeństwo, trzeci sektor można podzielić na trzy części względem stosunku do władzy.
Jeżeli wyobrazimy sobie całą masę organizacji rozmieszczonych na wirtualnej osi, to z jednej strony będziemy mieli skoncentrowane kilka setek NGO jednoznacznie pozycjonujących się jako demokratyczne. Wśród nich, niezależnie od rodzaju działalności, będą organizacje, broniące praw człowieka, młodzieżowe, edukacyjne lub kulturalne, z których znaczna część nie jest zarejestrowana.
Z drugiej strony osi znajduje się cała masa organizacji, których działalność inspirowana jest przez władzę lub też deklarują lojalność wobec niej. Wśród nich nie ma niezarejestrowanych tak, jak nie ma spontanicznych, powstałych oddolnie inicjatyw typu grasroots.
Między tymi biegunami znajduje się wiele organizacji o przeróżnych kierunkach. Odróżnia je zwykle podkreślana „apolityczność”. Jednak, chociaż mówią o trzymaniu się „ideałów demokracji”, to wiele z nich jest najprawdziwszymi szkołami demokracji i przestrzenią dla powiększającego się społeczeństwa obywatelskiego w Białorusi. Często są to typowe grassroots, większość powstała jako inicjatywy społeczne dla wyartykułowania swoich małych, lokalnych problemów lub po prostu jako kluby, broniące swoich interesów. Jednak w procesie obrony swoich praw, interesów czy też po prostu rejestracji wstępują one w relacje z władzą, które mobilizują ich członków, czasami nawet aż do protestowania przeciwko obojętności i samowoli urzędników.
Wśród tej części NGO są zrzeszenia miłośników zwierząt, które stopniowo transformują się w organizacje broniące ich praw, organizacje ekologiczne, które walczą o środowisko naturalne i przeciwko budowie elektrowni atomowych, organizacje inwalidów i osób socjalnie nie objętych opieką, którzy muszą bronić swoich praw. Można tutaj odnaleźć ogromne rezerwy inicjatywy, motywacji i solidarności, których realizacja bez głośnych haseł politycznych sprzyja rozmywaniu autorytarnego, korporacyjnego i paternalistycznego modelu społeczeństwa łukaszenkowskiego.
Nie będziemy już wracać do sprzyjających władzy GONGO (zorganizowane przez państwo struktury niepaństwowe – przyp. tłum.). Są to struktury, tak jak w społeczeństwie sowieckim, które społeczne są tylko z nazwy. Najbardziej rozwiniętym, ustrukturyzowanym i profesjonalnym segmentem trzeciego sektora są organizacje „prodemokratyczne”.
Można zadać pytanie – dlaczego tak często powtarzamy słowa „demokratyczne” i „prorządowe”, a także oceniamy stosunek NGO do władzy? Przecież w cywilizowanym świecie trzeci sektor to właśnie coś „trzeciego”, nie politycznego, nie państwowego, a właśnie obywatelskiego. Aktywiści białoruskiego trzeciego sektora często wiodą spory o uczestnictwo ich organizacji w polityce, o stopniu współpracy ze strukturami politycznymi. Niektóre NGO działają w swojego rodzaju symbiozie z partiami politycznymi, będąc dla nich rezerwą w rekrutacji i finansowaniu.
Jednak w Białorusi, gdzie normalna działalność polityczna jest praktycznie zakazana, każda inicjatywa, każda próba zjednoczenia się nie pod kontrolą władzy i każdy przejaw samodzielności w myśleniu i zachowaniu prowadzi do sfery polityki, zgody lub niezgody z kursem politycznym prezydenta i struktur rządowych. Nie na darmo zarówno sam dyktator, jak i większość społeczeństwa, określa wszystkich, którzy w sposób zorganizowany działają w obronie swoich praw jako „opozycję”. W ten sposób w opozycji znajdują się partie, wystawiające kandydatów w wyborach, jak również obrońcy praw człowieka, obserwujący przebieg wyborów i niezależne od władzy związki zawodowe, a także właściciele samochodów, którzy żądają wygodnych parkingów czy też artyści, nie chcący, aby ich prace były poddawane państwowej cenzurze.
W ten sposób, wśród demokratycznych NGO rozwijają się prawie wszystkie kierunki, którymi zwykle zajmują się struktury społeczeństwa obywatelskiego.
W Białorusi, jak już zostało powiedziane wyżej, dawne tradycje demokratyczne mają inicjatywy kulturalne i artystyczne. Dzisiaj obrona praw kultury i tradycji narodowych pozostaje aktualna tak samo, jak 50 lat temu. W tym kierunku również działają takie multiinicjatywy, jak Budźma, czy te mające mniejszy zakres, na przykład BAM (Białoruska Alternatywa Muzyczna), zrzeszająca artystów Pogoń i wiele innych, zarówno dużych, jak i pomniejszych, regionalnych organizacji.
Jedną z najbardziej rozwiniętych gałęzi NGO w Białorusi, i jest to oczywiste dla społeczeństwa niedemokratycznego, są organizacje broniące praw człowieka. Największe z nich „Wiosna” i Białoruski Komitet Helsiński cieszą się popularnością i autorytetem nie tylko wśród opozycjonistów.
Organizacje edukacyjne również posiadają długie tradycje i cieszą się popularnością. Ich działalność nie kończy się tylko na szkoleniach liderów społecznych i pomocy metodycznej dla prowincjonalnych nauczycieli.
Sfera edukacyjna bliska jest szczególnie popularnemu w regionach krajoznawstwu i organizacjom miłośników historii. Historia krajoznawstwa nieprzypadkowo zajmuje ważne miejsce w pracy trzeciego sektora. W każdym zniewolonym społeczeństwie historia i pamięć zbiorowa są elementami propagandy i manipulacji świadomością obywateli.
Organizacje młodzieżowe w Białorusi często są najbardziej upolitycznione i radykalne. Właśnie one odczuwają największą kontrolę i presję ze strony władzy, zaś młodzi aktywiści najczęściej są represjonowani – od wyrzucenia ich z uczelni aż do wyroków więzienia. Ze strony dyktatury na młodzież nakierowana jest działalność BRSM, wielu ideologów i tzw. wychowawców. Te wysiłki nie są bezowocne. Obojętność czy brak nowych inicjatyw są często charakterystyczne dla życia studenckiego białoruskich uniwersytetów, politechnik i uczelni.
Nieliczne, niepodporządkowane władzy związki zawodowe są wyjątkiem wśród demokratycznych NGO, ale również są w konflikcie z władzą. Jako NGO pozycjonuje się Białoruskie Stowarzyszenie Dziennikarzy (BAŻ).
Do trzeciego sektora zaliczają się niektóre stowarzyszenia eksperckie w Białorusi. Najbardziej wpływowym z nich jest obecnie Białoruski Instytut Badań Strategicznych (BISS).
Szczególne miejsce wśród NGO zajmują duże zrzeszenia organizacji. Najbardziej wpływowym pozostaje Zgromadzenie Pozarządowych Demokratycznych Organizacji Białorusi . Zrzesza ono około trzystu organizacji o przeróżnych kierunkach działania, które funkcjonują we wszystkich regionach Białorusi. Dzisiaj jest to jednak przede wszystkim sieć, która pomaga bronić interes trzeciego sektora. Za jedno ze swoich zadań Zgromadzenie uważa zbadanie białoruskiego społeczeństwa obywatelskiego i ukształtowanie jego celów i strategii.
Duże organizacje regionalne, zrzeszenia organizacji często pełnią funkcję centrów zasobów, pomagając innym strukturom rozwiązywać zadania, które przed nimi stoją. Takie centra zasobów zrzeszało Białoruskie Stowarzyszenie Centrów Zasobów. Kierował nim Alaksander Milinkiewicz, były kandydat na prezydenta w wyborach z 2006 roku, który teraz kieruje Ruchem za Wolność – organizacją, która pozycjonuje siebie jako NGO, ale swoimi celami i charakterem działania bardziej zbliża się do partii politycznych.
Stare kłótnie o upolitycznieniu trzeciego sektora dzisiaj w Białorusi nabierają nowego charakteru.
Co będzie jutro?
Po wyborach z grudnia 2011 roku Białoruś zmieniła się. Pokazały to wyniki wyborów – tam, gdzie dzięki kontroli społeczeństwa udało się policzyć rzeczywistą liczbę głosów, oddanych na kandydatów, okazało się, że Łukaszenka nie został wybrany na prezydenta. Mówią o tym wyniki badań socjologicznych.
Dyktator i jego reżim mają coraz mniejsze poparcie w społeczeństwie. Kontrakt społeczny, który w ciągu kilku lat zadowalał zarówno władzę, jak i społeczeństwo traci na sile. Władza już nie jest w stanie zapewnić obiecanego poziomu życia, a naród wykazuje w stosunku do niej coraz mniejszą lojalność.
Jakie znaczenie w takiej sytuacji mają struktury społeczeństwa obywatelskiego? Czy powinny one wziąć na siebie rolę organizacji politycznych i wykazać inicjatywę w walce o zmiany, czy też być mediatorem między władzą i siłami opozycji? Jaką strategię organizacje społeczne wybiorą dla siebie lub też zaproponują społeczeństwu?
Te kwestie coraz bardziej niepokoją białoruski trzeci sektor. Część organizacji widzi swą rolę w tym, żeby pomagać rozwojowi stosunków z Unią Europejską i nagłaśniać pozytywny wpływ tej współpracy. W tym celu ukształtowała się dosyć wpływowa grupa, która nazwała się Platformą Narodową Forum Społeczeństwa Obywatelskiego Partnerstwa Wschodniego.
Najważniejsze jednak, co dzisiaj się dzieje w przestrzeni społeczeństwa obywatelskiego Białorusi, czyli to, że zaczyna kruszyć się mur strachu i obojętności, który powstrzymywał wielu młodych ludzi przed pomaganiem sobie, przed solidarnością, przed walką o własne interesy. Bez żadnego wsparcia z zewnątrz, często bez udziału tzw. „profesjonalistów” z trzeciego sektora powstają inicjatywy pomocy dla więźniów politycznych, protestów przeciwko, wzrostowi cen i spadkowi poziomu życia. Tych inicjatyw i ich uczestników jest coraz więcej. Właśnie oni teraz wysuwają się przed wielu teoretyków i liderów społeczeństwa obywatelskiego.
Możliwe, że ci nowi, naprawdę narodowi grassroots rozpoczną prawdziwy ruch w kierunku zmian i wolności i stworzą przyszłość dla społeczeństwa obywatelskiego w Białorusi.
Wacław Areszka