Wskrzeszona przeszłość czyli o ulicy Singera, sprzedanym cmentarzu żydowskim i nie tylko
Biłgoraj to prężnie rozwijające się, liczące 27 tysięcy mieszkańców miasto na południu Lubelszczyzny. Przechadzając się jego ulicami nie widzimy już prawie żadnych śladów zdradzających historię żydowskiego sztetl. A właśnie takie małe żydowskie miasteczka ze swoim magicznym klimatem, stanowiły natchnienie dla noblisty Isaaca Bashevisa Singera. Do dzisiejszego dnia na mocno okrojonym, trzecim, biłgorajskim cmentarzu żydowskim, zachowała się macewa należąca do wujka Singera – Josefa, syna słynnego rabina Jaakowa Mordechaja Zilbermana.Kilka słów o historii biłgorajskich Żydów
Pojawili się w mieście pod koniec XVI wieku podczas gdy Biłgoraj otrzymał przywilej lokacyjny w 1578 roku. W 1616 roku Zbigniew Gorajski, właściciel miasta, zezwolił im na nabywanie gruntów, budowę bożnicy i założenie cmentarza. W 1694 roku powstała samodzielna, żydowska gmina wyznaniowa, będąca dotąd przykahałkiem Szczebrzeszyna. Wiek VXIII i XIX to aktywny rozwój żydowskiego życia gospodarczego. Żydzi zdominowali handel, wszelkie operacje finansowe, zajmowali się też dzierżawą , wyspecjalizowali się w szewstwie, krawiectwie oraz miejscowym rzemiośle – sitarstwie. Posiadali wytwórnie wody sodowej, młyny. W Biłgoraju mieściła się słynna drukarnia Note Kronenberga, przeniesiona w 1906 roku z Piotrkowa Trybunalskiego. Na przełomie XIX i XX wieku żydowscy mieszkańcy Biłgoraja stanowili połowę mieszkańców miasta. Ich liczba wzrastała nieprzerwanie do 1939 roku.
Centrum życia duchowego stanowił kompleks synagogalny położony na rogu ulicy Lubelskiej i Nadstawnej. Żydzi przychodzili modlić się do synagogi, studiowali Pięcioksiąg w bet ha-midraszach, obchodzili swoje święta, ich dzieci uczyły się w chederach, Biłgoraj posiadał także jesziwę. Wielu uległo chasydyzmowi. Swoich wyznawców w mieście mieli cadycy z Turzyska, Rudnika a także z Bełza. Trzecia grupa była najliczniejsza, co spowodowało, że cadyk Motele Rokeach wybrał miasto na siedzibę swojego dworu. Biłgorajscy Żydzi posiadali swoje banki, partie polityczne, organizacje dobroczynne, koła teatralne. Nad rzeką Białą Ładą znajdowało się boisko sportowe, gdzie rozgrywano mecze między drużynami żydowskimi a chrześcijańskimi.
Biłgoraj był dla polskich Żydów miejscem, gdzie mogli się harmonijnie rozwijać zarówno pod względem duchowym jak i świeckim. Arkadyjski nastrój miasta oddaje cytat ze wspomnień Singera( tom pod tytułem „ Dzień przyjemności”): „Choć moja matka już wcześniej wychwalała Biłgoraj, okazał się on ładniejszy nawet niż jej opis. Otaczające lasy wyglądały z oddali jak błękitna wstęga. Domy tonęły w ogrodach i sadach; stały przed nimi ogromne kasztany. W miasteczku panował błogi spokój, jakiego nigdy przedtem nie zaznałem, pachniało świeżym mlekiem i dopiero co rozczynionym ciastem. Wojna i nędza wydawały się być daleko stad.”
Niestety rok 1939 zapoczątkował gehennę narodu żydowskiego i nawet ziemia biłgorajska nie była z pod niej wyłączona. Rozpoczęło się regularne prześladowanie Żydów. Wyniszczano ich przez wycieńczające prace, masowe egzekucje. Obywateli żydowskich rozstrzeliwano w miejscach ich zamieszkania, na ulicach jak i poza obrębem miasta. W czerwcu 1940 roku zostało utworzone getto skąd wywożono więźniów głównie do obozu zagłady w Bełżcu. Ostateczna likwidacja getta nastąpiła na początku listopada 1942 roku. Żydów z Biłgoraja, Tarnogrodu, Frampola, Goraja, Krzeszowa zgromadzona na stacji kolejowej w Zwierzyńcu i wywieziono do Bełżca. Za złapanie i wydanie Żyda Niemcy oferowali dwa kilo cukru. To co ocalało i zdradza żydowską przeszłość miasta to ogrodzona część trzeciego kirkutu przy ul. Konopnickiej, kilka drewnianych, pożydowskich domów na ul. Lubelskiej, zarośnięty kanał na rzece Ładzie kopany przez Żydów podczas okupacji. Do dziś nie wiadomo ile jeszcze macew, używanych jako budulec, można by wydobyć z chodników i ulic Biłgoraja.
Dni Singera
Po latach, kiedy pamięć o wielokulturowym Biłgoraju pozostała tylko w umysłach najstarszych mieszkańców „łabędziego grodu” liczna grupa naukowców i ludzi kultury, postanowiła wskrzesić przeszłość miasta organizując Dni Singera. Odbyły się one 23-25 maja 2003 roku. Wśród organizatorów znalazł się m.in. rektor UMCS prof. dr hab. Marian Harasimiuk, Zakład Kultury i Historii Żydów UMCS, Kolegium UMCS w Biłgoraju, Urząd Miasta w Biłgoraju. Celami tej imprezy było przybliżenie twórczości Singera, przypomnienie wielokulturowej historii miasta, jego promocja w kraju i zagranicą aż wreszcie szerzenie wśród ludzi tolerancji i dialogu międzykulturowego. Gościem honorowym był syn Isaaca Bashevisa – Israel Zamir oraz ambasador Izraela w Polsce prof. Szewach Weiss.
Organizacją kolejnych Dni Singera, które odbyły się w lipcu 2006 roku (II Dni Singera); czerwcu 2007 roku (III Dni Singera); czerwcu 2008 roku (IV Dni Singera) zajęło się Biłgorajskie Stowarzyszenie Kulturalne im. I.B. Singera powołane siłami obywatelskim. Przewodniczącym Stowarzyszenia został prof. Paweł Śpiewak, socjolog, wówczas poseł Platformy Obywatelskiej. Należą do niego m.in. prof. Marian Harasimiuk, Henryk Wujec, ojciec Wacław Oszajca, Janusz Palikot. Do uroczystości organizowanych przez Stowarzyszenie, która tak jak Dni Singera również odbywa się cyklicznie należą obchody rocznicy likwidacji getta biłgorajskiego pod hasłem „Pamiętać Zapomnianych”. Stowarzyszenie nawiązało liczne kontakty z Żydami, którzy mieszkali w Biłgoraju bądź stąd pochodzą ich przodkowie. W lipcu 2007 roku Biłgorajskie Stowarzyszenie Kulturalne im. I.B. Singera po raz pierwszy przyznało nagrodę im. Jana i Melanii Mikulskich pani Gabrieli Gorzandt z Józefowa. Odebrała ona nagrodę w imieniu swoich rodziców, których straciła mając 16 lat. Jej rodzice zostali wydani za ukrywanie Żydów.
Ulica niedozwolonego pisarza
Jeszcze przed ukształtowaniem się struktur Stowarzyszenia Singerowskiego, w lutym 2005 roku rozgorzał spór o ulicę Singera. Burmistrz miasta Janusz Rosłan zaproponował nazwanie jednej z ulic Biłgoraja imieniem noblisty. Przeciwko temu pomysłowi ostro zaprotestowali prawicowi radni. Na sesji Rady Miasta zignorowali projekt uchwały burmistrza i nazwali ulicę imieniem kardynała Wyszyńskiego. Przed zapadnięciem tej decyzji ugrupowania prawicowe: Młodzież Wszechpolska, Liga Polskich Rodzin i Rejonowy Komitet Obywatelski Ziemi Biłgorajskiej opracowały ulotkę broniącą polskości językiem charakterystycznym dla nacjonalistów. Co więcej ulotka ta powielana była i rozpowszechniana na terenie Urzędu Miasta. Cytuję: „Polacy, nie czujmy nienawiści do normalnych, pragnących pokoju Żydów. Miejmy jednak świadomość zagrożeń i niesprawiedliwości, jakie płyną od zaborczych i zdeprawowanych środowisk żydowskich i antypolskich w Unii Europejskiej pragnących opanować świat i naszą Polskę.” Ulotka zawiera też cytaty wyrwane z kontekstu, pochodzące z monografii noblisty pt. ”Singer-pejzaże pamięci” autorstwa Agaty Tuszyńskiej. Są tam opinie krytyków twórczości Singera m.in. stwierdzenia, że pisarstwo noblisty to „pornografia klozetowa”, „jego literatura jest niczym więcej jak jednym wielkim podręcznikiem zboczeń” itp. Przewodniczący Rejonowego Komitetu Obywatelskiego Ziemi Biłgorajskiej Marian Jagusiewicz, główny obrońca polskości tak bardzo zagrożonej nazwaniem jednej z ulic miasta imieniem pisarza-pornografa, wpadł na inny pomysł. Z jego inicjatywy w ścianę Starostwa Powiatowego w Biłgoraju zostały wmurowane tablice z Dekalogiem. Mają one powodować wśród przechodniów głęboką refleksję na tematy moralne. Tylko czy prawdziwemu Polakowi wypada czytać dziesięć przykazań, których oryginał został napisany w języku hebrajskim i podarowany Żydom?
Burmistrz Rosłan uznał, że są nieprawidłowości w podjęciu uchwały o nazwie ulicy i zgłosił to do wojewody lubelskiego. Wojewoda decyzję unieważnił. Burmistrz stwierdził, że dopóki nie poprą go wszyscy radni, nie zgłosi kolejnego projektu uchwały o ulicy Singera. Tymczasem radni prawicy zaproponowali nowego patrona – ks. Jerzego Popiełuszkę. Projekt uchwały został przyjęty. Co się tyczy samych mieszkańców Osiedla Śródmieście, na której mieści się głośna ulica, nie mieli oni nic przeciwko temu, aby jej patronem został Singer. Niestety dzięki większości, jaką stanowili w Radzie Miasta prawicowi radni, Biłgoraj nie ma ulicy jedynego noblisty związanego z tym miastem.
Szmulik z Biłgoraja
Jego pełne imię i nazwisko brzmi Samuel Atzmon-Wircer. Obecnie mieszka w Izraelu ale pochodzi z Biłgoraja. Kontakt z nim nawiązali członkowie Stowarzyszenia Singerowskiego. Jest aktorem i reżyserem, założycielem teatru Yiddishpiel, honorowym obywatelem miasta Tel Aviv a od 25 lipca 2008 roku honorowym obywatelem miasta Biłgoraj.
Ojciec Atzmona-Wircera był dyrektorem Banku Spółdzielczego w Biłgoraju a oprócz tego syjonistą. Prowadził liczne interesy z Polakami. Przyjaźnił się ze starostą, który udzielił schronienia całej rodzinie Wircerów, podczas kiedy w 1939 roku stracili dom w bombardowaniu. Nasz bohater wspomina, że przed wojną w Biłgoraju nie było antysemityzmu. Polacy i Żydzi szanowali się wzajemnie. Szmulik chodził do szkoły powszechnej. Po wielu latach kiedy przybył do miasta swojego dzieciństwa mógł spotkać się z kolegą z klasy Witoldem Dembowskim.
Dalsze losy Wircerów to zesłanie na Syberię w 1940 roku za odmówienie przyjęcia obywatelstwa radzieckiego. Przebywali tam trzy lata, później dwa lata w Uzbekistanie, do Polski wrócili w 1945 roku i zamieszkali w Krakowie. Do Biłgoraja nie mieli po co wracać. Stracili tu wszystko. Tak jak wielu innych Żydów starali się wyjechać z Polski, gdzie obwiniano ich za tragedię wojny. Samuel Atzmon-Wircer poprzez Austrię i Włochy trafił do armii izraelskiej do której wcielił się w 1948 roku. Za nim przyjechała rodzina. W armii było około 200 młodych żołnierzy z Biłgoraja. Obecnie w Izraelu istnieje liczne Ziomkostwo Biłgorajskie.
Szmulik Atzmon ma dziś 79 lat. Swoje 77 urodziny obchodził 30 czerwca 2006 roku w Restauracji Sitarska w Biłgoraju. Była to wzruszająca a zarazem radosna uroczystość. Jego przyjaciele i aktorzy teatru Yiddishpiel przygotowali program artystyczny, który był wielką niespodzianką dla jubilata. Dwa dni później z okazji 102 rocznicy urodzin Singera, na scenie Biłgorajskiego Centrum Kultury, odbyła się polska premiera spektaklu „Ostatnia miłość” na podstawie opowiadania noblisty w reżyserii Adolfa Szafiry. Przedstawienie odegrane zostało w języku jidysz, tłumaczenie polskie pojawiało się na umieszczonym w tle ekranie. „Ostatnia miłość” jest tragikomedią przedstawiającą losy czterech osób – ocaleńców z Zagłady, żyjących teraz w Nowym Jorku. Główny bohater, grany przez Atzmona-Wircera, jest niemłodym już mężczyzną, którego niespodziewanie spotyka miłość.
Losy Samuela Atzmona-Wircera przedstawione są w filmie „Dobry jest wspólny posiłek bo zbliża oddalonych” w reżyserii Piotra Szalszy. Biłgorajanie mogli go obejrzeć w Restauracji Sitarska we wrześniu 2006 roku. Akcja filmu rozpoczyna się w ukochanym mieście Szmulika – Biłgoraju. Główny bohater razem ze swoimi przyjaciółmi z teatru rozpoczyna sentymentalną podróż przez miejsca w których spędził dzieciństwo i młodość. Miasta z jego biografii to również Zamość i Kraków. Film pokazywany był m.in. na Festiwalu Czterech Kultur w Łodzi, w Muzeum Galicja w Krakowie, na Warszawskim Festiwalu Filmów Tematyce Żydowskiej. To doskonała promocja Biłgoraja. Przez niezwykłą przeszłość miasto może zaistnieć w przyszłości.
Głosy zza grobu
Niestety po tym jak prawicowi radni nie dopuścili do nazwania jednej z ulic imieniem Singera, na jaw wyszła inna niechlubna historia. O tym, że kirkut przy ulicy Konopnickiej był przed wojną znacznie większy niż obecnie ogrodzony skrawek, zaczęło być głośno po publikacji artykułów w „Rzeczpospolitej” i „Tygodniku Powszechnym”. Jesienią 2008 roku na placu po byłej betoniarni, położonym obok ogrodzonej części cmentarza żydowskiego, rozpoczęto prace porządkowe. Wykopano szczątki ludzkie. Prace natychmiast wstrzymano. W 2002 roku teren ten nabyła od syndyka masy upadłościowej betoniarni firma Trans-Bos. Jej prezes Ryszard Hyz nie wiedział, że kupuje cmentarz.
Kirkut przy ul. Konopnickiej został założony na początku XIX wieku. Z relacji wspomnieniowych Abrahama Kronenberga dowiadujemy się , że był położony daleko za miastem na osiedlu Piaski, otoczony kamiennym murem, zarośnięty drzewami na których były gniazda wron. Na cmentarz przybywało wielu Żydów by pomodlić się na grobach bliskich i odwiedzić ohel, należący zapewne do któregoś z biłgorajskich rabinów. W czasie wojny był miejscem egzekucji, grzebano na nim też zwłoki Żydów zamordowanych na terenie miasta. Powierzchnię jaką zajmował kirkut można odczytać z planu ewidencji gruntów z lat 1942-1943 roku, który znajduje się w Starostwie Powiatowym w Biłgoraju. Powierzchnia ta wynosiła 2,44 ha. Ponadto wielkość cmentarz uświadamiają nam fotografie wykonane przez komisję złożoną z kilku Żydów przybyłych z rożnych miast Polski, aby dokonać ekshumacji zwłok swoich współbraci, pochowanych pospiesznie w różnych częściach miasta. Zdjęcia pochodzą one z listopada 1948 roku. Widać na nich setki nagrobków stojących lub powalonych oraz liczne obudowy mogił.
Przed 1984 rokiem teren cmentarza podzielono na kilka działek. Południowo-wschodni obszar został wykorzystany pod zakład produkujący prefabrykaty betonowe. Pozostały obszar o powierzchni 0,706 ha pozostał z resztkami macew. W 1985 roku przybył z Ameryki do Biłgoraja Art Lumerman by odwiedzić groby swoich przodków. Zamiast grobów zobaczył betoniarnię. To z jego inicjatywy ogrodzono część cmentarza o powierzchni 0,26 ha.
Według burmistrza Janusza Rosłana błąd został popełniony w latach 60-tych, kiedy na terenie kirkutu zaczęło funkcjonować Biłgorajskie Przedsiębiorstwo Budowlane. W latach 1998-2000 Rada Miasta przygotowała plan zagospodarowania przestrzennego osiedla Piaski. Teren cmentarza poza ogrodzonym fragmentem, został przeznaczony pod budownictwo i usługi. Burmistrz i radni tłumaczą, że podczas przygotowywania planu nie wpłyną żaden wniosek o przywrócenie funkcji cmentarza. Ówczesny radny Artur Bara (członek zarządu Stowarzyszenia Singerowskiego) uważa, że został popełniony błąd niezamierzony a gmina żydowska występując o przekazanie cmentarza też nie miała dokładnej wiedzy na temat jego powierzchni. W 2002 roku Związek Gmin Wyznaniowych Żydowskich zwrócił się z wnioskiem o odzyskanie terenu obecnego kirkutu. Monika Krawczyk z Fundacji Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego wyjaśnia, że związek zdawał sobie sprawę z tego, że powierzchnia cmentarza może być większa dlatego wystąpił o odszukanie map i dokumentów lecz było już za późno. Władze miasta wydały zaświadczenia na podstawie, których wojewoda lubelski przekazał na rzecz gminy tylko 0,26 ha.
Piotr Czarnecki, najbardziej aktywny w mieście filosemita, były członek zarządu Stowarzyszenia Singerowskiego, natychmiast powiadomił o profanacji Fundację Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego a Fundacja prokuraturę. Złe wieści doszły również do Żydów amerykańskich. Szef Stowarzyszenia Żydów Biłgorajskich w USA, Harold Baum zagroził, że jeżeli cmentarz nie przestanie być bezczeszczony, wyda moratorium na wycieczki do Polski. Tym bardziej, że kilka miesięcy temu był w Biłgoraju, gdzie zyskał obietnicę pozostawienia całego cmentarza w należytej czci. Okazało się również, że w czasie wykopywania kości na kirkucie, w Izraelu na tzw. misji kulturalno-handlowej przebywali burmistrz Rosłan, Artur Bara i przedsiębiorcy biłgorajscy w tym kilku członków Stowarzyszenia Singerowskiego. Wykopane kości zostały pochowane na kirkucie zgodnie z obrządkiem żydowskim a cmentarz z polecenia Fundacji Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego- zamknięty. Na razie sprawa co do nieogrodzonej części cmentarza pozostaje nie rozstrzygnięta. Prezes Trans Bosu nie odda za darmo nabytej ziemi, natomiast Fundacja Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego nie będzie odkupywać skradzionego cmentarza.
Warto również wspomnieć, że po pierwszych dwóch cmentarzach żydowskich w Biłgoraju nie ma nawet śladu. Pierwszy był częścią kompleksu synagogalnego, znajdował się przy zachodniej ścianie synagogi. Według relacji wspomnieniowych były tam macewy jeszcze z VI w. Cmentarz przetrwał do okresu Holokaustu. Teraz mieszczą się tam bloki mieszkalne i garaże do nich należące. Teren drugiego cmentarza został bezprawnie wykorzystany w latach 80-tych pod budowę Liceum Ogólnokształcącego im. ONZ. Jest wielu świadków, którzy pamiętają kości wydobywane podczas kopania fundamentów, czaszkami zmarłych grano w piłkę. Cmentarz zniszczyli Niemcy, rozebrali okalający go mur a okazałe dęby rosnące na kirkucie wycieli i wywieźli do Rzeszy.
Cała nadzieja w młodych
W tradycji żydowskiej cmentarz jest ziemią nienaruszalną. Zmarły ma przywitać Zbawiciela w tym miejscu, w którym został pochowany. Żydzi spoczywający na biłgorajskim kirkucie zasługują na szacunek tak sami jak chrześcijanie pochowani na swoich cmentarzach. Wszystkich łączy wspólna narodowość. Dlaczego nikomu nie przyjdzie do głowy sprzedawać cmentarza chrześcijańskiego? Osobiście poznałam Samuela Atzmona-Wircera i wiem że wierzy on w młode pokolenia Polaków wychowanych w szacunku dla wspólnego dziedzictwa narodowego. Biłgorajanie powinni docenić fakt, że posiadają tak wspaniałą historię, że na ich ziemiach kształtowała się kultura jidysz, że przed laty chrześcijanin chcący porozumieć się z ze swoim żydowskim sąsiadem, mówił w jidysz a żydowski sąsiad znał język polski. Wspaniały jest fakt, że ludzie trzech wyznań: mojżeszowego, prawosławnego i katolickiego, mogli żyć obok siebie co więcej obdarzać się przyjaźnią.
Zuzanna Brzozowska
Kultura Enter
2009/02 nr 07
Samuel Atzmon-Wircer
Szmulik (pierwszy z lewej) ze swoim przyjacielem z lat szkolnych panem Jerzym Skakujem (w środku) oraz reżyserem teatralnym Maciejem Wojtyszko wRestauracji Sitarska, podczas swoich 77-tych urodzin
Dom rabina Szora na rogu ul. Lubelskiej i Targowej w Biłgoraju
Macewy z kirkutu przy ul.Konopnickiej w Biłgoraju