Strona główna/Z EMIGRACJI. Trzecia ojczyzna

Z EMIGRACJI. Trzecia ojczyzna

Pierwszego lutego 2012 roku zmarła Wisława Szymborska. Jedną z jej liryk przywołuje kanadyjska publicystka. Zdystansowana okolicznościami geograficzno-kulturowymi  wskazuje, jak nietypowo mogą przebiegać linie podziałów etnicznych, narodowych.

Julita Hnatczak-Mahun

Pewnego dnia, już jakiś czas temu, dostałam wiadomość od koleżanki, jednej z „naszych”, że z Polski do Toronto przyleciała antropolożka, która prowadzi badania nad Ukraińcami z Polski żyjącymi w Kanadzie. Patrycja Trzeszczyńska, etnolożka i ukrainoznawczyni, adiunkt w Instytucie Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Jagiellońskiego, szuka rozmówców, z którymi mogłaby przeprowadzić wywiad. Moja koleżanka pytała, czy zgodziłabym się na taką rozmowę. Szczerze mówiąc ze zdziwieniem, ale również z pewnym uczuciem ciekawości przyjęłam tę wiadomość i oczywiście zgodziłam się na spotkanie. Nie byłam pewna, na ile moje doświadczenia, wspomnienia mogą uzupełnić czy wspomóc badania, ale wyszłam z założenia, że przynajmniej ja sama czegoś się dowiem.Spotkałyśmy się z Patrycją raz, później kolejny i, jako że jej badania trwały parę lat, miałyśmy okazję poznać się bliżej, spotkać się kilkakrotnie na gruncie towarzyskim, a wreszcie zakolegować. Patrycja pracowała nad książką, a my, Ukraińcy z Polski w Kanadzie, czekaliśmy na jej wydanie.

Kilka tygodni temu dostałam z księgarni uniwersyteckiej świeżutki egzemplarz książki „DIASPORA-PAMIĘĆ-MIEJSCA. Ukraińcy z Polski z lat 80. XX wieku w Kanadzie”. Odstawiłam wszystko, co było możliwe (lub nie) do odstawienia – bo tak to już niektórzy z nas mają, że prócz zajęcy nic nam nie ucieka – i nie wiedząc, czego się spodziewać, zanurzyłam się w tekst, rozpoczęłam wędrówkę moim własnym światem oglądanym i badanym oczami, metodami osoby z zewnątrz. Poniżej dzielę się kilkoma konkluzjami, które przyszły mi na myśl w trakcie czytania, już od pierwszych stron.

Praca ta wypełnia niszę jakby na dwóch półkach: polskiej, kanadyjskiej lub ukraińskiej etnologii, jak również jest częścią memuarów, biografii pewnej określonej, stosunkowo bardzo małej grupy ludzi, których nazywam Urodzonymi Emigrantami z trzema ojczyznami. Pragnęłabym, aby znalazła jak największą ilość czytelników, polsko- i ukraińskojęzycznych, aby nawet ci, którzy nie mają żadnego osobistego odniesienia, mogli znaleźć wyjaśnienie i zrozumieć, że wrzucanie nas do jakiegoś określonego, nieprawdziwego, worka jest nieporozumieniem. Duża część, zarówno polskiego, jak i ukraińskiego społeczeństwa do dziś nie bardzo wie, gdzie i jak nas zaszeregować. Dochodzi nawet do dość zabawnych sytuacji, których sama doświadczyłam. Odwiedzając po raz pierwszy rodzinę w Ukrainie, jeszcze w latach 90., usłyszałam: „O, nasze Polaczki przyjechali!”. Było to wypowiedziane z radością, cieszono się na spotkanie, jednak dla mnie takie określenie było w pierwszej chwili szokujące, gdyż w Polsce zawsze byliśmy Ukraińcami, a tu nagle nazywają nas Polakami.

Przez zawieruchy historyczne od dziada pradziada jesteśmy obywatelami polskimi, tak jak nasi rodzice, dziadkowie, pra- i prapradziadkowie (którzy nawet chwilowo stali się Austriakami), sięgając aż do XIV wieku. Nie zostaliśmy ukształtowani inaczej, w odmiennej mentalności, innym systemie. Wychowani na polskich podwórkach, dorastający w atmosferze polskiego rocka (który do dziś uważam za najlepszy) – nasze sentymenty zawsze będą skierowane w polską stronę. Jedyną różnicą jest to, że wyrastaliśmy w dwóch kulturach, co zresztą uważam za doświadczenie fascynujące i wzbogacające duchowo. Ale tak samo jak nasi przodkowie jesteśmy „Dziećmi epoki”, przywołując tytuł wiersza Wisławy Szymborskiej, który warto tu zacytować:

Jesteśmy dziećmi epoki, 
epoka jest polityczna. 

Wszystkie twoje, nasze, wasze 
dzienne sprawy, nocne sprawy 
to są sprawy polityczne. 

Chcesz czy nie chcesz, 
twoje geny mają przyszłość polityczną, 
skóra odcień polityczny, 
oczy aspekt polityczny. 

O czym mówisz, ma rezonans, 
o czym milczysz, ma wzmowę 
tak czy owak polityczną. 

Nawet idąc borem lasem 
stawiasz kroki polityczne 
na podłożu politycznym. 
[…]

Z drugiej strony stanowimy mniejszość, a przez wiele lat traktowano nas nawet jako grupę ludzi drugiej kategorii. Kultywowanie tradycji naszych przodków, podtrzymywanie języka i angażowanie się w życie społeczne grup czy organizacji ukraińskich przysporzyło nie lada kłopotów niejednemu z naszego i z wcześniejszych pokoleń rdzennych mieszkańców naszych Bieszczadów. Tak więc, kiedy nadarzyła się okazja, aby wyjechać do kraju, gdzie przynależność kulturowa czy religijna nie odgrywa klasyfikacyjnej roli, a tylko dodaje kolorytu do ogólnego krajobrazu, wyjechało z Polski wielu, w tym i ja.

Kanada jest szczególnym miejscem, a o jej specyfice pisze się i będzie się pisać zawsze. Patrycja bardzo trafnie omówiła warunki sprzyjające zadomowieniu się i rozwojowi różnych grup etnicznych w tym kraju.

Dla nas stała się ona kolejną, trzecią ojczyzną, gdyż przyjęła nas bez jakichkolwiek uprzedzeń. Nie tworzymy jakiejś bardzo zwartej grupy, getta (do czego nie dążyliśmy też w Polsce, chociaż tu odegrały rolę również czynniki polityczne), a wręcz przeciwnie. Tu mamy możliwość uczestniczenia zarówno w polskich, jak i ukraińskich celebracjach, w życiu obu diaspor, łącząc je bez poczucia strachu czy upokorzenia. Zasiadamy do dwóch wigilijnych stołów, najczęściej z polskimi i ukraińskimi przyjaciółmi jednocześnie, co też robiliśmy w Polsce, jako że każdy z nas miał mieszane rodziny. Kiedy gra Polska – kibicujemy, kiedy Ukraina – również. Tak na marginesie, to z racji pochodzenia mojego męża największe napięcie rejestrujemy w domu, gdy na murawę wychodzą Anglicy. Kanada niestety nie ma czym się pochwalić w piłce nożnej, więc zawsze wznosimy modły, aby pobiła Rosjan w hokeja. Wypady do Europy często planowane są tak, aby odwiedzić zarówno jeden, jak i drugi kraj. Czytamy, myślimy, spieramy się i cieszymy w dwóch, a teraz nawet w trzech językach. Dzięki mediom społecznościowym mamy możliwość brania udziału w różnorodnych akcjach, czy jest to Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, czy wspieranie Majdanu. Prostujemy i uzupełniamy sąsiadom i kanadyjskim przyjaciołom zarówno wiadomości z Polski, jak i z Ukrainy, a także, przy wykorzystaniu kuchni, pracujemy nad tym, aby poznali bogactwo obu kultur.

Patrycja Trzeszczyńska zamieściła na początku swojej książki cytat, który dla mnie jest pewnym podsumowaniem całej naszej drogi w tej wewnętrznej i zewnętrznej szarpaninie o własną tożsamość, a także kierunkowskazem, porada, jaką rolę możemy odegrać właśnie my, nasza niezbyt liczna grupa. Po latach różnych prób – tu muszę stwierdzić, że zakończonych w większości przypadków sukcesami – normalizacji stosunków między Polakami a Ukraińcami, które bezpośrednio wpływały na naszą sytuację jako polskich obywateli, wydawało się, że będziemy przypadkiem w historii, który z czasem odejdzie w zapomnienie. Niestety, najnowsza retoryka polityczna i jej wpływ na pewne środowiska w Polsce nie pozwala na bierność i milczenie, a wręcz przeciwnie. Wymaga od nas ciągłego tłumaczenia, wyjaśniania i edukowania osób nieświadomych sytuacji bądź kontekstów. Skorzystam więc z pracy badaczki, zachęcając wszystkich do refleksji:

„W każdym człowieku stykają się liczne przynależności. Nie zawsze żyją one ze sobą w zgodzie i czasem zmuszają do dokonywania trudnych wyborów. Dla jednych ten fakt jest oczywisty, widoczny na pierwszy rzut oka, inni zaś muszą wytężyć wzrok, aby móc przyjrzeć się tej kwestii z bliska. (…) przez nich [ludzi o ścierających się przynależnościach – P. T.] przebiegają linie podziałów etnicznych, religijnych i innych. Z racji tego chociażby położenia, którego zresztą nie śmiałbym nazwać uprzywilejowanym, jednostki te mają do odegrania pewną rolę, polegającą na utkaniu więzów, wyrównaniu różnic, naprawieniu szkód, przywołaniu do rozsądku jednych, utemperowaniu drugich… Ich przeznaczeniem jest bycie łącznikiem, pomostem, mediatorem między różnymi społecznościami, różnymi kulturami”.

Literatura:
Amin Maalouf, „Zabójcze tożsamości”, przeł. H. Lisowska-Chehab, Warszawa 2002, s. 10–11.

Julita Hnatczak-Mahun

Julita  Hnatczak-Mahun –ur. 1975 roku w Debrznie. Od szesnastu lat pracuje na stanowisku menagera w jednej z kanadyjskich korporacji. Absolwentka szkół polskich i kanadyjskich. Wraz z grupą przyjaciół, miłośników kultury i sztuki tworzy LATCA – The Literary and Artistic Association Canada Branch- ЛАТКА- Літературно артистичне товариство відділ Канада. Jej pasja to literatura, archiwa i pisanie. Niektóre z rozważań zostały opublikowane na ukraińskich portalach „Styk” i „Zbrucz”, a także ukazały się drukiem w „Galicyjskim Korespondencie”. Z powołania refleksjonistka. Mieszka w Toronto.

 

Kultura Enter
2020/01 nr 92

Wisława Szymborska. Źródło: PAP/Jacek Bednarczyk.