Jan Karski

Odkąd ugruntowano niepodległość Stanów Zjednoczonych, stały się one silną i dobrze prosperującą republika. Jej mieszkańcy nigdy nie doświadczyli, co to znaczy, walczyć o przetrwanie narodu, walczyć o prawo do mówienia własnym językiem i pozostania na swojej ziemi. Z drugiej strony Polacy przez wieki walczyli na śmierć i życie zarówno o zachowanie, jak i odzyskanie niepodległości. Dla większości krajów pokój jest normą, a wojna jest przerywnikiem. Lecz w moim kraju, w Polsce, toczyliśmy wojny przez wieki z rzadkimi przerwami na pokój.

Bohaterami narodowymi wielu krajów są znakomici zwycięscy generałowie lub skuteczni, bezinteresowni politycy. Nasi bohaterowie często ponosili klęski i nie osiągali swoich celów i zamierzeń. Wielu nie było w stanie sprostać zadaniom, które los przed nimi postawił. Uważamy ich za bohaterów, nie dlatego, że bezpośrednio przyczynili się do poprawienia dobrobytu, ale dlatego że utrzymywali niezłomnego ducha, bez którego Polska nigdy nie odrodziłaby się jako państwo.

Dlaczego tak silnie jesteśmy przywiązani do naszej państwowości? Wam, w Ameryce, gdzie mieszają się symbole narodowe, trudno jest zrozumieć nasze zachowania. Za co Polacy chcą tak umierać? Jest wiele takich rzeczy, niektóre wydają się naprawdę błahe. To widoki, dźwięki, zapachy, miejsca, wspomnienia, tradycje, sposób życia. Chciałbym o tym opowiedzieć.

Na przykład o naszej stolicy. Warszawa, z ponad milionem mieszkańców, jest sercem Polski. I Polacy, oczywiście, kochają ją jak żadne inne miasto na świecie. Nie dlatego, że jest najnowocześniejszym lub najpiękniejszym miastem, ale być może dlatego, że nie jest najnowocześniejszym i wcale nie jest najlepszym miastem do mieszkania.

W Warszawie są oczywiście jakieś nowoczesne budynki, ale nie są za wysokie. Są oczywiście w Warszawie windy, tramwaje, autobusy, nowoczesne kina, ale nie ma ich tak wiele jak w USA. Przed wojną zaczęliśmy budować metro, ale prace zostały nagle wstrzymane po pierwszym bombardowaniu stolicy. Samochody są widoczne na ulicach, ale jest ich proporcjonalnie mniej niż w innych nowoczesnych miastach. Tylko ludzie bogaci mogą sobie na nie pozwolić. Najpopularniejszym pojazdem w Warszawie wciąż są dorożki, które służą zarówno do zwykłego transportu jak i do eleganckich przejażdżek po głównych ulicach. Jest ich mnóstwo na eleganckich promenadach obsadzonych drzewami, w Alejach Ujazdowskich i Alei Róż. Tutaj, jak i w innych dzielnicach Warszawy, okna mieszkań ozdobione są skrzynkami i donicami z kwiatami. Dzięki temu Warszawa zdobyła miano „miasta kwiatów”. Kwiaty i drzewa znakomicie komponują się ze starymi kamieniczkami, których jest w Warszawie pełno, niektóre pochodzą jeszcze z czasów renesansu.

Kochamy teatr

Jednym z najbardziej charakterystycznych obiektów Warszawy są teatry i sale koncertowe. Mamy w Warszawie ponad 25 teatrów, w których przed wojną grano sztuki z całego świata, zawsze przy pełnej widowni. Francuscy i angielscy dramatopisarze byli równie popularni jak polscy. Pamiętam, że światowe premiery sztuk G. B. Show Genewa oraz Pigmalion w polskim tłumaczeniu odbyły się w Warszawie.

Warszawiacy chętnie chodzą do teatrów i specjalnie się ubierają z tej okazji. Robotnicy nakładają świąteczne ubranie, a socjeta strój wieczorowy. Atmosfera jest odświętna, wyjście do teatru to prawie jak rytuał. Dla Polaków, jak i innych Słowian, wyjście do teatru lub na koncert jest niemal świętem. Na widownie nie słychać żadnych pogaduszek ani szurania butami, nikt nie pali, nie je, nie pije niczego. W Ameryce słuchałem koncertów na wolnym powietrzu, podczas których ludzie rozmawiali, palili papierosy lub pili lemoniadę. Wielu Polaków byłoby oburzonych takim swobodnym zachowaniem podczas występów artysty. Sam artysta też poczułby się prawdopodobnie mocno urażony. Pewnego razu na takim koncercie na wolnym powietrzu w Warszawie głęboką ciszę przerwało potarcie zapałką o draskę. „Złoczyńca” natychmiast skulił się pod piorunującym spojrzeniem tysiąca oczu. Skrzypek przerwał w połowie występ, wskazał smyczkiem na winnego nieszczęśnika i zastygł jak kamień w bezruchu. Zaczął grać dopiero wtedy, kiedy „kryminalista” wyszedł.

Są miasta historycznie ważniejsze dla Polski, z bogatszymi tradycjami. W Krakowie znajduje się okazały Wawel, królewski zamek, oraz Katedra Królewska z grobami polskich królów, poetów i mężów stanu, gdzie złożono prochy Mickiewicza i Słowackiego (naszych narodowych wieszczów), Piłsudskiego i Kościuszki. W Krakowie znajduje się też Uniwersytet Jagielloński, założony w XIV wieku, jeden z najstarszych w Europie. Co godzinę, zgodnie ze starym zwyczajem, strażak (musi być prawdziwym strażakiem), wspina się na wieżę starej katedry, żeby zagrać na trąbce trzynastowieczny hejnał.

Pełny tradycji jest również Lwów, nazywany bramą do Polski. Semper Fidelis, zawsze wierny − dewizę tego miasta znają wszyscy Polacy. We Lwowie miało miejsce wydarzenie, które jak żadne inne oddaje głęboką religijność Polaków. W XVII wieku król Jan Kazimierz i przedstawiciele wszystkich stanów podczas uroczystego konklawe ogłosili Najświętszą Marię Pannę − Królową Polski[i]. I tak ją tytułujemy do dziś w naszych modlitwach i obrzędach.

Gubernator generał Frank, szef niechlubnej administracji niemieckiej, w 1940 roku wydał dekret zakazujący modlitw do Królowej Polski − ponieważ Polska przestała istnieć jako niezależne państwo.

Ponad 60% Polaków żyje na wsi. Chłopi żyją w skrajnych warunkach, ponieważ rządy państw zaborczych nigdy nie inwestowały ani w modernizację rolnictwa, ani w przemysł, żeby zapewnić pracę mieszkańcom przeludnionych obszarów wiejskich. Na tych terenach częste są skrajne ubóstwo, niedożywienie i gruźlica. Podstawowym pożywieniem są ziemniaki, a niektórzy z biedy dzielą nawet zapałki na pół, żeby zaoszczędzić na rozpalaniu pod kuchnią. Problemy wsi były najbardziej palące w Polsce przedwojennej i tak pozostało do dziś. Niemniej jednak proste domki chłopów nie są pozbawione uroku. Każdej wiosny chłopi pokrywają swoje domy kolejną warstwą farby − nieodmiennie niebieskiej lub białej. Te małe niebiesko-białe wioski przyciągają wzrok. W niedzielę chłopi pokonują wiele kilometrów, żeby dojść do kościoła. Jednym z najbardziej wzruszających widoków to te tysiące wiejskich kobiet, mężczyzn i dzieci idących do kościoła w niedzielę w swoich najlepszych strojach, czystych i wykrochmalonych, na bosaka, żeby nie zniszczyć butów. Niosą te buty w rękach i zakładają dopiero przed wejściem do kościoła.

Wszyscy Polacy lubią się bawić i robią to często. Na wsi wesele nie trwa kilku godzin. Cała uroczystość zajmuje zwykle trzy dni. Pierwszy dzień spędza się w domu pani młodej, drugi pana młodego, a trzeciego dnia w domu przyjaciół. Radości nie ma końca. Ceremonii towarzyszą obrzędowe zabawy i tradycyjne tańce, jak m.in. powolny kujawiak, najpopularniejszy w zachodniej Polsce; krakowiak (z okolic Krakowa), skoczny i tańczony w bogato zdobionym czerwienią i złotem stroju; mazur, żwawy, naśladujący galop rycerze na rumaku; polonez, tańczony dostojnym krokiem, stateczny, wdzięczny, powabny i pełen sentymentalnych znaczeń; zbójnicki, taniec rozbójników, Robin Hoodów polskich Tatr, wykonywany tylko przez mężczyzn pod rozgwieżdżonym niebem i wokół ogniska. Mamy jeszcze wiele innych tańców, o różnym tempie i nastroju.

Skomplikowana historia wykształciła w Polakach osobliwe cechy narodowe, choćby miłość do przepychu i wystawności za każdą cenę. Stare polskie porzekadło mówi: Zastaw się, a postaw się. To prowadziło czasami do opłakanych skutków. W XVII wieku jeden z polskich ambasadorów w Watykanie nakazał podkuć swoje konie złotymi podkowami. Podczas uroczystego wjazdu do Rzymu podkowy zaczęły odpadać i zaciekawiony tłum zatarasował przejazd. Magnat wtedy podkręcił tylko wąsa i powtórzył: Zastaw się, a postaw się[ii].

Im dalej są Polacy od ojczyzny, tym bardziej zakrząta ona ich myśli. Najlepsze polskie utwory poetyckie w XIX wieku zostały napisane na wygnaniu, na emigracji pisali Mickiewicz, Słowacki, Krasiński. Zmuszeni do pozostania poza krajem, poeci dali upust swojej miłości do ojczyzny.

Największą wartością dla Polaków są matka i ojczyzna. Szopen, którego muzyka inspirowana jest miłością do Polski i który umarł, tęskniąc za ojczyzną, woził wszędzie ze sobą urnę z ziemią z Polski. Ostatnią wolą Słowackiego, jednego z naszych największych poetów, było, by pochować go w Polsce, razem z grudką ziemi z grobu jego matki. Marszałek Piłsudski chciał, żeby pochować jego serce w jego ukochanym Wilnie, w grobie matki, u jej stóp. I Polacy, dla których wola umierającego człowieka jest święta, skrupulatnie wypełnili testament Marszałka.

Jak wiele znaczy ziemia dla polskiego chłopa, pokazuje historia Drzymały. W XIX wieku w zaborze pruskim Polacy mogli kupować ziemię, ale zakazano im budowania domów i budynków gospodarskich. Drzymała[iii] był sprytnym chłopem. Kupił ziemię niedaleko Poznania i sprowadził rodzinę, mimo że nie miał zgody na postawienie domu. Kupił wagon, zamontował w nim prymitywną kuchnię i zamieszkał w nim na swojej ziemi, w dodatku zgodnie z prawem. Po odzyskaniu niepodległości wagon Drzymały przeniesiono do muzeum w Krakowie.

Nasza miłość do kraju często wyraża się w przesadnej czci do wielkich mężów, chociaż normalnie Polacy z reguły dużo kłócą się między sobą. Jeden ze wspaniałych przykładów takiego uwielbienia pochodzi z XVI wieku. Tak wielkim szacunkiem darzono litewską dynastię Jagiellonów, że chociaż korona królewska nie była dziedziczna, przez ponad 200 lat obwoływano królami tylko przedstawicieli tego rodu. Kiedy ostatni męski Jagiellończyk[iv] zmarł w 1572 roku, naród jednogłośnie zdecydował, że następny władca Polski musi poślubić siostrę ostatniego króla, wówczas już pięćdziesięcioletnią[v]. Na przyjęcie polskiej korony zdecydował się Henryk[vi], wówczas dwudziestoczteroletni, brat króla Francji Karola Walezjusza. Jednak po dwóch latach Henryk uciekł do Paryża, gdzie po jakimś czasie został zamordowany. Dopiero jego śmierć ukoiła gniew Polaków, obrażonych wzgardzeniem państwem i kobietą.

Cenimy drobiazgi

To niemożliwe, by wymienić wszystkie drobnostki, którymi karmi się miłość do Polski. Każdą wioskę i folwark otaczają brzeziny. Każdy polski poeta pisał o brzozach i prawie każdy wykształcony Polak zna te strofy. Polacy, chociaż nie mają spektakularnych atrakcji − ogromnych gór ani wielkich rzek, które są dumą innych narodów –  cenią inne rzeczy, mimo że nie są tak imponujące. Piękne polskie lipy, wierzby płaczące i słowiki są w Polsce uwielbiane dzięki powiązaniom z legendami i wydarzeniami historycznymi. Każdy Polak wie, jak stary król Władysław Jagiełło, największy i nigdy niepokonany w bitwie dowódca, zmarł, bo się przeziębił, gdy chciał posłuchać w nocy słowika kryjącego się na lipie.

W Ogrodzie Saskim, w sercu Warszawy, stoi wiele posągów, które przedstawiają greckie i rzymskie bóstwa. Są one owocem pracy naszych osiemnastowiecznych rzeźbiarzy. Park zdobią postacie uwielbiane przez Stanisława Augusta Poniatowskiego, ostatniego polskiego króla, który − chociaż władcą był kiepskim − kochał sztukę i piękne kobiety. To dzięki niemu mamy w Warszawie Ogród Saski[vii] i wiele wystawnych pałaców, a także owe posągi, obecnie lekko zniekształcone, gdyż oprócz tego, że przynosiły radość, były wykorzystywane jako zasłona przed kulami. W 1905 roku chronili się za nimi polscy robotnicy, którzy otworzyli ogień do carskich dygnitarzy, bawiących się w parku[viii]. Atak spotkał się ostrą odpowiedzią carskich policjantów, którzy posyłali deszcz kul prosto w figury i nie przestali strzelać, aż zza każdego postumentu nie wypłynęła kałuża krwi. Była to jedna z tych sytuacji, w której mimo przewagi liczebnej przeciwnika i małej nadziei na zwycięstwo, Polacy byli gotowi oddać życie.

Gotowość do poświęcenia życia za ojczyznę jest tak wśród Polaków powszechna, że urasta do narodowej cechy, oczywiście wynika to z naszej historii. Kiedy Polacy walczą rozpaczliwie w bitwie, która reszcie świata wydaje się samobójczą, to dlatego, iż wiedzą, że żadna sprawa nie jest przegrana, dopóki walczysz. Podtrzymują szaleńczy opór, aby pokazać wszystkim rzeczywistym i potencjalnym najeźdźcom, że Polska nie zostanie podbita, bo wszyscy obywatele będą do ostatniej kropli krwi walczyć o prawo do bycia Polakami.

Przyjmujemy śmierć z radością

Znana łacińska maksyma Dulce et decorum est pro patria mori (Słodko i zaszczytnie jest umierać za ojczyznę) od pokoleń jest w Polsce jedną z najpopularniejszych dewiz. Jeden z wielkich dowódców wojskowych XVII wieku, Stanisław Żółkiewski[ix], dowodził wyprawą przeciwko Turkom w obronie kraju i chrześcijańskiej kultury. Pod Cecorą został otoczony przez turecką armię, dwudziestokrotnie liczniejszą niż jego siły. Żołnierze doradzali hetmanowi, żeby się wycofał i zachował życie dla Polski, która go potrzebuje. Mam 70 lat – odpowiedział hetman Żółkiewski – i do tej pory ani razu się nie wycofywałem, ani nie uciekałem, kiedy trzeba było stoczyć bitwę dla kraju. Jestem już za stary, żeby nauczyć się czegoś nowego i zamierzam pozostać na polu bitwy. A jeżeli zginę, chcę, aby na moim nagrobku wyryto słowa: Dulce et decorum est pro patria mori. Żółkiewski zginął wtedy z rąk Turków, którzy zatknęli jego odciętą głowę na pice jako trofeum. Nasze dzieci dobrze znają tę historię.

Żeby zrozumieć, co czujemy do ojczyzny, trzeba poznać naszą burzliwą historię. Dekadę temu [czyli ok. 1934 – przyp. red.] wydawało się, że wreszcie miłość do kraju znormalnieje, że nie będzie naznaczona śmiercią. Wydawało się, że my – od 150 lat pierwsze pokolenie Polaków, które nie zaznało niewoli – będziemy mogli żyć w pokoju i poświęcić się rozwojowi kraju. Niestety, znowu mieliśmy pecha. Kolejny raz nadeszła wojna, zabierając nam wolność. Spaliła nasze miasta, drogi, nasze muzea i biblioteki. Zabiła ponad 5 milionów ludzi, przyniosła do tego pięknego państwa nad Wisłą zgiełk, chaos, ruinę i śmierć.

I podczas tej wojny nie jesteśmy znowu praktyczni, brak nam realizmu i normalności – a wszystko przez miłość do Polski. Pierwszego wrześnie zbudowaliśmy barykady i od tamtego dnia nikt nawet nie pomyślał, żeby z nich zejść. Co charakterystyczne, nie rozgrywamy cynicznie sytuacji. Nie mamy rządu kolaborującego z Niemcami, żadnej administracji współpracującej z agresorem. Nie chcemy się układać z wrogiem. Nie zmieniamy postawy zależnie od okoliczności. Od pierwszego dnia tej wojny, i oby Bóg dał nam siłę do ostatniego dnia, przysięgamy: Zwycięstwo albo śmierć.

Nasz patriotyzm jest romantyczny

Z pewnością nasze umiłowanie ojczyzny jest romantyczne. Gdyby było inaczej, Polska nie istniałaby. Sześć pokoleń Polaków poświęciło życie, wolność i majątek na rzecz niepodległości. Przez cały ten czas polskie dzieci wychowywano w duchu romantyzmy – nie uczono ich liczenia kosztów, ale namawiano, żeby gotowe były poświęcić wszystko dla ojczyzny. Wiem, jak taka postawa wpłynęła na historię mojej rodziny. Mój pradziadek miał przepiękny dom, obszerną bibliotekę, a w niej kolekcję starych polskich monet i szabli. Kochał ten dorobek narodowy i szczycił się nim. Kiedy w 1863 roku wybuchła insurekcja, został deportowany na dwukołowym wózku na jałową Syberię, gdzie zmarł. Zanim został wywieziony, żona błagała go, żeby mogła mu w drodze na zesłanie towarzyszyć. Odmówił. Powiedział, żeby została, by opiekować się dziećmi i dopilnować, by pozostali Polakami. Jego dzieci musiały zaczynać od zera.

Mój dziadek pod wieloma względami był twardym realistą. Był pozytywistą i człowiekiem rozważnym w interesach. W wielu sprawach był skłonnym pójść na kompromis, ale nie w sprawach ojczyzny. Głęboko pragnął, aby jego dzieci czytały i mówiły po polsku, i kochały język polski. Aby modliły się po polsku, aby znały i doceniały polską historię i literaturę. Pradziadek wierzył, że jest to możliwe. A może tylko tak bardzo tego pragnął, iż oszukiwał sam siebie, że tak się stanie. Jednak bezwzględny zaborca zabrał mu cały zgromadzony majątek i ciężki los spotkał jego dzieci.

Ja też w trochę nowocześniejszy sposób byłem kolekcjonerem. Niewielka suma zarobiona przed wojną pozwoliła mi, krok po kroku, na zgromadzenie niewielkiego zbioru polskich historycznych monet, kilku pięknie ilustrowanych książek o malarstwie, wydrukowanych w różnych częściach świata, i paru innych drobiazgów, które były dla mnie ważne. Wojna zniszczyła mój dom i moją kolekcję.  Kiedy się skończy, będę zaczynał od nowa.

To zaczynanie od nowa jest symbolem polskiego życia. I dlatego ta odrobina romantyzmu jest nam nieodzowna. Bez niego nigdy nie znaleźlibyśmy sił do przetrwania powtarzającego się cyklu zniszczenia wszystkiego, co dla nas ważne. Teraz, kiedy nasze zniszczone państwo znowu stało się pionkiem w grze mocarstw, my – młodzi Polacy − prosimy tylko o możliwość odbudowania wszystkiego w pokoju i wolności.

O autorze

Jan Karski, autor tego artykułu, jest młodym polskim oficerem łącznikowym, który za swoje zasługi odznaczony został Orderem Virtuti Military, w jego kraju największym wojskowym odznaczeniem. Złapany i uwięziony przez Niemców w 1940 roku, był okrutnie torturowany, ale zdołał uciec z Gestapo, by powrócić do swoich niebezpiecznych zadań. Teraz w Stanach Zjednoczonych napisał książkę Kurier z Warszawy, która zostanie opublikowana tej jesieni przez Houghton Miffin Co.

Artykuł ukazał się w czasopiśmie „Life” 28 sierpnia 1944 roku.

Tłumaczenie Magdalena Odnous.

Przypisy pochodzą od redakcji magazynu Kultura Enter.

[i][i] Król Jan Kazimierz, w obecności biskupów, senatorów i legata papieskiego, uroczyście ogłosił Maryję Królową Korony Polskiej 1 kwietnia 1656 w katedrze we Lwowie.

[ii] Tak w listopadzie 1633 roku wjeżdżał do Rzymu książę Jerzy Ossoliński (1595−1650). Towarzyszyło mu dwa tysiące osób i 22 wozy. Rzymianie zapamiętali niebywały przepych tego wjazdu na bardzo długo.

[iii] Michał Drzymała (1857−1937) – jego wóz stał się symbolem walki z germanizacją Polaków w zaborze pruskim.

[iv] Zygmunt August (1520−1572) – ostatni król z dynastii Jagiellonów na tronie polskim; syn Zygmunta Starego i Bony Sforzy.

[v] Chodzi o Annę Jagiellonkę (1523−1596), siostrę Zygmunta Augusta i późniejszą żonę Stefana Batorego.

[vi] Henryk III Walezy (1551−1589) – od 1573 roku pierwszy polskie król elekcyjny; nigdy nie spełnił ani matrymonialnych, ani politycznych obietnic. Po  śmierci brata, króla Francji Karola IX (30 maja 1574), uciekł z Polski, żeby objąć władzę w Paryżu. Zmarł w 1589 roku, zamordowany przez zamachowca, jako ostatni z rodu Walezjuszy na tronie francuskim.

[vii] W 1942 roku zakazano Polakom wstępu do Ogrodu Saskiego, po powstaniu warszawskim Niemcy zrównali z ziemią zarówno Pałac Saski, jak i Ogród. Po wojnie park odbudowano, ale w o wiele skromniejszej formie.

[viii] Wystąpienia robotnicze związane z rewolucją 1905 roku w Rosji.

[ix] Stefan Żółkiewski (1547−1620) – magnat i dowódca w wielu zwycięskich kampaniach przeciwko Rosji, Szwecji, Imperium Osmańskiemu i Tatarom.