Strona główna/2011/06 nr 35

KULTURA ENTER 2011/06 nr 35

Informacje o okładce

Czy 21 czerwca, kiedy to dowiedzieliśmy się które polskie miasto zostanie Europejską Stolicą Kultury, nastąpiło istotne w polskiej skali tąpnięcie?

Naiwnością, której zresztą ochoczo pragniemy ulegać, jest mniemanie, że kilka lat konkursu, a zwłaszcza ostatni rok starań przewartościowały powszechne poglądy, tak jak chcą tego aktywiści zmiany poprzez kulturę z takich inicjatyw jak Obywatele Kultury.

Owszem, w wielopoziomowo związanych światach artystów, menadżerów, dziennikarzy, samorządowców, NGO-sów, społeczników, czy po prostu wśród ludzi czynnych, zwłaszcza w pięciu finałowych miastach, decyzja Komisji konkursu pod wodzą Manfreda Gaulhofera wywołała potężne napięcia. Ale nie oszukujmy się. Poza bezpośrednio zainteresowaną tzw. „branżą”, gorączka podsycana przez media, wsłuchane pilnie w głosy rozżalonych, ma niewielkie szanse na dłuższe życie. Balast ważniejszych, czy też donośniejszych tematów dyskursu publicznego przykryje ją w kilka dni. Horyzont roku 2016 to z punktu widzenia medialnej rozmowy publicznej czy nawet autentycznego, nie programowanego społecznego zainteresowania jest czymś w rodzaju „2001: Odysei kosmicznej”, nakręconej przez Kubricka w 1968 roku.

Dlatego tym bardziej powinniśmy wsłuchać się w, zasadniczo odmienny od polskich przyzwyczajeń, timing tego projektu.

Czy 21 czerwca, kiedy to dowiedzieliśmy się które polskie miasto zostanie Europejską Stolicą Kultury, nastąpiło istotne w polskiej skali tąpnięcie?

Naiwnością, której zresztą ochoczo pragniemy ulegać, jest mniemanie, że kilka lat konkursu, a zwłaszcza ostatni rok starań przewartościowały powszechne poglądy, tak jak chcą tego aktywiści zmiany poprzez kulturę z takich inicjatyw jak Obywatele Kultury.

Owszem, w wielopoziomowo związanych światach artystów, menadżerów, dziennikarzy, samorządowców, NGO-sów, społeczników, czy po prostu wśród ludzi czynnych, zwłaszcza w pięciu finałowych miastach, decyzja Komisji konkursu pod wodzą Manfreda Gaulhofera wywołała potężne napięcia. Ale nie oszukujmy się. Poza bezpośrednio zainteresowaną tzw. „branżą”, gorączka podsycana przez media, wsłuchane pilnie w głosy rozżalonych, ma niewielkie szanse na dłuższe życie. Balast ważniejszych, czy też donośniejszych tematów dyskursu publicznego przykryje ją w kilka dni. Horyzont roku 2016 to z punktu widzenia medialnej rozmowy publicznej czy nawet autentycznego, nie programowanego społecznego zainteresowania jest czymś w rodzaju „2001: Odysei kosmicznej”, nakręconej przez Kubricka w 1968 roku.

Dlatego tym bardziej powinniśmy wsłuchać się w, zasadniczo odmienny od polskich przyzwyczajeń, timing tego projektu.

Radosne pokrzykiwanie na tematy kapitałowe czy nawet artystyczne, uprawiane w ramach kampanii informacyjnej, nie powinno przykryć rzeczy najistotniejszej. Mianowicie faktu, że tych jedenaście aplikacji konkursowych (mniejsza już o ich jednostkowe oceny jakości), to chyba jedyne w demokratycznej Polsce, tak szeroko rozpisane, żywo czytane i komentowane narracje na temat przyszłości największych miejskich społeczności. Zasięgiem rażenia nie mogą się z nimi mierzyć ani napisany w rządowym gabinecie raport „Polska 2030”, ze wszystkimi wadami i zaletami dokumentu programowego wiernego pewnej wizji politycznej, ani strategie rozwoju miast, tworzone według ustalonych wzorców raczej na wewnętrzny, samorządowy rynek.

W rzeczywistości do której jesteśmy przyzwyczajeni, o nadzwyczaj krótkim oddechu, od jednego roku budżetowego do drugiego, pomiędzy kolejnymi wyborami, jest to właściwie zmiana paradygmatu. Paradygmatu doraźnego trwania, czy, jak to ostatnio określili dziennikarze „Polityki”, walki o pieniądze i prestiż („Jak miasta walczą o pieniądze i prestiż”, Adam Grzeszak, Mariusz Janicki, „Polityka” nr 27, 2011).

Dlatego wierzę, że zamieszanie spowodowane w polskiej kulturze przez konkurs ESK w roku 2011 jest początkiem większej niż Stolica Kultury w 2016 roku sprawy.

Grzegorz Kondrasiuk