Lublin, Barbados – Bridgetown, Polska
Bartosz Wójcik
„Jeszcze wyspa. Wyspa być może najbardziej ze wszystkiego. Na wyspie spędziłam święta, większość słonecznych dni marca i kwietnia. Za sprawą wyspy wyglądam teraz, jakbym właśnie wróciła z Włoch, tylko takich, w których się wszystko nie stało, w których odwołano ostatnie pół roku.”
Barbara Klicka, Dziennik Rambo
„Szukałem odległych wysp, byłem zachwycony pomysłem, że na skrawku ziemi, chronionym przez obwódkę morza, wymogi i utrapienia życia znikną, a objawi się jasność umysłu. Okazało się, że to bardziej skomplikowane.”
Gavin Francis, Island Dreams: Mapping an Obsessioni
1.
Lublin od Bridgetown, stolicy Barbadosu, dzieli ponad osiem tysięcy kilometrów. Łączy rodzina Altmanów.
To prawdziwe, ale i upraszczające w swojej chwytliwości zdania. Otwierają ten tekst i przykuwają uwagę, wciągając w sam środek opowieści o migracji, o mniej znanym aspekcie historii miasta kontynuowanej już poza jego administracyjnymi granicami. Unosi się nad nimi napomnienie Sir Paula Altmana, wnuka Mosze Altmana, przedwojennego mieszkańca Lublina. W rozmowach podkreślał, że karaibska trajektoria to nie epizod rodzinny, a doświadczenie zbiorowości. Koleje tułaczego losu pokoleń Żydów, którzy przez Atlantyk docierali do ziem nie tyle obiecanych, co wybranych z przymusu.
Jak zauważa Joanna Newman (2019), odkąd w 1924 roku Stany Zjednoczone wprowadzają system kwotowy mocno ograniczający liczbę osób uprawnionych do wjazdu na teren kraju, główny kierunek emigracji dla ludności żydowskiej z Europy Wschodniej ulega zmianie:
W tym okresie, nie mogąc udać się do Ameryki, znaczna grupa Żydów wschodnioeuropejskich zamieszkała w koloniach zachodnioindyjskich, takich jak Barbados, Trynidad, Jamajka, Gujana Brytyjska, Honduras Brytyjski i Dominika. Na ogół udało im się zapuścić korzenie i rozpocząć działalność gospodarczą z większym sukcesem niż późniejszym żydowskim uchodźcom szukającym na Karaibach schronienia przed nazizmem. (Newman 2019:8)
Czytając o rozsianych przed laty po Wyspach Karaibskich rodzinach Altmanów, Goldfishów, Karpów, Silverów, Speismanów i innych, myślę o podtytule reporterskiej książki Riccarda Orizio Podróż w poszukiwaniu zapomnianych mniejszości. Docierając do informacji źródłowych, natrafiam na pionierskie prace dr Joanny Newman, która w sierpniu 1990 roku przeprowadziła rozmowę z Henrym Altmanem (ur. Judka Hersz Altman) i utrwaliła wspomnienia wychodźstwa. Z monografii Nearly The New World: The British West Indies and the Flight from Nazism 1933-1945 dowiaduję się o udziale Altmana w procesie odbudowy synagogi Nidhe Israel w Bridgetown. Z korespondencji i spotkań online, z obserwacji działalności Muzeum Barbadosu i Stowarzyszenia Historycznego [Barbados Museum and Historical Society], z lektur artykułów prasowych i z kwerendy w zasobach Cyfrowej Biblioteki Karaibów [Digital Library of the Caribbean; dLOC] wyłania się obraz dalszych starań jego syna Paula na rzecz zachowania dziedzictwa materialnego żydowskiej diaspory na wyspie.
Dokumentacja układa się w alfabet zarządzania projektowego i animacji kulturalnej: wyczytać można szczegóły procesu decyzyjnego, przeanalizować negocjacje i etapy współpracy, zaobserwować dynamikę zmian od momentu założenia w połowie lat 80. XX wieku fundacji Barbados Synagogue Restoration Project [Projekt Restauracji Barbadoskiej Synagogi], przez otwarcie odrestaurowanej bożnicy w 1987 roku i przełomowe archeologiczne odkrycie w 2008 roku – odsłonięcie siedemnastowiecznej mykwy, aż po kontynuację prac.
Pozostając heterotopią, synagoga jest magnesem – instrumentem turystyki kulturowej i składnikiem produktu narodowego brutto. „Rabin Google doradził, żebym wypróbował Barbados”, oznajmia Neal Rechtman, w odpowiedzi, dlaczego po śmierci żony i zwycięstwie Trumpa postanowił opuścić USA i przenieść się na tę konkretną wyspę (Lederman 2019). To dowód jednostkowy, anegdotyczny, ale na tym etapie na nim poprzestańmy.
Przeglądam zgromadzone pliki archiwalne i korpus cytatów, których objętość niechybnie wystawiłaby gościnność niejednego czasopisma na ciężką próbę. Myślę o Aaronie Lanskym. O zainicjowanym przez niego programie ratowania piśmiennictwa w jidysz. O potrzebie utrzymania ciągłości. O konstruowaniu tożsamości. O rekonstrukcji. O regeneracji.
Ale i o przestrodze sprzed lat:
Jak będzie tu jeszcze odnotowane, przyszedł czas, gdy ostał się raptem jeden Żyd, i nie minęło wiele lat, a i on zabrany został do ojców swych. (Shilstone 1956: xix)
2.
Zacznijmy od skojarzeń. Przoduje wśród nich plażowy wypoczynek. Wśród, dodajmy, skojarzeń przedpandemicznych.
Wyspy oddziałują na wyobraźnię. A te konkretne wyspy oddziałują szczególnie intensywnie. Na tyle, że przed szkockim referendum niepodległościowym w brytyjskiej prasie padła propozycja, by – w przypadku decyzji na tak – kraj rozważył nowe pozycjonowanie. Rozwój w kierunku modelu ekonomicznego typowego dla państw basenu Morza Karaibskiego:
Turystyka zawsze stanowiła ważny element szkockiej gospodarki. A z uwagi na popularność wśród rodziny królewskiej, Szkocja nieustannie przyciąga sławnych i bogatych. Kraj składa się z 790 wysp, więc pomyśleliśmy, że państwo mogłoby postawić na rebranding i stać się Karaibami Europy północnej. (Delaney)
Tak widzą Karaiby spece od marketingu miejsca. Takie Karaiby widzą grupy docelowe usług turystycznych all-inclusive. Takie Karaiby wywołuje popularny instagramowy hashtag: #caribbean (11,6 milionów otagowanych zdjęć podobnych, przeważnie pocztówkowych, widoczków z regionu). Dla porównania, #karaiby generuje 36,1 tys. postów (stan na koniec 2020).
Tak wygląda w praktyce replikacja „geografii wyobrażeniowej” (termin Edwarda Saida), która sprowadza trzy tuziny krajów i terenów zależnych, mnogość różnej wielkości wysp i obszar ponad 2 700 000 kilometrów kwadratowych do niewielkiej broszurki. Do folderu reklamującego pobyt w wielogwiazdkowym, sieciowym hotelu z dostępem do plaży. Do niereprezentatywnej, wyrachowanej reprezentacji. Do redukcji karaibskiej wielokulturowości. Do monokultury. Jak w wierszu Stewarta Browna Wieloryby:
Rzadko które zostają dłużej lub zostawiają coś po sobie
chyba że śmieci lub drobne oznaki wrogości.
„Serdecznie witamy”, mówimy im.
Rząd twierdzi, że musimy okazać szacunek.
Takie Karaiby to produkt gospodarki opartej w przeważającym stopniu na ekspansywnej turystyce. Takie Karaiby to pułapkaii i ułuda. Nie umknęło to uwadze Johna Carpentera, scenarzysty i reżysera kultowego horroru Oni żyją (1988). W dystopijnym świecie przedstawionym, gdzie skrzętnie skrywaną prawdę widać dopiero po nałożeniu okularów przeciwsłonecznych – w świecie pozafilmowym atrybucie urlopowym, Karaiby funkcjonują jako zasłona, jako warstwa wierzchnia. W scenie filmowej epifanii główny bohater odkrywa, że mural reklamowy obiecujący wakacje na rajskiej wyspie przesłania mroczne hasło: nakaz podporządkowania się dyktatowi konsumpcji i (re)produkcji.
Takich jednowymiarowych Karaibów w tym tekście nie ma. Podróży i turystyki kulturowej nie zabraknie.
Proszę się nie rozchodzić, proszę scrollować dalej.
3.
Innym jaskrawym, wybrzmiewającym również w Polsceiii, skojarzeniem z Karaibami jest muzyka reggae i jej pochodne. Ma ono swoje źródło w dominacji kulturowej Jamajki w regionie i jej globalnej percepcji jako synekdochy archipelagu. Weźmy międzynarodową reakcję na tegoroczne majowe spotkanie weteranów jamajskiego dancehallu: Beenie Mana i Bounty Killera. Instagramową transmisję ich muzycznego pojedynku w studiu w Kingston oglądało w czasie rzeczywistym kilkaset tysięcy osób, w tym osobistości świata hip hopu: Missy Elliott i Busta Rhymes. Przegląd dyskografii obydwu artystów w formule sound systemowego clashu, pokaz umiejętności wokalnych i tekstowych oraz przypomnienie historii muzyki jamajskiej okraszone anegdotami i drobnymi uszczypliwościami były szeroko komentowane w mediach społecznościowych. Spotkało się z omówieniami na mainstreamowych portalach informacyjnych (np. CNN) i muzycznych (np. Billboard).
Gdy publiczność sięgała 391 000 osób, wydarzenie na chwilę przerwał przyjazd policji. Sprawę dyplomatycznie rozwiązano z humorem na wizji (swój komentarz na żywo zamieściła m.in. Rihanna) i przyjacielski pojedynek swego czasu zwaśnionych donów dancehallu ruszył dalej. Przy okazji, Premier Jamajki Andrew Holness dał twitterowy wyraz swojego poparcia i jednocześnie pokaz wyspiarskiej autoafirmacji, tweetując: „Kultura Jamajki jest globalna.”iv Nie można tego z równym przekonaniem powiedzieć o produkcji artystycznej z żadnej innej wyspy na Karaibach. Nawet jeśli zasięg muzyki reggaeton (Portoryko), soca (Trynidad i Tobago), bachata, merengue (Dominikana), czy też tuk i spouge (Barbados) nie jest wyłącznie lokalny, to przeważa niszowa recepcja: diasporyczna, branżowa i fandomowa.
Trzeci rodzaj skojarzeń z Karaibami i powiązanymi z regionem tematami, które „podobno polskich czytelników nie interesują”, jak z przekąsem zauważa dziennikarz Maciej Okraszewski, ceniony autor popularnego podcastu i poczytnego bloga „Dział zagraniczny”, dostarczają newsy trafiające do głównego nurtu. To wydarzenia dramatyczne i klikalne: klęski żywiołowe – cykliczne (sezon huraganowy od czerwca do listopada) i rzadsze (trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanów), afery finansowe („Kwity z Panamy”, raje podatkowev), nadużycia władzy kościelnej i skandal pedofilski (sprawa Józefa Wesołowskiego, nuncjusza apostolskiego w Dominikanie, opisana przez reportażystę Mirosława Wlekłego). A także nagłe napięcia polityczne, bo nie polityka bieżąca. Chyba że Kuba i długo, długo nic.
A Karaiby, chociażby z uwagi na położenie i historię, obfitują w warstwy znaczeniowe.vi Nie mogąc samemu dostatecznie wiarygodnie tego podkreślić, posłużę się słowami Ewana Atkinsona. To barbadoski artysta wizualny, którego praktyka wchodzi w dialog z lokalnością i któremu Karaiby
[…] zapewniają skomplikowany szkielet do dalszej pracy twórczej: kolonialna przeszłość, kulturowo zróżnicowana, synkretyczna przestrzeń, ekonomiczna zależność od turystyki, budowanie państwowości po uzyskaniu niepodległości, a także moje własne doświadczenie życiowe. Począwszy od Kolumba, wyobrażenia na temat Karaibów konstruowane były w oparciu o spojrzenie i słowa niewiarygodnych narratorów, których intencje często były ukryte lub których nie dostrzegano. (Atkinson 2020)
4.
Barbados, karaibskie państwo wyspiarskie o populacji zbliżonej do Lublinavii, znane jest współcześnie głównie za sprawą urodzonej tam wokalistki Rihanny, mega-gwiazdy muzyki i światowej ikony stylu. Ta atlantycka wyspa od wieków jest miejscem, gdzie krzyżują się szlaki migracyjne i handlowe. To przestrzeń tranzytowa, która w wyniku wydarzeń historycznych (podbój kolonialny, niewolnictwo, plantokracja) i zdarzeń ekonomiczno-politycznych (Imperium Brytyjskie, proces dekolonizacyjny, neokolonializm) stała się terenem zamieszkałym przez społeczność wielokulturową. Karaiby to przestrzeń kreolizacji, „miejsce, gdzie rozpoczęła się globalizacja i gdzie zaczęła się – trwająca nadal – rozmowa Zachodu na temat uniwersalnych praw człowieka” (Jelly-Schapiro 2017:15). To także „miejsce, gdzie zjawiska, o których myślimy jako przynależnych naszym czasom – masowa migracja, masowy przemysł i handel transkontynentalny, są na porządku dziennym od stuleci” (6). Pomiędzy wyspami istnieją, w czym nie ma nic zaskakującego, indywidualne różnice, w tym dotyczące etniczności i autoidentyfikacji religijnej mieszkańców.
Większość populacji obecnego Barbadosu (92,4%) jest pochodzenia afrykańskiego. Większość też identyfikuje się z nurtami protestantyzmu (66,4%). Jedna piąta mieszkańców wyspy (20,6%) nie deklaruje żadnej przynależności religijnej. Ponadto na Barbadosie praktykowany jest katolicyzm (3,8%), istnieje lokalny Chrześcijański Zbór Świadków Jehowy (2,0%), żyją Rastafarianie (1%), reprezentowany jest islam (0,7%) i hinduizm (0,5%). Społeczność żydowska, której sefardyjscy przedstawiciele trafili na wyspę z Hiszpanii i Portugalii (przez Brazylię) w pierwszej połowie XVII wiekuviii, to współcześnie nieliczna grupa (0,05%). Tym bardziej jej dzieje warte są archiwizowania i upowszechniania. Opowieść o żyjących na wyspie Żydach aszkenazyjskich i ich związkach z Lublinem nie jest jeszcze tak szeroko znana, aby podlegała mitologizacji czy była regularnie wzmiankowana w powszechnej polskiej historiografii, jak opisane przez Orizio losy następców legionistów osiadłych w haitańskim Cazale:
Polaków z Haiti, potomków żołnierzy piechoty, zwerbowanych na początku XIX wieku przez generała Leclerca, okrutnego szwagra Napoleona, i wysłanych na teren, który wówczas nazywał się kolonią Santo Domingo, by stłumili rewoltę niewolników. (Orizio 2009:155)
Nie ma co ukrywać: główny wątek eseju to tym samym wątek poboczny życia społeczno-kulturalnego współczesnego Barbadosu. Z tego powodu nie znajdziemy o społeczności żydowskiej bezpośredniej wzmianki w fascynującej skądinąd tegorocznej monografii In Plenty and in Time of Need: Popular Culture and the Remapping of Barbadian Identity. Jej autorka, Lia T. Bascomb, zauważa co prawda, że „barbadoska tożsamość narodowa ustanawiana jest poprzez migrację i powrót”, ale zjawiska te odnoszą się do „społecznych, politycznych, kulturalnych i ekonomicznych relacji samej wyspy z jej karaibskim sąsiedztwem” (Bascomb 2020: 22). Według badaczki, ważnym elementem auto-identyfikacji jest coraz niższy status w wyspiarskim dyskursie kolonialnego mitu Barbadosu jako Małej Anglii.
Co zatem, poza medyczną oczywistością 2020 roku, jest wiodącym tematem na wyspie? Od lat powracającą sprawą jest zainicjowana przez Sir Hilary’ego McD. Becklesa, profesora historii społeczno-ekonomicznej Uniwersytetu Indii Zachodnich (UWI), kwestia reparacji – brytyjskiego długu wobec afro-karaibskiej ludności. Głos zabiera też premierka Barbadosu, Mia Amor Mottley, przyrównując pomysł do karaibskiego planu Marshalla. W czerwcu zorganizowano marsze wspierające postulaty ruchu Black Lives Matter (odwoływano się m.in. do postaci gujańskiego intelektualisty Waltera Rodneya), a parlament w Bridgetown przegłosował stosowną solidarnościową uchwałę. W karaibskich mediach społecznościowych komentariat aktywnie debatuje o rasizmie, koloryzmie, pigmentokracji, europocentryzmie i przywilejach mających swoje korzenie w kolonializmie i systemie plantacyjnym, a prawne oparcie w niewolnictwie i pracy przymusowej. Słychać głosy sprzeciwu wobec białych (i klasowych) przywilejów i nieformalnych praktyk segregacyjnych. Nad wyspą, jak i nad innymi w archipelagu, roztacza się też widmo katastrofy klimatycznej i neokolonialny wpływ Chin.ix
We wrześniu Dame Sandra Mason, Gubernatorka Generalna Barbadosu, ogłosiła, że jeszcze przed obchodami 55-lecia niepodległości kraju (wyspa przestała być formalnie kolonią brytyjską 30 września 1966), państwo zmieni ustrój polityczny: porzuci status monarchii konstytucyjnej, a stanie się republiką. W tym samym miesiącu zapowiedziano przeprowadzenie referendum w sprawie uznania prawa do małżeństw jednopłciowych (w prawodawstwie kraju nadal figurują wiktoriańskie w swoim rodowodzie przepisy dyskryminujące osoby LGBTQ+). W listopadzie – po ponad 200 latach od odsłonięcia – oficjalnie usunięto pomnik brytyjskiego admirała i anty-abolicjonisty Lorda Horatio Nelsona z centralnego placu stolicy. Przetransportowanie monumentu z placu Bohaterów Narodowych, symbolicznej – nie tylko z nazwy – przestrzeni tuż obok budynku parlamentu, na teren administrowany przez Muzeum Barbadosu było wydarzeniem anonsowanym przez National Cultural Foundation i okazją do zorganizowania państwowej uroczystości o silnym afro-karaibskim charakterze. To zwieńczenie wieloletniego, oddolnego aktywizmu dekolonizacyjnego, który w przeszłości wzmacniały utwory calypso (m.in. barbadoskiego muzyka Mighty Gabby’ego), a niedawno seria hashtagów: #tekdownnelson #nelsonmustfall #nelsonmustgo. W końcowym okresie na cokole namalowano napis „TEK ME DOWN”, sugerujący, że sam admirał domaga się zdjęcia z pomnikowego piedestału.
5.
E-mail przychodzi w samą porę. Przysyła go pisarz Geoffrey Philp, wieloletni mieszkaniec Miami na Florydzie, miasta potocznie zwanego Kingston 21 – honorową, dwudziestą pierwszą dzielnicą (podział odnosi się do kodów pocztowych) stolicy Jamajki. Philp jest trafnie jednoznaczny w ocenie:
Jak wiesz, opowieść o exodusie, o wyjściu z niewoli, jest ważnym składnikiem karaibskich tradycji: ustnych, literackich i religijnych. Począwszy od pierwszej książki poetyckiej, ale i w powieściach, podejmuję problematykę relacji jamajsko-żydowskich. […] Jeden z cytatów, które podtrzymywały moje osobiste zainteresowanie tematem znalazłem w wierszu Dereka Walcotta „Północ i Południe”: „Pamiętam, jak patrzyłem na twarz ciotki, / na mroźne niebieskie oczy, na włosy w kolorze rdzy i myślałem, / może i jesteśmy po części Żydami…” (e-mail z 16.10.2020).
Podobne, transkulturowe zapewnienie znajduję w myśli Marcusa Garveya, który przejął pojęcie „diaspory” i zaczął stosować je do osób pochodzenia afrykańskiego. Odniesienia do Dwunastu Plemion Izraela, Starego Testamentu i obietnicy Syjonu są fundamentem tekstów piosenek nurtu roots/conscious reggae, stylu muzycznego wyrażającego filozofię ruchu rastafariańskiego.x Dla wyznawców to właśnie Afryka, a konkretnie Etiopia, jest biblijną Ziemią Obiecaną, natomiast Karaiby to obcy ląd, to Babilon, gdzie zostali wbrew woli wywiezieni. W puencie wiersza Izraelici Philp precyzuje, że Rastafarianie „identyfikują się z opowieścią o narodzie, / który przeżył wygnanie, niewolę, ludobójstwo / i przeistoczył swoje udręki w psalmy nadziei”.
Przymus i migracja łączą biblijnych Izraelitów, zniewolonych Afrykanów, rastafariańskie zagubione plemię Izraela i wygnanych z Europy Żydów. Zdobycie Grenady w styczniu 1492 roku przypieczętowało rekonkwistę i przesądziło o przyszłości muzułmanów. Dalszy skutek to obligatoryjna konwersja lub wydalenie z Półwyspu Iberyjskiego pozostałych nie-chrześcijan: wyznawców judaizmu. Najpierw, za sprawą Edyktu z Alhambry, z Hiszpanii, a pięć lat później z Portugalii. Innowiercy skierują się do Recife, miejscowości portowej w północnowschodniej Brazylii, ówczesnej kolonii holenderskiej. W 1628 roku Portugalia przejmuje nadmorskie terytorium, wymuszając na społeczności sefardyjskiej rozproszenie. Część ląduje na Barbadosie, wyspie objętej w posiadanie przez Londyn w 1627 roku:
Historia żydowskiej społeczności wyspy ma początek w tych samych wydarzeniach, które doprowadziły do założenia pierwszej żydowskiej osady na kontynencie północnoamerykańskim w 1654 roku. (Shilstone 1956: ii)
Inkwizycja zrobiła swoje, ale nie można pominąć aspektu merkantylnego: produkcji i handlu cukrem, który w opinii dra Karla Watsona
w drugiej połowie XVII wieku przyniósł Barbadosowi bogactwo i przyciągnął wielu osadników, w tym sefardyjskich uchodźców z Recife w Brazylii oraz z Holandii. Oliver Cromwell wydał Żydom zgodę na bezterminowe osiedlanie się, zanim jeszcze zniesiono zakaz w Anglii. Dlatego też synagoga Nidhe Israel uważana jest za taki zabytek – budynek datowany jest w przybliżeniu na 1654 rok. (Watson 2016)
Jednym z pierwszych odnotowanych na Barbadosie żydowskich uchodźców z Brazylii jest Abraham de Mercado. Zgodę na wykonywanie wyuczonego zawodu lekarza medycyny Cromwell przyznaje mu w kwietniu 1655 roku. Już w XVII wieku, co – jak podkreślają Wilfred S. Samuel (Shilstone 1956: vii) i Karl Watson (Leibman 2019) – nie było regułą w Anglii aż do objęcia tronu przez królową Wiktorię, Żydzi na Barbadosie mieli prawo własności, posiadali plantacje i czerpali z nich korzyści. Bracia de Caceres byli plantatorami już w 1653 roku, a David Namias i David de Acosta w 1680 roku.xi Dziennikarka i historyczka Carrie Gibson kładzie akcent na tożsamość przybyszy z Ameryki Południowej i na ich aktywne uczestnictwo w gospodarce kolonii:
Żydowscy inwestorzy i kupcy byli nieodzowni dla rozwoju Karaibów, choć często ich historia jest pomijana lub przesłonięta przymiotnikiem „portugalscy” lub „holenderscy”. (Gibson 2015:86)
Na wyspie rozwijają oni przywiezioną z Brazylii wiedzę techniczną (budowa młynów wiatrowych) i wykorzystują praktyczne umiejętności uprawy trzciny cukrowej. Utrzymują sefardyjskie związki rodzinne oraz prowadzą ożywioną działalność handlową z regionem (Curaçao, Jamajka, Surinam), miastami w kolonialnej Ameryce (Filadelfia, Nowy Jork) i Europą (Amsterdam, Hamburg, Londyn). Zakładają liczne sklepy w Bridgetown, zlokalizowane przeważnie przy ulicach nieopodal synagogi Nidhe Israel (Broad Street, Roebuck Street, Swan Street, Tudor Street). Ta przedostatnia, z racji liczebności sefardyjskich kupców, dorobi się zwyczajowej nazwy Jew Street [ul. Żydowska].
Pozycja sefardyjskiej społeczności zauważalna jest poza wyspą. Barbadoscy Żydzi wspierają finansowo wspólnoty w Ameryce Północnej w ich wysiłkach budowy synagog w Filadelfii, Newport, Nowym Jorku i Karolinie Południowej. Rabin Isaac Carigal (1733-1777), pochodzący z Hebronu ceniony teolog, odwiedzi wyspę w trakcie swoich podróży za Atlantyk. Społeczność żydowska ma też swoje miejsce wśród rozważanych etymologii nowożytnej nazwy wyspy. Przyjmuje się, że „Barbados” pochodzi od portugalskiego (os barbudos) lub hiszpańskiego (los barbudos) określenia brodaczy. Możliwe, że słowo odnosi się do występującego lokalnie i uwidocznionego w herbie państwa drzewa figowego (figi brodatej). Niektórzy spekulują, że genezę zapewnia broda Karibów (ludu Kalinago) lub że angielscy żeglarze ochrzcili tak wyspę na widok zamieszkałych tam brodatych Sefardyjczyków.
Cios przychodzi w sierpniu 1831 roku. Przez Karaiby przetacza się huragan, dociera aż do Luizjany, a po drodze dewastuje Bridgetown. To, co zostaje z synagogi, w trosce o bezpieczeństwo publiczne trzeba zburzyć. W 1833 roku, sumptem lokalnej społeczności i wkładem 4 tys. funtów, dochodzi do rekonstrukcji synagogi. To właściwie ostatni tryumf tej społeczności w XIX wieku. Oznaka przeszacowania pojawi się już podczas uroczystości konsekracji, w której uczestniczy 93 Żydów (przy pojemności budynku wynoszącej 300). Regres nastąpi niebawem. Wokół najstarszej bożnicy na zachodniej półkuli zaczyna brakować wiernych: w 1848 roku na wyspie mieszka 71 Żydów, a ledwie 38 z nich aktywnie tworzy wspólnotę. Dla porównania, z końcem XVII wieku wspólnota liczyła 250 Żydów.
Czynniki tej sytuacji są wielorakie: zniesienie niewolnictwa, spadek cen cukru, asymilacja, wymieranie, emigracja (nowe możliwości ekonomiczne w Stanach Zjednoczonych i coraz równiejszy status prawny w Zjednoczonym Królestwie). Na wypadek nieprzewidzianych ewentualności jeszcze w 1869 roku malejąca społeczność sefardyjska wyspy podpisuje z londyńską synagogą Bevis Marks umowę powierniczą. Pod koniec stulecia barbadoscy Żydzi popadają w tarapaty finansowe i nie stać ich na uiszczanie opłat fiskalnych za synagogę oraz grunty cmentarne, które od 1660 roku nieprzerwanie służą wspólnocie.
W kwietniu 1928 roku, otrzymawszy pełnomocnictwo z Londynu, Edmund Isaac Baeza sprzedaje synagogę Nidhe Israel mieszkańcowi wyspy, H.G. Yearwoodowi. Jego plan przekazania budynku państwu z zamiarem urządzenia biblioteki prawniczej nie dochodzi do skutku.
Obiekty liturgiczne trafiają do synagogi Bevis Marks. Żyrandole i wybrane elementy wyposażenia zostają rozsprzedane. Po niektórych ślad ginie. Późniejsi właściciele budynku i gospodarze parceli nie będą sprawować opieki nad cmentarzem. Wycinane są drzewa, budowane garaże. Tropikalna wegetacja i klimat działają na niekorzyść architektury.
Baeza, ostatni – do przybycia Altmanów – barbadoski Żyd umiera 4 czerwca 1934 roku.
6.
Jest rok 2015 i fakt, że jesteśmy połączeni nie tylko drogami wodnymi, ale i drogą kropelkową, nie robi tak druzgocącego wrażenia jak, gdy czytacie to teraz – w oczekiwaniu na szczepionkę. W regionie występuje przenoszony przez komary wirus Zika, ale już o Wyspie Pelikana, odizolowanym skrawku lądu zapewniającym kordon sanitarny dla Barbadosu i przestrzeń kwarantanny dla przyjezdnych, mało kto dziś pamięta. Ponad pół wieku temu wysepkę wchłonął port głębinowy w Bridgetown.
Wsiadam bez obaw do gwarnego busa, a rozgorączkowana głowa podpowiada zbyt, przyznaję po fakcie, pochopne paralele. Światłość świata tego, wiersz Walcotta, w którym muzyka kołysze wnętrzem karaibskiego zbiorkomu, uruchamia ciąg refleksyjnych zdarzeń, a droga wije się w wiejskich ciemnościach.
Przede mną inny scenariusz. Jadę do miejscowości Holetown, do okolicy, gdzie w 1625 roku wylądowali angielscy koloniści. Jadę na spotkanie z człowiekiem, od którego dowiem się, że nie rozmawiał z nikim z Lublina. Poza najbliższą rodziną i krewnymi. Jadę na spotkanie z synem Debory i Henry’ego Altmanów.
Bus odjeżdża z przystanku w obrębie Cave Hill, jednego z trzech kampusów dzisiejszego Uniwersytetu Indii Zachodnich. Funkcję Przewodniczącego Rady kampusu Cave Hill sprawuje Paul Altman. Początki uczelni poprzedzają dekolonizację posiadłości brytyjskich na Karaibach i uprzytomniają proces zmian własnościowych. W 1948 roku, pod patronatem Uniwersytetu Londyńskiego w Mona na Jamajce założony zostaje Uniwersytecki College Indii Zachodnich. W 1960 roku powstaje kampus St. Augustine na Trynidadzie. Dwa lata później, w roku uzyskania przez Jamajkę niepodległości, następuje uniezależnienie od Londynu: college staje się pełnoprawnym uniwersytetem, a na 1963 rok przypada rozpoczęcie działalności kampusu na Barbadosie. O powstanie uczelni zabiegał Errol Barrow, polityk Demokratycznej Partii Pracy i pierwszy premier niepodległej już wyspy (1966). Od Altmana dowiem się, że przodkowie Barrowa wywodzą się od sefardyjskiej rodziny Baruchów.
Grunt, na którym stoją budynki barbadoskiego uniwersytetu unaocznia historię praw człowieka. W 1967 roku nową siedzibą kampusu zostaje Cave Hill, wzgórze z widokiem na Morze Karaibskie położone na północny-zachód od Bridgetown. To lokalizacja dawnych plantacji, gdzie 1 sierpnia 1834 roku, w dniu wejścia w życie Aktu Zniesienia Niewolnictwa (1833), przebywało, jak widnieje w plantacyjnych księgach głównych, 295 osób niewolnych. W 2013 roku na terenie kampusu odsłonięto rzeźby upamiętniające ich obecność, na czele z Quaw’s Quest, wykonaną w mahoniu głową Quaw Williama Jemmotta (1797-1847), autorstwa Wayne’a Onkphra Wellsa, panafrykańskiego artysty i społecznika.
W okolicy, po drugiej stronie Gordon Cummins Highway, szosy okalającej kampus od północy na południowy zachód, przy wejściu do Centrum Twórczej Wyobraźni im. Errola Barrowa [The Errol Barrow Centre for Creative Imagination], stoi przezroczysty, szklany prostopadłościan. Na dnie umieszczono bazę z koralowca, a nad nią ułożono warstwowo wapień, fragmenty osiemnasto- i dziewiętnastowiecznej porcelany, glebę i zasiano polne, dzikie rośliny. To Grządka dekolonizacyjna [(Bush) Tea Plots – A Decolonial Patch, 2016], instalacja-posłowie do historii i konsekwencji transatlantyckiego handlu trójkątnego. Annalee Davis, barbadoska artystka wizualna, problematyzuje w ten sposób wieloletnią uprawę monokulturową na wyspie i konfrontuje niszczycielską plantacyjną gospodarkę z bioróżnorodnością odradzającą się w miejscu dawnych pól trzciny cukrowej:
Żywe, przywracające siły poletko. Zbiór dzikich roślin jest głosem za zwiększaniem zróżnicowania biologicznego po upadku przemysłu cukrowniczego. Oferuje leczniczą przestrzeń powołaną do życia wspólnie poprzez praktykę artystyczną, architekturę zieleni i botanikę. (Davis 2016)
To wypowiedź o konieczności współistnienia wielości, ale i adekwatny przypis do trawersu rodziny Altmanów i ich wkładu w mozaikę barbadoskiego życia ekonomiczno-społecznego.
7.
Podróżując na północ w kierunku Speightstown, uzmysławiam sobie, że trasa busa wzdłuż zachodniego brzegu Barbadosu prowadzi też przez dzieje lokalnej mniejszości żydowskiej, zahacza o rodzinę Altmanów i ilustruje tendencje turystyczne na wyspie. Wybrzeże zwane jest „złotym”, „po części z uwagi na liczbę wybudowanych tutaj hoteli pięciogwiazdkowych”, jak wyjaśnia Davis (2010), a powyżej Holetown nawet „platynowym”. Kilka kilometrów za Holetown, pomiędzy Gibbes Beach a Mullins, znajduje się Sea Shell [Muszla]. Dom, którego nadmorski ogród przedstawia jeden z obrazów namalowanych przez Henry’ego Altmana, jego niegdysiejszego właściciela.
Speightstown to ważne miejsce na mapie judaizmu na Karaibach. To tu, od około 1657 roku aż do pamiętnego huraganu roku 1831, działała druga po Nidhe Israel w stolicy bożnica na wyspie. To wierni stąd współzałożyli synagogę Touro / Jeshuat Israel (Newport, Rhode Island) i Bevis Marks / Qahal Kadosh Sha’ar ha-Shamayim (Londyn). Tu istniała też Jew Street [ul. Żydowska], późniejsza Church Street [ul. Kościelna] lub Chapel Street [ul. Kapliczna].
Dojeżdżam do Holetown, mając przed oczami kadry z filmu Dostęp do publicznych plaż [Public Beach Access, 2010], interwencyjnej pracy video Davis. Dokument pokazuje, jak rezydencje i infrastruktura turystyczna przeobrażają siedmiomilowy odcinek linii brzegowej od Batts Rock do Speightstown. Przypominam sobie słowa artystki:
Na „złotym wybrzeżu” jest też sporo betonu. Tak wiele w istocie, że, gdy podróżuje się drogą wzdłuż nadbrzeża, ciężko dostrzec skrawek morza. (Davis 2010)
Paul Altman gości mnie w biurze w budynku Limegrove Lifestyle Centre. W przestrzeni handlowo-usługowej segmentu premium, odpowiadającej oczekiwaniom klienteli Altman Real Estate. Dla mnie pierwszyzna. Firma od ponad czterech dekad świadczy usługi na rynku doradztwa, sprzedaży, wynajmu i zarządzania nieruchomościami, ze szczególnym uwzględnieniem prestiżowych i luksusowych inwestycji na Barbadosie. Takich jak okoliczne rezydencje i pola golfowe. Pytam Altmana o kwestię zrównoważonego rozwoju i o apel Davis o ograniczenie morza betonu. Jest świadomy zagrożeń dla lokalnej społeczności. Umiejętne zarządzanie ryzykiem, jak mówi, przyświecało przedsięwzięciu życia jego ojca Henry’ego i niego samego. W dowód uznania zasług dla opieki nad zabytkami w 2016 roku otrzyma z rąk Elżbiety II tytuł szlachecki.
Po studiach ekonomicznych na Uniwersytecie w Miami, wrócił – zresztą za radą rodziców – na wyspę, wstąpił w związek małżeński z Rachelle, artystką z Trynidadu, i z sukcesem zaangażował się wspólnie z ojcem w obrót nieruchomościami. Dalsze karaibskie losy lubelskiej rodziny to opowieść o zaradności, ambicji, empatii i rekonstrukcji dorobku tradycji sefardyjskiej przez społeczność aszkenazyjską. I o sprzymierzeńcu – nie-żydowskim poprzedniku.
W latach 20. XX wieku Eustace M. Shilstone (1889-1969), barbadoski prawnik i historyk, podejmuje się mozolnego udokumentowania i opracowania inskrypcji nagrobnych zachowanych na terenie cmentarza żydowskiego w Bridgetown. Zadanie na tyle karkołomne, że Shilstone nie zna hebrajskiego, a rolę kustosza i kronikarza wykonuje po godzinach swojej regularnej pracy urzędniczej:
Nie miał żadnych żydowskich koneksji, ale jako współzałożyciel Muzeum Barbadosu i Stowarzyszenia Historycznego uznał, że na wyspie, gdzie częste huragany niszczą zabytkowe budowle, żydowskie pomniki nagrobne warte są zachowania. Wydaje się, że jako jedyny miał świadomość, że na nagrobkach zapisana jest trzystuletnia historia i niezłomnie przystąpił do jej zachowania. (Shilstone 1956: iii)
Sam Shilstone początki swojej ciekawości upatruje w dzieciństwie i w dobroci jednej z córek E.S. Danielsa, ostatniego lektora w synagodze. Gdy miał około ośmiu lat, oprowadziła go po budynku. Wyjaśniła mu wówczas funkcję poszczególnych elementów wystroju i wyposażenia.
W 1938 roku Shilstone nawiąże kontakt z Edwardem Colemanem, bibliotekarzem Amerykańskiego Żydowskiego Stowarzyszenia Historycznego. Przy jego wsparciu opanuje podstawy hebrajskiego. Coleman odwiedzi też Barbados i będzie nadzorował postępy. Ogromną pomoc sekretarską okaże Shilstone’owi Eileen Carter née Leacock. Podobnie Margaret Packer, pokonując opór środowiskowy wobec przedsięwzięcia. Ukoronowaniem wspólnej pracy będzie książka-archiwum: kompletny spis inskrypcji oraz treść napisów nagrobnych zgodnych ze stanem faktycznym: w języku hebrajskim, hiszpańskim, portugalskim, ladino i angielskim. Publikacja jest ilustrowana, a kontekstowy wstęp relacjonuje dzieje sefardyjskich mieszkańców Barbadosu, historię bożnicy i cmentarza.
W 1956 roku do skutku dochodzi publikacja książki Shilstone’a. Jednak Monumental Inscriptions in the Burial Ground of the Jewish Synagogue at Bridgeton, Barbados, a razem z nią zrujnowany budynek Nidhe Israel, będzie musiała poczekać ponad dwie dekady na swój czas. Na razie, w przedmowie do amerykańskiego wydania, Salo W. Baron wyraża więcej niż kurtuazyjną radość z pojawienia się na Barbadosie nowej, aktywnej społeczności żydowskiej. Z braku właściwej synagogi na praktyki religijne przeznaczono pokój w domu Mosze i Hindy Altmanów w Harts Gap w Bridgetown.
W 1969 roku społeczność zakupi skromny budynek mieszkalny w Rockley New Road na południe od centrum stolicy. Odtąd służyć będzie jako synagoga Sha’are Tzedek („Wrota sprawiedliwości”). Tymczasem architektura historycznej świątyni, zdesakralizowanej w związku ze sprzedażą, ulega dewastacji. Niszczeją nagrobki. Budynek przechodzi z rąk do rąk: jest przestrzenią magazynową, mieści się w nim siedziba klubu wyścigów konnych.
W 1979 roku rząd ogłasza plan wyburzenia synagogi i likwidacji przylegającego do niej cmentarza, gdzie spoczywa Mosze. Na parceli ma stanąć siedziba Sądu Najwyższego. Henry Altman nie przechodzi nad tą decyzją obojętnie. „Mój ojciec się wściekł”, przyznaje Sir Paul. Bez ogródek oznajmia Tomowi Adamsowi, ówczesnemu premierowi Barbadosu, że nie pozwoli zburzyć synagogi. Słów, wsparty przez syna, dotrzymuje. Są duetem. Pozaparlamentarną, jednogłośną opozycją wobec działań władzy. Ale, według Altmana, reakcja społeczności żydowskiej była nieszczególna. „Marnujesz czas. Nigdy nie będziemy korzystać z synagogi. Nie będzie nam potrzebna.” (Lederman 2019)
W zasobach Biblioteki im. Shilstone’a w Muzeum Barbadosu Paul Altman znajduje fotografie synagogi z lat 20. XX wieku, z czasów jej ostatniej jak dotąd świetności. Zdjęcia zapewniają przychylność Adamsa i powstrzymują wyburzenie. Jest połowa lat 80. i polityk obiecuje, że jeśli społeczność żydowska zbierze fundusze wystarczające na odrestaurowanie budynku i przyległości, to rząd przekaże Aszkenazyjczykom bożnicę. Altmanowie uruchamiają kontakty międzynarodowe.
Gdy w 1985 roku ruszają prace przygotowawcze, punkt odniesienia stanowi dokumentacja sporządzona przez Shilstone’a. Trudności nastręcza odnalezienie oryginalnych elementów wnętrza synagogi. Sporo z nich przepadło – nowi właściciele odmawiali zwrotu, a w najlepszym razie oferowali możliwość wykonania kopii. Dekalog z drzewa mahoniowego odnaleziono zawieszony obok basenu w rządowej rezydencji Ilaro Court. Z inicjatywy premiera Barbadosu wrócił na swoje prawowite miejsce w synagodze – tuż nad aron ha-kodesz. Arkę i pulpit lektorski trzeba było jednak odtworzyć.
Projekt Restauracji Barbadoskiej Synagogi dawno przekroczył już wstępnie zakładane cele i w 2017 roku objął cały kwartał ulic: James Street, Synagogue Lane, Coleridge Street i Magazine Lane. Poza bożnicą, odrestaurowano cmentarz synagogalny, odnaleziono miejsca pochówku kwakrów, odkopano mykwę, odkryto siedemnastowieczne ślady bytności żydowskiej, odremontowano okoliczny kompleks budynków (siedzibę dziewiętnastowiecznej straży pożarnej, warsztaty rzemieślnicze).
Pod kierunkiem dra Karla Watsona, historyka z UWI Cave Hill, przebiegały badania oraz wykopaliska archeologiczne. Udział w nich wziął jego doktorant Michael Stoner, który odnalazł mykwę, a także dr Jonathan Leader, archeolog z Uniwersytetu Karoliny Południowej. Wydobyto i opisano przedmioty codziennego użytku, w tym naczynia produkcji angielskiej i lokalnej, wytworzonej z nawiązaniem do tradycji afrykańskich. Artefakty zasiliły jako eksponaty nowo powstałe Muzeum Nidhe Israel, które utworzono w 2008 roku. Narracja ekspozycji na parterze podkreśla rolę społeczności żydowskiej w rozwoju wyspy. Na piętrze usytuowane jest laboratorium archeologiczne, sala audio-wizualna i mieszkanie gościnne.
W 1990 roku, pierwszy etap prac, czyli restauracja synagogi Nidhe Israel, została nagrodzona American Express Preservation Award w ramach programu karaibskiego. Świątynia wraz z historyczną zabudową Bridgetown, m.in. kolonialnym garnizonem, znalazła się na światowej liście UNESCO. Co więcej, architektura i przestrzeń objęte są pieczą Barbados National Trust (BNT) – organizacji powołanej na rzecz ochrony dziedzictwa kulturowego i przyrodniczego wyspy:
„Udało nam się zachować nasz dorobek po wsze czasy”, z dumą stwierdza Altman. „Synagoga, cmentarz i muzeum są zarejestrowane jako obiekty historyczne. Jeśli kiedykolwiek społeczność żydowska nie będzie w stanie utrzymywać tych instytucji ani nimi zarządzać, nie będzie ich można sprzedać; przejdą na własność BNT.” (Hirt-Manheimer 2012)
Jako były dyrektor organizacji, Paul Altman wie, o czym mówi. Wie też, jak wygląda dynamika demograficzna na wyspie. Trzydzieści lat temu, gdy Joanna Newman i Uwe Westphal przeprowadzali rozmowę z jego ojcem, na Barbadosie mieszkało zaledwie osiemnaście rodzin żydowskich, a proces drenażu mózgów postępował. W 2019 roku społeczność nie przekracza pięćdziesięciu osób. W sezonie zimowym, od święta Chanukach do Pesach, co aktywniejsze z nich uczęszczają do reprezentacyjnej Nidhe Israel, a w porze letniej, od Pesach do święta Chanukach, do klimatyzowanej Sha’are Tzedek. Odkąd obowiązują obostrzenia, modlitwy organizowane są na platformie ZOOM.
To dobry moment, by obejrzeć fotoreportaż Dondré Trotmana. Podkreśla niezamierzoną, choć oczekiwaną w 2020 roku dychotomię: bezludne, zamknięte, naznaczone pandemią miejsce pamięci, a wokół niego przemykający przechodnie.
8.
Nie wiem, czy Mosze Altman bywał w monumentalnej (jak twierdził Henryk Gawarecki) na tle drewnianej zabudowy dzielnicy bożnicy na Wieniawie. Nie wiem, po których z 242 ulic Lublina w roku 1931 chadzał, a które omijał. Zakładam, że wraz z pogłębiającym się nacjonalizmem dotknął go kryzys gospodarczy. Był jednym ze 112 285 mieszkańców miasta, jednym z 38 935 Żydów. Ze wspomnień jego wnuka wynika, że podczas podróży do Wenezueli statek zacumował na Barbadosie, a Mosze Altman po wstępnym rekonesansie postanowił osiedlić się na wyspie. Zadbał, by dołączyła do niego żona Hinda oraz piątka dzieci, Henry (Judka Hersz), Mary (Maria), Elka, Simon (Szymon) i Doris (Dyna Ita):
Ta karaibska wyspa, położona na szlaku handlowym między Europą a Ameryką Południową, nie tylko umożliwiała otrzymanie cennego brytyjskiego paszportu, ale była także miejscem przyjaznym dla Żydów. (Hirt-Manheimer 2012)
Początkowo parał się handlem obwoźnym. Wkrótce z pomocą Lublinianina na Barbadosie zamieszkali kolejni uchodźcy. Uformował się minjan – męskie kworum modlitewne:
Do 1941 roku na wyspie osiedliło się czterdzieści osób – nasi krewni i znajomi. Mieli szczęście. Rodzina ze strony mojej matki [Debory], majętni Żydzi, którzy czuli się w Warszawie jak u siebie i którzy nie mieli powodów do opuszczenia [Polski], zginęli w Holokauście. (Portner 2015)
Po wojnie, Altmanowie nie zdecydowali się odwiedzić Polski. Debora Altman, żona Henry’ego, w kraju straciła rodziców i siostry. Zapytany o powód przedwojennej emigracji przodka, Paul Altman nie przebiera w słowach:
Nie chciał zostać w Polsce. Życie w shtetlu było bardzo ograniczające, a dowiedział się, że Barbados ma swoje miejsce w historii Żydów. (Portner 2015)
W odniesieniu do wschodnioeuropejskich realiów życia w latach 30. XX wieku słowo „antysemityzm” pada w powojennych relacjach niejednokrotnie. W artykułach prasowych przybliżających transatlantycki exodus mieszkańców Lublina, w reportażach o odbudowywaniu dziedzictwa żydowskiego na wyspie. Ich bazą są rozmowy z synem i wnukiem Mosze i Hindy Altmanów. To trzeźwiąca historia mówiona antycypująca rozpoznanie Jacka Leociaka przestrzegającego, że,
badania Holokaustu nie polegają jedynie na opisywaniu pomocy, jakiej Polacy udzielali Żydom w czasie Zagłady. Co więcej, Holokaust nie wydarzył się tylko po to, aby Polacy mogli poinformować o nim świat i ratować Żydów. (Leociak 2018:5)
Wyłuskując tę konkretną, zbiorową opowieść, obawiałem się własnego nieuświadomionego automatyzmu, kopiowania narracji znanej z prozy z gatunku „holopolokiczlit” (typologia Wojciecha Szota). A dokładnie powtórzenia poprzez odwrócenie: jeśli mamy do czynienia z tytułami książkowymi „z kategorii ‘Y z X’ (lub wariancje tego schematu), gdzie X oznacza obóz Zagłady lub równie parszywe miejsce” (Szot 2020) a Y wykonywany zawód, to moim celem nie była idealizacja Barbadosu jako przestrzeni realnie utopijnej i wytworzenie wrażenia, że zamieszkuje ją karykaturalny „Kupiec z Karaibów”, „Bogacz z Bridgetown” czy „Archeolog z Antyli”.
Od 1932 roku na wyspie obowiązywało nowe prawo paszportowe, upoważniające urząd gubernatora do odmówienia zgody pobytu osobom, które nie przyczynią się do wzrostu ekonomicznego Barbadosu. Również z innego powodu Altmanowie i ich imigrancki krąg także w tropikach musieli przełamywać lody:
Tak się złożyło, że większość z nas miała niebieskie oczy, natomiast pierwsi Żydzi na Barbadosie mieli czarne, ci którzy przybyli z basenu Morza Śródziemnego, z Hiszpanii i z Portugalii. Mieszkańcy byli więc podejrzliwi i uważali nas za Niemców. Tak było – aż do wybuchu wojny nazywali nas Niemcami. Z czasem zorientowali się, jaka jest prawda. Jesteśmy Żydami polskimi. Większość z nas jest Żydami polskimi. (Newman 2019:262)
Wstępna niechęć była skutkiem dojścia Hitlera do władzy i decyzji politycznych podejmowanych w Imperium Brytyjskim, w tym na karaibskich koloniach (Newman 2019:193-4). Hans Stecher – austriacki Żyd, którzy przybył na Trynidad z Wiednia w październiku 1938 roku – wspominał, że osoby o statusie obywateli wrogiego państwa (enemy alien) przetrzymywano w obozach dla internowanych „otoczonych drutem kolczastym, z wieżami strażniczymi i reflektorami na każdym rogu” (Gibson 2015:262-3). Przykładowo, w listopadzie 1940 roku trzech żydowskich uchodźców przetransportowano z Barbadosu do obozu na Trynidadzie (Newman 2019:194).
9.
Aszkenazyjską społeczność Barbadosu zasilili pobratymcy z Curacao i z Gwatemali, którzy razem, wedle słów Henry’ego Altmana, „odnaleźli na wyspie własne korzenie” (Newman 2019:85). Pod koniec życia, dziewięćdziesięciotrzyletni Altman odtworzył w pamięci ciepłe przyjęcie na wyspie (Kramer 2006), na które od czasów Sefardyjczyków pracowały wcześniejsze generacje:
Altmanowie szybko odkryli, że serdeczność po części wzięła się z faktu, że spora liczba nie-żydowskiej ludności wyspy, zarówno białej i czarnej, o nazwiskach takich jak Mendoza i Da Costa, odczuwała emocjonalny związek ze swoimi sefardyjskimi antenatami, którzy w XIX wieku przeszli na chrześcijaństwo i się zasymilowali. Niektórzy zachowali tałes lub sidur, przedmioty przekazywane z pokolenia na pokolenie. (Hirt-Manhemier 2012)
Koloryzowane wyczuwalną nostalgią, wspomnienia Henry’ego Altmana przywołują początkowe nadzieje i plany, które niespodziewanie zweryfikowała codzienność karaibskiej hybrydyzacji:
Myśleliśmy, że opuścimy wyspę i udamy się gdzieś dalej, do Nowego Jorku, do Ameryki, do Kanady. Ale pokochaliśmy to miejsce i zostaliśmy Barbadoszczykami. (Newman 2019:262)
Rezultatem jest przerzucenie pomostu między Europą Wschodnią a Indiami Zachodnimi i rola opiekuna spuścizny żydowskiej diaspory mającej związek z tożsamością historycznego Lublina. Już jako mieszkaniec Barbadosu, Henry Altman powracał myślami do miasta, malując sceny zapamiętane w młodości. Wymiernym dowodem, poza samymi pracami, jest tytuł wystawy „From Lublin to Barbados” [Z Lublina na Barbados] zorganizowanej na wyspie dla uczczenia osiemdziesiątych ósmych urodzin malarza w 2001 roku. Choć i w tym przypadku, trudności poprzedniego życia są wyartykułowane wprost w katalogu towarzyszącym ekspozycji:
[…] w porównaniu z przedwojenną Polską, Barbados umożliwił rozwój osobisty, a sztuka stała się centrum ekspresji własnej. (Altman 2001)
Obrazy, takie jak Nosiwoda czy Taniec przebaczenia (reprodukowane obok), dają wgląd w obyczajowość międzywojnia:
Tam skąd pochodzę była pewna weselna tradycja taneczna. Tańczono polkę, tango, fokstrota i różne tańce chasydzkie. Był też taniec przebaczenia. Znajomi i krewni, którzy akurat ze sobą nie rozmawiali, mogli skorzystać z okazji i w tańcu wybaczyć sobie urazę i zapomnieć o żalach. (Altman 2001)
Marynowane jabłka to przykład autobiograficznego malarstwa narracyjnego:
W młodości kupowałem marynowane jabłka od przekupki ulicznej. Jako bonus otrzymywałem sok w kubku. Smakował wyśmienicie. Od tamtej pory nigdy nie widziałem takich jabłek w sprzedaży. (Altman 2001)
Uwagę zwracają portrety żony Debory i bezimiennej babci od strony matki Henry’ego („oddana rodzinie”, jak głosi fragment opisu widniejący pod obrazem). Kobiety są pomijane w szerzej dostępnych materiałach źródłowych, które przyjmują patriarchalną perspektywę. W połowie grudnia znajduję wywiad z drem Simonem Kreindlerem, urodzonym na Barbadosie psychiatrą dziecięcym. Jest autorem książki Peddlers All: Stories of the First Ashkenazi Jewish Settlers in Barbados (2017), którą do tej pory przeoczyłem, a – sądząc po pierwszym zdaniu opisu – nadrabia te zaniedbania:
W 1932 roku trójka Żydów polskich, kobieta i dwóch mężczyzn, przybywa na Barbados, wyspę na Karaibach, szukając schronienia w obliczu surowości warunków ekonomicznych i antysemityzmu panującego w Europie. (Kreindler 2017)
Wertuję strony, niestety nie książki. Jak wynika z moich sieciowych poszukiwań, nie jest do kupienia w żadnym cyfrowym formacie, a najbliższy papierowy egzemplarz biblioteczny znajduje się 6700 kilometrów od Lublina.
Kontaktuję się z autorem. Jest pomocny i rzeczowy („kobieta to Dina Mass, kuzynka Mosze Altmana, a mężczyzna to jej mąż, również o imieniu Mosze”), ale ma dla mnie złe, oby chwilowo, wieści. Nakład jest wyczerpany. Jeśli utrzyma się zainteresowanie, planowany jest dodruk. Zapisuję się na listę oczekujących.
Bartosz Wójcik
Tekst i zdjęcia powstały w ramach Stypendium Prezydenta Miasta Lublin.
Przypisy:
i Przekłady źródeł cytowanych na potrzeby niniejszego tekstu, o ile nie zaznaczono inaczej, autorstwa Bartosza Wójcika.
ii Warunkiem uzyskania długoterminowych pożyczek przyznawanych przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy (International Monetary Fund – IMF) jest odejście od rolnictwa na rzecz rozwoju turystyki i usług finansowych; źródło: Gibson (2015), str. 327.
iii Również Lublin (i nie mam tu na myśli drwiących memów o „polskim reggae”) ma swoje uczciwe miejsce w historii, rozwoju i umiędzynarodowienia muzyki wywodzącej się z Jamajki. Osoby zainteresowane szczegółami odsyłam do: B. Wójcik, “Forward march in the East: From ‘Wash-Wash-Ska’ (1965) to reggae outta Poland (2010s)”, Interactions: Studies in Communication and Culture 9 (No. 1), April 2018, str. 99-118.
iv Jednocześnie, jak przytomnie zauważył na swoim facebookowym profilu barbadoski pianista i kulturoznawca Stefan Walcott, „mimo że na Jamajce zrodził się clash, to organizacji i monetyzacji podjęła się firma z USA.” Uwaga w duchu dekolonizacyjnym przypomina o złożonościach rynku muzycznego i zależnościach, którym podlegają co mniejsi rynkowi gracze, w tym mniejsze państwa.
v Początki rozwoju rajów podatkowych na Karaibach sięgają lat 30. XX wieku. W 1936 roku wymagane ustawodawstwo fiskalne wprowadzono na Bahamach, a z czasem dołączyły Antigua, Barbados, Dominika, Kajmany i Nevis; źródło: Gibson (2015), str. 267, 327.
vi Tytułowa wyspa w słońcu z powieści „Island in the Sun” Aleca Baugh (1956), jej filmowej ekranizacji nakręconej na Barbadosie i Grenadzie (1957) i tekstu piosenki Harry’ego Belafonte jest jednym z wczesnych, jeszcze kolonialnych przykładów wyjścia poza reprezentacyjny schemat.
vii Zgodnie ze spisem ludności, w 2010 Barbados zamieszkiwało 277 821 osób; źródło. Dane statystyczne (pochodzenie etniczne, autoidentyfikacja religijna) dotyczące Barbadosu opieram na powyższych oficjalnych, publicznie dostępnych źródłach rządowych.
viii Dr Karl Watson, historyk i wieloletni pracownik Uniwersytetu Indii Zachodnich w Cave Hill na Barbadosie, szacuje, że w okresie kolonialnego szczytu ekonomicznego związanego z produkcją cukru 500-700 Żydów żyło na wyspie. Przy ich udziale prosperowały dwa węzły handlowe wyspy: Bridgetown, stolica na południu, i Speightstown, miasto na zachodnim wybrzeżu; źródło: Leibman (2017). Dla porównania, w 1988 roku, społeczność żydowska wyspy liczyła około 60 osób; źródło: Sharkey (1988).
ix Najnowszym przykładem jest grudniowe podejrzenie wykorzystania przez Chiny karaibskiej infrastruktury telefonii komórkowej (m.in. barbadoskiej sieci Flow) do szpiegowania osób na terenie Stanów Zjednoczonych przez Chiny; źródło: Kirchgaessner (2020). Wcześniejsze wydarzenia budzące niepokój to rozliczne chińskie inwestycje w regionie służące do dwojakich celów: 1. budowania sojuszu wokół polityki Chin względem Tajwanu; 2. budowania pozycji Chin w regionie w ostatnich dekadach kontrolowanym przez USA i Zjednoczone Królestwo. Chińskie wpływy na Karaibach przybierają formy inwestycji finansowych (pożyczki, darowizny), kooperacji w sektorach kultury, turystyki, ochrony środowiska i rolnictwa. Do inwestycji budowlanych należą: drogi (Jamajka, Surinam), lotnisko (Antigua), szkoła wyższa (Dominika), stadion krykieta (Grenada), cukrownia (Grenada); Gibson (2015), str. 322-3.
x Przykłady z wczesnego okresu rozwoju gatunku: The Maytals, “Sixth and Seventh Books” (1963); Desmond Dekker and the Aces, “Israelites” (1968); The Melodians, “Rivers of Babylon” (1970).
xi Najbardziej majętnym sefardyjskim plantatorem był Abraham Rodrigues Brandon, właściciel majątku (!) Hopeland, na którym pracowało 168 niewolników; Faber (1998), str. 86.
Kultura Enter
30 grudnia 2020
Synagogue Lane, centrum Bridgetown, Barbados: Wszystkie fotografie: Dondré Trotman.
Synagoga Nidhe Israel, Bridgetown, Barbados.
Coleridge Street, centrum Bridgetown.
Synagoga Nidhe Israel.
Wnętrze synagogi.
Widok na synagogę od strony cmentarza.
Cmentarz żydowski, Bridgetown.
Jeden z nagrobków na cmentarzu żydowskim.
Muzeum Nidhe Israel (brama).
Obraz „Taniec przebaczenia”, autor: Judka Hersz (Henry) Altman. Dzięki uprzejmości Sir Paula Altmana.
Obraz „Marynowane jabłka”; autor: Judka Hersz (Henry) Altman. Dzięki uprzejmości Sir Paula Altmana.
Obraz „Nosiwoda”; autor: Judka Hersz (Henry) Altman. Dzięki uprzejmości Sir Paula Altmana.