SZTUKA SAKRALNA. Współczesne ikony w Lublinie
Współczesne ikony z zabytkowego ikonostasu ukraińskiej cerkwi w Lublinie
Vasylyna Duman
Z języka ukraińskiego przełożył Marek S. Zadura
Tetiana Duman-Skop miała na jesieni rozpocząć pracę ekspertki w Ukraińskiej Akademii Nauk w Kijowie, a także kontynuować projekt książki dla dzieci oraz przygotowania ilustracji do kolejnych opowiadań Brunona Schulza. Po długiej walce z nowotworem, zmarła 29 października w Lublinie. Pozostawiła po sobie wiele wyjątkowych ikon, pisanych w indywidualnym, rozpoznawalnym stylu, obrazów oraz tekstów z zakresu historii sztuki. Jej prace znajdują się we Lwowskiej Narodowej Galerii Sztuki. Stworzyła wizerunek m.in. Emiliana Kowcza, którego postać od wielu lat popularyzuje Fundacja Kultury Duchowej Pogranicza w Lublinie. Jej mąż, znany artysta Lev Skop z Drohobycza, stworzył w ubiegłym miesiącu nowe ikony, które zostały wmontowane w ikonostas zabytkowej lubelskiej cerkwi (na zlecenie o. Stefana Batrucha). Koncepcję wystroju wnętrza świątyni oraz umocowanie prac zgodnie z kanonem opisuje sam autor.
Redakcja Kultury Enter jednocześnie dziękuje wszystkim osobom dobrej woli, które wspierały naszą zaprzyjaźnioną Artystkę i Jej Rodzinę w chorobie. Liczne osoby w Lublinie, całym kraju i na świecie sprawiły, że Tetiana mogła żyć dłużej niż przewidziała to medycyna. Dziękujemy również w imieniu Rodziny Tetiany Duman-Skop. Pieniądze z zakupu obrazów, które zostały zgromadzone w ostatnim czasie na chemioterapię Tetiany, zgodnie z wolą Rodziny zostaną przekazane na leczenie onkologiczne kolejnej ukraińskiej rodzinie, która przyjechała niedawno do Lublina.
W Lublinie, w skansenie-muzeum przy alei Warszawskiej 96, funkcjonuje drewniana cerkiewka, która jest zarówno eksponatem muzealnym, jak i bijącym sercem miejscowej ukraińskiej wspólnoty greckokatolickiej. Pełni w niej posługę ksiądz Stefan Batruch, bardzo lubiany przez swoich parafian. Dostąpiłem wielkiego zaszczytu, jakim jest namalowanie do tutejszego zabytkowego ikonostasu pradelli przedstawiających współczesnych ukraińskich świętych.
A było to tak. Chcąc pomodlić się w intencji mojej ukochanej żony przybyliśmy do tej świątyni Narodzenia Najświętszej Maryi Panny. Po zakończeniu mszy ksiądz Stefan powiedział, że tutejszy ikonostas nie jest kompletny, gdyż brakuje pradelli. Od razu zaproponowałem mu pomysł. W dawnych galicyjskich ikonostasach z XVII i XVIII wieku (a to był okres największego ich rozkwitu) tradycyjnie stosowano klasyczny wariant kompozycyjny pradelli.
Pradelle pojawiają się w ukraińskich ikonostasach na początku XVII wieku pod wpływem ołtarzy rzymskokatolickich. Tworzą one dodatkowy najniższy rząd. Akurat w tym okresie malarze i rzeźbiarze zaczęli odchodzić od postbizantyjskiej tradycji w stronę ikonostasów tworzonych w duchu zachodnioeuropejskiej sztuki sakralnej. Od połowy XVII wieku pradelle swą tematyką przeważnie dopełniały przesłanie teologiczne ikon usytuowanych powyżej nich w rzędzie namiestnych.
W tymże rzędzie namiestnych zazwyczaj znajdowały się cztery ikony. I w znajdującym się bezpośrednio pod nim rzędzie pradelli także cztery. Przykładowo, jeśli po prawej stronie wmontowywano święty obraz ze sceną bądź postacią tematycznie powiązaną z wezwaniem cerkwi, to pod nim znajduje się rozwinięcie tej opowieści. Tak więc jeśli cerkiew św. Jura to w rzędzie namiestnych znajdował się wizerunek samego świętego, a poniżej niego w rzędzie pradelli mogła być właśnie przedstawiona scena stracenia św. Jerzego.
W środku rzędu ikon namiestnych umieszczano obrazy: Bogurodzicy i Jezusa Chrystusa. Wtedy w rzędzie pradelli znajdowali się odpowiednio św. Antoni wraz ze św. Teodozym na tle Soboru Zaśnięcia Bogurodzicy Kijowsko Peczerskiej Ławry i apostołowie Piotr i Paweł ze świątynią.
Rząd namiestnych kończy przeważnie ikona św. Mikołaja. W takim przypadku, poniżej, w rzędzie pradelli malowano zazwyczaj scenę przekazania relikwii świętego. Chociaż mogły być tworzone także odmienne kompozycje – św. Mikołaj był popularny, ale nieobligatoryjny.
Początkowo pomyślałem właśnie o takim tradycyjnym wariancie. Ale proboszcz przedstawił całkiem inny pomysł, za sprawą którego rząd pradelli w cerkwi Narodzenia Najświętszej Maryi Panny miał stać się się wyjątkowym i jedynym w swoim rodzaju. A dokładnie – chodziło o to, by zrobić przesłanie teologiczne z wyobrażeniami współczesnych ukraińskich świętych.
Zdecydowaliśmy się na następujące postaci:
1) Siostry służebnice Tarsycja (Maćkiw) i Jozafata (Hordaszewska). Błogosławiona mniszka-męczennica Tarsycja (Maćkiw) ze Zgromadzenia Sióstr Służebnic Niepokalanej Panny Maryi w 1944 roku została zastrzelona przez radzieckiego żołnierza z pistoletu maszynowego. Swój uczynek wyjaśniał dowództwu tak: „Dlatego, że była zakonnicą”. Jozafata (Hordaszewska) błogosławiona mniszka Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego była założycielką greckokatolickiego żeńskiego zgromadzenia zakonnego, które troszczyło się m. in. o galicyjskich chłopów, sieroty, żebrzących po wsiach podczas wojen. Błogosławiona Jozafata wysyłała najbiedniejszych do szkół i starała się organizować opiekę zdrowotną. Na trzy dni naprzód przepowiedziała własną śmierć. Żyła w latach 1869-1919.
2) Klemens i Andrzej Szeptyccy. Rodzeni bracia, obydwaj przysłużyli się Bogu i do stworzenia silnej ukraińskiej cerkwi. Klemens – błogosławiony duchowny-męczennik, w 1947 roku został pojmany przez bolszewików, katowany w śledztwie. Oskarżono go o działalność antyradziecką i przez siedem miesięcy przesłuchiwano w Kijowie. Następnie przewieziono do Moskwy. Potem większość czasu Klemens spędził już w budynku lazaretu słynnego więzienia we Włodzimierzu nad Klaźmą – dały o sobie znać tortury, jakim poddawano go w kijowskim więzieniu. Zmarł w 1951 roku. Andrzej Szeptycki – metropolita, jeden z filarów Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego, żył w latach 1865-1944. Znacznie rozbudował Ukraiński Kościół Greckokatolicki, nie tylko na terytorium Ukrainy, ale i poza jej granicami. Prześladowany przez bolszewików. Wniósł olbrzymi wkład w rozwój kultury ukraińskiej, a z jego dorobku naród ukraiński korzysta po dziś dzień. Na przykład we Lwowie działa stworzone przez metropolitę muzeum narodowe, do którego Andrzej Szeptycki zakupił mnóstwo drogocennych eksponatów.
3) Omelian Kowcz – błogosławiony duchowny-męczennik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego, ksiądz-misjonarz. Podczas niemieckiej okupacji Galicji ratował żydowskie dzieci, chrzcząc je i wystawiając metryki chrztu wbrew zakazowi wydanemu przez władze okupacyjne. Napisał list do Hitlera, w którym potępił masowe mordy na Żydach i zażądał zezwolenia na odbycie wizyty w getcie. Za tę działalność został wysłany do obozu koncentracyjnego na Majdanku. Nie pozwalał rodakom, by podejmowali starania o jego uwolnienie, gdyż nie chciał zostawiać więźniów sam na sam z cierpieniem i śmiercią. Zmarł w 1944 roku.
4) Święty Jozafat (Kuncewicz) – duchowny-męczennik, biskup Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego, założyciel zakonu bazylianów. Na skutek międzywyznaniowych intryg i walk o władzę został zlinczowany przez tłum podczas konfrontacji pomiędzy katolikami i prawosławnymi, do której doszło w 1623 roku. Niekiedy przedstawiany jest z siekierą, a więc z narzędziem, jakim go zabito. Ciało wrzucono do rzeki. Wyłowieniu ciała towarzyszyło mistyczne zjawisko – nad ciałem zamordowanego w rzece stał słup światła. Dlatego też je odnaleziono. Relikwie przechowywane są w Bazylice św. Piotra w Rzymie.
Pomysł księdza Stefana zrobił na mnie duże wrażenie, gdyż podobny projekt, także z najnowszymi ukraińskimi świętymi, malowała moja ukochana żona Tetiana Dyman-Skop [zmarła na nowotwór mózgu 29 października 2020 roku w Lublinie – red.] dla cerkwi Jana Chrzciciela, znajdującej się we wsi Koty, w rejonie jaworowskim.
Tak samo w przypadku świątyni Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Lublinie z wariantu tradycyjnego rzędu pradelli postanowiłem zachować tylko podejście koncepcyjne – trzymać się zasady związku tematycznego pomiędzy ikonami namiestnymi i tymi znajdującymi się bezpośrednio pod nimi.
Poniżej obrazu Maryi Dziewicy umieściłem ikonę świętego Jozafata. Tutaj Bogarodzica z Jezusem (motyw podziwu) opuszcza się do męczennika na chmurze, żeby zabrać go do nieba. Taka kompozycja była popularna w ikonografii Jozafata Kuncewicza w XVIII wieku w ukraińskim ikonopisarstwie. A tak w ogóle to Kuncewicza malowali bardzo znaczący artyści w różnych epokach. Na przykład dużą popularnością cieszy się miedzioryt znanego współczesnego mu mistrza grafiki Ołeksandra Tarasewycza. W ikonostasie cerkwi św. Onufrego we Lwowie znajduje się obraz świętego męczennika pędzla Modesta Sosenki. Przykładów jest mnóstwo, całą ich serię wymienia w swoim artykule Ołesia Semczyszyn-Huzner.
Bardzo przenikliwą i szczerą jest ikona Jozafata autorstwa Tetiany Duman-Skop, którą namalowała w 2009 roku. Obraz odbierał do zbiorów Lwowskiej Narodowej Galerii Sztuki sam Borys Woźnicki, Bohater Ukrainy, zasłużony działacz kultury Ukrainy i Polski, który za swego życia bardzo cenił twórczość mojej żony.
Na reprodukcji: Św. Jozafat Kuncewicz. Ikona autorstwa Tani Duman-Skop. Tempera na płótnie, 2009. Ze zbiorów Lwowskiej Narodowej Galerii Sztuki im. B. Woźnickiego.
Moja praca – to taka sama próba przedłużenia kilkusetletniej tradycji wizerunku świętego Jozafata. W tle namalowałem świątynie z cechami charakterystycznymi dla architektury cerkiewnej pierwszej połowy XVII wieku – na wzór połockiego soboru Św. Zofii. To świątynia, którą rozbudował Kuncewicz.
Św. Jozafat Kuncewicz. Pradella autorstwa Lwa Skopa dla cerkwi Narodzenia Najświętszej Maryi Panny. Tempera na desce, 2020.
Pod ikoną Jezusa Chrytusa umieściłem błogosławionego Omelana Kowcza. Dla mnie bardzo symboliczne było to, że ten męczennik jako jedyny z tych wszystkich świętych znajdujących się w tutejszym rzędzie pradelli mógł się uratować i uniknąć tragicznego losu, ale wymówił się od tego. A to oznacza, że naśladował Jezusa do końca i przyjął męczeńską śmierć ze swoimi wiernymi na Majdanku. Dla tego obrazu opracowałem autorską kompozycję: po Kowcza z nieba przychodzi Chrystus, żeby zabrać go do Raju. W tle przedstawiona jest świątynia św. Mikołaja, którą błogosławiony Omelian odbudował z ruiny podczas swojej kapłańskiej posługi na ziemi.
Błogosławiony Omielian Kowcz. Pradella autorstwa Lwa Skopa dla cerkwi Narodzenia Najświętszej Maryi Panny. Tempera na desce, 2020.
Błogosławiony Omelian [Emilian] Kowcz jest szczególnie szanowany przez parafian cerkwi, dla której go malowałem. Radni Rady Miasta Lublina jednogłośnie podjęli uchwałę o budowie jego pomnika w okolicach Drogi Męczenników Majdanka. A proboszcz miejscowej parafii Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego jest jednym z autorów filmu dokumentalnego o Omelianie Kowczu, który był emitowany w telewizji polskiej. Postać błogosławionego męczennika jest jednakowo ważna dla Ukraińców, Żydów i Polaków.
Jak już wcześniej wspominałem, w Ukrainie ikonę Kowcza namalowała również Tetiana Duman-Skop – dla cerkwi Jana Chrzciciela we wsi Koty, w rejonie jaworowskim .
Błogosławiony Omelian Kowcz. Ikona autorstwa Tetiany Duman-Skop. Tempera na płótnie, 2010. Ze zbiorów cerkwi Jana Chrzciciela we wsi Koty, rejonu jaworowskiego, obwodu lwowskiego, Ukraina.
Po lewej i po prawej w rzędzie namiestnych – odpowiednio święci męczennicy Jerzy i Dymitr. Pod ikoną z Jerzym umieściłem błogosławione Tarsycję i Jozafatę.
Malując błogosławione Tarsycję i Jozafatę byłem szczególnie przejęty, gdyż już wcześniej przedstawiałem te święte na obrazach do ołtarzy-relikwiarzy w kaplicy monastyru Sióstr Służebnic Niepokalanej Panny Maryi we Lwowie, gdzie przechowywane są relikwie tych zacnych zakonnic.
Błogosławione Tarsycja i Jozafata. Pradella autorstwa Lwa Skopa dla cerkwi Narodzenia Najświętszej Maryi Panny. Tempera na desce, 2020.
Pod Dymitrem obraz z braćmi Szeptyckimi na tle symbolicznego przedstawienia uniejowskiego Klasztoru Studytów Zaśnięcia Najświętszej Marii Panny, w którym ihumenem był błogosławiony Klemens.
Bracia Szeptyccy. Pradella autorstwa Lwa Skopa dla cerkwi Narodzenia Najświętszej Maryi Panny. Tempera na desce, 2020. W zainstalowaniu ikon pomagała parafianka wspólnoty greckokatolickiej Lublina, Olga Matusziw.
Muszę się przyznać, że Klemensa Szeptyckiego malowałem pierwszy raz w swoim życiu. Ale portretów jego brata, metropolity Andrzeja namalowałem mnóstwo. I nie tylko ja. Postać metropolity była tak wspaniała, że galicyjscy artyści brali go za wzór, kiedy przedstawiali Boga Ojca czy świętych. Bardzo znana jest ikona Andrzeja Apostoła namalowana przez Modesta Sosenkę, gdzie w przedstawieniu apostoła rozpoznajemy Andrzeja Szeptyckiego. Do zewnętrznego wyglądu metropolity w swoich sakralnych pracach nawiązywali Antin Monastyrski, Oleksa Nowakiwski i inni.
Tworzenie obrazów świętych, których podobizny się zachowały, jest na swój sposób skomplikowane. Moim zdaniem dostępność portretów ogranicza malarzy, gdyż wtedy starają się oni przemalowywać postaci z fotografii. Jestem głęboko przekonany, że z powodu dokładnego przedstawienia doczesnego wyglądu mocno cierpi ich sakralność. Bo tacy ludzie są nie z tego świata. Dlatego malując pradelle, starałem się znaleźć kompromis pomiędzy symbolicznym przestawianiem świętych i zachowaniem podobieństwa do faktycznego wizerunku postaci.
Do takich wniosków doprowadziły mnie wieloletnie badania nad dawnym ikonopisarstwem, w którym symboliczna świętość zawsze dominowała nad rzeczywistym wyglądem człowieka. Tak samo chciałem, żeby nawet otaczający pejzaż i architektura także były symboliczne i warunkowe – jak cząstka świata duchowego.
A i jeszcze dla mnie ważne jest to, żeby życie tych świętych Bożych było bardzo obrazowym przykładem do naśladowania. Ze względu na trudną drogę życiową, zawsze byli silnymi w wierze. I byli symbolem zwycięstwa dobra nad złem, miłości nad nienawiścią, nadziei nad rozpaczą. Dlatego chciałem, żeby pradelle były jasne i lekkie – zwycięskie w Jezusie Chrystusie.
I z tych to powodów ikony do rzędu pradelli ikonostasu cerkwi Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Lublinie malowałem stosując technologię ukraińskiego średniowiecznego ikonopisarstwa, którą odkryłem już bardzo dawno temu. Daje ona lekkość i przejrzystość przy nakładaniu farby – w taki sam sposób malowali zachodnioeuropejscy artyści. Ta maniera w sposób radykalny odróżnia się od greckiego ikonopisarstwa, gdzie nanosi się kilka warstw farby, tak że zaczyna ona przypominać emalię.
Tak naprawdę dla mnie każda ikona jest moją modlitwą. I to bardzo poważną. Jak to zawsze wyjaśniam na zajęciach studentom, obrazy są malowane przez anioły. A ty jako malarz masz tylko pozwolić aniołom malować za pomocą twojej ręki. Takie ikonopisarstwo w wykonaniu osoby wierzącej – to zawsze trema i błogosławiona niepewność, ale nie męka. Obrazy nie mogą być wymuszone.
A przy wpisywaniu rzędu pradelli do istniejącego już ikonostasu trudność polega także na tym, że te ikony muszą pasować do zachowanego zabytkowego zespołu. Ten ikonostas pochodzi ze wsi Teniatyska i przypisywany jest żółkiewskiej szkole malarstwa, jak opowiadała konserwatorka, adiunkt w lubelskim skansenie pani Irena Ślusarenko.
Musiałem więc swoje ikony w sposób harmonijny dopasować do ikonostasu, ale nie mogłem ulec pokusie stylizowania ich na podobieństwo tych zabytkowych. Ukraińscy malarze nigdy nie posługiwali się eklektyzmem przy tworzeniu ikonostasów. I kiedy ikonostas uzupełniano o nowy rząd, zawsze oddawał on ducha tego czasu, w którym powstał. Wiele ikonostasów ma dolny rząd z XVII wieku, a górny z XVIII. Harmonijny ikonostas nie dopuszcza zarówno sztampy jak i naśladownictwa. Ze względu na długoletnie badania nad zabytkami przeszłości, jestem głęboko przekonany, że wartość tkwi wyłącznie w przesłaniu teologicznym. A jeśli dolny rząd był w stylu manierystycznym, a górny barokowym, to nigdy tego nie ukrywano. Jednocześnie jednak zawsze bardzo ważna była autorska maniera.
Tak więc podczas tworzenia rzędu pradelli bardzo zależało mi na tym, żeby w obrazach było widać autorski styl. Tak, by ikony były w duchu ikonostasu, bo dawni autorzy także zawsze trzymali się swojego autorskiego stylu.
Obecnie w Ukrainie panuje taka tendencja, żeby w rzędzie pradelli ikonostasów przedstawiać Stary Testament. Chociaż nie jest to ani kanon, ani tradycja. Przypadł mi więc zaszczyt kontynuowania idei, którą zapoczątkowała moja żona Tetiana Duman-Skop, by tworzyć nową ikonografię pradelli, wykorzystując najnowszych świętych, którzy pasują do przesłania teologicznego ikonostasu. Nasi błogosławieni, święci i męczennicy – są świadectwem tego, że cerkiew żyje, a wspólna praca przy trudnym dziele – to nie tylko dziedzictwo dawnych czasów, ale i cecha współczesnej cerkwi. A obrazy są dowodem na to, że obecnie też jest miejsce dla świętości.
Tłumaczenie Marek S. Zadura
Kultura Enter
listopad 2020