OD REDAKCJI. Aszik z Tbilisi
Aleksandra Zińczuk
Zważ, że tylko cześć i honor
Na bezdroża mnie zawiodły,
Że opuścić druha w biedzie
Może tylko człowiek podły.
Jeszcze to, co uczy Platon,
Teraz ci przypomnieć muszę:
Kłamstwo równie niszczy ciało,
Jak zatruwa ludzką duszę [1].
Po starogruziński epos sięgnęłam zimą, kiedy zaczęły się brutalne pobicia pokojowo protestujących obywateli Gruzji. I tyle w Polsce wiedzieliśmy o skomplikowanej sytuacji politycznej tego siostrzanego nam kraju, ile wiemy o autorze najpiękniejszego poematu o przyjaźni. Wciąż niewiele. Nie wiemy, kiedy dokładnie się urodził ani jak naprawdę się nazywał. Wiemy natomiast, że Szota Rustaweli jest najważniejszym gruzińskim twórcą, którego imieniem nazwane są główne aleje, teatry czy lotnisko. Wieść głosi, że miał być beznadziejnie zakochany w swojej królowej Tamarze. A w jednym z kościołów jerozolimskich znajduje się fresk najprawdopodobniej przedstawiający jego osobę. Ale przede wszystkim był aszikiem, co z arabskiego oznacza kogoś rozmiłowanego lub zakochanego. W tradycji wschodniej aszykami* lub aszugami nazywano poetów-muzyków, podobnych do wędrownych trubadurów, śpiewaków. Sergiej Paradżanow, mieszkający zresztą w Tbilisi, gdzie KGB nie spuszczało go stale z oka, poświęcił dzieło Kwiat granatu jednemu z aszugów. W tradycji Kaukazu najwybitniejszym aszykiem był Sajat-Nowa, który układał pieśni w językach ormiańskim, gruzińskim i azerskim. Ten rodzaj liryki i muzyki jest kwintesencją naturalnego pierwiastka piękna i wrażliwości na muzykę, która jak w soczewce koncentruje się w wielokulturowej muzycznej tradycji Tbilisi.
Cnoty wodza Awtandiła
Pragnę czcić wzniosłymi słowy
Za to, że dla przyjaciela
Wszystko stracić był gotowy.
Bo związany nierozdzielnie
Jest przyjaciel z przyjacielem
W życia doli i w niedoli,
Rzekłbyś, dwójduch w jednym ciele.
Zimą ogrzewamy się we wrocławskim kąciku Łobodowskiego, gdzie niezastąpiony druh Tomasz Sikora aktywizuje społeczność, nagłaśniając sprawę gruzińską w mediach społecznościowych. Mówimy o kolejnych zbiórkach na rzecz walczącej Ukrainy, martwimy się o wolną Gruzję. Uradzamy wówczas, że warto przygotować specjalny numer Kultury Enter. Przy okazji przypominam sobie, że na obchody 750-lecia urodzin Rustawelego Józef Łobodowski przetłumaczył wstęp do tego słynnego poematu Rycerz w tygrysiej skórze. Przez kilkanaście lat kontynuował pracę nad całością przekładu wspierany przez profesora Jerzego Nakaszydze i metropolitę Grzegorza Peradze. Przekład znakomitego lubelskiego poety i tłumacza zaginął. A ja po cichu liczę, że znajdzie się jakiś argonauta, który odkryje ten skarb i będziemy mogli wydać go w całości drukiem, choćby na 850-lecie urodzin wielkiego Gruzina.
Dzień za dniem daremnie płynie.
Trudno tułać się po górach,
Mknąć samotnie przez pustynie.
Jeśli zginiesz, żal i rozpacz
Ją do śmierci wnet przywiedzie.
Ciężko temu, kto nie może
Przyjaciela znaleźć w biedzie.
Wiosną niespiesznie opuszczam żyjącą idyllicznym tempem Kolchidę. Ze starożytnej Aji (dzisiejsze Kutaisi) pochodziła nie tylko mityczna kolchidzka księżniczka Medea, lecz również polski XX-wieczny artysta Henryk Hryniewski, który ilustrował utwory ojca gruzińskiej poezji i języka gruzińskiego – Ilji Czawczawadzego. Łączyła ich autentyczna miłość do narodu polskiego i gruzińskiego, do sztuki oraz wartości europejskich. Podróżowali po świecie i wracali do Gruzji, inspirując życie społeczne i architekturę zdobytą wiedzą. Ich losy połączyły się tragicznie – nie z przyczyny sztuki, lecz fatalnej śmierci. Czawczawadze zginął od kuli zamachowca w 1907 r., a data ta stała się w gruzińskim kalendarzu symbolicznym końcem XIX stulecia. Ten bez wątpienia polityczny mord odbył się z nakazu władz rosyjskich. Życie polskiego malarza zakończyły stalinowskie czystki w 1937 r. A ten czas terroru to splot losów szeregu gruzińskich prześladowanych, tak jak podzielony los poety Mosze Kulbaka w Mińsku, czy aktora i reżysera Łesia Kurbasa w Sandarmochu.
Raz gdy statek do zatoki
Po spokojnej 'wpłynął fali,
Na brzeg zszedłem z przyjaciółmi
I spostrzegłem gród w oddali.
Nieuchronny los mnie powiódł
Wprost pod mury tego miasta,
A tuż za mną z dwojgiem służby
Wyruszyła wierna Asmat.
Górską drogę wiodącą z dawnej stolicy Gruzji do aktualnej w Tbillisi okala przypominający zapachem jaśmin złocisty metelnyk. Szczodrzenica sitowata wdziera się zapachem przez okna pędzącej marszrutki. Ponownie przyjeżdżam do Tbillisi. Nad miastem majestatycznie góruje Mtacminda, a na niej panteon twórców i osób publicznych zasłużonych dla kultury narodowej. Jak słusznie zauważa w swojej książce Lech Kończak – to cmentarz, będący historycznym miejscem, gdzie zdarza się, że obok siebie spoczywają zarówno ofiary reżimu, jak i kaci. Przykładem jest polityczne zabójstwo Czawczawadzego. Być może dlatego jego wizerunki pojawiają się na ulicach aktualnie protestującej stolicy? W końcu zlecono jego zabójstwo, bo był niewygodny dla imperium rosyjskiego. Uwielbiał europejską kulturę i sztukę, walczył o prawa kobiet, co czwartek prowadził otwarty salon dla przyjaciół. Taki kącik Łobodowskiego Tomasza i Agnieszki Sikorów, uśmiecham się w duchu, tylko przy ulicy Iwane Dżawachiszwilego, gdzie mieści się muzeum twórcy. A w nim prawdziwe skarby jak choćby edytowane przez niego teksty Szoty Rustawelego lub jego najbardziej popularny portret.
Minęło ponad 200 dni protestów. Przemierzam Aleję Rustawelego. Na poszczególnych budynkach zamontowane są drobne mozaiki z epopei narodowej Rustawelego i krótkie cytaty w oryginale oraz po angielsku. Napotkany przechodzień dziwi się, że fotografuję ten obiekt: „A foe cannot hurt a foe as a man harms himself” – odczytujemy razem, każdy w bliższym sobie alfabecie, i porozumiewawczo uśmiechamy się do siebie.
Przechodzę pod budynek parlamentu usytuowanego naprzeciw nowoczesnego Muzeum Sztuk Pięknych. Codziennie wieczorem od 20.00 protestujący wychodzą przez parlament, ale policja okala całą aleję i Plac Wolności ze statuą św. Jerzego dużo wcześniej. Wyczuwa się gotowość, nerwowość, determinację. Ale liczba protestujących zdecydowanie maleje. Dlaczego tak się dzieje, najlepiej wyjaśnią sami gruzińscy obywatele w 115. numerze.
Przyjaciołom zawsze pomoc
Nieść powinna dłoń przyjazna.
Druh mój cierpi – a więc szczęścia
Ja nie mogę również zaznać.
Co rusz na murach mijam uliczne akty solidarności z Ukrainą. Niebiesko-żółte flagi, biało-czerwone z gruzińskimi krzyżami i flagi Unii Europejskiej. Nikt tak nie potrafi podjąć gościa we wschodniej tradycji, jak Gruzini czy Ukraińcy. Za tę gościnę chciałoby się jednakowoż odwdzięczyć. W rozmowach dostrzegamy wspólnotowe doświadczenie naszych narodów, wielką czystkę i bolesne drogi wyzwalania się z imperialistycznej Rosji. Dostrzegamy też podobne scenariusze tego, o co walczyli niedawno na ulicach Białorusini, tego jak przebiegała agresja na Ukrainę, lecz także równe niebezpieczne dziś w naszych środowiskach apatię, konformizm, polaryzację.
Bracie, często tak się w życiu zdarza,
Że gdy lekarz zachoruje,
Szuka rady u lekarza.
Opowiada mu dokładnie,
Co go męczy i co boli,
By przyjaciel jak najprędzej
Przyniósł pomoc mu w niedoli.
Jest ładna gruzińska tradycja takiego zażyłego tytułowania ludzi jedynie po imieniu. Kiedy mówi się Ilja, wszyscy wiedzą, że chodzi o Czawczawadzego. A kiedy Galation, to o Tabidzego – kolejnego rozpoznawalnego poetę, który podzielił los artystów zastraszanych przez sowieckie władze. One od wieków znajdą różne sprawdzone sposoby wykańczania przedstawicieli wolnego słowa. Permanentnie zastraszany Galation cierpiał na depresję i ostatecznie popełnił samobójstwo. Uwielbiał francuski symbolizm, uważał, że poezja jest w ręku człowieka narzędziem uszlachetniania ludzkiej duszy. Wiele szlachetnych osób macie sposobność dziś poznać, zarówno przez postawę, jak i twórczość. Za obdzielanie swą szlachetnością dziękujemy wam: Nestan, Data, Iwa, Tamta, Eka, Zaza i Maiko! I jednocześnie polskiemu zespołowi, który współtworzy ten gruziński 115. numer Kultury Enter: Magdalena, Tomasz, Krzysztof, Artur!
Pod muzeum Galaktiona Tabidzego, które mieści się w dawnym mieszkaniu poety, przynależącym do kamienicy zaaranżowanej w 1935 roku na 11 mieszkań dla pisarzy, nie mogę przestać myśleć o zbombardowanym charkowskim budynku mieszkalnym „Słowo”.
Ciepłą czerwcową nocą wracam z Tbilisi do Lublina. Główna droga na lotnisko imienia Rustawelego prowadzi przez Drogę Europejską. Przypadek, że Gruzini tak nazwali tę aleję? I że znowu walczą o podstawowe wartości? Że stają we własnej obronie, jednocześnie niewątpliwie w obronie Ukrainy, Europy, nas wszystkich? Kiedy samolot ląduje w Warszawie, jak nigdy rozumiem, że podróż się nie kończy, wieczorem służby znowu aresztują kolejnego protestującego przez gruzińskim parlamentem artystę. Jest nim poeta Zwiad Ratiani. Zaś nazajutrz Mykoła Riabczuk podrzuca mi informację o szkalowaniu Serhija Żadana przez Federację Rosyjską.
Czas już wracać mi do domu
Do królewny mojej miłej
Z wieścią, że cię odnalazłem
I ślub wiernie wypełniłem.
Lecz przysięgam ci na honor,
Na mój miecz, na słońce złote,
Że cię w biedzie nie opuszczę
I przyjadę tu z powrotem.
I być jak niejeden aszik z Tbilisi. I aszik z Charkowa.
Aleksandra Zińczuk
*Aszikowie – Gruzini nazywają ich aszugami – są wędrownymi poetami-śpiewakami.
[1] Wszystkie cytaty za: Szota Rustaweli, Witeź w tygrysiej skórze, spolszczył Igor Sikirycki, Warszawa 1960.Literatura:
Lech Kończak, Tbilsi. O Gruzji, ludziach i dziełach, Kraków 2022
Dusza Gruzji/Spirit of Georgia, „Herito” 2022.
Magdalenie Nowakowskiej szczególnie dziękuję za konsultację niniejszego eseju, a nade wszystko za współtworzenie tematycznego 115. numeru Kultury Enter, poświęconego aktualnej Gruzji.
Kultura Enter
2025/03 nr 115
Legenda o Szocie Rustawelim niesie, że był zakochany w swojej królowej Tamarze, co ma mieć swoje odzwierciedlenie w jego narodowej epopei "Rycerz w tygrysiej skórze". Fragment obrazu olejnego "Polowanie Królowej Tamar" (Apolon Kutateladze), zbiory Gruzińskiego Muzeum Sztuk Pięknych. Fotografie: Aleksandra Zińczuk.
Malarskie wyobrażenie wędrownego muzyka; "Orientalny motyw" Radish Torida, Gruzińskie Muzeum Sztuk Pięknych.
Ilustracja Henryka Hryniewskiego do "Kołysanki" Ilji Czawczadzego, zbiory Muzeum Ilji Czawczadzego w Tbilisi.
Zbiorowa edycja dzieł Rustawelego pod kierunkiem Czawczadzego, Muzeum Ilji Czawczadzego w Tbilisi.
Nagrobek Sajat-Nowy przy ormiańskim kościele św. Jerzego w Tbilisi.
Osobiste pamiątki związane z postacią Rustawelego głównego romantycznego twórcy Nikoloza Barataszwilego. Zbioru muzeum jego imienia w Tbilisi.
Instalacja Siergieja Paradżanowa w Gruzińskim Muzeum Sztuk Pięknych.
Wieczorami plac przed gruzińskim parlamentem codziennie zapełnia się protestującymi obywatelami.
Przed parlamentem pomnikiem Ofiar sowieckiej masakry z 9 kwietnia 1989 roku.
Na przeciwko parlamentu mieści się Muzeum Sztuk Pięknych.
Aleja Rustawelego to nie tylko miejsce najważniejszych instytucji gruzińskich, lecz także głosu współczesnego społeczeństwa.
Akty solidarności z Ukrainą w postaci zawieszonych flag ukraińskich lub miejskich murali widnieją nie tylko w stolicy Gruzji.
"Za każdym razem, gdy widzę Rosję w Tbilisi, moja dusza powoli umiera. Wracajcie do Rosji".
Po lewej przywołany wizerunek Czawczawadzego.
Pomnik Rustawelego w centrum stolicy.
Galaktion Tabidze, brąz (1986), Elguja Amashukeli, Gruzińskie Muzeum Sztuk Pięknych.
















