Kręte drogi serbskiej tożsamości w twórczości Biljany Srbljanović
Przez jednych wyklęta, okrzyknięta zdrajczynią, „włoską dziwką”, czy „córą diabła”, przez drugich wielbiona, stawiana za wzór postawy patriotycznej i troski o własny naród. Gdy jedni nazwanie jej Serbką uważają za obrazę, inni są dumni z tego, że dużo i chętnie mówi o swoim kraju, bez owijania w bawełnę nazywając rzeczy po imieniu. Urodzona w stolicy Szwecji Serbka Biljana Srbljanović dzieli opinię publiczną. Linia frontu przebiega dokładnie wzdłuż pęknięcia w serbskiej tożsamości narodowej.
Dzisiejsza Serbia to kraj usiłujący przystosować się do europejskich standardów po to, aby wejść do Unii Europejskiej – w opinii wielu Serbów gwarancji wymarzonego spokoju i gospodarczego Eldorado. Doskonale wiemy, że rzeczywistość nie jest tak cukierkowa jak przedstawiają ją najbardziej skrajni zwolennicy polityki prozachodniej. Takie nastroje legitymizuje i podsyca władza, z aktualnym prezydentem Borisem Tadićem na czele. Popierająca go część społeczeństwa zorientowana jest na przyszłość kraju i perspektywy jego rozwoju. Jednak każdy medal ma dwie strony. Społeczny rewers stanowią zapatrzeni w przeszłość konserwatywni tradycjonaliści, przywiązani do wywiedzionego jeszcze ze średniowiecza ładu i porządku, w którym Zachód zawsze Serbów wykorzystywał do własnych celów, a później poniżał i oszukiwał, pozostawiając ich samym sobie. To wyznawcy wielkiej Serbii, narodu wybranego, dziś rozkradzionego przez zdrajców i odszczepieńców obłudnie nazywających swoje terytorium odrębnymi nazwami (republiki byłej Jugosławii, których mieszkańcy nie przyznają się nawet do serbskiego pochodzenia).
Jednak nacjonaliści doskonale wiedzą, że cała Jugosławia tak naprawdę zawsze była i pozostaje Serbią, że język też jest jeden – serbski, a wszyscy, którzy wyrzekają się swojej serbskości to tchórzliwi zdrajcy na usługach zachodniego diabła. O tym, że sfrustrowanych lub po prostu nieufnych wobec Zachodu jest wielu, przekonuje poparcie dla skrajnie radykalnego nacjonalisty Tomislava Nikolića w ostatnich wyborach prezydenckich. Zapowiedział on odwrót z toru ku zjednoczonej Europie, bliskie kontakty z Rosją i walkę zbrojną o Kosowo. To wystarczyło, by podzielić naród na dwie niemal symetrycznie równe części, a odbywającym się niewiele ponad rok temu wyborom prezydenckim nadać rangę walki o przyszłość państwa serbskiego. Ostatecznie prezydentem ponownie został Tadić, widmo pozostania w okopach starego ładu oraz walki o Wielką Serbię zostało, przynajmniej na jakiś czas, zażegnane.
Ten przydługi, nieco przejaskrawiony wstęp jest konieczny, by zrozumieć kontekst narodowy, w jakim powstają dramaty Biljany Srbljanović. Jej twórczość jest w pewnym sensie reakcyjna. Serbkę do pisania sprowokowały nie tylko unurzane w tradycji mity narodowe, ale przede wszystkim wydarzenia ostatniej dekady XX wieku, kiedy w wyniku krwawych, wyniszczających wojen domowych rozsypała się Jugosławia. „Zawsze szukam inspiracji wokół siebie, w realnym życiu. To, co wydarzyło się w moim kraju, jest bardziej dramatyczne, niż jakikolwiek fikcyjny dramat.” – powiedziała dramatopisarka Romanowi Pawłowskiemu w wywiadzie przeprowadzonym przy okazji wręczenia dramatopisarce Europejskiej Nagrody „Nowa Teatralna Rzeczywistość”[1].
Srbljanović po raz pierwszy sięgnęła po pióro w 1995 roku, w trakcie ostatniego roku najbardziej krwawej wojny bałkańskiej w Bośni i finalizowania rokowań pokojowych z Chorwacją. Napiętnowany mianem państwa oprawców i mącicieli porządku na Bałkanach, jej ojczysty kraj znajdował się w stanie międzynarodowej izolacji, na którą składało się między innymi embargo gospodarcze.
Serbka wojnę przeżyła w Belgradzie, gdzie aż do czasu bombardowań wojsk NATO w 1999 roku było względnie spokojnie. Sama jednak wspomina to inaczej: „codziennie z okien [budynku Uniwersytetu w Belgradzie] widzieliśmy czołgi i ciężarówki z żołnierzami jadącymi na front. Z kolei dom moich rodziców położony jest na peryferiach Belgradu, niedaleko wielkiego wojskowego szpitala, do którego codziennie helikoptery przywoziły rannych. Chcąc nie chcąc, znalazłam się w samym środku wojny. Tak było z moją generacją”[2]. W czasie wojny domowej studiowała dramaturgię na Wydziale Sztuki Dramatycznej Uniwersytetu Belgradzkiego, a obrona jej pracy dyplomowej – dramatu Trylogia belgradzka (1995, opublikowana w 1997 roku) zbiegła się z końcem walk wewnątrzpaństwowych i ostatecznym rozpadem federacyjnej Jugosławii.
Debiut przypada więc na okres zamrożenia kontaktów międzynarodowych i bardzo chwiejnej sytuacji politycznej. Naturalną reakcją na piekło otaczającej rzeczywistości stała się ucieczka. Dlatego Srbljanović opisała belgradzkich emigrantów, swoich rówieśników, tak jak ona przedstawicieli zubożałej klasy średniej. Przedstawione historie rozgrywane są w czasie noworocznego przyjęcia na trzech różnych kontynentach (w Czechach, Australii i Stanach Zjednoczonych). To trzy alternatywne scenariusze łączy nie tylko wątek rodzinnego miasta, zaakcentowany już w tytule sztuki. Wszyscy bohaterowie dramatu kurczowo trzymają się serbskich zwyczajów, a atmosfera ich spotkań nosi znamiona typowej serbskiej „domówki”.
W swojej literackiej fantazji na temat emigracji Biljany Srbljanović zarysowuje wątki obecne w jej późniejszych dramatach. Z interesujących nas zagadnień wymienić można rozkład więzi międzyludzkich, czyli spersonalizowana metafora społecznej degrengolady oraz negatywny wizerunek Serba. W Trylogii… jest to prymitywny, agresywny i zdemoralizowany przedstawiciel wychowanej na turbo-folku serbskiej młodzieży bananowej, zaspokajającej wszystkie zachcianki dzięki pieniądzom rodziców. Deklaratywny tradycjonalizm tylko dopełnia profil charakterologiczny młodego Serba. Jego czarno-białe widzenie świata doprowadzi do kłótni zakończonej przypadkową, niepotrzebną śmiercią.
Drugi, a zarazem najbardziej znany w Polsce dramat Srbljanović – Sytuacje rodzinne(1998) – ukazuje już krajobraz po bitwie. Trójka dzieci bawi się w dom. Naśladując swoich rodziców, bawią się z przybłędą (bezdomnej dziewczynce przypadła rola psa), z całym okrucieństwem odgrywając scenki rodzajowe zbudowane z klisz społecznych. Znamienne, że w ich świecie nie ma rodziców. Ostrze krytyki autorka skierowała na stereotypowe wyobrażenia patriarchalnego serbskiego domu, który, notabene, już nie istnieje. W jednej ze scen chłopiec grający ojca rodziny skąpi swoim najbliższym jedzenia i picia – „Nie jestem przesadnie oszczędny, mam z czego brać, ale rozsądnie wydaję. Swojego nie dam, cudzego nie biorę, chyba, że w potrzebie. Taki jestem Serb. Gospodarz.”[3] – mówi.
Charakteryzując „złego” Serba, Srbljanović lubi posługiwać się groteską, jak wtedy, gdy bohater zabrania wykorzystywać deszczówkę, która spada na jego posesję – „Od miedzy do miedzy, na mojej ziemi, wszystko, co kiełkuje, leci i pada, jest moje. Tam, dalej, nic mnie nie obchodzi.”[4] Jednak w Sytuacjach rodzinnych autorka i tak swoich rodaków potraktowała łagodnie w porównaniu z ich wizerunkami w kolejnym dramacie.
Wyraźnie manifestowany sprzeciw wobec przywar i bezmyślnego kultywowania przestarzałych zwyczajów, które ośmieszają Serbów, dramatopisarka zaakcentowała w trzecim tekście dramatycznym – Upadek. Znaczące są okoliczności powstania dramatu. Sytuacje rodzinne poruszały tematykę osieroconych, pozostawionych samym sobie dzieci – to nadzwyczaj udana próba sportretowania powojennej rzeczywistości. Natomiast Upadek (2000) jest reakcją na zbombardowanie przez wojska NATO Serbii i Czarnogóry w ostatnim etapie przegranej przez Jugosławię (wtedy składającej się już tylko z republik Serbii i Czarnogóry) wojny o Kosowo. To także ostry atak na reżim rządzącego jeszcze wtedy Serbią Slobodana Miloševića – winnego katastrofalnej sytuacji kraju.
Tym razem krytyka Serbów ma charakter bezpośredni. Autorka nie stroni od personalnego ataku (jedną z ośmieszonych postaci jest Nikola Stratimirović, w którym od razu rozpoznano biskupa sprzed półwiecza – Nikolaja Velimirovića). Obśmianie biskupa Velimirovića było dla Serbów gorszące, ponieważ trwały już prace nad jego kanonizacją. Nie rozumiano motywacji Srbljanović, nie pojęto charakterystycznej dla jej twórczości reprezentacji określonej postawy, przedstawionej na przykładzie konkretnego bohatera.
Nieprzypadkowo duchowni są w Upadku również uczonymi i artystami, a kiedy będzie trzeba przeistoczą się w generałów. Wszystkie te grupy społeczne autorka umieszcza na ławie oskarżonych za manipulacje, skłócenie bratnich narodów, walkę o wpływy i chęć zysku. Srbljanović nie pozostawia złudzeń, że winni wojny są ludzie wspierający quasidemokratyczną dyktaturę Slobodana Miloševića. Zaprezentowany obóz władzy autorka zbudowała czerpiąc wyraźne inspiracje z dwóch archetekstów:Makbeta Williama Shakespeare`a oraz Ubu króla Alfreda Jarry`ego.
Wybrany na ojca narodu człowiek to warchoł, zwykły bełkotliwy pijaczek, nazwany Obertatą Narodu. Zostaje wskazany przez inteligencję, która w ten sposób stara się zapewnić sobie realne wpływy w państwie. Marionetkowy władca dzięki opiece centralnej postaci sztuki, Nadmatki Narodu, jest w stanie wypełnić swoją rolę i wpisać się w „boski plan” wielkich bohaterów narodowych (zresztą imiennie przywołanych w dramacie). Obertata jest żałosny, śmieszny, a chwilami niebezpieczny. Ta satyryczna karykatura Slobodana Miloševića, zdominowanego przez matkującą mu żonę, doprowadzona została do granic absurdu. Dzięki Nadmatce Obertata Narodu wykonuje rolę męża stanu, realizując jej pomysły i polecenia, chociaż później chorobliwie długo myje ręce i podobnie jak Lady Makbet nie może ich domyć.
Nadmatka jest figurą metaforyczną, stworzoną z wieloznacznych wierzeń i przekonań na temat narodu i ojczyzny, personifikowanej na Bałkanach jako kobieta-matka. Jest ona demiurgiem, architektem swojego świata, płodzącym kolejne twory narodowej hańby. Srbljanović narusza w ten sposób przestrzeń sacrum, kompromitując kolejne ogniwa serbskiej tożsamości. Rodzone przez Nadmatkę przedmioty symbolizują – wskazany już w tytule sztuki – upadek podstawowych wartości: państwa (narodziny makiety domu), informacji i niezależnych mediów (urodzenie telewizora), wojska (narodziny wojskowych koszar), wiary (poród betonowej cerkwi). W finale sztuki spłodzony zostaje także drut kolczasty, czyli symbol terroru i zniewolenia.
Dramatopisarka nie wystarczy, że – podobnie jak w literackich pierwowzorach – władza zostaje obalona, a „rodzice narodu” uśmierceni. Srbljanović w gniewnym stylu oskarżenia nie ogranicza się tylko do wskazania winnych zrujnowania kraju i naświetlenia przejawów masowej manipulacji. Posuwa się więc do diagnozy przyczyn tego zjawiska, znajdując je w fałszywie pojętej tradycji – w przerośniętych mitach narodowych i w silnie zakorzenianych ludowych wierzeniach mieszkańców przeciętnego serbskiego domu. To one umożliwiły Miloševićowi wpisanie się w mit serbskiego bohatera, wypełniającego boskie posłannictwo.
W Upadku skarlały, ale podtrzymywany za wszelką cenę patriarchat, ksenofobia, czy pieniactwo urastają do karykaturalnych rozmiarów. Ślepe przywiązanie do tradycji, kultywowanie dziwacznych i niepraktycznych obrzędów najpełniej kompromituje scena ślubu Nadmatki Narodu z Obertatą (by zachować tradycję muszą oni spełnić szereg absurdalnych warunków – rytualnych czynności, np. strzelanie do owoców, wypróbowywanie panny młodej przez starszyznę rodziny, taniec panny młodej z chlebem i wiele innych działań odczyniających złe uroki, z czego ostatecznie zniechęceni rezygnują). Autorka nie waha się też sprofanować symbole narodowe – np. żmiję-opiekunkę (serb. „zmija čuvarica”), czyli otoczoną czcią opiekunkę ogniska domowego, której zwłokami obscenicznie masturbuje się inna ważna w powojennym krajobrazie postać – wdowa.
Sztuka przeniesiona na scenę przez serbski Bitef Teatar (reżyserem spektaklu był Gorčin Stojanović) okazała się skandalem. Ludzie wychodzili w trakcie przedstawienia. Autorka komentowała to później w rozmowie z Dorotą Jovanką Ćirlić – „Widzowie co chwila opuszczają salę. Niektórych razi przypomnienie ostatnich wojen, niektórych gra z tradycją i obyczajami, ale wychodzą głównie wtedy, gdy Nadmatka narodu rodzi betonową cerkiew. Złoszczą się Serbowie, gdy przypomnieć im ich własne grzechy. Zachłystnęli się zmianami. Nie chcą, by ich cofać w przeszłość. Ale do mnie należy, by im przypominać. Psuć zabawę.”[5]
Upadek jest kulminacją frustracji związanej z sytuacją gospodarczą i polityczną Serbii. To w karierze Srbljanović punkt graniczny, po którym w swoich sztukach już nie wypowiada się tak ostro na bieżące tematy polityczne. Zamiast tego wstąpiła do Partii Liberalno-Demokratycznej, angażując się w promowanie polityki prozachodniej. W ten sposób godzi zaangażowanie polityczne z twórczością literacką. Wyjechała z Serbii i zamieszkała w Paryżu, chociaż ciągle prowadzi zajęcia na Uniwersytecie Belgradzkim. Być może dlatego jej dramaty przestały być interwencyjne, a odreagowywanie powojennej traumy zyskało głębszy wymiar egzystencjalny.
Nie oznacza to, że tematyka późniejszych tekstów Srbljanović nie oscyluje wokół Serbii. W Supermarkecie (światową prapremierę w 2001 roku przygotował Thomas Ostermeier w Schaubühne am Lehniner Platz) i Ameryce, części drugiej (2003) głównymi bahaterami są bałkańscy emigranci. Ich obecne życie jest nieudaną próbą zapomnienia o miejscu pochodzenia. Inny kraj i stabilizacja ekonomiczna nie czynią bohaterów szczęśliwszymi. Ciąży im stygmat uchodźcy, a niewidoczne więzi z krajem ojczystym odzywają się w najmniej spodziewanych momentach (tajemniczy telefon od matki „stamtąd“ w Ameryce, części drugiej).
Szarańcza (2005) i Berbelo o psach i dzieciach (2007) wyraźnie sytuują się już po stronie uniwersalnych dramatów ogólnoludzkich. W pierwszym przypadku to wielowymiarowy obraz żarłocznego konsumpcujnego społeczeństwa zorientowanego na utopijny, bliżej nie sprecyzowany sukces. Drugi z nich, ostatni z dotychczas napisanych przez Serbkę dramatów, jest misterium śmierci skonforntowanej z bezwarunkową matczyną (i nie tylko) miłością.
Biljana Srbljanović swoje dramaty buduje w negacji do obiegowego, stereotypowego modelu Serba. Jej ironiczny stosunek do rodaków często manifestuje się w komizmie sytuacyjnym, niekiedy farsowych scenkach rodzajowych. Jednak żaden z jej tekstów nie jest utrzymany w konwencji żartobliwej komedii. Te przenikliwe, przeważnie wstrząsające diagnozy kondycji mieszkańców małego bałkańskiego narodu zawierają dojrzałe refleksje nad uniwersalnymi problemami ludzkości.
„Piszę o swoich uczuciach, koszmarach, snach, o swoich pierwszych zmarszczkach, o bliznach, które mamy wszyscy, a których nigdy nikt nie leczył, o swoich rozczarowaniach, o rozwianych iluzjach i zupełnie mnie nie interesuje narzucanie jakiejś kłamliwej formy. Teatr czyni wiarygodnymi te obrazy, które coś przekonywającego tworzą. I tylko to jest ważne“[6] – mówi bohaterka mojego tekstu. Pozostaje mieć nadzieję, że Biljana Srbljanović jeszcze nie raz będzie swoimi dramatami „psuć zabawę“ nam wszystkim.
Łukasz Rudziński
[1] R. Pawłowski, Biljana Srbljanović – Świat mogą zmieniać nowi ludzie, „Gazeta Wyborcza” nr 103 z 4 maja 2007.
[2] R. Pawłowski, op. cit.
[3] B. Srbljanović, Sytuacje rodzinne, tł. D.J. Ćirlić, „Dialog” 1999 nr 5, s. 55.
[4] B. Srbljanović, op. cit, s. 54.
[5] D.J. Ćirlić, Królowa Ubu, „Dialog” 2001 nr 3, s. 180.
[6] S. Ćirić, Intervju – Biljana Srbljanović: Ožiljci na svima, tł. Ł. Rudziński, Vreme 748 z 5 maja 2005.
Kultura Enter
2009/04 nr 09
Biljana Srbjanović
Plakat do spektaklu Upadek z Teatru Atelier w Sopocie
‘Upadek’, reżyseria: André Hübner Ochodlo, Teatr Atelier im. Agnieszki Osieckiej w Sopocie. Prapremiera polska: 2 sierpnia 2000. Fot. z archiwum teatru
‘Sytuacje rodzinne’, reżyseria: Piotr Łazarkiewicz, Teatr Studio im. Stanisława Ignacego Witkiewicza. Premiera: 18 kwietnia 2002. Fot. Bartosz Marecki
‘Sytuacje rodzinne’, reżyseria: Piotr Łazarkiewicz, Teatr Studio im. Stanisława Ignacego Witkiewicza. Premiera: 18 kwietnia 2002. Fot. Bartosz Marecki
'Sytuacje rodzinne', reżyseria: Piotr Łazarkiewicz, Teatr Studio im. Stanisława Ignacego Witkiewicza. Premiera: 18 kwietnia 2002. Fot. z archiwum teatruFOT. ARKADIUSZ SCICHOCKI / AGENCJA GAZETA