Networking jako romans. Wywiad z Nevenką Koprivšek
Gregor Kamnikar: Masz ogromne doświadczenie w kulturalnym networkingu. Czy byłabyś w stanie dostrzec różnice w motywach jakimi kierowano się przy tworzeniu sieci, w okresie, w którym byłaś zaangażowana w networking (prawie 30 lat)? Czy ta motywacja zmieniała się w ciągu tych lat, a jeśli tak, to w jaki sposób?
Nevenka Koprivšek: Od kiedy krajobraz kulturalny Europy zmienił się w ciągu ostatnich trzydziestu lat, nie wydaje mi się abyśmy w ogóle mogli mówić o artystycznej czy kulturalnej produkcji bez sieci. W szczególności w dziedzinie tańca widzimy, jak stała się ona całkowicie międzynarodowa. Realia w jakich rozwija się scena taneczna pokazują, jak trudno jest wyznaczyć jasne granice pomiędzy konsorcjami, sieciami, platformami, międzynarodowymi korporacjami, etc. I szczerze mówiąc, nie ma znaczenia gdzie dokładnie leżą te granice. Uważam, że nie ma czegoś takiego jak definicja sieci. Albo, innymi słowy, każda poszczególna sieć ma swoja własna definicję. I tak samo motywacje do stworzenia sieci mogą być bardzo różne.
Dlaczego ludzie budują sieci kontaktów?
Po pierwsze w przypadku sztuk performatywnych mamy do czynienia z działaniem zbiorowym. Bardzo trudno jest stworzyć spektakl, korzystając tylko z własnych zasobów. To znaczy, oczywiście można to zrobić, ale z pewnością nadejdzie taki moment, kiedy będziesz chciał zaprezentować go szerszej publiczności a w momencie, kiedy to zrobisz, stanie się on doświadczeniem zbiorowym. Ponadto, praca nad przedstawieniem jest w przeważającej części pracą zbiorową. A działanie zbiorowe zakłada budowanie relacji, kontaktów, wymianę. I to, jak sądzę, byłby pierwszy rodzaj motywacji: motywacja artystyczna, wynikająca z chęci tworzenia wraz z ludźmi z różnych kultur i o różnych doświadczeniach oraz pragnienia prezentacji wspólnie stworzonego dzieła szerszej publiczności.
Drugim rodzajem motywacji jest ta, z którą ja zwróciłam się w stronę networkingu i jest ona związana z potrzebą pozyskania informacji. Zaczęłam nawiązywać kontakty z innymi, ponieważ w Słowenii, tak jak i na całych Bałkanach, nie mogłam uzyskać takiej edukacji jakiej potrzebowałam. Jako nastolatka chciałam zostać aktorką, ale oblałam egzaminy wstępne na akademię w Lublanie. Zaczęłam więc szukać innych możliwości i ostatecznie wylądowałam w szkole Jacques’a Lecogos. Nauka w jego szkole natychmiast umieściła mnie w obrębie wspaniałej sieci osób i dała dostęp do wiedzy, która do dziś okazuje się użyteczna. Nadal pozostaję w kontakcie z ludźmi, z którymi pracowałam w szkole i właśnie tego rodzaju środowisko można znaleźć w programie edukacyjnym NDA [NOMAD Dance Academy]. Później, kiedy zostałam managerem oraz dyrektorem artystycznym Teatru Glej w Lublanie, było to w czasie rozpadu Jugosławii, przestrzeń kultury ogromnie się skurczyła, więc rozwijanie kontaktów z innymi w rejonie Bałkanów, jak i reszty Europy, stało się czysto fizyczną potrzebą. Włączenie się w platformę IETM [International Network for Contemporary Performing Arts] po raz pierwszy dało mi możliwość tak dużego otwarcia i kontaktów z tak wieloma osobami. Było to ogromne źródło informacji oraz miejsce gdzie zaistniała możliwość wymiany idei i inicjowania nowych projektów. W gruncie rzeczy wiele sieci, do których należałam, lub które współtworzyłam wywodziło się ze struktury IETM. Wśród nich warto wymienić chociażby Junge Hunde, która wspiera młodych artystów, chcących w jakiś sposób rozwijać i ulepszać swoją karierę artystyczną, czy DBM [Danse Bassin Méditerranée], która pojawiła się jako odpowiedź na potrzeby producentów, managerów i dyrektorów artystycznych festiwali, którzy twierdzili, że wymiana artystyczna w Europie odbywa się tylko w dwie strony, tzn. że tancerze, aktorzy i performerzy jadą na północ Europy zdobywać wykształcenie, zarabiać pieniądze, uczestniczyć w programach rezydencyjnych, podczas gdy ludzie z Północy przyjeżdżają na Południe, po to aby zanurzyć się w ożywczym świecie idei i emocji. Pewnego rodzaju wymiana istniała też pomiędzy wschodem a zachodem Europy, ale już pomiędzy krajami basenu Morza Śródziemnego nie było zupełnie żadnego przepływu. Dlatego w tym czasie regionalna współpraca w sieci na polu tańca, skoncentrowana była na zagadnieniu, które odkryliśmy równolegle z NDA, czyli na problemie dostępu do edukacji. Po to aby móc rozwijać swoje projekty, ludzie potrzebują odpowiedniej edukacji a większość szkół dobrej jakości znajduje się w północnych częściach Europy. Tak więc w zarysie wyglądałby drugi typ pobudek do tworzenia sieci: pragnienie zdobycia informacji, wiedzy i wykształcenia.
Kolejnym, trzecim już rodzajem motywacji jest izolacja. Ludzie bardzo często czują się wyobcowani, zupełnie sami w swoich przedsięwzięciach. Dzieje się tak zazwyczaj wtedy, kiedy nikt w ich otoczeniu nie zajmuje się czymś podobnym. Tak dzieje się w przypadku wielu krajów bałkańskich i wówczas włączenie się w obręb sieci tworzonej przez ludzi o podobnych doświadczeniach i podobnie myślących, jest źródłem wielkiego pocieszenia i odpoczynku, od ciągłej konieczności usprawiedliwiania swoich działań w środowisku. Kiedy widzisz kolegów z sieci, którzy robią podobne rzeczy i muszą zmagać się z podobnymi problemami, natychmiast czujesz się mniej samotny. Ponadto jeszcze innym rodzajem motywacji, może być chęć poprawy swojej obecnej sytuacji i warunków pracy. Przykładowo, kiedy pracowałam jako producent w Betontanc, było nam bardzo trudno uzyskać właściwe warunki do pracy i dobrą pozycję w lokalnej społeczności, ale jak tylko zaczęliśmy występować za granicą, nasza sytuacja na lokalnej scenie uległa natychmiastowej poprawie i wzmocnieniu. To mechanizm typowy dla Bałkanów.
No i w końcu ostatnim, choć nie mniej istotnym źródłem motywacji jest chęć pozyskania lepszego dostępu do finansowania.
Z pewnością ludzie zaczynają działać w obrębie sieci także z innych powodów. Patrząc na motywy, które wymieniłam, możemy wysnuć wniosek, że tym co leży u podstaw wszystkich sieci, jest poczucie niedoboru. Brakuje nam edukacji, informacji, funduszy, struktur politycznych, infrastruktury, kanałów dystrybucji i sposobów rozpowszechniania sztuki, możliwości korzystania z programów rezydencyjnych i kształcenia w zakresie zarządzania kulturą. No i oczywiście kluczowym powodem jest silna potrzeba wzajemnego poznawania się. Dlaczego? Pozwól, że przytoczę przykład: NDA wyłoniła się z sieci Balkan Express, która zawiązała się z podobnych powodów co DBM, ale ze szczególnym nastawieniem na rejon Bałkanów. Tak jak wspomniałam wcześniej, w momencie, kiedy rozpadła się dawna Jugosławia, całkowicie skurczyła się też lokalna scena kulturalna i możliwości przemieszczania się, naturalne w Jugosławii, nagle zupełnie znikły. W tym samym czasie wraz z nowym, ciekawym świata i nie tak bardzo ukształtowanym przez przeszłość powojennym pokoleniem, pojawiła się głęboka nostalgia za dawnymi możliwościami. Wszyscy na Bałkanach dzieliliśmy głębokie pragnienie wzajemnego poznania się, czując, że mamy ze sobą wiele wspólnego: pewien rodzaj humoru, światoodczucie specyficzne dla mieszkańców Bałkanów. Wszystko to sprawiło, że na spotkaniu IETM w Trieście, organizowanym przeze mnie i moich kolegów, narodził się Balkan Express.
Pamiętam moment podczas spotkania w Belgradzie, kiedy grupa ludzi, w większości związanych z tańcem, okazała się być tak duża, że z łatwością utworzyła własną sieć, własny kolektyw.
W tym momencie chciałabym wspomnieć także o innym ojcu / matce chrzestnej NDA: sieci Theorem.
Po spotkaniu Balkan Express w Belgradzie, pojechałam do Rygi na spotkanie sieci Theorem, której członkiem byłam przez krótki czas. Theorem zajmował się wspieraniem współpracy pomiędzy wschodnią i zachodnią Europą, głównie jeżeli chodzi o szukanie silnych, wpływowych producentów z Zachodu dla artystów z Europy Wschodniej. Wkrótce jednak producenci ze Wschodu urośli w siłę do tego stopnia, że bez problemu mogli reprezentować artystów ze swojego regionu i wówczas w obrębie sieci pojawił się konflikt interesów. Pomimo tego, że wschodni producenci mieli coraz więcej możliwości, to nadal nie byliśmy w stanie wyprodukować spektaklu dość dużego, aby móc go pokazać na scenach dużych festiwali. Tak więc sieć powoli zaczęła się rozpadać, ale zanim to nastąpiło Theorem zdołał uzyskać niewielkie dofinansowanie i udało mi się przekonać kolegów, aby wesprzeć tymi pieniędzmi rodzącą się scenę NDA. Dokładnie pamiętam, że była to kwota około 6 tysięcy Euro, którą przeznaczyliśmy na pierwsze spotkania NDA, na którym ludzie mogli się zebrać, zdefiniować swoje projekty i zacząć pisać aplikacje, w celu uzyskania kolejnego dofinansowania. Zdobycie pieniędzy w Serbii np. na pokrycie kosztów podróży na spotkanie w Lublanie, było w tamtym czasie niewykonalne. Na pierwszych spotkaniach NDA, zaprezentowaliśmy także Bunker jako reprezentanta Balkan Express.
Wspomniałaś wcześniej, że podczas spotkania Balkan Express w Belgradzie, grupa ludzi związana z tańcem okazała się na tyle duża, że stworzenie odrębnej sieci było naturalną konsekwencją tego spotkania. Czy od razu zdałaś sobie z tego sprawę, tam na miejscu? W jaki sposób ten projekt został zrealizowany?
Kiedy grupa ludzi jest wystarczająco duża, i naprawdę chce, a właściwie nie tyle chce, ale naprawdę czuje potrzebę współpracy, to jest to od razu widoczne. Współpraca w obrębie sieci jest naprawdę ciężką pracą, więc potrzeba jej współtworzenia musi być prawdziwie głęboka. Doskonale wiemy, że networking oznacza konieczność poświęcenia dodatkowego czasu, brak wolnych weekendów, zarywanie nocy oraz pracę za darmo. Działanie w obrębie sieci jest inwestycją w ludzi, która spłaca się dopiero w kilka lat później. W tamtym czasie pragnienie i potrzeba organizacji były oczywiste, namacalne i łatwe do wyczucia, więc nie mieliśmy żadnych problemów z rozpoznaniem tej potrzeby. I jak się okazało, trafiliśmy w samo sedno.
Kiedy pojawiły się nowe problemy w postaci napływu znacznej ilości pieniędzy, sieć musiała stawić czoła zupełnie nowym wyzwaniom.
NDA całkiem szybko uzyskała znaczną ilość funduszy. Jako świeżak w NDA, mogę powiedzieć, że w sieci stosunkowo szybko udało się wykryć możliwość wystąpienia problemów związanych z pieniędzmi i nadużywaniem władzy i poradzono sobie z nimi całkiem nieźle. Nadal jesteśmy żywą i dobrze funkcjonującą grupą ludzi, która chce razem pracować. W tym roku, na spotkaniu DMB (organu decyzyjnego NDA) w Słowenii, podszedłem do Gorana Bogdanovskiego nie mogąc wyjść z podziwu, że udało nam się dojść do porozumienia, po bardzo gorączkowej debacie, która nie wyglądała jakby miała się zakończyć jakimś porozumieniem. Goran odpowiedział, że ta debata była tylko bladym echem burzy, która przetoczyła się przez sesje wcześniejszą. Zastanawiałem się wówczas jakbym przetrwał te spotkania, skoro po tej sesji, którą Goran określił jako „blade echo” czułem się emocjonalnie wykończony i nie chciałem oglądać nikogo z grupy przez co najmniej kilka godzin. (śmiech).
Poczucie, że dostajesz coś więcej z tej całej przygody, więcej niż tylko gotowy projekt, konkretny efekt, jest dla mnie bardzo ważne. Ale takie żarliwe podejście powoduje, że trudno utrzymać pewną równowagę działań różnych osób. Każda osoba ma inną koordynację czasową, dlatego obecność kogoś, kto będzie wszystko nadzorować, jest niezbędna. To znaczy, oczywiście zawsze powtarzamy, że w sieci nie ma hierarchii, że wszyscy jesteśmy na tym samym poziomie, ale zawsze potrzeba kogoś, kto pełni rolę spajającą, trzyma wszystko w ryzach.
Potrzebny jest jakiś trzon grupy, który czuwa nad tym dokąd zmierzają wszystkie działania.
Potrzeba przynajmniej dwóch lub trzech osób, które pełnią rolę skrzynki kontaktowej. Nie ma zbyt wielu rzeczy, które możesz zrobić sam. Aby wszystko funkcjonowało, potrzeba również kilku entuzjastów, na których możesz polegać, do których możesz zadzwonić od czasu do czasu mówiąc: „hej, czy mógłbyś zając się tym projektem przez jakiś czas”, i tak dalej. Takie osoby, często pojawiają się w obrębie sieci na jaki czas, a potem całkowicie znikają. To ciekawe jak ta zbiorowa w gruncie rzeczy praca, ma pod tym względem indywidualny charakter i jak trudno utrzymać właściwe proporcje pomiędzy działaniem kolektywnym a praca indywidualną. Być może we wszystkim co mówię jest odrobina uogólnienia, ale nadal uważam, że są to informacje przydatne do analizy stanu NDA.
Dla mnie NDA jest bardziej konsorcjum niż siecią. Balkan Express, na przykład jest siecią, ramą bez konkretnego projektu artystycznego. Jest pomyślana bardziej jako struktura, która stwarza warunki do tego, aby mogły zaistnieć takie projekty jak NDA. Balkan Network zawsze była dumna ze swojego dziecka zwanego NDA, dlatego, że jest to rzadki przykład bardzo konkretnego efektu wypracowanego w obrębie tej sieci. Spotkania, rozmowy, wymiana idei a wspólna praca, eksperymentowanie, wspólne występy, kształcenie to dwie zupełnie różne rzeczy. Dopiero wówczas wszystkie rozmowy, spotkania, działania przygotowawcze stają się czymś prawdziwym, namacalnym i w końcu nabierają sensu.
Podoba mi się idea braku, jako siły motywującej do stworzenia sieci i chciałbym cię w związku z tym zapytać czy na przestrzeni czasu zmienił się rodzaj tych niedoborów a jeżeli tak, to w jaki sposób wpłynęło to na ulepszenie sieci na polu kultury i sztuki.
Braki są nadal ogromne na wszystkich polach. Wynikają z ogromnych zaniedbań w zakresie polityki kulturalnej krajów zarówno na Bałkanach jak i we Wschodniej Europie. Oba te regiony borykają się z zapóźnieniami w zakresie edukacji, finansowania i infrastruktury. Pod pewnymi względami sytuacja uległa poprawie. Brakuje nam wprawdzie festiwalu tańca z prawdziwego zdarzenia, ale za to mamy platformę tańca Gibanica oraz wiele miejsc, w których możemy zaprezentować nasze taneczne osiągnięcia. Nasze Ministerstwo Kultury traktuje taniec współczesny jako priorytet w wydziale sztuki. Stworzono również wysokiej jakości program kształcenia w zakresie tańca współczesnego, który od dziesięciu lat jest częścią programu nauczania w państwowych szkołach, ale jednocześnie borykamy się z olbrzymimi brakami w zakresie odpowiedniej przestrzeni do ćwiczeń. Możemy więc powiedzieć, że ogólnie rzecz biorąc, sytuacja uległa poprawie. Około roku 1990, czyli wówczas kiedy zaczynałam jako artysta freelancer, przetrwanie tylko w oparciu o swoją pracę było niemożliwe. Obecnie jest już pewna grupa ludzi, którzy są w stanie utrzymać się tylko z pracy freelancera. I jest to wcale niemała grupa ludzi. Pojawiają się oczywiście zupełnie nowe problemy, z którymi oni z kolei muszą się zmierzyć, ale nie zmienia to faktu, że są w stanie zarobić na życie robiąc to co lubią.
Przypomina mi to powiedzenia moich kolegów z Chorwacji, Serbii czy Bułgarii, o tym, że praca w charakterze artysty w Słowenii jest naprawdę świetna, oczywiście w porównaniu z pracą freelancera w krajach, z których pochodzą wspomniani przeze mnie znajomi. Z ich punktu widzenia sytuacja w Słowenii jest naprawdę dobra, ale z perspektywy tych z nas, którzy tutaj żyją, sytuacja jest daleka od doskonałości. Tak jak powiedziałeś, pomimo tego, że sytuacja polepszyła się w ostatnich latach, ogrom niedoborów sprawia, że wszelkie zmiany na lepsze staja się niemal niezauważalne.
Często powtarzam, że kiedy porównamy nasza sytuację, z tą, którą widzimy we Francji czy Belgii, wówczas czujemy się oczywiście kompletnie sfrustrowani. Mamy świetnych tancerzy i choreografów, którzy robią bardzo interesujące spektakle, ale brak nam zaplecza, aby stworzyć bardziej całościowe dzieła, tzn. utrzymać ciągłość tworzonych projektów. Dzieje się tak dlatego, że nie mamy dobrego systemu postprodukcji. Ale z kolei jeżeli porównamy sytuację w Słowenii do wielu krajów Europy Wschodniej, wówczas nasza sytuacja wydaje się niemal idylliczna a to oznacza, że sytuacja w regionie jest bardzo niestabilna, co jest dla nas dużym utrudnieniem.
NDA wypracowała dobre sposoby radzenia sobie z tym brakiem równowagi, takie jak małe produkcje, system kształcenia, mobilność. Uważam, że ta formuła jest świetna i naprawdę unikatowa i dzięki niej udało nam się zredukować zależność od szkół takich jak P.A.R.T.S. albo S.E.A.D. Nie ma oczywiście niczego złego w tych szkołach jako takich, ale w regionie jest bardzo dużo wiedzy, różnych doświadczeń, poszczególne rzeczy maja kompletnie różny charakter, także osoby z tego regionu potrafią najlepiej rozpoznać lokalne potrzeby w zakresie sztuki a ponadto mają ogromne zasoby inspiracji czerpanych z pięknego otoczenia z dala od wielkich miast. Z tych samych powodów uważam, że skoro Bałkany nie mają wystarczających środków na wspieranie produkcji, powinny skupić się na rozwijaniu sieci programów rezydencyjnych.
Poruszyłaś kwestie, z którymi w moim przekonaniu NDA radzi sobie jak na razie całkiem nieźle. Jednymi z kluczowych pojęć i zasad wyznawanych przez NDA jest utrzymanie tej niepewnej równowagi na wszystkich poziomach organizacji i realizacji. NDA zajmuje się problemem nierówności pomiędzy różnymi częściami regionu, po to żeby wykryć te braki w zakresie funkcjonowania sieci, które mogłyby zagrozić jej istnieniu. Ale przecież wszystkie rzeczy maja swój koniec. Czy kiedykolwiek byłaś świadkiem końca, rozpadu sieci? Jakie były tego przyczyny? Wspomniałaś o powodach rozpadu sieci Theorem. Czy możesz podać jakieś inne przykłady rozwiązania sieci oraz tego, czym było ono spowodowane?
Wprawdzie Theorem i Junge Hunde już nie istnieją, ale ciągle spotykamy się przy różnych okazjach i przy innych projektach. Niektóre sieci trwają ponieważ, jak w przypadku IETM, najwyraźniej wciąż istnieje społeczna potrzeba, która je zrodziła a inne po prostu umierają. Nie uważam, żeby zawsze należało żałować, kiedy sieć czy dany projekt się kończą. Nawet jeżeli wciąż istnieje luka, którą stworzenie sieci miało zniwelować, to często osoby, które zarządzają siecią po prostu nie widzą dalszych rozwiązań. Tak jak w przypadku Junge Hunde, która tak naprawdę była siecią przyjaciół. Nadal się przyjaźnimy, nadal zwracam się po radę do osób, które były w niej zrzeszone, ale sieć jako taka przestała być funkcjonalna, ponieważ z powodu zmiany warunków pracy, nie mogliśmy zapewnić młodym artystom możliwości pracy na równym poziomie, co było najważniejszym celem istnienia sieci. W tym samym czasie powstały również inne sieci, które być może będą w stanie dać młodym artystom lepsze rozwiązania i tak dalej. Kiedy Junge Hunde zaczynała swoja działalność, młodzi twórcy nie mieli tak wielu możliwości rozpowszechniania swojej pracy jak dzisiaj. Dzisiaj większym problemem jest popularyzacja większych produkcji niż pracy pojedynczych artystów. W tym miejscu chciałabym wspomnieć o artystach średniego pokolenia, którzy nie są już tak młodzi, nie są jeszcze wprawdzie gwiazdami, ale są w szczytowym okresie swojej twórczej aktywności i nie mają żadnej prawdziwej płaszczyzny, na której mogliby się spotkać, wymieniać doświadczenia, rozpowszechniać swoja pracę. Najwyższy czas aby ktoś zajął się poważnie tym problemem.
Kolejną kwestią, która potrafi naprawdę wiele zepsuć, są pieniądze. DBM wciąż się z tego nie otrząsnęła. Inaczej mówiąc, jednym z głównych powodów rozpadu DBM, był brak funduszy europejskich, o które się staraliśmy.
Innym zagadnieniem, które może doprowadzić sieć do upadku, są problemy związane z hierarchią.
I tu znowu powraca pytanie, w jaki sposób osiągnąć równowagę pomiędzy płynnością a strukturą? Z racji tego, że każdy czuje potrzebę bycia częścią jakiejś społeczności, potrzebę bycia ważnym, uczestniczenia w sieci i jednocześnie część ma predyspozycje do podejmowania decyzji, do zarządzania, inni zaś do realizacji powierzonych zadań, sieć musi być właściwą kombinacją ludzi, którzy mają czas i który są gotowi go zainwestować w działalność na rzecz ogółu.
Problemem sieci, jest w moim przekonaniu fakt, że obejmuje ona głównie artystów. Możemy to oczywiście potraktować jako zaletę, ale wydaje mi się, że artystom trudno jest poświęcić energię, po to aby uzyskać wsparcie dla innych artystów. Wracając do sytuacji obecnej, NDA jest wspaniałym przykładem solidarności, ale taki jej poziom jest bardzo trudny do utrzymania. Sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej, gdyby sieć składała się także z producentów, ale wszystko komplikuje się jeszcze bardziej, kiedy uświadomimy sobie, że w regionie, większość producentów to, tak czy inaczej, artyści. Pojawia się pytanie, jak wzbudzić w sobie motywację do pracy czy do współpracy w ramach koprodukcji, jednej czy dwóch rocznie? Mówiąc skromnie, tak naprawdę to edukacja, jest nadal naszym głównym celem i to jej staramy się poświęcać tyle czasu, ile to konieczne.
Problemem, który dostrzegam w przypadku programów edukacyjnych, jest jakość artystycznych wytworów, które po nich pozostają. Pierwsze pokolenie, które w nich uczestniczyło, było nastawione bardzo artystycznie, kolejne, już znacznie mniej, choć jest to oczywiście pewnego rodzaju generalizacja, ponieważ wszystko zależy od ludzi, którzy zostają wcieleni do danego programu. Od kiedy program okazał się sukcesem, wszyscy stali się znacznie bardziej wymagający i oczekują kolejnych takich osiągnięć,
Z tego co mi wiadomo, właśnie dlatego, że pierwszy rok był takim sukcesem, pracowano nad różnicowaniem składu grup zaangażowanych w programy edukacyjne. Taki zabieg ma silne działanie motywacyjne. Kiedy wysiłki jednych zostają docenione, pozostali starają się zrobić więcej w swoich dziedzinach.
Tak, faktycznie w późniejszych edycjach programu, zaangażowano znacznie mniej osób związanych bezpośrednio z tańcem i być może właśnie to przyczyniło się do obniżenia jakości artystycznej oraz zaangażowania w pracę. Moim zdaniem, to właśnie bardzo silna orientacja na taniec przyczyniła się do sukcesu programu w pierwszym roku jego funkcjonowania. Dlaczego nie? Zgadzam się, że zaangażowanie ludzi, których doświadczenie jest niekoniecznie związane wyłącznie z tańcem, może być ciekawe, wzbogacające i owocne dla całego programu, ale jednocześnie postrzegam program jako szkołę podstawowych umiejętności tanecznych. Moja rada dla NDA jest taka, aby położyć większy nacisk na rozwój i edukację w zakresie wystąpień tanecznych i umiejętności fizycznych. Być może proces włączania w obręb sieci osób o innych profilach, posunął się zbyt daleko i przez to sieć znalazła się w obliczu zagrożenia przypadkowością. Odnoszę wrażenie, choć mogę się mylić, że traci swój specyficzny charakter, który był tak czytelny w pierwszym roku jej działalności.
Wracając do czynników, które mogą powodować śmierć sieci. Sieci często rozpadają się ponieważ osoby, które je tworzą, wypalają się w swojej pracy. Szkoda, że rząd i inne instytucje finansujące, nie są w stanie dostrzec momentu, kiedy dany projekt znajduje się w szczytowym momencie rozwoju i wówczas wesprzeć go, aby mógł rozkwitnąć jeszcze bardziej. Dzieję się tak dlatego, że w dziedzinie zarządzania kulturą instytucje są daleko w tyle za zarządzaniem pozainstytucjonalnym i brak im kreatywności w szukaniu strategii, prowadzących do zamierzonego celu.
W przypadku NDA głównym problemem jest, tak jak wspomniałam wcześniej, fakt, że nadal jest to sieć złożona głównie z artystów, którzy wolą poświęcić energię na tworzenie własnych dzieł niż na prowadzenie sieci. Właśnie dlatego efekt wypalenia jest tu szczególnie niebezpieczny. Paradoksalnie, to jest tak, jakbyś poświęcił całą swoją energię w stworzenie firmy a potem okazałoby się, że nie masz odpowiedniej przestrzeni, w której mógłbyś ją otworzyć a z kolei, jeżeli zużyjesz całą energię na stworzenie odpowiedniego miejsca, nagle okaże się, że zostałeś zupełnie sam, bez żadnego programu. Jeżeli dodamy do tego brak poczucia bezpieczeństwa i stres, mamy gotowy efekt wypalenia. I nie mówię tu o Słowenii czy Chorwacji. Nie wyobrażam sobie prowadzenia tej działalności np. w Sarajewie. Wymaga ona wiele odwagi, wsparcia i wewnętrznej siły.
Bycie w sieci daje nadzieję i między innymi z tego powodu tak trudno z niej odejść. Kiedy usuniesz siebie z piedestału wiecznego „ja, ja, ja, ja stworzyłem to, ja zainicjowałem tamto…” powstaje pytanie: co łączy mnie i ten projekt? Jest to moment, kiedy to projekt zaczyna prowadzić ciebie a nie na odwrót i od decyzji twojego ego zależy, czy pozwolisz projektowi dać się poprowadzić.
I tu pojawia się kolejna istotna konieczność: zachowanie równowagi pomiędzy ego poszczególnych członków. Ludzie nie powinni mieć poczucia, że poświęcają się dla innych, ale z drugiej strony dobrze, żeby mieli poczucie odpowiedzialności za swój wkład w sieć. Najlepszym rozwiązaniem jest zlecanie części zadań innym. Dlaczego nie umożliwić młodemu pokoleniu przejęcia sterów, jeżeli pierwotni członkowie sieci są zbyt wycofani i pochłonięci własnymi działaniami, aby zajmować się zarządzaniem siecią?
Kolejnym, obok świeżego spojrzenia, dobrym pomysłem na zdobycie lepszego finansowania jest zarażenie pomysłami ludzi spoza obszaru Bałkanów. Jestem przekonana, że znalezienie osób o podobnych zainteresowaniach i gotowych na współpracę spowodowałoby również napływ nowych funduszy do sieci. Kiedy już uda się stworzyć dobrą platformę o ustalonej reputacji, warto otworzyć się na innych i w moim przekonaniu NDA jest rozwinięta na tyle dobrze, że z powodzeniem może nawiązywać współpracę z osobami spoza Bałkanów. NDA jest ogromną bazą wiedzy o ludziach, miejscach, sytuacjach, stworzoną w oparciu o region Bałkanów.
Zróbmy to! (śmiech). Ale wówczas znowu pojawia się niebezpieczeństwo, że sieć stanie się zbyt duża.
Zgodzę się, że większe nie znaczy lepsze. Sieć powinna być na tyle duża, aby móc w możliwie najbardziej komfortowy sposób realizować swoje projekty. Rozmiar zależy także od szybkości działania członków, choć na Bałkanach raczej nie ma z tym problemu. Byłam członkiem wielu sieci, w które byli zaangażowani także Niemcy i Brytyjczycy i osoby pochodzące z Bałkanów, zwykle okazywały się najbardziej skuteczne.
Trzeba mieć na uwadze, że na Bałkanach wiedza i efektywność są określane na podstawie standardów zachodnich. Nie ma w tym oczywiście niczego złego, ale chciałabym także podkreślić, że typ wiedzy i wzorce jej przekazywania na Bałkanach nie są takie same, jak te na Zachodzie. Wzorce, które przejmujemy jako zachodnie, często nawet na Zachodzie nie są cenione jako rzeczywista wiedza. Fakt, że bałkańskie podejście jest przez nas mniej doceniane niż zachodnie, wynika jedynie z historycznego uprzedzenia.
Tak, zdecydowanie uważam, że Bałkany są, pod względem kulturalno-artystycznym, niezwykle ciekawym regionem. Mają niesamowity potencjał oraz wielu interesujących i niezawodnych ludzi. Jedynym problemem są trudniejsze warunki do pracy. No i potrafimy działać szybciej niż inni.
I z prawdziwą pasją. Trafiamy w sedno lub nędznie pudłujemy.
Tak. Przypomina mi to o czymś, o czym wspomniałeś wcześniej: istotą networkingu jest ludzka energia i współpraca. Sieci nie są instytucjami. Za każdym projektem stoi człowiek i stąd potrzeba bycia razem, porozumienia, wspólnego tworzenia, w szczególności w zakresie sztuk teatralnych. Ludzki wymiar sieci stanowi o jej trwaniu i charakterze. To podstawa. Jeżeli bliżej się nad tym zastanowić, to po co do cholery spędzać słoneczny niedzielny poranek w jakimś nudnym czarnym pudełku z ludźmi, z którymi nie masz ochoty marnować tego niedzielnego poranka?
I jeszcze na dodatek całkowicie za darmo.
Oczywiście każdy wolałby spędzić ten poranek z tymi, których kocha lub po prostu śpiąc we własnym łóżku, po całym tygodniu dostosowanym do morderczego harmonogramu. Networking pochłania wiele energii i jeżeli nie dogadujesz się z ludźmi, z którymi pracujesz, to po prostu nie warto tego robić. Musisz czuć pewien rodzaj sympatii do swoich współpracowników. Innym słowy: networking to romans.
Nevenka Koprivšek, Gregor Kamnikar
Z angielskiego tłumaczyła Marta Krzyśków
Wywiad „Networking is a love affair” publikujemy za wydawnictwem NOMAD Dance Academy. Dziękujemy wydawcy!