Architektura i partycypacja
Współudział nieprofesjonalistów w decydowaniu o kształcie przestrzeni publicznej nie wzbudza już kontrowersji. Mniej oczywisty jest pomysł współdecydowania o architekturze. Jednak żyjąc w czasach powszechnej indywidualizacji, trudno nie zastanowić się nad personalizowanymi budynkami.
Co to i dlaczego partycypacja
Partycypacja pojawia się zazwyczaj w kontekście planowania przestrzennego jako gwarantowany polskim prawem i wymagany przez Unię Europejską element wniosków o dofinansowanie. Partycypacja może być dla architektury ogromną szansą, pod warunkiem, że nie stanie się jedynie pustym słowem-wytrychem, używanym jako ozdobnik projektów. Słowo „partycypacja” dotarło do Polski za sprawą ogólnoświatowej mody i europejskiego prawa. Używamy go często i coraz częściej, nadal jednak nie w pełni je rozumiejąc. Idea partycypacji w projektowaniu architektonicznym wywodzi się z szerszego nurtu partycypacji społecznej postulującej współdecydowanie we wszystkich dziedzinach, które dotyczą określonej zbiorowości. Nad odgórnie ustalane plany przedkłada ona działania oddolne, które odpowiadają rzeczywistym ludzkim potrzebom. Są one podstawą dla tworzenia dobrze funkcjonującej demokracji.
Charles Abrams definiuje partycypację społeczną (lub trafniej – partycypację społeczności, od community participation), jako „teorię, która mówi, że lokalna społeczność powinna odgrywać aktywną rolę w programach i zmianach, bezpośrednio jej dotyczących”.[1] Bez wątpienia do takich spraw należy kształt otaczającej nas przestrzeni – od własnego mieszkania po miasto. Stąd pomysł stosowania partycypacji społecznej w architekturze, którą Krystyna Pawłowska definiuje, jako ideę „włączania nieprofesjonalistów w proces tworzenia i realizacji przedsięwzięć przestrzennych”.[2]
Większych kontrowersji nie wzbudza współudział osób niewykwalifikowanych w decydowaniu o kształcie przestrzeni publicznej czy tworzeniu planów zagospodarowania. Mniej oczywista wydaje się konieczność współdecydowania o formie architektonicznej. Jednak żyjąc w czasach powszechnej tendencji do indywidualizowania wszystkiego, trudno nie zastanowić się nad personalizowanymi budynkami. O partycypacji w projektowaniu architektonicznym głośno od niedawna, ale idea ta pojawiła się wśród architektów już 70 lat temu.
Krótka historia architektury partycypacyjnej
Pierwotnie udział użytkowników w tworzeniu niereprezentacyjnej architektury związanej z ich codziennym życiem – mieszkaniem i pracą – był naturalnym i oczywistym zjawiskiem. Dopiero intensywna urbanizacja, konieczność tworzenia masowych projektów mieszkaniowych na dużą skalę zachwiała tym naturalnym porządkiem rzeczy. Modernizm w imię optymalizacji i poprawy warunków życia, przyniósł standaryzację. Przekonanie o tym, że ludzkie potrzeby i pragnienia można opisać za pomocą formalnych modeli sprawiło, że przestano zadawać pytania o indywidualne potrzeby każdego człowieka, formy urbanistyczne i architektoniczne zatraciły lokalną tożsamość.
W odpowiedzi na standaryzację i formalizm modernizmu narodził się ruch strukturalistów lat 60-tych. Dzieli się on na dwa zasadnicze odłamy. Jeden z nich o nazwie Team 10 wiąże się z partycypacją użytkowników w tworzeniu architektury mieszkaniowej. Mieszkaniowe schematy strukturalistów miały być otwartymi strukturami, podatnymi na dowolne interpretacje – bazą, której mieszkańcy mogli nadawać indywidualne cechy i przystosowywać do swoich osobistych potrzeb. Struktura architektoniczna i urbanistyczna miała naśladować struktury społeczne. Inspiracji architektonicznych poszukiwano w archetypach zachowania człowieka. Kompleksowym katalogiem takich zachowań wraz z ich przełożeniem na język architektury jest książka Christophera Alexandra pod tytułem Język wzorców.
Strukturaliści dążyli do integrowania kultury wysokiej i niskiej, postulowali tworzenie architektury egalitarnej. Takie radykalne podejście do „Sztuki Architektury” jednoznacznie utożsamianej z wyższą kulturą, niejednokrotnie wzbudzało kontrowersje. Z ogromną krytyką spotkał się między innymi projekt zrealizowany przez jednego z czołowych przedstawicieli Team 10 – Luciena Krolla. Mowa o La Mémé, akademikach studentów medycyny w kampusie Katolickiego Uniwersytetu w Louvain w Belgii. Architekt zaprosił studentów do aktywnego udziału w procesie projektowym i ich uwagi potraktował jako główny wyznacznik tworzonego projektu. W efekcie powstał budynek, który z daleka może przypominać chaotyczny stos pudełek, opleciony labiryntem schodów. Drażni on oko przyzwyczajone do purystycznej architektonicznej estetyki. Jego pozornie krzykliwa forma przez wielu krytyków interpretowana jest jako bałagan. Realizacja ta dała Krollowi tytuł lidera w dziedzinie architektury partycypacyjnej, a jednocześnie przyczyniła do odebrania architektowi prawa do prowadzenia dalszej rozbudowy kampusu uniwersyteckiego.
Idea partycypacji fascynowała również urbanistycznych wizjonerów lat 60. Jednymi z nich byli Günter Domenig i Eilfried Huth. Wyobrażali oni sobie, że nowemu, otwartemu i dynamicznemu społeczeństwu przyszłości najlepiej odpowiadać będzie megastruktura mieszkaniowa w formie szkieletu, uzupełnianego stosownie do indywidualnych potrzeb.
Obecnie znanym propagatorem idei współuczestnictwa w tworzeniu projektów osiedli socjalnych jest też hinduski architekt Balkrishna Doshi, autor projektów dla mieszkańców slumsów. Osiedle Aranya Community Housing w hinduskim Indore zaczęło powstawać w latach osiemdziesiątych i ewoluuje do dzisiaj. Formą partycypacji, jaką wybrał architekt jest pozostawienie dowolności w kształtowaniu domu jego właścicielom, a także ich finansowy współudział w inwestycji. Założenie podzielone zostało na zmiennej wielkości działki z małym jednoizbowym domem z trzonem technicznym, który obrastał w czasie wedle potrzeb i gustów właścicieli. Biuro Balkrishna Doshi zaprojektowało 80 przykładowych mieszkań o różnym charakterze i powierzchni. Te modelowe jednostki były formą komunikacji z przyszłymi użytkownikami, demonstrując różnorodne warianty rozbudowy. Poza próbą oddziaływania poprzez przykład, mieszkańcom pozostawiono absolutną dowolność w kształtowaniu swoich domów.
Architektoniczne idee zapoczątkowane przez strukturalistów kontynuowane były przez kolejne dziesięciolecia przez architektów na całym świecie. Nowy ferment w tej dziedzinie pojawił się jednak dopiero na przełomie wieków.
Architekt – aktywista w akcji
Renesans koncepcji nadszedł wraz z kryzysem ekonomicznym i jako kontestacja gwiazdorskiej architektury, która eksponuje indywidualizm twórcy, odcinając się od kontekstu i poza kręgiem zainteresowań pozostawiają przyziemne potrzeby i gusta użytkowników. Na tym gruncie narodziła się kolejna generacja architektów poszukujących nowych definicji architektury. Fenomen ten opisany został w albumie pod edycją Markusa Miessena i Shumona Bassara pod tytułem Did Someone Say Participate? To, co zdaniem autorów wyróżnia reprezentantów nowego nurtu od swoich poprzedników z połowy XX wieku jest świeże i interdyscyplinarne podejście do architektury.
Forma działania bardzo często przybiera tymczasowy charakter artystycznego happeningu, jest politycznie zaangażowana, podnosi problemy konkretnej społeczności. Architekci Nowej Fali często współpracują z obywatelskimi organizacjami. Biorą pod uwagę wytwory popkultury i kultur marginalnych. Za cel stawiają sobie wytworzenie indywidualnej relacji mieszkańców z miastem. Paradoksalnie, oddolne i lokalne działania wspierane są przez fenomeny globalizacji. Szybki i powszechny dostęp do informacji ułatwia łączenie się w sieci i wymianę doświadczeń. Swoboda podróżowania, daje szansę na bezpośrednie zbadanie lokalnych problemów, uwypukla ich unikalność i złożoność. Tym samym poddaje w wątpliwość możliwość ich rozwiązania uniwersalnymi, studyjnymi metodami.
Jakie miejsce w praktyce nowych architektonicznych wizjonerów zajmuje partycypacja? Architekt staje się jednocześnie aktywistą. Stara się wyrażać potrzeby społeczności lub motywować ją do konkretnego działania. Zamiast czekać na zlecenia niejednokrotnie sam doprowadza do realizacji własnych pomysłów na transformację przestrzeni. Przykładem takiego działania są akcje prowadzone przez pracownię z Amsterdamu – DUS Architecture. Stworzyli oni między innymi uliczny bar z parasolek, letni dom kultury z foliowych toreb, intrygowali przechodniów instalacjami na granicy przestrzeni publicznej i prywatnej, śniadaniowym stołem wystającym przez okno.
Podobne akcje podejmuje duńskie biuro Bureau Detours, które w swoim portfolio określa się jako „społeczność eksperymentująca w przestrzeni między architektura i sztuką”. Jedna z ich instalacji to Parasite nominowany do nagrody European Prize for Urban Public Space. Za pomocą drobnych interwencji w nieużywanych dokach w Archus stworzyli miejski park z podestami do malowania grafitti i tarasami z widokiem na panoramę miasta. Akcja była próbą zwrócenia uwagi na niewykorzystywane miejskie przestrzenie i możliwości ich ożywienia przez nieformalne projekty.
Unikalną działalność w tym względzie prowadzi Santiago Cirgueda, autor „miejskich recept” – ogólnodostępnych projektów gotowych do wykonania przy użyciu podstawowych środków i umiejętności, często wykorzystujących luki prawne i niewykorzystane miejskie przestrzenie.
Moda na społeczne zaangażowanie
Dzięki coraz powszechniejszej dyskusji na temat kryzysu, mody na powrót do tradycyjnych sposobów życia, zwracaniu się ku lokalnemu kontekstowi w opozycji do globalnego, dotąd niszowe trendy architektoniczne stały się języczkiem uwagi. Coraz więcej mówi się o partycypacji w kontekście projektów socjalnych, a szerzej – zrównoważonego, także społecznie, rozwoju. Najlepiej świadczy o tym zawrotna kariera Alejandra Araveny, założyciela chilijskiej grupy Elemental.
Projekt mieszkań o minimalnym budżecie i bardzo prostej formie, ale umożliwiający mieszkańcom rozbudowy według ich gustów i potrzeb, zapewnił mu miejsce na liście 100 najważniejszych postaci świata iberoamerykańskiego ubiegłego roku, sporządzonej przez największy hiszpański dziennik „ElPais”. Jego nazwisko figuruje obok min. prezydentów Brazylii, Kolumbii i Ekwadoru, triumfujących hiszpańskich piłkarzy i tenisistów. W tym sezonie zdecydowanie modna jest partycypacja. Pozostaje pytanie: co jeszcze można z nią zrobić?
Małgorzata Spasiewicz
[1] Charles Abrams, The Language of Cities: A Glossary of Terms, 1971, tłumaczenie własne
[2] Zanim wybuchnie konflikt. Idea i metody partycypacji społecznej w ochronie krajobrazu i kształtowaniu przestrzeni, praca zbiorowa pod red. Krystyny Pawłowskiej, Fundacja Partnerstwo dla Środowiska, Kraków 2010.