Wszystko zaczęło się w mieście, do którego nie zdołał wkroczyć legion Napoleona. Opowieść Polki maszerującej z Oburzonymi
Trzy miesiące temu w miastach Hiszpanii powstała wielka społeczna inicjatywa – Ruch 15 Maja, nazywany też Ruchem Oburzonych. Do okupujących Plaza de Cataluna dołączyła też polska mieszkanka Barcelony – Amira Bocheńska, fotografka, dokumentalistka i podróżniczka, która obecnie montuje film opowiadający historię marszu, jaki pod koniec lipca ruszył z Barcelony do Brukseli. Relacja Amiry daje nam opis drogi Hiszpanów, którzy wyruszyli ze swoich miast do innych europejskich krajów, by wioska po wiosce, miasteczko po miasteczku, budzić obywatelską świadomość mieszkańców Europy. Jesteśmy prawdopodobnie pierwszą polską redakcją, która podaje najświeższe doniesienia z marszu Oburzonych. (jw)
Jakub Wydrzyński: Jaka panuje teraz atmosfera wśród protestujących? Po pierwszych strajkach i okupacji placu w Madrycie mówiło się, że ten ruch nie jest już takim kolorowym zrywem jak Maj’68, że to nie jest „uwalnianie wyobraźni” i że zamiast hipisowskiej karnawalizacji młodzi Hiszpanie postanowili walczyć z systemem wręcz. Jak widzisz to z miejsca wydarzeń?
Amira Bocheńska: Ruch jest konsekwentnie aktywny. Przez dłuższy czas na głównym placu w Madrycie (Puerta del Sol) i w Barcelonie (Plaza de Cataluna) funkcjonowały punkty komisyjne opracowujące sprawy dotyczące ekonomii, infrastruktury, opieki medycznej, sztuki, edukacji, praw człowieka itp. Place zapełnione były również przez obozowiczów– głównie młodych bezrobotnych, którzy chcieli zaznaczyć swoja obecność poprzez zamieszkiwanie widocznych i rozpoznawalnych miejsc w tych miastach. Codziennie były organizowane zebrania dyskusyjne otwarte dla każdego, kto chciał zabrać głos. Z czasem place zostały opuszczone a zebrania dalej były organizowane już nie na placach, lecz w poszczególnych dzielnicach miast. Dało to możliwość dotarcia do ludzi starszych, osób z wyższym wykształceniem, jak również pozwoliło na lepszą organizacje wydarzeń. Hiszpanie zaznaczają bardzo wyraźnie, że ruch M15 nie jest karnawałem ani zabawą. Pomimo ich przywileju do urządzania festiwali i zabaw w trakcie zebrań i manifestacji, prosi się o nie picie alkoholu. Mówi się: „Kto chce się bawić, niech idzie do dyskoteki”. Jedno z haseł M15 brzmi: „La revolución no es botellón´ /„Ta rewolucja nie jest popijawą”.
Uwolnienie wyobraźni jest konieczne, uczestnicy ruchu wierzą w nowe możliwości i nowy świat („otra mundo es posible”).
Marsz do Brukseli to kolejna akcja po wycofaniu się ze strajków okupacyjnych. Czy Ruch Oburzonych postanowił działać globalnie i połączyć siły z innymi podobnymi ruchami młodych w Europie? Jakie będą następne kroki kiedy już dotrą na miejsce? Czy istnieją plany zorganizowania czegoś na kształt Międzynarodówki Oburzonych?
Ruch 15M już działa globalnie. Głównym łącznikiem z innymi krajami są portale społecznościowe tj. Facebook i Twitter. W trakcie wielu zebrań prowadzone są rozmowy przez Skype z uczestnikami podobnych zebrań w Grecji, Portugalii, Francji i nawet w Nowym Jorku. W trakcie manifestacji 19 czerwca podobne zgrupowania odbyły się na całym świecie łącznie z zebraniem w Warszawie i Krakowie. Nie istnieją plany organizacji związków ani partii. Oburzeni chcą zachować swoją niezależność i współpracować ze sobą bez jednego określonego lidera. Nie chcą współpracować ani z lewicą (która po części ich popiera) ani z prawicą. Chcą być poza systemem i walczyć przeciw korporacjom w celu polepszenia sytuacji ekonomicznej. Brak lidera nie oznacza braku kierunku działania ruchu. Nie potrzebna jest struktura formalna. Wspólna obecność, wspólna postawa pokoleniowa i ich postulaty zdają się być wystarczające.
Marsz do Brukseli był pomysłem zrealizowanym w ciągu 24 godzin. Jego przebieg i kolejne kroki na razie są nieznane.
Czy Oburzeni idą w stronę nowego socjalizmu czy jest to zupełnie nie ideologiczny ruch?
M15 nie przyjmuje założeń żadnej ideologii, która jest obciążona historycznie. Nie należy mu zbyt pochopnie przypisywać żadnej etykiety, ponieważ jest to nadal faza rozwojowa.
Czy ruch ma już swojego przywódcę? Myślisz, że w którymś momencie przekształci się w partię?
Ruch nie ma przywódcy, jedynie doradców, którymi są profesorowie, ekonomiści, pisarze. Wątpię, by kiedykolwiek powstała z tego ruchu partia. Jego uczestnicy są negatywnie nastawieni do takiej formy działalności.
W PRLu mieliśmy słodko-gorzkie hasło „Zima wasza, wiosna nasza”. Sądzisz, że tak może się stać z M15? Gdy opadnie kolejna fala euforii i, mówiąc trywialnie, zrobi się za zimno, protestanci wrócą do domów? Czy są już na tyle zdeterminowani, by trwać przy swoim dopóki nie osiągną celu?
Główną cechą ruchu M15 jest konsekwentna działalność. Po każdym większym wydarzeniu energia podtrzymywana jest poprzez zebrania i działalność w Internecie. Uczestnicy wiedzą, że są dopiero na początku trudnej drogi, że zaledwie zasiali ziarno, a do zebrana plonów potrzeba dużo pielęgnacji i czasu. Nie zamierzają szybko rezygnować, docierają do coraz większej grupy ludzi w Europie.
Czy któryś z hiszpańskich polityków dołączył do protestujących? Czy ktoś prowadzi już rozmowy z rządem czy nadal są to dwa oddzielne obozy?
Politycy, którzy dołączyli do ruchu, pozostają anonimowi. Jedynym do tej pory oficjalnym współdziałaniem było odczytanie postulatów protestujących przez ministra spraw wewnętrznych (i kandydata na prezydenta w wyborach 2012 r.) Alfreda Perez Rubalcaba. Przeczytanie tego listu było dla niego osobistym obowiązkiem wobec narodu, niezależnie czy ta sprawa byłaby dalej omawiana przez parlament.
Jaki jest główny cel marszu do Brukseli? Z kim chcą na miejscu rozmawiać maszerujący i jakie propozycje chcieliby przeforsować w Europejskim Parlamencie? Czy chodzi im tylko o sprzeciw wobec unijnego paktu na rzecz euro, czy mają jeszcze jakieś postulaty do europosłów?
Celem maszerujących do Europejskiego Parlamentu jest sama obecność w Brukseli. Chcą być widziani i słyszani przez całą Europę a podczas ponad dwumiesięcznej wędrówki planują organizować zebrania i informować ludzi z mniejszych miejscowości o ruchu społecznym, który powstał w Hiszpanii. Chcą uświadomić ludziom potrzebę zmian i motywować ich, by dołączyli do M15. Zapewne zanim dotrą do Brukseli narodzi się wiele idei i postanowień. Obywatele innych państw, tj. Grecji, Portugalii, Francji, również zamierzają rozpocząć marsz. Maszerujący mają spotkać się w Paryżu by dalej wspólnie kontynuować marsz.
Czy widzisz jakieś podobieństwa między naszą Solidarnością a Ruchem Oburzonych? Czy jest podobnie jak w latach 80. w Polsce, kiedy do strajkujących studentów dołączali robotnicy i intelektualiści?
Można znaleźć podobieństwa między M15 a każdym wcześniejszym ruchem społecznym, w którym ludzie domagali się sprawiedliwości, prawa do pracy, mieszkania, opieki medycznej, demokracji. Do ruchu reprezentującego głos ludu naturalnie dołączają się robotnicy, rolnicy, intelektualiści, wszelkie klasy społeczne. Młodzież wierzy w możliwość zmiany, a za ich wiarą podążają inni. Problem kryzysu, który dotknął Europę, dał się we znaki milionom rodzin o różnym statusie. Jednak jest to nowy, różniący się od innych pod wieloma względami ruch. Przede wszystkim jest to ruch pacyfistyczny unikający okazji do starć, prowokacji.
Jak myślisz, czy Ruch ma szansę stworzyć nową organizację zrzeszającą klasę robotniczą, działającą w miejscach pracy jak niezależne związki zawodowe? Może to byłby następny etap: tworzyć legalne i działające na łonie innych instytucji i firm komórki?
Na to pytanie nie odpowiem, ale mogę Ci opowiedzieć o moim osobistym doświadczeniu w ruchu.
Proszę.
Współpracując z jedną z komisji na Plaza de Cataluna byłam świadkiem codziennej pracy setki ludzi, organizacji, ich spotkań i dyskusji. Plaza de Cataluna działał niczym państwo w państwie mające własną ochronę, kucharzy, lekarzy, dziennikarzy. Komisje zbudowane były z metalowych prętów i kartonów. Pomimo burz i wiatrów działacze pozostawali na miejscu. Jednak trudno było im utrzymać porządek w tak dużym miejscu i dlatego „mieszkańcy” placu przenieśli się do poszczególnych dzielnic, by tam prowadzić rozpoczętą działalność.
Jak zapobiec fatum, które przepowiedziane jest na przyszłe lata Europie, czy w ogóle można powstrzymać tę powiększającą się z czasem śnieżną kulę? W Hiszpanii pogarszająca się sytuacja uświadamia ludziom, że nie można pozostać biernym. Od ponad dwóch miesięcy Hiszpanie buntują się przeciwko dzisiejszej sytuacji ekonomicznej.
Jako formę wybrali wspólną obecność. W pierwszym etapie wyszli na ulice by protestować, potem utworzyli kampingi i komisje na głównych placach miast, tworząc tym samym niezależne państewko w państwie, z niezależną ochroną, opieką medyczną, kuchnią, biblioteką, komisją dziennikarzy krajowych i międzynarodowych, komisją medialną, komisją od spraw ekonomii, infrastruktury, punktem informacyjnym i wieloma innymi działalnościami.
Dane działalności z czasem przeniosły się z placów do poszczególnych dzielnic, gdzie odbywają się zebrania dyskusyjne poszukujące rozwiązania problemu, który dotknął miliony rodzin zarówno w Hiszpanii jak i w Grecji i Portugalii.
Nowym etapem/pomysłem stał się marsz. Tak jak za czasów proroków, gdy słowo przekazywane było poprzez mędrców wędrujących poprzez granice krajów tak i teraz w czasach wirtualnej komunikacji Hiszpanie zdecydowali się na wędrówkę poprzez miasta, miasteczka i wioski by komunikować się z ludźmi docelowo i tym samym móc prowadzić dyskusje w celu wspólnego działania. Wychowani na historii Don Quixota, starca co przemierza dzielnie krainę Hiszpanii pokonując wyimaginowane przeszkody, Hiszpanie ruszyli w drogę by tak jak bohater książki zmierzyć się ze strachami niewidzialnymi ale odczuwalnymi. Pomysł zrodził się w Barcelonie w trakcie jednego z zebrań. Marsz liczący około 50 osób ruszył o świcie z Plaza Catauluna w kierunku Madrytu. Pomimo tego, że nikt wcześniej nie miał podobnego doświadczenia, grupa była świetnie zorganizowana począwszy od posiłków poprzez zebrania dyskusyjne, koncerty i dbanie o higienę osobistą, co może się wydawać rzeczą prostą, lecz gdzieś pośrodku upalnej Hiszpanii z grupą liczącą ponad 50 osób nagle okazuje się zadaniem wcale nie tak łatwym.
Entuzjazm i sukces pierwszej grupy zmobilizował inne miasta do przyłączenia się do marszu. Ruszyła Malaga, Grenada, Sywilia w grupach o wiele mniejszych czasami tylko paro osobowych z czasem powiększająca się. W sumie do Madrytu po 29 dniach wkroczyło parę tysięcy ludzi, z 50-osobowej grupy z Barcelony granice miasta przekroczyło ponad 700 osób!
23 lipca na Puerta del Sol panowało ogólne poruszenie, wszędzie było słychać dwie skomponowane w trakcie marszu piosenki. Ta noc była tylko zapowiedzią kolejnego dnia kiedy na ulice wkroczyło ponad 30 tysięcy osób raz jeszcze demonstrując i naznaczając swoja obecność i sprzeciw. 25 lipca odbyły się parogodzinne zebrania w parku, do dyskusji dołączyli profesorowie, intelektualiści w tym ekonomista, laureat Nagrody Nobla Joseph E. Stiglitz. Zebrania dotyczyły różnych tematów, tak samo jak wcześniej komisje. Jedno z ugrupowań powołała idee marszu w kierunku Brukseli do Parlamentu Unii Europejskiej. Następnego dnia 27 lipca pomysł ten został zrealizowany. Bez mapy i kalkulacji kilometrów do przejścia o siódmej wieczorem ruszyła liczna grupa z Hiszpanii do … Belgii. Trochę chaotycznie, czasami okrążając rondo dwa razy, nie wiedząc w którym dokładnie iść kierunku, lecz entuzjastycznie pokonali pierwsze 17 km. Teraz licząca około 50 osób grupa będzie powiększać się z czasem. Jest wśród nich Polak, Piotr (22 lata), który mieszka w Hiszpanii od czterech lat. Do marszu pragną przyłączyć się Grecy, Portugalczycy, Włosi, Francuzi i wszyscy w jednym celu – by zaznaczyć swoją obecnością sprzeciw wobec dzisiejszej sytuacji ekonomicznej, działalności politycznej, manipulacji medialnej. Czy mają oni pomysł jak zatrzymać kryzys? Powstają postulaty, idee, im więcej osób skupi się na tym problemie, tym większe szanse, tak jak głosi jedno z ich haseł – ‘para crear algo primero hay que imaginario´ by stworzyć wpierw trzeba sobie wyobrazić.
Jak wyglądała trasa marszu?
Spędziłam ponad tydzień maszerując z grupą uczestników z północy i południa Hiszpanii. W marszu brali udział starsi i młodsi wspierając się codziennie. Dwa razy dziennie odbywały się spotkania dyskusyjne: jedno z uczestnikami marszu, drugie z mieszkańcami poszczególnych miasteczek, podczas których każdy chętny mógł się wypowiedzieć. Większość dyskusji i towarzyszących im koncertów wymagała dostępu do prądu. Aby nie nadużywać gościnności miejscowych, prąd uzyskiwano z dynamo napędzanego na ogół przez dwa rowery. Ludzie spali w namiotach lub na karimatach, czasami w salach gimnastycznych. Nie zawsze mieli dostęp do bieżącej wody: prysznica czy ubikacji. Wtedy sami konstruowali coś, co przypominało polową łazienkę i nie zanieczyszczało danego miejsca.
Co dzień wstawali przed 6 rano by już po 7 wyruszyć w dalszą drogę. Maszerowali codziennie około sześciu godzin, pokonując od 16 do 23 km. Wspólnie organizowali przygotowanie posiłku i sprzątanie.
Trochę jak pielgrzymi.
W trakcie marszu śpiewali piosenki. Dwie z nich stały się „hymnami” marszu:
„Piosenka Południa”
No le vaya a dar usted al chaval un coktail molotov
(Nie damy chłopcu koktajlu Mołotowa)
No ni nada, no para que, Para que, para nada.
(Nie potrzeba, Po co? Na nic to)
Vente para la plaza y pasa del colchon, del colchon, del colchon
(Chodź na plac i zapomnij o sprężynach w materacu)
Vente para la marcha y pasa del colchon, del colchon, del colchon
(Dołącz do marszu i zapomnij o sprężynach w materacu)
Todo comenzó en la ciudad en que Napoleón con su legión no pudo entrar
(Wszystko zaczęło się w mieście, do którego legion Napoleona nie mógł wkroczyć)
Y ahora le hace la guerra al puto capital, al capital hay que matar.
Ten cuidado con la tele (TV), la tele babilón, babilón, babilón.
„Piosenka Północy”
La plaza se hizo pequeña para tanta gente abierta
Gente abierta, gente despierta
Tantos años con tormenta, de la lluvia hicimos la revuelta
El camino nos lo hicieron estrecho
Vamos a andar eliminando fronteras
Conociendo a la gente de otras tierras
Buscando maneras de ir haciendo carretera
Carretera y otro aire en el pecho
Queda un trecho que dar para contrarrestar tantos años durmiendoSomos indignadas que patean
Fuimos indignados de sofá
Soy accidental de las cunetas
Sus señales ya no sirven y Madrid ya llegará (“ya llegó!”)
El camino ya nos sirve y Madrid ya llegará
Las personas ya nos gustan y Madrid ya llegará
Gente sin casa, casas sin gente, no se entiende
Nos mean encima y dicen que llueve
El pueblo unido jamás jamás jamás será vencido
Empuñábamos los sueños, no queríamos más dueños del futuro
Cada plaza se hizo eco de gargantas reprimidas por el miedo que ahora estallan
Ese miedo se remedia ejerciendo
La razón de este pueblo convierte el lamento en protesta
Se escucha, se habla, se piensa
La utopía entre los pies y el asfalto
Arden nuestros deseosVamos lentos porque vamos lejos
Vamos lentos porque vamos lejos
Czy chciałabyś jeszcze coś dodać na koniec?
Tak. Ekonomiczna sytuacja w Hiszpanii nie wróży nic dobrego. Ponad 40 procent młodzieży jest bezrobotna, coraz więcej osób traci dach nad głową. Nie można pozostać biernym. „Toma la calle”!
29 lipca 2011
Jakub Wydrzyński, Amira Bocheńska