Taniec współczesny – co dalej?
Polski taniec artystyczny zaczyna być coraz bardziej widoczny, a głos środowiska – coraz bardziej słyszalny. Choć ogólnokrajowe „pospolite ruszenie” to inicjatywa zdecydowanie oddolna, wraz z ogłoszeniem raportu o stanie tańca współczesnego w Polsce, przygotowanego przez Jadwigę Majewską (Grabowską) i Joannę Szymajdę na zlecenie Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego z okazji Kongresu Kultury Polskiej 2009, wraz z sympozjum kongresowym Taniec i sztuki performatywne – perspektywa krytyczna (23 września) oraz wygłoszoną podczas podsumowania całego Kongresu (w dniu 25 września) obietnicą ministra Bogdana Zdrojewskiego o szybkim utworzeniu Instytutu Tańca o charakterze narodowego centrum, przynoszą realne nadzieje na znaczące zmiany, których ta dziedzina sztuki była w naszym kraju przez lata pozbawiona.
Ponieważ na łamach naszego pisma staramy się poświęcać tańcowi wiele uwagi, postanowiliśmy zapytać wybrane osoby ze środowiska tanecznego, jak postrzegają znaczenie samego KKP dla rozwoju tańca, co sądzą na temat planowanych przemian, co na chwilę obecną uważają za największe problemy polskiego tańca artystycznego, jakie powinny być kierunki i jaka kolejność przeobrażeń systemowych i społecznych (czyli, by tak rzec, świadomościowych), dotyczących tej dziedziny sztuki – zdaniem wielu obserwatorów i reprezentantów środowiska: należącej do najdynamiczniej ewoluujących obszarów naszej (i światowej) kultury. Do udziału w ankiecie zaprosiliśmy zarówno kuratorów imprez tanecznych i performatywnych, jak i tancerzy, choreografów, założycieli grup tanecznych (najczęściej funkcjonujących niezależnie) oraz krytyków tańca. Niektórzy z nich łączą wymienione funkcje, postawione problemy są im więc znakomicie znane zarówno od strony twórczości i praktyki, jak i płaszczyzny organizacyjno-artystycznej, gdyż na co dzień starają się o dofinansowanie swojej działalności i walczą o trwałe zaistnienie tańca jako sztuki w świadomości urzędników oraz widzów i tzw. konsumentów kultury. Część wypowiedzi powstała jeszcze przed KKP, inne już po nim, a także po ogłoszeniu decyzji o utworzeniu Instytutu Tańca, co znajduje odzwierciedlenie w ich charakterze. Choć są one dość zróżnicowane – ponieważ w zależności od dominujących pól aktywności uczestników ankiety, mocniej akcentują oni nieco inne potrzeby i problemy – powracają tu pewne stałe wątki: nadzieja i przekonanie o tym, że funkcjonowanie tańca w Polsce będzie ulegało stopniowym, acz znaczącym i doniosłym zmianom, podkreślanie wagi edukacji społecznej i naukowej w dziedzinie tańca, traktowanie autonomii tańca jako punktu wyjścia dla dalszego rozwoju tej dziedziny, przy jego jednoczesnym otwarciu na inne dyscypliny oraz twórczą z nimi współpracę, konieczność integracji polskiego środowiska tanecznego i zdjęcia ze sztuki tańca odium (pozornej wszakże) hermetyczności i nieprzystępności.
Z przyczyn niezależnych do redakcji w ankiecie nie mogli wziąć udziału: Joanna Leśnierowska – krytyczka i teoretyczka tańca, kuratorka programu performatywnego „Stary Browar Nowy Taniec” (przywoływanego przez wielu uczestników ankiety), realizowanego przez Arts Stations Foundation w Poznaniu oraz Tadeusz Kornaś – pracownik Katedry Teatru Uniwersytetu Jagiellońskiego, redaktor „Didaskaliów – Gazety Teatralnej” (w latach 2004-2008 redaktor naczelny tego pisma), juror Polskiej Platformy Tańca 2010.
Zachęcamy do lektury tych różnorodnych wypowiedzi, mając nadzieję, że staną się one impulsem do szerszej i bardziej wnikliwej dyskusji na temat statusu tańca współczesnego w Polsce i zmian, jakim obecnie podlega i jakie go w najbliższych latach czekają.
Julia Hoczyk
1. W tym roku taniec współczesny został po raz pierwszy uwzględniony jako autonomiczna dziedzina w raporcie przygotowanym przed ekspertów (Jadwiga Majewska, Joanna Szymajda) dla Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, a na Kongresie Kultury Polskiej stał się tematem przedmiotem jednego z kongresowych paneli. Jakie znaczenie mają lub mogą mieć te fakty dla polskiego środowiska tanecznego, czy mogą być impulsem do pozytywnych zmian?
Leszek Bzdyl: Jesteśmy po Kongresie Kultury Polskiej. Decyzja Ministra Bogdana Zdrojewskiego o utworzeniu Instytutu Tańca (w pewnym sensie, jako efekt rekomendacji wynikających z sympozjum kongresowego „Taniec i sztuki performatywne – perspektywa krytyczna”) spełniła z nawiązką przedkongresowe założenia:
– nadanie autonomii tej dziedzinie sztuki, jaką jest taniec (uprzednio taniec podporządkowany był – w strukturach decyzyjnych państwa – muzyce lub teatrowi, jako ich składowe dyscypliny)
– decyzja o utworzeniu Instytutu Sztuki otwiera wielorakie perspektywy, m.in.: prawne, strukturalne, badawcze, edukacyjne i promocyjne.
Bez wątpienia deklaracja Ministra Zdrojewskiego jest nowym otwarciem w historii polskiego tańca. I nie chodzi o to, że nagle z dnia nadzień otworzy się rządowy „skarbiec”, z którego twórcy będą bez ograniczeń czerpać subsydia do realizacji swoich zamysłów scenicznych. Sprawa dotyczy raczej spodziewanej zmiany w relacjach: twórcy tańca a struktury samorządowe, które muszą nastąpić po tym płynącym z centrum komunikacie, że taniec jest sztuką autonomiczną i wymaga sobie tylko przypisanych regulacji. Jestem przekonany, że ten impuls wysłany ze strony przedstawiciela rządu RP wpływać będzie na decyzje władz miejskich i wojewódzkich, dzięki którym z większym powodzeniem niż dotychczas toczyć się będą rozmowy na temat niezbędnej do kreacji w ramach tej dziedziny sztuki infrastruktury, skupią się owe dyskusje na sprawach organizacyjnych, a ostatecznie – finansowych.
Instytut daje szansę dokonania pełnej i prowadzenia permanentnej dokumentacji historii tańca w Polsce. Obecnie perspektywa krytyczna odnosi się zwykle do ostatnich pięciu lat. Związane jest to z fluktuacją kolejnych pokoleń młodych recenzentów/krytyków tańca nie mających wglądu w przeszłe dokonania i nie mających pełnej wiedzy, by prześledzić indywidualną drogę twórczą poszczególnych artystów, a zarazem nie wspierających samookreślenia się indywidualności i tożsamości tego zjawiska artystycznego w Polsce. Brak „korzeni” wpływa zarówno do odwracania się od polskiej tożsamości tego zjawiska kulturowego (taniec nie narodził się na zasadzie dzieworództwa!!!), jak i ukierunkowuje na kopiowania fragmentarycznego europejskiego doświadczenia.
Instytut wpłynie na promocję tańca. Nie ma być owa promocja ukierowania wyłącznie poza granice (zwykle tak rozumie się promocję w Polsce – swoisty market eksportowy), ale przede wszystkim na wspieranie rozwoju percepcji i kreacji w kraju. Instytut powinien wspierać inicjatywy regionalne i udzielać wsparcia w tworzeniu sieci prezentacyjnej zarówno w dużych, jak i w małych ośrodkach miejskich. I to zadanie Instytutu wydaje się być jednym z najważniejszych.
Instytut uwolnić może środowiska zajmujące się różnymi formami „tańca artystycznego” (termin, co do którego zgodzili się biorący udział w sympozjum kongresowym twórcy i kuratorzy) od nieustającej konieczności odróżniania się między sobą lub też od przypisywania sobie pełni wiedzy na „temat”. Taniec, to zarówno jego klasyczna forma, jak i to, co lubimy nazywać teatrem tańca lub tańcem współczesnym, ale też wszystkie te działania określane obecnie działaniami performatywnymi, których tematem jest ciało, ruch, czy też człowiek w przestrzeni miejskiej. Nie wolno zapomnieć, że taniec jest sztuką stale i na nowo się definiująca, zatem Instytut musi być otwarty na przyjęcie tej formy tańca, która może się narodzić. Ale instytut nie może zapomnieć o doświadczeniach polskiej szkoły pantomimy, o teatralnej reformie z kręgu Grotowskiego, o estetyce teatru Tadeusza Kantora, jak o wszystkich innych formach teatralnych i muzycznych, które odnoszą się do zapisu ciała i ruchu.
Pisząc o Instytucie, marzę jednocześnie o normalizacji działań twórczych w kraju. O oswobodzeniu się środowisk twórców z tego ciążącego od lat poczucia działania w kręgu sztuki ‘niższego rzędu”. Termin jest po części zapożyczony z Kantora, ale wbrew jego zamysłowi, ma charakter wysoce pejoratywny…
Joanna Czajkowska: Piszę już po KKP. To, co stało się faktem i co miało najważniejsze znaczenie, to wyodrębnienie się tańca jako autonomicznej dziedziny sztuki. Zaistnienie jej w świadomości osób rządzących i systemie organizacyjnym. Obietnica złożona przez Ministra Zdrojewskiego, dotycząca powstania Instytutu Tańca wydaje mi się największym sukcesem.
Jak szybko obietnica zostanie zrealizowana i w jakiej formie Instytut powstanie? Jakie będzie miał funkcje – czy bardziej archiwizacyjno – promocyjno – naukowo – badawczą, czy też będzie instytucją rozdzielającą finanse? Myślę, że odpowiedzi na te pytania będziemy musieli sformułować jako środowisko, w najbliższym czasie, bo wierzę, że mamy jednak jakieś znaczenie. Mam nadzieję, że dojdzie do Kongresu Tańca, czyli do spotkania przedstawicieli środowisk związanych z tańcem z całej Polski.
Daria Dziedzic: Moim marzeniem jest, aby taniec stanowił w Polsce jeden z filarów edukacji dzieci i młodzieży. Jego „autonomia” na Kongresie to dopiero początek w realizacji misji i zadań jakie stoją przed całym środowiskiem tanecznym w Polsce i jego dialogiem w obszarze nauki, kultury i sztuki, także w perspektywie międzynarodowej.
Uczestnicy seminarium „Taniec i sztuki performatywne – perspektywa krytyczna” [m.in.: profesor zakładu pedagogiki kultury / dyrektor placówki kulturalnej] zwrócili uwagę panelistom, że powołanie Instytutu Tańca, który w podsumowaniu stał się ich główną apelacją, nie może odnosić się jedynie do środowisk skupionych wokół teatru tańca i tańca współczesnego. Środowisko tańca w Polsce powinno zatem szeroko otworzyć ramiona na wzajemne relacje i dialog w budowaniu strategii i rozwoju lepszego państwa.
Pozytywne zmiany strukturalno-organizacyjne w obrębie sztuki będą z pewnością widoczne, gdy procent w budżecie państwa na kulturę wzrośnie z 0,5% do 1% – o co m.in. apelowali uczestnicy Kongresu. Uważam jednak, że o trwałe i pozytywne zmiany powinien zabiegać rząd, zapewniając dziecku pakiet nauczania w postaci mądrej edukacji. To tu najpełniej powinny funkcjonować programy rządowe, które stworzyłyby warunki do najpełniejszego prognozowania wszelkich zmian i rozwoju w naszym państwie.
Ryszard Kalinowski: Osobiście liczę przede wszystkim na to, że sztuka tańca zaistnieje mocniej w świadomości innych środowisk twórczych, a także urzędników i innych uczestników Kongresu. Niewiele jak mi się wydaje można zrobić w ciągu 90 minut oficjalnej dyskusji, ale może w czasie spotkań kuluarowych, może przed kongresem w trakcie przygotowań (tu jakieś porozumienie środowiska). Jest to jednak chyba dopiero pierwszy (lub kolejny) krok w drodze do jakiegoś celu (instytucji? formy organizacyjnej?). I tylko krok, choć ważny (doniosły nawet).
Dariusz Kosiński: Jesteśmy już po Kongresie i panelu, w którym miałem przyjemność uczestniczyć, mogę więc odpowiedzieć nie w trybie przypuszczającym, ale częściowo przynajmniej – oznajmującym. Mam wrażenie, że pojawienie się odrębnego panelu o tańcu na Kongresie było wydarzeniem ważnym i jednocześnie zapowiadającym spotkanie oczekiwań środowiska i rządu. Propozycja powołania Instytutu Tańca zgłoszona przez środowisko w trakcie panelu, zgadza się ze strategią Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego (wyprowadzanie finansowania i zarządzania poszczególnymi dziedzinami poza Ministerstwo), co potwierdza fakt, że już w ostatnim dniu Kongresu Minister Zdrojewski zapowiedział powołanie Instytutu w przyszłym roku. Oczywiście naiwnością byłoby sądzić, że rozwiązuje to wszelkie problemy środowiska (sprawą dyskusyjną jest kształt Instytutu i zakres jego kompetencji), niemniej jednak jestem przekonany – mówiłem o tym w przedkongresowych dyskusjach – że powołanie instytucji zarazem ustanawia dziedzinę wśród niespecjalistów. Instytut nadaje tańcowi rangę i umieszcza go w polu publicznego widzenia, czyni widocznym, nadaje autonomię. I to jest zdecydowanie zapowiedź pozytywnych zmian.
Edyta Kozak: To cenne, ale taniec potrzebuje teraz autonomicznego kongresu, ukierunkowanego tylko na taniec. Zbyt dużo zaniedbań, aby w kilka minut można było do tych zmian nakłonić.
Janusz Marek: Chciałbym wierzyć, że raport i panel o tańcu są wyrazem gotowości Ministerstwa Kultury do uznania autonomii tańca, co musiałoby otworzyć proces społecznej konsultacji zmian polityki kulturalnej w tej dziedzinie. Wnioski z raportu i panelu mogłyby stać się punktem wyjścia do zapoczątkowania dialogu środowiska tanecznego z Ministerstwem Kultury i władzami samorządowymi na temat wypracowania i wprowadzenia w życie wspólnego programu rozwoju tańca w Polsce. Wymagać to będzie dobrej woli ze strony władz oraz aktywności i konsolidacji środowiska tanecznego.
Witold Mrozek: Bardzo cieszy mnie deklaracja ministra Zdrojewskiego o powołaniu Instytutu Tańca. Mam nadzieję, że jego powstanie spowoduje rozwój badań nad polskim tańcem współczesnym i przesunięcie akcentów w debacie o nim – zamiast dyskutować wyłącznie o braku pieniędzy i instytucji, zajmiemy się także tańcem jako sztuką, osadzoną w polskiej kulturze i mówiącą o naszej rzeczywistości. Nikt nie wyobraża sobie przecież, by dyskusję o polskim teatrze sprowadzić do problemów ZASP i samorządowych dotacji, a debatę o literaturze – do kwestii stypendiów dla młodych autorów.
Sandra Wilk: Każde zauważenie tańca jako odrębnej (od baletu i teatru) dziedziny sztuki wspiera rozwój i daje nadzieję na zmianę obecnej sytuacji. Rozpoczęcie dyskusji o teatrze tańca i całej sztuce tanecznej w Polsce na szczeblu MKiDN może stać się przyczynkiem do budowy struktur wspierających taniec (od edukacyjnych, przez warsztatowe po centra informacyjno-produkcyjno-prezentacyjne).
Anna Żak: Myślę, że to dobry jeden z pierwszych kroków…Jeśli narodowe centrum kultury poprosiło o taki raport to znaczy, że chce nas zauważyć…i że „my taniec” możemy wreszcie zacząć mówić… A tak serio to rzeczywiście można mieć nadzieję, że to duży krok na drodze pozytywnych zmian i docenienia tańca jako odrębnej dziedziny, a najważniejsze, że jako dziedziny sztuki.
____________________________________________________________________
2. Czy jest Pani/Pan zadowolona ze współpracy z władzami miasta i województwa? Co uważa Pani/Pan za największe wady/usterki tej współpracy oraz za najbardziej palące problemy do rozwiązania na linii władze samorządowe – artyści tańca (np. jakie zmiany powinny zostać przeprowadzone w strukturach samorządowych, a czego brakuje – jeśli brakuje – ubiegającym się o wsparcie artystom?)
Leszek Bzdyl: Współpraca z władzami miasta i województwa jest, krótko mówiąc, skomplikowana. Zarówno osoby bezpośrednio decydujące o sprawach dotyczących kultury, jak i sami twórcy uwikłani są w niejasności prawne, w bezwład w próbach zreformowania istniejących instytucji kultury. Niedorozwinięty (specjalnie użyłem tego specyficznego słowa) system tzw. NGO-sów, które powinny być wyrazistym partnerem władzy w kreowaniu życia społecznego zderza się z nieodpowiedzialnością publicznych instytucji kultury. Twórcy tańca (najczęściej typu free lance lub też w ramach zespołów pozbawionych stałych subsydiów) zmuszeni są do współpracy:
– z niereformowalnymi domami kultury (przemianujmy wszystkie domy kultury na Centra Kultury – może zmieni się mentalność pracujących tam urzędników),
– z komercyjnymi klubami tańca (ta współpraca nie daje szansy na artystyczny rozwój)
– lub też z teatrami dramatycznymi (one i tak borykają się z własnymi problemami repertuarowymi).
Efekt jest taki, że tancerze tracą szansę na stały i konsekwentny rozwój języka wypowiedzi twórczej. Skazani są na doraźność.Wielokrotnie publiczne instytucje kultury „zużywają” materiał. Wpuszczają twórców w swoje struktury po to by chwilowo zapewnić sobie sprawozdawczość miejską lub wojewódzką, lub też w celu swoistej kradzieży pomysłów na aktywizację swoich „klientów” (tak instytucje publiczne zaczynają traktować widzów lub też uczestników zdarzeń artystycznych). Od kilku lat w Gdańsku toczy się „potyczka” o infrastrukturę, która byłaby wyraźnie utożsamioną z tańcem i dla twórców tańca przystosowaną.
Jak napisałem powyżej, pokładam nadzieję na zmianę w ministerialnych deklaracjach kongresowych. Wierzę w impuls sprawczy, i likwidujący mentalne i biurokratyczne opory.
Joanna Czajkowska: Reprezentuję Województwo Pomorskie, Metropolię Gdańską, Gminę/Miasto Sopot.
Obecny system, to system grantowy – konkurs dla instytucji pozarządowych zarówno w mieście, województwie oraz stypendia dla twórców (Stypendium Marszałka Województwa Pomorskiego, Urzędu Miasta Gdańska; Sopot takich stypendiów niestety nie przydziela). Obie te formy są niedoskonałe, obie polegają na wsparciu jednorazowym, zatem nie gwarantują ciągłości pracy, stałości, planu pracy na kilka lat. To, co jest możliwe, to uzyskanie naprawdę niedużych kwot (średnio 6.000-8.000 zl, maksymalnie do kilkunastu tysięcy na produkcję spektaklu). Bardzo rzadko udaje się uzyskać większą kwotę osiągającą kilkadziesiąt tysięcy złotych. Teatrowi Okazjonalnemu nie udało się to do tej pory nigdy. A gdy się spektakl już wyprodukuje, nie ma finansów na jego eksploatację, czyli prezentację i szerszą promocję.
Nie ma zatem systemu wspierania tańca jako sztuki. Brak systemu finansowania, produkcji i promocji, brak sal prób i zasobów materialnych. Brak po prostu zrozumienia dla potrzeb profesjonalnego tańca i jego wysokich wymogów: potrzeby rzetelnej, systematycznej, codziennej, kilkugodzinnej pracy choreografów i tancerzy w studio, a nie ślęczenia przed komputerem, pracując jako menadżer, promotor, organizator, specjalista PR. To drugie, niestety, jest normą w świecie artystów „niezależnych”, a wynika to z braku odpowiedniej ilości sal do prób, braku profesjonalnego centrum tańca, zajmującego się archiwizacją, promocją, produkcją itp.
Teatr Okazjonalny, jako rezydent Sopockiej Sceny Off de BICZ ma komfortową sytuację, posiadając do dyspozycji salę prób i scenę w tej placówce. I jest to ewenement w Trójmieście.
Pozostałe problemy jednak, takie jak brak stałego finansowania, profesjonalnej promocji i menedżmentu pozostają dla TO aktualne.
Daria Dziedzic: Wystarczy dostrzec wady na linii centralnej i jawi się obraz człowieka, który ma dwa ujścia systemowe: stać się rzemieślnikiem prawa polskiego, bądź artystą, który tworzy w nim zmiany. Dla rozluźnienia wyobrażam sobie czasami choreografię naszych głów i stóp w demokracji uczestniczącej z budżetem partycypacyjnym.
Ryszard Kalinowski: W Lublinie współpraca z samorządem układa się wyjątkowo dobrze, przynajmniej w ostatnich latach. Władze są zainteresowane rozwojem kulturalnym, w tym organizacją dobrych imprez i wspierają organizatorów i twórców w ich działaniach. Pewnie można by coś jeszcze ulepszyć, ale nie czas teraz na poprawianie czegokolwiek (co i tak się dzieje na bieżąco), lecz raczej wykorzystanie sprzyjających warunków.
Dariusz Kosiński: Na pytanie drugie trudno mi, jako niepraktykowi, odpowiadać. Wydaje mi się natomiast, że w sprawach relacji z wszelkimi „decydentami” konieczne jest nadanie tańcowi artystycznemu sankcji, zdjęcie zeń „gęby” czegoś ekscentrycznego i egzotycznego.
Edyta Kozak: Kompleksowa strategia rozwoju tańca oparta na partnerstwie: Ministerstwo- samorząd-miasta-artyści
Janusz Marek: Jako organizator (od 15 lat) interdyscyplinarnego kameralnego festiwalu konfrontującego dorobek wybitnych twórców z zagranicy z pracami artystów działających w Warszawie – co roku występuję o dotację władz Warszawy (w trybie konkursu). Dofinansowanie do tej pory otrzymywałem (w kwocie pokrywającej ok. 2/3 kosztów festiwalu, z zastrzeżeniem, że jest on z konieczności organizowany bardzo oszczędnie, a nawet skromnie). Władze samorządu wojewódzkiego nigdy nie dofinansowały tego festiwalu (mimo starań).
Ponadto władze Warszawy 3-krotnie dofinansowały ogólnopolski przegląd spektakli teatru tańca, ruchu i obrazu. Wszystkie uwagi odnośnie dofinansowania tego przeglądu i jego skutków – jak wyżej .
Generalnie trudno jest organizować festiwal, którego główną zasadą jest troska o precyzję programu i jakość, a nie ilość wydarzeń.
Obserwując funkcjonowanie sztuki tańca w Warszawie stwierdzam marginalne jego traktowanie przez władze Warszawy i województwa. Brak jest w Warszawie instytucji tanecznej, czy też zespołu lub artysty tańca, który miałby podpisany kilkuletni kontrakt artystyczny. Brak jest infrastruktury, czyli instytucji kulturalnych, które permanentnie i długofalowo zajmowałyby się tańcem na równi z innymi dziedzinami sztuki. Tzw. artyści niezależni ( a do tej kategorii zaliczają się twórcy sztuki tańca współczesnego) startują co roku w konkursach o granty na projekty kulturalne. Kwoty przeznaczane na te granty są stosunkowo niewielkie w porównaniu z potencjałem środowisk twórczych, a proces podejmowania decyzji budzi wiele wątpliwości. Wiąże się to m.in. z brakiem uczestnictwa osób znających się na tańcu w procesie podejmowania przez władze decyzji . Tak więc brak infrastruktury i niedostępność istniejących instytucji kultury spotyka się z niewystarczającym finansowaniem twórczości niezależnej oraz z marginalnym traktowaniem tańca jako autonomicznej dziedziny sztuki (mimo obserwowanego od lat dużego wzrostu zainteresowania tą dziedziną sztuki ze strony widzów i osób praktycznie uprawiających różne odmiany tańca). Z drugiej strony środowisko taneczne było do tej pory rozproszone i niezorganizowane.
Witold Mrozek: ————-
Sandra Wilk: W obecnym czasie największymi wadami współpracy na linii władze miejskie/samorządowe – tancerze/teatry tańca są oczywiście niewystarczające środki dofinansowania produkcji wydarzeń tanecznych oraz system udzielania rekomendacji i dokonywania ocen składanych wniosków o dofinansowywanie. Słabe wydzielanie programów dla tej sztuki i skład komisji udzielających rekomendacji, w których w zasadzie nie uczestniczą osoby zawodowo z tańcem związane, skazuje większość wniosków na odrzucenie. Obecnie warto by było np. zwrócić uwagę na pytania zawarte w kwestionariuszach oceny realizowanych ze środków publicznych tanecznych zadań oraz na składy komisji opiniujących składane wnioski. W przyszłości najważniejszą kwestią do rozwiązania jest wynajem/użyczanie budynków lub innych przestrzeni miejskich mogących służyć tancerzom do pracy, rozwoju, nauki, nawiązywaniu współpracy z innymi artystami.
Anna Żak: Jeśli chodzi o władze lubelskie, to myślę, że nie możemy narzekać. Od początku powstania Międzynarodowych Spotkań Teatrów Tańca wsparcie władz samorządowych jest coraz większe. Właściwie teraz ze strony Urzędu Miasta Lublin jest to naprawdę znaczące wsparcie. Właściwie to dzięki wsparciu władz samorządowych Lublina Hanna Strzemiecka mogła powołać zarówno festiwal, jak i zawodowy teatr tańca. Myślę więc, że tam akurat doceniają zarówno znaczenie festiwalu jak też samej dziedziny, którą reprezentujemy. Władze często bywają naszymi widzami i nie zawsze z konieczności, z urzędu, ale też tak po prostu. Oczywiście potrzeby rosną w miarę jedzenia, mamy coraz więcej planów, pomysłów na nowe projekty artystyczne i edukacyjne i potrzeba coraz więcej środków, aby je profesjonalnie zrealizować. Ale chyba my i władze Lublina jesteśmy na dobrej drodze…na jednej drodze.
_____________________________________________________________________________
3. Polscy artyści tworzący w dziedzinie tańca prawie nie otrzymują stałego dofinansowania, zabiegając nieustannie o granty, stypendia, rzadko przyznawane dotacje (częściej przyznawane dużym imprezom, festiwalom – stąd w Polsce taki ich urodzaj – a rzadziej pojedynczym artystom czy grupom), co praktycznie uniemożliwia ciągłość pracy i jej godziwe warunki. To jednak tylko wierzchołek góry lodowej. W Polsce brakuje także systemu edukacji dla tancerzy i choreografów oraz miejsc prób i prezentacji dla artystów już działających. Ogółowi społeczeństwa i odbiorcom kultury brakuje wiedzy na temat tańca w spółczesnego, a większość wpływowych krytyków teatralnych omija go szerokim łukiem. Problem jest więc kompleksowy i obejmuje zagadnienia od finansów przez edukację i tzw. codzienne funkcjonowanie aż po kwestie popularyzacji i promocji tańca (nie posiadamy narodowego centrum choreograficznego, a ośrodki lokalne są za słabe, aby pretendować do miana lokalnych centrów; wyjątkiem jest tu rozległa i unikalna działalność Starego Browaru w Poznaniu, paradoksalnie finansowanego jednak ze źródeł prywatnych). Co uważa Pani/Pan za najważniejsze z w.w. zagadnień?
Leszek Bzdyl: W pewnym sensie odpowiedziałem na to pytanie w pierwszym punkcie. Zajmę się jednak edukacją. Nie zaprzeczam, że to istotne, aby istniały „jakieś” szkoły dla tancerzy, czy też choreografów. Ale żadna szkoła z jej wieloletnim rytmem edukacyjnym nie zastąpi pracy przy jednym chociażby autorskim przedstawieniu z grupą ukonstytuowanych już artystów. Moim zdanie tylko w ten sposób dokonuje się pełne przekazywanie doświadczenia. Krótko mówiąc nie interesują mnie kolejne szkoły dla tancerzy, czy też choreografów, jeśli równocześnie nie będzie rozwijał się system pozwalający utrzymywać przy życiu – choćby trzyletnim – grup artystycznych, w których dokonuje się realna kreacja i eksperyment oraz międzypokoleniowa wymiana myśli i metod pracy.
Joanna Czajkowska: Nie mogę żadnego problemu wyróżnić. Wszystko jest jednakowo ważne.
– system edukacji dla tancerzy i choreografów
– miejsca prób i prezentacji dla artystów już działających
– wiedza na temat tańca współczesnego społeczeństwie, kształcenie świadomego widza
– szersze istnienie sztuki tańca w mediach – opiniotwórczych magazynach artystycznych i lifestyle’owych, Radio, TV (nie biorę pod uwagę komercyjnych programów rozrywkowych)
– unaukowienie tej dziedziny i zaistnienie na poziomie akademickim – rozwój języka nazywającego to zjawisko, rozwój teorii tańca – techniki i stylów tańca, kreacji scenicznej, zasad kompozycji i choreografii, sposobów notacji tańca, archiwizacji itp…..
Dodałabym natomiast coś jeszcze: ponieważ brak finansów jest problemem całego kraju, nie ma też systemu eksploatacji – prezentacji spektakli, to powoduje, że premiera jakiegoś spektaklu odbywa się najczęściej w miejscu pracy/mieście artysty, ale potem nie jest prezentowana w innych miastach, to natomiast powoduje, że publiczność i krytycy z innych regionów polski nie mogą zobaczyć spektakli w ogóle lub mogą zobaczyć dany tytuł z dużym opóźnieniem.
Daria Dziedzic: Przejrzystość państwowej polityki kulturalnej w kraju i wspieranie udziału społecznego w tworzeniu kultury, to najważniejsze zagadnienia, do których wyżej wymienione problemy kierują moją uwagę. Przykładem ważnej inicjatywy środowisk kulturotwórczych takiej realizacji jest „Indeks 73” oraz właśnie Kongres Kultury Polskiej, który pokazał, że można i jest z kim.
Ryszard Kalinowski: Na początek małą uwaga do sformułowania „a ośrodki lokalne są za słabe, aby pretendować do miana lokalnych centrów o szerszym, ogólnopolskim zasięgu;” nie zgadzam się z tym stwierdzeniem (może je inaczej rozumiem?) bo wydaje mi się, że akurat lokalne ośrodki SĄ właśnie „lokalnymi centrami”. Chyba że chodzi o ich ograniczoną możliwość stania się centrum krajowym (centrami krajowymi). Ale gdy nie mamy centralnej instytucji, czy choćby struktury w ramach MKiDN czy tym podobnych (Instytut Teatralny), to trudno byłoby któremukolwiek z nich wypełnić tę lukę.
Póki co więc należy wzmacniać w dalszym ciągu działalność poszczególnych ośrodków, nie tracąc oczywiście z oczu celu: utworzenia centralnego ośrodka o kompleksowych kompetencjach i możliwościach. Bo nawet gdy on powstanie to nie zastąpi działalności ośrodków lokalnych.
I jeszcze jedna mała uwaga: działalność Browaru najczęściej przytaczanego przykładu „unikalnej” wręcz aktywności na polu tańca współczesnego w Polsce, nie jest w gruncie rzeczy taka unikalna. Oczywiście nie dezawuuję jego zasług dla nowoczesnej promocji tańca w naszym kraju, ale nie zapominajmy, że w Bytomiu (!), Gdańsku, Lublinie działają od lat ludzie (artyści, organizatorzy) i instytucje (ŚTT, Klub Żak, Centrum Kultury) mocno zaangażowane w promocję tańca, kształcenie amatorów i profesjonalistów, proponujące różne formy aktywności dla miłośników tańca nie tylko z regionu, ale i z całej Polski. Ci ludzie i instytucje od wielu lat są partnerami instytucji i artystów z zagranicy. Są to bardzo konkretne przykłady działalności, z zastrzeżeniem ze być może nie dość nagłośnione i promowane, a Browar promocję ma rzeczywiście na wysokim poziomie.
To tylko taka małą uwaga by przywrócić „symetrię” i proporcje w opisie zjawisk tańca współczesnego w naszym kraju.
Dariusz Kosiński: Jest to oczywiście element owej „góry lodowej” wspomnianej w pytaniu trzecim, czyli całego kompleksu problemów, związanego bardziej z zapleczem i świadomością, niż z mechanizmami prawnymi, ekonomicznymi etc. W ogóle wydaje mi się, a Kongres to potwierdził, że ludzie kultury (powiedzmy od razu – ludzie sztuki, bo do tego sprowadzało się rozumienie kultury obecne na Kongresie) stosunkowo lekko przeskakują nad pytaniami o odpowiedzialność wobec podatników i współobywateli oraz troskę o przekonanie ich do potrzeby finansowania ich działalności, co w radykalnej formie wyraża się w powiedzeniu: dajcie nam więcej pieniędzy i nie mieszajcie się do tego, co robimy. Jest tak też do pewnego stopnia w przypadku tańca, co o tyle jest bardziej niebezpieczne, że sztuka ta łatwo mylona jest z tańcem jako rozrywką, albo uznawana za coś „dziwacznego”, „rzadkiego”. Koniecznością pilną a zarazem rozłożoną na lata wydaje się praca nad przekonywaniem o znaczeniu i wartościach tańca artystycznego we wszystkich jego formach. Wymaga to rozbudzenia ruchu intelektualnego, który w Polsce wciąż jest rozproszony i stosunkowo słaby, a – jak sądzę – ma ogromny potencjał. Moje myślenie o owym zapleczu intelektualnym wpływa także na myślenie o Instytucie Tańca, który w pierwszej kolejności (także czasowej, a więc od razu po powołaniu) powinien stać się ośrodkiem takiego ruchu. Praktykom wydawać się to może jakimś postulatem akademickiego teoretyka, ale jestem przekonany, że dopóki nie powstanie w Polsce środowisko ludzi potrafiących dostrzec walory tańca artystycznego, pokazać jego specyfikę innym i zająć się niejako wychowaniem widzów i wpływaniem (poprzez pracę krytyczną) na jakość tańca, dopóty taniec będzie tkwił w środowiskowej niszy i dusił się w sosie własnym.
Edyta Kozak: Potrzebny budżet na tzw. bieżączkę: istniejących artystów i ich potrzeby; a sukcesywnie tworzyć strategię rozwoju tańca w Polsce wraz z edukacją i upowszechnianiem.
Janusz Marek: Sztuka tańca w praktyce nie jest do tej pory traktowana przez władze jako sztuka autonomiczna. Dlatego nie stworzono do tej pory sieci instytucji tanecznych (obejmującej edukacyjno-promocyjny Instytut Sztuki Tańca oraz kilka regionalnych twórczo- prezentatorskich centrów tańca).Działalność artystów i zespołów niezależnych (a taki status ma większość twórców uprawiających sztukę tańca) nie jest finansowana w wystarczającym stopniu i podlega wielu ograniczeniom. Brak infrastruktury oraz możliwości efektywnego uprawiania tej sztuki w istniejących instytucjach kultury. Brak kilkuletnich kontraktów artystycznych z zespołami i twórcami tańca współczesnego. Z drugiej strony zespoły baletowe działające w ramach teatrów muzycznych są traktowane przez ich dyrekcje drugoplanowo w stosunku do zespołów operowych.
Witold Mrozek: Krytyka teatralna „głównego nurtu” zaczyna dostrzegać taniec – coraz trudniej znaleźć numer „Didaskaliów” czy „Teatru”, w którym nie byłoby kilku artykułów poświęconych problematyce tanecznej. Jednak wciąż sytuacja polskiej krytyki tanecznej daleka jest od ideału. Trudno oprzeć się wrażeniu, że redakcje preferują relacje z festiwali, nie zaś większe recenzje poszczególnych spektakli – przynosi to może oszczędność cennego miejsca, ale nie pozwala na pogłębioną refleksję krytyczną. Znamiennym jest także, że znacznie więcej miejsca, niż artystom z Polski, poświęca się produkcjom zagranicznym. Krytycy specjalizujący się w tańcu niechętnie piszą o Polakach; są silnie związani ze środowiskiem tancerzy i choreografów, nie chcą się „narażać” i ryzykować odważnych opinii – zwłaszcza na temat spektakli, które pozostawiają wiele do życzenia. Kuluarowe oceny naszych recenzentów są z reguły dużo ostrzejsze niż ich późniejsze artykuły. Nie pozwala to na ukształtowanie się w Polsce „zdrowego” dyskursu krytycznego, a w efekcie odbija się też na jakości kolejnych przedstawień.
Co do „lokalnych centrów” innych, niż Stary Browar – uważam, że ośrodki w takich miejscach, jak Trójmiasto, Lublin czy Bytom mogłyby z całą pewnością pełnić taką rolę, a w zasadzie pełnią ją już w tej chwili. To, czego brakuje – to przede wszystkim regularna wymiana między nimi, a także dopuszczenie przez ich liderów do większego pluralizmu w repertuarze i ofercie warsztatowo-edukacyjnej poszczególnych centrów. Chlubnym wyjątkiem jest tu Lublin, chyba najbardziej otwarty z powyżej wymienionych ośrodków i – przynajmniej na płaszczyźnie repertuarowej – przekraczający środowiskowe podziały. Dużym krokiem naprzód byłoby także, gdyby każde z lokalnych centrów „dorobiło się” programu rezydencyjnego dla młodych artystów – po Poznaniu od tego roku ma taki program Gdańsk, czekamy na kolejne miasta Polski…
Sandra Wilk: Rozwój każdej sztuki jest uzależniony ściśle od stałego jej dofinansowania. Stworzenie tanecznych teatrów repertuarowych, kreacja wielorocznych projektów edukacyjnych, stałej produkcji nowych choreografii, tworzenie projektów okołotanecznych (jak wydawanie pism), budowa projektów informacyjnych (np. serwisy internetowe), budowa archiwów (gromadzących zarówno prace teoretyczne, popularne, jak i zapisy audiowizualne, fotograficzne, labanowskie), tłumaczenia wydawnictw zagranicznych czy tworzenie szkół lub kierunków wyspecjalizowanych w tańcu przy istniejących już uczelniach są możliwe tylko przy finansowaniu długofalowym. Wydaje się więc, że bez przychylności w tej materii powyższe projekty (istniejące lub te, które dopiero zostaną stworzone) będą zjawiskami efemerycznymi, funkcjonującymi bez wsparcia maksymalnie przez kilka lat.
Anna Żak: Myślę, że największą robotę do zrobienia mają właśnie krytycy tańca i specjaliści od promocji. Tancerze swoją robotę i tak robią. Czasem nawet z pustego nalewają, bo mają pasję, pomysły i determinację, by działać. Ważne jest, żeby o działaniach tancerzy dowiedziała się opinia publiczna, promotorzy, donatorzy…Wtedy za tym zapewne poszłyby i możliwości edukacji i dotowania zarówno państwowego, jak i prywatnego.
__________________________________________________________________
4. Jakich zmian oczekiwałaby/-łby Pani/Pan ze strony Ministerstwa Kultury (uwzględniając także strukturę administracyjną Ministerstwa, brak departamentu tańca, brak autonomicznego istnienia tej dziedziny w świadomości urzędników i… społeczeństwa?).
Leszek Bzdyl: Poza powołaniem Instytutu Tańca oczekuję od Ministerstwa zapoczątkowania i przeprowadzenia wyrazistej reformy publicznych instytucji kultury (Centra Kultury, Domy Kultury). Te instytucje miałyby po reformie obowiązek współpracy tzw. NGO-sami i artystami typu free lance. Nie byłyby rozliczane z tworzenia towaru dla „klienta”, czyli z ilości imprez i z komercjalizowanych uczestników, ale z pracy artystycznej i ze współpracy ze wspomnianymi podmiotami. Nieprawdą jest, że w Polsce nie ma infrastruktury dla tańca, czy też dla teatru niezależnego. W każdym mieście jest kilka publicznych instytucji kultury, które są zarządzane biurokratycznie i nie mają żadnej ochoty (zaszłość po PRL-u), aby otworzyć się na realną współpracę (menadżersko-księgową choćby) ze wspomnianymi powyżej stowarzyszeniami, czy też wolnymi artystami. Choćby jeden z tych nieszczęsnych „domów kultury” przemianowany na dom pracy twórczej uruchomiłby potężną zmianę jakościową.
Joanna Czajkowska: Powstanie Państwowego Instytutu Tańca, ale także regionalnych centrów – instytucji, które współpracowałby ze sobą i bardziej skupiały na bezpośredniej produkcji i promocji artystów z danego regionu, ale także z pozostałych części kraju – powstanie sieci miejsc stale prezentujących taniec, co dałoby możliwość konfrontacji, współpracy warsztatowej i koprodukcji, słowem artystycznego rozwoju.
Daria Dziedzic: Oczekuję zmian mądrych i przejrzystych.
Ryszard Kalinowski: Mam jeden pomysł i marzenie na „na teraz”: byłoby super, gdyby poszczególne ośrodki porozumiały się w sprawie systemu/cyklu prezentacji polskiego tańca w ramach swoich programów rocznej działalności i aby spotkało się to ze wsparciem MKiDN. Tak jak to jest w niektórych krajach europejskich.
Wszak jak wspomniałem powyżej, ośrodki lokalne SĄ przygotowane do takich prezentacji, bo ich działalność na tym w dużym stopniu polega.
Dariusz Kosiński: Jak już powiedziałem – w istniejącej sytuacji oczekiwałbym powołania Instytutu Tańca jako placówki zbliżonej do Instytutu Teatralnego, a więc ośrodka dokumentacyjno-badawczego, dysponującego możliwościami tworzenia własnych produkcji, organizowania przeglądów, festiwali etc., a zarazem koordynującego do pewnego stopnia działania poszczególnych ośrodków. Nie wydaje mi się natomiast sensowne (i możliwe), by Instytut dysponował pieniędzmi na produkcje taneczne. Może ewentualnie organizować prace komisji dysponujących jakąś ich częścią, ale nie powinien być jedynym dysponentem finansowania tańca ze środków budżetowych.
Edyta Kozak: Wyznaczenia/wydzielenia w Ministerstwie departamentu tańca lub (minimum) osoby kierującej pracami z dziedziny tańca (tylko tańca!); powołać grupę ekspertów pochodzących ze środowiska tańca niezależnego, instytucjonalnego, teoretyków… Zaprosić do spotkań Miasto i Samorząd; zbadać możliwości każdego z partnerów i zasiąść do rozmów. Ale zacząć od warsztatów tańca dla urzędników! Weekendowe obowiązkowe zajęcia z dokształcania: historii tańca oraz sztuki najnowszej (i zajęcia ruchowe)
Janusz Marek: Rozwiązanie dwóch kluczowych kwestii znacznie poprawiłoby sytuację sztuki tańca i jej twórców w Polsce. Po pierwsze powinna powstać sieć instytucji tanecznych .Obok Instytutu Sztuki Tańca zajmującego się badaniami, dokumentacją ,edukacją i promocją , powinny ją współtworzyć regionalne centra sztuki tańca zajmujące się wspieraniem twórczości , prezentacjami oraz edukacją w miastach, w których istnieją większe środowiska taneczne. Po drugie – powinno się zwiększyć finansowanie twórczości niezależnej, np. poprzez podpisywanie kilkuletnich kontraktów z najwybitniejszymi twórcami oraz zapewnienie pozostałym dostępu do efektywnego korzystania z profesjonalnych interdyscyplinarnych instytucji kultury.
Oczekuję powołania profesjonalnej instytucji np. pn. Rada Sztuki, która przejęłaby od Ministerstwa Kultury wspieranie poszczególnych dziedzin sztuki. Powinni w niej lub dla niej pracować m.in. ludzie znający się na sztuce tańca. Ewentualnie obowiązki te mógłby przejąć Instytut Sztuki Tańca.
Rozwiązanie narosłych latami problemów wynikających z zaniechań polityki kulturalnej oraz ze słabości środowiska tanecznego wymaga wypracowania wspólnego programu , który byłby realizowany przez środowisko taneczne we współpracy z Ministerstwem Kultury i jego wyspecjalizowaną agendą oraz z władzami samorządowymi. Aby to osiągnąć trzeba rozpocząć nieefektowny i pracochłonny proces dialogu . To wymaga dobrej woli ze strony władz oraz aktywności i konsolidacji ze strony środowiska tanecznego . Temu celowi służyłoby przygotowanie i zorganizowanie ogólnopolskiej Konferencji Sztuki Tańca. (z udziałem reprezentantów różnych rodzajów tańca, ekspertów oraz przedstawicieli Ministerstwa Kultury i władz samorządowych). Celem realizacji takiego programu jest stworzenie normalnych, profesjonalnych warunków uprawiania sztuki tańca w Polsce, aby wykształceni tancerze i choreografowie nie musieli wyjeżdżać z Polski, by móc efektywnie zajmować się tą dziedziną sztuki.
Witold Mrozek: ————–
Sandra Wilk: Stworzenia sieci programów wspierających, obejmujących nie tylko prezentacje, produkcje spektakli czy organizację festiwali ale także tych dotyczących projektów pokrewnych (wymienionych w pkt 3). Dzięki nim korzystanie z tego typu dofinansowania pozwoli na rozwój promocji tańca w społeczeństwie, tworzenie archiwów, wydawnictw itp. oraz na rozwój naukowych badań o tej sztuce.
Anna Żak: Przede wszystkim znaczące by było, gdyby taka świadomość wyżej wymienionych była…żeby zaznaczyła się mocniej, wyraźniej.
______________________________________________________________________
5. Czy uważa Pani/Pan, że taniec współczesny powinien być traktowany autonomicznie, bez powiązań z teatrem (biorąc pod uwagę fakt, że taniec współczesny, także w Polsce, nie równa się automatycznie teatr tańca)? Czy też powinien umiejętnie korzystać z tej artystycznej wymiany (relacje z Ministerstwem, miejsca prezentacji, struktura organizacyjna, współpracownicy, aktorzy itd….)?
Leszek Bzdyl: Wydaje się, że nia ma jednego słusznego rozwiązania, jednego modelu. Tych modeli współpracy powinno się wypracować możliwie wiele. Tylko w ten sposób poszczególni twórcy będą mogli wybrać najlepiej służący ich indywidualności rytm pracy i kreacji. Dla jednych wymarzonym rytmem może być trzyletni grant (ministerialny, samorządowy), a dla innych jednorazowa współpraca z publiczną instytucją kultury, przy pomocy której może być zrealizowane autorskie lub też zamówione dzieło. Dla jednych istotną drogą jest „upaństwowienie” zespołu, dla innych zasada zmiany partnerów przy realizacji kolejnych projektów.
Zakładając, że polski taniec jest „polskim” tylko i wyłącznie poprzez geograficzne usytuowanie kreacji, to wielce oczekiwanym modelem byłyby kilkuletnie rezydencje dla artystów europejskich decydujących się na pracę w Polsce.
Joanna Czajkowska: Są miejsca na świecie, gdzie takie współdziałanie jest możliwe i przynosi pozytywne efekty. Przykładem może być chociażby miasto tuż za polsko-niemiecką granicą, czyli Goerlitz. Tam w ramach Teatru Muzycznego powstał zespół teatru tańca/dance company (powstał po likwidacji tradycyjnego zespołu baletowego). Zespół ten tworzy własny repertuar, ale tancerze występują też w spektaklach musicalowych i operetkowych. Teatr przygotowuje też polsko – niemiecki projekt Interface. Za przykładem formy koegzystencji „dance company” w ramach Music Theatre w Goerlitz poszedł Jacek Gębura we wrocławskim Teatrze Capitol. Jest to rozwiązanie możliwe i może być satysfakcjonujące, zwłaszcza dla choreografów, którzy marzą o pracy ze stałym zespołem (zatrudnionym na etatach, do ciągłej dyspozycji choreografa), co daje możliwość wypracowania własnego języka tanecznego, a nie typu „projektowego”, opartego na indywidualnościach pracujących w systemie „freelance”. Dla choreografów preferujących ten drugi system pracy, możliwa byłaby praca, zwłaszcza w teatrach instytucjonalnych o profilu dramatycznym (zazwyczaj te teatry nie mają „sali baletowej”, ale dysponują dobrymi warunkami scenicznymi, wówczas projekty mogą powstawać w innych przestrzeniach, ale być prezentowane na scenach profesjonalnych).
Ale szczerze mówiąc, nie wiem, co jest trudniejsze – zmienić mentalność dyrektorów teatrów instytucjonalnych – mentalność i struktury panujące w większości tych instytucji???
Czy stworzyć zupełnie nowe autonomiczne miejsca pracy i prezentacji dla tańca?
Nie wiem. Myślę, że to drugie chyba jednak jest łatwiejsze.
Daria Dziedzic: Taniec prezentuje autonomię współuczestnictwa, zarówno wśród gatunków tanecznych, jak i gatunków sztuki w ogóle. Jego infrastruktura powinna zabiegać o to samo, mając na celu budowanie wspólnej tożsamości kulturalnej.
Ryszard Kalinowski: Tak, powinien być autonomiczny, co dla mnie nie oznacza przekreślenia dziedzictwa teatru i jego przedstawicieli w imię odcięcia się i stworzenia wszystkiego od nowa.
Dariusz Kosiński: Kwestia relacji tańca z innymi sztukami to właśnie przykład rzekomo akademickiego, „teoretycznego” dylematu, który w istocie ma decydujące znaczenie dla praktyki, także dla przepisów. Tancerze, o ile zdołałem się zorientować, wyznają raczej „purystyczny” sposób postrzegania własnej sztuki, podkreślając, że jest ona autonomiczna. Jest to zrozumiałe wobec praktyki łączenia tańca z muzyką czy teatrem i swoistego „rozpuszczania” go w tych dziedzinach. Mimo owego zrozumienia i mimo zgody na strategiczne podkreślanie autonomii sztuki tanecznej, nie mam wątpliwości, że taniec – podobnie jak teatr – nie jest sztuką „czystą”, „autonomiczną” (zresztą – która ze sztuk współczesnych jest), ale przynależy do wielkiej i rosnącej rodziny sztuk performatywnych. Ponieważ z natury ma charakter przedstawieniowy, zbliża się do teatru (oczywiście rozumianego na sposób współczesny, a nie na pokutującą wciąż modłę XIX-wieczną). Walka o utrzymanie gatunkowej czystości jest walką samobójczą, toteż po uzyskaniu swoistego potwierdzenia autonomii w postaci odrębności instytucjonalnej należałoby jak najszybciej rozpocząć prace nad likwidacją tendencji purystycznych i wykluczeniowych, wychodzących z założenia, że jakieś formy tańca nie spełniają reguł „autonomii”.
Edyta Kozak: Najpierw autonomicznie, potem w partnerstwie z innymi; taniec flirtuje z teatrem, sztukami wizualnymi, performancem… I z nimi też może szukać porozumienia/dialogu
Janusz Marek: Uważam, że na obecnym etapie swej „emancypacji” taniec (obejmujący m.in. tzw. taniec współczesny) powinien być traktowany autonomicznie . Dotychczasowe jego funkcjonowanie w ramach istniejących instytucji teatralnych, czy muzycznych skutkowało drugorzędnym lub marginalnym jego traktowaniem. Instytucje te musiałyby się znacznie zmienić, aby taniec był w nich traktowany na równi z muzyką i teatrem, z którymi może się on uzupełniać i przenikać. W przyszłości powinny istnieć zarówno instytucje wyłącznie taneczne jak i instytucje harmonijnie łączące muzykę, teatr, taniec, czy inne sztuki performatywne.
Witold Mrozek: Przesadne dążenie do całkowitej autonomii tańca jako sztuki uważam za anachroniczne i szkodliwe. Rozumiem frustrację artystów, od dziesięcioleci traktowanych jako przybudówka do administracyjnych struktur odpowiedzialnych za muzykę. To, o czym wszyscy myślimy, mówiąc o tańcu – to przecież taniec teatralny, przynależny do kategorii sztuk performatywnych, forma widowiska posiadająca swoją dramaturgię i osadzona w historii teatru Zachodu – a nie sama technika poruszania się.
Środowisko taneczne w Polsce jest aż nazbyt hermetyczne, o świeże i interesujące zjawiska artystyczne nie jest w nim zbyt łatwo. Nie ma sensu budować jego tożsamości na negacji „teatralności”, niczym amerykańscy postmoderniści lat 60., zwłaszcza, że bardzo wiele ambitnych przedsięwzięć artystycznych rodzi się na pograniczach tańca i innych sztuk performatywnych. Nie warto ich wykluczać i coraz głębiej pogrążać się we własnym bagienku. Należy porzucić wzajemne uprzedzenia – teatr „głównego nurtu” eksploruje przecież obecnie problematykę ciała i z dużym zainteresowaniem patrzy na choreografów.
Poza tymi czysto merytorycznymi aspektami sprawy, są jeszcze względy finansowe. Budowa sieci „centrów tańca współczesnego” na modłę francuską wydaje się w obecnej rzeczywistości ekonomicznej nierealna. Po PRL odziedziczyliśmy rozbudowaną sieć teatrów instytucjonalnych, także w mniejszych miastach. Często nie wiadomo do końca, co z nimi robić. Artyści tańca powinni mieć do nich szerszy dostęp – pomysł na to, jak ich tam wpuścić, odpowiednio wpłynąwszy na samorządy – to jedno z wyzwań dla Ministerstwa Kultury.
Z drugiej strony, warto byłoby jednak pomyśleć o jakiejś formie odrębnej organizacji – silnego branżowego stowarzyszenia, związku zawodowego – zrzeszającego tancerzy i choreografów tańca współczesnego, rzadko kiedy należących do ZASP. Specyfika tego zawodu jest na tyle wyjątkowa, że walka o socjalne prawa jego przedstawicieli i lobbying na jego rzecz powinna być podejmowana przez specjalnie do tego powołane ciało.
Sandra Wilk: Taniec jest obecnie najsilniej rozwijającą się dziedziną sztuki. Czerpiąc inspiracje i doświadczenia z teatru, baletu, sztuk plastycznych, audiowizualnych, muzycznych ma ponadczasowy wymiar. Pokonanie bariery językowej umożliwia jego artystom swobodne docieranie do wzystkich warstw społecznych oraz do odbiorców zagranicznych. Traktowanie tańca jako dziedziny autonomicznej powinno być jedynie formalnością, bo taniec takie warunki spełniał, spełnia i będzie spełniać w przyszłości.
Anna Żak: Myślę, że dobrze by było, gdyby to wszystko razem umiejętnie połączyć. W końcu teatr też bywa bardzo różny. Nie jestem pewna czy chodzi o definicję…raczej chyba o stworzenie ram, w których mieściłoby się wiele. Często sztuka jest niedefiniowalna. A tym bardziej trudna do ocenienia, zaszufladkowania. I chyba nie ma potrzeby, żeby szufladkować. Teatr tańca jest przecież bardzo otwarty, wciąż poszukujący, właśnie umiejętnie łączący…
_____________________________________________________________________________
6. Co uważa Pani/Pan za największy problem polskiego środowiska tanecznego?
Leszek Bzdyl: Problemem zaczynają być recenzenci/krytycy, którzy na wzór kolegów po fachu z działów teatralnych zaczynają czuć misję, aby wymyślać twórcom tematy istotne i jedynie słuszne. Zaczyna to przybierać formę manii natręctw i paranoi pół-boskiej władzy.
Joanna Czajkowska: Wszystko, co powyżej napisane, jest ważne.
Jednak w sytuacji na dziś, myślę, że najważniejszym i najbardziej palącym problemem jest szybka i skuteczna pomoc zespołom tzw ukonstytuowanym, czyli z dorobkiem, ale „niezależnym”.
Jest kilka zespołów w tym kraju, do których należy m.in. Teatr Okazjonalny, które pracują i trwają od lat, osiągając sukcesy w Polsce i zagranicą. Zespoły te wypracowały własną poetykę, styl, ale nie mają statusu instytucji i nie mają stałych dotacji.
Gdyby miały zapewnioną opiekę finansową i organizacyjną, mogłyby stać się ogniwem łączącym i wypełniającym przestrzeń między dużymi teatrami tańca, takimi jak PPT, czy ŚTT, a młodymi, debiutującymi artystami (którymi głównie zajmuje się dziś Stary Browar). Wówczas młodzi adepci studiów tańca w Bytomiu, Łodzi, czy Kielcach, czy tancerze po prostu o mniejszym dorobku, mieliby możliwość zatrudnienia, a zarazem rozwoju artystycznego.
Dziś wszystkie te teatry pracują jako zespoły składające się z niewielkiej ilości osób, doświadczonych choreografów i tancerzy. Borykają się z problemami finansowymi, ale i z brakiem dopływu „świeżej krwi” w postaci młodych profesjonalnych tancerzy. Często choreografowie ci chcieliby pracować z zespołami liczniejszymi, ale z powodów finansowych jest to niemożliwe.
Daria Dziedzic: Problemem polskiego środowiska tanecznego bywa hermetyczność wtedy, gdy zalecana jest otwartość.
Ryszard Kalinowski: Brak porozumienia ponad podziałami i silnego jednego głosu na zewnątrz. Bo w swoim gronie można/trzeba się spierać, ale na zewnątrz trzeba mówić wspólnym głosem.
Dariusz Kosiński: Jak z wszystkiego, co napisałem wynika, moim zdaniem największym problemem środowiska jest jego zamknięcie we własnej niszy i wynikający stąd brak nieśrodowiskowego rezonansu dla własnej pracy.
Edyta Kozak: Kompleks niższości.
Janusz Marek: Problemem środowiska tanecznego jest jego rozdrobnienie i brak ogólnopolskiej organizacji reprezentującej go w relacjach z władzami. Jedynie konsolidacja środowiska, wypracowanie wspólnego programu rozwoju tańca oraz skoordynowane, długofalowe działanie mogą wpłynąć na zmianę polityki kulturalnej w dziedzinie tańca i osiągnięcie rzeczywistej poprawy warunków funkcjonowania sztuki tańca w Polsce jako autonomicznej dziedziny sztuki.
Witold Mrozek: ———–
Sandra Wilk: Ze względu na trudne warunki funkcjonowania teatrów tańca (od dotacji do dotacji) i walki o przetrwanie na lokalnych rynkach, sprowadzających się do dominacji jednego dużego teatru w mieście (poza kilkoma największymi metropoliami) niemożliwym jest – w obecnym czasie – nawiązanie długofalowej ścisłej współpracy pomiędzy różnymi zespołami/ośrodkami. To natomiast blokuje tworzenie produkcji wieloosobowych przystosowanych do prezentacji w największych salach. Brak bazy lokalowej i pieniędzy na bieżącą działalność sprawia, że polski teatr tańca jest rozdrobniony, pełny animozji i mało otwarty na współpracę. Integracyjne projekty niosą jednak ze sobą ogromne koszty produkcji, a tych na dzień dzisiejszy polskie teatry tańca (operując środkami własnymi lub niewystarczającymi publicznymi) nie są w stanie pokonać.
Anna Żak: ———
Julia Hoczyk, Leszek Bzdyl, Joanna Czajkowska, Daria Dziedzic, Ryszard Kalinowski,Dariusz Kosiński, Edyta Kozak, Janusz Marek, Witold Mrozek, Sandra Wilk, Anna Żak
Kultura Enter
2009/10 nr 15