Teatr w niewoli
Teatr w niewoli zaczyna się od szafotu.
ONZ realizuje projekt: wpuścić światło sztuk pięknych do najbardziej ciemnych zakątków naszego kraju. W ramach tego projektu spektakl Teatru Dramaturgii Białoruskiej (TDB) „Biały anioł z czarnymi skrzydłami” odwiedza zakłady karne. Obejrzy go około 30 tys. widzów.
O innym życiu spektaklu, którego mieszkańcy Mińska mają już dość, opowiada aktorka Julia Szauczuk.
O spektaklu
Po raz pierwszy teatr odwiedził zakład karny w zeszłym roku. Był to zakład karny, który niebawem został zburzony, a mieścił się w Mińsku. W kilku więzieniach pokazywano spektakl trzy razy – wracano tam prawie jak do domu. Spektakl grano w Orszy w zakładach nr 8 i 12 , w Bobrujsku, Mohylewie, w 15-ym zakładzie karnym w Nawosadach.
„Biały anioł z czarnymi skrzydłami”, zaadaptowany przez Benedykta Rastryżenkowa, to współczesny tekst, opowiadający o bezgranicznej miłości, całkowitej samotności, powszechnym niezrozumieniu i … AIDS. To dramat, w którym każdy ma prawo do życia, miłości, radości, przebaczenia grzechów i do ostatniej szansy.
O widzach
W więzieniu słowa spektaklu brzmią inaczej niż w mińskim teatrze. Dla tej publiczności poruszające są takie momenty, na które mieszkańcy stolicy nie zwracają uwagi.
Najbardziej lubianą frazą mojej bohaterki są słowa: „Jeden raz – nie …”. Zrozumiałam już, że zanim te słowa będą wypowiedziane trzeba wytchnąć i poczekać aż ucichnie „Oooouuuu!” na sali. Wzrusza widzów również kolejny dialog „a jak mam go wsadzić? – a czy Panu zrobi się lepiej?”.
I wreszcie, „po co wysyłać go na Sybir? Niech w domu żyje” – w tym miejscu widzowie w więzieniu zawsze płaczą…
Widz z zakładu karnego naprawdę wierzy w grę aktorów. Moją bohaterkę pytają: „twój pierwszy raz – z miłości czy dla pieniędzy?”. Na sali słychać śmiechy: zobacz, nie pamięta, zapomniała, dawno temu to było… Myślisz: „kurcze”. Lecz bohaterka odpowiada właśnie: „Nie pamiętam”.
Według scenariusza zawsze coś pijemy – słychać wtedy jak na sali toczy się dyskusja o tym, czy piję prawdziwy koniak czy szampana. Oczywiście koniaku nigdy nie piliśmy – nie można go wnosić na teren więzienia. Zanim trafimy do pokoju charakteryzatorskiego jesteśmy dokładnie przeszukiwani. Zabierają nam komórki i inne urządzenia łączności. Wszystkie rzeczy i rekwizyty są gruntownie przeszukiwane. Konwojenci utrzymują łączność przez PMR-y, nawet w trakcie spektaklu zachowują się dość głośno, zwracając tym samym na siebie uwagę. Zdarzyło się nawet tak, że mieliśmy występ na scenie, na której znajdowały się drzwi. Trwał spektakl, drzwi nagle się otworzyły, wszedł jakiś facet… rozejrzał się, wyszedł. My graliśmy dalej.
O dobrych mordercach
My, aktorzy, zapoznawaliśmy się z pozbawionymi wolności: z tymi, którym pozwolono przynosić nam herbatę, montować dekoracje, wynosić nasze brudne kubki. W więzieniu nie ma wielu, którzy mają takie przywileje. Oni się bardzo starają być dobrymi. Wydaje się, że ci wszyscy mordercy i zboczeńcy to tacy dobrzy ludzie!
…Wspominam jednego chłopaczka z zakładu karnego w Bobrujsku. Imienia nie pamiętam. Skazano go na 9 lat za trzy gramy trawy. Krzyczę: Co?! Za co cię tu wsadzono? On zaś mówi: ciszej, ciszej, tu wszystko słychać. Częstował mnie papierosami. Okazało się, że mają sklep, w którym raz w miesiącu mogą robić zakupy.
Znam też ciekawą historię o Czarnym Benie. Konwojenci opowiedzieli, że przyjechał z trzema kumplami z Afryki zdawać egzaminy na doktorat i jakiś białoruski chłopak ukradł mu pieniądze, które miał na życie. Ben razem z kumplami pobił go, chłopak zmarł, sprawców skazano na 19-21 lat pozbawienia wolności, to bardzo dużo. Później powiedzieli mi jeszcze jedno: Ben jest ludożercą.
Raz szliśmy do ubikacji przez ogromną jak stadion salę. Weszłam do ubikacji, widzę leży papier do podcierania się. Było to powiadomienie o odmowie amnestii. Zabrałam je. Papieru toaletowego tam nie było.
O pieniądzach
Lubię jeździć do więzienia, podoba mi się to! Czasem myślę sobie – no, kiedy wreszcie występ?.. W więzieniu mam wrażenie, że robię coś ważnego. Otrzymuję wiele energii od więźniów.
Na spektakle nie jeździ główny reżyser, Anisienka. Jeżdżą aktorzy, garderobiany, rekwizytor i charakteryzator. Tak naprawdę wszyscy lubią te przedstawienia. Tylko płaca jest marna. Za jeden spektakl każdy z nas otrzymuje 20 tys. rubli białoruskich. Wygląda więc na to, że ONZ płaci za przyjazd, mieszkanie, a dla nas nie zostaje nic.
Każdy zakład karny chwali się, że jest najlepszy, ma dobrych pracowników i smaczne jedzenie. 15-y zakład karny w Mohylewie przypominał ośrodek dla dzieci: białe łabędzie na ścianach, pokój spotkań.
W więzieniach mają nawet własną telewizję. Akwarium. A propos akwariów – jest ich dużo, rybki pomagają w odprężeniu się.
W każdym zakładzie są malarze. Rysują tylko pejzaże. Zawsze. Widocznie tego im brakuje.
Więźniom żyje się dobrze. Bezdomni mają o wiele gorzej. Gdybym była bezdomna, przeskrobałabym coś , żeby trafić do więzienia.
Julia Szauczuk
Tłumaczenie: Hanna Paniszewa
15 stycznia 2011