Z chłopa pan
Panuje u nas moda. Chociaż niszowa, jest przejawem szerszego zjawiska. Moda na tak zwane coming outy. To okropne słowo oznacza symboliczne wyjście z szafy, przełamanie strachu przed ujawnieniem jakiejś osobistej tajemnicy, która wydaje się być powodem do wstydu. Coming out może dotyczyć również pochodzenia − na przykład pochodzenia ze wsi. I to nie tylko w wymiarze historii jednostkowej, ale również w szerszym, społecznym.
W ostatnich latach temat wsi zyskuje na popularności. Zaczęło się na dobre od spektaklu teatralnego W imię Jakuba S., wyreżyserowanego przez Monikę Strzępkę i Pawła Demirskiego (premiera 18 grudnia 2011). Chłopi w sztuce Strzępki i Demirskiego stali się niewolnikami kapitalistycznego systemu pracy, zależnymi od bankierów i przedsiębiorców. W dramacie padło kilka ważnych pytań: skoro znaczna część polskiego społeczeństwa pochodzi ze wsi, dlaczego Polacy myślą o sobie jako o potomkach kultury dworkowej? Dlaczego żyjemy w iluzji szlacheckości? Czy zamiast wieszania portretów przodków w salonach, nie powinniśmy raczej świętować zniesienia pańszczyzny?
Jeszcze przed premierą dramatu Strzępki i Demirskiego, w 2010 roku Maciej Szajkowski z Kapeli ze Wsi Warszawa założył nowy zespół R.U.T.A., z frontmenami, legendami punk rocka, i udowodnił, że prawdziwy folk to nie wyraz eskapistycznych ciągot mieszczucha, lecz gniew, bunt i pamięć niedoli poddanych. Również w filmie eksploatuje się temat chłopstwa – choć w bardzo różny sposób. Mentalnym krajobrazom prowincji, apatii ludzi kierujących się podstawowymi odruchami biologicznymi oraz beznadziei życia „nigdzie” poświęcili swój pierwszy pełny metraż − Z daleka widok jest piękny (2011) − Anna i Wilhelm Sasnalowie. Natomiast w późniejszym filmie Piotra Brożyka Niepamięć (2014) Magdalena Bartecka, jedna z dwóch głównych bohaterów filmu, deklarowała: „Jestem dumną wieśniaczką”.
2.
„Słoma wystająca z butów”, „podpieranie drzwi snopkiem” − trudno znaleźć w polszczyźnie pozytywne wyrażenia związane z chłopskością. Wypieranie się wiejskiego pochodzenia stoi w opozycji do inteligenckiej chłopomanii. Ta ostatnia już w Weselu Stanisława Wyspiańskiego znalazła cierpki komentarz: „Myśmy wszystko zapomnieli; mego dziadka piłą rżnęli” – przyznawał Pan Młody. Z kolei Ojciec wyjaśniał: „Ot, pany się nudzą sami, to się pięknie bawiom z nami”. Związki pany−chłopy z reguły nie przynosiły nic dobrego. Ci z dworków tworzyli wyidealizowany obraz wiejskiego życia, ci z chałup, nawet jeśli hardzi, nieskorzy byli do działania w imię niepraktycznych wielkich idei. Czepiec nie miał złudzeń: „człek człekowi nie dorówna, […] nie polezie orzeł w gówna”.
Przy czym mam na myśli nie tyle polityczne lub ekonomiczne znaczenie chłopstwa, ile jego wkład w kształtowanie systemu wartości i przekonań, składających się na szeroko pojętą polskość. Wpływ pańszczyzny i gospodarki folwarcznej na mentalność współczesnych Polaków to wciąż nieprzyswojony składnik naszego dziedzictwa, ujawniający się dzisiaj w postawach wobec życia (wg Strzępki i Demirskiego – np. w naturalnej uległości, wg historyka Adama Leszczyńskiego – w lekceważeniu pracy. Praca ponad siły nie sprzyjała buntom i walce o wolność. Trzeba pamiętać, że chłopstwo na ziemiach polskich późno zyskało możliwość decydowania o własnym życiu (uwłaszczenie w zaborze austriackim – 1848, w zaborze rosyjskim – 1861, w Królestwie Kongresowym − 1964, w zaborze pruskim proces trwał od 1808 do ok. 1872). Ale przecież to nie za czasów zaborów ani dwudziestolecia międzywojennego, lecz za Polski Ludowej wiejskie korzenie zaczęto traktować pogardliwie, to wtedy zaczęto się ich wstydzić.
Tempo, powszechność i łatwość w przeskakiwaniu po szczeblach drabiny społecznej w okresie PRL-u nie miały sobie równych w historii Polski. Ceną za to było powierzchowne przystosowanie się do nowego stylu życia dużych grup obywateli. Zjawisko błyskawicznych zmian społecznych w Polsce Andrzej Leder nazwał rewolucją, która się nie wydarzyła. W wydanej na początku 2014 roku książce Prześniona rewolucja postawił tezę, że społeczeństwo wyparło ze świadomości „darowaną” mu przez nazistów i komunistów „rewolucję”, ponieważ ta dokonała się bez jego świadomego udziału. Leder opisuje okrucieństwo chłopów podczas parcelacji majątków podczas reformy rolnej, starając się dowieść, że chłopi (i proletariat) wykorzystywali powojenne zamieszanie do zemsty na wcześniejszych gnębicielach głównie z powodu poczucia bezsilności wobec rozwoju wypadków i z jakoby wrodzonej – według Ledera − umiejętności jedynie reagowania na to co przynosi los.
Leder twierdzi, że w PRL-u chłopskie pochodzenie, mimo że politycznie premiowane, nie było powodem do chwały, gdyż awans społeczny przyszedł niejako z zewnątrz, bez współudziału zainteresowanych, a majątek zdobyto w dużym stopniu bez zasług − po właścicielach ziemskich i Żydach. Nie dziwi zatem popularność portretów fałszywych przodków na ścianach pseudoszlacheckich dworków. Leder pokazuje chłopstwo jako ciemną masę, którą trzeba urabiać. Współczesność polska tę ideę często powtarza.
3.
Antoni Kroh w książce Wesołego Alleluja Polsko ludowa wymienia epitety związane ze wsią: „najpowszechniejszą formą obrazy jest wypominanie komuś wiejskiego pochodzenia: >bat<, >buractwo<, >wiejski burek<, >cep<, >cham od wideł<, >chomąt<, >czereśniak<, >jeziorany<, >kłos w herbie<, >kmiot<, >orcyk<, >słoma w butach<, >snop w dowodzie<, >wieśniak<, >wiochman<, >nawijasz jak z chamowa< i wiele podobnych”.
Autor tak pisze o przedmiocie swojego zainteresowania: „gigantyczny trud pokoleń naukowców i praktyków, wychodzący z przesłanek częściowo lub całkowicie błędnych, niespójnych, a więc skazanych na nieuchronną klęskę – wydaje obfity plon. Lecz nie ten spodziewany, ale zgoła inny. Rolnikom się nie zdarza, by posadzili ziemniaki, a wzeszły pomidory czy arbuzy. Inteligentom i owszem”[i]. Jak widać, sztuka ludowa to temat na powieść z elementami sensacji. Wyraziste osobowości, zaskakujące zwroty akcji, niespodziewane efekty, ciężko wypracowane sukcesy i niezasłużone porażki. Antoni Kroh pokazuje dzieje konstrukcji teoretycznej, która przez trzydzieści lat miała się dobrze, płynąc na fali zapotrzebowań politycznych wiodącej siły narodu. Oznaczając przy tym co innego niż głosiła oficjalna nadbudowa ideologiczna. Tak naprawdę u źródeł sztuki ludowej leżał pragmatyzm inspiratorów zjawiska, ale zarazem ich szczere zaangażowanie oraz balansowanie między polityką a ucieczką od niej. Dla mieszkańców wsi wytwórczość ludowa dawała szansę na lepsze życie i poczucie własnej wartości. Począwszy od lat 70. XX wieku, gdy rynek zdominowały przedmioty produkowane fabrycznie oraz zachodnie wzorce, sztuka ludowa zaczęła umierać, aż w latach 80. definitywnie odeszła.
Sztuka ludowa była w istocie wytworem ludzi z miasta, odbiciem poglądów inteligenckich. Jej korzenie tkwią w młodopolskim przekonaniu, że lud jest skarbnicą ducha narodu. Kroh cytuje wersy z Promethidiona Norwida: „największym prosty lud poetą, co nuci z dłońmi ziemią brązowemi” − na które powoływał się stary Witkiewicz, a wiele lat po nim… działacze Cepelii. Od Towarzystwa Polska Sztuka Stosowana (zał. 1901) i Warsztatów Krakowskich (zał. 1913), traktujących twórczość ludową jako wielką składnicę motywów, po odnoszącą się do ludowości z dużym szacunkiem Spółdzielnię Ład, założoną już w wolnej Polsce, w 1926 roku, oraz kolejne inicjatywy wspierane przez państwo, przewijała się myśl, żeby wiejską wytwórczość artystyczną wykorzystać jako podstawę do stworzenia oryginalnej sztuki polskiej, na miarę nowej Rzeczpospolitej. Cepelia jest córką tych idei i inicjatyw, a bezpośrednio – spadkobierczynią powstałego w latach 20. Towarzystwa Popierania Przemysłu Ludowego (TPPL).
4.
Jak pisze Piotr Korduba w książce Ludowość na sprzedaż, w okresie międzywojennym przedsięwzięcie pod nazwą „sztuka ludowa” było ewenementem na skalę co najmniej europejską. Było też w istocie dziełem nieformalnej grupy kobiet, miłośniczek „przemysłu ludowego”, ale spoza środowiska wiejskiego, które kolekcjonowały ludowe wytwory, a także prowadziły amatorskie badania. Wśród osób zaangażowanych w stworzenie nowoczesnej wersji sztuki ludowej były m.in.: jedna z założycielek TPPL Janina Orynżyna (nosiła suknie z materiałów tkanych przez wiejskie kobiety i zdobione tradycyjnymi wzorami), ministrowa Jadwiga Beckowa (propagowała ludowość wśród wyższych sfer), profesor etnografii i etnologii na uniwersytetach w Wilnie, a potem w Warszawie Cezaria Baudouin de Courtenay-Ehrenkreutz, a także współpracująca z nią malarka i autorka licznych tekstów Helena Schrammówna, artystka specjalizująca się w tkaninach Eleonora Plutyńska oraz ziemianka Wanda Modzelewska. Ich celem było wypracowanie nowoczesnego stylu w sztuce dla młodego państwa. Równie ważna była przy tym pomoc dla najbiedniejszych – poprzez danie im możliwości zarabiania rękodziełem. Ta grupa kobiet wypracowała dobrze funkcjonujący system badań terenowych, zbierania kolekcji, poznawania tradycyjnych technologii, wytwarzania przedmiotów, wspierania twórców, prezentacji i sprzedaży. Niektóre z nich także w Polsce powojennej odegrały ważną rolę w rozwoju i zinstycjonalizowaniu sztuki ludowej. Wykorzystaniem autentycznych wzorów i technik produkcji zajmował się, powstały w 1950 roku, Instytut Wzornictwa Przemysłowego − zarządzany żelazną ręką przez Wandę Telakowską.
W 1949 roku, w apogeum socrealizmu powstała Centrala Przemysłu Ludowego i Artystycznego, czyli Cepelia. Była lustrem epoki, w której wszyscy uprawiali dwójmyślenie. Jej twórczyni, Zofia Szydłowska, pragnęła z jednej strony przekształcić ludową wytwórczość w samowystarczalny sektor gospodarczy, przyłączony do struktur gospodarki narodowej. Z drugiej pragnęła, by − wykorzystując swoją wiedzę, doświadczenie oraz koneksje rodzinne (była żoną prokuratora oraz sekretarką w przedwojennym Ministerstwie Przemysłu i Handlu) – „w nowym świecie stworzyć przyjazną oazę” – jak określił to Piotr Korduba. Sama założycielka mówiła o „maleńkiej enklawie, wyspie estetyki, kultury, artyzmu i wykwintu”. Jak pokazało życie, oaza nie miała szans na istnienie. W 1952 roku Szydłowska została posądzona o współpracę z oskarżonym o szpiegostwo biskupem kieleckim Czesławem Kaczmarkiem i osadzona w więzieniu przy ul. Rakowieckiej w Warszawie. Jej pomysły były utopijne także i z tego powodu, iż Cepelia miała promować nowy styl urządzania mieszkań poprzez mariaż nowoczesnego wzornictwa z wzorami ludowymi. Czy jednak ludzie świeżo przybyli do miasta, wprowadzając się do mieszkania w bloku, z udogodnieniami, o jakich nie marzyli, pragnęli przyozdabiać je kilimami łowickim, glinianymi garnkami i słomianymi koszykami, przypominającymi im o biedzie, z której się wyrwali?
Mimo że Cepelia nie przystawała do założeń gospodarki planowej, okazała się sukcesem ekonomicznym. Ponadto na długie lata wyznaczyła oficjalny styl państwowych instytucji. To wyrobami Cepelii dekorowano wnętrza reprezentacyjnych polskich hoteli, sklepów, restauracji i ambasad. Stała się, obok Państwowego Zespołu Ludowego Pieśni i Tańca Mazowsze, wizytówką Polski Ludowej jako kraju modernizującego się, ale szanującego tradycję.
5.
Najważniejszą, a często traktowaną po macoszemu stroną przedsięwzięcia, czyli twórcami, zajmuje się w swojej książce Antoni Kroh, który pisząc z pozycji świadka i uczestnika, a nawet współkreatora wydarzeń, rozprawia się z popularnymi przekonaniami o sztuce ludowej – że jest niezmienna i wyraża ducha polskości. Tak zwani twórcy ludowi, działający z potrzeby serca, to niejednokrotnie osoby przebywające na marginesie społeczności, odrzucone, chore; odmieńcy, wiejskie głupki. Nie ma czegoś takiego jak autentyczność w sztuce ludowej (i pseudoludowość). Malowane zagrody w Zalipiu czy koronki z Koniakowa tworzono według obcych wzorów, w tym przypadku z obszarów niemieckojęzycznych. Gdyby nie było popytu, a także finansowych zachęt w postaci nagród w konkursach oraz stypendiów, wielu twórców ludowych zarzuciłoby działalność. Kroh fenomenalnie opisuje przemianę wsi z drewnianej w murowaną − od lat 60. ubiegłego wieku, kiedy na wsi panowały jeszcze bieda, brud i brak podstawowych udogodnień cywilizacyjnych, jak choćby utwardzone drogi i elektryczność, po następne dekady. Opisuje także zmieniający się stosunek chłopów ze wsi do panów z miasta, zwłaszcza do specjalistów etnografów, wiedzących lepiej od twórców, co to jest dobra sztuka ludowa, a także kolekcjonerów, wykradających „chrystusiki” z wiejskich kapliczek. Od czołobitności do poczucia wartości.
Mechanizmy opisywanego zjawiska odsłania fenomenalna opowieść o wsi Paszyn. Według Kroha „Paszyn jest przede wszystkim fenomenem pedagogiczno-społecznym, także psychologicznym, nie zaś artystycznym”. Miejscowość, położona niedaleko Nowego Sącza, długo nie wyróżniała się niczym szczególnym, oprócz potwornej biedy i sporej liczby mieszkańców dotkniętych kalectwem. Międzynarodowa sława Paszyna jako ośrodka sztuki ludowej zaczęła się za sprawą miejscowego proboszcza Edwarda Nitki. Kapłan miał dobrą rękę do ludzi i społecznikowskie zacięcie. Kiedy głuchoniemy Wojtek Oleksy zaczął mu przynosić figurki świętych, nieporadnie wyrzeźbione w drewnie, ksiądz nie zlekceważył tych darów, wręcz przeciwnie − ustawił rzeźby w kościele. Z czasem, gdy zrozumiał, że taka działalność może być rodzajem terapii, a przy okazji sposobem zarobkowania oraz dowartościowania ludzi, zaczął zachęcać innych mężczyzn, żeby rzeźbili, a kobiety, żeby malowały na szkle. Stopniowo przełamał silny opór lokalnej społeczności, że takie wyroby są brzydkie, że obrażają Pana Boga, że nie wypada. W połowie lat 70., czyli w złotym dla Paszyna okresie, rzeźbiło w drewnie i kamieniu oraz malowało na szkle pięćdziesiąt paszynian i paszynianek. Zdobywali mnóstwo nagród, przyciągali uwagę specjalistów i największych kolekcjonerów.
6.
Wspomniana na początku moda na przyznawanie się do babci chłopki i dziadka chłopa oraz mamy i taty ze wsi jest reakcją na wypowiadanie się za chłopów i pełen uprzedzeń obraz tej warstwy społecznej. Chłopi dorobili się przecież wielu nieprzyjemnych masek: pieniaczy, roszczeniowców, awanturników i antysemitów. Oczywiście, za PRL-u była proza chłopska, nurt chłopski w filmie. W jakiejś mierze one wciąż trwają, ale nie jako szkoła lub styl, lecz pojedyncze dzieła twórców takich jak Wiesław Myśliwski albo Jan Jakub Kolski. Są chłopskie partie, które dbają o interesy rolników, jest KRUS, są unijne dopłaty… Mimo to polska wieś się wyludnia. Starzy przeszli na emeryturę, młodzi wyjeżdżają do pracy zagranicę. Na posterunku pozostali tylko farmerzy. Jednocześnie obserwujemy zjawisko ucieczki za miasto zatwardziałych mieszczuchów. W krajobrazie widać przenikanie się wsi z miastem: przedmieścia to ciągnące się w nieskończoność rzędy domów i zabudowań gospodarczych. Czasem nie wiadomo, gdzie kończy się miasto, a zaczyna wieś.
Na tym tle rysuje się powrót zainteresowania sztuką ludową. Jednak jej nowi propagatorzy nie chcą wsi ujętej w ramki rzekomo jedynego prawdziwego folkloru, kultury źródeł. Ciekawsza od powielania wciąż tych samych wzorów na pamiątkach wydaje się myśl, że sztuką ludową jest to co wieś dzisiaj wytwarza dla siebie, co towarzyszy codziennemu życiu, nawet jeśli jest to muzyka disco polo czy samodzielnie skonstruowany ciągnik. Dziś potomkowie dawnych chłopów odkrywają potencjał kulturotwórczy wsi na nowo.
Magdalena Ujma
Bibliografia
Andrzej Leder, Prześniona rewolucja. Ćwiczenie z logiki historycznej, Krytyka Polityczna 2014.
Antoni Kroh, Wesołego Alleluja Polsko ludowa, czyli o pogmatwanych dziejach chłopskiej kultury plastycznej na ziemiach polskich, Warszawa 2014.
Piotr Korduba, Ludowość na sprzedaż. Towarzystwo Popierania Przemysłu Ludowego, CEPELIA, Instytut Wzornictwa Przemysłowego, Warszawa 2013, Fundacja Bęc Zmiana, Narodowe Centrum Kultury.
Ścieżka awansu: drewniana chata kryta strzechą (Nawojowa Góra). Fot. Robert Niedźwiedzki [za: Wikipedia]
Ścieżka awansu: blokowisko (Kłodzko). Fot. Jacek Halicki [za: Wikipedia]
Ścieżka awansu: szlachecki dworek (Wielkopolski Park Etnograficzny w Dziekanowicach); zwykle mniej stylowy. Fot. Daniel Wilusz [za: Wikipedia]
Portrety przodków na ścianach... (Dworek Wincentego Pola w Lublinie). Fot. Krzysztof Brewczak [za: Wikipedia]
... gumofilce przed wejściem; tu w wersji luksusowej. Fot. [za: Wikipedia]